Ryszard Świętek

 

Lodowa ściana

Sekrety polityki Józefa Piłsudskiego 1904-1918

 

 

 

 

Rozdział IV

 

Konspiracja w konspiracji

 

Bić się i zwyciężać można w najtrudniejszych warunkach, wyjść udaje się nieraz z najcięższego położenia, lecz dlatego trzeba namiętnie tego pożądać i jasno patrzeć choćby w najczarniejszą prawdę, nie upiększając jej żadną fikcją i fantazją.

Józef Piłsudski

 

Tworzenie podstaw nowoczesnego wywiadu Austro-Węgier przeciwko Rosji

 

Kryzys aneksyjny pozostał właściwie nierozstrzygnięty. Serbia stawała się zapalnikiem, który groził wybuchem otwartego konfliktu, ogniskując na Bałkanach napięcia polityczne między mocarstwami. Sceptycznie oceniał sytuację gen. Conrad von Hötzendorf. Jeżeli Austro-Węgry zamierzały zatrzymać okupowane tereny Bośni i Hercegowiny, to wojna z Serbią, a tym samym i z Rosją, była rzeczą nieuniknioną. W latach 1908/1909 ani Serbia, ani Rosja nie były do niej przygotowane. Rosja odczuwała jeszcze skutki wojny japońskiej oraz rewolucji, której echa jeszcze nie przebrzmiały, Serbia zaś nie liczyła się militarnie. Dlatego Rosja usiłowała w 1909 r. odwieść Austro-Węgry od bardziej energicznych kroków wobec Serbii. Na dworze cesarskim w Wiedniu sądzono, że armia austro-węgierska była przygotowana do wojny, jednak nie zdecydowano się na radykalne rozwiązanie sprawy serbskiej. Tym samym zwiększyło się ryzyko przyszłej wojny z Rosją, bowiem jej polityka wobec Niemiec i Austro-Węgier przybierała coraz ostrzejsze formy. "Naturalny antagonizm Rosji wobec monarchii - pisał 21 lutego 1910 r. do cesarza w memorandum o ogólnej sytuacji wojskowo-politycznej Austro-Węgier w 1909 r. - polega na dwóch istotnych sprawach: Po pierwsze, jest to pozycja, którą zajmuje Rosja jako mocarstwo słowiańskie i w tym charakterze czuje się powołana do wspierania rozprzestrzeniania się słowiańskości, a w związku z tym do zwalczania niemieckości, popadając w konflikty z monarchią, utworzoną na bazie niemieckiej i związaną z Niemcami. Po drugie, Rosja zmierza do cieśnin morskich, a z tego wynika usadowienie się we wschodniej części Półwyspu Bałkańskiego, wszystko po to, aby być także morskim mocarstwem na Morzu Śródziemnym. Obydwa te momenty istnieją, a znaczenie ich jest ogromne [dla bezpieczeństwa Austro-Węgier - R. Ś]. Monarchia zdoła im się tylko wówczas przeciwstawić, jeżeli pod każdym względem rozgraniczy interesy Słowian zachodnich i południowych od interesów Słowian wschodnich (Rosjan), umożliwiając tym pierwszym rozwój narodowy w ramach monarchii". Cesarz przyjął memorandum, nadając polityce austriackiej bardziej zdecydowane stanowisko wobec dążeń rosyjskich.

Polityczne zwycięstwo nad Serbią i Rosją na wiosnę 1909 r. oznaczało więc początek nowych komplikacji dla polityki austriackiej. Mówiły o tym dyplomatyczne manewry i pospieszne zbrojenia. Rosja rozpoczęła konkretne przygotowania do wojny. "Na podstawie dotychczasowych informacji liczyliśmy - oceniał sytuację gen. Conrad von Hötzendorf w rozmowie ze Spannocchim 2 XI 1909 r. - że rosyjska koncentracja wojsk nastąpi w kilku grupach, a mianowicie spodziewaliśmy się po jednej nad Niemnem (Wilno), nad Narwią (na północny wschód od Warszawy), a także silnych grup między Bugiem a Wisłą, jak również w rejonie Łucka, Dubna, Równego oraz słabszego zgrupowania na Podolu (Proskurow). Przypuszcza się, że na zachód od Wisły znajdą się tylko podrzędne siły". Najpilniejszym zadaniem Sztabu Generalnego w Wiedniu stało się zdobycie niezawodnych danych o rosyjskiej koncentracji wojsk w przypadku wojny z Austro-Węgrami.

Wzmogła się aktywność wywiadów zainteresowanych stron. Kryzys serbski na nowo ujawnił Sztabowi Generalnemu w Wiedniu słabość własnych służb wywiadu, w tym szczególnie na froncie rosyjskim. Przygotowania wojenne podczas aneksji Bośni i Hercegowiny wykazały, że Biuro Ewidencyjne nie posiadało dostatecznej ilości materiałów wywiadowczych. Nasuwała się też konieczność utrzymywania stałego i bezpośredniego kontaktu z ludnością na terenie przyszłych operacji wojennych, najlepiej za pośrednictwem wrogich Rosji organizacji lub partii politycznych, znajdujących się w bliskich stosunkach z władzami wojskowymi Austro-Węgier. Rozwinięcie szerszej działalności wywiadowczej blokowały głównie skromne fundusze Biura Ewidencyjnego. "Niestety - pisał później Ronge - Biuro Ewidencyjne nie miało szczęścia do agentów przyjmowanych do pracy w Rosji. Tylko jeden dobrze wypełniał swoje obowiązki, fotografując ważniejsze obiekty drogowe i kolejowe. Sprawnie działał natomiast Główny Ośrodek Wywiadowczy we Lwowie, a to dzięki inicjatywie i energii kapitana Sztabu Generalnego von Iszkowskiego". Raporty oddziałów HK-Stelle w Galicji nie dostarczały w zasadzie informacji o szerszej przydatności dla szczegółowych studiów sztabowych przyszłego pola walki na wschodzie, pomimo prowadzonej systematycznie rozbudowy tych placówek. Wyjątkiem były meldunki "Konfidenta 'R' ".

Sprawdzenie przez Iszkowskiego i Rybaka praktycznych możliwości działania agentury "Konfident 'R' " dało w końcu bardzo dobre wyniki. Ronge utwierdził się w dawnych zamiarach. Wiele obiecywał sobie po współpracy z Piłsudskim, przy wszystkich ujemnych stronach i nieprofesjonalnym charakterze nowej agentury. Na jesieni 1909 r. mógł zamknąć okres przygotowawczy i przystąpić do wdrażania sieci "Konfident 'R' " do systemu operacyjnego Evidenzbureau, w ramach ogólnych założeń wywiadu przeciwko Rosji.

Ronge z satysfakcją zanotował pierwsze znaczące osiągnięcie. Jak już wcześniej wspomniano, wywiad wykrył zmiany rosyjskich planów strategicznych, które zakładały rezygnację z pełnej obrony Królestwa Polskiego. Donoszono o rezygnacji z koncentracji oddziałów nad granicą zachodnią. Autorem tego wywiadowczego sukcesu była organizacja Piłsudskiego. Na podstawie wyrywkowych danych, zebranych przez sieć "Konfident 'R' " w Królestwie określono nowe zamysły strategiczne Rosji. W numerze "Przedświtu" z lipca-sierpnia 1909 r. ukazał się artykuł Józefa Froelicha Królestwo Polskie jako teren strategiczny, który bez wątpienia inspirowały źródła wywiadu austriackiego. Froelich odnotował aktualny stan dyslokacji wojsk rosyjskich w Królestwie Polskim, jako punkt odniesienia do korekt planów wojennych Petersburga.

Przez wiele lat planowano, że na terenach Królestwa Polskiego koncentrowane będą jednostki przewidziane do wojny z Niemcami i Austro-Węgrami. Po wojnie japońskiej Rosja doszła do wniosku, że obszary te są za daleko wysunięte na zachód. Obawiano się równoczesnego ataku niemieckiego i austro-węgierskiego. Projektowane przez Ministerstwo Wojny i Sztab Generalny w Petersburgu w lutym 1909 r. zniesienie fortyfikacji Warszawy, Dęblina i Zegrza oraz przesunięcie rejonów rozwinięcia armii poza obszar Królestwa Polskiego, za linię Niemen - Bug, świadczyły o przyjęciu w Rosji koncepcji działań obronnych w wojnie przeciwko Niemcom i Austro-Węgrom. Oceniano, że po wybuchu wojny z Austro-Węgrami armia rosyjska nie będzie w stanie walczyć na Ukrainie i trzymać jednocześnie dostateczne siły wojskowe na granicy z Prusami oraz w Królestwie Polskim, dla utrzymania porządku i podtrzymania władzy caratu. W razie wyparcia Rosjan z Królestwa jego twierdze dawały zwycięskiej armii podstawę operacyjną do dalszych działań. Przy ewakuacji Królestwa armia rosyjska nie wykorzystywała walorów militarnych Królestwa, jako dogodnej bazy wypadowej do natarcia na Galicję i ofensywy na Berlin, przez Poznań lub Wrocław, a więc nie mogła już podjąć tych operacji, które gwarantowały szybkie zwycięstwo nad koalicją Niemiec i Austro-Węgier. Alternatywą było tworzenie w rejonie Wołgi armii centralnej. Dzięki rozbudowie linii kolejowych można ją było wykorzystać do uderzenia na wszystkich kierunkach. Przede wszystkim unikano okrążenia wojsk i odcięcia Królestwa Polskiego od Rosji, w razie wspólnego, niemieckiego i austriackiego ataku z północy i południa. W rosyjskim Sztabie Generalnym istniało silne przeświadczenie o własnej słabości militarnej w konfrontacji z Niemcami i Austro-Węgrami oraz zagrożeniu rewolucyjnym na tyłach walczących wojsk, jak to miało miejsce w okresie wojny z Japonią. Walki rewolucyjne mogły sparaliżować koncentrację i opóźnić rozwinięcie wojsk, dając dodatkowe atuty w ręce przeciwnika. Wnioski drugiej strony, dotyczące prowadzonych akcji wojskowych, wywiadowczych i politycznych, musiały w związku z tym zawierać w sobie postulat podtrzymania takiej sytuacji strategicznej Królestwa Polskiego. Narzucał się plan podminowania Królestwa Polskiego ruchem rewolucyjnym. Nośny był również program powstania zbrojnego Polaków, który jednakże niósł ze sobą niebezpieczeństwo irredenty we własnych polskich prowincjach w Niemczech i Austro-Węgrzech.

Tymczasem 24 października 1909 r. nastąpiła zmiana na stanowisku szefa Biura Ewidencyjnego. Hordliczka otrzymał dystynkcje generalskie i odszedł z Biura Ewidencyjnego, obejmując dowództwo 97 brygady piechoty austriackiej w Kaschau (Koszyce), gdzie pozostał aż do śmierci w 1912 r. O jego stanowisko szefa Biura Ewidencyjnego ubiegał się Redl, ale Conrad von Hötzendorf zdecydował, że następcą Hordliczki będzie ppłk Urbański von Ostrymiecz, który początkowo miał objąć inne stanowisko. Gdyby je otrzymał, to Redl zostałby szefem Biura Ewidencyjnego. "Człowiek stworzony do tego rodzaju działalności" - wspominał szef sekcji angielskiej Biura Ewidencyjnego, rtm. Clemens Walzel. - Nigdy "nie miałem przełożonego z większym polotem niż Urbański [von Ostrymiecz]". Nominacja oznaczała istotną zmianę kierunku prac Biura Ewidencyjnego. Urbański von Ostrymiecz był z pochodzenia Polakiem, urodził się w Raguzie (obecnie Dubrownik). Uważany był za nieprzejednanego wroga Rosji, ale nie miał specjalnych predyspozycji do pracy w wywiadzie. Wcześniej służył w jednostkach obrony krajowej (m.in. w Krakowie) i na krótko został powołany do Biura Ewidencyjnego. Hordliczka interesował się w zasadzie sprawami obrony południowych granic monarchii. Stosunki wojskowe na tym odcinku działań Biura Ewidencyjnego były już w miarę przejrzyste. "Siły zbrojne takiego małego państwa jak Serbia - pisał później Urbański von Ostrymiecz - liczebność, uzbrojenie i wyposażenie oraz czynniki mające wpływ na obronność kraju były łatwe do przewidzenia. [...] Prawie w ten sam sposób należało oceniać sytuację we Włoszech". Natomiast "zupełnie inaczej sprawa wyglądała w Rosji. Kraj był wyjątkowo rozległy, wprowadzono ostre środki przeciwdziałające obcym wywiadom, szczególnie dokładna kontrola paszportów przy przekraczaniu granicy, intensywnie szkolona policja, wszystkie te czynniki bardzo utrudniały wgląd w sprawy wojskowe tak wielkiego państwa. Dla mocarstw centralnych wyjątkowo groźna była liczebność wojsk, gdyby Rosja zdołała w porę przesunąć jednostki, znajdujące się na krańcach państwa. To niebezpieczeństwo znacznie wzrastało w wypadku wkroczenia Francji, która zaoferowała Rosji miliardowy kredyt wojskowy. Wywiad wojskowy na terenie Rosji stał się najpilniejszą koniecznością. W przeciwnym razie skazanym się było na niespodzianki. Z tego też powodu wszystkie wysiłki centrali wywiadu Austro-Węgier oraz Niemiec skierowane były na zwerbowanie niezawodnie pracujących szpiegów, o ile to możliwe, oficera sztabu generalnego z takim przydziałem służbowym, który umożliwiałby dostęp do interesujących danych. Do sprawy należało podejść z rozmachem, potrzebne więc były znaczne sumy".

Urbański von Ostrymiecz po dotychczasowych doświadczeniach nabrał przekonania, że tzw. "mali szpiedzy", którzy prowadzili płytki wywiad w rejonach przygranicznych, nie byli w stanie zorientować się w głębszych procesach zachodzących w armii rosyjskiej. Takie podejście do pracy wywiadu przyczyniło się w jakimś stopniu do ostatecznej decyzji przeznaczenia "Konfidentowi 'R' " głównie zadań organizacji dywersji i sabotażu na wypadek wojny. Kiedy jednak pod koniec 1912 r. zewnętrzna sytuacja polityczna stała się znowu napięta i okazało się, że wysiłki nad pozyskaniem szpiegów większego formatu nie odniosły pożądanego skutku, powrócono do początkowych zamysłów wciągnięcia organizacji Piłsudskiego także do służby wywiadu w okresie pokoju.

Pod kierownictwem Urbańskiego von Ostrymiecz Biuro Ewidencyjne zaczęło działać z niebywałym rozmachem. Spokojny na pozór okres od drugiej połowy 1909 po pierwsze miesiące 1911 r. sprzyjał rozwojowi organizacyjnemu tajnych służb, dając wytchnienie w pracy wywiadu, trzymanego przez nieustanne napięcia polityczne w stanie ciągłego pogotowia. Urbański von Ostrymiecz rozbudował wszystkie sekcje Biura Ewidencyjnego. Rozwinęła się zwłaszcza Grupa Wywiadu. Raporty Rongego trafiały już bezpośrednio na biurko zastępcy szefa Sztabu Generalnego, który nadzorował z ramienia Sztabu Generalnego pracę wywiadu wojskowego, z pominięciem szefa Biura Ewidencyjnego i jego zastępcy. Ronge włączył do Grupy Wywiadu sekcję szyfrów, którą kierował od listopada 1911 r. kpt. Andreas Figl, jeden z najlepszych współpracowników Rongego aż do końca wojny w 1918 r.. Na początku 1912 r. Ronge dysponował już 8 oficerami. Ten stan utrzymał się do połowy 1913 r.. Później Ronge miał 12 oficerów wywiadu. Podlegało mu jednocześnie 24 oficerów delegowanych przez Ministerstwo Wojny i Sztab Generalny do służby w terenowych oddziałach HK-Stelle. Personel całego Biura Ewidencyjnego liczył na początku 1912 r. 28 oficerów, a pod koniec tego roku już 35 oficerów. W sumie całym wywiadem wojskowym Austro-Węgier kierowało pod koniec 1912 r. zaledwie 59 oficerów, na ogromny kraj, który zamieszkiwało ok. 60 milionów ludzi. Pokazuje to z jednej strony olbrzymi wysiłek Biura Ewidencyjnego nad utrzymaniem kontroli informacyjnej, a z drugiej wielkie niedostatki kadrowe i niemożność pełnego wykonywania zadań wywiadu. Nakładał się na to szczupły budżet Biura Ewidencyjnego, który w 1909 r. wynosił 150 000 koron.

Na początku 1910 r. Urbański von Ostrymiecz dysponował kwotą około 110 000 koron. "Żebrak w porównaniu z wydatkami na wywiad innych państw - zauważył historyk austriacki. - Tylko Warszawski Okręg Wojskowy finansujący działalność Redla otrzymywał rocznie na swoje cele pół miliona rubli. Wynagrodzenie Redla za działalność szpiegowską przekraczało w niektórych latach cały budżet Biura Ewidencyjnego!". Ministerstwo Wojny i Sztab Generalny występowały przez wiele lat o roczną dotację dla Biura Ewidencyjnego w wysokości 500 000 koron. W 1912 r. budżet na cele wywiadu podwyższono do 165 000 koron (już we wrześniu deficyt wynosił 98 000 koron). Dopiero w 1913 r. wyrażono zgodę na podwyższenie budżetu Biura Ewidencyjnego do wysokości pół miliona koron, o co tak długo zabiegano. Przy nowych problemach, jakie się wówczas pojawiły otrzymana kwota stawała się niewystarczająca.

Działalność Redla nie wzbudzała żadnych podejrzeń Urbańskiego, który zastał go na stanowisku swojego zastępcy. Przeciwnie! "Redl z powierzonych mu zadań - wspominał Urbański von Ostrymiecz - wywiązywał się nienagannie i cieszył się szczególnym zaufaniem swoich przełożonych. Był dobrze zbudowanym blondynem średniego wzrostu, bardzo wesołym człowiekiem i uczynnym kolegą, nikt nie podejrzewałby go o skłonności seksualne tak sprzeczne z naturą. Będąc pułkownikiem i kawalerem dysponował dostateczną ilością pieniędzy; w jego liście kwalifikacyjnej odnotowano niewielki spadek. Brał udział w normalnym życiu towarzyskim, bywał w kręgach wojskowych i cywilnych - chodził na spotkania towarzyskie, do teatru, na koncerty, także do lokali rozrywkowych, nie rzucając się szczególnie w oczy. [...] To, co w nim najbardziej uderzało, to był jego wyjątkowy spokój, miał bardzo mocne nerwy, dzięki nim sprawiał wrażenie osoby niezwykle zrównoważonej, podczas gdy jego naturalne skłonności oraz zdrada musiały trzymać go w nieustającym napięciu". Ale "nic nie wskazywało na to, że jest homoseksualistą. Pod każdym względem zachowywał się normalnie, często widywano go w towarzystwie kobiet, był pogodny, nigdy przygnębiony, nie odczuwało się w jego przypadku jakiegoś wewnętrznego napięcia".

Po dwóch latach studiów i przygotowań Ronge sporządził odrębną instrukcję wywiadu przeciwko Rosji, którą Urbański von Ostrymiecz zatwierdził na początku grudnia 1909 r. Biuro Ewidencyjne przechodziło do działań systemowych, mających na celu głębokie rozpracowanie operacyjne armii rosyjskiej i jej zaplecza, jako terenu działań militarnych. Od końca 1909 r. wywiad Austro-Węgier przygotowywał się więc do wojny z Rosją. Dla Grupy Wywiadu i terenowych oddziałów HK-Stelle oraz wszystkich współpracujących z Biurem Ewidencyjnym urzędów i instytucji obowiązywała odtąd jednolita wykładnia wzajemnych odniesień na tajnym froncie austriacko-rosyjskim. Placówki HK-Stelle we Lwowie, Krakowie i Przemyślu pracowały według przyjętych przepisów. Posłużyły one również do opracowania szczegółowych instrukcji wykonawczych, w tym planów mobilizacyjnych tych ośrodków wywiadowczych i założeń operacyjnych do prowadzenia wydzielonych agentur.

W instrukcji zawarł Ronge podstawowe założenia i zasady działania wywiadu przeciwko Rosji, wynikające z dotychczasowych doświadczeń. Zadania wywiadu podzielił na dwie części. W pierwszej omówił defensywną służbę wywiadu, czyli obronę przed działaniami wywiadu rosyjskiego. "Rosja od zakończenia wojny rosyjsko-japońskiej - pisał - zajmuje się szpiegostwem skierowanym przeciwko nam, nakłady pieniężne i osobowe są ogromne. Wydaje się, że logiczną konsekwencją z naszej strony powinno być wzmożone przeciwstawienie się tej działalności rosyjskiej". W czasie pokoju - analizował dalej - wywiad rosyjski ma do spełnienia podwójne zadanie: 1) zdobywać wszelkie dane konieczne do rozpoznania naszego kraju i armii; 2) czynić wszelkie przygotowania, które umożliwiają nienaganne funkcjonowanie wywiadu na początku wojny. Z ogólnego rozpoznania wynikało, że Rosja realnie myślała o wojnie z Austro-Węgrami. Przygotowania wojenne posunięte były daleko, zamiary rozpoznania sił austro-węgierskich sięgały bardzo głęboko. Nieprzyjaciela interesowało dosłownie wszystko, możliwie pełna orientacja we wszystkim, co dotyczyło kraju i ludzi, w sprawach wojskowych, cywilnych i politycznych. W tym przede wszystkim: rozmieszczenie garnizonów w czasie pokoju, pozycje pododdziałów, uzbrojenie i wyposażenie żołnierzy, rodzaj koni, rozmieszczenie magazynów oraz ich zawartość, składy amunicji, fabryki wytwarzające materiały wybuchowe oraz przetwórnie żywności, a także fortyfikacje, zapatrywania i nastrój panujący wśród oficerów i żołnierzy, próby z nową bronią, pociskami i innymi środkami wojennymi. Dalej, rozporządzenia i dekrety władz wojskowych i politycznych, przygotowania czynione na wypadek mobilizacji, plany operacyjne i koncentracji wojsk itd. Również całe życie polityczne (zwłaszcza w regionach przygranicznych) i kulturalne państwa, jakość korpusu urzędniczego, zamożność mieszkańców, pogłowie bydła, zasoby zboża, mąki, drewna i artykułów przemysłowych, szkoły, budowa kolei oraz urządzeń z nią związanych (dworce kolejowe, liczba torów, budowle inżynierskie, tunele, mosty, tamy, przejścia i instalacje ogrzewcze), regulacja rzek, budowa dróg i kanałów. "Wszystkie te pojedyncze, na pozór nieistotne okoliczności, razem wzięte, pozwalają dopiero na wyciągnięcie wniosków z panujących uwarunkowań, z którymi Rosja będzie musiała się liczyć w czasie wojny". Zadaniem rosyjskiej służby wywiadowczej jest więc "nieustające trzymanie ręki na naszym pulsie i to w ten sposób, aby wyczuć każde uderzenie oraz zmianę i dzięki temu mieć możliwość natychmiastowej reakcji". Dla osiągnięcia tych celów wywiad rosyjski zamierzał pokryć teren Austro-Węgier gęstą siecią szpiegowską, której oczka zawężą się w rejonach przygranicznych, w Galicji i Bukowinie.

Pracę carskiego wywiadu miały wspierać działania polityczne, przez szerzenie sympatii wśród ludności dla Rosji, rosyjskiej religii i obyczajów oraz sprzyjanie propagandzie prorosyjskiej. Praktyczne zadania polityczne realizowała Ochrana, która oprócz ścigania rewolucjonistów planowo wykorzystywała od 1905 r. profesjonalnie przygotowanych szpiegów do zadań wojskowych. "Dość długo udawało się Ochranie ukrywać fakt - zauważał Ronge - że zajmuje się też sprawami wojskowymi. Wtedy jeszcze usiłowała pod sztandarem 'ścigania anarchistów' nawiązać bezpośredni kontakt z wieloma naszymi urzędami. Bezsprzecznie jednak funkcjonariusze Ochrany mogli wykorzystać te kontakty nie tylko do skuteczniejszego ścigania przestępców politycznych (np. polskich rewolucjonistów), lecz także do tego, by łatwiej im przychodziło lansowanie swoich szpiegów wojskowych. Nie trzeba nikomu wyjaśniać - uzasadniał polityczne względy współpracy z PPS Frakcją Rewolucyjną i NZR - że ta ostatnia sprawa przyniosłaby nam wielkie straty, jednak pierwsza też nie jest dla nas pożądana, albowiem wszyscy ci ludzie, których Rosja ściga ze względów politycznych, działają pośrednio na naszą korzyść, nawet dlatego, że powodują w Rosji chaos, a przez to paraliżują jej siły. Wprawdzie [rewolucjoniści polscy - R. Ś.] nie byli wiodącą siłą [w rewolucji 1905 r.], przyczynili się jednak w pewnym stopniu do tego, że na wiosnę 1909 r. Rosja musiała unikać wojny. Czasami z naszej strony wysuwane są obawy, że ten ruch rewolucyjny ewentualnie przeniesie się na nasze tereny. Nie należy ich jednak brać sobie do serca - uspokajał - ponieważ z jednej strony panują u nas zupełnie odmienne stosunki polityczne, brak jest więc odpowiedniego podłoża do tego rodzaju działań. Z drugiej natomiast strony nasze urzędy z całą pewnością nie poradziłyby sobie z tym zjawiskiem, nad którym nie potrafią zapanować o wiele silniejsze władze rosyjskie, a jednak do tej pory nie obserwujemy niczego w tym rodzaju". Nieoficjalne kontakty z PPS Frakcją Rewolucyjną i innymi podobnymi organizacjami były niezbędne dla utrzymania kontroli nad rozwojem ruchu rewolucyjnego w granicach monarchii.

"Fakty są oczywiste - rekapitulował Ronge pierwszą część wywodów - i możemy z nich wyciągnąć tylko następujące wnioski: Widzimy na podstawie dotychczasowych działań, że Rosja zajmuje się na naszym terenie szpiegostwem na wielką skalę. Ta działalność szpiegowska, zwłaszcza w sposób, w jaki jest uprawiana na terenie Galicji, nie może być dłużej określana mianem przygotowań do wojny, lecz stała się walką samą w sobie. Walka jest to nierówna, korzyści czerpie wróg, a my ponosimy straty. Dzieje się tak, ponieważ Rosjanie działają w ten sposób, jakby toczyła się otwarta wojna, a my, ścigając ich, musimy przestrzegać tysiąca drobiazgów z uwagi na to, że panuje pokój. [...] Zapobiec temu wszystkiemu może tylko bardzo energiczne, celowe działanie. Nie posiadamy bowiem ani tak licznej policji państwowej ani w ogóle tajnej policji, w zamian za to mamy liberalne prawa i, jak już wspomniano, znajdujemy się w bardzo trudnej sytuacji, w konfrontacji z dążeniami wywiadu rosyjskiego". Dlatego organy bezpośrednio odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa powinny podchodzić do swojej służby z wyjątkową ostrożnością i gorliwością, mając przeciwko sobie dokładnie przemyślany system, w którym współdziała wiele osób, a szkody wyrządzane przez te osoby w większości przypadków nie są od razu zauważane. "Oprócz tego - apelował do szefów ośrodków HK-Stelle we Lwowie i w Krakowie - musicie mieć takich konfidentów, którzy wiele z tego, co się mówi, słyszą, a następnie donoszą. [...] Potrzebujemy bardzo dużo konfidentów. [...] Takich zaufanych ludzi rzadko można kupić, wiele można jednak zyskać wyświadczając im drobne przysługi, dzięki przyjaźni, popularności lub będąc osobą żyjącą 'z ludem' ".

Po omówieniu zakresu działań kontrwywiadu Ronge przeszedł do przedstawienia zadań ofensywnej służby wywiadu, czyli klasycznego wywiadu, zajmującego się pozyskiwaniem informacji o przeciwniku. "Nasza racja stanu wymaga - rozpoczynał - aby także nasze służby wywiadu działały w podobny sposób na terenie Rosji, jak rosyjskie w naszym kraju. Także my musimy wiedzieć o wszystkim, co tam się dzieje. Także my musimy korzystać nie tylko ze wszystkich oficjalnie dostępnych źródeł, lecz również posługiwać się konfidentami. My także musimy mieć gwarancje, że do ewentualnej wojny będziemy na tyle przygotowani, że nasi przeszkoleni konfidenci od pierwszej chwili będą nas na bieżąco informować o gotowości wojennej i grupowaniu sił przez przeciwnika. [...] Być może, iż poszczególni ludzie będą mieć pewne opory natury moralnej wobec swojego udziału w ofensywnej służbie wywiadu", ale należy sobie uświadomić, że "państwo znajduje się w stanie nieustannej walki o przetrwanie, a wojny są tylko pojedynczymi erupcjami". Wszystko więc powinno przemawiać za podjęciem takiej współpracy - prawo i obowiązek wobec państwa. Nawet wówczas, gdy państwo zmuszone jest do zawarcia trudnego do zaakceptowania przez jednostkę zewnętrznego sojuszu, przejściowego z punktu widzenia trwania państwa. Takim przejściowym sojuszem były związki z polskim i rosyjskim ruchem rewolucyjnym.

Całą defensywną i ofensywną służbą wywiadu organizowali w terenie delegowani oficerowie oddziału Sztabu Generalnego przy poszczególnych korpusach przygranicznych w Galicji, kierujący komórkami funkcyjnymi oddziałów Sztabu Generalnego korpusów - Hauptkundschaftsstelle. Zadaniem Głównych Ośrodków Wywiadowczych była regulacja współpracy poszczególnych organów, wytyczanie pomysłów ułatwiających realizację poszczególnych zadań oraz inicjowanie wszelkiego rodzaju wywiadów i rozpoznań sięgających aż w głąb Rosji, zwłaszcza gdy do ich realizacji konieczne było wydawanie specjalnych instrukcji. Zdobywane informacje powinny zawierać wszystkie dane, które wydawały się interesujące z wojskowego punktu widzenia. Przede wszystkim należało uwzględnić następujące zagadnienia: 1) zmiany organizacyjne (zwiększenie lub zmniejszenie stanów osobowych, wprowadzenie nowego uzbrojenia itp.); 2) przygotowania mobilizacyjne (powoływanie lub zatrzymywanie rezerwistów w jednostkach, klasyfikacja koni i wozów itp.); 3) ćwiczenia wojskowe (większe manewry i mobilizacje próbne); 4) Inspekcje oraz wizyty w jednostkach wysokich rangą przełożonych; 5) rozkazy i rozporządzenia wojskowe; 6) plany mobilizacyjne i instrukcje obowiązujące na początku wojny; 7) konfidenci rosyjscy; 8) wszystkie inne informacje zasłyszane przez własnych konfidentów (przeniesienia żołnierzy do innych garnizonów, budowa kolei, dróg, telegrafów itp.). Problem wykonania tych zadań Ronge pozostawiał do wyłącznej kompetencji szefów ośrodków wywiadowczych. "Niestety - podkreślał - w żadnej instrukcji nie można podać gotowych recept, jak te zadania należy realizować". Postępowanie należało zawsze dostosować do zmieniających się warunków oraz własnego przeświadczenia o tym, co jest słuszne, pamiętając tylko o dwóch podstawowych zasadach służby wywiadowczej - dyskrecji i ostrożności. "Powinno się postępować tak - przypominał - jak gdyby było się stale otoczonym przez obcych szpiegów, nigdy nie wolno przyjmować konfidentów w obecności świadków, nie wolno się też z nimi spotykać w miejscach, które nie nadawały się do poufnych spotkań". Do każdego kontaktu z konfidentem należało podchodzić ostrożnie, w miarę możliwości sprawdzać wszystkie otrzymywane informacje, z ogólnym zaleceniem trzymania wszystkich atutów w ręku i wyciągania tylko tych, które trzeba.

Oddzielną część instrukcji poświęcił Ronge zasadom działania agentury. jako podstawy wywiadu. "Gdy werbujemy konfidentów - pisał - a następnie utrzymujemy z nimi kontakty, to zawsze powinniśmy pamiętać o zasadzie, że nie ważna jest ich liczba, tylko jakość, bo to właśnie ona zapewnia sukces". Szczególnie wówczas, kiedy uda się dotrzeć do prawdziwej motywacji, jaką kierowała się osoba oferująca swoje usługi służbie wywiadu. "Jeżeli nam się to uda - kontynuował - to nie karmimy konfidenta jakimiś jałowymi słowami czy też obietnicami bez pokrycia, lecz usiłujemy zaspokoić jego ambicje i w ten sposób wiążemy go ze służbą". Powiązania te pogłębia się przez wynagradzanie konfidentów, zwłaszcza tych, których oddziały Sztabu Generalnego przewidywały do wykonywania większych zadań. O werbunku konfidenta winny decydować jego osobiste predyspozycje oraz lojalność, w mniejszym stopniu wykonywany zawód. Na początku konfident powinien otrzymywać zadania łatwiejsze, stopniując następnie skalę trudności. "W ten sposób - zauważał - systematycznie szkolimy konfidenta i sytuacja jest podobna jak w przypadku kłusownika i polowania - konfident połyka bakcyla i zaczyna podchodzić do swojego zajęcia z pasją". Decydując wszakże o podjęciu współpracy z konfidentem - podkreślał - "musimy dojść do wniosku, że nie zawiedzie nas w momencie rozpoczęcia wojny". Główne zadania wywiad wykonuje bowiem podczas wojny. W czasie pokoju prowadzi działania przygotowawcze, a z chwilą rozpoczęcia wojny nie będzie już możliwe werbowanie i szkolenie konfidentów na szeroką skalę. Stąd specjalna dbałość o właściwe przygotowanie agentury i pełne jej uruchomienie po wybuchu wojny. "Musimy też pamiętać o tym - stwierdzał przy tym - aby stałe podtrzymywać kontakty z zaufanymi ludźmi, których zwerbowaliśmy. Nawet wówczas, kiedy nie ma rzeczywistego zapotrzebowania na ich usługi, należy od czasu do czasu przydzielić im jakieś zadania, dzięki czemu nie zgasi się ich zapału". Kontakty te były niezbędne także dla weryfikacji agentury. "Służba wywiadu jest dziedziną - kończył - w której o sukcesie decydują wyłącznie osobiste predyspozycje. Służba ta nie znosi żadnych szablonów ani rutynowych działań zza biurka, lecz potrzebuje energicznych, rozsądnych, świeżych sił".

Niemal wszystko, o czym pisał Ronge odnosiło się i miało zastosowanie przy podejmowaniu i rozwijaniu współpracy z Piłsudskim. Przytoczone zasady działania i zasady wywiadu Biura Ewidencyjnego przeciwko Rosji tworzą ramy i oddają szersze tło dla tych kontaktów. Formułę powiązań organizacji Piłsudskiego z działaniami Biura Ewidencyjnego miał zakreślić Iszkowski.

O formułę niepodległości dla ruchu polskiego

W obozie Piłsudskiego formułowano jednocześnie program współpracy politycznej, który w dużym stopniu modelowały tajne powiązania ze sztabem austriackim. W założeniu swoim wszystkie zabiegi polityczne oraz wyjaśnienia praktycznych kwestii programowych miały na celu przesunięcie porozumienia ze sztabem austriackim na płaszczyznę współpracy wojskowej, aby przygotować samodzielne polskie wystąpienie u boku Austro-Węgier w wojnie z Rosją. Formę tego wystąpienia ujęto w hasło powstania zbrojnego albo rewolucji na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego. Przywódca polskiej irredenty rozbudzał nowe nadzieje na upodmiotowienie sprawy polskiej, przynajmniej w polityce Austro-Węgier i Niemiec. "On sam i Jego życie - pisał Stanisław Witkiewicz o swoich wrażeniach z wizyty Piłsudskiego 1 III 1910 r. w Lavronie - i cel tego życia, i czyn, wszystko to jest dla mnie sympatyczne i bliskie. A oczy zawsze patrzą tak daleko w przestrzeń - tak widać tę dalekość celów, do których idzie. Takie ciągłe patrzenie na dal mają ludzie znad morza".

Rząd austriacki nie miał jednak zamiaru dawać na przyszłość jakichkolwiek gwarancji politycznych dla akcji polskiej w Królestwie, ale Sztab Generalny zamierzał dla własnych celów spożytkować gotowość Polaków do wystąpień powstańczych, wspierając po cichu ruch niepodległościowy Piłsudskiego, od kiedy znane stały się założenia nowego planu wojennego Rosji.

Na wiosnę 1910 r. Biuro Ewidencyjne zdobyło najnowsze rosyjskie plany koncentracji wojsk, które potwierdzały wcześniejsze ustalenia wywiadu. Za autentycznością planów przemawiał odręczny podpis cara. Urbański von Ostrymiecz oceniał, że plany te powstały pod wpływem obaw o powtórzenie się sytuacji z okresu rewolucji 1905 roku. Niepewność położenia w Królestwie Polskim skłaniała do cofnięcia rozwinięcia wojsk za linię Wisły i Bugu, co odsuwało bezpośrednie zagrożenie frontalnego ataku rosyjskiego na Niemcy i Austro-Węgry. Nie przeszkadzało to, że rosyjscy sztabowcy kreowali rzeczywistość, której nie było. Wydarzenia z lat 1905-1907 ukazywały raczej niewydolność państwa, niż świadczyły o sile rewolucji, z czego w Petersburgu nie zdawano sobie w pełni sprawy. Do wielkiego wybuchu społecznego albo politycznego dochodzi zwykle wówczas, gdy osłabione jest państwo, lecz dopiero jego rozkład stanowi istotną szansę rewolucji, przygotowanej na przejęcie władzy. Stosunkowo niewielka skala buntów społecznych i politycznych w Królestwie oraz konflikty wewnątrz społeczeństwa nie najlepiej świadczyły o kondycji polskiej irredenty. Ruch rewolucyjno-wolnościowy był słaby i nie cieszył się dużym poparciem ogółu ludności.

Sama tylko możliwość wystąpienia rewolucyjnego w Królestwie Polskim stawała się więc ważnym czynnikiem strategicznym przy konstrukcji planów wojennych Austro-Węgier i Niemiec. Powstanie polskie w bliskiej perspektywie, tak dla Sztabu Generalnego w Wiedniu, jak i dla Piłsudskiego, było pustą formułą, którą wypełniały treści propagandowe. Formuła ta była wygodna dla obu stron, gdyż zasłaniała rzeczywiste kontakty, które poza wypełnianiem bieżących zadań wywiadowczych oraz dywersyjno-sabotażowych na tyłach armii rosyjskiej miały stwarzać dla przeciwnika określony obraz przygotowań powstańczo-rewolucyjnych na ziemiach polskich w Rosji, w oparciu o ruchy radykalne i organizacje paramilitarne w Galicji. Dlatego w austriackim Sztabie Generalnym panowała zgodna opinia o potrzebie czynnego wspierania polskich prac militarnych, prowadzonych pod sztandarem PPS i ZWC, a później organizacji strzeleckich. Natomiast według Piłsudskiego tworzenie atmosfery zamierzeń powstańczych oraz garstka ich animatorów miały być nośnikiem sprawy polskiej, którą podnosił konflikt Austro-Węgier z Rosją.

Dla Sztabu Generalnego w Wiedniu liczyły się również względy polityki wewnętrznej. Podczas audiencji u cesarza 24 kwietnia 1910 r. Conrad von Hötzendorf omawiał sprawę nasilającej się propagandy rosyjskiej w Galicji. Zalecał przeciwstawienie się Rosji. "Należy odrzucić wszelkie małostkowe kłótnie o zakres kompetencji - przekonywał - i doprowadzić do współpracy między władzami cywilnymi i wojskowymi". Szef Sztabu Generalnego mógł na chwilę bieżącą wskazać rezultaty polityczne współpracy. Nie groziły ze strony Polaków, podobnie jak i Węgrów, tendencje odśrodkowe, które miały często zewnętrzne wsparcie. Ruchy narodowe innych nacji rozsadzały monarchię od wewnątrz. Najbardziej radykalne elementy żywiołu polskiego zostały opanowane ideą współpracy z monarchią austro-węgierską przy realizacji swoich zadań programowych i kierowały swoją energię w kierunku przeciwrosyjskim. W ocenie Urbańskiego von Ostrymiecz cele propagandy narodowej i szpiegostwa przeciw Austro-Węgrom zbiegały się w jednych punktach. Serbowie oddziaływali na Słowian Południowych, Rumuni ciążyli do własnego państwa, Rosja popychała Ukraińców przeciwko władzy Austro-Węgier, od południowego zachodu napierały Włochy, Czesi dążyli do oderwania się i tylko Polacy i Słowacy zachowywali spokój, realizując swoje cele narodowe w ramach monarchii Habsburgów.

Toteż władze wojskowe przychylnie spoglądały na rozwój polskiego ruchu militarnego i jego zaplecza politycznego, upatrując w tym moment ujścia silniejszych aspiracji narodowych i dobry podkład do ściślejszych powiązań. Nie zapominano przy tym o niezbędnej w takich przypadkach ostrożności. Stanowiska wojskowych nie mogły podważyć rosyjskie protesty dyplomatyczne, a zwykle akcje takie odnosiły odwrotny skutek. Tak też się stało w związku z publikacjami prasowymi Aleksandra Sawienki w maju 1910 r. na temat powiązań polskiego ruchu rewolucyjnego z wywiadem wojskowym Austro-Węgier.

Sawienko prowadził w dzienniku kijowskim "Kijewlanin" stały felieton - Uwagi. W korespondencji oddziału HK-Stelle w Krakowie określany był jako agent Ochrany. W dwóch odcinkach Uwag, opublikowanych w numerach 117 z 29 IV (12 V) i 119 z 1 (14) V 1910 r. przedstawił szereg danych o kontaktach przedstawicieli Sztabu Generalnego w Wiedniu z PPS, powołując się na dostarczone mu oryginalne dokumenty. Artykuły Sawienki przedrukowała zaraz polska prasa. Zarzuty wydawały się niedorzeczne, publiczność polska nie dawała wiary doniesieniom Sawienki. Nie były to jednak tylko "szpiclowskie brednie", jak przekonywał "Naprzód". Sawienko korzystał z materiałów uzyskanych przez wywiad i policję rosyjską. Niektóre fakty były fałszywe, ale wiele informacji odpowiadało prawdzie.

Największe zaniepokojenie w Sztabie Generalnym wzbudziło ujawnienie informacji, do których miał dostęp ograniczony krąg osób w Biurze Ewidencyjnym oraz w organizacji Piłsudskiego. Wywiad rosyjski nie znał wielu szczegółów, ale zadziwiała wiedza Sawienki co do istoty problemu. "Sztab Generalny armii austriackiej - cytował Sawienko fragmenty sprawozdania służb wywiadu Rosji na temat polskiego ruchu rewolucyjnego - obserwując aktywną działalność bojową polskiej partii rewolucyjnej [tj. PPS - R. Ś.], postanowił wykorzystać tę partię w charakterze wywiadu, jak również w charakterze przewodników i partyzantów na wypadek wojny". Dla uwiarygodnienia tych informacji przytoczył dalej treść porozumienia zawartego między Sztabem Generalnym w Wiedniu a kierownictwem PPS Frakcji Rewolucyjnej. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że jest to tekst umowy osiągniętej na konferencji w Wiedniu 10 marca 1909 r., który w formie tajnej dyrektywy został przesłany do oddziałów HK-Stelle we Lwowie i w Krakowie, określając podstawę dalszych kontaktów z przedstawicielami PPS, o czym już uprzednio pisano. Dotychczasowe wywody wskazują, że między marcem 1909 a majem 1910 r. nie odbyło się żadne inne spotkanie na szczeblu Biura Ewidencyjnego, ustalające warunki współpracy z PPS. Taka konferencja miała miejsce tylko 10 marca 1909 r. i ustaleń z tego spotkania mogły dotyczyć rewelacje Sawienki, które w przybliżeniu określały źródło przecieku. Winnego długo nie można było wskazać. Informacje o wiedeńskiej konferencji przekazał wywiadowi rosyjskiemu zapewne Redl, który odszedł ze Sztabu Generalnego i w tym czasie odbywał służbę sztabową w VIII korpusie w Pradze, co uwalniało go od podejrzeń zdrady jednej z najlepiej strzeżonych tajemnic Biura Ewidencyjnego. Faktem jest, że później władze rosyjskie nie dysponowały już podobnymi informacjami, kiedy Redl nie miał już dostępu do akt Biura Ewidencyjnego.

Pozytywna natomiast była wymowa polityczna publikacji Sawienki, pokazująca, że wywiad i władze rosyjskie poważnie brały w rachubę możliwość polskiego wystąpienia zbrojnego, na czym tak bardzo zależało sztabowcom austriackim. Sawienko odnotował nagły wzrost nastrojów wolnościowych i rewolucyjnych Polaków po niedawno stłumionej rewolucji. "Polacy działają i nie tracą nadziei" - przypominał - "chcą odbudować niepodległą Polskę". Twierdzenie to ilustrował słowami Władysława Studnickiego, który nawoływał: "Myślmy dniem i nocą o wyprawie na Moskwę, badajmy teren przyszłej walki, rozpowszechniajmy militarne wiadomości". Uważał, że nastrój buntu Polaków przeciwko Rosji wzmagała polityka austriacka. Wszystko sprowadzał do tezy, że Polacy, korzystając z pomocy władz Austo-Węgier uknuli wielki spisek, mający na celu wywołanie powszechnego powstania zbrojnego w Królestwie Polskim w chwili, kiedy wojska austriackie wkroczą do Rosji. Powstanie poprzedzały szeroko prowadzone przez członków PPS Frakcji Rewolucyjnej działania wywiadowcze, którymi kierowali naczelnicy niewielkich okręgów, na które zostało podzielone dla celów wywiadowczych Królestwo Polskie i Rosja Zachodnia, jako tzw. "okręgowcy", czyli instruktorzy służby wywiadowczej, a zarazem dowódcy oddziałów bojowych na wypadek wybuchu powstania podczas wojny. Autorowi nie umknęła przy tym uwadze publikacja w "Robotniku" znanej instrukcji wywiadowczej, którą posługiwali się członkowie partii w Rosji. Fachowo określił jej charakter sprawdzający, w ogólnych wskazaniach dla celów działalności szpiegowskiej.

Kadry powstańcze miały być przygotowywane w dwóch szkołach instruktorskich ZWC, "bojowej" w Krakowie i "agitatorskiej" we Lwowie. Szkoły te istniały w rzeczywistości, jako kursy, bojowo-wojskowe w ramach Szkoły Centralnej PPS w Krakowie i Centralnej Szkoły Agitatorskiej PPS we Lwowie. Sawienko posługiwał się oryginalnymi programami szkoleń oraz Regulaminem Związku Walki Czynnej. Słuchacze szkoły krakowskiej przechodzili kurs teoretyczny i praktyczny. Program pierwszego kursu zawierał znajomość regulaminów i instrukcji Organizacji Bojowej PPS, zapoznanie się z pistoletem Browninga i karabinem systemu Mausera, posługiwanie się przy zwiadzie mapami geograficznymi i topograficznymi, zakładanie min, budowę barykad itd. Drugi kurs obejmował naukę strzelania z pistoletu, karabinu i działa, budowę okopów i barykad w terenie, prowadzenie lokomotywy, niszczenie torów kolejowych i linii telegraficznych, przygotowywanie, zakładanie i detonowanie ładunków wybuchowych, szkicowanie planów miejscowości, różnych urządzeń i budowli w terenie, systemy sygnalizacyjne w wojsku rosyjskim, austriackim i niemieckim, sygnalizację w oddziałach bojowych ZWC oraz zasady konspiracji i tajnej korespondencji. "Do szkoły krakowskiej wysyłani są tylko ci bojowcy - zaznaczał Sawienko - którzy się szczególnie wyróżnili. Szkoła istnieje od blisko dwu lat. Patronują jej władze austriackie. Wśród wykładowców znajduje się nawet jeden oficer krakowskiego garnizonu. Szkoła jest doskonale wyposażona we wszystkie niezbędne do wykładów pomoce - w bibliotekę, stoły i przybory kreślarskie, mapy, części składowe bomb różnych konstrukcji, rewolwery, karabiny różnych systemów i in. Zajęcia praktyczne w strzelaniu oraz w budowie okopów i barykad odbywają się w odległości 30 wiorst od Krakowa, w pobliżu zamku książąt Lanckorońskich. Aby zaznajomić się praktycznie z prowadzeniem lokomotywy, słuchacze szkoły odbywają pojedynczo jazdy na lokomotywach prowadzonych przez maszynistów, członków partii". Inny charakter miała szkoła we Lwowie, gdzie przedmioty z dziedziny sztuki wojennej wykładane były wyłącznie w zakresie niezbędnym dla działalności wywiadowczej. "Obie szkoły - rekapitulował autor - przygotowują instruktorów, którzy w czasie pokoju winni uprawiać działalność propagandową, organizować siły bojowe i prowadzić wywiad, a w czasie wojny - dowodzić bandami powstańczymi".

Tak precyzyjne informacje mogły pochodzić tylko od osoby wysoko postawionej w hierarchii organizacyjnej PPS lub ZWC, wiodąc do nieodpartego wniosku, że zdrajca znajdował się w otoczeniu Piłsudskiego. Prawdy tej nie mógł skryć kamuflaż mylnych informacji, dotyczących osób zaangażowanych w polski ruch wojskowy. Wszystkie dane osobowe były nieprawdziwe. Przywołani posłowie do parlamentu austriackiego, Ignacy Daszyński i Herman Diamand nie mieli nic wspólnego z nawiązaniem przez Sztab Generalny w Wiedniu łączności z PPS, co utrzymywał Sawienko. Fałszywa była również informacja o kierowaniu "szkołą bojową" w Krakowie przez Zygmunta Herynga. Jedynie przytoczony w artykule kryptonim "A-w" odpowiadałby Jodko-Narkiewiczowi, jako skrót od jego pseudonimu "A. Wroński". Jodko-Narkiewicz nigdy jednak nie był urzędnikiem Ministerstwa Komunikacji w Wiedniu, jak tego chciał Sawienko. Natomiast rzeczywiście należał do ścisłego kierownictwa ruchu niepodległościowego w Galicji. Sawienko użył tutaj terminu "sztab pięciu", którym posługiwała się uprzednio Ochrana na oznaczenie kierownictwa Organizacji Bojowej PPS. W strukturze PPS nie było owego "sztabu pięciu". W zamyśle informatorów i funkcjonariuszy Ochrany określenie to pierwotnie miało prawdopodobnie oddawać zasadę nieformalnej kolegialności podejmowanych decyzji przez grono pięciu konkretnych osób, które niekoniecznie mogły tworzyć formalne kierownictwo partii, a faktycznie podejmowały ważne decyzje partyjne. Także i w tym wypadku obserwacja była celna, infiltracja Ochrany sięgała głęboko, aż do zasad podejmowania decyzji w grupie Piłsudskiego. W zależności od potrzeb i aktualnych możliwości Piłsudski zbierał swoich najbardziej zaufanych współpracowników, kiedy przekazywał swoje decyzje albo miał radzić nad ważnymi sprawami. Ten sposób działania zachował Piłsudski w całym późniejszym okresie, zmieniali się tylko ludzie, którzy tworzyli jego przyboczny sztab. W latach 1909-1914 do grona najbliższych współpracowników Piłsudskiego należeli: Jodko-Narkiewicz, Sławek, Jędrzejowski, Sulkiewicz, Prystor i Filipowicz. Przejściowo w grupie tej pojawiały się też inne osoby, gdy miały poruczone indywidualne zadania z ramienia Piłsudskiego. Terminu "sztab pięciu" nie należało więc odnosić do ścisłego grona pięciu kierowniczych osób z PPS i ZWC, a w ogóle do konspiracyjnego kierownictwa ruchu wokół Piłsudskiego, który w zasadzie sam podejmował wszystkie kluczowe decyzje.

Artykuł Sawienki był niewątpliwie inspirowany przez władze w Petersburgu, jako element nacisków dyplomatycznych na rząd Austro-Węgier. Sawienko szeroko cytował źródła wywiadu Ochrany. Należy pamiętać, że zawsze, kiedy wywiad ujawnia zdobyte informacje, nigdy motywacją tego kroku nie jest zamiar wyjawienia wszystkiego, co się wie na dany temat, a tylko jest to chęć przekazania określonych danych, możliwych do częściowej weryfikacji, jako elementu gry i dezinformacji przeciwnika. Wszak w grze tej nie chodzi o wygraną lub przegraną przez pełną dekonspirację źródeł tajnych służb, a o to, aby gra toczyła się dalej. Nie należy więc brać dosłownie udostępnianych publicznie informacji wywiadu, bo są to tylko dane, które służby wywiadu chcą przekazać.

Władze rosyjskie dokładnie zdawały sobie wówczas sprawę z roli, jaką odgrywał Piłsudski w ruchu rewolucyjnym i wojskowym w Galicji, jednak dopiero w nocie z 9 marca 1912 r. dały temu wyraz. Gdyby wierzyć w treści oficjalnych dokumentów rosyjskich, to Piłsudski był całkowicie niewidoczny dla agentów Ochrany, co nie było prawdą. Agenci Ochrany mogli dostarczyć wszystkie informacje potrzebne do identyfikacji Piłsudskiego i jego istotnej roli w działalności PPS. Wywiadowcze procedury rozpoznania wrogich wpływów politycznych na obcym terenie przewidywały zebranie wiarygodnych informacji na temat stojących za nimi sił - zorganizowanych jawnie, półjawnie lub działających tajemnie. Taka była wówczas rola wywiadu politycznego. W niewielkim środowisku działaczy rewolucyjnych i ruchu strzeleckiego Piłsudski był osobą publiczną, podziwianą, jako przywódca polskiej irredenty. Nie można było tego nie zauważyć. Na zjazdach PPS większość delegatów znała czołówkę partyjną. Zwykli członkowie PPS, ZWC i Strzelca znali go z licznych wykładów i ćwiczeń strzeleckich. W sumie jest to jeszcze jeden przykład na bałamutność informacji ujawnianych przez wywiad.

Rzeczą dziwną i niewytłumaczalną było przy tym to, że władze rosyjskie nie występowały przeciw Piłsudskiemu (jak to na przykład miało miejsce w wypadku Sławka), nie żądały jego ekstradycji, gdy był tropiony listem gończym Ochrany po całej Europie. Kierowany przez Piłsudskiego ruch rewolucyjno-niepodległościowy stanowił dla polityki Rosji płaszczyznę konfrontacji w stosunkach z Austro-Węgrami i Niemcami. Chyba tylko w ten sposób można było wytłumaczyć brak wyraźnego zaangażowania władz carskich w ściganie Piłsudskiego.

Ślady zdrady w kierownictwie ZWC prowadziły do organizacji w Krakowie. Komendantem Krakowskiego Oddziału ZWC był od momentu jego powstania w styczniu 1909 r. Franciszek Lipiński, ps. "Władysław", członek Organizacji Bojowej PPS, kierownik kursów bojowo-wojskowych Kół Milicyjnych PPS Frakcji Rewolucyjnej, a następnie szkoły bojowej ZWC w Krakowie. W wykładach pomagał mu Kazimierz Sawicki, ps. "Andrzej", kierownik jednej z sekcji, późniejszy generał Wojska Polskiego, i jego zastępca, Stanisław Rouppert, ps. "Teodor", lekarz, szef służby zdrowia w I Brygadzie Legionów Polskich, również generał w Wojsku Polskim. Piłsudski skierował do organizacji krakowskiej swojego zaufanego człowieka, Henryka Minkiewicza "Fiuta", speca od "brudnej" roboty, który wsławił się kilka miesięcy wcześniej zabiciem Tarantowicza. Minkiewicz został początkowo zastępcą Lipińskiego. W lipcu 1910 r. Lipiński wyjechał do Królestwa Polskiego, "jako członek wydziału agitacyjnego PPS", otrzymując od Piłsudskiego polecenie prowadzenia roboty związkowej w Zagłębiu Dąbrowskim. Komendę Krakowskiego Oddziału ZWC przejął Minkiewicz, który miał przede wszystkim wykryć zdrajcę, czego jednak przez długi czas nie można było zrobić. Trop wydawał się pewny, gdy w miesiąc po wyjeździe Lipińskiego nadeszła z Królestwa wiadomość o jego aresztowaniu przez carską żandarmerię, a następnie skazaniu na 10 lat katorgi. Lipińskiego uwolniła z więzienia rewolucja 1917 r., wstąpił później do Wojska Polskiego, był posłem i senatorem Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Nigdy nie dowiedział się, kto go zdradził. Dopiero obecnie, na podstawie materiałów kontrwywiadu Biura Ewidencyjnego i oddziałów HK-Stelle można rozstrzygnąć tę kwestię, a także wszystkie późniejsze znane przypadki zdrady i przejścia na służbę Ochrany w bliskim środowisku Piłsudskiego.

Później okazało się, że zdrajcą był Władysław Chybowski, ps. "Zbigniew" (ur. 12 V 1886 w Nadarzynie koło Warszawy, syn Władysława i Małgorzaty), trzeci instruktor szkoły bojowej w Krakowie, sekcyjny w II plutonie i członek kierownictwa Krakowskiego Oddziału ZWC.

Chybowski pracował wcześniej jako urzędnik prywatny w Warszawie. Należał do kierowniczego aktywu Związku Bojowego NZR. Brał udział w wielu akcjach bojowych w Królestwie Polskim. Na przełomie 1908/1909 r. przewodził grupie bojowej "Niezwykła", która oderwała się od NZR, tworząc oddział bojowy - Lotny Oddział Związku Niezwyciężonych. Przywódcą oddziału był prowokator Kazimierz Łypaczewski, zabity 17 II 1909 r. z wyroku Zarządu Głównego NZR. Miejsce Łypaczewskiego zajął Chybowski. Ochrana dość szybko wpadła na jego trop. Dnia 14 marca 1909 r. został aresztowany wraz z innymi kierownikami bojówek oraz członków Zarządu Głównego NZR i uwięziony w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Podczas przesłuchań załamał się i przyznał do swego udziału w akcjach bojowych w Królestwie. Przeszedł na służbę Ochrany. Na mocy wyroku administracyjnego z 6 maja 1909 r. został wydalony z granic Królestwa Polskiego. Uszedł z życiem, ale nie miał już odwrotu od współpracy z Ochraną (według doniesień Ochrany, uniknął dzięki temu śmierci z rozkazu Zarządu Głównego NZR). Strach przed losem Tarantowicza paraliżował wszelkie myśli o wyjawieniu prawdy towarzyszom z NZR, a później ZWC.

Od 11 września 1909 r. Chybowski przebywał w Krakowie. Rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim jako słuchacz Wydziału Filozoficznego. W środowisku akademickim zbliżył się do ZWC, zdobywając dość szybko zaufanie Lipińskiego. Uchodził za emigranta, który "schronił się do Galicji przed Ochraną rosyjską, ścigany za udział w akcji bojowej w Królestwie". Do Związku Walki Czynnej wstąpił na jesieni 1909 r. W Ochranie otrzymał konspiracyjny pseudonim "Hrabia". W raportach z Krakowa oświetlał działalność ZWC oraz SDKPiL. Pod koniec 1909 r. zorganizował w oddzielny pluton grupę około dwudziestu akademików, będących pod wpływem Władysława Studnickiego. Pierwsze zebranie odbyło się w mieszkaniu Studnickiego. Przemawiał Lipiński, który podnosił "konieczność przygotowania kadr wojskowych dla przyszłego ruchu rewolucyjnego w Królestwie - notował jeden z uczestników zebrania - jako jedynego środka dla odzyskania niepodległości, na wypadek, gdyby trwający od dawna konflikt pomiędzy Austrią a Rosją miał doprowadzić do zbrojnego zatargu". Był to przełomowy moment w rozwoju ZWC. Związek wychodził już poza ramy ruchu socjalistycznego. Do grupy Chybowskiego należeli między innymi: Czesław Jarnuszkiewicz, ps. "Kazimierz", Adam Koc, ps. "Witold", Leon Koc, ps. "Wacław", Bogusław Kunc, ps. "Kordian", Jan Latour, ps. "Wacław Aleksandrowicz", Stanisław Machowicz, ps. "Sawa", Stanisław Wojciechowski, ps. "Pierwotny" i "Dzigda", Józef Kordian Zamorski, ps. "Ignacy", Stanisław Zbrowski, ps. "Braciszek". Przez kilka następnych lat nikt nie orientował się w podwójnej roli Chybowskiego, który stopniowo zdobywał sobie coraz większe zaufanie przełożonych. W ramach kierownictwa ZWC kontaktował się z całą czołówką ruchu konspiracyjno-niepodległościowego, brał udział w naradach, odprawach i szkoleniu aktywu związku. Znał się z Piłsudskim, Jodko-Narkiewiczem, Sławkiem, Prystorem i Sulkiewiczem. Za jego pośrednictwem Ochrana mogła poznać niemal wszystkie zamierzenia organizacji. Nie wiadomo, czy poza dostarczaniem raportów informacyjnych dla Ochrany wykonywał również inne zadania.

Prace wojskowe Związku Walki Czynnej inspirował w dużym stopniu Iszkowski, który utrzymywał we Lwowie kontakt z Piłsudskim i Sławkiem. W oparciu o kadry ZWC tworzył sieć szpiegowską w Rosji. Szef HK-Stelle pozostawał cały czas niewidoczny dla zwykłych członków ZWC. Zadania wywiadowcze przekazywał za pośrednictwem Piłsudskiego lub Sławka.

Rozpoznanie możliwości politycznych organizacji Piłsudskiego prowadził w Krakowie Rybak. Pierwsze miesiące kontaktów ze Sławkiem i z Piłsudskim nie nastrajały najlepiej do dalszej współpracy. Wiadomości, które początkowo posiadał o PPS Frakcji Rewolucyjnej, kazały wątpić w skuteczność wykonania w oparciu o siły partii planów wywiadowczych oraz dywersyjnych na wypadek kryzysu w stosunkach z Rosją. "Piłsudski - wspominał Rybak - zachodził do mnie od czasu do czasu. Na temat spraw, które mnie interesowały, nie mówiliśmy wiele. Nie mówiliśmy choćby dlatego, że, jeśli idzie o mnie, moje wiadomości polityczne były jeszcze ciągle zupełnie niewystarczające i musiałem je znacznie uzupełnić, by móc stawiać Piłsudskiemu jakieś konkretne propozycje. [...] Kiedy zorientowałem się już należycie w sytuacji, Piłsudski poznał z łatwością, że byłem bardzo rozczarowany, a nawet zniechęcony. Poważne plany rozsypywały się w gruzy, a wykonanie zadań postawionych mi przez Rongego wydawało mi się niemożliwe. Aby mnie przekonać, że nie mam racji, że jednak siły PPS są znaczne, ażeby mnie olśnić, przedstawił mi pewnego dnia delegata PPS z Kongresówki, który przybył do Krakowa, jako widomy i żywy dowód, że PPS tam żyje i pracuje. Człowiekiem tym był Prystor. Prystora również wciągnąłem na listę konfidentów, ale żadnych zadań wywiadowczych na terenie Kongresówki mu nie dawałem, zostawiając tę misję Piłsudskiemu".

Dopiero po aferze związanej z aresztowaniem Sławka sytuacja zaczęła się wyjaśniać. Ronge i Urbański von Ostrymiecz w dalszym ciągu kładli wielki nacisk na wykorzystanie PPS do celów wywiadowczych. Piłsudski starał się wyjaśnić Rybakowi wszystkie zawiłości polskiego życia politycznego, wykazując potrzebę ściślejszego kontaktu. Jednocześnie, na przełomie 1909 i 1910 r., zorganizował sieć wywiadu politycznego w Królestwie Polskim, głównie w oparciu o organizację PPS. "Wywiad ten - mówił Rybak - za pośrednictwem Piłsudskiego i Sławka, którzy dostarczali mi osobiście wszystkie materiały, dał mi całkowitą możność dokładnego ujęcia w ewidencję sytuacji politycznej w Królestwie, tak w odniesieniu do ludności, ugrupowań politycznych, jak też władz rosyjskich. Wywiad ten stworzył nadto podstawę, na której oparłem ewidencję polityczną w Galicji, zwłaszcza w odniesieniu do sympatyków galicyjskich ruchu Dmowskiego". Organizowana sieć wywiadowcza kierowała się innymi zasadami, niż regulowała to instrukcja służbowa (Dienstbuch J-29). Agenturę "R" tworzyły grupy konspiracyjne PPS Frakcji Rewolucyjnej i Związku Walki Czynnej, podporządkowane obcym dla wywiadu schematom organizacyjnym, łamiącym zasadę anonimowości i centralizacji służby informacyjnej, nawet gdy konfidenci byli werbowani do celów specjalnych (Spezialzwecke).

Wyniki tych obserwacji zawarł Rybak w raporcie z 9 kwietnia 1910 r. dla Biura Ewidencyjnego. W elaboracie scharakteryzował działalność głównych ugrupowań politycznych w Królestwie Polskim, dzieląc wszystkie partie na dwie grupy - mieszczańskie i rewolucyjne. Najwięcej miejsca poświęcił Polskiej Partii Socjalistycznej, którą uważał za najsilniejszą wśród partii rewolucyjnych, przez wysunięcie na czoło programu politycznego kwestię niepodległości Królestwa Polskiego. "Partia jest znakomicie zorganizowana z odcieniem wojskowym - podkreślał - szczególnie zaś robotnicy (związki robotników i rzemieślników) i dysponuje dobrze zorganizowaną tajną prasą". W strukturze partii wyróżnił Wydział Bojowy, który "stoi na czele Organizacji bojowej i szkoli szerokie masy (proletariat) z myślą o walce socjalnej oraz o walce zbrojnej o polityczną wolność narodową", a także Centralny Komitet Robotniczy, jako organ kierowniczy, który "przygotowuje rewolucję, tzn. wyzwolenie Królestwa Polskiego spod panowania Rosjan". Na koniec zaznaczył, w związku z kryzysem serbskim na wiosnę 1909 r.: "PPS, jako jedyna partia, kolportowała w tysiącach egzemplarzy manifest, w którym zajęła jasne i zdecydowane stanowisko wobec spodziewanej inwazji austriackiej". Dla Rongego najważniejsza była wykładnia polityczna przygotowywanej rewolucji, jako rewolucji narodowej, ograniczona wyłącznie do zaboru rosyjskiego, rozstrzygająca o kwestii dalszej współpracy wojskowej.

W związku z tym, Iszkowski i Rybak otrzymali od szefa Grupy Wywiadu dyspozycje wspierania prac wojskowych Piłsudskiego. "Miałem rozkaz Rongego - zaznaczał potem Rybak - ażebym popierał wojskowe organizacje PPS, które oczywiście nie były legalne, lecz były skierowane przeciwko Rosji, a to w celu infiltrowania ich i wykorzystania, zgodnie z moim zadaniem. (...) Organizacje te dawały atut polityczny i wojskowy na wypadek wojny z Rosją, doraźnie zaś dawały możność prowadzenia wywiadu politycznego i wojskowego na terenie Kongresówki i Galicji". Iszkowskiemu polecono zalegalizowanie działań Związku Wałki Czynnej pod postacią organizacji strzeleckiej, tworzonej na bazie ogólnych ustaw austriackich o ochotniczych stowarzyszeniach strzeleckich. Ustawy te odnosiły się wyłącznie do obywateli austriackich. Zadanie Iszkowskiego i Rybaka polegało na tym, aby pod pozorem ogólnego ustawodawstwa umożliwić emigrantom z Królestwa Polskiego, jako obywatelom rosyjskim, "tj. członkom PPS itp. - wywodził Rybak - wstąpienie do tych związków i pod płaszczykiem sportu prowadzenie szkolenia wojskowego. Nie można bowiem było w inny sposób usprawiedliwić związków strzeleckich, złożonych z emigrantów politycznych, a ukrycie istnienia tych związków było niemożliwe". Ogólną koncepcję związków strzeleckich wypracował Piłsudski w rozmowach z Iszkowskim i Rybakiem. Legalna płaszczyzna prac wojskowych dawała nowe możliwości działania. Toteż - mówił później Piłsudski - "popchnąłem wszystkich swoich zwolenników na tę ułatwioną, bo legalną formę pracy wojskowej, po naradzie z oficerami Sztabu Generalnego austriackiego, z którymi w owym czasie byłem w kontakcie. [...] Osobiście aż do 1914 roku opierałem całe zabezpieczenie mojej pracy wojskowej w Galicji na kontakcie, jaki miałem w owe czasy z kilku oficerami austriackiego Sztabu Generalnego".

Ronge w Wiedniu, a Iszkowski we Lwowie i Rybak w Krakowie rozłożyli "parasol" nad ruchem niepodległościowym i poczynaniami samego Piłsudskiego w Galicji. Oficerowie Biura Ewidencyjnego pozostawali w cieniu, zupełnie niewidoczni poza ścisłym sztabem Komendanta. Aby zalegalizować prace militarne ZWC umożliwili stworzenie jawnych organizacji strzeleckich - Związku Strzeleckiego we Lwowie i Strzelca w Krakowie, opierając się na "Zarządzeniu o wspieraniu ochotniczego strzelectwa" (Bestimmungen uber die Unterstützung des freiwilligen Schiesswesens), wydanym przez C.K. Ministerstwo Obrony Krajowej rozporządzeniem z 6 maja 1909 r.. Należy podkreślić, że bez tej pomocy powołanie organizacji strzeleckich nie byłoby możliwe, skoro tworzyli je obywatele obcego, wrogiego państwa, przebywający na terenie Austro-Węgier w charakterze emigrantów politycznych.

Najpierw powstała organizacja strzelecka we Lwowie. Na podstawie reskryptu namiestnika Galicji z 23 kwietnia 1910 r. został utworzony Związek Strzelecki we Lwowie, mający według statutu cele czysto sportowe. Wobec uzasadnionych podejrzeń, że stowarzyszenie mogło mieć również cele nielegalne, działalność jego poddano ścisłemu nadzorowi. Władze muszą mieć pewność - tłumaczył dyrektor lwowskiej policji, Józef Reinlender w piśmie z 23 lipca 1911 r. do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Wiedniu - "iż stowarzyszenie nie wyjdzie poza ramy swej działalności statutowej". Chodziło oczywiście o zachowanie pozorów działalności legalnej dla władz administracyjnych. Wszystkie organizacje strzeleckie podlegały formalnie miejscowym dowództwom Landwehry, które sprawowały dozór organizacyjny nad jednostkami pospolitego ruszenia. Rzeczywista odpowiedzialność za działania Związku Strzeleckiego spoczywała na szefie Głównego Ośrodka Wywiadowczego we Lwowie, który pod pozorem legalnych prac stowarzyszenia chciał realizować własne cele.

Efektem publikacji Sawienki było zajęcie przez Sztab Generalny w Wiedniu jednoznacznego stanowiska w sprawie obrony PPS przed represyjnymi zamierzeniami władz politycznych wobec członków organizacji, co faktycznie przesądzało losy dalszej działalności militarnej Piłsudskiego. "Ponieważ w razie wojny Monarchii z Rosją - pisał szef Sztabu Generalnego, gen. Conrad von Hötzendorf w notatce z 11 VII 1910 r. dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Wiedniu - działalność organizacji Polska Partia Rewolucyjna [chodzi o PPS - R. Ś.] mogłaby nam przynieść wielkie korzyści, leży w interesie wojska zaniechanie systematycznego prześladowania tej partii. Konieczne jest natomiast czuwanie nad obecną działalnością tej partii i nieprzerwana obserwacja jej rozwoju, ponieważ tego rodzaju organizacja bywa często nieobliczalna. Energiczne wystąpienie przeciwko partii i przerwanie jej działalności odpowiadałoby rosyjskim interesom państwowym, co, biorąc pod uwagę rosyjską propagandę wśród ludności rusińskiej Monarchii, obliczoną na systematyczne szkodzenie naszym interesom państwowym, oznaczałoby działanie na korzyść przypuszczalnego przeciwnika". Piłsudski mógł odtąd korzystać niemal oficjalnie z opieki austro-węgierskich władz wojskowych, jeśli trzymał się ustalonych wcześniej zasad współpracy. Teraz zasady te należało wypełnić praktyczną treścią, traktując dotychczasowe kontakty jako solidny fundament współpracy wojskowo-politycznej, na bazie utrzymywanych powiązań wywiadowczych.

Prawdopodobne przesunięcie rosyjskiej koncentracji wojsk z rejonu Wisły dalej na wschód, na wypadek wojny z Niemcami i Austro-Węgrami, nasuwało teraz pilną potrzebę rozpracowania przez Sztab Generalny w Wiedniu technicznych szczegółów nowych zamierzeń militarnych i planów strategicznych Rosji. Ustalenia "Konfidenta 'R' " potwierdziły później i dokładnie rozpoznały służby wywiadu Evidenzbureau oraz Sektion III B. Rezultaty tych penetracji, w postaci założeń do nowego planu wojny, przekazano Piłsudskiemu w połowie 1910 r. "Otóż ogólny plan strategiczny rosyjski (to były elementy, które przez [własny - R. Ś.] wywiad uzyskać nie mogliśmy, a tylko przez sztab austriacki do wiadomości Komendanta [podano] według petersburskiej Rady Wojennej na temat założeń strategicznych w razie wojny (ktoś z tej Rady Wojennej sprzedał protokół Niemcom) - relacjonował Sławek założenia planów Piłsudskiego. - Zasadniczo Królestwo Kongresowe było terenem wysuniętym ku zachodowi i mając na północy Prusy Wschodnie, na południu Austrię, a na zachodzie Niemcy - czyli tutaj Rosja, na tym terenie utrzymywała dużą ilość wojska na stopie półwojennej; i tak, jeżeli w Rosji batalion liczył 80-100 ludzi, to tutaj 150 w tym celu, ażeby wojska te mogły rozpoczynać działania wojenne nie czekając na mobilizację". Ta wysunięta pozycja dawała im bowiem: 1.) możliwości rozwinięcia ofensywy i "szybkiego zaatakowania krótkim ruchem na północ dla odcięcia Prus Wschodnich"; 2.) "bliskie uderzenie na Kraków". Z drugiej strony, Królestwo Polskie mogłoby zostać dość łatwo zaatakowane, otoczone i odcięte. To strategiczne położenie Królestwa rodziło pytanie o możliwości obrony przez armię rosyjską. Kwestia "bronić się na terenie Królestwa, czy wycofać się z tego terenu", została rozstrzygnięta po myśli sztabowców niemieckich i austriackich: "według protokołu tego, który miały sztaby austriacki i niemiecki, wypadało, że Moskale lewego brzegu bronić nie będą, że cofną się poza linię Dęblin - Warszawa - Modlin". Zgodnie z rozważaniami Komendanta, większość sił austriackich i niemieckich zajęta byłaby walką na tych terenach, gdzie koncentrowałyby się wojska rosyjskie na wschód od Wisły. Wtedy Zagłębie Dąbrowskie, Lublin i Kielce będą się znajdowały na terenach chwilowego przemarszu armii niemieckiej i austriackiej. Dopiero później "teren wojny przerzuci się na wschód". Wówczas "stworzy się cały ogromny rejon, na którym bez reszty będziemy mogli mobilizować nasze siły", zwłaszcza że "Rosja nie zdąży na terenie Kongresówki zrobić mobilizacji, czyli materiał przeszkolony na służbie rosyjskiej może na miejscu pozostanie", przez to "będziemy go mogli wcielić do naszych oddziałów wojska polskiego". Jednakże nie można było przewidzieć reakcji niemieckiej na te plany. "Czy może być akceptacja całości i może otrzymamy możność rekrutacji w całym pasie Królestwa"? Niemcy mogliby się też sprzeciwić temu. Wówczas należałoby ograniczyć rekrutację tylko do tych terenów, które będą zajęte przez Austro-Węgry. "Całość sytuacji wygląda tak - konkludował - że jeżeli ten plan strategiczny [rosyjski] będzie wykonany w czasie wojny, to otworzą się wielkie możliwości rozbudowania od razu dużej siły naszej polskiej".

Przekazanie rosyjskich planów wojennych w ręce Piłsudskiego świadczyło o wielkim zaufaniu, jakim cieszył się on w Biurze Ewidencyjnym i szerzej, w Sztabie Generalnym w Wiedniu. Z drugiej strony taka forma wyjawienia zamierzeń petersburskiej Rady Wojennej stanowiła element dywersji politycznej w grze wywiadowczej przeciw Rosji, przez uwiarygodnienie podstaw tendencji powstańczych Polaków na wypadek wojny Rosji z Austro-Węgrami, które wspierały polską irredentę. Piłsudski w planowaniu własnych działań mógł oprzeć się na wnioskach z przekazanych mu dokumentów, ale bez powoływania się na źródło swojej wiedzy. Ukazane w ten sposób uwarunkowania strategiczne irredenty w Królestwie Polskim mogły najlepiej przemawiać za słusznością decyzji podjętych przez Radę Wojenną w Petersburgu.

Szeregi organizacji strzeleckich systematycznie powiększały się, przy braku większego zainteresowania radykalnymi ruchami politycznymi. Wielu starych działaczy skupionych wokół Piłsudskiego w PPS rozluźniło swe więzy partyjne w miarę angażowania się w zagadnienia wojskowe. W ruchu niepodległościowym zaznaczali swoją obecność nowi ludzie, oddani sprawie odzyskania wolności. Związek Walki Czynnej oraz Wydział Bojowy PPS Frakcji Rewolucyjnej wspierały kadrowo konspirację wojskową w zaborze rosyjskim, która stanowiła zaplecze dla działań wywiadowczych operacji "R". Działaniom wywiadowczym poświęcony był kurs zimowy 1909/1910 r. szkoły ZWC we Lwowie. Dla około czterdziestu słuchaczy zorganizowano wykłady z geografii militarnej oraz seminaria praktyczne dla wywiadowców. Wykłady prowadził Piłsudski. Na wiosnę 1910 r. Piłsudski polecił przeprowadzenie zgłoszeń ochotniczych wśród członków organizacji na pracę w Królestwie Polskim. W kwietniu 1910 r. sieć organizacyjna konspiracji wojskowej obejmowała organizacje ZWC we Lwowie, Krakowie, Brzeżanach i Borysławiu, a także grupy bojowe WB w Kijowie, Lwowie, Częstochowie i Petersburgu.

Na zwołanej 7 kwietnia 1910 r. do Krakowa II Radzie Partyjnej PPS podjęto dalsze decyzje, które miały ułatwić scalenie dwóch nurtów - wojskowego i bojowego. "Zważywszy na rozszerzającą się coraz bardziej działalność partii wśród młodzieży - pisano w przyjętej rezolucji - działalność, która rozwija się w 2 kierunkach - zjednywania zwolenników programu partyjnego oraz szerzenia wiadomości bojowo-wojskowych". Koordynację i powodzenie wszystkich działań miały zapewnić następujące przedsięwzięcia: "agitacja w duchu programu partyjnego wśród organizacji młodzieży w kraju i za granicą"; "tworzenie w tym celu odpowiednich organizacji partyjnych"; "wysyłanie agentów swych na objazdy lub stały pobyt w różnych miejscowościach"; "urządzanie odczytów lub kursów wykładów"; "tworzenie lub dozorowanie kółek i organizacji kształcących się, charakteru bojowo-wojskowego"; "przygotowywanie i wysyłanie instruktorów dla ubojowienia organizacji partyjnej w kraju i za granicą"; wreszcie "stworzenie wydawnictw bojowo-wojskowych". Ogólna taktyka organizacji rewolucyjnej nie zmieniła się. "Pozostaliśmy nadal rewolucjonistami" - przekonywano w sprawozdaniu CKR na III Radę Partyjną PPS. która odbyła się w lipcu 1910 r. -  "Organizacja bojowa jest dla nas i dziś zaczątkiem armii rewolucyjnej. Zagadnienie najszersze - ubojowienie. Reakcja coraz większa, coraz mniejszą mamy organizację, ale musi ona być coraz wyrobniejszą i więcej mądrzeć w ubojowieniu". A "kwestia ubojowienia - uzupełniał sprawozdanie Piłsudski - przed rewolucją nie istniała, bo o boju nie myślano". Czasy rewolucyjne minęły i warunki działania zmieniły się. Dlatego do organizacji rewolucyjnej "w obecnej dobie musi wejść człowiek zupełnie inny od dawnego". Kierownictwo tej akcji "ubojowienia" sił rewolucyjnych znajdowało się formalnie przy Wydziale ZWC (Kazimierz Sosnkowski, Mieczysław Trojanowski. Aleksander Prystor, Marian Kukiel, Włodzimierz Momentowicz), który w 1912 r. zastąpiła Komenda Główna na czele z Komendantem Głównym, którym był Piłsudski. Cały czas, początkowo nieoficjalnie, a później formalnie. Związek Walki Czynnej był kierowany przez Piłsudskiego.

Emisariusze ZWC utrzymywali kontakt inspekcyjny z lokalnymi grupami wojskowymi w zaborze rosyjskim, które tworzyły własne organizacje związkowe, opierając się o dawne struktury bojowe PPS (w 1910 r. takie podróże "za kordon" odbyli: Tytus Filipowicz, Aleksander Sulkiewicz, Franciszek Lipiński, Leon Berbecki, Henryk Minkiewicz, Walery Sławek). Przybycie każdego emisariusza z ramienia Komendy Głównej ZWC - pisał Zygmunt Żmigrodzki - "było bodźcem do intensywniejszej i skuteczniejszej działalności. Emisariusze dawali zawsze pewien zasób wiadomości fachowych oraz informowali o rozroście ruchu niepodległościowego w kraju, co podnosiło na duchu związkowców, gotujących się [...] do zbrojnej walki o niepodległość". Punkt dowodzenia znajdował się przy kierownictwie ZWC we Lwowie. Wszystkie nici konspiracji wojskowo-niepodległościowej skupiał przy sobie Piłsudski, któremu podlegała cała organizacja. Nadzorował wszystkie działania ruchu strzeleckiego i prace konspiracyjne ZWC, utrzymując jednocześnie kontakt operacyjny z Biurem Ewidencyjnym. Tworzone struktury konspiracyjne wpisywano w schematy organizacyjne organizacji "R", oczywiście bez wiedzy zainteresowanych. W tajemnicę kontaktów wywiadowczych z Austriakami nie byli wprowadzeni nawet funkcyjni działacze ZWC, którzy wypełniali misje organizacyjne i wywiadowcze na terenie Rosji, podejmowane w ramach zadań "Konfidenta 'R' ". O związkach Piłsudskiego z wywiadem austriackim wiedziało cały czas tylko kilka osób ze ścisłego sztabu organizacyjnego ruchu. Utrzymywano legendę, że prace spiskowe prowadzone są w konspiracji nawet przed władzami austriackimi. Obowiązywał romantyczny mit samodzielnej walki z caratem, który pozwalał zachować pozory swobody ideowej i niezależności działań. Pierwsze "koła militarne" albo "sekcje wojskowe" PPS powstały na początku 1910 r. w Warszawie, Częstochowie, Piotrkowie, Wilnie, Grodnie, Suwałkach, Kijowie i Petersburgu. W wakacyjnych szkołach partyjno-bojowych PPS i ZWC w Krakowie oraz we Lwowie odbywały się od 1910 r. szkolenia wojskowe w zakresie prowadzenia dywersji i wywiadu. Pierwszy tego typu kurs odbył się w Krakowie, na zorganizowanej przez CKR PPS szkole partyjno-bojowej (Szkoła Centralna PPS). Szkolenie odbywało się w warunkach konspiracji, miało charakter polityczny i militarny. Zasady programu partyjnego wykładali: Jodko-Narkiewicz, Filipowicz, Wasilewski i Perl. Piłsudski prowadził wykłady na temat organizacji walki rewolucyjnej. Praktyczne ćwiczenia z dziedziny techniki wojskowej i bojowej odbywały się pod kierunkiem Minkiewicza. Kurs obejmował również naukę prowadzenia wywiadu obiektów wojskowych (forty, koszary itp.) i mających znaczenie militarne (mosty, dworce kolejowe itp.).

Otrzymane od Austriaków rosyjskie plany sztabowe Piłsudski wykorzystał do swoich wykładów w Szkole Centralnej PPS w Krakowie, ujętych potem w broszurze Geografia militarna Królestwa Polskiego oraz w kolejnych pracach Józefa Froelicha.

Piłsudski przygotował podstawy planu przygotowania Królestwa Polskiego do przyszłej walki rewolucyjnej. Dzielił Królestwo pod względem strategicznym na dwie części, zachodnią i wschodnią. Rosja mogła skutecznie rozwinąć działania wojenne tylko z prawego brzegu Wisły. Piłsudski przewidywał, że obrona rosyjska na lewym brzegu byłaby bardzo trudna, gdyż "miałoby się za plecami dużą rzekę, co każdą porażkę w klęskę zmienić może" - pisał. Zmiany w dyslokacji wojsk rosyjskich w Królestwie spowodowała między innymi rewolucja rosyjska. W efekcie wojska rosyjskie nie były już rozlokowane tam, gdzie znajdowały główne siły rewolucyjne. Nowy ruch rewolucyjny mógł zmusić armię rosyjską do dalszych przegrupowań. "Już wrzenie rewolucyjne, poprzedzające rewolucję - przekonywał - musi wpływać na postępowanie i rozlokowanie wojsk nieprzyjacielskich". Stąd w początkowej fazie działań wojennych siły ruchu rewolucyjnego powinny być skoncentrowane w tej części kraju, a wcześniej musiała by zostać przeprowadzona szeroka akcja przygotowawcza do wystąpienia zbrojnego przeciwko Rosji. Uważał, że przy planowaniu walki należało uwzględnić następujące cele: "1. walka decyzywna [sic!] w celu opanowania kraju lub, gdy to jest niemożliwe, ściąganie wielkiej ilości wojska do pewnych punktów; 2) organizowanie własnych sił; 3) bazowanie się na granicach pruskiej i austriackiej przy rozmaitych kombinacjach wojny ludowej". Przystępując przy tym do przygotowania walki na takim obszarze, jak Królestwo Polskie, i w czasach rewolucyjnych - kończył - należy pamiętać o dwóch ogólnych zasadach tego planowania. Przede wszystkim w naszym planowaniu nie ma mowy o skoncentrowanej armii, co charakteryzuje wszelkie plany wojenne państw. Dla rewolucji armią jest cały kraj, rolę oddziałów zaś spełniają poszczególne jego terytoria. Następnie wszystko, co może walczyć, musi bezwzględnie iść do walki, czy jest przygotowane, czy nie. Każdy punkt musi spełniać to, na co go stać - milczeć nie może". W myśl tej koncepcji największy nacisk został położony na stworzenie organizacji militarnej w lewobrzeżnej części Królestwa Polskiego. Początkowo zajęli się tym wysłannicy ZWC i Wydziału Bojowego PPS.

Latem 1910 r. do zaboru rosyjskiego wyjechała kolejna grupa emisariuszy ZWC, którzy mieli przeprowadzić wywiady sztabowe wybranych obiektów wojskowych. Wytypowano dwudziestu pięciu członków związku we Lwowie oraz pięciu w Krakowie. O zadaniach wywiadowczych mieli się wszyscy dowiedzieć indywidualnie u Piłsudskiego, tuż przed końcem roku akademickiego, w czerwcu 1910 r. Część prac wywiadowczych na terenie rosyjskim prowadzona była na bieżąco przez kilkunastu członków ZWC, od początku 1910 r. Dla Iszkowskiego i Rongego miał to być kolejny test sprawności organizacyjnej oraz techniki wywiadowczej i głębokości penetracji agentury "Konfident 'R' ", realizującej wskazane cele wywiadu, metodycznie i zgodnie z wytycznymi centrali w Wiedniu. Wyniki tych prac miały posłużyć Iszkowskiemu do właściwego określenia roli organizacji "Konfident 'R' " w ramach ogólnych wytycznych i zadań służb Biura Ewidencyjnego, które Ronge zawarł w znanej instrukcji wywiadu przeciwko Rosji w końcu 1909 r.

Pierwsze wymierne korzyści ze współpracy z organizacją "Konfident 'R' " Iszkowski i Rybak odnosili w dziedzinie kontrwywiadu. W latach 1910-1912 w widoczny sposób wzmogła się na terenie Galicji aktywność Ochrany zarówno w zakresie wywiadu politycznego, jak i wojskowego. Konieczność dalszego zbliżenia działań własnego kontrwywiadu z PPS wydawała się niezbędna, gdyż zainteresowania Ochrany w coraz szerszym zakresie sięgały tej części sfery politycznej, w której dominowały elementy radykalne.

Na początku 1910 r. Rybak miał wezwać do siebie Piłsudskiego i Sławka. "Prystor był wtedy nieobecny" - wspominał szef Głównego Ośrodka Wywiadowczego w Krakowie. - Wówczas z tymi trzema ludźmi "wyłącznie się kontaktowałem, dla innych pozostając w ukryciu. Przedstawiłem Piłsudskiemu i Sławkowi konieczność stworzenia na terenie Galicji sieci kontrwywiadu", opierając się na działaczach PPS i ZWC. Mógł w ten sposób rozszerzyć zadania "Konfidenta 'R' ". Obaj zgodzili się na to. "Zorganizowali [...] w istocie doskonałą sieć kontrwywiadu i dali mi pełną możliwość do rozpracowania sieci wywiadowczej Ochrany oraz rosyjskiego wywiadu wojskowego" - oceniał Rybak. Stworzona sieć kontrwywiadu politycznego i wojskowego obejmowała później członków PPS, Związku Strzeleckiego i Strzelca. Zebrane materiały i informacje dostarczali osobiście Piłsudski i Sławek: "Wszelkie raporty kontrwywiadu - mówił Rybak - otrzymywałem od Piłsudskiego i Sławka, bezpośrednio i wyłącznie, gdyż przed całością organizacji kontrwywiadu byłem ściśle zakonspirowany. Takiego trybu pracy żądali Piłsudski i Sławek, gdyż w ten sposób - jak sądził - mogli skryć przed własnymi ludźmi fikcję, że cały ten kontrwywiad jest wyłącznie polski i że ma na celu samoobronę emigracji z PPS i Strzelca przed agentami Ochrany, którzy rozwinęli bardzo intensywną działalność szpiegowską w kierunku wojskowym i politycznym na terenie Galicji".

Ważne wiadomości komunikowano niezwłocznie Rybakowi w Krakowie albo Iszkowskiemu we Lwowie. Donoszono o wysuwanych w partii wobec działaczy podejrzeniach o współpracę z Ochraną. System kontroli nie był jednak szczelny, bowiem zbagatelizowano ostrzeżenia przed prowokatorską działalnością Władysława Chybowskiego, zadowalając się wyjaśnieniami NZR, że "jest to porządny facet" (15 I 1910).

Interweniowano w sprawach osób. które, jak uważano, zostały niesłusznie oskarżone o szpiegostwo przez władze austriackie. Tak było w przypadku działaczy Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, za którymi u Iszkowskiego wstawiała się PPS. Kontakt z Iszkowskim na terenie Lwowa utrzymywał w tym czasie głównie Aleksander Malinowski. "Kochany! - pisał Malinowski do Sławka na początku 1910 r. - Nareszcie złapałem p[ana] I[szkowskiego]. Obiecał sprawę [Baczyńskiego - R. Ś.] zbadać i kazać uwolnić natychmiast (może w ciągu paru dni) Twego protegowanego, jeśli nie ma na nim zupełnie wyraźnych dowodów. Powiedział, że możemy napisać jego protektorom, że przedsięwzięliśmy takie kroki, że na pewno on będzie wolny, jeśli nie ma wyraźnych dowodów [przeciwko niemu]". Malinowski wystąpił niebawem z kolejną interwencją. "W sprawie Dudniczenki - donosił Sławkowi w liście z 11 marca 1910 r. -jak również Baczewskiego [powinno być: Baczyńskiego - R. Ś.] byłem u p[ana] I[szkowskiego], ale nigdy go zastać nie mogłem. Wyjeżdżał do Wiednia itd. Zostawiłem w końcu list, że proszę, aby do mnie zaszedł. Otóż wreszcie był. Obu od dawna uwolniono, więc sprawy same się załatwiły, a zwłaszcza ostatniego, bo Baczewskiego wypuszczono wskutek mej dawniejszej interwencji. Ale Dudniczenko został odstawiony do granicy rosyjskiej, na własne żądanie". Potrzebne informacje dostarczano nawet w Rosji, część z nich na wyraźne polecenie Iszkowskiego. "Zawiadomiono p[ana] I[szkowskiego] przez Olka [Malinowskiego] 30 III 1910 r." - dopisał Sławek na jednym z listów z Rosji, komunikującym zebrane wiadomości na temat jednego z oficerów rosyjskich.

Zakres prac kontrwywiadu organizacji "R" systematycznie zwiększano. W kwietniu 1910 r. doszły zadania związane z rozpoznaniem emigracji rosyjskiej z kręgów działaczy Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, przede wszystkim na terenie Lwowa, z którymi PPS miała dość bliskie kontakty. Zlecenie tych prac wiązało się prawdopodobnie z zamiarami Iszkowskiego wciągnięcia eserowców do współpracy wywiadowczej na zasadach utrzymywanego kontaktu z organizacją "Konfident 'R' ". Nowe zadania wykonywano z wielkim trudem, głównie ze względu na skromne możliwości kadrowe. Potrzebne informacje docierały do Krakowa z opóźnieniem. Wciąż - tłumaczył Piątkowski Sławkowi w liście z 5 kwietnia 1910 r. - "nowych ludzi potrzebuję używać, powstaje łańcuch, jedno w drugie się zaczepia, a gdzie koniec - trudno przewidzieć. Jestem wciąż w fazie niedostatecznych wiadomości, coraz to na drugi - trzeci dzień ktoś mi jakiś szczegół winien wyświetlić - tak się to ciągnie dlatego tak długo". Dlatego - wnioskował - "prosiłbym o wskazanie ludzi pewnych, na opinii których i informacjach można by było polegać. Nie mogę bowiem, z przyczyn zrozumiałych, tak poznać każdego z interesujących Was ludzi, bym nie potrzebował posługiwać się żadnami wskazówkami innych ludzi o nim". Sytuacji tej mógł zaradzić, zwłaszcza przy spiętrzeniu prac, bliższy kontakt Piłsudskiego i Sławka z Piątkowskim, co też się stało.

Dodatkowo działania wielu aresztowanych rosyjskich szpiegów wiązały się często z PPS. Wtedy kierownictwo partii występowało w roli nieformalnego rzeczoznawcy i uzupełniało wiedzę organów śledczych. Tak było w przypadku Aureliusza Miłobędzkiego i Władysława Kozłowskiego. Miłobędzkiego aresztowano 9 stycznia 1910 r. we Lwowie. Zatrzymania dokonano na dworcu kolejowym w chwili, gdy Miłobędzki wsiadał do pociągu, który odjeżdżał do Przemyśla. Policja -jak odnotowało "Słowo Polskie" z 23 VI 1910 r. - otrzymała wiadomość, że Miłobędzki, załgawszy się do tutejszych kół socjalistycznych i rewolucyjnych, bardzo żywo interesował się rozlokowaniem załóg galicyjskich". W śledztwie Miłobędzki oświadczył, że zamierzał zgłosić się do Oddziału Sztabu Generalnego w Przemyślu, ofiarowując usługi szpiegowskie przeciwko Rosji, czemu jednak nie dano wiary.

W toku śledztwa ustalono, że Miłobędzki przeszedł na służbę Ochrany warszawskiej w 1908 r. Batiuszyn wysłał go w marcu 1909 r. z pierwszą misją wywiadowczą do Galicji dla sprawdzenia panujących wówczas nastrojów ludności wobec możliwości wojny z Rosją, z powodu konfliktu serbsko-austriackiego (przebywał kilka dni w Krakowie, Jarosławiu, Rawie i Lwowie). W listopadzie 1909 r. miał otrzymać od swojego szefa nowe zadanie, osiedlenia się w Przemyślu w celu obserwacji twierdzy. Przybył do Krakowa 9 XII 1909 r. w towarzystwie hrabiny Józefy Gomulińskiej i jej córki Janiny Gomulińskiej. Zamieszkał w Hotelu Polskim (przy ulicy Floriańskiej 42), zajmując z Józefą Gomulińską jeden pokój hotelowy (nr 8), którą zameldował jako swoją siostrę. Po kilku dniach wszyscy wyjechali na krótko do Lwowa, a następnie do Przemyśla, skąd powrócili do Warszawy. Za każdym razem Miłobędzki odwiedzał redakcję "Głosu" we Lwowie. Kupował tam różne broszury i pisma socjalistyczne, argumentując to chęcią służenia sprawie rewolucji w Rosji, chociaż nie był członkiem żadnej partii rewolucyjnej. Od razu wzbudził podejrzenia o kontakty z Ochraną. Kiedy zjawił się w redakcji feralnego 9 stycznia 1910 r., spotkał się z Zygmuntem Bobrowskim i Jerzym Ołdakowskim "Orciem", członkiem lwowskiej organizacji ZWC. Początkowo rozmawiano w redakcji "Głosu", później przeniesiono się do Hotelu Wiktoria. Miłobędzki wyjawił, że utrzymuje kontakty z Batiuszynem i Zawarzinem, ale chciałby wykorzystać te stosunki dla ruchu rewolucyjnego. Później wydarzenia nastąpiły bardzo szybko. Miłobędzki nie zdążył już wyjechać ze Lwowa. Zwraca uwagę szybkość podjętych decyzji przez policję lwowską, ukazując mechanizm kontaktu w ramach operacji "R". Wytypowany przedstawiciel organizacji - zapewne Mieczysław Piątkowski - w sytuacjach alarmowych musiał mieć bezpośredni i szybki dostęp do lwowskiej HK-Stelle, najpewniej do samego jej szefa Iszkowskiego. Tylko w ten sposób można wytłumaczyć niemal natychmiastową decyzję aresztowania Miłobędzkiego przez policję, która w takich sytuacjach działała w ścisłym porozumieniu z Głównym Ośrodkiem Wywiadowczym we Lwowie.

Jeszcze więcej mówią o wzajemnych kontaktach organizacji Piłsudskiego ze służbami wywiadu Sztabu Generalnego dalsze losy podjętego śledztwa. Szef sztabu XI Korpusu we Lwowie, płk Maximilian Csicserics von Bacsany przesłał 12 marca 1910 r. do Oddziału Sztabu Generalnego I Korpusu w Krakowie fotografie Józefy i Janiny Gomulińskich, które przebywały w towarzystwie Miłobędzkiego w Krakowie, Lwowie i Przemyślu. "Podejrzewa się - uzasadniał - że obie są agentkami Ochrany. Podobno mieszkają w Warszawie przy ulicy Kruczej 4. Bardzo proszę o zwrócenie się do odpowiednich urzędów i sprawdzenie, czy to prawda, oraz powiadomienie nas". Do pisma załączono dwie fotografie. Nie może być kwestią przypadku, że te same fotografie znajdują się w dokumentacji Wydziału Bojowego PPS, którą gromadził Piłsudski wspólnie ze Sławkiem.

Piłsudski ustalił ze swej strony, że Miłobędzki był prowokatorem warszawskiej Ochrany, gdzie występował pod rosyjskim pseudonimem "Tri", czyli "Trzy" i otrzymywał za współpracę wynagrodzenie w wysokości 15 rubli na tydzień. Został zatrudniony przez Aristowa z przeznaczeniem do pracy w PPS Frakcji Rewolucyjnej. Nie wiadomo, z jakich kanałów informacyjnych Ochrany korzystał Piłsudski. Faktem jest, że mógł uzyskać tajną informację o pseudonimie i wynagrodzeniu agenta, którym interesował się. Piłsudski rozmawiał na ten temat z Iszkowskim. "Miłobędzki - zapisał w notatce do akt Wydziału Bojowego PPS. - Rozmowa z p[anem] I[szkowskim] 28 IV [1910]. Prosił o pozwolenie zacytować na sądzie, że jest 'Tri' i rozmiar pensji. Wyrażam naszą zgodę z tym, by nie miało to potem charakteru systemu, a stosowano tylko dla danego wypadku".

Wynika z tego, że Piłsudski znał pseudonim konspiracyjny Miłobędzkiego w Ochranie. Nie wiedziały zaś o tym austriackie służby kontrwywiadu i policji. Możliwość zastrzeżenia poufności przekazywanych informacji, bez możliwości ich ujawnienia w toku czynności procesowych, wskazuje na obawy Piłsudskiego zrodzenia się podejrzeń Ochrany o możliwości "przecieków" informacji z jej warszawskiej centrali. Bez wątpienia uzyskiwane dane pochodziły ze źródeł Ochrany warszawskiej. Zastanawia fakt, że wszystkie informacje, którymi dysponował Piłsudski w tej i w innych sprawach, dotyczyły "spalonych", drugorzędnych agentów. Nie ma żadnych danych źródłowych przemawiających za tym, że Piłsudski otrzymywał takie informacje, które umożliwiłyby mu zidentyfikowanie i zlokalizowanie szpiega Ochrany we własnych szeregach. Najlepszy niech pozostanie tutaj przykład Chybowskiego, który przez kilka lat mógł zdradzać sekrety kierownictwa konspiracji niepodległościowej w Krakowie, długo pozostając niezauważony w swej podwójnej działalności.

Wszystko to wzmacnia hipotezę o możliwości prowadzenia wobec Piłsudskiego i jego najbliższego kręgu współpracowników odrębnej i zakamuflowanej inspiracyjno-dezinformacyjnej gry ze strony Ochrany warszawskiej, obliczonej na utrzymywanie poufnego dostępu do grupy Piłsudskiego na terenie austriackim, jako formy kontroli informacyjnej kierownictwa polskiego ruchu niepodległościowego.

Rozprawa przeciwko Miłobędzkiemu odbyła się 23 czerwca 1910 r. przed trybunałem sądu karnego we Lwowie. Przesłuchano w charakterze świadków Bobrowskiego i Ołdakowskiego, którzy potwierdzili ustalenia śledztwa. Zwrócono uwagę na fakt, że oskarżony prowadził podwójną działalność, zajmował się szpiegostwem politycznym i wojskowym, jak wszyscy inni aresztowani wcześniej agenci Ochrany. W roli eksperta wojskowego wystąpił Iszkowski. Uznano Miłobędzkiego winnym zbrodni szpiegostwa i skazano go na 2 lata ciężkiego więzienia. "Rozprawa sądowa nie wniosła do sprawy niczego nowego" - komunikował Csicserics von Bacsany 24 VI 1910 r. w piśmie do Oddziału Sztabu Generalnego I Korpusu w Krakowie. "Można tylko powtórzyć, że znowu udowodniono, iż agenci Ochrany rzeczywiście wykorzystywani są do wywiadu wojskowego i politycznego".

Inny charakter miała interwencja w sprawie Kozłowskiego. Sławek potwierdził ustalenia Piątkowskiego, że wysuwane podejrzenia pod adresem Kozłowskiego były niesłuszne. "[Władysław] Kozłowski - zapisał Piłsudski rezultaty dalszej części spotkania z szefem HK-Stelle we Lwowie. - Rozmowa z p[anem] I[szkowskim] 28 IV [l]910r. Zakomunikowano".

Wciąż nieuchwytny pozostawał natomiast Chybowski. Niezamierzenie dostarczyła mu legendy policja krakowska w związku ze sprawą Stanisława Rybaka, którego sąd partyjny Narodowego Związku Robotniczego skazał na śmierć za współpracę z Ochraną. Wykonawcą wyroku był Stanisław Trudnowski. "Po stwierdzeniu, że Stanisław Rybak jest szpiclem i prowokatorem, a także wojskowym szpiclem będącym w służbie rosyjskiej, działającym na szkodę Austrii - głosiło upoważnienie kierownictwa partii dla Trudnowskiego, zlecające wykonanie wyroku - polecamy bądź udzielamy Wam pełnomocnictwa do dokonania zamachu na tego szpicla". Stanisław Rybak został zastrzelony na Rynku krakowskim 8 sierpnia 1910 r. W zabójstwie pomagali Trudnowskiemu inni członkowie NZR: Mikołaj Sadowski, Mieczysław Wojtaśkiewicz i Wacław Rodziewicz. Z racji swych kompetencji służbowych sprawą zabójstwa zajmował się również Józef Rybak, który był dobrze poinformowany o NZR. "Partia ta - pisał 11 VIII 1911 r. do Biura Ewidencyjnego - dysponuje świetną tajną organizacją. W programie politycznym zawarte są reformy socjalne, najważniejsza jest jednak ogólnopolska lub polityczna niezależność Polski rosyjskiej. Partia ta do tej pory nie zdołała uwolnić się od wpływu kleru (w przeciwieństwie do Polskiej Partii Socjalistycznej), jednak w tym roku zaobserwowano silne zbliżenie do PPS, zwłaszcza ich organizacja bojowa (Bojówka) powstała według modelu PPS i częściowo kierowana jest przez C[entralny] K[omitet] R[obotniczy] (Centralny komitet rewolucyjny) PPS". Zapewne właśnie wówczas Józef Rybak zwrócił uwagę Rongego na NZR, której program i formy działania wskazywały na możliwość wykorzystania do celów wywiadowczych.

W związku z poszukiwaniem zabójców Stanisława Rybaka 1 października 1910 r. aresztowano w Krakowie 19 osób. Postępowanie sądowe wszczęto ostatecznie przeciwko 6 emigrantom z Królestwa, którymi byli: Jan Latour, Eugeniusz Radliński, Władysław Chybowski, Wacław Gołkowski, Emilian Meduski, Zygmunt Jasiński. Wszyscy należeli do ZWC i nie mieli nic wspólnego z zabójstwem Stanisława Rybaka. U aresztowanych znaleziono broń i materiały wybuchowe oraz różne notatki, protokoły, rozkazy organizacyjne, broszury, które świadczyły o przynależności do tajnego stowarzyszenia. Podstawą oskarżenia była działalność w ZWC. Trudnowski został ujęty 28 października 1910 r. Aresztowano również jego pomocników. Wszystkich postawiono przed sąd przysięgłych w Krakowie. Trudnowskiego wysiedlono poza granice Austrii (16 V 1911). Akt oskarżenia przeciwko 6 członkom ZWC trafił do sądu okręgowego w Krakowie 9 stycznia 1911 r. Rozprawa odbyła się 26 maja 1911 r. Oskarżeni odpowiadali z wolnej stopy. Przed rozprawą wszyscy oskarżeni otrzymali od Sławka "szczegółowe instrukcje co do zeznań, które miały negować istnienie ZWC na terenie Krakowa, ze względu na rozgłos, jakiego sprawa nabrała". Wyrok został zasądzony 27 maja 1911 r. Za przynależność do tajnego związku Chybowski otrzymał wyrok 4 tygodni aresztu i wysiedlenie poza granice Austrii. Procedura wykonawcza wyroku przeciągnęła się o rok, gdyż zasądzeni odwołali się od wyroku. Chybowski pozostał w Krakowie i mógł dalej działać w ZWC.

W oparciu o zebrane materiały śledcze i procesowe Rybak mógł już w listopadzie 1910 r. przesłać do Biura Ewidencyjnego zbiorczy raport na temat działań Ochrany przeciwko Austro-Węgrom, w dużej części wykorzystując materiały otrzymane dzięki Piłsudskiemu i Sławkowi, którzy mogli dość istotnie wzbogacić wiedzę zwłaszcza na temat walki z prowokacją polityczną. "Cel Ochrany - pisał na wstępie -jest jasny, tak samo jak fakt, że rosyjski Sztab Generalny wykorzystuje tę organizację dla własnych celów i, jak to wynika z procesów o szpiegostwo z ostatnich lat, każdego agenta Ochrany należy jednocześnie traktować jak wojskowego wywiadowcę". Przy tym "każdy agent Ochrany szkolony jest na 'agenta prowokatora' ", którego zadaniem jest nawiązanie kontaktu z różnymi partiami i grupami politycznymi. W zasadzie dlatego nie ma w Ochranie ścisłego podziału na wywiad wojskowy i polityczny. Konfidenci polityczni Ochrany są jednocześnie wywiadowcami wojskowymi; nawet w wypadku, jeśli ich instrukcje nie dotyczyły wywiadu wojskowego, musieli meldować o swoich obserwacjach dotyczących spraw wojska. Pewną przeszkodę w pracy kontrwywiadu widział w utrudnionej współpracy z Niemcami, tolerującymi niektóre zamierzenia rosyjskie wobec Polaków, bowiem -jak to ujął w raporcie - "policja pruska jest wobec Ochrany wyjątkowo tolerancyjna, ponieważ wspólnie zwalczając ruchy ogólnopolskie zmierzają do tego samego celu". Raport przedstawiał organizację Ochrany wewnątrz kraju i za granicą, opisywał personel centrali warszawskiej, nastawionej na wywiad przeciw Austro-Węgrom, opisywał sposoby werbowania konfidentów, charakteryzował zadania i instrukcje wywiadowcze otrzymywane przez konfidentów, omawiał szczegółowo sprawy wynagrodzenia konfidentów, sposoby ich kontaktów z innymi agentami i prowadzącymi oficerami, a także kwestie przekazywania pieniędzy oraz materiałów szpiegowskich. Przy kwestii werbunku konfidentów Rybak zwracał uwagę na specyfikę sytuacji w Królestwie Polskim: "W Polsce rosyjskiej - zapisał w raporcie - każdemu aresztantowi proponuje się współpracę [...], jeżeli przypuszcza się, że dzięki jego inteligencji, powiązaniom rodzinnym z zagranicą lub z partiami politycznymi (agent prowokator) można liczyć na sukces. Zapewne osoby te zachęcane są do współpracy różnymi korzyściami związanymi z odbywaniem przez nich kary; jeżeli godzą się na współpracę, to daruje im się resztę kary. Z reguły wkrótce po 'udanej ucieczce z więzienia za granicę', albo po 'wydaleniu z kraju' podejmują działalność szpiegowską, dzięki czemu osoba zainteresowana opuszcza więzienie i Rosję i mimo wszystko stale pojawia się w kraju, nawiązując bezpośredni kontakt z oficjalnymi osobistościami".

Efekty pracy kontrwywiadu "R" - oceniał po latach Rybak - "były znaczne, gdyż dzięki Piłsudskiemu duża liczba rosyjskich szpiegów wojskowych i politycznych została ujęta, zdemaskowana i osądzona, głównie w Krakowie i we Lwowie". Sytuacja wydawała się być opanowana. W latach 1910-1913 odbyło się kilkadziesiąt procesów szpiegowskich, wiele z nich w wyniku prac kontrwywiadu Piłsudskiego.

Podobne rezultaty aktywności organizacji "Konfident 'R' " w defensywie mógł odnotować na swoim terenie Iszkowski. "Polowanie na szpiegów przynosiło najwięcej rezultatów w Galicji - odnotował z satysfakcją Ronge. - Liczne sukcesy odnosił tam kapitan von Iszkowski, wspomagany przez lwowską dyrekcję policji. Niestety, gorzej wiodło mu się w dziedzinie wywiadu". Zła kondycja wywiadu przeciwko Rosji wynikała bezpośrednio z niezwykle szczupłych funduszy Biura Ewidencyjnego, o czym już wielokrotnie wzmiankowano. Założenia operacyjne "Konfidenta 'R' " nie były wówczas jeszcze w pełni dopracowane, co też wykorzystywał Piłsudski do pewnego pozorowania działalności wywiadowczej w Rosji, chociaż potencjalnie był przygotowany na pełne rozwinięcie agentury już od 1911 r.

W lutym 1911 r. ukonstytuowało się w Krakowie Towarzystwo Strzelec (właściwie: Zivilschiessverein "Strzelec"). O zalegalizowanie działań Strzelca miał Piłsudski zabiegać u Rybaka. "Piłsudski wstąpił do mnie z propozycją zorganizowania Strzelca - wspominał - i wciągnięcia do tej organizacji członków PPS z Królestwa. Zgodziłem się na to z tym, że ustaliłem, iż organizacja ta będzie użyta do zorganizowania wywiadu i kontrwywiadu. Pomoc moja w organizowaniu i tworzeniu Strzelca była bardzo istotna. Pod moją bowiem opieką do Strzelca wstępowali poddani rosyjscy z Królestwa, przybyli do Galicji, tzw. emigranci, co było sprzeczne z ustawą, a co ja pokrywałem swoim autorytetem". Dla uwiarygodnienia prac stowarzyszenia na jego czele stanęły osoby godne społecznego zaufania.

Związek rozpoczął działalność na podstawie decyzji Dowództwa Ochrony Kraju w Krakowie z 25 kwietnia 1911 r., któremu formalnie był przyporządkowany. Landwehrkommando podporządkowało Strzelca 16 pułkowi piechoty Landwehry, który podlegał dowództwu twierdzy Kraków. Najwyższą wojskową władzą w okręgu była komenda I korpusu w Krakowie. Ścisły nadzór nad organizacją objął Rybak, jako szef miejscowego oddziału HK-Stelle. Dowództwo korpusu opracowało zaraz poufną wykładnię rozporządzenia Landwehrkommando, przekazując ją 27 kwietnia 1911 r. w formie ściśle tajnego zarządzenia do wiadomości 16 pułkowi piechoty Landwehry ("tylko do wiadomości komendanta pułku") oraz dowództwa twierdzy Kraków ("Przeznaczone do własnoręcznego otwarcia przez komendanta lub szefa oddziału Sztabu Generalnego twierdzy"). Na podstawie poufnych informacji uprzedzano, że Strzelec może stać się "szkołą bojową i instruktażową polskich rewolucjonistów" z Polskiej Partii Socjalistycznej i Narodowego Związku Robotniczego ("około 50 członków, wywodzących się ze środowiska akademickiego i studenckiego"). "Wprawdzie nie ma szczegółowych sygnałów dotyczących działalności lub składu omawianego związku - komentowano dalej - a wymienione wyżej partie  n i e  [podkreśl. w oryginale - R. Ś.] zagrażają interesom monarchii, to jednak dowództwo korpusu nadal przywiązuje szczególną wagę do tego, by być także w przyszłości informowanym o działalności Strzelca; przyczyny takiego postępowania nie są istotne". Z tych powodów dowództwo pułku powinno prowadzić zwiększony nadzór nad poczynaniami Strzelca, postępując przy tym niezwykle "dyskretnie". W przypadku zaobserwowania czegoś niewłaściwego w działaniach stowarzyszenia, należało zaraz meldować dowództwu korpusu. Polecenie to dotyczyło również informacji o ewentualnych zmianach w kierownictwie związku, prowadzonych ćwiczeniach strzeleckich (zużycie amunicji, instrukcje szkoleniowe, liczba członków biorących udział w ćwiczeniach itd.), używanej broni, gdyby została użyta inna niż przewiduje rozporządzenie (pistolety Browninga, karabiny i pistolety Mausera, rosyjska broń piechoty systemu Mosina). W tych sprawach - dodawano - "nie wolno rozmawiać ani z członkami kierownictwa związku, ani również zaciągać informacji u władz politycznych i policyjnych". Strzelcy mogli korzystać ze strzelnic wojskowych 16 pułku piechoty Landwehry). Do ćwiczeń w strzelaniu wypożyczono 5 karabinów Mausera (wzór M 90), łącznie z wyposażeniem, 1 komplet do czyszczenia broni oraz przekazano 6 000 sztuk ostrej amunicji (do M 90).

Rybak i Iszkowski ułatwiali Piłsudskiemu odbywanie ćwiczeń strzeleckich. Zgodnie z odgórnymi dyspozycjami od Rongego zainteresowani byli w zorganizowaniu na terenie Królestwa akcji dywersyjnej na wypadek otwartego konfliktu z Rosją. W formacjach strzeleckich widzieli tylko członków specjalnych oddziałów bojowo-dywersyjnych. Inną wartość przedstawiał ruch strzelecki dla Piłsudskiego. "Rzecz prosta - komentował później Sławek - że praca w takim oddziale strzeleckim nie mogła dać szkoły żołnierskiej, wyniki były żadne, natomiast miały te ćwiczenia inny skutek, bardzo doniosły, mianowicie stwarzał się pęd ku organizacji wojskowej, co rzecz prosta wpływało na psychikę całego społeczeństwa w kierunku rozbudzenia poczucia, że potrzeba przygotować się do walki zbrojnej". A "w razie wojny europejskiej Polska musi się zdobyć na wystawienie własnej siły zbrojnej". Rozwój organizacji strzeleckich potwierdzał słuszność obranego kierunku. "Utwierdziłem się w przekonaniu - pisał 1 VII 1911 r. do Sokolnickiego - że będziemy mogli wpływy swoje dość daleko rozszerzyć. Ludzie, widzisz, są podli i dziś do niczego niezdolni, ale węchem się czuje, że pójdą za nami, kiedy w nas będą widzieli siłę. Od tej też siły, którą sami rozporządzać będziemy, zależeć będą i nasze własne zamierzenia i czyny - czy to w obejmowaniu nowych sfer wpływania, czy to w podejmowaniu się rzeczy, które dokonywanymi być muszą". A "przygotowując powstanie - dodawał następnego dnia - trzeba nie zapominać o chłopach, o tych wszystkich grupach, czy stronnictwach, które do walki poprowadzić można; a z drugiej strony trzeba tak postępować, aby nie stracić wpływu na warstwy robotnicze, które, swoją drogą, sa elementem najbardziej rewolucyjnym".

Dążenia Piłsudskiego do przesunięcia punktu ciężkości porozumień, zawartych w Wiedniu, we Lwowie i w Krakowie, na sprawy ruchu wojskowego w Galicji i w Królestwie Polskim, poza uzgodnienia, które dotyczyły prowadzenia działalności wywiadowczej przez organizację "Konfident 'R' ", scharakteryzował dość obszernie Sławek.

Rozmówcy Piłsudskiego i Sławka nie przyjmowali biernie stanowiska polskiego, jak tego chciał autor relacji. "W 1909 roku, na skutek aneksji Bośni i Hercegowiny, moment wojny bardziej się przybliżał - wspominał Sławek - to wtedy rozważania sztabu austriackiego poszły w dwóch kierunkach. Pierwszy, to praca na terenie Ukrainy i ten dział pracy został przekazany mjr. Iszkowskiemu z korpusu lwowskiego. Praca zaś na terenie Królestwa Kongresowego miała być przekazana korpusowi krakowskiemu, wobec przerzucenia spraw polskich na Kraków, gdzie szefem oddziału wywiadowczego był Józef Rybak". Wszelkie rozmowy z Austriakami obracały się wokół głównego problemu: "że interesem sztabu austriackiego było wykorzystanie ruchu rewolucyjnego polskiego jako dywersji do rozbijania sił rosyjskich. Intencją naszą musiało jednak być coś wręcz przeciwnego. Zasadniczym układem z naszej strony było co [sic!]: jeżeli państwa zaborcze w chwili zaczęcia wojny były zupełnie potężną siłą, to my jesteśmy zerem i naszym głównym interesem powinno być nie zużywanie sił na dywersję, a naszym głównym zadaniem powinno być parcie do stworzenia naszej siły, rozbudowanie jej od wielkości zerowej do potęgi, ażebyśmy byli jakąś siłą z chwilą likwidacji wojny, albowiem te wielkie i potężne organizacje wojenne, jakie rzucają na wojnę państwa ze sobą wojujące, muszą się wzajemnie ścierać i niszczyć. Mamy więc dwa zjawiska: jedno, to ścieranie się państw zaborczych i drugie - rozbudowanie naszej siły. Likwidacja bowiem wojny połączona jest z wyniszczeniem obu stron. Widzimy zresztą ten stan w zakończeniu każdej wojny. Przy czym, rzecz prosta, że tam, gdzie wchodzą w grę armie regularne i my musimy stworzyć siłę też w charakterze wojska, a nie bandy, musimy mieć rozbudowaną naszą polską armię".

Plany budowy polskiego wojska u boku państw centralnych można było budować na założeniu, że, w myśl międzynarodowych konwencji wojskowych, Austro-Węgry i Niemcy nie mogły bezpośrednio mobilizować i wcielać do własnej armii obcych poddanych z terenów okupowanych. Można więc było myśleć o budowie odrębnych formacji wojskowych Królestwa Polskiego po wybuchu wojny z Rosją. "Otóż - kontynuował - w tych wszystkich rozmowach naszym zadaniem było wmówić w sztab austriacki, że to jest w ich interesie, ażeby tworzyć wojsko, a nie bandy dywersyjne. Mój interes stronę przeciwną nie obchodził i w tym była cała trudność, by w nasze rozumowanie uwierzyli i poszli po naszej linii myślenia. To były zasadnicze zadania, które w ciągu kilku lat we wszystkich rozmowach z nimi kładło im się do głowy. Ja się nie dziwiłem, że przekonać [ich] przyszło nam tak trudno. Polacy we wszystkich ówczesnych pojęciach nie byli siłą. To, co im przynosił ich wywiad, [to], że na terenie zaboru rosyjskiego wpływy nasze rewolucyjne upadły, że dominuje nad społeczeństwem N[arodowa] D[emokracja], która jest wrogo usposobiona do państw centralnych. Czy warto, a czy przypadkiem te siły zorganizowane wojskowo nie obrócą się przeciwko temu państwu, które je utworzyło? To jest rozumowanie ich. A nasze rozumowanie? Ze wszystkich państw zaborczych najsłabszą jest Austria, nie tylko jako organizm państwowy, ale i najsłabsze w poczuciu swej słabości. Więc, który z zaborców może być skłonny do układów z nami? Tylko Austria. Jednocześnie Austria, jako najsłabsza, była jednym z tych zaborców, któremu można było wmówić, że nasz interes jest jednocześnie ich interesem. [...] Był jeszcze jeden element. Istotnie, na skutek układu Polacy mieli w Austrii nie tylko swobodę polityczną, ale mieli w układzie trzech elementów: niemieckiego, czeskiego i polskiego dostateczny głos na bieg rzeczy w państwie i zawsze umieli go wykorzystać, czyli, że mogliśmy jako argument we wszystkich naszych rozmowach podać, że przecież jesteśmy przyjaciółmi Austrii".

Wojna z Rosją otwierała kwestię odbudowy państwa polskiego. "Nie tylko łby austriackie - zaznaczał - ale łby polskie nie były zdolne do myślenia, że wynikiem wojny może być Polska niepodległa. Przeważnie rozumowano, że to może być przyłączenie Polski spod zaboru rosyjskiego do tego państwa, gdzie jest Polakom najlepiej, a więc do Austrii". Niemcy mogły przy tym oderwać północną krawędź Królestwa.

Na razie były to tylko czyste spekulacje. "Jednak - zauważał dalej - już po roku 1912, kiedy po wojnach bałkańskich możliwość wojny europejskiej coraz bardziej się zbliżała, trzeba było bardziej konkretyzować jakieś przypuszczalne warunki działania i wtedy Komendant prowadził rozmowy sam albo dawał nam instrukcje", a od 1913 roku "prawie wyłącznie ja się kontaktowałem z nimi. Mniej więcej od tej wojny zaczęliśmy się zbliżać do konkretyzowania warunków i została wysunięta zasada, jako linia wytyczna tego, cośmy mówili. Ruch [rewolucyjny - R. Ś.] na terenie Rosji osłabi bardzo. Trochę im jeszcze opowiadaliśmy o siłach, które mamy, a które faktycznie nie istniały. Mówiliśmy, by im apetyty ich podtrzymywać, abyśmy byli wartością w układach. Może przychodzi fizyczne osłabienie i [rewolucja] wybuchnie niespodzianie, jak to widzieliśmy w 1905 roku. Rzecz prosta, że pożar rewolucji może wybuchnąć nie dla pięknych oczu Austriaków, tym bardziej, że za plecami Austrii stoi straszak niemiecki i który bardzo działa na opinię polską. Wybuch rewolucji może być wywołany dla podtrzymania polskiego ruchu, a więc fakt wkroczenia polskich oddziałów na teren Królestwa może być tym faktem, który podziała na nastroje i pożar rewolucji wznieci. Bez tego nie ma co liczyć. To były wszystkie zasady, które musieliśmy wbić w głowę zarówno naszych rozmówców, jak i głównego dowództwa (Conrad von Hötzendorf). W tym kierunku, z użyciem wszystkich elementów było przepracowane parę materiałów Komendanta i przesłane do sztabu austriackiego, przy czym, powtarzam - kończył - że zarówno w tych memoriałach, jak i we wszystkich rozmowach, zarówno w sprawie ogólnej, jak i również do spraw szczególnych, musieliśmy się trzymać tego, ażeby mówić, że to jest ich, austriacki interes".

Długi ten cytat dobitnie świadczy o tym, jak piłsudczycy traktowali współpracę ze sztabem austriackim. Działania wywiadowcze i sabotażowe wykonywano, ale do pewnego stopnia pozorowano je, aby uzyskać tym większą cenę przetargową za polską pomoc i współdziałanie ruchu rewolucyjnego w Królestwie Polskim z armią Austro-Węgier na wypadek wojny z Rosją. Sławek relacjonował jedynie punkt widzenia Piłsudskiego na kwestie współpracy wywiadowczej z Austriakami, dysponując już wiedzą o wydarzeniach zaszłych po 1913 r. Wszystkie poruszone przez Sławka problemy wyglądały inaczej od strony Biura Ewidencyjnego, rozstrzygającego w praktyce o kształcie powiązań z organizacją Piłsudskiego. Podmiotem wszystkich układów była zawsze i jednoznacznie strona austriacka, która w decydujący sposób wpływała na formę wzajemnych stosunków. Dla oficerów wywiadu Biura Ewidencyjnego rzeczywistość określały nie plany i zamierzenia Piłsudskiego, a wytyczne wiedeńskiej centrali i zawierane porozumienia z kierownictwem ruchu niepodległościowego.

Piłsudski i Sławek rozwinęli na terenie Rosji wywiad i kontrwywiad polityczny oraz wojskowy w ramach operacji "Konfident 'R' " na zasadach wewnętrznej konspiracji sieci oddziałów ZWC, tworzonej na bazie dotychczasowych kontaktów PPS. Niemal do końca 1912 r. zadania wywiadowcze agentury "R" wchodziły dopiero w zakres szerszych uzgodnień planowania wojennego Sztabu Generalnego, które należało dopiero wcielić w życie. Podejmowane w latach 1910-1911 zadania wywiadowcze miały ciągle jeszcze charakter sprawdzający.

Włączenie organizacji "Konfident 'R' " do systemu operacyjnego Biura Ewidencyjnego w Wiedniu

Przyszedł czas na podjęcie bardziej stanowczych kroków w sprawie organizacji "R". Rozwijający się ruch niepodległościowy Polaków należało wpisać w bardziej precyzyjny scenariusz, aby utrzymać nad nim kontrolę. Ogólne założenia polityki Austro-Węgier w tym względzie wyznaczał ścisły sojusz z Niemcami oraz przybierająca na sile niechęć we wzajemnych stosunkach z Rosją. "Niemcy związane są z monarchią z uwagi na swoje interesy - pisał Conrad von Hötzendorf w memorandum dla cesarza z 31 X 1910 r. - tak samo jak monarchia z Niemcami. Z tej przyczyny sojusz z Niemcami stanowi podstawę polityki monarchii, a co za tym idzie wszelkich przygotowań do wojny. Wydaje mi się - przekonywał - że koniecznie powinniśmy trzymać się tego sojuszu, pielęgnować go i zawsze uwypuklać ten fakt, a zwłaszcza unikać wszelkiej małostkowej powściągliwości". Jednakże szef Sztabu Generalnego był przeciwny całkowitemu zrywaniu tradycyjnych więzów z Rosją, chociaż znalazła się ona w obozie przeciwników Niemiec. "Wprawdzie te stosunki świadczą o różnicy interesów istniejących między monarchią a Rosją - pisał dalej - nie są jednak tak radykalne i naglące, jak różnice interesów istniejących między monarchią a Włochami i dlatego wydaje mi się, że łatwiej nam będzie z Rosją znaleźć modus vivendi zapewniający nam pokojowe zachowanie tego mocarstwa, zwłaszcza dopóki nie zostanie w armii przywrócony stan poprzedni [...], a nadal istnieje groźba wybuchu rewolucji w całym państwie i stosunki panujące w Azji nie gwarantują całkowitego spokoju". To nakazywało utrzymywanie względnej rezerwy wobec polityki carskiej, bo z wojskowego punktu widzenia należało dążyć do porozumienia, chociaż jednocześnie były podejmowane przygotowania do prowadzenia wspólnie z Niemcami wojny przeciwko Rosji. Conrad von Hötzendorf stawał się najważniejszą osobą w państwie, po cesarzu i następcy tronu. Wymogi sytuacji wojskowej wyznaczały cele polityczne. Konsekwencje dla spraw polskich, którymi zajmował się Sztab Generalny, oznaczały utrzymanie rezerwy wobec ruchu niepodległościowego, traktowanie go w kategoriach gry wywiadowczej, poza możliwością praktycznego spożytkowania w tym względzie podjętych kontaktów, i ewentualnego argumentu dyplomatycznego, jako płaszczyzny konfrontacji wspólnych interesów.

Włączenie czynnika politycznego do prac wywiadu wojskowego wymagało stworzenia odrębnych konstrukcji operacyjnych, w postaci wydzielonych sieci agenturalnych, realizujących zadania specjalne tajnych służb z zakresu klasycznego wywiadu, sabotażu i dywersji politycznej, w oparciu o struktury organizacyjne własne oraz tych agentur. Pierwszym krokiem w tym kierunku było wydzielenie sieci żydowskiej z agentury Głównego Ośrodka Wywiadowczego we Lwowie. Żydzi byli najliczniejszą grupą konfidentów, stanowili blisko połowę całej agentury lwowskiej.

Od dawna uchodzili w Rosji za element całkowicie obcy i szkodliwy, a także quasi niemiecki, przede wszystkim z uwagi na język jidysz. Podlegali innemu prawu niż pozostałe mniejszości narodowe. Często też w ostatnich dwudziestu latach padali ofiarą pogromów, gdy carat usiłował w ten sposób odwrócić uwagę od trudności wewnętrznych.

Wspólnota interesów, odrębne powiązania ekonomiczne oraz rosyjskie prześladowania ludności żydowskiej skłaniały do specjalnego ujęcia dotychczasowych kontaktów, przez ich wydzielenie w jedną grupę interesu. Iszkowski podjął bezpośredni kontakt z przywódcami religijnych żydowskich sekt chasydów w Bojanie i w Sadogórze. Cadykowie utrzymywali swe wspólnoty trudniąc się między innymi przemytem z Rosji. Władze austriackie przymykały na to "oko" w zamian za usługi szpiegowskie. Cadykowie wykorzystywali niechęć swoich wyznawców do Rosji i delegowali wybrane osoby do służby wywiadowczej oddziału HK-Stelle we Lwowie. Nie chcieli jednak ujawniać wszystkich swoich rosyjskich kontaktów. Sami nie byli też odnotowywani w ewidencji konfidentów wywiadu. Prowadzenie szpiegostwa w Rosji było dla nich zajęciem ubocznym, które miało służyć rozwijaniu praktycznej działalności gospodarczej. W początkowej fazie współpracy wszystkie osoby kierowane przez cadyków do Iszkowskiego były wciągane do ewidencji ośrodka. Od 1910 r. przestał rejestrować nowych konfidentów wyznaczanych do współpracy przez cadyków, którzy przejmowali od tej pory bezpośredni kontakt z kierownictwem HK-Stelle, stając się ogniwem pośrednim między własną agenturą a ośrodkiem dyspozycji operacyjnej wywiadu Austro-Węgier we Lwowie. Próba powiodła się. Teraz można już było przekazywać ogólne instrukcje i dyspozycje dużych przedsięwzięć wywiadowczych dla całej grupy konfidentów. W ten sposób powstała pierwsza wydzielona agentura Biura Ewidencyjnego, która formalnie podlegała szefowi Głównego Ośrodka Wywiadowczego we Lwowie.

Na bazie tych doświadczeń Iszkowski zamierzał włączyć do struktur wywiadowczych całą organizację "Konfident 'R' ", główną wydzieloną agenturę Biura Ewidencyjnego, jako odrębny, autonomiczny oddział wywiadu i dywersji, wykorzystujący własny aparat kadrowy i organizacyjny przy wykonywaniu zadań specjalnych, zlecanych przez kierownictwo wywiadu. Generalnie pozwalało to na ściślejszą kontrolę nad wszystkimi poczynaniami Piłsudskiego, w tym przede wszystkim politycznymi, a także lepszą konspirację agentury przez rezygnację z jej głębokiego ewidencjonowania. Bieżące kontakty utrzymywano z wybranymi osobami, które stanowiły trzon agentury (Józef Piłsudski, Walery Sławek, Witold Jodko-Narkiewicz, Aleksander Malinowski, Aleksander Prystor). Tożsamość tych osób skrywano dla głównej ewidencji. Zarówno Iszkowski, jak i Sławek nie wykazywali w głównych księgach ewidencyjnych danych osobowych, dotyczących agentury "Konfident 'R' ". Pełnym dossier kierowniczych osób organizacji "R" dysponował tylko Ronge. Przy uzgodnieniach i dyspozycjach operacyjnych opierano się na osobistym, słownym kontakcie z tymi osobami, bez późniejszego zaznaczania w raportach Personaliów. W każdej chwili można było odciąć powiązania z organizacją "Konfident 'R' ", nie pozostawiając w dokumentacji zbyt wielu śladów, które by mogły świadczyć o "kompromitujących" powiązaniach Sztabu Generalnego z ruchem wywrotowym w Rosji. Nie można podać ścisłej daty wydzielenia "Konfidenta 'R' " w odrębną agenturę, był to wielomiesięczny proces. Ostateczne decyzje zapadły zapewne na jesieni 1910, po opracowaniu dostarczonych przez Piłsudskiego raportów wywiadowczych z okresu letniego. W opracowanym przez Iszkowskiego 7 grudnia 1910 r. planie mobilizacyjnym Głównego Ośrodka Wywiadowczego we Lwowie organizacja "R" występuje już jako wydzielona agentura, obok sieci wywiadowczej rosyjskich Żydów.

Iszkowski otrzymał od Rongego dyspozycję wykonania przesłanej wcześniej instrukcji wywiadowczej i określenia zadań operacyjnych "Konfidenta 'R' " na wypadek wojny z Rosją jako podstawy do dalszej współpracy z Piłsudskim. Szef oddziału HK-Stelle we Lwowie polecenie to wykonał częściowo we wspomnianej powyżej instrukcji mobilizacyjnej służby wywiadowczej XI korpusu na wypadek wojny.

Konstrukcja planów mobilizacyjnych wywiadu w zakresie działań poszczególnych korpusów należała do podstawowych zadań kierowników Głównych Ośrodków Wywiadowczych. Dowództwo korpusów obowiązywał szkicowy plan mobilizacji wywiadu Biura Ewidencyjnego w ramach szerszych planów wojennych. Na podstawie zawartych w nim ogólnych wytycznych szef oddziału HK-Stelle określał praktyczne zadania dla podległej służby oraz agentury na czas wojny. Cała służba wywiadowcza, tworzona w czasie pokoju, miała na celu odpowiednie przygotowanie się do prowadzenia wywiadu podczas wojny, a plan mobilizacji wskazywał kierunek, w którym praca w okresie pokojowym miała się rozwijać. Przewidywano rozwijanie działalności wywiadowczej od początku sytuacji kryzysowej, aż do pierwszego okresu działań wojennych. Opierano się na wywiadzie, który rozwijano w czasie pokoju. Należy podkreślić, że działalność wywiadowcza, prowadzona w okresach przesileń i kryzysów w zewnętrznych stosunkach monarchii Habsburgów była całkowicie odmienna od wcześniejszych prac, które miały charakter wyłącznie przygotowawczy. Dopiero perspektywa wojny uaktywniała wywiad w pełnym zakresie, odsłaniając rozległe działania ofensywne, skoncentrowane w Głównych Ośrodkach Wywiadowczych. Nic więc dziwnego, że plany mobilizacyjne wywiadu były najważniejszymi i najtajniejszymi dokumentami każdej placówki HK-Stelle. Poznanie tych planów oddaje właściwy obraz praktycznych zadań wywiadu Biura Ewidencyjnego. Podstawy rozwinięcia prac wywiadowczych przeciwko Rosji Iszkowski określił najpierw w raporcie z 7 grudnia 1910, a następnie w rocznym sprawozdaniu z 12 I 1912 r.

Podstawowe zadania oddziału HK-Stelle we Lwowie określała ogólna instrukcja Biura Ewidencyjnego. W zakresie działań ofensywnych chodziło przede wszystkim o zbieranie informacji, sterowanie ruchem granicznym, wyszukiwanie wywiadowców skłonnych wyjechać do Rosji oraz wysyłanie poszczególnych konfidentów do Rosji, ale - jak podkreślał Iszkowski w raporcie z 7 XII 1910 r. - "tylko na wyraźne zlecenie Głównego Ośrodka Wywiadowczego". Oprócz tego oficerowie wywiadu mieli poruczone zadania z dziedziny kontrwywiadu. Szef lwowskiej HK-Stelle wyraźnie przy tym wydzielał kwestie kadrowe od spraw zasadniczych. Obie części planu mobilizacyjnego, merytoryczną i osobową, należało rozpatrywać oddzielnie, ponieważ wykonywane zadania mają charakter stabilny, gdy sprawy kadrowe w pracy wywiadu są z zasady bardzo niestałe. Bowiem - zauważał - "pracuje się zazwyczaj z ludźmi o niepewnych osobowościach, o nieunormowanej pozycji życiowej, wykonujących niebezpieczny, sprzeczny z prawem oraz nieakceptowany społecznie zawód. Jeżeli chciałoby się sporządzać plan mobilizacji z uwzględnieniem jego wykonawców, to należałoby przeprowadzać bez przerwy korektę. Jest to zupełnie niepotrzebna praca. Jeżeli wszystko inne będzie w porządku, to na przydzielenie konkretnego konfidenta do realizacji danego zadania zawsze będzie czas. Należy też pamiętać o tym, że w czasie pokoju oficerowie wywiadu są już tak przeciążeni pracą, że mają czas tylko na najważniejsze zadania". Na wypadek mobilizacji "konieczni są właściwie przeszkoleni konfidenci do realizacji konkretnych zadań, na później można pozostawić tylko ostateczny podział zadań". Dlatego w planie mobilizacyjnym nie odnotowano szczegółowych zadań konfidentów, którzy pracowali według ogólnie przyjętego schematu. Inaczej rzecz się miała z tworzonymi agenturami specjalnymi, "Konfident 'R' " oraz żydowską. Tutaj działania wywiadowcze przywiązane były do konkretnych ludzi, którzy stanowili trzon wydzielonych agentur. "Wyjątkowo można postępować inaczej - zaznaczał Iszkowski -jeśli chodzi o wykonanie zadań, wymagających specjalnego przeszkolenia oraz tak ważnych, że w grę wchodzi i tak niewielka ilość osób". Uwaga ta dotyczyła przede wszystkim organizacji "Konfident 'R' ".

Operację "R" Iszkowski dodatkowo utajnił. Plan mobilizacji służby wywiadowczej XI korpusu we Lwowie powielono w dwunastu egzemplarzach. Tylko niektóre egzemplarze, w tym dla szefa Sztabu Generalnego i szefa Biura Ewidencyjnego oraz własny, Iszkowskiego, miały pełny tekst planu. Wszystkie informacje o "Konfidencie 'R' " Iszkowski umieścił na wklejkach do tekstu wspomnianych odrębnych egzemplarzy raportu. W tych uzupełnieniach nie podano żadnych nazwisk, tylko wyróżniający kryptonim - "R". Operacje specjalne konspirowano, tworząc niejako drugi stopień wtajemniczenia tajnych służb. Informacje, które dotyczyły operacji "Konfident 'R' " przeznaczone były dla ścisłego grona oficerów sztabowych, z pominięciem wielu osób zaangażowanych w służbę wywiadu oddziału HK-Stelle we Lwowie, których plan mobilizacji dotyczył. Dla osób nie wtajemniczonych we wszystkie prowadzone sprawy operacje takie po prostu nie istniały.

W okresie wyraźnego narastania napięć w stosunkach międzynarodowych, które mogły prowadzić do sytuacji kryzysowej i wojny, obowiązywały wstępne zarządzenia uaktywnienia służby wywiadu. "Jeżeli sytuacja polityczna pogarsza się - pisał Iszkowski - i dochodzi do takiego etapu, że rozważania o możliwości wybuchu wojny stają się realne, oznacza to, że nadszedł właściwy moment, by wprowadzić plan mobilizacji dla wywiadu". W tym "przejściowym okresie" praca wywiadu zmieniała się z normalnej na zaostrzoną, od stanu pokoju do wojny. Należało trzymać rękę na pulsie ewentualnego przeciwnika, "aby w przypadku jakichkolwiek zmian mieć się na baczności". Dyrektywy wstępne obejmowały następujące zadania: I.) powiadomienie konfidentów mieszkających za granicą, aby "trzymali oczy i uszy otwarte"; II.) sprawdzenie systemu komunikacji i wymiany informacji (np. przekazanie i wypróbowanie nowych adresów zagranicznych, dokładne zbadanie punktów pośrednictwa granicznego); III.) wysyłanie konfidentów dla potwierdzenia ważniejszych informacji; IV.) polecenie wybranym oficerom przygotowania się do natychmiastowego wyjazdu w celu dokonania właściwego rozpoznania wywiadowczego przeciwnika; V.) trzymanie w pogotowiu znacznej liczby konfidentów, aby móc ich natychmiast wysłać po przejściu do pierwszej fazy "zaostrzonej służby wywiadowczej"; VI.) sprawdzenie planu mobilizacji i wprowadzenie do niego ewentualnych korekt; VII.) przygotowanie szczególnych zarządzeń i środków ułatwiających pracę wywiadu ("szczególne środki umożliwiające dopasowanie do konkretnej sytuacji").

Na tym kończyła się "oficjalna" część raportu. Na wklejce pomieszczono dwa dodatkowe punkty instrukcji mobilizacyjnej służby wywiadu XI korpusu: "VIII. Nawiązywanie częstych kontaktów z 'R' oraz rosyjskimi Żydami, którzy zostali zobowiązani przez cadyków. Należy zwrócić uwagę tych ludzi na widoczne oznaki zagrożenia, należy zobowiązać ich do dokładnej obserwacji i natychmiastowego relacjonowania wszystkich wydarzeń. Należy pamiętać, że w opisanym okresie wymienieni konfidenci będą bardzo dobrze współpracować z wywiadem, ponieważ zwiększenie uwagi leży w ich własnym interesie. Zawdzięcza się to ich wspaniałym kontaktom z zagranicą, nawet wówczas, gdy granica zostanie przez Rosjan zamknięta. IX. Jednocześnie pojawią się sprawy związane z wstępnymi działaniami dotyczącymi zniszczenia kolei i telegrafu i temu podobne, jak również zachowanie się tych ludzi w czasie mobilizacji, jeśli doszłoby do wojny. Środki te zawarte są w odrębnej instrukcji i służą dwóm celom: a) jeżeli w związku z tymi ustaleniami dojdzie do dalszych rozważań i kalkulacji, to być może będzie możliwe w pewnych przypadkach podjęcie konkretnych prac i b) być może, że zatrudnienie tego rodzaju spowoduje wzrost zainteresowania tych ludzi właściwą pracą wywiadowczą; nie wolno zapominać, że oni (a zwłaszcza 'R') dopiero wojnę widzą, jako 'swój czas' ". Załączniki, na które powołuje się Iszkowski w punkcie IX. nie zachowały się. W oddzielnych doklejkach do raportu zostało tylko wykazane: "Załącznik nr 5. Wskazówki dotyczące uzgodnień z 'R', zmierzających do bardziej intensywnej działalności wywiadowczej oraz niszczenia kolei i telegrafu. Załącznik nr 6. Wskazówki dotyczące uzgodnień z Żydami, zmierzające do intensyfikacji działalności wywiadowczej (kradzież akt) oraz niszczenia kolei i telegrafu".

Jest to pierwszy znany, udokumentowany zapis zadań "Konfidenta 'R' " określonych na wypadek wojny z Rosją. Nie ulega wątpliwości, że plany wykorzystania organizacji "R" w służbie wywiadu i dywersji Biura Ewidencyjnego powstały w ścisłym porozumieniu z Piłsudskim, zawierały główne zasady współpracy z władzami wojskowymi Austro-Węgier. Zwraca przy tym uwagę fakt łącznego traktowania zadań specjalnych dwóch różnych organizacji, "Konfident 'R' " i rosyjskich Żydów. Było to zjawisko chwilowe, wynikające z braku doświadczeń. Trwałą tendencją stało się całkowite wydzielenie poszczególnych agentur specjalnych i wyodrębnienie ich zadań.

Widać również, że Piłsudski nie umiał, albo nie chciał prowadzić wywiadu na dużą skalę. Z pewnością wypełnianie zadań wywiadowczych nastręczało wiele trudności, zwłaszcza że były to zajęcia, które należało częściowo kamuflować przed ich wykonawcami, członkami PPS, ZWC oraz organizacji strzeleckich. Zapowiedzi współpracy wywiadowczej szły o wiele dalej niż pozwalałyby na to rzeczywiste możliwości ruchu niepodległościowego. Piłsudski nie był do końca szczery w swych obietnicach. Z okresu wojny rosyjsko-japońskiej dysponował planem zorganizowania sieci wywiadowczej na Syberii, wzdłuż kolei do europejskiej części Rosji, o czym szczegółowo pisałem w pierwszej części książki. Wywiad niemiecki i austro-węgierski nie dysponował źródłami informacji w tamtych rejonach, chociaż usilnie o to zabiegał, ze względu na tworzenie na Syberii odwodowych dywizji, które stosunkowo szybko mogły się znaleźć na zachodnich granicach państwa carów. Brak właściwego rozpoznania wywiadowczego tych możliwości armii rosyjskiej stał się przyczyną dużych komplikacji wojennych Niemiec i Austro-Węgier w sierpniu i we wrześniu 1914 r. Można podejrzewać, że Piłsudski trzymał ten plan w zanadrzu, jako dalszą kartę przetargową w rozmowach sztabowych z Austriakami. Nie wyjawił go, gdyż za mniejszą cenę osiągnął zamierzone cele względnej swobody działań militarnych i politycznych w Galicji, a później w Królestwie Polskim.

Jednak bardziej prawdopodobna wydaje się wersja, że Biuro Ewidencyjne nie dysponowało odpowiednimi funduszami na prowadzenie operacji wywiadowczej na tak rozległym terenie, a Sztab Generalny w Wiedniu nie doceniał w pełni zagrożenia ze strony odległych dywizji syberyjskich. "Porównując środki pieniężne, jakimi się dysponuje, do wielkości obszarów, widać - pisał Iszkowski w uwagach wstępnych do planu mobilizacyjnego - że nie pomoże największa oszczędność. W związku z tym nie można na całej linii utrzymywać jednolicie funkcjonującego wywiadu przez cały czas. Raczej, w zależności od potrzeb koniecznego szkolenia poszczególnych konfidentów, należy raz w jednym, raz w innym miejscu wydawać więcej pieniędzy, kosztem zaniechania działań w innych miejscach". Utrzymywanie dużej organizacji wywiadowczej na Syberii wymagało ciągłego finansowania, jeśli działania te miały być skuteczne. Przypomnijmy, że w preliminarzu wydatków na ten cel Piłsudski przewidywał jednorazowe wyasygnowanie kwoty 8 000 rubli na założenie sieci, a miesięczne koszty jej funkcjonowania oceniał na około 6 500 rubli. Wydatki ogólne w pierwszym roku działalności agentury wynosiłyby około 86 000 rubli, czyli prawie 220 000 koron, co w 1910 r. przewyższało o 100 000 koron cały roczny budżet Biura Ewidencyjnego.

Powściągliwość Iszkowskiego w ocenie możliwości prowadzenia wywiadu przez "Konfidenta 'R' " w okresie pokojowym mogła mieć swoje źródła w konflikcie interesów Piłsudskiego i Iszkowskiego, jako reprezentanta Biura Ewidencyjnego. Wcześniejsze, a także późniejsze wyniki organizacji Piłsudskiego w pracy wywiadowczej były zadowalające. Z perspektywy Wiednia wszystko wyglądało jak najlepiej. Iszkowski mógł w pewnym momencie kontaktów z Piłsudskim zrazić się do niego osobiście i stąd pojawiające się z wolna niechętne tony wobec "Konfidenta 'R' ", dezawuujące praktyczną przydatność agentury w pracy wywiadowczej, których kulminacja nastąpiła na przełomie lat 1911 i 1912. W pierwszej fazie operacji "Konfident 'R' " Iszkowski był głównym wykonawcą zamierzeń Rongego w dziele powiązania współpracą wywiadowczą polskiego ruchu rewolucyjnego z władzami wojskowymi. Wypracował główne kierunki działań na przyszłość. Poruczone przez Rongego zadanie dotyczyło spraw czysto wywiadowczych, nie rozumiał zatem celów politycznych współpracy. Raziło go więc utrzymywanie pewnej niezależności we wzajemnych kontaktach z przedstawicielami stworzonej przez siebie organizacji "Konfident 'R' ".

Przedstawiony opis zadań organizacji "Konfident 'R' " oraz rosyjskich Żydów dotyczył również kolejnych etapów rozwinięcia wywiadu: "zaostrzonej służby wywiadu - 1 stadium" oraz "zaostrzonej służby wywiadu - 2 stadium". W momencie wyraźnego pogorszenia sytuacji międzynarodowej szef Sztabu Generalnego po uprzednim porozumieniu z ministrem wojny miał wydać rozkaz wprowadzenia stanu wzmożonej gotowości wywiadowczej. W pierwszym stadium polegało to na nasileniu dotychczasowej działalności w ofensywnej służbie wywiadu, zwłaszcza w związku z przygotowaniami przeciwnika do wojny (zwrócenie uwagi na: zwiększenie ilości osób w pododdziałach, związane z tym przygotowania techniczne, jak rozbudowa ramp i różnych urządzeń kolejowych, dróg, telegrafu, przygotowania do żywienia zbiorowego, ruchy wojsk, zmiany kadry dowódczej jednostek, uzupełnienia wyposażenia armii, rozpoznanie oddziałów wojskowych przeciwnika odpowiadających za zadania specjalne oraz rozpoznanie tych zadań). W praktyce miało to polegać na wysyłaniu agentów do przydzielonych im na wypadek mobilizacji rejonów, a także rozsyłaniu oficerów wywiadu na tyły wroga dla obserwacji ewentualnych działań, wykraczających poza normy przyjęte w okresie pokojowym. Drugie stadium oznaczało zamknięcie granic, uaktywnienie służb kontrwywiadu, uzupełnienie list osób nieprawomyślnych oraz podejrzanych o szpiegostwo, wydalenie niepewnych cudzoziemców, likwidację każdego zagrażającego państwu ruchu politycznego lub wojskowego, przejęcie kontroli nad cywilnymi arsenałami broni i materiałów wybuchowych, nadzór nad pocztą i telegrafem, a także wszystkimi sprawami politycznymi. Działania ofensywne wywiadu rozwijano tak, jak to zostało określone w pierwszym stadium. Wprowadzenie zaostrzonej służby wywiadu oznaczało ścisłą koncentrację działań wywiadowczych. Zadania ogólne określano jednakowo dla wszystkich komórek. Dotyczyło to poszczególnych konfidentów, sieci agenturalnych i agentur specjalnych. Tylko zadania sabotażowe "Konfidenta 'R' " oraz Żydów traktowano oddzielnie, przewidując wykonanie ich dopiero w czasie działań wojennych.

Iszkowski nakreślił w ten sposób podstawy prowadzenia wywiadu oraz działań sabotażowych i dywersyjnych przez agentury specjalne. Przyjęty wzorzec współpracy wywiadowczej miał później obowiązywać inne oddziały wywiadu, w tym HK-Stelle w Krakowie w zakresie kontaktów z "Konfidentem 'R' ". Wnioski Iszkowskiego zawarł Ronge w opracowanej przez siebie nowej ogólnej instrukcji dla wywiadu, która została zatwierdzona 10 marca 1911 r. Odtąd funkcjonował jednolity system zbierania informacji, prowadzenia dużych operacji wywiadowczych. Doświadczenia Iszkowskiego umożliwiały włączenie do tego systemu kontaktów specjalnych, realizujących zadania wywiadu poza aparatem tajnych służb. Agentury wydzielone stały się odrębnym ogniwem działań operacyjnych Biura Ewidencyjnego. Stało się to możliwe, kiedy zaczęły obowiązywać jednolite przepisy dla wszystkich współpracujących ze Sztabem Generalnym urzędów i instytucji, stykających się na co dzień z organizacjami i osobami, nad którymi przejmowały kontrolę władze wojskowe.

Agentura "Wolfa" rosyjskiej Partii Socjalistów-Rewolucjonistów

Pod koniec grudnia 1910 r. Iszkowski musiał uzupełnić przyjęte wcześniej zarządzenia mobilizacyjne Głównego Ośrodka Wywiadowczego we Lwowie o zadania dla nowej agentury specjalnej, która mogła przejąć od "Konfidenta 'R' " prowadzenie działań ofensywnych wywiadu przeciwko Rosji. Urbański von Ostrymiecz i Ronge od dawna już myśleli o rozszerzeniu kontroli Biura Ewidencyjnego na inne antyrosyjskie grupy rewolucyjne. Podjęli plan wciągnięcia do współpracy wywiadowczej rosyjskiej Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, wykorzystując kryzys w partii, wywołany kompromitacją jej kierownictwa, jaką wywołała afera Azefa. Wstępne rozpoznanie partii prowadził prawdopodobnie Iszkowski, korzystając z pomocy organizacji kontrwywiadowczej "R". Taktyka eserowców pasowała do ogólnej koncepcji wykorzystania cuchów odśrodkowych w Rosji w planach Biura Ewidencyjnego. W PSR uznawano zasadniczo znaczenie ruchów masowych, ale na pierwszy plan wysuwano terror indywidualny, traktując go jako główny środek taktyczny w walce z caratem. Oznaczało to pełną konspirację działań kadrowych grup bojowych PSR, które mogły wykonywać różne zadania dywersyjne na terenie Rosji.

Partia Socjalistów-Rewolucjonistów cały czas nawiązywała do tradycji bezwzględnego oporu przeciwko caratowi. Po załamaniu się rewolucji 1905 r. eserowcy opierali swoją działalność o środowiska rosyjskiej emigracji politycznej, głównie we Francji i w Szwajcarii. Najwybitniejszym działaczem partii pozostawał Czernow, członek Komitetu Centralnego i główny teoretyk partii, autor programu eserowskiego i redaktor centralnego organu partyjnego "Riewolucyjonnaja Rossija". Blisko PSR działał wspomniany już Burcew, popularny wśród emigracji rosyjskiej rewolucjonista i pisarz, gorliwy tropiciel carskich agentów policyjnych.

Polecono Iszkowskiemu wyszukanie jakiegoś znaczącego działacza partii eserowców i nawiązanie z nim kontaktu informacyjnego. Iszkowski zadanie to zlecił Eduardowi Fischerowi, rotmistrzowi żandarmerii okręgowej w Czerniowcach, kiedy dowiedział się o jego znajomości z jednym z członków aktywu kierowniczego Partii Socjalistów-Rewolucjonistów. Fischer nawiązał z nim bliższy kontakt i odbył kilka spotkań. Rozmówca Fischera podawał się za niejakiego "Wolfa", intendenta i urzędnika, zatrudnionego w Wiejskiej (Selenśkiej) Kasie partii ukraińskiej w Czerniowcach, jednocześnie członka Komitetu Ukraińskiego PSR. Do ewidencji konfidentów Głównego Ośrodka Wywiadowczego "Wolf' został później wpisany jako dziennikarz. "Fischer zna tego pana już od dłuższego czasu - pisał Iszkowski do Urbańskiego von Ostrymiecz w raporcie z 28 XII 1910 r. - lecz dopiero ostatnio dowiedział się o jego przynależności do partii socjalrewolucyjnej. Natychmiast zlecono Fischerowi, aby spotkał się z nim wyłącznie we własnym imieniu i wypytał o jego partię, podkreślając, że interesuje się tym zupełnie prywatnie". Nie da się już stwierdzić, skąd ostatecznie wyszła inicjatywa wstępnych kontaktów sztabowych z przedstawicielem partii eserowców. Charakter przekazanych na wstępie informacji wskazuje, że stroną inicjującą byli eserowcy. Można chyba przyjąć, że do pierwszych kontaktów doszło na zbiegu wzajemnych interesów Biura Ewidencyjnego i Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, podobnie jak w wypadku organizacji Piłsudskiego. Zapewne dlatego został stosunkowo szybko nawiązany stały kontakt wywiadowczy z PSR. Należy przy tym zauważyć, że fakt podjęcia przez PSR współpracy z wywiadem Austro-Węgier nie był do tej pory znany historykom, nie podejmowano żadnych badań na ten temat. Obecne ustalenia mają dla głównego nurtu rozważań jedynie charakter uzupełniający i porównawczy.

"Wolf" przekazał Fischerowi szczegółową charakterystykę programu, organizacji partyjnej i działalności socjalistów-rewolucjonistów. Dążenia partii na przyszłość określał tzw. "Duży program", który dał się streścić następująco: "Ogólny socjalizm w całej Rosji, z najróżnorodniejszymi konsekwencjami (rodzaj komunizmu)" - relacjonował Fischer w raporcie dla Iszkowskiego z połowy grudnia 1910 r. wyniki rozmów z "Wolfem". Tego zagadnienia odległych celów partii nie rozwijano, gdyż nie miało ono praktycznego znaczenia dla zadań wywiadu, poza podtrzymywaniem groźby destrukcji systemu politycznego caratu. Zadania bieżące partii wyznaczał "program minimum", który zakładał: "Obalenie monarchii rosyjskiej i zasad monarchistycznych w Rosji, utworzenie republiki federacyjnej na zasadach demokratycznych, zapewnienie autonomii wszystkim narodom, walkę z obecnie panującymi urzędnikami, autonomią szlachty oraz militaryzmem panującym w Rosji". Propagowano czynną walkę z caratem, przez "wszelkiego rodzaju terroryzm", ale wyłącznie na terenie Rosji. Propaganda przeciwko caratowi, zwłaszcza we Francji, Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych, miała na celu: "1) zrobić wszystko, aby udaremnić Rosji uzyskanie pożyczek w tych państwach; 2) za pośrednictwem prasy skompromitować rząd rosyjski, zwłaszcza panującą korupcję, samowolę oraz system szpiegowski; 3) unieszkodliwić rosyjskich szpiegów rządowych, a w szczególności członków Ochrany, przez publikację ich nazwisk; 4) oddziaływanie tego rodzaju, aby w przypadku wybuchu rewolucji rosyjskiej nie doszło do żadnej interwencji wojskowej ze strony obcych mocarstw, a zwłaszcza ze strony Niemiec". Motyw "polowania" na carskich szpiegów nie był tak eksponowany w działaniach eserowców, jak tego chciał "Wolf". To wyróżnienie miało ukazać praktyczne możliwości partii w dziedzinie usług kontrwywiadowczych na terenie Austro-Węgier, a mogło również wskazywać pośrednio na źródło pochodzenia całej oferty - Burcewa. Ostatni punkt określał istotne podstawy oraz główny cel podjęcia przez PSR współpracy wywiadowczej z Biurem Ewidencyjnym.

Partia Socjalistów-Rewolucjonistów przeżywała okres upadku wpływów, który mógł nawet prowadzić do całkowitego zaprzestania działalności, co wcale nie oznaczało, że bez wsparcia z zewnątrz nie będzie możliwe zażegnanie kryzysu. Ewentualna "cicha" pomoc i poparcie austriackie nie warunkowałyby dalszego rozwoju partii. W przeciwieństwie do sytuacji polskiego ruchu niepodległościowego, pomoc austriacka nie miała bezpośredniego wpływu na stan kondycji organizacji partyjnej i akcji rewolucyjnej PSR. Jej czołówka partyjna koncentrowała się w Europie Zachodniej, mając własne, niezależne źródła finansowania. Socjaliści-rewolucjoniści raczej nie potrzebowali odskoczni austriackiej do rozwijania agitacji i prowadzenia działalności rewolucyjnej w Rosji. Wydaje się, że idea podjęcia współpracy ze Sztabem Generalnym w Wiedniu za pośrednictwem Biura Ewidencyjnego miała w zamyśle jej autorów albo promotorów stworzyć z kręgów PSR podwalmy do odtworzenia w przyszłości tradycji wspólnych interesów i stworzenia zewnętrznego parasola politycznego dla przemian w Rosji.

Praca w partii została podzielona między Komitet Centralny, autonomiczne komitety narodowe, wydziały specjalne, komitety lokalne i grupy techniczne. Partią kierował Komitet Centralny jako kolegialne kierownictwo, podzielone na kilka sekcji, bez osoby przewodniczącej. Część KC miała swoją siedzibę w Petersburgu (przede wszystkim sekcja propagandy w Rosji), część przeniesiono do Paryża (w tym sekcję propagandy skierowanej przeciwko Rosji), razem z archiwum Partii Socjalistów-Rewolucjonistów. Autonomiczne narodowe komitety partii obejmowały: 1.) Komitet Rosyjski, do którego należały również komitety mniejszych narodów, które mieszkały na terenie Rosji, w tym perski i tatarski: 2.) Komitet Ukraiński; 3.) Komitet Fiński dla Finlandii; 4.) Komitet Polski dla Królestwa Polskiego; 5.) Komitet Kaukaski dla narodów Kaukazu; 6.) Komitet Gruziński dla narodów Gruzji. "Do obowiązków wszystkich tych komitetów - podkreślał Fischer w sprawozdaniu z wypowiedzi "Wolfa"- należało kierowanie odpowiednią narodową partią rewolucyjną. W Komitecie Centralnym są przedstawiciele wszystkich narodów, a jego rozkazom muszą podporządkować się wszystkie partie".

Wydziały specjalne partii obejmowały różne związki. Najważniejszy z racji struktury klasowej Rosji był 1.) Związek Chłopski, którego zadaniem było rozpowszechnianie propagandy rewolucyjnej wśród chłopów rosyjskich. Członkowie Związku Chłopskiego rozproszeni byli na terenie całego kraju. Rozpowszechnianiem idei rewolucyjnej wśród młodzieży szkolnej i akademickiej zajmował się 2.) Związek Nauczycielski. Jego członkami byli profesorowie szkół wyższych, nauczyciele szkół średnich i podstawowych. Do Związku Nauczycielskiego wchodziły także różne rewolucyjne związki studenckie. Wpływy Związku Nauczycielskiego określano jako bardzo rozlegle, obejmujące wszystkie rosyjskie szkoły wyższe i średnie, a także większość szkół podstawowych. Wreszcie 3.) Związek Wojskowy upowszechniał idee rewolucyjne w wojsku i w marynarce wojennej. Należeli do niego niektórzy generałowie, liczne grono oficerów i żołnierzy, a także ich żony i córki, których podstawowym zadaniem była "działalność agenturalna oraz werbowanie nowych członków spośród kadry oficerskiej". Najwięcej członków liczył 4.) Związek Powszechny, który obejmował inne środowiska zawodowe (robotnicy, urzędnicy itd.).

Działaniami Partii Socjalistów-Rewolucjonistów w terenie kierowały komitety lokalne. Tworzyli je przedstawiciele wszystkich wymienionych wyżej związków. Pozycję uprzywilejowaną miały komitety lokalne w miastach gubernialnych, które bezpośrednio wykonywały polecenia Komitetu Centralnego i komitetów narodowych.

Najbardziej interesujące z punktu wadzenia potrzeb wywiadu były grupy techniczne partii, których oddziały w zależności od lokalizacji podlegały Komitetowi Centralnemu albo jednemu z komitetów narodowych. Najważniejsza była 1.) Organizacja Bojowa, która została podzielona na wiele sekcji o charakterze oddziałów. OB podlegała tzw. propagandzie czynu (zamachy, napady na koleje, dyliżanse, magazyny z materiałami wybuchowymi, depozyty broni itd.). Podobnie 2.) Grupa Techniczna składała się z wielu sekcji, zajmowała się drukiem i rozpowszechnianiem wydawnictw rewolucyjnych oraz wytwarzaniem różnych dokumentów na potrzeby partii, w tym legitymacji. Należały do niej wszystkie tajne drukarnie Partii Socjalistów-Rewolucjonistów w Rosji, drukarnie w Paryżu, Genewie i w Londynie. W Paryżu powołano biuro redakcyjne, z odrębnymi sekcjami, działającymi na rzecz poszczególnych narodowości. Zadaniem 3.) Grupy Broni i Materiałów Wybuchowych było zdobywanie broni oraz materiałów wybuchowych, które częściowo wytwarzano we własnych laboratoriach. Praca i zadania grupy zostały podzielone na poszczególne sekcje. Podlegały jej niektóre laboratoria znajdujące się w Rosji i za granicą (Francja, Szwajcaria). Z tym, że w laboratoriach zagranicznych nie wytwarzano materiałów wybuchowych, a przeprowadzano tylko próby, udzielając odpowiednich wskazówek do produkcji tych materiałów w Rosji. Największy zakres prac obejmowała 4.) Grupa Latająca, która kierowała działaniami oddziałów bojowo-dywersyjnych, zajmowała się przemytem druków rewolucyjnych, materiałów wybuchowych, broni i amunicji do Rosji. "Członkowie tej grupy - notował dalej Fischer uwagi "Wolfa" - są niemal na terenie całej Europy, Ameryki Północnej i Japonii. Na wypadek wojny zostali przeszkoleni, aby działać na niekorzyść armii rosyjskiej - bandy te mają wysadzać mosty, twierdze, ruszczyć połączenia komunikacyjne, prowadzić małą wojnę. Wiele osób, które należało do kierownictwa tej grupy przebywało w Macedonii i w Bułgarii, gdzie odbyli odpowiednie przeszkolenie do prowadzenia tego rodzaju zadań".

Największe skupisko socjalistów-rewolucjonistów znajdowało się w Odessie. Miejscowy komitet lokalny partii razem ze Związkiem Wojskowym szerzył propagandę rewolucyjną w marynarce wojennej. "Rosyjska marynarka wojenna jest całkowicie pod wpływem elementów socjal-rewolucyjnych" - przekonywał "Wolf". Wielu działaczy PSR przebywało aktualnie w Rumunii i w Turcji, zajmując się głównie przemytem do Rosji druków partyjnych oraz broni. W tym celu powstała odrębna organizacja, której kierownictwo umieszczono w Bukareszcie. Jednakże większość wydawnictw rewolucyjnych przerzucano do Rosji przez granicę z Austrią, chociaż władze austriackie pilnie strzegły swych granic, aresztując przyłapanych na kontrabandzie rewolucyjnej działaczy PSR. Działalność rewolucyjna partii kierowała się wyłącznie przeciwko carskiej Rosji. Przeciwstawiano się propagandzie promoskiewskiej, uprawianej przez Rosję na terenie Galicji, Bukowiny, Czech, Rumunii oraz w bałkańskich krajach słowiańskich pod pozorem szerzenia idei panslawistycznych. Zapowiedziano ogłoszenie w specjalnej publikacji nazwisk agentów Ochrany, którzy zajmowali się uprawianiem tej propagandy. "Nie będzie można jej kupić", ale "wywiad - notował Fischer - otrzyma taką książkę".

Wszystkich członków Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, którzy znajdowali się za granicą obowiązywała zasada absolutnego podporządkowania się obowiązującemu ustawodawstwu w państwach, gdzie aktualnie przebywali; nie wolno było również podejmować działań, które mogły skompromitować partię. Obawy te zmuszały kierownictwo Biura Ewidencyjnego do maksymalnego utajnienia dalszych kontaktów z partią. Tym bardziej, że w ogóle partia miała charakter konspiracyjny. Jej członkowie posługiwali się różnymi pseudonimami i kryptonimami partyjnymi. Wszystkie znaki rozpoznawcze trzymano w najgłębszej tajemnicy. "Legitymacje honorowane są tylko - zaznaczał 'Wolf' - gdy osoba okazująca podaje jednocześnie hasło. Rząd rosyjski nic nie wie o obecnie obowiązujących znakach rozpoznawczych. Jeżeli członkowie partii socjalrewolucyjnej jadą do Rosji, w ich dokumentach nigdy nie podaje się prawdziwych danych, nawet wtedy, gdy nie są znani rządowi rosyjskiemu jako socjal-rewolucjoniści".

Zwracały uwagę duże fundusze partii, które zapewniały jej względną swobodę działań. "Środki pochodzą częściowo od bogatych członków - zauważał Fischer - częściowo bezprawnie przywłaszczane są dobra należące do państwa rosyjskiego. Zagranica, a zwłaszcza Francja i Anglia, następnie Ameryka przeznaczają znaczne dotacje na rzecz partii". Nie ma w raporcie bliższych informacji na temat tych "dotacji". "Wolf" chciał zapewne zwrócić w ten sposób uwagę na nieoficjalne oparcie partii w kołach rządowych Europy Zachodniej.

Kiedy Fischer poruszył kwestię stanowiska PSR wobec ewentualnej wojny na Wschodzie, otrzymał od "Wolfa" zapewnienie przeciwstawienia się Rosji. Gdyby Rosja została wplątana w wojnę, wszyscy członkowie partii przebywający za granicą zobowiązani byli do powrotu do kraju, "aby szerzyć niepokoje i wywołać rewolucję socjalną" - relacjonował Fischer. Komitet Centralny PSR miał przy tym współpracować "z każdym mocarstwem, prowadzącym wojnę z Rosją", tak jak to miało miejsce podczas wojny rosyjsko-japońskiej. "W Japonii - wspominano - partia socjal-rewolucyjna utworzyła drukarnię. Drukowano tam broszury dla armii rewolucyjnej, a emisariusze partii przekazywali je żołnierzom armii mandżurskiej. W samej armii znajdowało się sporo członków partii, którzy agitowali przeciw wojnie i zajmowali się propagandą rewolucyjną. Po powrocie z Mukdenu oraz w późniejszym okresie w wojsku panowała anarchia - było to dzieło partii socjal-rewolucjonistów. Wydarzenia związane z mobilizacją [chodzi o podejmowanie przez Partię Socjalistów-Rewolucjonistów próby przeszkodzenia w mobilizacji armii rosyjskiej po wybuchu wojny z Japonią w 1904 r. - R. Ś.] również spowodowane zostały ich działalnością. Rząd japoński z uwagi na wyprawę wojenną faworyzował partię socjal-rewolucyjną od samego początku, nawiązał z nią kontakt i przekazał jej znaczne środki. Japońscy dowódcy wojsk kontaktowali się stale z rewolucjonistami, którzy byli w armii mandżurskiej i otrzymywali od nich bardzo wartościowe informacje". Chyba nie można było liczyć na lepsze referencje. Dokładnie takiej oferty oczekiwano w Biurze Ewidencyjnym.

Fischer jednoznacznie opowiadał się za wciągnięciem Partii Socjalistów-Rewolucjonistów do defensywnej i ofensywnej służby w wywiadzie, podczas pokoju i na wypadek wojny. "Sądzę - pisał w zakończeniu raportu dla Iszkowskiego - że socjal-rewolucjonistów można wykorzystać do pracy w wywiadzie. Zwłaszcza zalecałbym, aby wykorzystać ich do zwalczania Ochrany. Wydaje mi się, że łatwo będzie można osiągnąć ten cel, ponieważ leży on w interesie partii, ażeby unieszkodliwić członków Ochrany, którzy poza szpiegostwem wojskowym zajmują się również szpiegostwem politycznym. Socjal-rewolucjonistów będzie można sukcesywnie wciągnąć także do ofensywnego wywiadu. Należy jednak działać umiejętnie i ostrożnie. Wolno wykorzystywać tylko takich ludzi, na których z pewnością będzie można polegać. O ile zajdzie taka potrzeba, można będzie to sprawdzić. Także kontakty można już stopniowo nawiązać. Wynagrodzeniem za usługi byłby bezkarny przemyt druków i broni; po aresztowaniu tych ludzi [zajmujących się kontrabandą - R. Ś.] nie wolno wydawać ich władzom Rosji ani doprowadzać do granicy rosyjskiej, lecz tam, gdzie zechcą. Będzie to przeważnie granica Szwajcarii lub Rumunii. Jeżeli otrzymałbym taki rozkaz, mógłbym rozpocząć pertraktacje wstępne, nikogo nie kompromitując. W razie konfliktu należałoby koniecznie - podkreślał - wykorzystać socjal-rewolucjonistów w wywiadzie ofensywnym i defensywnym. Przydaliby się też do buntowania niektórych rejonów, niszczenia komunikacji, przerywania łączy telefonicznych i telegraficznych".

Można sobie wyobrazić zadowolenie Iszkowskiego, kiedy otrzymał raport Fischera. Szef lwowskiej placówki HK-Stelle pojechał zaraz do Wiednia, 19 grudnia 1910 r. meldował osobiście Urbańskiemu von Ostrymiecz wyniki misji Fischera. Składał raport słowny.

Wszyscy kierownicy oddziałów wywiadu mieli przy obejmowaniu obowiązków poruczane zadanie informowania Biura Ewidencyjnego o wszelkich problemach wykraczających poza zakres ich kompetencji. Biuro Ewidencyjne decydowało w takich wypadkach o nadaniu sprawie biegu urzędowego albo o zarzuceniu jej. Jeżeli sprawę podejmowano, meldujący o niej oficer obowiązany był do złożenia drogą służbową pisemnego raportu, który inicjował sprawę zwykłym trybem. Jeśli chodziło tylko o pozostawienie śladu dokumentacyjnego, sprawę odkładano ad acta. W każdym innym wypadku sprawę przejmował właściwy dział operacyjny, rozwijając kontakt wywiadowczy.

Podjęcie współpracy wywiadowczej z Partią Socjalistów-Rewolucjonistów należało do kwestii politycznych, o których mogło decydować Ministerstwo Wojny i Sztab Generalny, gdzie Urbański von Ostrymiecz konsultował zapewne swe decyzje. Opinia władz wojskowych musiała być pozytywna, bo po kilku dniach Iszkowski otrzymał polecenie złożenia stosownego raportu w Biurze Ewidencyjnym, który ostatecznie przesłał do Wiednia 28 XII 1910 r.

"Melduję - rozpoczynał - że nadarzy się okazja, aby nawiązać kontakt z rosyjską partią socjal-rewolucyjną; można ją wykorzystać w czasie pokoju do pracy wywiadowczej, a w czasie wojny do pracy wywiadowczej oraz małej wojny". Wniosek Iszkowskiego szedł dalej, niż wynikałoby to z raportu Fischera. Zawiera stwierdzenie gotowości PSR do podjęcia współpracy wywiadowczej. Decyzja o wdrożeniu grupy socjalistów-rewolucjonistów do struktur wywiadowczych zależała od stanowiska Biura Ewidencyjnego. Widocznie Fischer odbył dalsze rozmowy z "Wolfem", o których potem osobiście poinformował Iszkowskiego. Wskazuje na to również szerszy zakres merytoryczny raportu Iszkowskiego od cytowanej wyżej pierwszej relacji Fischera.

W rozwinięciu raportu Iszkowski uzasadniał szeroko swoje stanowisko. Sytuacja była bardzo podobna do okoliczności nawiązania kontaktu z grupą Piłsudskiego, dlatego ciągle odwoływał się do tych doświadczeń, ukazując przy okazji kontekst dla wcześniejszych układów z kierownictwem PPS.

Opierał się na informacjach dostarczonych przez "Wolfa", którego przedstawiał jako wyróżniającego się członka Ukraińskiego Komitetu PSR. "Dane te - zauważał - nie zostały sprawdzone, lecz ogólnie powinny się zgadzać". Wstępnie porównano je z wypowiedziami aresztowanego wcześniej oficera rosyjskiego, relacjonującego o Rewolucyjnym Związku Oficerów w Rosji. "Ponadto - zapowiadał - usiłuje się, poprzez 'R', otrzymać potwierdzenie załączonych danych". I tak też zapewne się stało. Kwestię wiarygodności agentury rozstrzygnięto później pozytywnie, wszystkie otrzymane informacje zostały potwierdzone. W innym wypadku niemożliwe byłoby zainstalowanie agentury. W ten sposób Piłsudski mógł dowiedzieć się o równoległości działań wywiadowczych Partii Socjalistów-Rewolucjonistów przeciwko Rosji i w oparciu o dyspozycje delegowanego oddziału Biura Ewidencyjnego.

Partia Socjalistów-Rewolucjonistów rozwijała się w okresie rewolucji 1904-1905 r. "Wtedy - pisał w raporcie Iszkowski - znaczenie jej było o wiele większe niż teraz (tak samo 'R')". Największymi wpływami PSR dysponowała na Podolu, Wołyniu oraz w okolicy Odessy i Połocka. Tylko na terenach kozackich partia nie mogła podjąć działalności. Za najbardziej aktywnego i wpływowego socjalrewolucjonistę Iszkowski uważał przebywającego w Paryżu Burcewa. Warto przypomnieć, że Burcew nie był formalnie członkiem PSR, działał przy partii, mając bliskie stosunki z jej kierownictwem. Działalność antypaństwowa socjalistów-rewolucjonistów kierowała się wyłącznie w stronę Rosji. Partia nie była zdolna do wystąpień przeciwko Austro-Węgrom. "Dowodem na to jest fakt - przekonywał - że w okresie najbardziej intensywnej działalności partii, to jest podczas rewolucji rosyjskiej, nie obserwowano u nas żadnych niepokojów". Nie zanotowano również żadnego związku między eserowcami a ukrainofilami oraz moskalofilami galicyjskimi.

Iszkowski podkreślał, że eserowcy weszli natomiast w kontakt z polskimi socjalistami, wykorzystując pośrednictwo Burcewa. "Rosyjska Partia Socjalrewolucyjna - odnotował - ma jakieś powiązania z 'R'; ostatnio zaobserwowano to, gdy w Czerniowcach został aresztowany niejaki Baczyński, będący członkiem tej partii, podejrzewano go o szpiegostwo. Burcew i 'R' usiłowali spowodować uwolnienie Baczyńskiego, którego niewinność wykazało zresztą śledztwo. Być może, że tak zwany Polski Komitet Partii jest synonimem 'R' ". Wymieniony "Polski Komitet Partii" oznaczał zapewne ścisłe kierownictwo PPS, z którym Iszkowski nawiązał kontakt wywiadowczy.

Socjaliści-rewolucjoniści stawali się naturalnym sojusznikiem w walce z Rosją. Iszkowski dochodził tutaj do podstawowej konkluzji, w której w jednakowym stopniu uwidaczniał się motyw doświadczeń budowania współpracy wywiadowczej z "Konfidentem 'R' ", jak i problem wciągania do struktur wywiadowczych nowej agentury Partii Socjalistów-Rewolucjonistów. "Jeżeli udałoby się nam tych ludzi pozyskać dla nas - wnioskował - to byłoby to bardzo wartościowe uzupełnienie stosunków z 'R', ponieważ mogliby oni wynikające z tego układu korzyści rozszerzyć na inne tereny Rosji. Stosunek do tej partii [1.)] należałoby rozwijać w podobny sposób, jak z 'R' w zeszłym roku; trzeba by było zadbać o to, aby ich [2.)] pozyskać do dostarczenia zaufanych ludzi w Rosji oraz [3.)] wykonania bezpośredniej pracy w wywiadzie ofensywnym. Wydaje się - oceniał - że pierwsze zadanie nie będzie trudne, drugie - prawdopodobne, natomiast trzecie rozwiązanie może się dopiero udać po bardzo ostrożnych i długich pertraktacjach. Ponieważ, tak samo jak 'R', mimo znacznej chęci zrobienia wszystkiego, aby zaszkodzić Rosji, będą mieli ogromne opory, by podjąć działalność szpiegowską. Wydaje się - przekonywał dalej - że warto jest jednak spróbować - w przypadku wojny partia ta, podobnie jak 'R', mogłaby zostać wykorzystana do małej wojny, niszczenia kolei, połączeń telegraficznych itd. To wydaje się być możliwym". Dlatego "należałoby złożyć tej partii następującą ofertę, jako zapłatę za jej usługi: a) zgoda na przemyt druków rewolucyjnych, broni itd. do Rosji; b) unikanie wydawania poszczególnych osób Rosji, bądź deportacji ich do granicy z Rosją; c) zapewnienie, że w przypadku rewolucji rosyjskiej nie zrobimy niczego, co mogłoby być uznane za wmieszanie się [w wewnętrzne sprawy rosyjskie - R. Ś.]". Te trzy punkty stanowiłyby podstawę dalszych rozmów z partią.

Na koniec Iszkowski zajął się techniką kontaktu z przedstawicielami PSR. Dotychczasowy kontakt ograniczał się do "zupełnie niezobowiązujących" rozmów rotmistrza Fischera z wymienionym "Wolfem". "Jeżeli zostanie wyrażona zgoda na ten kontakt, to najlepiej byłoby - postulował - gdyby nadal zlecano tę działalność rotmistrzowi Fischerowi, albowiem jest to bardzo zręczny oficer, na którym można całkowicie polegać". Będąc wpływowym oficerem żandarmerii, mógłby dyskretnie realizować "przysługi", wymienione powyżej, w podpunktach "aj" i "b)", bądź też ułatwiać partii warunki działania na terenie austriackim. "Oczywiście - podkreślał szef wywiadu We Lwowie - Fischer musiałby cały czas działać we własnym imieniu, dzięki czemu zapobiegnie się ewentualnej kompromitacji Sztabu Generalnego. Należałoby więc tak postąpić. Mógłbym powiedzieć, że to zadanie zlecam mu z własnej inicjatywy, bez informowania moich przełożonych. W ten sposób, gdyby Fischer chciał, mógłby najwyżej mnie skompromitować, a nie cały Sztab Generalny. Lecz, jak już mówiłem, z jego strony nie zauważono żadnych niedyskrecji i nie należy się obawiać jakiś niezręczności. Później możnaby ewentualnie zaaranżować moje spotkanie z jakimś bardziej znaczącym szefem partii, aby nadać całej sprawie większego znaczenia, a także, aby mieć jasność, czego można się po tych ludziach spodziewać w przypadku wojny i w jaki sposób należałoby ich wspomagać (podobnie, jak 'R'). Przy okazji możnaby tych ludzi uspokoić, że nie będziemy się wtrącać w ich sprawy wewnętrzne, jeżeli doszłoby do rewolucji w Rosji, jeśli partia zobowiąże nas do wdzięczności. Ponieważ oni, jak twierdzi Fischer, przywiązują do tego ogromne znaczenie, być może mógłby to być punkt zaczepienia, aby skłonić ich do dalszych usług". W ostatnim punkcie raportu Iszkowski zaproponował przyjęcie kryptonimu nowej operacji: "W dalszych pismach zwrot 'Rosyjska Partia Socjalrewolucyjna' [Partia Socjalistów-Rewolucjonistów] zastępować się będzie literą 'P' ".

Wszystkie wywody Iszkowskiego można z powodzeniem odnieść do wcześniejszej sytuacji "Konfidenta 'R' ". Bardzo mało zachowało się tego typu dokumentów. Szerokie cytaty najlepiej nawiązują do całości zagadnienia, przybliżając je w punktach, gdzie nie dysponujemy oryginalną dokumentacją, dotyczącą operacji "Konfident 'R' ". Można by się jeszcze zastanawiać tutaj nad warunkami politycznymi porozumienia kierownictwa polskiego ruchu niepodległościowego z przedstawicielami Biura Ewidencyjnego. Być może była to, tak jak w wypadku organizacji "Wolfa", "cicha" zgoda na samodzielność ruchu w Królestwie Polskim, ale pod zewnętrzną kuratelą Austro-Węgier, w formie zadośćuczynienia owego wcześniejszego "zobowiązanie do wdzięczności".

Innym zagadnieniem jest kwestia autorstwa eserowskich propozycji nawiązania kontaktu wywiadowczego oraz włączenia organizacji "Wolfa" do systemu operacyjnego Biura Ewidencyjnego, co niebawem nastąpiło. Tak szczegółowe i wyczerpujące informacje, które otrzymał Fischer, mogły pochodzić tylko ze ścisłego sztabu partii, albo osoby wtajemniczonej w zakres jego kompetencji. Iszkowski nie musiał specjalnie sprawdzać tych wiadomości, ich źródło wydawało się wiarygodne. Na odkrycie wszystkich kart był jeszcze czas. Nie wiadomo, kim był naprawdę "Wolf". Nie było w kierownictwie PSR działacza o takim nazwisku. Wszystko wskazuje na to, że "Wolf" był konspiracyjnym pseudonimem wytypowanego działacza z kierownictwa partii do kontaktu z wywiadem austriackim. Druga możliwość, o podszywaniu się kogoś dysponującego wiarygodnymi informacjami na temat działalności Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, np. ze źródeł Ochrany, wydaje się nieprawdopodobna, gdyż Iszkowski i Ronge musieli skonfrontować wszystkie dane z rzeczywistością, zanim została podjęta decyzja o włączeniu agentury "Wolfa" do wywiadu, chyba że o wiarygodności propozycji kierownictwa PSR świadczyła osoba, co do której nie było żadnych podejrzeń o powiązania z carską policją polityczną. Taką osobistością mógł być Burcew, którego Iszkowski na pewno nieprzypadkowo przywoływał w swoim raporcie. Burcew znał się dobrze z Piłsudskim, który mógł pozytywnie zaopiniować nową agenturę. Dość kontrowersyjna musiałaby być rola Burcewa w aferze Bakaja oraz Azefa, gdyby przyjąć, że afery te zostały przygotowane przez Ochranę, a Burcew miał być tylko ich detonatorem, jako przekaźnik informacji. Możliwe, że i w tym wypadku działano nie tylko za plecami Ochrany, ale także poza kierownictwem PSR, aby przeniknąć w struktury wywiadowcze nieprzyjaciela i poznać mechanizmy działania współpracy z organizacją Piłsudskiego. Być może nastąpiła jakaś kompilacja zamierzeń Ochrany z dążeniami kierownictwa PSR. Nie da się już nic pewnego na ten temat stwierdzić, gdyż cała dokumentacja agentury "Wolfa" została zniszczona. Przemilczał tę sprawę nie tylko Burcew, ale również członkowie sztabu partii, jak Czernow i Sawinkow. W zachowanych aktach Głównego Ośrodka Wywiadowczego ślady dokumentacyjne działań agentury "Wolfa" ciągną się aż do wybuchu wojny w sierpniu 1914 r. Przez tak długi okres było dość czasu na sprawdzenie możliwości operacyjnych agentury, nie mówiąc już o sprawie podstawowej, mianowicie kwestii wiarygodności sieci, zwłaszcza jeśli miało się do czynienia z agenturą specjalną, o której decydowały najwyższe czynniki wojskowe. Prawdopodobnie agentura "Wolfa" obejmowała Komitet Ukraiński PSR, który w 1912 r. przekształcił się w Ukraińską Partię Socjalistów-Rewolucjonistów.

"Wolf" został wpisany do ksiąg ewidencyjnych Głównego Ośrodka Wywiadowczego we Lwowie pod kryptonimem 281/11 (pierwsza liczba oznaczała numer bieżący w ewidencji, druga - numer korpusu), jako trzon zbiorowej agentury. Operację kontaktu z Partią Socjalistów-Rewolucjonistów zakonspirowano tak samo, jak w wypadku agentury rosyjskich Żydów oraz "Konfidenta 'R' ". Wyodrębniono ją z podstawowych struktur wywiadowczych, wyznaczając jej oddzielne zadania, do samodzielnego wykonania. Prawdopodobnie operację prowadzono w Biurze Ewidencyjnym, zgodnie z sugestią Iszkowskiego, pod kryptonimem "P" albo "Konfident 'P' ", ale nie można już tego potwierdzić. Iszkowski nową agenturę określał kryptonimem "281/11" lub "Konfident Nr. 281/11". Na potrzeby niniejszego opracowania przyjąłem umowną nazwę - "Wolf" (agentura "Wolfa").

* * *

Piłsudski znał się z Burcewem jeszcze z okresu zesłania na Syberię w 1887 r., siedział z nim w jednej celi w więzieniu w Moskwie. Widywali się później wiele razy, ale Piłsudski unikał spotkań, od kiedy o Burcewie zaczęło być głośno w związku ze sprawą Bakaja. Burcew uchodził za specjalistę od walki z prowokacją Ochrany, ale musiał zastanawiać jego dość łatwy dostęp do tajemnic stanu carskiej Rosji. Jednak Piłsudski nigdy nie stracił zaufania do dawnego towarzysza niedoli, chociaż poglądy na sprawy rosyjskie dzieliły ich znacznie.

W lipcu 1917 r. Burcew zapowiedział publicznie wyjawienie agenta Ochrany, który był dotychczas bardzo ważnym działaczem. Publikacja ta miała, wedle autora, wstrząsnąć nie tylko opinią publiczną w Rosji, ale również wywrzeć duże wrażenie w całej Europie.

Burcew nie podał ostatecznie tego nazwiska, pozostało ono tajemnicą do dzisiejszego dnia. Mówiło się później przy tej okazji o Leninie, ale nie opublikowano dotąd żadnych wiarygodnych dokumentów na ten temat. Latem 1917 r. Lenina i jego możliwości nie ceniono na tyle wysoko, aby nim się specjalnie zajmować, zwłaszcza, że w ogóle nie podejrzewano go wówczas o powiązania z Ochraną, mówiono tylko o związkach z wywiadem niemieckim. Burcew mógł myśleć o kimś z grona przywódców rewolucji. Od marca do sierpnia 1917 r. socjaliści-rewolucjoniści odgrywali wraz z mienszewikami kierowniczą rolę w większości rad, przedstawiciele eserowców wchodzili do Rządu Tymczasowego (Aleksandr Fiodorowicz Kierenski, Wiktor Michajłowicz Czernow, Nikołaj Dmitriewicz Awksientjew). Ale, jak już wspomniałem, żadne nazwisko nie padło. W poszukiwaniach prowokacji w rewolucji rosyjskiej Burcew zajął się Leninem.

W długiej rozmowie z Piłsudskim 24 VII 1920 r. próbował poruszyć kwestię pobytu Lenina w Krakowie w latach 1912-1914, "gdzie -jak notował w relacji ze spotkania w Belwederze - mieszkał za zgodą niemieckiego Sztabu Generalnego i spełniał potrzebne im zadania przygotowania rewolucyjnego ruchu w Rosji na wypadek wojny. 'Byłoby dla nas, Rosjan, bardzo ważnym wyjaśnienie ówczesnych kontaktów z Niemcami i w ogóle, co on tam wtenczas robił. Pan, naturalnie - zwracał się prowokująco do Piłsudskiego - wie dużo ciekawego i ważnego na ten temat. Z czasem kwestia ta naturalnie zostanie wyjaśniona'. 'Tak, to byłoby bardzo ciekawe wyjaśnić - miał odpowiedzieć Piłsudski - i ja pana rozumiem. To, naturalnie, z czasem zostanie wyjaśnione' ''. Burcew zrozumiał, że Piłsudski nie chciał nic powiedzieć, uważając poruszone zagadnienie za niewygodne dla siebie. "Było jednak widoczne - komentował - że o roli Lenina w Krakowie w tym czasie wie coś bardzo ważnego dla nas". Przypomniał jeszcze aferę Bakaja, o czym Piłsudski z zadowoleniem słuchał, podkreślając w odpowiedzi, że Polacy zawsze byli Burcewowi wdzięczni za demaskowanie w przeszłości działalności Ochrany. Burcew mógł się przekonać o zaufaniu Piłsudskiego do siebie, lecz nic więcej nie osiągnął, ale może o to pierwsze właśnie chodziło.

Wydaje się, że sprawa Lenina w rozmowie z Piłsudskim stanowiła dla Burcewa pretekst do wywołania tematu przedwojennych powiązań rosyjskiego ruchu rewolucyjnego z wywiadem Austro-Węgier, którego pozostałość dokumentacyjną przejęło Wojsko Polskie. Piłsudski uciął dalsze dywagacje na ten temat, stawiając cały problem poza przedmiotem własnych, bezpośrednich zainteresowań, czym mimo wszystko uspokajał swego rozmówcę, który mógł się obawiać przypadkowego wyjawienia dawnych stosunków wywiadowczych Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, aktualnie uwikłanej w wojnę domową z bolszewikami, którzy nie omieszkaliby wykorzystać takich informacji w zwalczaniu oponentów.

Piłsudski stykał się również z Czernowem, którego uważał za wybitnego przywódcę i ideologa rewolucjonistów rosyjskich. Ten wielki myśliciel i polityk związał się w późniejszym okresie z wywiadem polskim. W czasie drugiej wojny światowej był głównym agentem centrali ekspozytury polskiego Oddziału II w Stanach Zjednoczonych - "Estezet", działał pod pseudonimem "Marszałek". Tak wysoka pozycja w hierarchii agentury wskazuje, że miał powiązania z Oddziałem II Sztabu Głównego już w okresie międzywojennym, a amerykańska placówka przejęła go po przybyciu do Stanów Zjednoczonych w czerwcu 1940 r., co stanowiło normalną procedurę w wypadku przemieszczania się agenta.

Zadania wydzielonych agentur w ramach wojennej koncentracji wywiadu Austro-Węgier przeciwko Rosji

Iszkowski uporał się ostatecznie z określeniem roli wydzielonych agentur w działaniach wywiadu przeciwko Rosji pod koniec 1911 r. Plan ten został wypracowany na podstawie szczegółowych uzgodnień z kierownictwem agentur i przyjęty w sprawozdaniu rocznym Głównego Ośrodka Wywiadowczego we Lwowie za rok 1911.

Raport systematyzował pod względem metodycznym zadania operacyjne podejmowane w obrębie lwowskiego oddziału HK-Stelle, spełniając rolę przekaźnika głównych dyspozycji Biura Ewidencyjnego w zakresie działań agentur specjalnych, przede wszystkim organizacji - "Konfident 'R' " oraz "Wolfa". "W latach 1908-1910 - pisał na wstępie - najwięcej uwagi poświęcono rozbudowie, czyli organizacji służby wywiadowczej. Z najważniejszymi zadaniami uporano się pod koniec 1910, w 1911 roku można już było wykorzystać i wypróbować działalność przygotowawczą lat ubiegłych w praktycznej służbie wywiadowczej. Wyniki są zadowalające; obecnie wywiad 11 korpusu, w miarę istniejących możliwości, wydaje się być wdrożonym, wypróbowanym i zorganizowanym". Ofensywna służba wywiadowcza opierała się, tak jak wszędzie, na systemie konfidencjonalnym. Podzielona strukturalnie agentura obejmowała pięć grup konfidentów. Dwie pierwsze tworzyły klasyczne zaplecze działań wywiadu, obejmując konfidentów, którzy stale przebywali w kraju nieprzyjaciela, tj. w Rosji i na miejscu wykonywali powierzone zadania (I grupa), oraz konfidentów, którzy mieszkali na terenie Austro-Węgier i okresowo byli wysyłani do Rosji w misjach rozpoznawczych (II grupa). Pozostałe grupy obejmowały agentury specjalne, jako wyodrębnione organizacyjnie jednostki, realizujące samodzielnie, ale pod kontrolą oficera prowadzącego kontakt, wydzielone zadania i cele z dziedziny wywiadu oraz poza nim.

Rozbudowę głównej sieci agenturalnej hamowały ograniczenia finansowe. Znaleziono wielu kandydatów na konfidentów, lecz z uwagi na niedostateczną ilość pieniędzy tylko część osób wytypowanych do współpracy została wypróbowana i zaangażowana. "Jeżeli jednak zostaną przydzielone większe środki - zwracał się do szefa Sztabu Generalnego - to bez żadnego problemu będzie można podjąć konkretne negocjacje i rozbudować sieć szpiegowską. O wykonanych zadaniach wywiadowczych nie pisał. Wspomniał tylko o poddaniu specjalnej obserwacji rosyjskiego konsulatu we Lwowie. Zdobyto nawet przy tym klucze do kasy pancernej, gdzie trzymano tajne akta. Korzystano jednak bardzo rzadko z tej możliwości, aby niepotrzebnie nie narażać zwerbowanego tam agenta i mieć możność wykorzystania go w ważnych przypadkach, przede wszystkim po wprowadzeniu zaostrzonej służby wywiadowczej.

Najwięcej miejsca Iszkowski poświęcił omówieniu warunków współpracy z wydzielonymi agenturami: "III [grupa - 'R']. Można wystawić tylko następującą opinię: W czasie pokoju, w normalnych warunkach ludzie ci prawie nie nadają się do ofensywnej, szczegółowej służby wywiadowczej, do defensywnej raczej tylko w zakresie działań I korpusu. O tak wielkich sprawach, jak przełożenie przesunięcia wojsk rosyjskich, likwidacji poszczególnych twierdz nad Wisłą itd., to i tak bez ich pomocy można się z pewnych źródeł wszystkiego dowiedzieć. W momencie, gdy sytuacja staje się groźna, jest o wiele więcej możliwości wykorzystania ich, a z chwilą wybuchu wojny stają się bardzo ważni (mała wojna, niszczenie linii telegraficznych i kolejowych). Z uwagi na te fakty wnioskuję, aby kontakty z 'R' stopniowo prze nieść do Krakowa, z dawnych, pierwotnych kontaktów ze Lwowem stopniowo zrezygnować. Żeby to przygotować, kapitan Iszkowski już w ubiegłym roku - pisał dalej o sobie - za obustronną zgodą rozluźnił kontakty, które mogłyby zostać całkowicie przerwane w przypadku zwolnienia wymienionego z obowiązków pierwszego oficera wywiadu [XI korpusu]. IV [grupa]. Żydzi zamieszkali na Podolu i Wołyniu, z którymi agenda wywiadu w Czerniowcach często współpracowała (za pośrednictwem cadyka z Bojan i Sadagory) okazali się bardzo przydatni do pracy w ofensywnej służbie wywiadowczej informacje, które się od nich otrzymuje są dobre, wiarygodne, liczne i nic nie kosztują. Przychody cadyków można zmniejszyć, jeżeli zaostrzy się kontrolę graniczną, w ten sposób można ich zmusić do pracy. V [grupa]. Kontakt z konfidentem nr 281/11 [Agentura 'Wolfa'] będzie realizowany zgodnie z odnośnymi specjalnymi instrukcjami".

Sygnalizowane doświadczenia i problemy w pracy z "Konfidentem 'R' " wpłynęły na ostateczny kształt planu mobilizacji służby wywiadowczej lwowskiego oddziału HK-Stelle w zakresie wykorzystania wydzielonych sieci. Iszkowski zmienił zasady tych planów na wypadek zagrożenia wojennego. Po wprowadzeniu I stadium zaostrzonej służby wywiadu agentury specjalne miały przejść bezpośrednio do akcji militarnych, podejmując działania sabotażowo-dywersyjne i partyzanckie oraz wzmagając wywiad na terytorium przeciwnika jeszcze przed formalnym rozpoczęciem wojny. "I stadium - precyzował w głównym punkcie swoje wywody - a.) Działania wojenne. 1. Ustalenie zasad niszczenia kolei, dróg i telegrafów w Rosji przez 'R' (dopóki będzie łączność, następnie będzie to sprawa Głównego Ośrodka Wywiadowczego w Krakowie), 281/11 i Żydów. Przede wszystkim należy jeszcze raz omówić i ustalić, gdzie w pierwszej kolejności należy dokonać zniszczeń, ustalić sposób przekazywania ekrazytu (dynamitu) oraz termin rozpoczęcia działań. Należy załatwić sprawę ustnie w Biurze Ewidencyjnym lub Biurze Operacyjnym, ponieważ wymaga to szczególnych przygotowań. 2. Nawiązanie bliższego, lecz nie zobowiązującego do niczego kontaktu z wymienionymi w punkcie 1". Działania wywiadowcze agentur podporządkowano ogólnym wytycznym, włączając tę grupę zadań do całości przedsięwzięć sieci konfidencjonalnej; obowiązywał odtąd drugi punkt planu w zakresie wypełniania ofensywnych zadań wywiadowczych ("b") Ofensywna służba wywiadu"). Zadania te obejmowały między innymi ustalenie i wypróbowanie systemu łączności ("3. Wystąpienie do Biura Ewidencyjnego o adresy zagraniczne. 4. Wypróbowanie ich"), omówienie głównych wytycznych pracy aparatu wywiadu oraz przekazanie odpowiednich środków materialnych na działalność wywiadowczą ("5. Ustne ustalenie z kierownikami oddziałów wywiadu, eksponowanymi oficerami żandarmerii i eksponowanymi komisarzami nadzoru finansowego wymagań stawianych wywiadowi. Przydzielenie pieniędzy"), a także uaktywnienie sieci konfidentów. "Realizując wszystkie te postanowienia należy stale pamiętać o zachowaniu tajemnicy - dodawał w uwagach do planu mobilizacyjnego. - Dlatego wszystkie te regulacje trzeba w ten sposób wdrożyć, jak gdyby wynikały one tylko z inicjatywy służby wywiadu". W II stadium zaostrzonej służby wywiadowczej wskazane wcześniej zadania rozszerzano, agentury wydzielone przechodziły już do wykonania fazy planu operacji wojennych: "II stadium. a.) Działania wojenne. 1. Uzgodnienia z 'R', z 281 /11 i Żydami (sprawy realizacji zadań podanych w punkcie pierwszym I stadium, przekazanie materiałów wybuchowych itd.)''. Zakres tych ustaleń Iszkowski omówił szczegółowo w aneksach do raportu, które niestety nie zachowały się. "Byłoby dobrze - uzupełniał tylko w głównym tekście - gdyby ustalenia związane z realizacją punktu 1 mogły nastąpić wcześniej, przynajmniej częściowo; na sukces w ich realizacji można liczyć wyłącznie w czasie mobilizacji i koncentracji wojsk wroga, nie wolno więc się spóźnić".

Szef Sztabu Generalnego, gen. Blasius Schemua, który zastąpił na krótko Conrada von Hotzendorfa, wysoko ocenił przesłany mu elaborat (12 I 1912). Przewidywano, że szczegóły techniczne planu współdziałania ośrodków wywiadowczych w Galicji w zakresie wprowadzania zaostrzonej służby wywiadu w terenie przygranicznym z Rosją kierownictwo Biura Ewidencyjnego uzgodni na dorocznej odprawie w Wiedniu z szefami oddziałów HK-Stelle. Zapowiedziano również konferencję międzyministerialną we Lwowie dla omówienia problemów współdziałania urzędów cywilnych z władzami wojskowymi.

Podstawą dyskusji w sprawach rosyjskich na spotkaniu w Wiedniu miał być raport Iszkowskiego, którego kopie Ronge przesłał do Krakowa i Przemyśla. "W raporcie tym Iszkowski zwracał uwagę na fakt - notował później Rybak swoje refleksje po lekturze otrzymanego sprawozdania - że PPS właściwie nie może oddać poważniejszych usług w Kongresówce, czy na Ukrainie, bowiem jest na tych terenach za słaba i nie posiada tam żadnych wpływów. Ja w swoich sprawozdaniach nie pisałem tego nigdy, gdyż nie chciałem w tak złym świetle przedstawiać swej własnej pracy. [...] Przypuszczałem, że Iszkowski chciał od siebie odsunąć sprawę 'Konfidenta S' [powinno być: 'Konfidenta 'R' ' - R. Ś.] i raczej mnie ją przekazać, dlatego posyłał do Sztabu tego rodzaju ocenę, w części tylko prawdziwą. Trudno mi jednak sądzić dokładnie o motywach tego dziwnego postępowania Iszkowskiego. Być może pragnął on poświęcić się w pierwszej mierze wykorzystaniu nacjonalistów ukraińskich, co zresztą ze względu na specyfikę terenu miało dla niego niewątpliwie większe znaczenie. [...] Mimo swoich skarg na PPS Iszkowski miał na Ukrainie aparat wywiadowczy wcale najgorzej zorganizowany na wypadek wojny. Prawdą jest jednak, że na terenie Kongresówki, ze względu na słabość PPS, konfidenci jej nie mogli wiele osiągnąć". Agenturę ukraińską, o której mówił Rybak, montował "Wolf", ale nie miała ona nic wspólnego z ruchem narodowym na Ukrainie. Natomiast w Królestwie Polskim wpływy Biura Ewidencyjnego miały się opierać na PPS, a Iszkowski odpowiadał tylko za opracowanie i wdrożenie założeń planu wykorzystania polskiego ruchu rewolucyjnego do celów dywersyjnych i wywiadowczych. Iszkowski nie rozwijał sieci wywiadowczej PPS w Królestwie Polskim, gdyż teren ten należał do kompetencji oddziału HK-Stelle w Krakowie.

Dlatego Ronge polecił Rybakowi na wiosnę 1912 r. przejęcie od Iszkowskiego "Konfidenta 'R' " i ustalenie szczegółowych zadań operacyjnych agentury, na podstawie opracowanych we Lwowie ogólnych założeń planu dalszego kontaktu z organizacją Piłsudskiego. Na jesieni 1912 r. przyjęto nową procedurę obiegu korespondencji w sprawach "Konfidenta 'R' ". Dokumentacja Grupy Wywiadu Biura Ewidencyjnego oraz Głównych Ośrodków Wywiadowczych w Krakowie i we Lwowie, która dotyczyła spraw "Konfidenta 'R' " miała być odtąd zaopatrzona w oznaczenie kodowe - "geheim'' (w skrócie: "g" )przy sygnaturze kancelaryjnej działu akt dotyczących spraw wywiadu - Kundschaft (K. Nr). W ten sposób każdy raport wyróżniony kodem "g" mógł być od razu kierowany do właściwej jednostki organizacyjnej i reprezentującej jej osoby, tzn. kierownika Grupy Wywiadu w Biurze Ewidencyjnym, szefa Głównego Ośrodka Wywiadowczego w Krakowie i szefa Głównego Ośrodka Wywiadowczego we Lwowie.

Późniejsza praktyka kancelaryjna była następująca: Iszkowski na dokumencie, który wiązał się z działaniami organizacji "Konfident 'R' " dopisywał do bieżącego numeru sprawy grupy akt Kundschaft słowo: "geheim" (np. - "K. Nr 98 geheim"). Mógł wyjąć dany dokument z ogólnego działu akt Kundschaft i dołączyć go do teczki sprawy "Konfidenta 'R' ". Instrukcję Rongego inaczej wykonał Rybak. Wyłączał w dokumenty sprawy "Konfidenta 'R' " z kancelarii Kundschaft i prowadził ich własną, odrębną numerację, w ciągłym i jednolitym zapisie dokumentacyjnym, zaczynając ewidencję od numeru 1 (np. "K. Nr 1 (geheim)", "K. Nr 5/g"). Autorem albo adresatem całej korespondencji był Ronge. Część dokumentacji, przeważnie w postaci kopii, pozostawała na miejscu, w Głównych Ośrodkach Wywiadowczych w Krakowie i we Lwowie. W ten sposób powstały trzy zbiory akt "Konfidenta 'R' ". Do dzisiaj, jak już wspomniano, przechował się tylko jeden z nich - teka dokumentów Rybaka "Sprawa 'Geheim' ''.

Wraz z zatwierdzeniem przez Sztab Generalny w Wiedniu sprawozdania szefa HK-Stelle we Lwowie wypracowana przez niego koncepcja wykorzystania organizacji "R" do prac wywiadu oraz zadań dywersyjno-sabotażowych i ograniczonych działań militarnych na wypadek konfliktu z Rosją została ostatecznie włączona do zamierzeń wywiadowczych Biura Ewidencyjnego, przewidzianych zarówno w okresie pokojowym, jak również na wypadek wojny. Ronge przejął pełną kontrolę nad organizacją "Konfident 'R' ". W Grupie Wywiadu prowadzono ewidencję zaplecza osobowego uwidocznionego trzonu agentury, rejestrowano wewnętrzną sprawozdawczość, a także wszelką korespondencję urzędową, która wiązała się z zagadnieniem współpracy Piłsudskiego ze Sztabem Generalnym w Wiedniu. Przyjęte założenia operacyjne miały być rozwijane przez Główny Ośrodek Wywiadowczy w Krakowie, ściśle według dyspozycji Biura Ewidencyjnego. Plan Rongego i Iszkowskiego obowiązywał w ogólnych zarysach aż do wybuchu wojny w sierpniu 1914 r.

Niemieckie plany zrewolucjonizowania Rosji

Struktura organizacyjna wywiadu Rzeszy Niemieckiej ukształtowała się w czasach kanclerstwa Otto von Bismarcka. Doprowadzono wówczas do koordynacji działań wywiadu politycznego oraz wojskowego, podzielonego według kompetencji urzędowych. Zrobiono pierwszy krok do stworzenia szerokiej i wyspecjalizowanej tajnej służby wywiadu i kontrwywiadu. Nie powołano jednak ogólnej instytucji nadzorującej wszystkie służby informacyjne. W Niemczech istniały cztery niezależne centralne instytucje, które dysponowały oddzielnym aparatem informacyjno-wywiadowczym: Wielki Sztab Generalny (Der Grosse Generalstab), Sztab Admiralicji (Der Admiralstab), Ministerstwo Spraw Zagranicznych (Das Auswärtige Amt) oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Państw Związkowych Rzeszy Niemieckiej (Ministerium des Innern der Bundesstaaten). Wywiad polityczny prowadziło MSZ za pośrednictwem specjalnego oddziału informacyjnego. Do celów wywiadowczych wykorzystywano sieć zagranicznych placówek dyplomatycznych, w których umieszczano zakonspirowanych agentów, rekrutujących się przeważnie z korpusu oficerów Sztabu Generalnego i Sztabu Marynarki Wojennej.

Naczelne miejsce w tym układzie organów wywiadowczych Niemiec zajmowała centrala tajnego wywiadu Sztabu Generalnego - Sektion III B, która w 1900 r. wyodrębniła się organizacyjnie z Oddziału Armii Obcych (Nachrichtenabteilung, w skrócie 3."N" lub "N" -Abteilung). Sektion III B prowadziła wywiad ofensywny i defensywny, zajmowała się dywersją, nadzorowała ochronę tajemnic państwowych oraz cenzurę prasy. Cały wywiad wojskowy podlegał szefowi Sztabu Generalnego. Działalność polityczna za granicą znajdowała się poza zakresem kompetencji wywiadu wojskowego. Zadania te wykonywały służby MSZ. Sektion III B sprawować mogła wówczas jedynie nadzór informacyjny, w wyjątkowych wypadkach podejmowała działania wspierające cele polityczne otrzymywane drogą służbową, na wyraźne polecenie Sztabu Generalnego. "Wojsko niemal całkowicie odrzucało wszelkie powiązania z problemami politycznymi, metodami policyjnymi i szpiegostwem politycznym - podkreślał później płk Friedrich Gempp, bliski współpracownik Nicolai z okresu wojny oraz organizator i pierwszy szef wywiadu republiki weimarskiej - wyjątek stanowiły kontakty służbowe z władzami wykonawczymi".

Centralną komórką Sztabu Generalnego był Oddział Operacyjny. Zajmował się on wszystkimi sprawami dotyczącymi operacji niemieckiej armii lądowej. Wokół Oddziału Operacyjnego były skupione pozostałe agendy Sztabu Generalnego: Centralny Oddział Spraw Personalnych i Ogólnych, Oddział do spraw Obcych Armii, Oddział Polityczny oraz Sektion III B. W latach 1900-1914 szefem Oddziału Armie Obce był płk Lauenstein.

Początkowo w Sektion III B pracowało tylko kilku oficerów wywiadu. Na początku sierpnia 1914 r. całą służbą wywiadu kierowało ok. 80 oficerów sztabowych. Budżet wywiadu Sztabu Generalnego wynosił w 1912 r. 300 000 marek (kwota ta odpowiadała wówczas sumie 354 000 koron albo 138 060 rubli). W 1913 roczną dotację Sztabu Generalnego na cele wywiadowcze podwyższono do 450 000 marek (531 000 koron albo 207 090 rubli). Oddziałem III B kierowali wówczas płk Brose (1900-1910) i płk Heye (1911-1912).

Wywiad niemiecki zaczął się dynamicznie rozwijać od zakończenia wojny rosyjsko-japońskiej, wobec obserwowanych zmian ogólnej sytuacji politycznej i wystąpienia bardzo silnych tendencji antyniemieckich w polityce europejskiej. Planowy wywiad przeciwko Rosji rozpoczęto od rozpoznania przebiegu demobilizacji i przekształceń armii rosyjskiej po przegranej wojnie. Zajmowano się rozbudową fortyfikacji frontowych na linii Niemen - Narew - Wisła, obserwowano powiększanie strategicznych połączeń kolejowych i drogowych w zachodniej części imperium i dyslokacją wojsk w Królestwie Polskim.

Wywiad przeciwko Rosji prowadzili początkowo oficerowie Sztabu Generalnego przy dowództwach I korpusu w Królewcu oraz XX korpusu w Olsztynie. Placówki te tworzyli jeden oficer wywiadu i jeden podoficer na etacie pisarza. Z Królewca i Olsztyna prowadzono rozpoznanie procesów wojskowych zachodzących w Rosji, a także zajmowano się kontrwywiadem. Zawiadywał nimi jeden oficer sztabowy w Sektion III B. Do 1906 r. tych tylko trzech oficerów prowadziło cały wywiad wojskowy przeciwko Rosji.

W 1906 r. stanowisko oficera informacyjnego w Królewcu objął Walter Nicolai. Późniejszy szef Nachrichtenstelle rozpoczął służbę w Sztabie Generalnym w 1904 r., po ukończeniu trzyletniej Akademii Wojskowej w Berlinie. Głównym przedmiotem jego zainteresowań w szkole wojskowej była Rosja, której język znał. Otrzymał przydział do Oddziału Armie Obce i miał zająć się sprawami rosyjskimi. "Pierwszym zadaniem, jakie otrzymałem w Sztabie Generalnym - wspominał - było wykonanie planów topograficznych dla części terytorium w dolinie Wisły, w pobliżu twierdzy Graudenz [Grudziądz]. Przebywając na wschodniej rubieży Niemiec przez wiele miesięcy nawiązywałem ścisłe kontakty z ludnością tych rejonów, bardzo zaniepokojoną stałym pojawianiem się i podejrzanym zachowaniem szpiegów rosyjskich oraz twardą walką Polaków, poświęcających ogromne pieniądze na zakup ziemi oraz przesiedlenia, i w ten sposób usiłujących wtargnąć na tereny niemieckie [!]. Będąc pruskim oficerem w czasie wykonywania swoich obowiązków służbowych wielokrotnie zmuszony byłem do kontaktowania się z Polakami, którzy podburzani zachowywali się bardzo nieprzychylnie, niemal wrogo".

Zagadnienia te oceniał Nicolai z punktu widzenia potrzeb wojskowych. Później mógł się przekonać, że nacjonalizm polski może stać się niszczącą siłą przede wszystkim wobec Rosji.

Niemiecki Sztab Generalny rozważał możliwość wysłania kilku oficerów do Japonii, którzy mieliby okazję do bezpośrednich obserwacji armii rosyjskiej w boju. W grupie tych trzech oficerów sztabowych znalazł się Nicolai, przez półtora roku uczył się języka japońskiego, obracając się w środowisku japońskich oficerów, którzy przebywali w tym czasie w Berlinie. Dla sytuacji wojennej na Dalekim Wschodzie duże znaczenie miały wydarzenia w europejskiej części Rosji. Niezwykle cenne okazały się doświadczenia japońskie w prowadzeniu dywersji politycznej przez wspomaganie rewolucji rosyjskiej. Wojna skończyła się i Nicolai nie pojechał do Japonii. "Szef mojego wydziału, pułkownik von Lauenstein, były attache wojskowy w St. Petersburgu - pisał później długoletni szef Sektion III B - postanowił pocieszyć mnie nowym zadaniem. Twierdził, że Rosja natychmiast po przegranej wojnie z Japonią skierowała swoją broń przeciw Niemcom, dlatego też konieczna jest praca w wywiadzie. Miałem być pierwszym oficerem wykształconym przez Sztab Generalny, który zostanie oddelegowany do dowództwa korpusu na wschodzie; miałem tam postarać się zorganizować służbę wywiadu, jednocześnie miałem zorganizować kontrwywiad na granicy z Rosją i przeciwstawić się jej nadmiernej działalności szpiegowskiej. W ten sposób w 1906 roku zostałem odesłany do Konigsbergu [Królewiec]. Zanim rozpocząłem jednak swoją działalność udałem się do Rosji, będącej jeszcze pod wpływem rewolucji z 1905 roku; pragnąłem poznać kraj i obyczaje, wydawało mi się bowiem, że bez tej znajomości nie będę mógł sprostać powierzonemu zadaniu". Później odbył jeszcze kilka takich "podróży sztabowych" po cesarstwie Rosji. Zebrał wiele doświadczeń, które niebawem miały bardzo się przydać. Dość szybko zaobserwował, że wywiad rosyjski działał nie tylko w strefie przygranicznej, ale sięgał również w głąb Niemiec. Wpływy rosyjskie mógł zrównoważyć podobny system kontroli informacyjnej. Przekonywały o tym dobre rezultaty prowadzonej z Królewca działalności wywiadowczej przeciwko Rosji.

W 1910 r. wywiad państw Ententy podzielił się zadaniami. Rosja miała niemal wyłącznie zajmować się zdobywaniem informacji wojskowych w Niemczech, Austro-Węgrzech i krajach bałkańskich. Francja zajmowała się Niemcami i Włochami. Wielka Brytania prowadziła przygotowania podstaw prowadzenia wojny morskiej, zajmowała się sprawami gospodarczo-politycznymi oraz propagandą. Wywiady Niemiec i Austro-Węgier znalazły się w warunkach okrążenia i skoncentrowanych działań przeciwnika.

Rozpowszechniano błędne opinie o potędze wywiadu Rzeszy Niemieckiej i jego świetnie zorganizowanym aparacie informacyjnym. Wszelkie te opowieści o "wspaniałym niemieckim wywiadzie" zostały zmyślone. Głoszono pogląd jakoby zawsze "wszystko do najmniejszego szczegółu było zaplanowane i zorganizowane". Pogląd ten pokutował do końca pierwszej wojny światowej i w tej wersji przedostał się do historiografii, która akceptowała racje moralne zwycięzców, dzieląc wywiady na "dobre" koalicji i "złe" państw centralnych. Zastosowano klasyczną metodę dezinformacji, która umożliwiała skrycie i usprawiedliwienie własnych dążeń do rozbudowy wywiadu. Tymczasem możliwości operacyjne służb informacyjnych Niemiec i Austro-Węgier w żadnym wypadku nie przystawały do potencjału wywiadowczego państw ententy. Przed długi czas władze wojskowe i polityczne Berlina i Wiednia nie przywiązywały szczególnej wagi do starannej i systematycznej rozbudowy wywiadu, tak jak to miało miejsce w Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji. Z drugiej strony nie można również było przeceniać zdolności operacyjnych drugiej strony, która także miała swoje wady.

Najstarszy, francuski wywiad poczynał sobie najodważniej, charakteryzował się swego rodzaju brutalnością oraz dużymi sumami, którymi dysponował. Najbardziej groźne wydawały się służby specjalne Wielkiej Brytanii, wspierające politykę mocarstwową państwa w zachowaniu jego globalnej i kolonialnej pozycji w świecie. Wywiad brytyjski miał przed sobą wielkie, dalekosiężne cele, przez to działał bardzo ostrożnie, w dużym rozproszeniu operacyjnym i małej koncentracji terytorialnej, a przez to mniej intensywnie. Wywiad rosyjski dysponował największymi funduszami oraz miał najwięcej agentów, co w okresie pokojowym stanowiło o jego sile, ale w warunkach wojennych przesądzało o jego małej mobilności, bo nadmiernie rozbudowane struktury nie były w stanie przystosować się do nowej sytuacji, zgodnie z potrzebami chwili.

Niemcy i Austro-Węgry mogły odpowiedzieć jedynie współdziałaniem dla powiększenia potencjału operacyjnego. Od 1910 r. Oddział III B i Biuro Ewidencyjne wymieniały się między sobą informacjami dotyczącymi Rosji. Do wszystkich przygranicznych dowództw korpusów zostali przydzieleni oficerowie informacyjni Sztabu Generalnego (Nachrichtenoffiziere), którzy prowadzili wywiad przez agentów i rezydentów w wyznaczonych rejonach operacyjnych obcych państw (1910). Sprawy polskie zostały przyporządkowane oddziałowi wywiadu VI korpusu we Wrocławiu. Poza tymi pasami nieprzyjacielskiego obszaru obserwacji, rozpoznanie wywiadowcze obejmowała Centrala w Berlinie.

W tym czasie Biuro Ewidencyjne w Wiedniu zainicjowało już porozumienie z polskim ruchem rewolucyjnym. Teraz należało kontakty te rozciągnąć na inne grupy. Szersze ustalenia w sprawach polskich były możliwe dopiero po ustaleniu granic wspierania wolnościowych tendencji Polaków.

Nieufność wobec Polaków była stałym elementem w polityce wewnętrznej konserwatywnych Prus, które podnosiły ją do zagadnienia ogólnoniemieckiego. W rezultacie trudno było mówić o innym stosunku do Polaków mieszkańców Prus i pozostałych państw Rzeszy. Przyjmowanie takiej postawy rodziło rezerwę wobec wszelkich dążeń polskich. Należy przy tym podkreślić, że ruch antypolski w Prusach, nawet w okresie Kulturkampfu który w swojej istocie stanowił walkę z katolicyzmem i niezależnością Kościoła, nie miał tak ostrego charakteru, jak w części Polski rządzonej przez Rosję. Pod panowaniem caratu warunki rozwoju polskości w każdym momencie "wspólnych" dziejów były o wiele trudniejsze niż pod zaborem pruskim, nie łączyły się z masowymi represjami, mordami, zsyłkami i ogólnym zacofaniem cywilizacyjnym.

Władze Rzeszy Niemieckiej unikały bezpośredniego zaangażowania w polityczne kwestie zagadnienia polskiego, spychając je na karb odpowiedzialności sojuszniczych Austro-Węgier. Warunki wojskowego porozumienia z Niemcami określały również zasady współpracy politycznej. Przymierze z Niemcami stanowiło podstawę polityki austriackiej. Działania w sprawach polskich musiały odpowiadać ogólnym celom sojuszu, a właściwie były podporządkowane interesom Niemiec. Sztaby Generalne w Berlinie i w Wiedniu dopracowywały od 1911 r. warunki wspólnego uderzenia przeciw Rosji. Za najtrudniejszą przeszkodę uznawano prowadzenie operacji wojennych na olbrzymich terenach rosyjskich. Umożliwiało to Rosji wycofanie swoich sił zbrojnych w głąb państwa, co mogło sparaliżować wspólną ofensywę niemiecko-austriacką. Dlatego - przekonywał Conrad von Hötzendorf w liście z 10V1 1911 r. do gen. Helmutha hrabiego von Moltke, szefa niemieckiego Sztabu Generalnego - "siły rosyjskie należy zmusić do walki", chociaż "wydaje mi się jednak, że te stosunki od 1812 r. bardzo się zmieniły. Dobrowolne odstąpienie tak znacznych terenów wydaje mi się być jednak nieprawdopodobne, zwłaszcza z uwagi na polskie i ukraińskie aspiracje, a także zagrożenie rewolucją socjalną wewnątrz kraju, co zmusi Rosję do uderzenia na zachód; natomiast z drugiej strony nowoczesne środki lokomocji dają stronie atakującej zupełnie inne możliwości niż w roku 1812". Wystąpienia rewolucyjno-powstańcze Polaków w Kongresówce miałyby więc związać siły rosyjskie, które z tego powodu nie mogłyby wycofać się w głąb państwa. Jednak groźba polskiego wybuchu musiałaby być na tyle duża i realna, że zmuszałaby Sztab Generalny w Petersburgu do podtrzymania decyzji o ewakuacji Królestwa Polskiego w obawie przed destrukcyjnymi ruchami wyzwoleńczymi Polaków i przeniesienia mobilizacji wojsk za prawy brzeg Wisły, co w efekcie uniemożliwiało szybki marsz armii rosyjskiej na Berlin i Wiedeń, a jednocześnie wybuch ten nie mógł powodować zagrożenia dla własnych, niemieckich i austriackich, prowincji polskich.

Niemiecki punkt widzenia spraw polskich najlepiej oddają wywody Emanuela Ginschela, niemieckiego oficera Abwehry i działacza narodowego, które można streścić w następujący sposób: Nie można wyobrazić sobie Polski bez szpiegostwa i spisków. Polacy stracili niepodległość z własnej winy, a tereny polskie podzieliły między siebie sąsiednie państwa. Polska w Europie zawsze była ogniskiem zapalnym, stale istniała obawa, że dojdzie na jej terenie do wybuchu. Naród polski nie zapomniał nigdy, że niegdyś posiadał wielkie państwo, a jego elity, bez względu na to, czy mieszkały na terenie państwa rosyjskiego, niemieckiego lub austriackiego, dążyły do odrodzenia niezależnej Polski. Nie można było osiągnąć tego celu bez ukrywania swoich prawdziwych zamiarów przed mocarstwami uczestniczącymi w rozbiorach Polski. Takie postępowanie spowodowało, że Polacy mieszkający na byłych polskich terenach lub w samej Rzeszy nigdy nie przestawali spiskować i systematycznie szpiegowali zaborców, żeby we właściwym czasie przygotować polskie powstanie i uzyskać niepodległość. Najwięcej swobód mieli Polacy w Galicji. Natomiast Rosja zawsze prowadziła w stosunku do Polski rosyjskiej politykę ucisku, która wywoływała największy sprzeciw z ich strony. W dziesięcioleciu poprzedzającym wojnę światową dochodziło do różnych kryzysów politycznych i wojen na Bałkanach, a za ich przyczyną do znacznego przesunięcia sił. Polacy zawsze po cichu mieli nadzieję, że wojna między mocarstwami europejskimi może doprowadzić do odrodzenia Polski. Po jednej i po drugiej stronie Polacy byli zainteresowani pomaganiem mocarstwom, z którymi się związali, przeciw krajom należącym do wrogiego obozu. W ten sposób od samego początku rozwijała się wyjątkowo niebezpieczna podwójna gra szpiegostwa polskiego, w małym i dużym zakresie, na wszystkich obszarach mocarstw centralnych. Oczywiście odpowiedzialne osobistości i urzędy Niemiec i Austro-Węgier zawsze nieufnie traktowały Polaków.

Dla Austro-Węgier i Niemiec ziemie polskie w Rosji stanowiły niezmiernie ważną strefę bezpieczeństwa. Bardzo istotny był fakt, że Królestwo Polskie leżało bezpośrednio w rejonach planowanych działań wojennych. Postawa ludności polskiej była więc bardzo ważna. Niemcy mieli znikome szanse, aby pozyskać przychylność Polaków. Na ewentualne powodzenie mogła natomiast liczyć odpowiednia polityka austriacka, gdyż dość rozpowszechnione było przekonanie, że Galicja może stać się "Piemontem", a Polska zjednoczy się pod berłem Austro-Węgier, chociaż nie zawsze takie rozwiązanie wzbudzało zachwyt nawet wśród Polaków. Dla Niemców sprawa polska była bardziej skomplikowana, z uwagi na elementy polityki wewnętrznej, przez obecność Polaków w Prusach. Ochrona stanu posiadania na wschodzie łączyła się z programem bezpośredniej aneksji nowych terytoriów oderwanych od Rosji. W Prusach każde ustępstwo na rzecz Polaków przedstawiało się jako zachwianie integralności państwa. Za najlepsze rozwiązanie sprawy Królestwa Polskiego uważano tutaj aneksję niektórych jego pogranicznych terenów i oddanie reszty Rosji lub Austro-Węgrom. Jednocześnie występowały tendencje do ogólnego osłabienia Rosji i odepchnięcie jej dalej na wschód, przez stworzenie systemu krajów granicznych od Finlandii, poprzez Polskę, Ukrainę aż do Kaukazu. Później plany te przybrały kształt programu politycznego Mitteleuropy, czyli systemu państw kresowych uzależnionych od Rzeszy Niemieckiej i zabezpieczających jej wschodnią granicę przed Rosją, w którym buforowe państwo polskie odgrywałoby główną rolę.

Przygotowania wojenne Rosji sprawiły, że sprawa oderwania Kongresówki od państwa carów stała się aktualna dla polityki niemieckiej. W Sztabie Generalnym w Berlinie już od dziesięcioleci istniały plany doprowadzenia do wybuchu powstania w Królestwie Polskim. W 1871 r. feldmarszałek Helmuth Karl von Moltke zwrócił uwagę na korzyści wynikające dla Niemców w przypadku powstania Finów, ludności Kaukazu oraz Polaków. Miał nadzieję, że nowe państwo polskie stanie się dla Niemiec "przedmurzem chroniącym przed półazjatycką Rosją". W latach osiemdziesiątych kanclerz von Bismarck rozważał oderwanie Królestwa Polskiego, jako nieuniknione następstwo konfliktu z Rosją. Polska miałaby powstać tylko na pewien okres, do czasu osiągnięcia nowego porozumienia z Rosją; ziemie polskie po ponownym rozbiorze miały stać się spoiwem odnowionego przymierza Rzeszy Niemieckiej, Austro-Węgier i Rosji. Również dla szefa Sztabu Generalnego, feldmarszałka Georga von Waldersee, następcy feldmarszałka Moltke, insurekcja w Polsce stała się ważnym czynnikiem planowania walki z Rosją.

Rozważania te nabrały praktycznego znaczenia, kiedy atmosfera między Petersburgiem a Berlinem stała się bardzo napięta. W 1906 r. sekretarz stanu w Urzędzie Spraw Zagranicznych Rzeszy, Theobald von Bethmann Hollweg wyraził wobec cesarza Wilhelma II pozytywną opinię w sprawie odrodzenia niezależnego państwa polskiego, co jednak spotkało się z ostrym sprzeciwem konserwatywnych kół pruskich. W okresie pierwszej wojny światowej Bethmann Hollweg stał się potem rzecznikiem programu Mitteleuropy, mając poparcie cesarza. Nie ulega wątpliwości, że będąc kanclerzem (14 VII 1909 - 13 VII 1917) podejmował wszystkie decyzje polityczne przy rozstrzyganiu kwestii polskich, które wiązały się z polityką prowadzoną przez Austro-Węgry.

Na Wilhemstraße rodziła się myśl rozbicia od wewnątrz imperium brytyjskiego oraz Rosji przez wywoływanie powstań lub przewrotów zamieszkujących tam "obcych ludów". W planach tych było również miejsce dla insurekcji w Królestwie Polskim. Wspierane ruchy odśrodkowe stanowiłyby więc środek prowadzący do osiągnięcia zakładanego celu wojennego. Najsłabszym punktem Wielkiej Brytanii była ludność kolorowa w koloniach. W przypadku Rosji można było wywołać bunty wśród ludności należącej do innych narodowości. Niemieckie plany związane były z wywołaniem powstań na terenie Rosji, od Finlandii aż po Morze Czarne, oraz od francuskiego Maroka aż do Indii. Dużą uwagę przywiązywano również do ruchów socjalistycznego oraz syjonistycznego w Rosji. Radykalni socjaliści mogli wywołać wewnętrzne zamieszki, przez co zmniejszyłby się nacisk wojenny na państwa centralne. Wszystkimi działaniami kierował Urząd Spraw Zagranicznych w połączeniu z Oddziałem Politycznym w Sztabie Generalnym. Kontrolę informacyjną sprawowała Sektion III B.

Przywódcy polityczni i wojskowi Niemiec nie podjęli próby rozliczenia antypolskiej postawy trwającej przez całe dziesięciolecia. Wyprzedzały ich w tym względzie Austro-Węgry, które od lat czyniły starania o zmianę antyaustriackiego nastawienia Polaków i podjęły praktyczne przygotowania do rozciągnięcia swoich wpływów politycznych na teren Królestwa Polskiego. Berlinowi pozostała rola czynnego obserwatora, który mógł wpływać na kształt polityki sprzymierzeńca, próbując nadać jej własny kształt. Austro-Węgry nie rezygnowały jednak z samodzielności politycznej. Podejmowane decyzje w sprawach polskich były wypadkową wspólnych interesów. Bezpośrednia odpowiedzialność za powodzenie polityki polskiej spadła na Wiedeń. "Więc to raczej Wiedeń myślał o doprowadzeniu do powstania na terenach Polski - podkreślał niemiecki historyk Fritz Fischer- tym bardziej, że liczył na połączenie oderwanych terenów od Rosji do własnej monarchii. Jasne więc, że w Berlinie tylko połowicznie uwzględniano zrewolucjonizowanie Kongresówki oraz odrodzenie państwa polskiego". Berlin zakulisowo wspierał dążenia Austro-Węgier do opanowania polskiej irredenty. Pogląd o podjęciu akcji zbrojnej przez Piłsudskiego "w całkowitej niezależności zarówno od Rosji, jak od Niemiec" - jak chciał widzieć to zagadnienie Michał Sokolnicki - był błędny i świadczyłby o naiwności politycznej kierownictwa polskiej irredenty.

 

 

Rozdział V

 

Na krakowskim szlaku

 

Ja szukam uderzeń, które burzą, a nie takich, które sprawiają tylko satysfakcję za pomocą gestów.

Józef Piłsudski

 

Plany powstańczo-dywersyjne w Królestwie Polskim

 

Do Biura Ewidencyjnego od początku 1912 r. nadchodziły z Rosji wieści o zbliżającej się wojnie przeciw Austro-Węgrom. Obserwowano podejrzane ruchy wojsk w Królestwie Polskim. "Mówiono - wspominał Ronge - o próbnej mobilizacji w warszawskim okręgu wojskowym i o tworzeniu korpusów interwencyjnych. W porozumieniu z Niemcami zwiększyliśmy więc intensywność prac wywiadu na tym obszarze; wywiad niemiecki również cierpiał na brak środków. Dokładnie rozgraniczyliśmy rejony zwiadowcze". Rosja na różne sposoby starała się rozbudzać siły odśrodkowe w Austro-Węgrzech. Stosunki między Wiedniem a Petersburgiem przybrały formę wzajemnej niechęci, wchodziły stopniowo w fazę konfrontacji.

Konflikt ogniskował się na Bałkanach, grożąc otwartym wybuchem, którego rozmiary trudno było przewidzieć. Tworzony pod protektoratem Rosji Związek Bałkański, który był kierowany przeciwko Turcji, godził faktycznie w interesy austriackie. Duże poruszenie w Wiedniu wywołało zawarcie 29 maja 1912 r. układu pomiędzy Serbią a Bułgarią, który przewidywał arbitraż cesarza Rosji w spornych kwestiach, mogących wyniknąć w razie wojny na Bałkanach.

To zaostrzenie sytuacji międzynarodowej miało bezpośredni wpływ na zamierzenia Biura Ewidencyjnego rozbudowy wywiadu przeciwko Rosji, przede wszystkim w oparciu o oddziały HK-Stelle w Galicji. Duże nadzieje wiązano z rozwinięciem kontaktów z ruchem rewolucyjno-wojskowym Piłsudskiego w ramach organizacji "Konfident 'R' ".

Przejmowanie przez Rybaka agentury "R" trwało kilka miesięcy. Było dokładnie tak, jak później mówił: "Rok 1912-1913, okres tzw. kryzysu bałkańskiego, to jednocześnie okres wzmożonego wywiadu i dywersji na terenie Królestwa Kongresowego z inspiracji podległych Sztabowi Generalnemu galicyjskich placówek K[undschafts-]Stelle. Wywiad i dywersja były prowadzone przy pomocy własnych oficerów wywiadu i PPS". Wybitną "w tym zakresie rolę odegrała[H]K-Stelle Lemberg, gdzie Iszkowski działał  z a  p o ś r e d n i c t w e m  [wszystkie podkreśl. moje - R. Ś.]  i  p r z e z  Piłsudskiego, Sosnkowskiego i ZWC. Oczywiście używanie PPS i Strzelca oraz innych organizacji strzeleckich odbywało się wyłącznie, jeśli chodzi o moje [służby] K[undschafts-]Stelle,  p r z e z  Piłsudskiego i Sławka, gdyż z nimi tylko miałem kontakt". Głównym przedmiotem trosk szefa krakowskiego oddziału HK-Stelle była dalsza rozbudowa organizacji na terenie Rosji, w oparciu o struktury konspiracji ZWC i PPS. Zarówno Iszkowski, jak i Rybak nie byli zadowoleni z tempa rozbudowy organizacyjnej sieci "R" w związku z planami dywersyjnymi na wypadek mobilizacji.

Możliwość konfliktu na Bałkanach, w który zaangażowane byłyby Austro-Węgry i Rosja, a przede wszystkim konieczność realizacji zamierzeń wynikających z dotychczasowych porozumień z Biurem Ewidencyjnym, skłoniły Piłsudskiego do podjęcia decyzji o rozbudowie "kół militarnych" PPS i zorganizowania oddziałów ZWC w Królestwie Polskim, na kresach i w Rosji, które miały stanowić ukrytą sieć organizacyjną "Konfidenta 'R' ". Plan Piłsudskiego polegał na wysłaniu do Królestwa 20 oficerów ZWC, którzy mieli stworzyć podstawy struktury przyszłych działań ZWC. Możliwości rozwinięcia konspiracji wojskowej w Rosji miał najpierw sprawdzić Prystor, dotychczasowy komendant okręgu krakowskiego ZWC, przewidziany przez Piłsudskiego na kierownika całej akcji w terenie.

Na początku lutego 1912 r. Prystor wyjechał do pracy konspiracyjnej w Królestwie. Otrzymał od Piłsudskiego misję, której wypełnienie łączyło się z rozbudową organizacji "R". Posługiwał się paszportem na nazwisko "Jana Żukowskiego". Ochrana bardzo szybko wpadła na jego trop. Został aresztowany 28 marca 1912 r. na ulicy w Warszawie i osadzony w X Pawilonie Cytadeli. Oskarżono go o działalność konspiracyjną i przynależność do sztabu Organizacji Bojowej PPS oraz Związku Walki Czynnej. Śledztwo ciągnęło się przez wiele miesięcy. Warszawska Izba Sądowa 4 stycznia 1914 r. skazała Prystora - za działalność zmierzającą do oderwania ziem polskich od imperium rosyjskiego i zbieranie pieniędzy na Polski Skarb Wojskowy - na pozbawienie praw, 7 lat katorgi i zesłanie w głąb Rosji. Katorgę odbywał w różnych więzieniach w Orle (wywieziony 9 IV 1914 r.).

Pomimo aresztowań agentura Ochrany działała na terenie austriackim nadzwyczaj sprawnie. Wydawało się, że Rosjanie byli lepiej zorientowani w polskim ruchu niż sami Austriacy i Niemcy. Być może wiedzieli tyle, ile powinni byli wiedzieć. "Jak prawdopodobnie wiadomo i rządowi austriackiemu - pisał w marcu 1912 r. naczelnik Ochrany w Warszawie, płk Głobaczew, w raporcie Krótki zarys przygotowywanego obecnie przez polskie organizacje rewolucyjne zbrojnego powstania w Kraju Przywiślańskim dla centrali w Petersburgu - wszystkie te sokole, strzeleckie itp. towarzystwa, ze Związkiem Walki Czynnej na czele, piastują w duszy plan powstania orężnego nie tylko przeciw jednej Rosji. Kombinacje ich polegają na powstaniu przeciw każdemu z państw, w których posiadaniu znajdują się wszystkie terytoria, tworzące niegdyś Królestwo Polskie". Ochrana miała w ruchu niepodległościowym w przynajmniej kilku swoich agentów, których meldunki dawały w efekcie syntetyczne ujęcia interesujących ją zagadnień polskich na terenie Galicji.

Wśród prowokatorów Ochrany działał wówczas Ryszard Łączyński (ur. 1887 w Warszawie), zecer z zawodu, działacz PPS Frakcji Rewolucyjnej w Warszawie od rewolucji 1905 r., przed 1908 r. więziony w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Współpracował z Ochraną warszawską od stycznia 1911 r., pod pseudonimem "Nowy" (otrzymywał początkowo 75, a następnie 100 rubli miesięcznie). Na początku maja tego roku przeniósł się do Krakowa. Zatrudnił się w drukami Anczyca, gdzie pracował aż do wybuchu wojny w sierpniu 1914 r. Był jednocześnie słuchaczem Szkoły Nauk Politycznych. Należał do sekcji krakowskiej PPS Frakcji Rewolucyjnej oraz Strzelca. Podczas pobytu w Krakowie informował Ochranę o działalności Narodowego Związku Robotniczego, PPS Frakcji Rewolucyjnej, organizacji strzeleckich, a także przekazywał nazwiska powracających do kraju działaczy partyjnych.

Podobne funkcje informacyjne wypełniał Józef Siłuszek (ur. 1872 w Międzyrzeczu), który przebywał w Krakowie od początku stycznia 1911 do października 1915 r., podając się za "Stanisława Nadolskiego" albo "Leopolda Drążkiewicza", elektrotechnika z Pilicy. Wcześniej działał w PPS w Łodzi, brał udział w rewolucji 1905 r., został aresztowany za działalność rewolucyjną w 1906 r. i zesłany do guberni wiackiej, skąd zbiegł i powrócił do Łodzi. Podjął działalność w PPS Lewicy. Aresztowano go ponownie w 1908 r. i zesłano na dwa lata do guberni wołogrodzkiej. Po odbyciu kary wrócił do Łodzi. Miał wówczas rozpocząć działalność prowokatorską w Ochranie, gdzie występował pod pseudonimem "Aleksander" (otrzymywał 200 rubli miesięcznie). "Wtedy bowiem aresztowano wiele osób i padło podejrzenie na Siłuszyka, że on ich zdradził" - zeznawał później Władysław Schmidt, jeden z aresztowanych. Siłuszek wyjechał potem do Krakowa. Tam znowu spotkał się ze Schmidtem, który uciekł z zesłania. Schmidta ostrzegano przed Siłuszkiem, aby - jak twierdził - "jego towarzystwa unikać, gdyż jest podejrzanym o pro-wokatorstwo". Zarzuty miały pokrycie w faktach, jednak zarówno kierownictwo PPS Frakcji Rewolucyjnej, jak i PPS Lewicy nie podjęły żadnych kroków, aby unieszkodliwić prowokatora. Tymczasem Siłuszek współpracował cały czas z Ochraną. Z Krakowa -jak ustalono na podstawie dokumentacji Ochrany - "informował o PPS Frakcji Rewolucyjnej, o jej wybitnych kierownikach, zawiadamiał o wyjeździe tychże z Krakowa do Królestwa, dawał sprawozdania ze zjazdów partyjnych". Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że po wybuchu wojny w sierpniu 1914 r. Siłuszek został konfidentem krakowskiego oddziału HK-Stelle (kryptonim 494/1).

Piłsudski bardzo przeżył uwięzienie Prystora. "O nieszczęściu z 'Bohdanem' [Aleksandrem Prystorem] - pisał na początku kwietnia 1912 r. do Aleksandry Szczerbińskiej - już wiesz naturalnie. To teraz jest moją zmorą i męczarnią, która dręczy mnie dzień i noc, jestem tak zgnębiony i przybity, że sam sobie rady dać nie mogę... Był on najdroższym przyjacielem i w myślach czy marzeniach wspólnotę życiową z nim miałem sobie za zasadę. Teraz czuję pustkę i niechęć czy niemożność do zapełnienia tej pustki". Nastrój przygnębienia udzielił się całej organizacji, gdyż Prystor należał do czołowych postaci ZWC i PPS. "Co do konspiracji - mówił Piłsudski na VII Radzie Partyjnej PPS, która odbyła się w Krakowie w dniach 31V - 1 VI 1912 r. -  obecnie trudniej zakonspirować niż dawniej. Jesteśmy otoczeni sforą interesującą się sprawami roboty krajowej, wskutek czego konspiracja jest iluzoryczna. Ochrana jest dobrze poinformowana. Na podstawie drobnego kawałka i Ochrana, i nasz 'wygladataj' [obserwator - R. Ś.] odbudowują sobie całą prawdę".

W związku z aresztowaniem Prystora zaczęto podejrzewać zdradę w kierownictwie konspiracji krakowskiej. O jego wyjeździe do Królestwa za fałszywym paszportem wiedziało w Krakowie tylko kilka osób z komendy okręgu krakowskiego ZWC. Podejrzenie padło na Chybowskiego, który pod koniec maja 1912 r. został rozpoznany jako prowokator Ochrany. Ostrzeżenie z Komendy Głównej we Lwowie przekazał na odprawie lokalnego sztabu organizacji krakowskiej ZWC Julian Stachiewicz "Wicz", który przejął tymczasowo po Prystorze komendę okręgu. Zastępcą Stachiewicza był Chybowski. Zebranie, z udziałem Czesława Jarnuszkiewicza, Adama Koca, Leona Koca, Bogusława Kunca, Stanisława Machowicza, Józefa Kordiana Zamorskiego i Stanisława Zbrowskiego, odbyło się pod nieobecność Chybowskiego. "Wicz" miał stwierdzić, że Chybowski "do Królestwa wyjechać nie powinien, ale że tego nie może zrobić organizacja". Na razie były to tylko podejrzenia. Nie przeprowadzono sądu partyjnego, który powinien stwierdzić zakres zdrady i prowokacji. Posłużono się zwyczajowym prawem zemsty, w postaci "sądu kapturowego", odmawiając oskarżonemu prawa do obrony.

Dalsze koleje sprawy Chybowskiego najlepiej oddają metody postępowania wewnątrz grupy Piłsudskiego. Stachiewicz znany był wówczas z braku zdecydowania przy podejmowaniu trudnych decyzji. "Wiedzieliśmy, że na nic się nie zdecyduje - wspominał tamte chwile Zamorski - i we czwórkę czy w trójkę postanowiliśmy go skończyć nic nikomu nie meldując, a w razie wsypy - twierdzić, że zrobiliśmy to sua sponte, by nie narażać organizacji". Zamorski miał zwabić Chybowskiego na Błonie Krakowskie, aby wykonać egzekucję. Chybowski zachował życie dzięki przytomności umysłu. Zamorski zaprosił go do "Jamy Michalikowej" (ul. Floriańskiej 45). Po całonocnej libacji w kawiarni wszyscy wyszli do miasta. "W porozumieniu ze mną - wspominał dalej Zamorski - stali 'Pierwotny' [Stanisław Wojciechowski] i 'Wacek Aleksandrowicz' [Jan Latour] i może 'Braciszek' [Stanisław Zbrowski], [...] Mieliśmy go utłuc przy wejściu do Parku Jordana, niestety przeszkodziły baby idące z mlekiem [od Bronowic]". Nie chciał iść na Błonie, podejrzewając niebezpieczeństwo. Wyciągnął wtedy rewolwer i "przechwalał się, że z nim nie byłaby łatwa sprawa". Zrezygnowano na razie z egzekucji. W ostatniej chwili wymknął się z rąk wykonawców wyroku. Wrócił do domu po żonę. "Zwiali tego samego dnia, mając i Austriaków na piętach". Pozostawili mieszkanie "w dzikim nieładzie", potwierdzając ucieczką podejrzenia. Wszelki ślad po nich zaginął. Sprawa znalazła tylko przejściowe rozwiązanie. Oskarżenie o współpracę Chybowskiego z Ochraną potwierdził ostatecznie Sławek i Sulkiewicz, jednak nie można było wpaść na ślad uciekiniera.

W dramatycznych okolicznościach Chybowski przedostał się do Rosji. Paradoksalnie pomogła mu w tym decyzja wykonawcza zasądzonego przed rokiem wyroku, nakazująca opuszczenie granic Austrii (24 V 1912). Policja krakowska odnotowała później, że na skutek tej decyzji Chybowski "został wydalony ze wszystkich krajów i królestw wchodzących w skład państwa". Zatrzymał się na pewien czas Warszawie. Według informacji krakowskiej HK-Stelle utrzymywał kontakty z Ochraną warszawską za pośrednictwem Aleksandra Aristowa. Dochodzenie urzędowe oraz poszukiwania Chybowskiego rozpoczął Główny Ośrodek Wywiadowczy w Krakowie 13 listopada 1913 r., po otrzymaniu wiadomości o jego wyjeździe z Warszawy. Na wypadek pojawienia Chybowskiego w Krakowie tamtejsza policja ustanowiła ścisły nadzór w tej sprawie, o czym pismem z 8 kwietnia 1914 r. informowano miejscowy oddział HK-Stelle. Wywiad i policja austriacka nie zdołały już trafić na trop poszukiwanego.

* * *

Po wyjawieniu archiwów Ochrany w okresie rewolucji 1917 r. w Rosji nazwisko Władysława Chybowskiego znalazło się na listach prowokatorów. Służby Nachrichtenstelle w Krakowie wszczęły śledztwo. W aktach sprawy odnotowano 25 listopada 1917 r., że Chybowski pozostał "nie odszukany".

Zamorski, jak sam twierdził, nigdy nie przestał szukać Chybowskiego, który przedostał się w końcu do Stanów Zjednoczonych. Osiadł na stałe w Nowym Jorku. Dlatego w okresie międzywojennym nie docierały o nim żadne informacje, chociaż nie zmienił nazwiska. Zamorski twierdził tylko, że w 1924 r. widział go przez chwilę w Warszawie, przed Grobem Nieznanego Żołnierza. "Stał przed grobem i czytał napisy" - wspominał Zamorski. Zanim sprowadził wartownika, Chybowski zdążył zbiec.

Z czasem Chybowski stał się bardzo wpływową postacią wśród Polonii amerykańskiej. Należał do czołowych działaczy Ligi Niepodległości Polski w Stanach Zjednoczonych oraz Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia. Po II wojnie światowej współpracował ze środowiskiem piłsudczyków, skupionych wokół KNAPP. Przyjaźnił się z Henrykiem Floyar-Rajchmanem. Podczas uroczystości związanych z X Zjazdem Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia, który odbywał się w Detroit w dniach 3-4 listopada 1951 r. został przypadkowo rozpoznany przez Bogusława Kunca, członka dawnego "sądu kapturowego" w jego sprawie. "Dalekie są drogi z parku krakowskiego do Detroit czy Bostonu i daleko jest od roku 1912 do 1951. Ostatnią rzeczą byłoby wówczas pomyśleć, że los nas rzuci do Ameryki" - komentował Wacław Jędrzejewicz. Kunc natychmiast powiadomił o swoim odkryciu Kazimierza Sosnkowskiego, odgrywającego kierowniczą rolę wśród emigracji piłsudczykowskiej. Sosnkowski wyznaczył specjalną komisję dla zbadania sprawy (Edward Kleszczyński, Wacław Jędrzejewicz i Klaudiusz Hrabyk). Przez kilka lat zastanawiano się, czy nadal obowiązuje "wydany" w 1912 r. wyrok śmierci. Chybowskiego odsunięto od wszystkich funkcji publicznych w organizacjach emigracyjnych i polonijnych. Powtórzyły się błędy z odległej przeszłości. "O dowodach i źródłach nie było mowy - bronili Chybowskiego Stanisław Klepacz i Jan Zabłotniak. - Winnego z organizacji [LNP i KNAPP - R. Ś.] nie ruszono, w oczy tego [tj. o zarzutach o współpracę z Ochraną] mu nie powiedziano, prób dotarcia do prawdy przez rozmowę z nim nie zrobiono, choć przecież w Stanach Zjednoczonych nie było obaw otwartej z nim gry". Sprawę pozostawiono nierozstrzygniętą. Chciał ją zakończyć sam Zamorski. "Dotychczas nie wiem - pisał 15 XI 1954 r. w liście do Franciszka Radwana-Pfeiffera - czy ten Chybowski jest identyczny z tamtym, zresztą, darujcie pułkowniku, ale wydaje mi się, że wznowienie tej sprawy dziś byłoby rzyganiem zeszłorocznym barszczem". Dopiero obecnie możemy potwierdzić prawdziwość dawnych oskarżeń.

Nie mogłem dociec późniejszych losów życia Chybowskiego. Dostępna dokumentacja i korespondencja w jego sprawie urywa się nagle w czerwcu 1955 r., co mogłoby sugerować jego rychłą śmierć, jednakże faktu tego nie udało się potwierdzić.

W ramach prac przygotowawczych do wystąpienia zbrojnego w Królestwie Polskim rozwijano własny wywiad. Przy Komendzie Głównej Związku Strzeleckiego we Lwowie tworzyło się biuro wywiadowcze jako centrum działań konspiracyjnych przeciwko Rosji. "Wywiady obejmowały różne dziedziny - pisano w jednym z późniejszych opracowań - najgłówniejszy jednak wysiłek był zawsze kładziony na śledzenie wszelkich ruchów sił zbrojnych rosyjskich, jak i kontrwywiad, o ile chodzi szczególniej o zachowanie bezpieczeństwa własnych członków, pracujących w Królestwie, względnie królewiaków, pracujących na różnych kursach w Galicji". Biuro wywiadowcze koordynowało działania polityczno-wojskowe ZWC w Królestwie Polskim. "W tych pracach - podkreślano - posługiwano się wyłącznie elementem ideowym, karnym i ofiarnym, w przeciwstawieniu do elementu, jakim posługiwały się wywiady wojskowe i cywilno-rządowe państw szczególniej zaborczych".

Plan organizacji powstania w Królestwie Polskim na wypadek wojny austriacko-rosyjskiej sprecyzował Piłsudski w cyklu wykładów Zarys historii militarnej powstania styczniowego, które wygłosił w krakowskiej Szkole Nauk Społeczno-Politycznych w dniach od 13 marca do 17 maja 1912 r., oraz w dwóch memoriałach dla Rybaka: z sierpnia-września 1912 i maja 1913 r.

W Zarysie historii militarnej powstania styczniowego starał się wykazać praktyczne potrzeby zbudowania swego rodzaju pomostu "między teraźniejszym pokoleniem a pokoleniem 1863 r.", wyciągając z doświadczeń historycznych ogólne wnioski dla przyszłej irredenty.

W terminologii Piłsudskiego powstanie oznaczało antyrosyjskie wystąpienie zbrojne, rozumiane jako powszechną rewolucję narodową, wspieraną przez działania armii powstańczej. Możliwości zrywu powstańczego określały zawsze przemiany świadomościowe, a więc "stan podniecenia i zrewolucjonizowania" ludności, wywołujące "przewrót we wszystkim, co istnieje", w tym przede wszystkim w sferze postaw buntu przeciwko niewoli. "Siłę rewolucji stanowi to - podkreślał - co się dzieje w głowach ludzkich: wzrost namiętności ludzkich; one stanowią bazę, bez której żadna rewolucja istnieć nie może. [...] W tym jest siła, w tym jest podstawa rewolucji". Jednak należało pamiętać o tym, że ta "metamorfoza" mogła dawać "przesadną wiarę" w siły, jakimi dysponowała rewolucja. "Ludzie w siłę wierzą - mówił. - Powolne narastanie techniki obok tej żywiołowej namiętności sprawia wrażenie, że tam jest siła, robi wrażenie, że tu głównie na sile namiętności oprzeć się trzeba. Albowiem cechą znamienną wszystkich czasów przedrewolucyjnych jest, że rządy przed rewolucją się cofają. Ludzie to widzą, są przekonani, że dzieje się to pod wpływem tych bajecznych sił". Wiązało się z tym zagadnienie właściwego "rozplanowania" wybuchu rewolucji oraz przyjęcia przez kierownictwo ruchu odpowiednich planów powstańczych, opierających się o rzeczywiste warunki i możliwości działania. "Rządy rozumne - przestrzegał - usiłują sprowokować rewolucję do przedwczesnego wybuchu, kiedy siły rządowe nie są zupełnie zdemoralizowane przez owo żywiołowe przejawienie się ducha rewolucji. Do tego dążą również najczęściej rewolucjoniści pod wpływem parcia z dołu: decyduje dół, który nie rozumuje, nie rachuje, nie myśli".

Tymczasem rewolucja musi doprowadzić do "wybuchu jawnej walki fizycznej", jako boju "wstępnego" powstania, który "daje rozpęd wielkiej rewolucji", prowadząc w efekcie do zwycięstwa. "Trzeba rzucić wszystko na szalę wypadków - zaznaczał - aby ten bój wywalczył podstawy istnienia rewolucji, żeby umożliwił on mobilizację i koncentrację sił rewolucyjnych" dla podjęcia wojny rozstrzygającej o powodzeniu powstania. Wojna ta mogła być prowadzona jedynie "po wywalczeniu warunków dla niej" przez rewolucję. Trzeba bowiem "osłaniać czymkolwiek tworzenie się armii", która "w chwili organizowania się nie jest zdatną do walki". Najważniejszym czynnikiem był czas potrzebny "dla przejścia niezorganizowanych ludzi od stanu w sensie wojennym biernego do stanu czynnego". W tym celu siły zorganizowane powstania, "czyli spisku", powinny wytworzyć "organy wojenne" władz powstańczych na prowincji jako ramy organizacyjne ruchu, "gęsto w kraju rozsypane". Memoriał Piłsudskiego z sierpnia-września 1912 r. pozostawał w jakimś związku z konferencją przedstawicieli PPS Frakcji Rewolucyjnej w sztabie XI korpusu we Lwowie. Z rozmów tych zachowała się tylko adnotacja raportu Oddziału Sztabu Generalnego korpusu lwowskiego z 8 sierpnia 1912 r. w dzienniku podawczym Biura Ewidencyjnego: "R. Prądy rewolucyjne w południowo-zachodniej Rosji, ich wpływ na obszary pograniczne Monarchii. Rozmowy z PPS". Rozmowy z przedstawicielami PPS prowadził Iszkowski. Informację na ten temat przesłał w postaci raportu do Biura Ewidencyjnego. Podjęcie rozmów świadczyło o nawiązaniu z Piłsudskim kontaktu zadaniowego, który oznaczał zapewne polecenie opracowania założeń operacyjnych planu użycia na wypadek wojny z Rosją organizacji "R" w utajonej formie, pod postacią konspiracji ZWC oraz ruchu strzeleckiego. Plan ten zawarł Piłsudski w memoriale "o współdziałaniu ruchu polsko-rewolucyjnego z armią austriacką na wypadek wojny austriacko-rosyjskiej". Jak wynika z treści memoriału, był on skierowany do Rongego, bezpośrednio lub za pośrednictwem Iszkowskiego lub Rybaka.

Piłsudski zakładał rozszerzenie organizacji rewolucyjnej oraz rozwinięcie techniki działania w okresie poprzedzającym wystąpienia zbrojne, bazując na dawnych wpływach. Odwoływał się do doświadczeń rewolucji 1905 r. Wytworzyła ona -jak pisał - "całe mnóstwo ludzi i stosunków, które dają się zorganizować i wykorzystać tylko dla celów wyraźnie rewolucyjnych", dając "postawienie w wielu (kilkudziesięciu) miejscach grupową organizację, zdatną do tych czy innych wystąpień zbrojnych". Wszystkie działania opierałyby się na "wydatnej pomocy Austrii". W okresie poprzedzającym wybuch wojny organizacja rewolucyjna miała przygotować przy technicznej i materialnej pomocy Austro-Węgier kadry powstania. "Efektywność prac rewolucyjnych" zależała również od stanu nastrojów rewolucyjnych w Królestwie Polskim oraz czasu, którym dysponowałoby kierownictwo ruchu na przygotowanie akcji powstańczo-rewolucyjnej (optymalnie dwa miesiące) oraz jej prowadzenie (cztery miesiące). Po wybuchu wojny austriacko-rosyjskiej stawiał akcji powstańczo-rewolucyjnej następujące zadania:

1.) Wytworzenie w zaborze rosyjskim siły militarnej, która wzięłaby udział w tej wojnie pod hasłem oderwania od Rosji "możliwie wielkiej części ziem dawnej Rzeczypospolitej". Kadry powstańczo-rewolucyjne miałyby na celu zorganizowanie w Królestwie oddziałów partyzanckich oraz armii powstańczej, która zajęłaby jego większą część. Równocześnie z ogłoszeniem wojny oddziały kadrowe wkroczyłyby do Zagłębia Dąbrowskiego, Sandomierza i Miechowa. Pierwszy kierunek - przekonywał - daje: a) możliwość opanowania jedynego źródła węgla, jakie istnieje w Kongresówce, "a zatem odbiera nieprzyjacielowi możność zasilania ruchu kolejowego w Królestwie i zachodniej części Cesarstwa" i zmusza do sprowadzania węgla z Zagłębia Donieckiego: b) "oddaje mnóstwo wagonów i lokomotyw zebranych w przemysłowym centrum Zagłębia Dąbrowskiego"; c) "pozwala ruchowi rewolucyjnemu oprzeć się od razu na większych masach ludzi o rewolucyjnym i łatwo zapalnym usposobieniu": d) "stwarza od razu ognisko tej siły atrakcyjnej, że spowodować musi liczną dezercję rezerwistów polskich powołanych pod broń do pułków konsystujących w Królestwie"; e) "otwiera drogę do Częstochowy", która jest silnie związana z tradycją polską, "osobliwie wśród włościan polskich"; 1) osłania "w sposób bardzo skuteczny" pograniczny odcinek kolei Oświęcim - Kraków przed działaniami rosyjskich oddziałów granicznych i kawalerii. Natomiast kierunek na Sandomierz i okolice, który wydawał się mniej ważny ze względów strategicznych, pozwalał na: a) "oparcie dla ruchu rewolucyjnego w silnie zrewoltowanej i zdatnej do partyzantki gubernii radomskiej i lubelskiej"; b) "stwarza ośrodek dla dezercji"; c) "paraliżuje działania Sandomierskiej Straży Granicznej". Wreszcie działania prowadzone przez Michałowice do Miechowa umożliwiały: a) rozszerzenie głównej operacji w Zagłębiu Dąbrowskim; b) opanowanie bardzo ważnego ze względów strategicznych tunelu kolejowego w Miechowie; c) zabezpieczenie od działań rosyjskich odcinka kolei Kraków - Tarnów. "W razie gdyby siły kadrów - zakładał dodatkowo - pozwoliły na wszystkie trzy kierunki", byłaby możliwa "pomoc czynna" dla armii austro-węgierskiej "przy forsowaniu Wisły w okolicach Sandomierza (pomoc byłaby okazana i w Królestwie za pomocą napadu na Sandomierz)", a także trzymanie "w szachu w przeciągu 1 tygodnia straży pogranicznej z Nowego Brzeska i pułku ułanów w Pińczowie do czasu wzmocnienia sił polskich w Miechowie".

Powodzenie tej akcji zależało nie tylko od stanu nastrojów mieszkańców Królestwa, ale przede wszystkim od podjęcia właściwych decyzji politycznych przez Wiedeń i udzielenia Polakom pomocy technicznej ze strony Austro-Węgier. Piłsudski chciał, aby w Krakowie i ewentualnie w Przemyślu była przygotowana broń i ekwipunek na potrzeby trzydziestotysięcznego korpusu polskiego, tworzonego w części z rezerwowych żołnierzy i oficerów z Galicji, "którzy związani znajomością i uczuciem z ruchem rewolucyjnym w Królestwie, mieliby naturalną chęć wzięcia udziału w pracy rewolucyjnej w zaborze rosyjskim".

2.) Podjęcie akcji dywersyjno-sabotażowej podczas mobilizacji i koncentracji wojsk rosyjskich w Królestwie Polskim i na kresach. "Nastrój ludności oporny musi wywołać przedłużenie okresu mobilizacji i nieporządek nawet wtedy - uważał - gdy opór jest bierny, na co [w] przeważnej ilości wypadków liczyć można. Tylko w niektórych miejscach da się doprowadzić do rozmiarów czynnych, zamachów, strzelaniny, popłochu wśród zgromadzonych rezerwistów, lekkich uszkodzeń kolei i telegrafu, lecz wszystko to razem zmusi niechybnie do wydatkowania sił wojskowych dla utrzymania porządku, nakładania kar etc." Największe efekty dawały zniszczenia urządzeń telegraficznych oraz sabotaż na kolei i w wojsku. "Co do wszystkich tych prac - podkreślał - zwrócić należy uwagę, że najlepszym i najskuteczniejszym byłoby stosowanie wszystkich tych środków wszędzie możliwie jednocześnie, [co] nie tylko daje największy efekt, wywołując największą panikę i zamieszanie, ale też i nie stwarza przeszkód dla wykonywania takich prac przez nieprzewidziane uprzednie obstawianie strażą obiektów demolacji. Niechybnie bowiem parę prac w tym zakresie wywołać musi ze strony wroga czujność wszędzie i chociaż to zmusza do wydatkowania sił potrzebnych gdzie indziej, jednak z pewnością przeszkodzi nie w jednym wypadku w wykonaniu zamierzonego i uplanowanego przedsięwzięcia".

Odcięcie łączności telegraficznej planowano w miejscowościach: Częstochowa, Łódź, Warszawa, Płock. Radom, Siedlce, Łomża, Lublin, Białystok, Grodno, Wilno i Kijów. Mniej pewne wydawały się "izolacje telegraficzne" w miastach: Równe, Ryga, Petersburg, Charków i Mińsk Litewski.

"Demolacje kolejowe" obejmowałyby następujące przedsięwzięcia: a) linie kolejowe warszawsko-wiedeńska, kaliska i iwangrodzko-dąbrowska (obecnie Dęblin - Dąbrowa): możliwość wstrzymania ruchu za pomocą wielu i w różnych miejscach drobnych uszkodzeń oraz wytworzenia "niepewności zupełnej ruchu kolejowego": b) petersburska linia kolejowa: wykolejenia pociągów w okolicach i nieznaczne uszkodzenia linii w okolicach Warszawy, Białegostoku i Grodna oraz możliwość zniszczenia mostów w Wilnie na rzece Wilejce (linia Wilno - Nowowilejsk) i na rzece Wace (Wilno - Landwarowo); c) linia Warszawa - Moskwa: wykolejenia pociągów i nieznaczne uszkodzenia linii w okolicach Warszawy, Siedlec i Mińska Litewskiego: d) linia Małkinia - Siedlce: poważne uszkodzenie mostu na rzece Siwcu pod Siedlcami; e) linia Siedlce - Bołogoje: wykolejenia pociągów i nieznaczne uszkodzenia linii w okolicach Siedlec, Lidy i Połocka; f) linie Tłuszcz - Ostrołęka - Łapy: wykolejenia i nieznaczne uszkodzenia linii; g) linie Mława - Warszawa - Kowel i Lubartów - Lublin: wykolejenia pociągów lub uszkodzenia linii pod Warszawą, poważne uszkodzenie mostu pod Lublinem; h) linie Brześć - Chełm, Wilno - Baranowicze, Libawa - Wilno, Wilno - Mińsk i Kowel - Berdyczów: nieznaczne uszkodzenia linii i wykolejenia pociągów; i) linia Kowel - Kijów: nieznaczne uszkodzenia linii lub wykolejenia pociągów oraz poważniejsze uszkodzenia mostu na Dnieprze w Kijowie lub mostu na Irfieni pod Kijowem; j) nieznaczne uszkodzenia linii lub wykolejenia pociągów w okolicach Jekaterynosławia (Dniepropietrowsk) i "w paru punktach jeszcze dalej na wschód położonych"; k) "urządzenie jednej lub kilku specjalnych wypraw na którykolwiek z mostów niepodmiejskich w Królestwie"; l) możliwe, ale mniej pewne nieznaczne uszkodzenia linii lub wykolejenia pociągów w okolicach Rygi, Dyneburga, Petersburga, Moskwy, Charkowa i Odessy.

Próby niszczenia magazynów i składów wojskowych zostałyby podjęte w następujących miejscach stacjonowania jednostek wojskowych: Będzin, Sandomierz, Częstochowa, Piotrków, Łódź, Kielce, Radom, okolice Warszawy, Płock, Lublin, Białystok. W innych miejscowościach przeprowadzenie akcji było mniej pewne: Warszawa, Kalisz, Nowomińsk (Mińsk Mazowiecki). Siedlce, Łuków, Łomża, Brześć Litewski, Kobryń, Chełm, Zamość, Grodno, Wilno, Lida, Kijów i Mińsk Litewski. Przewidywano również zorganizowanie specjalnych wypraw na składy w Lublinie, Chełmie, Zamościu lub Puławach.

Dla przeprowadzenia całej akcji dywersyjno-sabotażowej niezbędna była pomoc Austro-Węgier, która obejmowałaby: 1) dostarczenie do Krakowa i Lwowa dla organizacji rewolucyjnej 1 000 sztuk pistoletów systemu Browninga oraz 200 karabinów systemu Mausera wraz z amunicją oraz 2) przekazanie odpowiedniej ilości materiału wybuchowego, a także 3) "ułatwienie pod względem pieniężnym i policyjnym" przeprowadzenia tych zamierzeń. "Wymagana broń i materiał [wybuchowy] - zaznaczał - musiałyby być złożone w magazynach wojskowych i wydawane w miarę potrzeb przewozowych - aby uniknąć nieporozumienia z władzami cywilnymi, jakie by wyniknąć mogły ze składowania większych ilości broni i materiału u osób nieoficjalnych".

3.) "Niesienie pomocy ruchom wojennym za pomocą wszelkich możliwych środków przed wybuchem i w czasie wojny". Dla celów pomocniczych prowadzonych działań wojennych organizacja rewolucyjna mogła - zdaniem Piłsudskiego - wykorzystać element polski w Rosji, na Litwie i Rusi "w postaci sieci agentury, działającej przed wybuchem i podczas wojny, opierającej się, jako centrum albo na Wilnie, w razie gdyby Prusy były przychylne, albo w Petersburgu, gdyby Prusy nie wchodziły w rachubę i trzeba by było komunikować się przez Finlandię i Szwecję". Agentura ta tworzyłaby sieć z następującymi punktami: Petersburg, Moskwa, Charków, Odessa, Ryga, wszystkie miasta gubernialne Litwy i "różne, nie dające się określić bliżej, punkty" wzdłuż linii kolejowych: Ryga - Smoleńsk, Smoleńsk - Brześć, Połock - Siedlce, Dyneburg - Białystok, Wilno - Równe, Libawa - Wilno, Wilno - Homel, Homel - Brześć. "Specjalnie pod tym względem - dodawał - musiałyby być opracowane prawdopodobnie teatry wojny - Królestwo Polskie, Wołyń, Podole i Ukraina. Tu poza zwykłą agenturą trzeba by było mieć w kilku punktach specjalne agentury z ułożonymi drogami, prowadzącymi bezpośrednio do wojska austriackiego i centrów ruchu rewolucyjnego w Królestwie (Zagłębie Dąbrowskie, Sandomierz, Ostrowiec). Praca ta tym łatwiej by się zorganizować dała, im silniej w umysłach Polaków łączyłaby się wojna z nadziejami na zmiany korzystne dla narodu polskiego".

Powodzenie całego planu zależało od czasu, który organizacje rewolucyjne miałyby dla "swego przekształcenia i przygotowania się do akcji dla przejścia od zwykłego stanu obliczonego na długą pracę do stanu gotowości wojennej". Najważniejszy pozostawał okres przygotowawczy, który można było rozpocząć niemal w każdej chwili. Zależało to od podjęcia właściwych decyzji organizacyjnych oraz pieniędzy. "Gdybyśmy sobie wyobrazili - rozważał - że partiom rewolucyjnym w Królestwie skądkolwiek przypływa pewna większa ilość środków i, co za tym idzie, możność zużytkowania większej ilości ludzi, to i bez wojny ogromna większość pracy, która tu jest określona jako przygotowawcza, byłaby robioną i nikogo by to nie dziwiło, gdyż leży ona w naturze rzeczy. Do zarządzeń partyjnych należy dodać  n i e p o s t r z e ż e n i e  [podkreśl, moje - R. Ś.] dla innych elementy, które potem dopiero wydadzą pożądane dla wojny rezultaty". Dla przenikania granicy i przesyłania w głąb Rosji zakazanych tam rzeczy jest zupełnie obojętne, czy "pójdzie przez ten punkt książka czy broń lub materiał wybuchowy". W okresie przygotowawczym "pod pozorem zwiększania ilości pracy zwykłej przewozowej zarząd mógłby przygotować i wszystkie środki przewozowe dla późniejszego materiału wojennego". Podobnie można było postępować przy "rozszerzaniu stosunków rewolucyjnych" i organizowaniu szerszych kręgów ludzi zdatnych do czynu. "Odbywa się to w zwykłych warunkach pracy - pisał - lecz idzie stopniowo i powoli, a ludzie zdatni jedynie do czynu są albo zupełnie wyeliminowani z pracy codziennej, albo utrzymuje się z nimi tylko luźny stosunek". Przy szybszym trybie prac rewolucyjnych, który zależał zwłaszcza od posiadanych środków materialnych oraz odpowiednich decyzji kierownictwa partyjnego, "szybkie wyzyskanie dla organizacji materiału ludzkiego i odpowiednie jego zorganizowanie jest tylko naturalnym i niewzbudzającym żadnych podejrzeń" procesem, który stwarza nowe ogniwa organizacyjne ruchu, przewidywane w dalszym rozwoju wypadków do użycia dla celów czysto wojennych. "Z tego stanu rzeczy i możliwości rewolucyjnych organizacji wynika - podkreślał - że jest możliwym zupełnie dla okresu przygotowawczego  w t a j e m n i c z a ć  t y l k o  z a r z ą d  [podkreśl. w oryginale], który licząc się z możliwością wojny, pod pozorami wzmocnienia i spotęgowania zwykłego trybu życia, kierując się zadaniami przyszłości zdoła przeprowadzić prace przygotowawcze". Należy zwrócić uwagę, że ten sam scenariusz taktyczny stosowano dla zakamuflowania kontaktów wywiadowczych w ramach operacji "Konfident 'R' ".

W dalszej części wywodów widoczna była też druga strona tego samego zagadnienia - pomijania rzeczy nieistotnych z punktu widzenia adresata memoriału. Ruch wojskowy PPS Frakcji Rewolucyjnej oraz Związku Walki Czynnej traktowany był w kategoriach przedmiotowych, jako środek walki rewolucyjnej w ramach organizacji "R", czemu w zasadzie był poświęcony memoriał, zwłaszcza przy opisie zagadnień techniki organizacyjnej.

O skuteczności działań ruchu rewolucyjno-powstańczego decydowały uwarunkowania praktyczne, które wiązały się z jego dalszym rozwojem, a więc rzeczywisty wpływ kierownictwa ruchu na jego organizację, stan sieci organizacyjnej oraz możliwości współdziałania w zakresie realizowania zamierzeń Biura Ewidencyjnego, w tym przede wszystkim dalszego prowadzenia wywiadu jako fundamentu i głównej podpory dotychczasowej współpracy. Piłsudski ujmował te grupy zagadnień w następujący sposób:

1.) "Pierwszym dążeniem było zjednoczenie wszystkich sił rewolucyjnych Polski pod jednym kierownictwem wojennym. Zostało to osiągnięte naprzód formalnie przez ustanowienie komendy naczelnej [tj. Komendy Naczelnej ZWC] w osobie jednego z przedstawicieli PPS [tj. Józefa Piłsudskiego jako Komendanta Naczelnego ZWC], potem zaś stopniowo i faktycznie przez ujmowanie pod kontrolę i kierownictwo komendy sił zdatnych do boju, a należących do różnych organizacji politycznych".

2.) Na odbudowę samodzielnego ruchu rewolucyjnego w Królestwie Polskim nie pozwalało "zmęczenie porewolucyjne", wynikająca stąd słabość "maszynerii organizacji rewolucyjnych", a także silny wpływ organizacji kontrrewolucyjnych oraz ogromny brak "wszelkiej broni". Najsilniej na nastroje Królestwa oddziaływał ruch militarny w Galicji. "Obecnie - zauważał - Królestwo Polskie przedstawia raczej tłum podniecony i oczekujący wypadków, a zdolny tylko do najprostszych przejawów rewolucyjnych niż, co byłoby do życzenia, sieć zorganizowanych grup, dających się świadomie i planowo pokierować i użyć dla celów technicznych ruchu". W zmianie tej sytuacji przeszkadzał głównie "przeraźliwy brak środków pieniężnych w organizacja rewolucyjnych" ("komenda główna mogła ze swych funduszy udzielać na poparcie ruchu w Królestwie od 2 000 do 3 000 koron miesięcznie").

Uwzględniając wszystkie ograniczenia, można było podzielić organizacje rewolucyjne środowisk polskich na trzy grupy: I. "Organizacje silne", "zdatne przy technicznym wyposażeniu do poważniejszych i różnorodnych wystąpień" - Warszawa, Zagłębie Dąbrowskie: II. "Silniejsze grupy", na które można "włożyć specjalne zadania rewolucyjne" - Zawiercie, Łódź, Radom, Wilno, Lublin: III. "Grupy słabsze", "zdolne jednak do grupowego wystąpienia" - Częstochowa, Kalisz, Białystok, Petersburg, Kijów. "Oprócz tego do jednej z tych grup, prawdopodobnie drugiej, dadzą się zaliczyć Ryga, Libawa i Dyneburg ze względu na rewolucjonistów Łotyszów, którzy przystąpili do wspólnego działania na wypadek wojny. Sprawa ta jest obecnie badana".

3.) "Wobec postawienia przez przedstawiciela [Oddziału] Sztabu [Generalnego) jedynego żądania współdziałania w pracy wywiadowczej, Komenda [Naczelna] musiała na tę stronę zwrócić możliwie silną uwagę i poświęcić jej sporo wysiłków i środków, pomimo iż zawczasu była przygotowaną na poważne trudności [i] przeszkody. Przede wszystkim należało przełamać naturalną niechęć do tego rodzaju służby u wielu ludzi, którzy w większości wypadków nie mogli nie rozumieć lub przynajmniej musieli podejrzewać, że służba ta pełniona jest na rzecz Austrii, nie ruchu polskiego bezpośrednio". Z prowadzonego wywiadu nie był zadowolony i uważał, że nie byłby w stanie odciążyć Sztabu Generalnego w pracy wywiadowczej.

Jednocześnie Piłsudski próbował odejść nieco od ścisłej współpracy wywiadowczej na rzecz porozumień politycznych. Temu celowi służył memoriał Znaczenie Polski rosyjskiej z punktu widzenia interesów Austrii, opracowany na polecenie Piłsudskiego przez Mariana Kukiela i złożony przez Hipolita Śliwińskiego w kancelarii wojskowej arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w Wiedniu.

Przekonywano w memoriale, że w przypadku ewentualnej wojny z Rosją polski ruch narodowowyzwoleńczy stanie u boku Austro-Węgier. Główną siłą polskiej irredenty wśród partii rewolucyjnych była Polska Partia Socjalistyczna, dla której najważniejszym celem programowym było zawsze wyzwolenie Polski. "Teraz z całą pewnością - podkreślano - PPS postawi znak równości między działalnością rewolucyjną, a wojną z Rosją. Wszystkie inne cele polityczne i socjalne zostaną podporządkowane tej sprawie". Przywódcy partii "przypominają raczej zachodnich reformatorów ustroju społecznego niż rosyjskich apostołów siłowego przewrotu społecznego". Poza tym partii obca była zupełnie propaganda pacyfistyczna. Organizacja rewolucyjna w Królestwie Polskim opierała się na około 6 tysiącach członków PPS, którzy korzystali ze wsparcia organizacji strzeleckich w Galicji, szkolących kadry wojskowe dla polskiego ruchu powstańczo-rewolucyjnego. Niezbędne w tych warunkach okazało się poparcie władz austriackich. Stąd polskie powstanie można było sobie wyobrazić tylko w przypadku wojny między Rosją a Austro-Węgrami. "Według powszechnej opinii członków irredenty - zaznaczano - powstanie ma się przyczynić do przesunięcia się wojsk austriackich, a silne natarcie Austrii ma pomóc narodowi polskiemu. Wpływ powstania na przebieg wojny zależy tylko i wyłącznie od stanu ruchu rewolucyjnego. W każdym razie wystarczy, jeżeli taki ruchu będzie istniał, zagwarantuje bowiem oddziałom austriackim służbę wywiadowczą, masową dezercję rezerwistów narodowości polskiej oraz umożliwi organizowanie licznych korpusów ochotników". Taki byłby minimalny wkład powstania polskiego w działania wojenne armii austro-węgierskiej. Dobrze przygotowane powstanie dałoby znacznie więcej efektów. Wówczas należałoby się spodziewać nawet "małej wojny ofensywnej", niszczenia kolei, mostów, linii telegraficznych, napadów na transporty, magazyny i garnizony wojskowe, a także przeszkody w mobilizacji i koncentracji wojsk rosyjskich w Królestwie Polskim i na kresach. "Przygotowanie do tego celu odpowiedniej polskiej armii - przekonywano na koniec - leży więc w interesie Austrii". Przygotowanie to winno polegać przede wszystkim na wyszkoleniu wojskowym odpowiedniej ilości przywódców powstańczych oddziałów ochotniczych, co można było osiągnąć "tylko przy współpracy austriackich władz wojskowych". Wszystkie wywody prowadziły do następującej konkluzji: "Pielęgnowanie i wspieranie już istniejącego i bardzo zaawansowanego przygotowania wojskowego naszej młodzieży leży we właściwie pojmowanym obustronnym interesie narodowopolitycznym".

Cele działania obozu niepodległościowego wskazano na tzw. I Zjeździe irredentystów polskich 25-26 sierpnia 1912 r. w Zakopanem, zwołanym na polecenie Piłsudskiego przez Władysława Studnickiego. Przyjęta rezolucja zjazdowa głosiła potrzebę przygotowania "rewolucyjnego ruchu ludowego w Polsce, skierowanego w pierwszym rzędzie przeciwko państwu rosyjskiemu" i zdobycia niepodległości na drodze walki zbrojnej. Powołano Polski Skarb Wojskowy.

Program przedstawiony przez Hipolita Śliwińskiego oraz wskazania polskiej irredenty na zjeździe zakopiańskim miały stanowić przeciwwagę polityczną dla umów wojskowo-sztabowych, których nowe warunki i założenia sprecyzował Piłsudski w swoim memoriale z sierpnia-września 1912 r. Ronge nie mógł jednakże zmienić dotychczasowych umów. Współdziałanie w pracy wywiadowczej i dywersyjnej stawiał na pierwszym miejscu. Żadne uzgodnienia polityczne nie wchodziły w rachubę. Kwestie współpracy wywiadowczej, które ocierały się o kwestie polityczne, rozstrzygał szef Sztabu Generalnego, działając w porozumieniu z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Przedstawione przez Piłsudskiego zamierzenia powstańczo-rewolucyjne na wypadek wojny austriacko-rosyjskiej stanowiły rozwinięcie dotychczasowych warunków współpracy. Wojskowe władze austriackie zaakceptowały plany militarne Piłsudskiego, które łączyły się z szerszymi działaniami organizacji "R" przeciw Rosji, ale w ramach dotychczasowych uzgodnień. Sztab Generalny w Wiedniu zamierzał bardziej aktywnie wspomagać związki strzeleckie. Sytuacja międzynarodowa stawała się bowiem na tyle niepewna, że należało porzucić wszelkie obawy o konsekwencje polityczne pomocy dla polskiej irredenty. Polacy, oprócz Węgrów, stanowili jedyną większą siłę polityczną wielonarodowej monarchii, która nie rozsadzała podstaw państwa.

Dnia 8 października 1912 r. wybuchła wojna między Bułgarią, Serbią, Grecją i Czarnogórą, które tworzyły Związek Bałkański, a Turcją. Sojusznicze państwa postawiły sobie za cel opanowanie ziem zajętych przez Turcję na Bałkanach, w tym zwłaszcza Macedonię. Rosja poparła wspólne wystąpienie czterech państw przeciwko Turcji, którą wspierały Austro-Węgry. Do pierwszego starcia między Czarnogórcami i Turkami doszło następnego dnia (dopiero 18 X 1912 Turcja wypowiedziała wojnę). Szef Sztabu Generalnego, gen. Schemua "nie wątpił - relacjonował Ronge - że ukrytego inspiratora tych wydarzeń należy upatrywać w Rosji". Schemua, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, dnia 9 października. 1912 r. zarządził wprowadzenie pierwszego stopnia podwyższonej gotowości służb wywiadu w Galicji (oddziały HK-Stelle w Krakowie, Przemyślu i Lwowie).

Konflikt na Bałkanach wywołał znowu pilną potrzebę rozbudowy wywiadu przeciwko Rosji. W związku z tym Ronge zarządził zaraz w Wiedniu odprawę szefów poszczególnych oddziałów HK-Stelle. Na odprawie stawili się Iszkowski i Rybak oraz Bauer (kierownik HK-Stelle w Przemyślu). Szef Głównego Ośrodka Wywiadowczego we Lwowie odchodził z placówki (formalnie od 1 XII 1912), przechodząc do dyspozycji Biura Ewidencyjnego. W Wiedniu miał przekazać Rybakowi resztę spraw "Konfidenta 'R' ". Rybak otrzymał dyspozycję uaktywnienia agentury "R" i jej rozbudowy. Iszkowskiego miał zastąpić kpt. Johann von Hempel, oficer Biura Ewidencyjnego w Wiedniu.

Warto w tym miejscu odnotować, że Redla nie było wówczas w Biurze Ewidencyjnym, z którego odszedł wcześniej do 99 pułku piechoty w Wiedniu (22 IV 1911). Otrzymał tam 1 maja 1912 r. awans na pułkownika korpusu Sztabu Generalnego. Był to ostatni stopień przed nominacją generalską. Dalszym etapem jego wojskowej kariery była służba w Pradze, dokąd został przeniesiony 14 października 1912 r. na stanowisko szefa oddziału Sztabu Generalnego VIII korpusu (przybył do stolicy Czech 18 X 1912). Dowódcą korpusu praskiego był gen. Arthur baron Giesl von Gieslingen, dawny przełożony Redla w Biurze Ewidencyjnym. W pewnym sensie historia zatoczyła swój łuk. Redl podjął współpracę wywiadowczą z Rosją podczas urzędowania barona Giesl von Gieslingena i przy nim współpraca ta znalazła później swój tragiczny finał.

Polecenia przekazane przez Rongego na odprawie terenowych służb wywiadu nawiązywały do przedłożonego przez Piłsudskiego planu współdziałania polskiego ruchu rewolucyjnego z armią austro-węgierską na wypadek wojny z Rosją. Rybak otrzymał rozkaz wznowienia wywiadu oraz przygotowania dywersji i sabotażu przez "Konfidenta 'R' ". Na odprawie szef Grupy Wywiadu prawdopodobnie przekazał też szczegółowe dyrektywy do organizowania oddziałów powstańczo-rewolucyjnych przy użyciu istniejących kadr strzeleckich w Galicji. Ronge przewidywał, że po wybuchu wojny oddziały te przekroczyłyby granicę z Rosją, występując w Królestwie Polskim jako samodzielne grupy sabotażowo-dywersyjne o charakterze powstańczym. "W wyniku tej konferencji - wspominał później Rybak - raz jeszcze ustalone zostało, że cała akcja odbędzie się w granicach mojej roboty, w uprzednim ustalonym zakresie, z tym, że 'akcja S' [poprawnie: 'R' - R. Ś.] będzie wznowiona. [...] Prawdopodobnie wtedy też lub nieco później zapadł pomysł utworzenia polskich oddziałów wojskowych na bazie PPS i Strzelca, przy armii austriackiej na wypadek wojny. Według pomysłu Rongego oddziały te miały być zorganizowane w Galicji, zaopatrzone w broń i amunicję, a następnie wysłane do Królestwa, a tam, jako oddziały powstańcze, rzekomo stworzone w Królestwie, miały wywołać w Królestwie powstanie przeciw Rosji, w razie wojny. Były więc one pomyślane jako środek polityczno-wojskowej dywersji przeciw Rosji, na rzecz Austrii. Taka koncepcja była możliwa jedynie przy pełnym zaufaniu Sztabu Generalnego do Piłsudskiego i PPS". Dość powszechnie podnoszono obawy, czy "strzelcy potrafią w wypadku wojny z Rosją wzniecić powstanie w Russisch-Polen, bo o to przecież Austriakom chodziło - relacjonował Stanisław Kwaśniewski, oficer austriacki, przydzielony wówczas do garnizonu krakowskiego - czy jednak Piłsudski, o którym mówiono, że jest rewolucjonistą, zadowoli się przyłączeniem Kongresówki do Galicji, bo o Gross-Polen przecież nie mogło być mowy".

W pierwszym odruchu Ronge poparł te założenia planu, które pozwalały Piłsudskiemu na rozwinięcie działań powstańczych w Królestwie. Pozostawienie Piłsudskiemu zupełnej swobody działań groziło żywiołowością ruchu, którego konsekwencji nie można było do końca przewidzieć. Bezsporny pozostawał fakt pogłębienia się konfliktu z Rosją. Zgodnie z zaleceniami Sztabu Generalnego, Ronge mógł realizować wyłącznie cele wojskowe. Tego się trzymał w ciągu następnych miesięcy.

Według ogólnego planu mobilizacyjnego wywiadu wprowadzenie stadium zaostrzonej gotowości służby wywiadowczej oznaczało zaktywizowanie sieci konfidentów. Rybak już 9 października 1912 r. zwrócił się telegraficznie do Biura Ewidencyjnego z prośbą o natychmiastowe podanie adresów skrzynek kontaktowych dla wybranych konfidentów zagranicznych, do utrzymywania przez nich łączności z oddziałem HK-Stelle w Krakowie za pośrednictwem centrali w Wiedniu. W warunkach wojennych normalne funkcjonowanie korespondencji między Rosją a Austro-Węgrami stawało się niemożliwe. Listy mogły iść wówczas przez inne kraje, najlepiej zaprzyjaźnione z Rosją albo neutralne. Utrudniona też stawała się możliwość bezpośrednich kontaktów konfidentów zagranicznych z ich oficerami prowadzącymi lub kierownictwem wywiadu. W ocenie Biura Ewidencyjnego sytuacja nie była jednak jeszcze tak groźna. Informacje o zagranicznych skrzynkach kontaktowych podlegały ścisłym rygorom tajemnicy. Adresów tych Biuro Ewidencyjne miało tylko kilka. Wykrycie przez wrogi wywiad osób pośredniczących w korespondencji konfidentów zagranicznych z Biurem Ewidencyjnym mogło oznaczać jego paraliż przez brak dostępu do agentury. Katastrofa mogła być podwójna. Przekazanie adresu kontaktowego łączyło się z wcześniejszą procedurą przydzielenia tym wybranym konfidentom najbardziej tajnych szyfrów Biura Ewidencyjnego, używanych do korespondencji zagranicznej. Dlatego Biuro Ewidencyjne podchodziło bardzo ostrożnie do tych spraw, używało adresów kontaktowych wyłącznie w sytuacjach alarmowych, realnej groźby konfliktu oraz wojny. Adresy te, tak jak wcześniej szyfry, otrzymywali jedynie najbardziej zaufani i sprawdzeni konfidenci na podstawie decyzji szefa Sztabu Generalnego. Na razie nie było takiej potrzeby. Toteż Biuro Ewidencyjne 16 października zawiadomiło telegraficznie Rybaka, że adresy te "nie zostaną jeszcze wydane".

W wojnę z Rosją nie wierzył Conrad von Hotzendorf, który wówczas sprawował funkcję inspektora armii, a od 12 grudnia 1912 r. powrócił na stanowisko szefa Sztabu Generalnego. "Dynastia oraz wszyscy dostojnicy - zapisał w memorandum z 28 X 1912 r. - których egzystencja od niej zależy, a także znaczna część klasy posiadającej są przeciwne wojnie, ponieważ obawiają się rewolucji, a razem z nią utraty swojej egzystencji. Do wojny dążą koła o nastawieniu ultramoskalofilskim oraz pansłowiańskim, ich celem jest bowiem rozprzestrzenienie się Rosji, a także partia socjalistyczno-rewolucyjna licząca na poprawę stosunków wewnątrzpolitycznych i jeszcze partia polska, która ma nadzieję, że uda jej się uwolnić od Rosjan. Siły te drążą od środka i w czasie wojny wyjdą na światło dzienne, nie stwarzają one dla Rosji korzystnej sytuacji do prowadzenia wojny". Nawet jeśli wojna z Rosją przedstawiała perspektywę odległą, to ocena roli czynników odśrodkowych w państwie na wypadek kryzysu była znamienna. Wystąpienie polskie podczas wojny rosyjskiej należało brać pod uwagę w rachubach operacyjnych armii Austro-Węgier jako fakt polityczny, który można było wykorzystać zgodnie z własnym interesem.

Piłsudski postawił "na nogi" całą organizację konspiracji wojskowej ZWC i PPS. Już 5 października 1912 r. wydał Rozkaz okólny do organizacji Związku Walki Czynnej, wzywający członków związku do pracy na terenie Królestwa. Rozkazy o mobilizacji Związków Strzeleckich wyszły 17 XI i 12 XII 1912 r. Brakowało pieniędzy na rozwinięcie szerszej akcji. "Pamiętam dobrze - wspominał Piłsudski - że czekając w owe ostre dni na zawiadomienie o możliwości rozpoczęcia mobilizacji z mojej strony, liczyłem ciągle całą kasę, którą miałem w kieszeni. Zawierała ona równo 340 koron, co konstatowałem z niezwykle smutnym i gorzkim uśmiechem". Dotacje z Polskiego Skarbu Wojskowego były niewielkie. W październiku 1912 r. PSW przekazał do Komendy Głównej Związków Strzeleckich 200 koron. Była to kwota, która nie wystarczała nawet na ekwipunek dla jednego strzelca.

Ogólne wpływy do kasy PSW za 8 miesięcy, w okresie od 1 września 1912 do 31 sierpnia 1913 r., wyniosły 142 255 koron i 81 halerzy. Komendant Główny otrzymał z tego 1 801 koron i 83 halerze, Związki Strzeleckie - 23 570 koron i 82 halerze. Polskie Drużyny Strzeleckie - 11 944 korony i 18 halerzy. Oprócz tego Komenda Wspólna Związków i Drużyn Strzeleckich dostała dotację 18 013 koron i 83 halerze, a Komisja Tymczasowa Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych - 13 905 koron i 21 halerzy. Najmniej pieniędzy otrzymywano z Królestwa Polskiego (według danych do 1 III 1913 r. - 1 189 koron i 50 halerzy, czyli niecałe 500 rubli), a najwięcej pochodziło ze Stanów Zjednoczonych (według danych do września 1913 r. - 95 981 koron i 8 halerzy). Takie były wówczas podstawy materialne ruchu strzeleckiego. Absolutnie nie można było za te pieniądze przeprowadzić właściwych przygotowań technicznych i organizacyjnych do powstania. Przede wszystkim nie można było zdobyć potrzebnej ilości broni (w czerwcu 1913 r. Związek Strzelecki dysponował 412 karabinami, w tym 194 systemu Mannlichera).

Możliwość konfliktu między Rosją a Austro-Węgrami oddziałała mobilizująco na nastroje polityczne. Większość polityków polskich już od dawna uwzględniała perspektywę wojny między zaborcami. Dla wielu członków organizacji strzeleckich niemal z dnia na dzień "marzycielsko-romantyczne plany Piłsudskiego nabrały barw całkowitego realizmu - wspominał Bogusław Miedziński. - Odrzucana przez 'rozsądnych' polityków perspektywa wojny między zaborcami i wznowienia sprawy polskiej na terenie międzynarodowym, stanęła ludziom przed oczami jako ewentualność dnia jutrzejszego''. Piłsudski wystąpił 8 grudnia 1912 r. we Lwowie z odczytem o doświadczeniach powstania listopadowego. Tematem wystąpienia była Mobilizacja powstania, w nawiązaniu do aktualnych warunków powodzenia irredenty polskiej. "Powiedzieć można - stwierdzał - że o ile mobilizacja armii regularnej jest to przystosowanie warunków do siebie i swoich celów, przy możności przełamania ich chociażby otwartą siłą, to mobilizacja siły rewolucyjnej jest przystosowaniem siebie do tych warunków, które okazują się silniejszymi od potęgi, którą ruch rewolucyjny technicznie w początkach rozporządza. Tylko zasada mimikry, rozpłynięcia się w otoczeniu, ratuje technicznie początki rewolucji, czy to w Polsce, czy gdziekolwiek indziej". Wskazał na potrzebę wciąż aktualnej walki zbrojnej z zaborcami. "Rocznice święcić należy nie tylko wspomnieniem - miał kończyć - lecz postawieniem nowych czynów". Kierownictwo prac wywiadowczych skupiał przy sobie Piłsudski, mając do pomocy Sławka. Łącznikiem Piłsudskiego z Rybakiem został Władysław Belina-Prażmowski, jako "kierownik działu wywiadowczego przy ekspozyturze krakowskiego sztabu". Podczas nieobecności Piłsudskiego w Krakowie Belina-Prażmowski "raportował zebrane wiadomości" Rybakowi. Sieć obserwatorska w Królestwie Polskim została rozszerzona. Wywiady były stale robione w następujących miejscowościach: Sandomierz i pogranicze, Częstochowa. Łódź, Zagłębie Dąbrowskie, Piotrków, Sieradz, Modlin i okolice, Skierniewice, Warszawa, Gostynin, Lublin i okolice, Kalisz.

Obowiązywały ścisłe zasady konspiracji, które umożliwiały kamuflowane podejmowanych działań wspólnie ze służbami wywiadu Biura Ewidencyjnego. W Warszawie pracami politycznymi kierował Rajmund Jaworowski "Włodzimierz", sprawy wojskowe prowadził Henryk Paszkowski "Krok". Do Królestwa Polskiego zostali dodatkowo delegowani emisariusze, którzy, tak jak Sokolnicki, nie orientowali się w rzeczywistych celach swych misji, pomimo że tkwili głęboko w strukturach konspiracyjnych kierownictwa ruchu niepodległościowego. Na jesieni 1912 r. Piłsudski wysłał za kordon do kierowania pracami wojskowymi ZWC Michała Sokolnickiego (Warszawa), Mieczysława Trojanowskiego (Petersburg, Wilno, Warszawa), Jerzego Ołdakowskiego (Kijów) oraz Stanisława Tessaro "Zosika" (Wilno) i Juliana Stachiewicza (Ryga, Moskwa, Odessa). Sokolnicki jechał do Królestwa Polskiego w październiku 1912 r. dla przekazania instrukcji i rozkazów Piłsudskiego dla miejscowych organizacji wojskowych, w związku z możliwością wybuchu wojny rosyjsko-austriackiej. "Wszystkie polecenia i zadania, adresy i nazwiska, drogi skomunikowania się i hasła rozpoznawcze były, ma się rozumieć. wydawane ustnie; nie były nigdy spisywane, co najwyżej notowane dla wbicia sobie w pamięć i nauczenia się i zniszczone bezpośrednio przed wejściem w strefy mniej bezpieczne, to znaczy już przed przejechaniem niemieckiej granicy. W ten sposób wszelki ślad konkretny i jakie bądź bezpośrednie świadectwa w sprawach wówczas przeze mnie załatwianych - od października 1912 do lipca 1913 - nigdzie nie były utrwalone. Raporty zdawałem również Piłsudskiemu ustnie - tak samo bez pozostawienia najmniejszego po nich śladu".

Piłsudski liczył na pewną samodzielność ruchu w Królestwie Polskim, który pogłębiłby antagonizm austriacko-rosyjski. Rozumowanie to najlepiej oddał Jodko-Narkiewicz, kiedy namawiał Hipolita Śliwińskiego do energiczniejszej obrony interesów polskich przez polityków polskich "przed zachłannością rosyjską, której ostatecznym celem mogą być tylko nowe rozbiory" - pisał w liście z 24 X 1912 r. - "Dlatego też wszelkie zbliżenie się Austrii z Rosją powinno być zwalczane, jako wręcz szkodliwe dla interesów polskich, a w skutkach swych niebezpieczne dla całej monarchii, której interesy w tym wypadku wspólne są z naszymi. Przeciwnie, gdyby konieczności polityczne doprowadziły do wojny z Rosją, tym największym wrogiem narodu naszego, to wojna taka spotka się wśród ludności naszej z szerszym zapałem i gotowością. Ponieważ jednak wyniki wojny tym bardziej będą dla narodu polskiego korzystne, im silniejsza i energiczniejsza będzie  s a m o d z i e l n a  a k c j a  p o l s k a  [podkreśl. w oryginale - R. Ś.], zmierzająca do zapewnienia zaborowi rosyjskiemu lepszej przyszłości". W tym samym dniu Koło Polskie w Wiedniu, skupiające wówczas posłów polskich w Radzie Państwa ze wszystkich stronnictw galicyjskich z wyjątkiem socjalistów, podjęło uchwałę, w której wypowiedziało się przeciwko konspiracyjnej działalności irredentystycznej w Galicji. Uchwała ta spotkała się z powszechnym sprzeciwem organizacji lewicowych i postępowych ruchu niepodległościowego. Stanowisko Koła Polskiego wywołało również zaniepokojenie wywiadu austriackiego. Rybak zwrócił się do kierownictwa organizacji "R" o wyrażenie swojego poglądu w tej sprawie (zapis w dzienniku podawczym Biura Ewidencyjnego pisma Rybaka z5XI 1912 r.: "'R' PPS - Komentarz do rezolucji uchwalonej 24 listopada"). Ruch niepodległościowy zajmował negatywne stanowisko wobec uchwał wiedeńskich, wywołując tym reakcję kół zachowawczych i konserwatywnych, którym przewodził namiestnik Galicji, hr. Michał Bobrzyński.

Bobrzyński już 15 października 1912 r. wystąpił do ministra spraw wewnętrznych, Heinolda von Udynskiego, o zwrócenie uwagi na niebezpieczeństwo wzmagającego się ruchu niepodległościowego, zalecając energiczne wystąpienie przeciwko temu ruchowi. "Miałem okazję przekonać się - pisał - że czołowe osobistości frakcji niepodległościowej chełpią się, jakoby korzystały z pomocy i zachęty kół wojskowych, na dowód czego powołują się na ułatwienia ze strony władz wojskowych w postaci udostępnienia strzelnic wojskowych dla ćwiczeń strzeleckich. Należy jednak przyjąć jako pewnik, że w wypadku ewentualnych powikłań politycznych osoby te odegrają samodzielną rolę niezgodną a nawet sprzeczną z interesami państwowymi. W szczególności, gdyby zrealizowali oni jawnie głoszony zamiar utworzenia tajnego polskiego rządu narodowego, miałoby to szkodliwy wpływ nie tylko na stosunki zewnętrzne Monarchii, ale także na stosunki wewnętrzne". W uchwałach Koła Polskiego w Wiedniu z 24 listopada 1912 r. znalazły wyraz "rozważne posunięcia" odpowiedzialnych polityków polskich, starających się "odwieść" grupy spod znaku Polskiej Partii Socjalistycznej, Polskiego Stronnictwa Postępowego oraz secesjonistów z Polskiego Stronnictwa Ludowego "od dalszego snucia pomysłów w kwestii niepodległościowej" - informował 10 XI 1912 r. ministra Heinolda von Udynskiego. Tymczasem mnożą się nadal dowody, że "kierownictwo tego radykalnego ruchu znajduje się w rękach elementów politycznie niedojrzałych i nieodpowiedzialnych. Wydaje ono własne komunikaty, w których opowiada się za czynną interwencją w wypadku konfliktu między Austrią a Rosją. [...] Jeśli powszechnie brana jest możliwość współdziałania z Austrią w wypadku wybuchu wojny rosyjsko-austriackiej, to jednak odłam radykalny nierzadko ostrzega, by nie darzyć rządu austriackiego całkowitym zaufaniem. W określonych bowiem okolicznościach interesy Monarchii austriackiej mogą się znaleźć w sprzeczności z niepodległościowymi dążeniami Polaków. Dlatego przygotowanie się do samodzielnej akcji zbrojnej jest nieodzowną koniecznością".

Prawdopodobnie Piłsudski rozmawiał wtedy o swoich planach z Rongem (decyzje w tak ważnych kwestiach nie mogły zapadać na szczeblu korpusu). O spotkaniu tym nie mamy żadnych wiadomości. Konferencja odbyła się zapewne 2 listopada 1912 r. Piłsudski przebywał wówczas w Wiedniu w związku z kongresem niemieckiej socjaldemokracji Austrii, gdzie otrzymał zaproszenie, jako delegat CKR PPS zaboru rosyjskiego. "Przemawiam w chwili - głosił na zjeździe - gdy rozlega się w Europie grzmot dział. Wasz kraj, tak samo, jak nasz, jest zagrożony przez straszną wojnę. Polska jest wycieńczona walkami rewolucyjnymi. Trudno teraz znieść nędzę wojny. Nie jesteśmy wolni od obaw, gdy myślimy o niebezpieczeństwach, które nas czekają. Lecz nie odstraszy nas od spełnienia naszego obowiązku. Z Waszą pomocą rozciągniemy potęgę wolności na nasze ziemie. Jeśli wojna wybuchnie, będziemy, naturalnie, starali się, aby doszło do urzeczywistnienia naszych ideałów, których odmówiła nam rewolucja". Forum zjazdu stanowiło dobrą okazję do zaprezentowania oficjalnego stanowiska ruchu rewolucyjnego w zaborze rosyjskim. Brakowało w przemówieniu haseł radykalnych, nie było mowy o nowej rewolucji albo powstaniu. W ogólnikowej formie zawarł Piłsudski ideę współdziałania i wspólnotę celów politycznych z Austro-Węgrami.

Taki bardzo ostrożny i wyważony komentarz aktualnego programu polskiego ruchu rewolucyjnego, wyrażony głosem jego przywódcy, stanowił dobry podkład do rozmów sztabowych, zakreślając ramy polityczne współdziałania. W Wiedniu liczyły się realia polityczne i wynikające stąd konsekwencje zależności od decyzji najwyższych czynników władzy Austro-Węgier ewentualnego wspomagania akcji polskiej na terenie Rosji. Rozpoczęcie wojny bałkańskiej było tym właściwym momentem, w którym niezbędne stawały się bezpośrednie uzgodnienia na szczeblu Biura Ewidencyjnego, którym patronowali Ronge i Piłsudski. Porozumienia te dotyczyły zawsze spraw podstawowych, określających granice wspólnych działań. Zagadnienia techniki operacyjnej rozwijanych potem przedsięwzięć należały do szefa oddziału HK-Stelle w Krakowie, Rybaka. Prawdopodobnie po tym właśnie wiedeńskim spotkaniu Piłsudskiego została sporządzona notatka, o której wiadomo tylko z adnotacji w dzienniku podawczym Biura Ewidencyjnego pod datą 2 listopada 1912 r. W opisie treści pisma wpływającego odnotowano: "PPS - rozwinięcie kontaktów. PPS - rozbudowa". W każdym razie zapis ten oznaczał podjęcie przez Biuro Ewidencyjne decyzji wykonawczych do określonych wcześniej planów włączenia polskiego ruchu rewolucyjnego do bezpośredniej akcji wywiadowczej, dywersyjnej i sabotażowej w ramach operacji "Konfident 'R' ".

Spotkanie Piłsudskiego z Rongem mogło się również odbyć przy okazji pobytu Piłsudskiego w Wiedniu w związku z powołaniem do życia (10 XI 1912) albo ukonstytuowaniem się Komisji Tymczasowej Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych (1 XII 1912). Ugrupowanie to musiało mieć przynajmniej nieformalną akceptację najwyższych władz Austro-Węgier.

Dla wszystkich agend wywiadu Biura Ewidencyjnego nastał czas wytężonej pracy i gorączkowych przygotowań do wojny. Od początku grudnia 1912 r. do Biura Ewidencyjnego napływały codziennie meldunki o przewożeniu oddziałów serbskich w północne rejony kraju oraz tworzeniu grup dywersyjnych przeciw Austro-Węgrom. Toteż 5 grudnia 1912 r. wprowadzono drugi stopień podwyższonej gotowości służb wywiadu przeciw Serbii i Czarnogórze. Groziła wojna z Rosją. "Wojna czy pokój? - rozważał Ronge. - Zależało to oczywiście od Rosji. Zaczęliśmy teraz dotkliwie odczuwać niedostatki naszego aparatu wywiadowczego w tym kraju. Ani my, ani Niemcy nie mieliśmy stałych agentów w tamtejszych kołach wojskowych. Werbowanie konfidentów i osiedlenie ich w Rosji trwało długo i całkowicie pochłaniało te skromne fundusze, jakimi dysponowaliśmy. Większość zwerbowanych okazywała się niezbyt zdolna; brakowało nam fachowych opinii wojskowych. Wiadomości szły do nas bardzo długo i często przeczyły sobie nawzajem. Tylko surowa selekcja dokonywana przez Biuro Ewidencyjne mogła zaprowadzić ład w tym chaosie. Niezbędne było utrzymywanie co najmniej jednego stałego agenta w każdym z 28 rosyjskich okręgów wojskowych, by móc prowadzić ciągłą obserwację przynajmniej europejskiej części tego olbrzymiego państwa. Ale skąd, wobec wiecznego ubóstwa, wziąć potrzebne na to rocznie pół miliona koron? Powoli zaczynaliśmy rozumieć, że Rosja na razie unika konfliktu, który w ówczesnej sytuacji groził przekształceniem się w wojnę światową, a w każdym razie dąży do jego odroczenia do wiosny 1913    r.". Wszystkie zabiegi pokojowe dla uregulowania kwestii bałkańskiej nowy szef Sztabu Generalnego, gen. Conrad von Hötzendorf (od 12 XII 1912) uznawał za manewry taktyczne, podejmowane w celu zyskania na czasie.

Pod koniec 1912 r. nastąpiło ujednolicenie działań wywiadu austriackiego i niemieckiego przeciwko Rosji. Kierownictwo Sektion III B objął ppłk Walter Nicolai, pierwszy oficer niemieckiego Sztabu Generalnego, który był specjalnie przygotowywany do pełnienia kierowniczej roli w wywiadzie.

Nicolai otrzymał od szefa Oddziału Operacyjnego, płk. Ericha von Ludendorffa zadanie zreformowania wojskowych służb wywiadu. Wyraźnie ofensywne nastawienie wywiadu Rosji w trakcie kryzysu politycznego 1912 r. świadczyło, że armia rosyjska znajduje się w trakcie przygotowań wojennych. "Coraz lepsze rozpoznanie wrogiej działalności szpiegowskiej - wspominał Nicolai - ujawniło planowe dążenie do wojny oraz stawało się jasnym, że Niemcy zostaną przez wrogie państwa odcięte od świata. Rzesza Niemiecka nie dysponowała centralnym wywiadem. Sztab Generalny musiał znaleźć jakieś wyjście". Nicolai miał utworzyć organizację zdolną do działania w obliczu wojny. Pierwsze decyzje były związane z rozbudową agentury za granicą. Wywiad ententy zagrażał w jednakowym stopniu Niemcom jak i Austro-Węgrom. Jednakowe zagrożenie powodowało wspólną obronę. Sektion III B podjęła ścisłą współpracę z Evidenzbureau.

Nowy szef Sektion III B zamierzał również zmienić dotychczasową procedurę służbową. Oddział III B prowadził jedynie ewidencję informacji. Ingerencja operacyjna służb wywiadu Sztabu Generalnego w rozwiązywanie problemów, które wynikały z rezultatów podejmowanych działań rozpoznawczych była ograniczona. Sektion III B nie miała możliwości podejmowania na wrogim terenie sabotażu i dywersji. Nicolai uważał, że jego praca nie powinna polegać jedynie na technicznej realizacji otrzymywanych zadań, które sprowadzały się do przedkładania meldunków informacyjnych. Wywiad mógł także samodzielnie podejmować się różnych działań praktycznych, które znajdowały się do tej pory w kompetencji oddziału wywiadowczego MSZ. Zamysły te nie powiodły się, ale doszło do koordynacji wspólnych zamierzeń za granicą.

Prócz tego Nicolai wymagał od oficerów wywiadu, aby w miarę możliwości osobiście poznawali swoich agentów i sprawdzali ich na różne sposoby, uwzględniając przy ocenie wszystkie cechy osobowe - dobre i złe. Te ostatnie nie musiały być oceniane negatywnie. Uważano, że "był wcieleniem pruskiej dyscypliny, a przy tym pełen pomysłów oraz ruchliwy i w żadnym wypadku nie można go było nazwać biurokratą. Żaden inny oficer Sztabu Generalnego - pisał niemiecki historyk Gert Buchheit - nie byłby tak odpowiedni do pełnienia funkcji szefa Oddziału III B, jak właśnie pułkownik Nicolai".

Oddział Sztabu Generalnego - Nachrichtenoffizier przy dowództwie VI korpusu we Wrocławiu otrzymał dyspozycję rozwinięcia wywiadu przeciwko Rosji w Królestwie Polskim. Placówka wrocławska przejęła od tej pory wszystkie prace operacyjne Sektion III B w sprawach polskich.

Nadzieję na szybką rozbudowę wywiadu Biura Ewidencyjnego oraz organizację dywersji przeciwko Rosji dawała przede wszystkim organizacja "Konfident 'R' ". Podstawą różnych kombinacji stały się założenia planu Piłsudskiego sprzed kilku miesięcy, z rozwinięciem ich w kierunku podjęcia samodzielnej akcji zbrojnej w Królestwie Polskim. Szczegóły współpracy wywiadowczej z Piłsudskim miał określić Rybak, zgodnie z przyjętymi wcześniej planami oraz dyspozycjami szefa Sztabu Generalnego oraz Biura Wywiadu. W toku wielokrotnych spotkań dopracowywano warunki umowy wywiadowczej.

Szef krakowskiego oddziału HK-Stelle przesłał 9 listopada 1912 r. do Biura Ewidencyjnego raport o ruchach wojsk rosyjskich w Królestwie, m.in. w związku z przewidywaniem zaburzeń politycznych w Zagłębiu Dąbrowskim. Informacje zawarte w raporcie stawiały pod znakiem zapytania powodzenie akcji dywersyjno-sabotażowej w tym rejonie ze względu na planowane przesunięcia wojsk rosyjskich w Królestwie Polskim oraz koncentrację dużych jednostek w miejscach, gdzie zagrażały zamieszki rewolucyjne. Z drugiej strony te ruchy wojsk w Królestwie Polskim świadczyły o tym, że Rosjanie poważnie liczyli się z możliwością wybuchu rewolucyjno-powstańczego Polacy, wspieranego przez Austro-Węgry. Rosyjskie plany strategiczne musiały ciągle uwzględniać element zagrożenia polskiego. Konsekwencje tego stanu rzeczy przedstawiały się przy planowaniu wojny z Rosją niezwykle korzystnie dla rozważań sztabowych austriackich i niemieckich. Sztab Generalny w Petersburgu musiał kiedyś wreszcie podjąć ostateczną decyzję o rezygnacji z obrony Królestwa, co miało kapitalne znaczenie dla możliwości operacyjnych armii austro-węgierskiej i niemieckiej. Jeśli więc za akcją polską nie stała realna groźba rewolty w Kongresówce, to Biuro Ewidencyjne odniosło już propagandowy sukces ze współpracy z ruchem rewolucyjnym, utwierdzając sztabowców rosyjskich w decyzjach o ewakuacji zachodnich kresów. Z tych względów należało podtrzymywać współpracę Biura Ewidencyjnego z Piłsudskim, tworząc pozory kreowania insurekcji polskiej w oparciu o siły ruchu rewolucyjnego. Ciągle można było również liczyć na wymierne korzyści tej współpracy w dziedzinie wywiadu i dywersji. Dlatego wyłącznie wokół tych zagadnień praktycznych obracały się rozmowy Rybaka z Piłsudskim. Szef krakowskiego oddziału HK-Stelle nie brał w ogóle pod uwagę zamierzeń powstańczych Piłsudskiego, które traktował jak niepotrzebną otoczkę prowadzonych rozmów. Z planów współdziałania ruchu rewolucyjno-powstańczego z armią austro-węgierską dobierał tylko potrzebne elementy, przydatne z punktu widzenia założeń sztabowych planowania operacji wywiadowczych. Kwestie te miały konkretny wymiar w postaci organizacji wywiadu, dywersji i sabotażu. Cała reszta nie należała do rzeczywistości rozważań operacyjnych na poziomie kompetencji służbowej Oddziału Sztabu Generalnego I korpusu w Krakowie, pomijając zupełnie taki sam punkt widzenia omawianych kwestii merytorycznych przez Sztab Generalny w Wiedniu.

Wiele opinii o możliwościach organizacji PPS i ZWC było przesadzonych. Zdawał sobie z tego sprawę Piłsudski. "Cała maszyna administracyjna PPS zawiodła" - mówił 3 XII 1912 r. na VIII Radzie Partyjnej PPS w Krakowie. Ogromną trudność sprawiało nawet skomunikowanie się "zaledwie z resztkami [organizacji - R. Ś.] po tamtej stronie" - dodawał. - "Wobec tego stanu kraj musi przedstawiać tylko masy, które w tej chwili w rachubę brać nie można, a które tylko z czasem można wciągnąć do akcji. Pozostało zatem opierać obecne plany i rachuby na tym, co się tu posiada, by tam wnieść początek nowej organizacji czy wojskowej, czy cywilnych zarządów, wraz z ogłoszeniem niepodległości. Wkroczenie to jednak zależne jest od postępowania nieprzyjaciela i sił mniej lub więcej przychylnych". Akcja ta opierałaby się na siłach Związku Walki Czynnej, który według stanu osobowego na koniec listopada 1912 r. liczył 1 008 członków (Lwów, Kraków, Brzeżany, Rzeszów, Nowy Sącz, Liege, Antwerpia, Fryburg, Paryż, Warszawa, Petersburg, Kijów, Wilno). "Jeśli nastąpi uspokojenie - podkreślał - to my zyskaliśmy na terenie galicyjskim zupełne prawo obywatelstwa dla robót przygotowawczo-wojskowych. Już nas tak łatwo nie zepchną". Inna sytuacja panowała w Królestwie Polskim, gdzie ruch rewolucyjny ucierpiał w ostatnich latach najbardziej. Stąd brakuje tam dostatecznie przygotowanych ludzi do przeprowadzenia "rzeczy" nowych. "Musimy zaryzykować jedno: wejść do Królestwa i tam starać się niezależną silę stworzyć" - przekonywał na koniec. - "Albo lud i naród nas poprze i stworzymy rzecz poważną, albo nie, i wówczas przegramy. Przeszkody nawet ze strony Austrii może będziemy musieli łamać".

Wobec słabości organizacji oraz stanu nastrojów w Królestwie Polskim "powszechna rewolucja" nie wchodziła w rachubę. Ruch zbrojny musiał przybrać inne formy. Piłsudski mówił o tym na zebraniu oficerów strzeleckich 1 czerwca 1913 r. w Krakowie: "Należało się zdecydować na agitację post factum, agitację wojenną, tj. przekroczenia granicy z pewnym stosunkowo znacznym oddziałem i prowadzenie czegoś w rodzaju wojny regularnej i tą wojną rozagitować i roznamiętnić ludność Królestwa i wzniecić wojnę partyzancką". Był to plan maksymalny Piłsudskiego, który mógł zostać podjęty tylko na wypadek wojny austriacko-rosyjskiej, mając wsparcie Sztabu Generalnego w Wiedniu.

Podczas rozmów z Rybakiem ustalono tylko pewien program minimalny, który mógł być wprowadzony w życie po zaostrzeniu stosunków między Austro-Węgrami a Rosją. Ustalono, że Piłsudski zorganizuje specjalne oddziały strzeleckie i w razie potrzeby skoncentruje je w określonym miejscu. Nawet w tym przypadku oddziały partyzanckie (właściwie dywersyjno-sabotażowe) miały przede wszystkim wykonywać zadania wywiadowcze. Ten "dział wywiadowczy - mówił Piłsudski - niesłychanie był trudny. Rolę kawalerii wywiadowczej spełniałyby u nas oddziały partyzanckie, walczące przed naszym frontem, oddziały, których kierownictwo wymaga nie tylko wiedzy wojskowej, lecz również doskonałej znajomości terenu i ludzi, świetnych zdolności organizatorskich. A ludzi, którzy by jednoczyli w sobie wszystkie te zalety, u nas brakowało". Oprócz tego wojenne plany austriackie przewidywały organizowanie dywersji i sabotażu na terenie Rosji przy pomocy "Konfidenta 'R' ". Przygotowanie tych akcji leżało w zakresie obowiązków Rybaka.

Ronge przekazał do dyspozycji Rybaka 3 000 karabinów, amunicję, 3 000 kg materiałów wybuchowych oraz 20 000 koron z funduszu alarmowego, z przeznaczeniem na potrzeby podjęcia ewentualnej akcji zbrojnej Piłsudskiego. Rybak wpłacił do Polskiego Skarbu Wojskowego 10 000 koron na potrzeby ruchu strzeleckiego, oczywiście, bez "skonkretyzowania politycznej strony umowy", jak tego oczekiwał Piłsudski. Broń i amunicja została rozlokowana na posterunkach żandarmerii w rejonie Krzeszowice - Chrzanów - Skawina - rzeka Przemsza. Rejon ten przeznaczony był również na koncentrację oddziałów strzeleckich (poza obszarem twierdzy krakowskiej). Piłsudski otrzymał zadanie opracowania planu mobilizacyjnego oddziałów strzeleckich w oparciu o ich dyslokację. "Chodziło mi bowiem o to - wspominał później Rybak - ażeby w razie potrzeby można było oddziały te we właściwym miejscu skoncentrować". Dywersję przygotowywał Sławek, który otrzymał na ten cel przydzielony przez Rongego materiał wybuchowy. Nie podjęto wówczas żadnych akcji dywersyjnych, gdyż zagrożenie wojną minęło. Dopiero po wybuchu wojny w sierpniu 1914 r. część tego materiału wybuchowego została użyta w akcjach dywersyjnych. Od końca 1912 r. rozpoczęło się również intensywne szkolenie oddziałów strzeleckich. Ogłoszony przez Piłsudskiego nabór do służby w Królestwie Polskim dał tylko kilkadziesiąt zgłoszeń. Wobec braku funduszy nie mógł nawet tak małej liczby osób wyprawić do pracy w zaborze rosyjskim. "Stanęła do dyspozycji nowa siła - mówił 3 grudnia 1912 r. na VIII Radzie Partyjnej PPS w Krakowie - kilkudziesięciu ludzi z ZWC, którzy się do roboty krajowej zgłosili. Wobec niemożności zużytkowania tego dla braku pieniędzy, materiał ten demoralizuje się [z braku zajęcia - R. Ś.]".

Do wybuchu wojny obowiązywały instrukcje wywiadowcze, które odnosiły się do służby w okresie pokojowym. Rozmowy w sprawie zawarcia umowy sztabowej o współdziałaniu organizacji "R" w prowadzeniu wywiadu dotyczyć więc mogły tylko działalności w czasie pokoju. W obowiązującym wówczas stadium wzmożonego wywiadu oznaczało to podjęcie bezpośrednich przygotowań wojennych. O wynikach rozmów z Piłsudskim meldował Rybak w raporcie do Rongego z 17 grudnia 1912 r. Raport Rybaka precyzował warunki zawartej umowy z Piłsudskim, w rozwinięciu założeń planów Iszkowskiego koncentracji wywiadu na wypadek wojny z Rosją. Była to pierwsza szczegółowa umowa wywiadowcza, jaką zawierał Piłsudski z przedstawicielem Biura Ewidencyjnego (wcześniejsza umowa z 10 III 1909 r. miała charakter ogólnych, wyjściowych uzgodnień do dalszej współpracy). Umowa ta określała warunki i ramy współpracy wywiadowczej do wybuchu wojny w sierpniu 1914 r. Innego porozumienia wywiadowczego nie było, aż do 30 lipca 1914 r. Ze względu na wagę dokumentu warto przytoczyć go w całości:

 

"Kapitan Korpusu Sztabu Generalnego Józef Rybak

Ściśle tajne!

Oddział Sztabu Generalnego c.i k. 1 Korpusu

W[ywiad] Nr 1 (tajne)

Konfident 'R'

Do Jaśnie Wielmożnego Pana c. i k. majora Korpusu Sztabu Generalnego Maximiliana Ronge, odznaczonego medalem wojskowym za zasługi na czerwonej wstędze itd. w Biurze Ewidencyjnym Sztabu Generalnego, Wiedeń 1. Kraków 2.

Kraków, 17 grudnia 1912.

Organizacja służby wywiadowczej przez Konfidenta 'R' w czasie pokoju i na wypadek mobilizacji.

Z załączonego szkicu wynikają ustalenia osiągnięte z Konfidentem 'R'.

Dane dotyczące stanu organizacji pokojowej [służby wywiadowczej Konfidenta 'R'] odpowiadają obecnym stosunkom. W najbliższym czasie i w miarę możliwości organizacja pokojowa zostanie rozbudowana na wypadek mobilizacji.

Już na początku 1913 roku zostanie wysłana agentura do Moskwy, Kijowa i Odessy, aby zorganizować służbę wywiadowczą na głębokim Wschodzie na czas pokoju, a także wojny, opierającą się na udostępniony tu adres zagraniczny; agentura ta pozostanie w tym rejonie aż do zmiany decyzji.

Adres zagraniczny, znany tym ekspozyturom, zostałby udostępniony organizacjom lokalnym i w Charkowie dopiero w przypadku mobilizacji.

Byłoby bardzo dobrze, gdyby na taką ewentualność Biuro Ewidencyjne przygotowało adres zagraniczny. W przypadku zgody, proszę o podanie tego do wiadomości w terminie nie późniejszym niż 28 XII bieżącego roku.

Pozostałe miejsca wciągnięte do służby wywiadowczej otrzymałyby łączność przez Sztokholm, co oczywiście zorganizuje i przeprowadzi Konfident 'R' samodzielnie.

Organizacja pokojowej służby wywiadowczej sprawia pewną trudność, ponieważ nie wolno dodatkowo kompromitować działalnością wywiadowczą osób już politycznie skompromitowanych: zmusza to do wielkiej ostrożności (mało korespondencji, więcej kontaktów ustnych i osobistych, zwłaszcza w fazie organizacji). W razie wojny odpadają te trudności, ponieważ jednym ze środków walki organizacji [Konfident 'R'] jest służba informacyjna - wszyscy członkowie oddadzą swoje usługi, dlatego na wypadek wojny należy spodziewać się w tym kierunku największych sukcesów.

W zależności od intensywności działań wywiadowczej służby pokojowej lub jej rozbudowy przekazywane będą przeze mnie środki pieniężne konfidentowi, dzięki czemu posiadam odpowiednią możliwość nacisku. W odpowiednim czasie złożę w tej sprawie raport i przedłożę rachunek.

Prosząc Jaśnie Wielmożnego Pana o ewentualne dalsze wskazówki oraz pozwolenie na dotychczasowe ustalenia, pozostaję z wielkim poważaniem oraz posłuszeństwem,

Józef Rybak, kapitan".

 

Do raportu dołączył Rybak mapę z wyrysowaną aktualną siecią organizacji "Konfident 'R' ". To właśnie jest ów "szkic", na który powoływał się na wstępie raportu.

Mapa przedstawia europejską część Rosji z oznaczeniem szlaków kolejowych. Wiele informacji zostało powtórzonych z memoriału Piłsudskiego z sierpnia-września 1912 r. Wszystkie przytoczone za Piłsudskim wiadomości Rybak przedstawił jako dane dotyczące agentury "R" (!).

Drogi kolejowe, które znajdowały się pod kontrolą agentury "Konfident 'R' " pogrubiono na czerwono. Widać, że ważniejsze drogi strategiczne mogły być obserwowane przez ludzi Piłsudskiego. Widok olbrzymich przestrzeni Rosji pociętych tymi oznaczonymi liniami kolejowymi może sprawiać imponujące wrażenie, dając wyobrażenie o możliwościach operacyjnych "Konfidenta 'R' ". Pamiętać jednak trzeba, że w owych czasach ruch kolejowy w Rosji był niewielki i kontrola nad nim nie była tak trudna, zwłaszcza że organizacja mogła wykorzystywać do swych celów kolejarzy, członków PPS. Nie wiadomo również, na ile stan przedstawiony na mapie odpowiadał rzeczywistym możliwościom organizacji "R".

Sieć agenturalną "Konfidenta 'R' " ujął Rybak w schemat siedmiu kategorii punktów wywiadowczych:

I. "Organizacje wywiadowcze" obejmowały najważniejszą grupę agenturalną, tworzyły własne, zewnętrzne sieci umożliwiające działanie na większych terenach. Organizacje te mogły wykonywać zadania wywiadowcze w okresie pokojowym i podczas wojny, obejmowały punkty organizacyjne, które stanowiły lokalne kierownictwo operacyjne miejscowych grup dywersyjno-wywiadowczych. Na okres pokojowy przewidywano działania organizacji obejmującej Zagłębie Dąbrowskie (Będzin, Ząbkowice, Strzemieszyce, Dąbrowa Górnicza, Sosnowiec). Zadania wywiadowcze w okresie pokoju i w czasie wojny mogły wykonywać organizacje: rejon Sandomierza (aż po Ostrowiec), Warszawa, Wilno, Petersburg, Charków.

II. Ośrodki wywiadu w okresie pokoju: Siedlce, Lublin, Mińsk.

III. Ośrodki wywiadu w czasie pokoju i gwarantowane miejsca wywiadu na wypadek wojny: Białystok, Brześć, Lida, Połock. Kijów, Odessa, Smoleńsk, Moskwa.

IV. Gwarantowane ośrodki wywiadu podczas wojny: Bołogoje, Łuniniec, Baranowicze, Kursk, Briańsk.

V. Możliwe do zorganizowania ośrodki wywiadu w okresie pokoju: Grodno.

VI. Możliwe do zorganizowania ośrodki wywiadu na czas wojny: Dźwińsk (Dyneburg), Witebsk.

VII. Miejsca wywiadu w czasie pokoju: Homel.

Rybak przewidywał, że podczas wojny wszystkie organizacje wywiadowcze nie korzystałyby z drogi kurierskiej dla utrzymywania łączności z centralą wywiadu i kierownictwem organizacyjnym, przekazywałyby meldunki na dwa konspiracyjne adresy: 1.) adres zagraniczny Biura Ewidencyjnego (organizacje w Charkowie, Moskwie, Kijowie i Odessie) oraz 2.) adres w Sztokholmie, którym dysponował Piłsudski.

Organizacja "Konfident 'R' " rozmieszczona była na następujących trasach kolejowych:

1.) linia warszawsko-petersburska z odgałęzieniem do Dęblina: Petersburg (punkt organizacyjny początkowy) - Dźwińsk - Wilno - Grodno - Białystok - Warszawa (punkt organizacyjny końcowy) - Iwangorod (Dęblin) (stacja docelowa);

2.) linia połocka z odgałęzieniem na Lublin: Bołogoje (punkt organizacyjny początkowy) - Połock - Lida - Siedlce - Lublin (punkt organizacyjny końcowy);

3.) linia moskiewska z odgałęzieniem na Chełm: Moskwa (punkt organizacyjny początkowy) - Smoleńsk - Mińsk - Baranowicze - Brześć (punkt organizacyjny końcowy) - Chełm (stacja docelowa);

4.) Dźwińsk (możliwy do założenia punkt organizacyjny początkowy) - Połock - Witebsk - Smoleńsk (punkt organizacyjny końcowy);

5.) Briańsk (punkt organizacyjny początkowy) - Homel - Łuniniec - Brześć (punkt organizacyjny końcowy);

6.) Kursk (punkt organizacyjny początkowy) - Kijów (punkt organizacyjny końcowy);

7.) Charków (punkt organizacyjny początkowy) - Kijów (z odejściem na Fastow) - Samy (etapowa stacja docelowa) - Kowel (stacja docelowa końcowa);

8.) linia kolejowa bez punktów organizacyjnych: Jekaterynosław (Dniepropietrowsk) - Fastow - Berdyczów - Stolbunowo (stacja docelowa);

9.) Odessa (punkt organizacyjny początkowy) - Szmerinka (stacja docelowa).

Nie wiadomo, kogo Piłsudski miał na myśli wskazując Rybakowi możliwość zorganizowania łączności przez Sztokholm. Pośrednikiem tym mógł być Konni Zilliacus, z którym Jodko-Narkiewicz utrzymywał kontakt listowny.

Wniosek Rybaka o udostępnienie konspiracyjnego adresu zagranicznego dla organizacji "Konfident 'R' " był niepotrzebny. Rozkazem z 16 grudnia 1912 r. zastępca szefa Sztabu Generalnego, gen. Franz Höfer von Feldsturm zarządził przekazanie adresów zagranicznych agenturze podległej Głównemu Ośrodkowi Wywiadowczemu w Krakowie. "Adresy państw neutralnych mogą być wydawane tylko najbardziej zaufanym konfidentom" - zastrzegł Höfer, przydzielając następujące adresy:

1. "Herr Otto Steiner, London E.C., 21 Old Broard Street". Przy adresie Rybak dopisał odręcznie po otrzymaniu zarządzenia: "Nr 7/1 [Stefan Domaradzki] u[nd] 'R' [!]".

2. "Herr A. Kotoun, Friseur, Bern, Schweitz, Amtshausgäßchen 20". Przy tym adresie Rybak dopisał potem odręcznie: "233/1 [Stefan Grudziński], 282/1, 286/1 [Stanisław Mierzwiński], 287/1 [Feliks Babiński], 289/1, 291/1".

Höfer von Feldsturm przypominał, że "adresy są ściśle tajne i wszystkie organy mają tego bezwzględnie przestrzegać" - dodawał. Polecał na koniec przesłanie do Sztabu Generalnego wykazu pseudonimów konfidentów wraz z przydzielonymi im adresami. Informował również, że ten sam rozkaz przesłano do oddziałów Sztabu Generalnego korpusów: X w Przemyślu, XI we Lwowie i XII w Nagyszeben.

Rybak otrzymał zarządzenie Höfera von Feldsturm 19 grudnia 1912 r. Przysłane adresy przekazał zaraz wytypowanym konfidentom z poleceniem sprawdzenia nowego kanału łączności. Próba wypadła pomyślnie.

Z Piłsudskim spotkał się Rybak zapewne 28 grudnia. Wskazany bowiem w raporcie ostateczny termin przydzielenia adresu konspiracyjnego na ten dzień wiązał się zapewne z uzgodnionym spotkaniem z Piłsudskim w tej oraz w innych sprawach związanych z wydaniem odpowiednich dyspozycji dla emisariuszy wyjeżdżających do Rosji. "Były gdzieś w okolicy Bożego Narodzenia momenty tak ostre - wspominał o tych dniach Piłsudski w Poprawkach historycznych - że ze sztabu pierwszego korpusu austriackiego w Krakowie zawiadomiono mnie, abym przez najbliższe dni nie wychodził z domu, gdyż każdej chwili można oczekiwać rozkazu rozpoczęcia przygotowań do mobilizacji i wtedy, zgodnie z umową, miałbym prawo rozpocząć zwiezienie wszystkich gniazd strzeleckich do umówionego miejsca w Wadowicach".

Po sprawdzeniu adresów konspiracyjnych i wypróbowaniu łączności Rybak przesłał 11 stycznia 1913 r. do Sztabu Generalnego żądany Wykaz konfidentów z adresami konspiracyjnymi na wypadek wojny. W przekazanym raporcie niezwykle charakterystyczny jest brak wpisu w rubryce tabeli dla numeru ewidencyjnego konfidenta przy kontakcie operacyjnym, który określano pseudonimem "Stefan". Puste miejsce oznaczało funkcjonowanie kontaktu poza podstawowymi strukturami ewidencyjnymi. Odnotowano wyłącznie pseudonim osobowego kontaktu operacyjnego, stanowiącego trzon wydzielonej z głównej ewidencji agentury "Konfident 'R' ", owej "grupy konfidentów", jak to zdawkowo określono w "Uwagach" do tabeli. "Stefan" jest pseudonimem osobowego kontaktu Piłsudskiego lub Sławka dla Rybaka. W tym konkretnym przypadku oznaczać musi Piłsudskiego, jako kontaktu głównego. Przekazany londyński adres konspiracyjny Biura Ewidencyjnego miał być skrzynką kontaktową dla sieci "Konfidenta 'R' " na wypadek wojny z Rosją. Należy podkreślić, że adres ten oprócz organizacji "R" otrzymał tylko Domaradzki, najstarszy, najbardziej zasłużony i zaufany konfident w służbie Biura Ewidencyjnego przeciwko Rosji. Również tylko on z całej sieci konfidentów krakowskiej HK-Stelle dysponował głównym konspiracyjnym adresem Biura Ewidencyjnego w Wiedniu ("Adam Unkemann, Wien, 5/1 Gartengasse, Nr. 70"). Można przypuszczać, że tym samym adresem posługiwał się Piłsudski w bezpośrednich kontaktach z Rongem.

Informacje Rybaka zawarte w jego wcześniejszej zapisce na rozporządzeniu zastępcy szefa Sztabu Generalnego, gen. Höfera von Feldsturm z 16 grudnia 1912 r. oraz dane z cytowanego raportu wykonawczego do tego rozporządzenia stanowią  g ł ó w n y  d o w ó d  na to, że wymieniony pseudonim osobowego kontaktu "Stefan" oraz kryptonim "R" odnoszą się do tej samej operacji wywiadowczej.

W najwyższych urzędach Austro-Węgier w końcu 1912 r. stało się głośno o kontaktach Sztabu Generalnego z polskimi rewolucjonistami. Zaniepokojenie Bobrzyńskiego rozwojem ruchu niepodległościowego udzieliło się w końcu ministrowi spraw wewnętrznych, hrabiemu Heinoldowi von Udynskiemu (3 XI 1911 - 30 XI 1915). Radykalne ugrupowania niepodległościowe - informował 13 XII 1912 r. ministra wojny, gen. Alexandra von Krobatina "wciągnęły w orbitę swych rozważań sprawę zorganizowania powstania zbrojnego w Królestwie Polskim". Ruchowi temu sprzyjali głównie socjaliści - rozważał dalej - "którym chodzi przede wszystkim o to, by wespół z rosyjską socjalno-rewolucyjną [tzn. Partią Socjalistów-Rewolucjonistów - R. Ś.] zadać rozstrzygający cios rosyjskiemu caratowi". Ruch niepodległościowy przyjął za cel swoich dążeń "organizowanie siły zbrojnej i wyzyskanie konfliktu austriacko-rosyjskiego dla odbudowy niepodległej Polski". Tak określony program polityczny może stać się w pewnych warunkach niebezpieczny nawet dla "interesów państwowych Austrii" - przestrzegał". Oczekiwał od Ministerstwa Wojny wykładni prowadzonej polityki popierania przez władze wojskowe polskich organizacji paramilitarnych i ruchu niepodległościowego w Galicji.

Możliwość polskiej irredenty, która mogła wymknąć się spod kontroli władz austriackich wydawała się groźna. Austriacy mogli więcej stracić niż zyskać przy współpracy z Polakami. Wydarzenia związane z napięciem w stosunkach międzynarodowych i możliwością wybuchu wojny między Austro-Węgrami a Rosją na przełomie 1912/1913 r. stanowiły kulminacyjny moment dotychczasowej współpracy Biura Ewidencyjnego. Polski ruch niepodległościowy w Galicji wykazywał mocne dążenia wyzwoleńcze wobec zaboru rosyjskiego, które bez wsparcia materialnego oraz szerszego oparcia o politykę Austro-Węgier i Niemiec nie miały wszakże szans realizacji. Stanowisko władz wojskowych najlepiej tutaj oddał minister wojny, gen. Krobatin (9 XII 1912 - 10 IV 1917). "Powiązanie Sztabu Generalnego z omawianą partią, za granicą [tzn. z PPS Frakcją Rewolucyjną - R. Ś.] - odpowiadał Heinoldowi von Udynskiemu w piśmie z 26 grudnia 1912 r. - istniało tylko w tym sensie, że nasze organa wywiadowcze nawiązały i utrzymywały jedynie takie kontakty, które wydawały się konieczne z jednej strony dla utrudnienia rosyjskiej działalności szpiegowskiej przeciwko Monarchii, z drugiej zaś dla popierania własnej działalności wywiadowczej. Utrzymywanie takich kontaktów z partią socjalno-rewolucyjną za granicą podyktowane jest przez bezwzględny obowiązek stosowania w czasie wojny wszelkich środków, które mogą szkodzić nieprzyjacielowi a dopomagać zwycięstwu naszego oręża. Z tego punktu widzenia byłoby niewybaczalnym błędem niewyzyskanie ruchu politycznego za granicą - skierowanego przeciwko Rosji. Jeśli idzie o oddziały partyzanckie tworzące się w Rosji lub gdzie indziej, to władze wojskowe nie biorą na siebie żadnej odpowiedzialności za sposób traktowania ich przez nieprzyjaciela. Władze wojskowe nie mogą również wiązać się żadnymi obietnicami co do zrealizowania po zakończeniu wojny celów politycznych tych oddziałów". Przy tym "stowarzyszenia strzeleckie, które by przekroczyły zakres swej działalności statutowej podejmując antypaństwową działalność polityczną, powinny zostać zakazane przez władze polityczne, co automatycznie spowoduje natychmiastowe przerwanie pomocy w zakresie wojskowego szkolenia strzeleckiego ze strony władz wojskowych". Obawa o rozszerzenie celów politycznych polskiej irredenty nakazywała przyjęcie przez Sztab Generalny ostrożniejszej postawy wobec współpracy z ruchem Piłsudskiego i pogłębienie jej wyłącznie w zakresie kontaktów wywiadowczych, jako najlepszym sposobem utrzymania kontroli jego zachowań politycznych. Nie oznaczało to wszakże zamiarów pełnego zdominowania przez agendy Sztabu Generalnego poczynań Piłsudskiego, który mimo wszystko zachował względną niezależność we wzajemnych kontaktach i miał pewną swobodę działań politycznych.

Puste rubryki sprawozdań - kłopoty z ewidencją "Konfidenta 'R' "

W grudniu 1912 r. szef oddziału wywiadu w Krakowie założył specjalną tekę dla operacji "Konfident 'R' ", którą przechowywał w swoim sejfie w gabinecie HK-Stelle w Krakowie. Na grubej drewnianej okładce, oklejonej zielonym płótnem introligatorskim, zachowała się naklejka z oryginalnym tytułem: "Sprawy 'Geheim' ". Rybak wkładał do teki ściśle tajną korespondencję o specjalnym znaczeniu, która nie była rejestrowana w kancelarii głównej HK-Stelle Krakau. Zawierać miała niezbędną dokumentację "Konfidenta 'R' ". W tece znajdowało się pierwotnie tylko 19 dokumentów z okresu od 17 grudnia 1912 do 9 sierpnia 1914 r., sygnowanych kolejnym numerem oraz literą "g" - geheim (dokument numer 1 sygnowany: "K[undschaft] Nr. 1 (geheim)"). Wydaje się, że przechowały się tutaj najważniejsze dokumenty, jak Organizacja służby wywiadowczej przez Konfidenta "R" w czasie pokoju i mobilizacji z 17 XII 1912 r., mapy z rozmieszczeniem agentury "R", plan działania PPS z 30 VII 1914 r., odpisy meldunków wywiadowczych Piłsudskiego i pokwitowania Sławka dla Rybaka.

Części dokumentacji nie ma w zbiorze. Brakuje dokumentów z sygnaturami: K. Nr 2/g, K. Nr 3/g, K. Nr 4/g (z okresu pomiędzy 17 XII 1912 a 19 III 1913) oraz raportu Rybaka z oznaczeniem: K. Nr 6/g (z okresu pomiędzy 19 III 1913 a 12 III 1914), do którego zachował się tylko jeden załącznik mapowy, przedstawiający organizację i rozmieszczenie agentury "Konfidenta 'R' " w okresie od 15 XI 1912 do 1 IV 1913 r.

Możliwe, że brakujące dokumenty Rybak sporządzał tylko do wiadomości Rongego, w jednym egzemplarzu, z oznaczeniem kodowym, uniemożliwiającym zrobienie kopii. Być może też były to polecenia Rongego, ustne lub pisemne, o tej samej kategorii tajności, bez prawa ich rejestracji kancelaryjnej; w wypadku rozkazów na piśmie przekazywanych przez specjalnego posłańca, dokumenty te były przeznaczone do zniszczenia zaraz po otrzymaniu i zapoznaniu się z ich treścią. Jednak najbardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że brakująca dokumentacja "Sprawy 'Geheim' "  zawierała materiały Piłsudskiego w formie jego pisemnych zobowiązań i raportów, które kierował do Rybaka, a ten sygnował je kolejnym numerem ewidencyjnym, z oznaczeniem kodowym "Geheim", i posyłał do Rongego. Wskazuje na to fakt niezachowania żadnych śladów zapisów kancelaryjnych przekazanych przez Piłsudskiego planów organizacji powstania w Królestwie Polskim z sierpnia-września 1912 i maja 1913 r. oraz zbieżność treści cytowanego załącznika do raportu oznaczonego sygnaturą "K. Nr. 6/g" z informacjami zawartymi w brulionie ostatniego memoriału, o czym mowa poniżej Rybak musiał też mieć drugą tekę, w której trzymał arkusze ewidencyjne "Konfidenta 'R' ". Teka ta zaginęła, zapewne została zniszczona.

Członków organizacji "Konfident 'R' " Rybak rejestrował do kartoteki poza zwykłą numeracją identyfikacyjną agentury HK-Stelle w Krakowie. Dla "Konfidenta 'R' " utrzymywano bowiem przez cały czas najwyższy stopień tajności. Nazwiska agentów, którzy stanowili trzon agentury, znał wyłącznie Ronge oraz Iszkowski i Rybak (dane rejestrowane w wewnętrznej ewidencji Grupy Wywiadu oraz oddziałów HK-Stelle w Krakowie i we Lwowie). Nazwiska wszystkich agentów wciąganych do wewnętrznej ewidencji Głównego Ośrodka Wywiadowczego w Krakowie znane były jego kierownikowi i prawdopodobnie szefowi Grupy Wywiadu Biura Ewidencyjnego w Wiedniu. Agenci ci stanowili znowu trzon mniejszych komórek wywiadowczych i dywersyjnych, gdzie wiedza Rybaka i Rongego już nie sięgała. Pełnymi danymi o całej sieci dysponował tylko Piłsudski.

Wyobrażenie o sposobie rejestrowania w kartotekach wywiadowczych danych osobowych dotyczących współpracowników sieci "R" daje zachowana dokumentacja oddziału HK-Stelle w Krakowie. Z jednej strony nie można było posługiwać się tymi informacjami w oficjalnej sprawozdawczości oraz korespondencji między centralą w Wiedniu a ekspozyturami terenowymi

w Krakowie i Lwowie. Z drugiej strony za podstawę pracy wywiadu uznawano, jak wszędzie, prowadzenie pełnej ewidencji obiegu informacji. Dla sprawozdawczości przyjęto rozwiązanie połowiczne, wykazując bezimiennie prowadzenie agenta na zasadzie kontaktu specjalnego Biura Ewidencyjnego. Sposobem na obejście procedury nakazującej kierownikowi oddziału HK-Stelle rejestrację każdej formy konfidencjonalnej podjęcia służby wywiadowczej mogła być zasada ewidencji danych o specjalnym znaczeniu przez wywiad centralny Grupy Wywiadu. Kartoteka osobowa agentury "R" znajdowała się w rękach Rongego, razem z podstawową dokumentacją operacyjną "Konfidenta 'R' ". W ten sposób Rybak nie musiał dublować pełnych zapisów ewidencyjnych, wykazując tylko prowadzenie operacyjne agentów, przyporządkowanych Głównemu Ośrodkowi Wywiadowczemu w Krakowie z racji jego właściwej kompetencji terytorialnej.

Wymóg takiej formy rejestracji utrzymywanego kontaktu specjalnego wprowadzono prawdopodobnie od początku 1913 r. Zarządzenie to wprowadzono zapewne w jakimś bliżej nieokreślonym związku z rozporządzeniem Conrada von Hötzendorfa z 22 grudnia 1912 r. o "zakazie kontaktowania się z PPS", o czym Rybak wspominał 30 lipca 1914 r. w raporcie do Rongego. Nie udało się odnaleźć rozporządzenia szefa Sztabu Generalnego. Można przypuszczać, że zakaz kontaktów z PPS dotyczył sfery politycznej i mógł wiązać się z konsekwencjami podjętej współpracy wywiadowczej dla polityki wewnętrznej i zagranicznej Ballhausplatz.

W rocznym sprawozdaniu dla Biura Ewidencyjnego - Konfidentenferzeichnis za 1913 r. Rybak wykazał wszystkich pracujących aktualnie konfidentów i agentów, podając dla większości ich nazwiska, pseudonimy, kryptonimy, miejsca stałego zamieszkania, rejony działania, sposoby komunikacji, używane szyfry itd. Zestawienie obejmowało 64 pozycje, według kolejnych numerów sprawozdawczych od 1 do 64. W innym miejscu Rybak podał, że w 1913 r. zwerbował 16 konfidentów, z których 9 do końca tego roku sprawozdawczego wykreślono z ewidencji (zostali aresztowani w Rosji albo okazali się szpiegami rosyjskimi). Dane personalne działających z tej nowej grupy konfidentów szef Głównego Ośrodka Wywiadowczego zapisał w zestawieniu pod numerami sprawozdawczymi od 34 do 63. Z prostego wyliczenia wynika, że, zgodnie z informacjami zawartymi w sprawozdaniu za 1913 r., Rybak powinien odnotować w raporcie zbiorczym włączenie do ewidencji krakowskiego oddziału HK-Stelle 31 nowych konfidentów (Jahres Bericht). Pominął informacje o 15 konfidentach, którzy mieli identyczny sposób zapisu ewidencyjnego. Wszyscy należeli do sieci "Konfident 'R' ".

W wypadku agentów operacji "R" wszystkie rubryki merytoryczne ewidencji konfidentów Rybak pozostawiał puste ("Nazwisko", "Nr [ewidencyjny]", "Pseudonim", Stałe miejsce zamieszkania", "Zawód", "Obywatelstwo", "Posiada atrament sympatyczny i jaki", "Dysponuje kluczem szyfrowym i jakim", "Zastosowanie podczas pokoju", "Zastosowanie podczas wojny", "Komunikowanie się podczas wojny", "Uwagi"), odnotowując jedynie ich bieżący numer sprawozdawczy ("Kolejny numer"). Dla Rongego taka informacja wystarczała. Wiedział, że pod pustymi miejscami kryją się ludzie Piłsudskiego. "Puste" rubryki obejmowały następujące pozycje, według numeracji porządkowej sprawozdania: 38, 39, 40, 43, 44, 45, 46, 51, 52, 53, 54, 58, 59, 60 i 64. Wszystkie pozycje odnosiły się do 1913 r. Nie ma takich zapisów ewidencyjnych sprzed 1913 r. (pozycje sprawozdania do numeru 33).

W podobnym sprawozdaniu Iszkowskiego, który odnotował stan agentury Głównego Ośrodka Wywiadowczego na koniec 1912 r., nie ma również śladów wpisów ewidencyjnych dla "Konfidenta 'R' ". Można przypomnieć, że dwie inne agentury zbiorowe, wydzielone z głównej ewidencji - agentura żydowska oraz "Wolfa" zostały w tym sprawozdaniu odnotowane. Sprawozdanie Iszkowskiego było w późniejszym okresie uzupełniane, służyło jako podstawowy wykaz konfidentów HK-Stelle we Lwowie. Ostatni datowany wpis został dokonany 10 stycznia 1914 r. W okresie mobilizacji wojennej wywiadu w ostatnich dniach lipca 1914 r. w rubrykach "Uwagi" przy każdym konfidencie wpisano przydział mobilizacyjny. Ówczesny wywiad posługiwał się już powszechnie schematami archiwizacji danych, ewidencji informacji dla potrzeb działań operacyjnych scentralizowanego aparatu. Przyjęte zasady kancelaryjne obowiązywały wszystkie agendy Biura Ewidencyjnego. Brak późniejszych adnotacji w sprawozdaniu Iszkowskiego, dotyczących agentury "Konfident 'R' ", wskazywał, że lwowski ośrodek wywiadowczy od 1913 r. nie prowadził jej operacyjnych kontaktów.

Wynika stąd, że Rybak otrzymał polecenie od Rongego wprowadzenia do ewidencji trzonu agentury "R", ale w formie zakamuflowanej. Mogła to być forma pewnego alibi dla kontaktów Biura Ewidencyjnego z polskimi organizacjami niepodległościowymi, wykazania się przed władzami wojskowymi ściśle wywiadowczymi kontaktami z ruchem Piłsudskiego, bez kontekstu politycznego zawieranych porozumień. Rybak rejestrował dane od początku 1913 r. Wprowadzona do ewidencji grupa 15 osób sieci "R" stanowiła zapewne jej ścisłe kierownictwo (Piłsudski, Sławek i Jodko-Narkiewicz) oraz trzon organizacyjny mniejszych komórek wykonujących zadania wywiadowcze i dywersyjne na terenie Rosji. Nie ma informacji o składzie osobowym tej ostatniej grupy. Z całą pewnością rekrutowali się ze środowisk emigracji PPS i ZWC. Szef HK-Stelle w Krakowie włączył najpierw 3 osoby (Piłsudski, Sławek, Jodko-Narkiewicz?), według pozycji sprawozdania numery 38, 39 i 40. Pod numerem 37 odnotowany był konfident Walentin Góra, o kryptonimie 300/1, natomiast pod numerem 41 zapisano informacje o konfidencie Wacławie Wiśniowskim, o kryptonimie 301/1. Wynika z tego wniosek, że agenci organizacji "Konfident 'R' " byli pierwotnie rejestrowani poza główną kartoteką konfidentów, gdzie obowiązywał jeden ciąg numeracji. Nie mieli indywidualnych kryptonimów w ramach kartoteki ośrodka wywiadu w Krakowie. Nie jest jednak wykluczone, że takie identyfikatory ewidencyjne otrzymywali od Rongego w ramach centralnej kartoteki Grupy Wywiadu. Wpisu tych trzech osób Rybak dokonał w okresie między 21 a 23 stycznia 1913 r., co wynika z informacji o momencie werbunku konfidentów Leonarda Czajki (kryptonim 297/1, pozycja Konfidentenverzeichnis za 1913 r. - 36) i wspomnianego wyżej Wacława Wiśniowskiego, zawartych w ich arkuszach ewidencyjnych. Czasu włączenia do ewidencji sprawozdawczej pozostałej grupy sieci "R" nie da się bliżej określić, gdyż w zachowanych arkuszach ewidencyjnych konfidentów z dalszej części sprawozdania nie został odnotowany czas ich werbunku.

Istniało więc drugie, ściśle tajne "techniczne" sprawozdanie Rybaka, w którym szef krakowskiej HK-Stelle odnotowywał aktualną ewidencję trzonu agentury "Konfident 'R' ", jako jej dysponent z ramienia Biura Ewidencyjnego. Formalnie bowiem sieć "R" była już definitywnie i całkowicie podporządkowana Grupie Wywiadu Biura Ewidencyjnego.

Konsekwencją przyjęcia przez Rybaka podwójnego systemu ewidencji agentury było rozróżnienie zadań operacyjnych dla zwykłej sieci konfidentów oraz sieci "Konfident 'R' ". Znajdowało to swój wyraz w dublowaniu planów operacyjnych wykorzystania podległej agentury w przypadku mobilizacji wywiadu na wypadek wojny. Dopiero zestawienie tych dwóch planów dawało właściwy obraz rozmieszczenia agentury i jej wpływów. Mylące jest więc posługiwanie się tylko dokumentacją operacji wywiadowczych, które odnotowywano w urzędowej sprawozdawczości. Najlepszym przykładem jest mapa sieci konfidencjonalnej Głównego Ośrodka Wywiadowczego w Krakowie sporządzona na podstawie ewidencji za 1913 r., gdzie nie ma śladu obecności wydzielonych agentur. Był to dodatkowy sposób ich kamuflowania. W ten sposób osoba, która nie była wprowadzona we wszystkie tajniki planowanych działań, a z racji pełnionych obowiązków służbowych musiała mieć styczność z agenturą w terenie, który podlegał w jakimś zakresie jej kompetencji wojskowej (dowódca i szef sztabu jednostki), nie była w stanie zorientować się we wszystkich zamierzeniach wywiadowczych. Osoba ta otrzymywała do swojej dyspozycji tylko aparat klasycznego wywiadu. Zadania specjalne wykonywał delegowany w tym celu oficer wywiadu, któremu powierzano wszystkie tajemnice.

W tajnej służbie Głównego Ośrodka Wywiadowczego w Krakowie

Organizacja Piłsudskiego nie stanowiła ekspozytury wywiadowczej w ścisłym tego słowa znaczeniu, chociaż wykonywała zadania wywiadowcze według dyspozycji przedstawicieli Evidenzbureau. Zdobywanie informacji oraz struktura sieci i zasady jej funkcjonowania, dalekie od schematów działalności wywiadu austriackiego i niemieckiego, cechowała improwizacja i amatorski charakter. Do końca 1912 r. organizacja Piłsudskiego spełniała wyłącznie pomocnicze funkcje informacyjne. Dzięki "Konfidentowi 'R' " stworzono podstawy dla rozwinięcia klasycznego wywiadu przeciw Rosji. Od 1913 r. działała już sprawna sieć "zawodowców", powiązana bezpośrednio z centralą HK-Stelle w Krakowie. Meldunki "Stefana" stanowiły tylko uzupełnienie właściwych raportów wywiadowczych. Praca wywiadowcza organizacji Piłsudskiego straciła przejściowo na znaczeniu. Ale też i nie o to chodziło. Sztab austriacki i niemiecki włączyły do swoich strategicznych planów wojennych polski ruch wojskowy, jako czynnik polityczny w rozgrywce z Rosją. Organizacja "Konfident 'R' " przechodziła na pozycje agentury politycznej.

Komendant prowadził prawdziwe biuro szpiegowskie, ale była to dla niego działalność uboczna. Wspomagał operacje wywiadowcze sztabu austriackiego licząc ciągle na wyzwolenie Polski od Rosji w efekcie wysiłku zbrojnego Austro-Węgier i Niemiec. Stworzył podległą sobie sieć agentów, rekrutujących się z działaczy PPS i ZWC w Królestwie Polskim i Rosji. Dostarczali oni Piłsudskiemu materiały informacyjne, które po posegregowaniu i opracowaniu przesyłał do Rybaka, zwykle za pośrednictwem Sławka. Cały czas obowiązywały warunki umowy zawartej w grudniu 1912 r. i w oparciu o przyjęte wówczas postanowienia rozwijany był wywiad w zaborze rosyjskim. Problemy, z jakimi się wówczas stykano, najlepiej oddaje następujące pismo Rybaka do Rongego:

 

"Kapitan Korpusu Sztabu Generalnego

Józef Rybak

Oddział Sztabu Generalnego c. i k. 1 Korpusu  W[ywiad] Nr 5/t[ajne]

Kraków, dnia 19 marca 1913.

Wielce Szanowny Panie Majorze!

Niejaki [Władysław] Sikorski, inżynier przy Namiestnictwie we Lwowie i były prezes Związku Strzeleckiego we Lwowie, pozostający w zażyłych stosunkach z kierownictwem PPS, zaoferował partii zbliżenie między tą partią a austr[iackim] Sztabem Generalnym, podobno z inicjatywy kapitana Sztabu Generalnego ze Lwowa, którego nazwiska nie chce ujawnić.

Między nim a rzekomym kapitanem Sztabu Generalnego ustalono warunki oraz wzajemne świadczenia i zależy już tylko od kierownictwa partii, czy dojdzie do realizacji umowy.

Zwrócono się do mnie, czy poinformowany jestem o tej akcji oraz czy te rozmowy mają oficjalny charakter?

Należy jeszcze zaznaczyć, że kierownictwo partii twierdzi, że nie jest zainteresowane kontaktem i rzekomo odrzuciło ofertę, nie podając jednak konkretnych motywacji.

Pragnę Jaśnie Wielmożnego Pana poinformować o tym wydarzeniu, dodając jednocześnie, że nadal obowiązują uzgodnienia zawarte jesienią 1912 między mną a kierownictwem partii.

O [ruchu] niepodległościowym Polaków zostanie sporządzony przez wywiad oficjalny raport i przekazany szefowi c. i k. Sztabu Generalnego, a następnie wykonany przeze mnie i doręczony panu majorowi.

Przy okazji pragnę już teraz podkreślić, że została także nawiązana łączność z Łotyszami (ludność chłopska w guberni ryskiej i na południe od niej); są to ludzie, którzy brali udział w rewolucji 1905 i charakteryzują się nienawiścią do Rosjan. Zostanie to wykorzystane i podobnie jak w przypadku PPS zaplanowane przeze mnie (centrum ich działalności to Ryga, Psków i Dyneburg).

Jako ciekawostkę pragnę dodać, że komitet młodoturecki zwrócił się przed około 4 tygodniami do kierownictwa PPS; zamierzano ustalić wspólne postępowanie na wypadek wojny rosyjsko-tureckiej. Organ tego komitetu został wysłany do Krakowa celem odbycia konferencji z kierownictwem PPS.

O ile mi wiadomo, propozycje komitetu zostały przyjęte chłodno lub całkowicie odrzucone. Nie mam w związku z tym zagadnieniem żadnych innych informacji.

Na koniec pozwalam sobie Jaśnie Wielmożnemu Panu powiedzieć, że nawet w przypadku odprężenia między Austrią a Rosją należy prowadzić stąd intensywnie wywiad, na co jednak kierownictwu Sztabu Generalnego nie wystarcza dotacji przeznaczonych na wywiad; na ten kwartał Ośrodek Wywiadowczy potrzebuje od jednego do dwóch tysięcy koron dotacji. Jeżeli uwzględnienie mojej prośby nie sprawiłoby Grupie Wywiadu Biura Ewidencyjnego większych kłopotów, proszę o spełnienie powyższego.

Łącząc wyrazy szczególnego szacunku i oddania,

Józef Rybak, kapitan".


Władysław Sikorski, nie znając prawdopodobnie istoty dotychczasowych powiązań sztabowych Piłsudskiego, podjął starania o nawiązanie własnych kontaktów wywiadowczych z oddziałem HK-Stelle we Lwowie. Niestety nic o tym bliżej nie wiadomo, poza tym jednym przekazem. Rola i pozycja Sikorskiego w PPS oraz w konspiracji wojskowej ZWC i ruchu strzeleckim nie upoważniała go w żadnym stopniu do reprezentowania opinii tych grup, nawet w wariancie opozycyjnym wobec kierownictwa Piłsudskiego. Należał do szerokiego grona kilkudziesięciu funkcyjnych działaczy w ruchu niepodległościowym, ale w niczym tam się nie wyróżniał. Nie ma śladów źródłowych, które ukazywałyby jego postać i współczesne działania w innym świetle. Jego inicjatywa wynikała zapewne z nieposkromionych ambicji politycznych odegrania samodzielnej roli wobec austriackich władz wojskowych, jako alternatywy dla ich dotychczasowych powiązań z Piłsudskim.

Niewielkiego komentarza wymaga też ostatni fragment raportu Rybaka dla Rongego, który dotyczy podjętych starań o nawiązanie kontaktu przez organizację "R" z ruchem młodotureckim. Otóż, na wypadek wojny Turcji z Rosją powstał projekt utworzenia legionu polskiego, walczącego u boku armii tureckiej. Rozmowy na ten temat nie wyszły poza ogólne plany, które stały się nieaktualne, gdy atmosfera wojenna w Europie znacznie opadła.

W marcu 1913 r. rozpadł się Związek Bałkański. Działania wojenne i dyplomatyczne toczyły się jeszcze przez miesiąc. Groźba konfliktu, w który mogły zostać wciągnięte Austro-Węgry została zażegnana. Wojna zakończyła się traktatem pokojowym w Londynie 30 maja 1913 r. (Turcja utraciła niemal całość swych terytoriów europejskich). Dla służb wywiadu Austro-Węgier wydarzenia te nie oznaczały jednak powrotu do pracy w warunkach pokojowych (dopiero 20 września 1913 r. szef Sztabu Generalnego odwołał w placówkach galicyjskich oddziałów HK-Stelle pierwsze stadium zaostrzonej służby wywiadu przeciwko Rosji).

Szanse na wybuch wojny między Austro-Węgrami a Rosją oceniał wówczas Jodko-Narkiewicz jako małe. "Czy wybuch wojny pewny jest na wiosnę? - pisał 14 III 1913 r. do Zarządu Związku Sokołów Polskich w Ameryce. - Nie, nie był on pewny nigdy, a teraz mniej niż kiedykolwiek. Jednak przed miesiącem, w ówczesnej sytuacji, uważaliśmy, iż obowiązkiem polskim jest gotować się do walki, gdyż  s ą  s z a n s e  [podkreśl. w oryginale - R. Ś.] walki, a nie trzeba, by wypadki zastały nas nieprzygotowanymi. Dziś sytuacja jest zmienna. Nie wiemy, na jak długo wojna jest odłożona. Ale to jest pewne, iż polityka rosyjska tworzy Rosji ciągle wrogów i że powinniśmy być w stanie napaść na Rosję z tą chwilą, gdy ona przez tych wrogów zostanie zaatakowana. Dlatego będziemy robili przygotowania wojenne nadal". A "stosunek rządu austriackiego do nas musi być oficjalnie żaden. Każda bowiem, choćby najdrobniejsza pomoc, udzielona przez rząd oficjalnie nam, jest warunkiem neutralności w stosunku do Rosji, nie może być zatem pomyślana. Wiedząc o tym, nie żądamy tego i zadawalamy się, gdy nam władze rządowe nie stawiają przeszkód i gdy wojskowość udziela nam tej pomocy, jaką dostają zwykle związki strzeleckie w państwie". Według stanu na dzień 1 kwietnia 1913 r. oddziały strzeleckie liczyły 8 480 członków. Dlatego - uzupełniał 12 V 1913r. w liście do Tadeusza Siemiradzkiego - "wobec Austrii występować będziemy jako sprzymierzeńcy, zachowujący swoją samodzielność. Zachowanie się nasze wobec Niemiec zależeć będzie od ich zachowania się w stosunku do nas. Jesteśmy zdecydowani, żeby pod tym względem liczyć się tylko z interesem narodowym. Powodzenie nasze, i militarne, i polityczne, będzie zależało tylko od siły zbrojnej, którą w pole wyprowadzimy i od pomocy narodu całego. Od sił naszych zależeć też będzie, czy Austria, ewentualnie Niemcy, będą liczyć się z nami i otaczać nas swoją opieką". Pojawiła się myśl możliwego współdziałania z Niemcami za cenę wspierania dążeń polskich. Wówczas była to jeszcze perspektywa odległa i nie mogła nabrać praktycznego wymiaru ze względu na podporządkowanie celów taktycznych polityce Austro-Węgier.

W kwietniu 1913 r., zapowiedziany w piśmie do Rongego z 19 III 1913 r. oficjalny raport na temat polskiego ruchu niepodległościowego przesłał Rybak do Sztabu Generalnego. Obszerne opracowanie Dążenia Polaków do niepodległości miało uzasadniać konieczność utrzymywania bliskiej łączności czynników władzy w państwie z polskimi organizacjami niepodległościowymi.

Autor podkreślał w raporcie, że w przeszłości niemal wszystkie partie polityczne działające w Polsce w mniejszym lub większym stopniu dążyły do niepodległości. Niekiedy dążenia te nabierały form bardziej radykalnych postaci powstań narodowych. Zdecydowanie przeciwko caratowi stanął ruch socjalistyczny w Królestwie Polskim, w tym zwłaszcza PPS Frakcja Rewolucyjna, która przyjęła postulat uwolnienia Polski rosyjskiej za podstawowy warunek realizacji jej programu. PPS od dawna deklarowała, że w przypadku wmieszania się Rosji w wojnę partia wykorzysta ten fakt przeciw caratowi na rzecz wyzwolenia Polski. Próbowano zrealizować te idee niepodległościowe podczas wojny rosyjsko-japońskiej. Na terenie zaboru rosyjskiego doszło do demonstracji, buntów wśród rezerwistów i strajków robotniczych, a także wielu akcji ze strony bojówek PPS. Jednak działania te nie odniosły sukcesu, spowodowały silną reakcję ugrupowań ugodowych wobec rządów rosyjskich. "Z niepowodzenia rewolucji z 1905 roku - zaznaczał Rybak - PPS wyciągnęła wnioski. Stwierdzono, że większość ludności polskiej należy najpierw przeszkolić, by potrafiła władać bronią. Propaganda polityczna musiała docierać do szerokich mas, dopiero wtedy naród byłby zdolny do chwycenia za broń w przypadku powstania (Aufstandsbewegung); należy też pamiętać o tym, że głównym warunkiem powodzenia ruchu niepodległościowego staje się wspólne działanie wszystkich partii politycznych istniejących w Polsce. Partia przekształciła się więc w bardzo prężną organizację wojskową i zajęła się planowym, obliczonym na dłuższy czas, częściowo bardzo starannym przygotowaniem przyszłego powstania ludowego (Volksaufstand) z bronią w ręku". Kierowaniem działalności wszystkich agend mających jakiś związek z przygotowaniem polskiej rewolucji (oświata narodowa, zapewnienie broni, amunicji, materiałów wybuchowych itp.) zajął się Centralny Komitet Robotniczy, który na wypadek wybuchu powstania niepodległościowego ma przejąć dowodzenie w charakterze Centralnego Komitetu Rewolucyjnego. Podobny charakter miał Narodowy Związek Robotniczy. "Partia ta - wskazywał - dysponuje wspaniałymi tajnymi organizacjami; jej program przewiduje przede wszystkim przeobrażenia socjalne, lecz najważniejszym celem jest polityczna niepodległość Polski rosyjskiej". Duże znaczenie miał fakt, że organizacje bojowe PPS Frakcja Rewolucyjna i NZR podjęły bezpośrednią współpracę. Jednak szersze dążenia niepodległościowe ujawniły się w sierpniu 1912 r. na zjeździe irredentystycznym w Zakopanem. Przyjęta wówczas rezolucja - zauważał dalej -jest tylko ogólną dyrektywą, natomiast sposób jej realizacji pozostawiono poszczególnym partiom. Jest to jednak pierwszy impuls ogólnopolskiego ruchu na rzecz niepodległości i stanowi podwaliny polskiej irredenty, powstającej w Galicji i skierowanej przeciw Rosji". Tym celom służyło tworzenie organizacji strzeleckich oraz powołanie Komisji Tymczasowej Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych, w której najbardziej wpływową siłą stała się PPS Frakcja Rewolucyjna. Partia nadała KTSSN "cechy wojskowe - dodawał - organizuje i prowadzi Związki Strzeleckie, zajmuje się agendami mającymi związek z materialnym przygotowaniem przyszłej rewolucji". Przygotowywana irredenta "nie jest skierowana przeciw Austrii lecz Rosji - tylko i wyłącznie, a wszyscy wrogowie Rosji są naturalnymi sprzymierzeńcami" - podkreślaj stanowczo. Dlatego ruch polski może być wyzyskany jako dodatkowe źródło sił dla Austro-Węgier w obliczu walki z Rosją "Trudno jest się w tej chwili wypowiedzieć - kończył - jaki wpływ będzie miało odprężenie polityczne między Austro-Węgrami a Rosją na dalszy rozwój dążenia do niepodległości wśród Polaków lub jak to wpłynie na działalność Komisji Tymczasowej. Oddział Sztabu Generalnego (w Krakowie - R. Ś.] zostanie o tym we właściwym czasie poinformowany". Poza tą ostatnią ogólnikową wzmianką nie ma w raporcie żadnego zapisu o utrzymywanych nieoficjalnie kontaktach wywiadowczych z kierownictwem ruchu niepodległościowego. Jest to kolejna ilustracja bałamutności informacji na temat polskiego ruchu niepodległościowego, zawartych w oficjalnych dokumentach urzędowych wywiadu Austro-Węgier, kiedy wędrowały one poza struktury Biura Ewidencyjnego.

Chwilowe odprężenie w stosunkach międzynarodowych Sztab Generalny w Wiedniu wykorzystał na reorganizację i przeprowadzkę centrali wywiadu do nowej siedziby. Dnia 21 kwietnia 1913 r. Biuro Ewidencyjne przeniosło się ze starego, szarego budynku Am Hof do wspaniałego, nowo wybudowanego gmachu Ministerstwa Wojny i Sztabu Generalnego przy ulicy Stubenring. "Z najważniejszymi dokumentami pod pachą - wspominał Ronge - my, oficerowie, wędrowaliśmy do nowej siedziby". Teraz miała nastać nowa era w rozwoju wywiadu. Przestronne gabinety dawały możliwość zwiększenia liczby personelu. "Rewolucyjne" urządzenia w gabinecie Rongego, odziedziczone jeszcze po Redlu, szef Grupy Wywiadu rozbudował. Nowe pomieszczenia były dobrze wyposażone w nowinki techniczne. Udoskonalono dawne metody kontroli osób przebywających w Biurze Ewidencyjnym. Duże wrażenie robiło atelier fotograficzne i laboratorium wyposażone w najnowocześniejszą aparaturę litograficzną i chemiczną, a także pracownia daktyloskopii. Pokój przyjęć dla "podejrzanych interesantów" został wyposażony zgodnie ze wszystkimi wymogami ostrożności i kanonami sztuki wywiadu. Jak w poprzedniej siedzibie Evidenzbureau, za obrazami ukryto obiektywy aparatów fotograficznych, co pozwalało niepostrzeżenie fotografować przebywające w gabinecie osoby. Z sąsiedniego pokoju można było rejestrować każdą rozmowę na płycie gramofonowej. Nadal w pomieszczeniach oficerów wywiadu znajdowały się różne przedmioty, które posypywano specjalnym proszkiem, umożliwiającym zdejmowanie odcisków palców. Biuro Ewidencyjne tworzyło zamkniętą całość z wyjściem oficjalnym i tajnym. Te "dyskretne tylne schody" wykorzystywano głównie dla tajnych agentów, jeśli chciano zachować pełną konspirację prowadzonego kontaktu.

Niespodziewanie wybuchł skandal szpiegowski, który wstrząsnął całym państwem. Przypadkowe wykrycie dużej kwoty pieniężnej w przesyłce listowej doprowadziło do wykrycia podwójnej gry jednego z najbardziej wpływowych oficerów Sztabu Generalnego. Redl "nie mógł się spodziewać, że zaciska się wokół niego niewidzialna sieć, powstająca w mrówczym mozole, aż pewnego dnia bezpieczeństwo stało się iluzją", a "uczeń pokonał mistrza" - zapisał z dumą Walzel o Rongem, który uchodził w Biurze Ewidencyjnym za ucznia Redla. O ostatecznym rozstrzygnięciu tej sprawy decydował szef Sztabu Generalnego, gen. Conrad von Hötzendorf. Szef Biura Ewidencyjnego, płk Urbański von Ostrymiecz pełnił jedynie rolę organu wykonawczego.

Tego łajdaka należy aresztować - mówił gen. Conrad von Hötzendorf - następnie z jego ust usłyszeć, jak daleko posunął się w swojej zdradzie, a potem musi zaraz umrzeć!". Sprawę starano się jak najszybciej zatuszować. "To, co potem nastąpiło - wspominał Ronge - było aż do przewrotu [w październiku 1918 r. - R. Ś.] najsmutniejszą częścią mojego życia. Wszystkie inne przeżycia związane z wykonywaniem mojego aż nazbyt interesującego zawodu nie ugodziły mnie tak boleśnie, jak ta zdrada. Redl był całkowicie załamany, ale zeznanie chciał złożyć wyłącznie w mojej obecności". Redl nie został formalnie przesłuchany. Po krótkiej rozmowie z mjr. Ronge wymuszono na nim samobójstwo. Broń dostarczył Ronge. Redl zastrzelił się w nocy z 24 na 25 maja 1913 r. w swoim apartamencie w Hotelu Klomser w Wiedniu.

Z punktu widzenia interesów wywiadu samobójstwo Redla było klęską Biura Ewidencyjnego. Nie przeprowadzono właściwego śledztwa, aby dokładnie stwierdzić zasięg zdrady. Nie wyjaśniono dla kogo i od kiedy pracował, co zdradził swoim mocodawcom, dokąd wysyłał zebrane dokumenty oraz swoje raporty szpiegowskie. Pozbawiono się tym samym możliwości ostatecznego rozwikłania całej afery, która miała tak ogromne znaczenie historyczne. Przez wiele lat w rękach Redla krzyżowały nici różnych tajnych przedsięwzięć wywiadu austriackiego i rosyjskiego. Tylko on znał kulisy wielu ważnych wydarzeń.

Warto skonstatować niektóre fakty. W latach 1901-1907 zdradzał pełniąc funkcję kierownika ofensywnej i defensywnej służby wywiadu c. i k. monarchii, jako szef Grupy Wywiadu w Biurze Ewidencyjnym. Następnie w latach 1907-1911 wyjawiał tajemnice będąc zastępcą szefa Biura Ewidencyjnego. Na tym stanowisku sprawował nadzór nad sekcjami wywiadu i współpracował we wszystkich sprawach Biura Ewidencyjnego, łącznie z oceną wroga, w ramach opracowywania działań operacyjnych c. i k. Ministerstwa Wojny. Później dysponował wiedzą w zakresie kompetencji szefa sztabu VIII korpusu, który był przewidziany zarówno do działań przeciwko Rosji jak i na Bałkanach. Od 1911 r. mógł też przekazywać wiadomości z Biura Ewidencyjnego z uwagi na dawne powiązania i znajomości.

Wiedza służbowa oraz możliwości działania związane z pełnionymi funkcjami w wywiadzie dawały więc Redlowi sposobność wprost nieograniczonego dostępu do największych tajemnic Austro-Węgier. Należało się liczyć z następującymi możliwościami wyrządzenia szkód przez Redla: 1.) całkowita znajomość organizacji i sposobu działania wywiadu ofensywnego i defensywnego Biura Ewidencyjnego przez wywiad rosyjski: 2.) częściowe wykrycie konfidentów Biura Ewidencyjnego w Rosji, ewentualnie planowe uniemożliwienie im działalności w czasie wojny; 3.) pozorne sukcesy wywiadu defensywnego poprzez wystawienie i wyjawienie niepotrzebnych rosyjskich konfidentów, czego Redl potrzebował do stworzenia sobie odpowiedniej legendy: 4.) utrudnianie pracy kontrwywiadu w rozpoznaniu rozmiarów zdrady w przypadku aresztowanych konfidentów rosyjskich podczas pełnienia funkcji rzeczoznawcy sądowego; 5.) przeciwdziałanie, z uwagi na własne bezpieczeństwo, zabiegom Biura Ewidencyjnego w aktywizacji wywiadu przeciwko Rosji; 6.) zdrada istotnych elementów operacyjnych planów mobilizacji armii Austro-Węgier; 7.) wzmacnianie rosyjskiego wywiadu ofensywnego przez możność przenoszenia jego zamierzeń operacyjnych do działań Biura Ewidencyjnego; 8.) dezinformacja Biura Ewidencyjnego.

Dla operacyjnego dowodzenia armii podczas wojny szkody spowodowane zdradą Redla były o tyle niewielkie, iż można je było w końcu zniwelować poprzez nowe, żmudne opracowanie części planów operacyjnych. Natomiast z uwagi na brak czasu oraz środków materialnych niemożliwe stało się już odrobienie strat powstałych w działalności wywiadu. Główne operacje wywiadowcze zostały sparaliżowane na jakiś czas, zanim nie sprawdzono ich wiarygodności wobec wcześniejszych powiązań z Redlem. Stąd zapewne brała się przyjęta wówczas wyraźna rezerwa w stosunku do pierwotnych założeń planów wykorzystania organizacji "Konfident 'R' " przeciw Rosji.

Do tego cała sprawa z Redlem wyszła na jaw, wywołując prawdziwą histerię szpiegowską. Okazało się, że początkowo przemilczano powody samobójstwa nawet przed cesarzem Franciszkiem Józefem I oraz arcyksięciem następcą tronu Franciszkiem Ferdynandem. Wszędzie węszono rosyjskich agentów, obwiniając ich za wszelkie zło i niepowodzenia w polityce Austro-Węgier. "Afera Redla w maju 1913 r. - wspominał Walzel - wydawała się być zapowiedzią zbliżającej się pożogi wojennej. Sprawa ta wszystkich poruszyła, węsząc sensację zaczęto interesować się wywiadem - czyli tajną organizacją Sztabu Generalnego. Dawniej szpiegostwo było dla szerokich mas czymś na pograniczu legendy i fantazji, a teraz nagle wszyscy poznali je z najgorszej strony i nie minął nawet rok, gdy rzeczywiście wybuchła wojna". Arcyksiążę Franciszek Ferdynand obarczył główną odpowiedzialnością za aferę Redla szefa Sztabu Generalnego, gen. Conrada von Hötzendorfa. Po dwóch tygodniach śledztwo w sprawie Redla zostało zamknięte. Szef Sztabu Generalnego nie widział specjalnych powodów do zmartwień. Faktyczna sytuacja była zupełnie inna. Sztab Generalny oszukiwał cesarza i następcę tronu oraz czynniki rządowe, świadomie dezinformowano opinię publiczną. "Przez dwanaście lat ten mistrzowski szpieg - pisał biograf Redla - dostarczał przyszłym śmiertelnym wrogom wszystkie interesujące ich materiały wojskowe i polityczne. Miał zleceniodawców w St. Petersburgu, Rzymie i Paryżu". Inny znawca zagadnienia cały ten problem ujął w następujący sposób: "Nie ma chyba żadnej tajemnicy interesującej Rosję, do której Redl nie miałby dostępu". Reperkusje sprawy Redla dla pragmatyki służby wywiadu ciągnęły się aż do okresu II wojny światowej.

Nikt nie zweryfikował pełnego zakresu zdrady, jakiej dopuścił się Redl. Dzisiaj nie jest już chyba możliwa do wyważenia miara tego, co wyjawił, wobec możliwości, jakimi w ogóle dysponował w tym względzie. Należy pamiętać, że Redl nie podjął współpracy wywiadowczej z pobudek ideowych, został do niej zmuszony w upokarzający sposób. Z tych powodów mógł częściowo przekazywać Batiuszynowi informacje fałszywe albo niepełne. Świadoma dezinformacja tajnych służb nie była wówczas niczym nadzwyczajnym. Tylko w niewielkich fragmentach wiedza na temat działalności szpiegowskiej Redla wynika z analizy materiału źródłowego, reszta wciąż opiera się na spekulacjach. Dlatego do przyjęcia jest niemal każda teza związana z Redlem. Można nawet założyć, że człowiek jego pokroju nie poddałby się biernie szantażowi Ochrany. W wywiadzie pojęcie "moralności" było zawsze pustym frazesem. Redl musiał przyjąć propozycję współpracy szpiegowskiej, ale mógł ją, przynajmniej częściowo, sabotować i szukać zemsty na swoich nowych mocodawcach. Akt zemsty odpowiadałby jego predyspozycjom intelektualnym i przygotowaniu fachowemu. Dokumenty, o których wiadomo, że zostały przekazane Ochranie przez Redla, były prawdziwe, co świadczy przeciwko niemu. Dokumenty, które miał przekazywać, nosiły wszakże ogólny charakter. Redl miał swoje słabe strony i lubił wygodne życie, co musiało go wiele kosztować. Jego upodobania homoseksualne wpędzały go w coraz większe tarapaty finansowe. Przynajmniej z tych powodów nie mógłby zrezygnować ze szpiegowskiego rzemiosła. Dochodziła do tego potrzeba ciągłego uwiarygadniania swojej osoby. W takim razie musiałby więc łączyć w swojej działalności dwie sprzeczne tendencje. W tym kontekście można nawet postawić przewrotną hipotezę, że to właśnie Redl był głównym pomysłodawcą wciągnięcia Piłsudskiego i jego organizacji, a potem także innych grup rewolucyjnych do gry Biura Ewidencyjnego, którą następnie prowadziłby jego uczeń, Maximilian Ronge.

Na zamknięcie pierwszego okresu wzmożonego wywiadu przeciwko Rosji miał Piłsudski przygotować dla Rybaka sprawozdanie z podjętych działań w ramach operacji "R". Komendant chciał nadać sprawozdaniu charakter szerszego memoriału o sprawach akcji niepodległościowej w Królestwie Polskim. "Załączony początek memoriału dla p[ana] R[ybaka] pokaż - zwracał się Piłsudski w liście z 15 maja 1913 r. do Sławka w Krakowie - o ile jest [na miejscu], 'Jowiszowi' [Witoldowi Jodko-Narkiewiczowi], niech go przeczyta [i], jeśli uważa za stosowne, wprowadzi zmiany; jeśli go nie ma, to zacznij go przepisywać na maszynie. Dalsza część będzie już ściśle techniczna i spraw politycznych dotykać nie będzie, natomiast w zakończeniu znów wrócę: a) do finansów, b) do samodzielności ruchu".

Oryginalny memoriał Piłsudskiego nie zachował się. Z pewnością Rybak przesłał go do Rongego, raportem, który miał oznaczenie kancelaryjne: "K. Nr. 6/g von 1913". Raportu tego nie ma w dokumentacji "Konfidenta 'R' ", którą przechowywał u siebie Rybak. Zachował tylko brulion tekstu polskiego memoriału. Nie wiadomo, jakich partii tekstu brakuje. Nie ma części "ściśle technicznej", o której mówił Piłsudski, dotyczącej schematów organizacyjnych oraz funkcjonowania (wraz z zestawieniem osobowym?) sieci wywiadowczej "R" za okres od 15 listopada 1912 do 1 kwietnia 1913 r. Wszystkie przesłane przez Rybaka dokumenty zostały najpewniej dołączone do głównej "teczki" operacji "Konfident 'R' ", którą przechowywał u siebie Ronge. Memoriał Piłsudskiego stanowił zapewne załącznik nr 1 do przewodniego raportu Rybaka dla Rongego.

W każdym razie cały memoriał Piłsudskiego, który był właściwie jego raportem, dotyczył podjętej w porozumieniu z delegatami Biura Ewidencyjnego operacji wywiadowczo-dywersyjnej "Konfident 'R' ", zgodnie z zawartymi wcześniej porozumieniami i umowami oraz aktualnymi planami sztabowymi władz wojskowych Austro-Węgier. Wynikał bezpośrednio z zawartej z Rybakiem umowy wywiadowczej 17 grudnia 1912 r. w Krakowie. Nieznany z treści raport Rybaka "K. Nr. 6/g", z którego wynikał opisywany "Załącznik nr 2" stanowił podsumowanie całej działalności wywiadowczej i dywersyjnej organizacji "R" podczas kryzysu bałkańskiego 1912/1913. Podsumowanie to zostało sporządzone na podstawie dostarczanych w tym czasie meldunków Piłsudskiego oraz jego końcowego raportu w postaci przedłożonego memoriału.

Zdaniem Piłsudskiego, o rozwinięciu konspiracji rewolucyjno-wojskowej w Królestwie Polskim decydowały dwa czynniki: "stan podniecenia rewolucyjnego" oraz "pomocy Austrii w okresie przygotowawczym do wojny". W pierwszym okresie dało jeszcze o sobie znać zmęczenie porewolucyjne, przeciwstawiano się jakiemukolwiek ruchowi przeciw Rosji. Przeciwstawienie się tym nastrojom było tym trudniejsze, że władze austriackie nie dały "wydatnej pomocy materialnej i moralnej, która by umożliwiła organizacjom rewolucyjnym próby w tym kierunku". Dysponowano bardzo szczupłymi środkami. Mimo to w wielu miejscach udało się przezwyciężyć nastroje apatii i bierności. Dopiero "w końcu kryzysu stronnictwa rewolucyjne rozporządzały już zorganizowanymi grupami do stawiania czynnego oporu mobilizacji w Królestwie", a ogólny nastrój zmienił się "na korzyść akcji rewolucyjnej na wypadek wojny Rosji z Austrią".

Ograniczenia te rzutowały bezpośrednio na technikę pracy. Najmniejszy problem przedstawiało zespolenie wszystkich sił rewolucyjnych, "zdatnych do pracy wojennej", pod jednym kierownictwem, co zostało osiągnięte "przez ustanowienie Komendy Naczelnej w osobie jednego z przedstawicieli PPS", którym był oczywiście Piłsudski. W technice organizacyjnej Komenda Główna oparła się w Królestwie Polskim przede wszystkim na grupach PPS, "jako najbardziej sprawnych pod względem organizacyjnym i mających z czasów ruchu rewolucyjnego tradycję i doświadczenie bojowe".

Podejmowane prace techniczno-wojskowe dzieliły się na cztery działy:

1.) Podstawą wszelkich działań stała się praca organizatorska, która polegała na tworzeniu sieci grup, "zdatnych do czynnego wystąpienia - czy to w czasie mobilizacji ogólnej, czy też w czasie wojny". Zadaniem tych grup było przeprowadzenie "czynnego oporu mobilizacji, prace demolacyjne i tworzenie zawiązków dla organizowania przyszłego poruszenia masowego". Dużą trudność sprawiało nieprzystosowanie istniejących organizacji w okresie pokoju do podejmowania "czynów wojskowych" i "walki czynnej", gdyż organizacje te zajmowały się w zasadzie pracami agitacyjno-wychowawczymi. Ale główną przeszkodą "przeprowadzenia tej pracy w całej rozciągłości i wykorzystania całego materiału ludzkiego" był "przeraźliwy brak środków", a także broni, "nawet najlichszej" (dawne składy broni PPS po kilku latach nieużywania i niekonserwowania okazały się w ogromnej większości nie do użycia).

2.) Najwięcej uwagi poświęcono pracy wywiadowczej, wobec - tradycyjnie już - postawienia przez przedstawiciela Sztabu Generalnego, którym bez wątpienia był Rybak, "jedynego żądania - współdziałania w pracy wywiadowczej". Na przeszkodzie stała głównie "naturalna niechęć do tego rodzaju pracy u ludzi, którzy w większości wypadków nie mogli rozumieć lub przynajmniej musieli podejrzewać, że praca ta jest pełniona na rzecz Austrii, nie zaś dla ruchu polskiego". Wielu działaczy odwracało się od "służby wywiadowczej na rzecz bardziej produktywnej roboty". Wzrastała przy tym podejrzliwość i nieufność do osób, które podejmowały te działania. Ogólna słabość struktur organizacyjnych ruchu i braku odpowiednich ludzi, "którzy by kierowali wyłącznie tą częścią pracy wojennej", zmuszały przy tym do koncentrowania całej pracy ewidencyjnej i analitycznej w Krakowie i Lwowie. Kierownictwo tymi pracami polegało na: "a) początkowym zorganizowaniu pracy w niewielkiej ilości punktów i stopniowym rozszerzaniu sieci obserwatorskiej; b) na przełamywaniu przeszkód psychicznych i technicznych za pomocą wysyłania na miejsce specjalnych ludzi na czas pewien; c) na sprawdzeniu wiadomości gazeciarskich i mniej prawdopodobnych, lecz wydających się ważnymi, wiadomości korespondentów przez specjalnych wysłańców z Galicji; d) na stanowczym i stale powtarzanym zakazie fantazjowania na temat tych czy innych wielkich strategicznych operacji ze strony rosyjskiej, do czego wielu z korespondentów okazywało dużą skłonność; e) usuwaniu i zmienianiu obserwatorów, którzy wykazywali niesumienność pracy i dawali wyraźnie kłamliwe doniesienia; wreszcie f) przeróbka i opracowanie otrzymanego materiału przed oddaniem go do Sztabu [I korpusu w Krakowie]". Wyniki pracy wywiadowczej podsumował Piłsudski w wykazaniu "389 pisemnych doniesień, 119 ustnych meldunków"; stwierdzono również "187 wypadków zaginięcia listów na poczcie rosyjskiej".

3.) Jako najpoważniejsze "zadanie wojenne" dla zaboru rosyjskiego Komenda Główna przyjęła przeszkody mobilizacyjne. "Z jednej strony szło tu o pozostawienie tysięcy ludzi najbardziej zdatnych do tworzenia kadr siły zbrojnej, a z drugie zaś - o możliwe zdezorganizowanie rosyjskiej maszynerii administracyjno-wojskowej". Prowadzono agitację oraz organizowano czynny opór przeciwko zarządzeniom mobilizacyjnym, przede wszystkim na południu Królestwa Polskiego.

4.) Najwięcej kłopotów sprawiały roboty demolacyjne, głównie wobec braku środków pieniężnych i technicznych na te cele. Grupy przeznaczone do wykonywania tych zadań nie posiadały broni. Przez to "bardziej skomplikowane napady w celu demolacji ważniejszych obiektów z konieczności musiały odpaść". Przygotowano się do "izolacji telegraficznych niektórych ważniejszych centrów wojskowych" (Częstochowa, Łódź, Radom, Warszawa - na lewym brzegu Wisły, Lublin, Białystok, Wilno i Grodno) oraz "zdemolowaniu" w niektórych punktach torów kolejowych (Zagłębie Dąbrowskie, Warszawa, Wilno i Lublin) albo mostów (na rzece Wace, pomiędzy stacjami Wilno i Landwarowo, Zagłębie Dąbrowskie).

Odrębne zagadnienie stanowiły roboty w Galicji, gdzie koncentrował się ruch strzelecki. Na gruncie galicyjskim kierownictwo ruchu niepodległościowego podjęło starania o "wytworzenie samodzielnej siły zbrojnej polskiej". Korzystano z poparcia i pomocy władz wojskowych. Niezależnie od motywacji tej pomocy, stworzono "fikcję gwarancji, że może być wytworzona samodzielna, niezależna siła zbrojna Polski podczas starcia wojennego Prus i Austrii z Rosją". Komenda Główna stawiała sobie za cel: a) wkroczenie do Królestwa Polskiego zorganizowanego oddziału wojskowego, najlepiej w postaci "zawiązków armii polskiej - uosobienia politycznej niezależności narodowej": b) "przełamanie w ten sposób nastroju w Królestwie i wywołanie samodzielnych poruszeń rewolucyjnych w głębi kraju"; c) "dostarczenie kadr wojskowych dla ochotników w Królestwie"; d) "wytworzenie ogniska, przyciągającego dezerterów Polaków z armii rosyjskiej". Przeprowadzenie tego planu, "a nawet w ogóle wykonanie jego zależało w zupełności od rozmiarów pomocy, jakiej by użyczyła ruchowi polskiemu Austria". O rozmiarach dotychczasowej pomocy świadczyło najlepiej to, że przez cały czas trwania kryzysu tylko kilka towarzystw strzeleckich otrzymało broń do nauki i ćwiczeń. Wszędzie uwidaczniała się improwizacja i brak właściwych przygotowań do podjęcia akcji zbrojnej w Królestwie. Nie załatwiono ostatecznie sprawy "możliwości skoncentrowania w jednym miejscu wszystkich rozporządzalnych sił polskich". Pomimo "umowy co do miejsca koncentracji i broni, wszelkie obliczenia organizacyjne wisiały w powietrzu". Nie można było nawet określić "możliwości uzbrojenia armii polskiej po tamtej stronie kordonu". Piłsudski dziękował przy okazji: "Niezmiernie wdzięczni jesteśmy za umożliwienie finansowe mobilizacji pewnej części sił polskich przez udzielenie w formie pożyczki 10 000 koron. Z chwilą zakończenia okresu krytycznego zwracamy je z głębokim podziękowaniem".

Najważniejsze pozostawały kwestie polityczne. Przede wszystkim nie znaleziono odpowiedzi na pytanie, "w jakim stopniu niezależności będzie postawiona władza polityczna polska w stosunku do stron wojujących z Rosją. W ogóle - dodawał - wszystkie kwestie polityczne, odgrywające tak wielką rolę w każdym ruchu powstańczym, zostały do końca [kryzysu - R. Ś.] bez jakiejkolwiek odpowiedzi, dając pole do najróżnorodniejszych hipotez, komentowanych przeważnie in minus dla powodzenia sprawy polskiej". Brakowało "jakichkolwiek umów, a nawet jakichkolwiek pertraktacji politycznych". Rozmowy polityczne zastępowały uzgodnienia wojskowe. Bardzo ważnym krokiem byłoby złożenie przez "Przedstawiciela Sztabu" zapewnienia o uzbrojeniu pierwszych oddziałów powstańczych.

Na wypadek nowego kryzysu międzynarodowego i wojny między Austro-Węgrami a Rosją organizacje niepodległościowe mogły na nowo rozwinąć swoją działalność, podejmując się przygotowania przeszkód mobilizacyjnych oraz akcji sabotażowych i dywersyjnych. "Najmniej czujemy się zdolni do pracy wywiadowczej w czasach przedwojennych - zaznaczał Piłsudski - nie sądzimy bowiem, by kiedykolwiek nastąpiły w społeczeństwie i ruchu samym zasadnicze zmiany ku lepszemu w tej sprawie. Za najlepszy czynnik, polepszający warunki pracy wywiadowczej, uważamy podniesienie poziomu wykształcenia wojskowego wśród ludności i zainteresowanie jej sprawami wojennymi. Rozmieszczenie geograficzne sieci wywiadowczej, zarówno i jej uzdolnienie do tej pracy w każdym poszczególnym miejscu, nie da się przewidzieć zawczasu wobec wielkiej zmienności materiału ludzkiego w życiu organizacji rewolucyjnej. Wobec tego szczegóły pracy wywiadowczej muszą [...] podlegać każdorazowej umowie w odpowiedniej chwili". Postulował podjęcie właściwych przygotowań "zasobów technicznych" na potrzeby przyszłego ruchu rewolucyjnego w Królestwie Polskim. Władze wojskowe powinny wypożyczyć większą ilość broni do ćwiczeń strzeleckich, a także umożliwić zapoznanie się z niedostępnymi dotąd karabinami maszynowymi i armatami.

Przy rozpatrywaniu możliwości wykorzystania ruchu rewolucyjnego w Królestwie Polskim na wypadek wojny austriacko-rosyjskiej należało brać pod uwagę znaczenie strony politycznej dotychczasowych kontaktów. "Wywoływać to będzie - uprzedzał - przy przyszłych spotkaniach dla omówienia współdziałania naszego z Austrią podczas możliwych jej starć z Rosją, potrzebę podniesienia tej sprawy i skonkretyzowania jej w jaki bądź sposób. Z naszej strony będzie zawsze dążenie do możliwie daleko idącej możliwości podniesienia swej niezależności pod względem politycznym i wojskowym". Te momenty polityczne wzajemnych kontaktów wiązały się z pomocą materialną dla ruchu polskiego. "Musimy też w tym miejscu - dodawał - zwrócić uwagę na kwestię bardzo drażliwą - mianowicie pomocy pieniężnej. Wobec tego, że wątpliwe jest, aby środki, zbierane w społeczeństwie polskim na cele walki zbrojnej, mogły utworzyć kiedykolwiek zapas pieniędzy dostateczny dla akcji przygotowawczej i dla pierwszych początków wojny, że następnie większy ich napływ spodziewany być może dopiero po wybuchu wojny, zrozumiałe jest, iż kwestia posiadania zawczasu większej sumy pieniędzy jest niezmiernej wagi dla efektywności prac przygotowawczych. Nie będziemy jednak mogli kwestii tej rozstrzygać dla siebie dodatnio, nawet gdyby to było nam proponowane, jak jedynie przy skonkretyzowaniu politycznej strony umowy"

Dla Rybaka najważniejsze z punktu widzenia prac sztabowych były informacje praktyczne, które Piłsudski zawarł w sprawozdaniu. Wszystko inne stanowiło tylko komentarz do tych praktycznych ustaleń. Sprowadzały się one do wykazania istniejącej sieci organizacyjnej "R". Tworzone struktury wojskowe PPS i ZWC na terenie Królestwa Polskiego i Rosji włączał Piłsudski do organizacji "R". Jak już wspomniano, przechowała się kopia załącznika nr 2 do raportu Rybaka, przesłanego do Rongego w związku z memoriałem Piłsudskiego. Załącznik ten stanowiła mapa z oznaczeniem agentury "Konfident 'R' ", sporządzona przez Rybaka na podstawie informacji Piłsudskiego. Opis mapy zawiera dane, które są powtórzeniem części informacji z memoriału. Mapa sieci organizacyjnej "R" umożliwia prawidłowe odczytanie treści memoriału, stanowiąc jego sztabową syntezę. Piłsudski bowiem kamuflował właściwy sens przekazywanych informacji nawet dla najbliższego kręgu współpracowników, aby podkreślić pewną niezależność ruchu i zdystansować się w ten sposób od jego austriackich promotorów. Przez to dla czytelnika, który nie jest obeznany w realiach ruchu niepodległościowego i jego zależności od władz wojskowych Austro-Węgier, odczytane informacje mogą być mylące i prowadzić do błędnych wniosków.

Wyniki pracy organizacyjnej Piłsudski ujął w schemacie działania trzech głównych grup organizacji, które w zasadzie odpowiadały przyjętej potem przez Rybaka ostatecznej klasyfikacji agentury "R". Podległa Piłsudskiemu sieć konspiracji wojskowo-rewolucyjnej w Królestwie Polskim i w Rosji - jak sam zaznaczał - "opierała się nie wyłącznie na organizacji PPS". Obejmowała również powoływane wtedy oddziały ZWC.

Według informacji zawartych na mapie Rybaka oraz w jej opisie zorganizowana sieć "Konfidenta 'R' " koncentrowała się w następujących ośrodkach:

I. Kategoria - oznaczała "główne ośrodki wywiadu w czasie pokoju", która obejmowała organizacje wywiadowczo-dywersyjne w następujących miejscach: Zagłębie Dąbrowskie, Warszawa, Sandomierz, Wilno, Petersburg i Charków. Piłsudski w tej grupie wymienił tylko Warszawę i Zagłębie Dąbrowskie. Według niego były to "organizacje silne, zdatne do poważniejszych i różnorodnych akcji jeszcze przed wybuchem wojny".

Prace wojskowe w Zagłębiu Dąbrowskim prowadził Zygmunt Kuczyński, obejmując przede wszystkim sekcje militarne PPS i NZR, a także ZWC w Sosnowcu, Dąbrowie, Ząbkowicach, Łazach, Zawierciu, Grodźcu, Czeladzi i Będzinie. Według stanu na kwiecień 1913 r. w organizacjach tych działało 88 osób.

Warszawski oddział ZWC tworzył od jesieni 1912 r. Henryk Paszkowski i Mieczysław Trojanowski. Pod koniec tego roku organizacja liczyła około 100 członków, potem ich liczba spadła do 52 członków (jesień 1913). Komisja Tymczasowa Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych na posiedzeniu 9 i 10 lutego 1913 r. wyznaczyła Paszkowskiego komendantem wojskowym organizacji ZWC lewego brzegu Wisły i Warszawy. Komendę prawego brzegu Wisły objął Rajmund Jaworowski, opierając się na PPS. Na wypadek wybuchu wojny austriacko-rosyjskiej Paszkowski otrzymał instrukcję przygotowania zniszczeń połączeń telegraficznych i telefonicznych Warszawy oraz różnych urządzeń kolejowych na swoim terenie.

W Wilnie działało 5 sekcji ZWC, które grupowały 54 członków, z czego około 30 osób było czynnych. Pracami związku kierował od 1912 r. delegat Komendy Głównej Stanisław Tessaro, któremu od stycznia 1913 r. pomagał Józef Wiśniewski. Komenda Główna ZWC przysłała wówczas do Wilna instrukcje w sprawie wzmożenia prac wywiadowczych i przygotowań dywersyjnych. W lutym 1913 r. nadeszły kolejne instrukcje przygotowania na wypadek wybuchu wojny zamachów na linię kolejową Warszawa - Wilno - Petersburg (na odcinku Wilno - Nowa Wilejka) oraz linie telegraficzne. Przysłano przez kurierów materiał wybuchowy (ekrazyt). Członkowie organizacji prowadzili rozpoznanie wojska rosyjskiego. Na podstawie przeprowadzonych wywiadów ustalono punkty, gdzie miały być dokonane zamachy.

Prace wojskowe w Petersburgu zapoczątkował w październiku 1912 r. Mieczysław Trojanowski. Po roku organizacja ZWC liczyła 23 ludzi, a według stanu na dzień 28 grudnia 1913 r. już 38 czynnych członków (m.in.: Juliusz Łukasiewicz, Marian Zyndram-Kościałkowski, Marian Klott de Heidenfeld, Stanisław Makowiecki).

Oddział ZWC w Charkowie organizował od początku 1913 r. Leon Berbecki. Organizacja tworzona wśród młodzieży akademickiej i szkół średnich liczyła prawdopodobnie około 20-30 członków.

II. Kategoria - oznaczała "ośrodki wywiadu w czasie pokoju", które obejmowały mniejsze grupy wywiadowcze albo dywersyjne w miejscowościach: Częstochowa, Zawiercie, Kalisz, Łódź, Radom, Lublin, Białystok, Dyneburg, Libawa, Mitawa i Ryga. W sprawozdaniu Piłsudski wymieniał tutaj Zawiercie, Częstochowę, Łódź, Radom, Wilno i Lublin. Działały tam "organizacje - jak pisał - na które można było włożyć jakiekolwiek jedno mniejsze zadanie również w czasie przedwojennym". Przypuszczał, że do tej grupy można było również zaliczyć Rygę, Lipawę, Mitawę i Dyneburg, "ze względu na rewolucjonistów łotewskich, którzy przystąpili w końcu kryzysu do wspólnego działania na wypadek wojny".

Informacje na temat organizacji ZWC w tych miejscowościach są fragmentaryczne i obejmują tylko następujące miejscowości: Częstochowa (1 organizator). Zawiercie (pierwotnie znajdował się tutaj patrol ZWC, który składał się z 8 członków; według stanu na kwiecień 1913 r. organizacja zmniejszyła się do 4 osób), Radom (w maju 1914 r. grupa wojskowa składająca się z kilku osób, którym przewodniczył Franciszek Biłek) i Białystok (oddział ZWC założony przez Antoniego Jareckiego, w 1913 r. liczył 30 członków).

ZWC w Rydze organizował od jesieni 1912 r. Marian Zyndram-Kościałkowski. Utworzona sekcja ZWC składała się z 8 członków. Julian Stachiewicz w grudniu tego roku zainicjował oficjalnie prace organizacji, mianując Kościałkowskiego komendantem okręgu nadbałtyckiego ZWC. "Oddział związku w Rydze stał się niebawem - jak zanotowała Wanda Kiedrzyńska - jedynym i bardzo żywym ośrodkiem ruchu niepodległościowego nad Bałtykiem, ogarniającym Łotwę i Litwę".

III. Kategoria - oznaczała "Zagwarantowane ośrodki wywiadu na wypadek wojny", która obejmowała grupy wywiadowczo-sabotażowe w miejscowościach: Siedlce, Brześć, Grodno, Lida, Mińsk, Kijów, Połock, Witebsk, Smoleńsk, Odessa i Moskwa. W tej grupie Piłsudski wyróżniał Kalisz, Białystok, Petersburg i Kijów. W miejscowościach tych były "organizacje słabsze - notował - które dla działania wymagały pobytu przez pewien czas przybyłego z zewnątrz kierownika, będąc zdolne przy spełnieniu tego warunku do tych samych czynności, co druga grupa".

Informacje źródłowe na temat działania w tych miejscowościach ZWC lub sekcji wojskowych PPS są bardzo skąpe, dotyczą jedynie niektórych miejscowości. Nieliczne kilkuosobowe grupy ZWC istniały w Mińsku Litewskim (organizacja założona w 1912 r., składająca się z 6-8 członków, pod kierownictwem Waleriana Łopatko), Kijowie (prace militarne prowadzili od końca 1912 r. Jerzy Ołdakowski i Józef Warchałowski, obejmując koła Filarecji oraz PPS, która od tej pory kierowała się niemal "wyłącznie na działalność w kierunku irredenty"), Odessie (tzw. Okręg Czarnomorski, którym zawiadywał Marian Scheitz) i Moskwie (zorganizowane przez Ignacego Bobrowskiego i Ludwika Rogowskiego koło militarne, które na wiosnę 1914 r. liczyło 8-10 członków).

Oddział ZWC w Grodnie został zorganizowany na przełomie 1912/1913 r., dzielił się na dwa pododdziały, którymi dowodzili Fedacki i Jerzy Krzywiec. Organizacja była podporządkowana kierownictwu wileńskiej ZWC. W związku z możliwością wybuchu wojny Austro-Węgier z Rosją grodzieński oddział ZWC otrzymał zadanie przygotowania się do działań dywersyjnych w okolicach miasta i w samej twierdzy. Polecono zaopatrzyć się w broń krótką i karabiny oraz nożyce do przecinania drutów na semaforach (karabiny składowano w aptece Kazimierza Krzywca). Przewidywano zniszczenie kilku mostów przez wysadzenie ich materiałem wybuchowym, który miał być dostarczony bezpośrednio przed akcją. Oczekiwano nadejścia specjalnej depeszy z umówionym hasłem rozpoczęcia dywersji. Zagrożenie wojną minęło i nie doszło do żadnej akcji. Z organizacją wywiadu ZWC w Grodnie prawdopodobnie współpracował wówczas Mieczysław Mackiewicz, zawodowy oficer armii rosyjskiej, który był wtedy porucznikiem w 26 dywizji piechoty w Grodnie (wcześniej był w kontakcie z Partią Socjalistów-Rewolucjonistów, w październiku 1913 r. zgłosił się w Krakowie do Piłsudskiego i został przyjęty do Związku Strzeleckiego).

IV. Kategoria - oznaczała - według określenia Rybaka - "Wytypowane przeze mnie ośrodki wywiadu w przypadku wojny; do realizacji tego planu należy dążyć, nie są one jednak zagwarantowane", która obejmowałaby grupy wywiadowczo-sabotażowe w miejscowościach: Baranowicze, Briańsk i Łuniniec.

Piłsudski w sprawozdaniu w ogóle nie wspominał o tej kategorii organizacyjnej. Wskazywał tylko, że poza wymienionymi miejscowościami istniało wiele "niewyzyskanych pod względem organizacyjnym stosunków i drobnych ugrupowań po miastach, miasteczkach i wsiach w różnych okolicach kraju, zdatnych jednak jedynie do drobnych usług, a możliwych do użycia tylko podczas wojny i ruchu masowego", głównie w północnej części guberni lubelskiej, kaliskiej i warszawskiej.

Na podstawie przedstawionych wyżej wycinkowych danych można założyć, że cała konspiracja wojskowa PPS i ZWC liczyła w Królestwie Polskim i Rosji nie więcej jak 300 osób. Obrazu słabości organizacyjnej ruchu dopełniały jeszcze, przy unikaniu przez władze wojskowe Austro-Węgier rzeczywistego zaangażowania w rozwój polskiej konspiracji, braki środków materialnych i technicznych. W statystyce ruchu Piłsudski przyjmował, że trzon organizacyjny ruchu tworzą Związki Strzeleckie. W późniejszym podsumowaniu akcji wojskowo-rewolucyjnej Piłsudski podał, że Komenda Główna dysponowała wówczas 4 000 koron miesięcznie, przy 3 000 ludzi, których mógł bezpośrednio zaangażować do akcji wojskowej w Królestwie Polskim. Oznacza to, że na jedną osobę przypadała około 1 korona i 33 halerze miesięcznie.

W planach Rybaka ośrodki wywiadowcze oznaczone kategorią operacyjną I i II stawały się na wypadek wojny organizacjami wojennymi, jak w kategoriach III i IV.

W uwagach do legendy mapy Rybak odnotował sposoby kontaktu:

1.) W czasie pokoju: "Pocztą na adres konspiracyjny w Krakowie i we Lwowie oraz relacje ustne, przekazywane przez specjalnych posłańców u naczelnego komendanta [tj. Józefa Piłsudskiego - R. Ś.]. Dotarło 389 listownych i 119 ustnych informacji. Podobno 187 listów zaginęło. Komendant naczelny przesłał do mnie 73 sprawozdania podsumowujące, okresowo dochodziło do [jego] ustnych meldunków". Identyczne dane podawał w sprawozdaniu Piłsudski, o czym już wcześniej wspomniałem.

2.) Podczas wojny przewidziano: "Ośrodki wywiadu w Moskwie, Kijowie, Odessie i Charkowie [które będą przesyłać meldunki] na adres zagraniczny [jak w piśmie] ad K. Nr. 2483 z 11 stycznia 1913 O[ddziału Sztabu] G[eneralnego] 1 Korpusu [Herr Otto Steiner, 21 Old Broard Street, London E.C.]. Łączność została sprawdzona (patrz [pismo] Biura Ewidencyjnego Sztabu Generalnego, K. Nr. 335 z 11 I 1911). Z pozostałych ośrodków wywiadu, za wyjątkiem znajdujących się na granicy z Austrią lub Prusami, [meldunki] dostarczane będą do komendanta naczelnego [Józefa Piłsudskiego] za pośrednictwem [jego] adresu w Sztokholmie".

We wszystkich innych sprawach Rybak odsyłał Rongego do swego znanego raportu z 17 grudnia 1912 r.

Wymienione wyżej ośrodki organizacyjne "Konfidenta 'R' " stanowiły centra komunikacyjne najważniejszych strategicznych szlaków kolejowych, które poddano obserwacji oraz działaniom sabotażowym (zgodnie z informacjami zawartymi na cytowanej mapie Rybaka):

1.) linia warszawsko-wiedeńska: Warszawa - Częstochowa - Zawiercie - Sosnowiec;

2.) linia warszawsko-petersburska: Petersburg - Dźwińsk - Wilno - Grodno - Białystok - Warszawa;

3.) linia kaliska: Łódź - Kalisz;

4.) Połock - Lida - Siedlce - Lublin;

5.) linia iwangrodzko-dąbrowska: Warszawa - Iwangorod (Dęblin) - Radom - Strzemieszyce (Dąbrowa Górnicza) - Granica (obecnie Maczki);

6.) linia moskiewska: Moskwa - Smoleńsk - Mińsk - Baranowicze -Brześć;

7.) Ryga - Dźwińsk - Połock - Witebsk - Smoleńsk;

8.) Briańsk - Homel - Łuniniec - Brześć;

9.) Kursk - Kijów;

10.) Charków - Kijów.

W stosunku do założeń wcześniejszego planu nastąpiła więc wyraźna redukcja możliwych do zrealizowania zadań konspiracji wojskowo-rewolucyjnej na terenie Królestwa Polskiego oraz innych rejonów Rosji, co wiązało się z praktycznym sprawdzianem rzeczywistych możliwości organizacji. Tworzone struktury grup PPS i ZWC pokrywały się z agenturą "R", którą Rybak wykazywał w raporcie dla Rongego. Bez wątpienia w jednym i drugim wypadku chodziło cały czas o tę samą sieć organizacyjną. Odrębny problem stanowi kwestia pomocy austriackiej. Rybak działał zgodnie z dyspozycjami, które otrzymywał od Rongego. Biuro Ewidencyjne interesowało się niemal wyłącznie sprawami ściśle wywiadowczymi z terenów Rosji. Stąd okazana pomoc materialna oraz zainteresowanie innymi zagadnieniami współpracy były niewielkie. Organizacja "R" zaczęła spełniać funkcje agentury politycznej. Świadczyły o tym wyraźnie zamierzenia wywiadu Austro-Węgier przeciwko Rosji. Fakty przemawiały za siebie.

Przesłane Rybakowi z Biura Ewidencyjnego i Sztabu Generalnego szczegółowe instrukcje pracy wywiadowczej w Rosji tylko w bardzo małym zakresie obejmowały zadania z różnych dziedzin wojskowości, które mogły być zrealizowane bez właściwego przygotowania fachowego. Niezwykle precyzyjnie zakreślone przez Sztab Generalny w Wiedniu Cele działania wywiadu przeciwko Rosji na 1913 r. nie przewidywały żadnych zadań, które miały realizować wydzielone agentury, jak organizacja "Konfident 'R' ". Nie było również mowy o przygotowaniu dywersji na terenie Rosji, a przeciwnie, instrukcja nakazywała rozpoznanie 17 obiektów mostowych w celu ich późniejszej ochrony przed zniszczeniem przez samych Rosjan. Sztabowców austriackich interesowały wyłącznie kwestie rozpoznania możliwości wojennych Rosji. Zakładana penetracja wywiadu Biura Ewidencyjnego miała sięgać bardzo głęboko w sprawy militarne carskiego imperium. Organizacje i osoby cywilne, które nie miały bezpośredniego dostępu do wojska rosyjskiego, nie były w stanie zrealizować zadań wywiadowczych nałożonych na aparat HK-Stelle. Agentura "R" mogła bez większych problemów prowadzić ewidencję ruchów wojsk rosyjskich podczas mobilizacji i działań wojennych. Natomiast zbieranie informacji o armii rosyjskiej w czasie pokoju, w tym zakresie, jaki przewidywały to instrukcje wywiadowcze, było niezwykle trudne. Dlatego Piłsudski opowiadał się za prowadzeniem wywiadu wojennego.

Afera Redla wywołała wielkie zainteresowanie w politycznych środowiskach polskich. Zygmunt Balicki, wybitny przedstawiciel Narodowej Demokracji, w cyklu artykułów w "Przeglądzie Narodowym" z maja i czerwca 1913 r. pt. "Dezorientacja" austriacka wystąpił ostro przeciwko ruchowi niepodległościowemu w Galicji, twierdząc, iż jego inspiratorem był Redl, który będąc wysokim oficerem Biura Ewidencyjnego, był jednocześnie agentem wywiadu rosyjskiego.

Piłsudski odpowiedział mu na to w artykule Orientacja pana Balickiego w "Naprzodzie" z 30 lipca 1913 r. "Kluczem, rozwiązującym wszystkie zagadki ruchu niepodległościowego - odpowiadał ironicznie Piłsudski - jest nie co innego, jak znana afera szpiegowska osławionego Redla. W Polsce bowiem [...] nie może być mowy o ruchu powstańczym i niepodległościowym i, naturalnie, dla wyjaśnienia tak potwornego zjawiska w życiu ujarzmionego narodu polskiego trzeba sięgnąć przede wszystkim do obcych narodów, a jeszcze lepiej - brudnych i wstrętnych źródeł. Tylko bowiem z takiego źródła płynąć może tak ohydny prąd, jak dążenie do wywalczenia niepodległości Polski...". Stąd Balicki - jak sam podkreślał - "'znając skądinąd stanowisko, jakie zajmował właściwie Sztab generalny austriacki w sprawie uzbrojonych oddziałów powstańczych' ", "wykrył", że Redl "plany te zmienił w swej istocie i nadał im cechy jeszcze bardziej zgubne dla Polski". Doszedł wreszcie do wniosku, "że 'akcja powstańcza w ścisłym tego słowa znaczeniu była inspirowana i patronowana przez Redla, a więc była dziełem prowokacji' ". Słowa Balickiego nie znalazły potwierdzenia w faktach, ale zawierały w sobie ziarno prawdy o możliwości podejmowania przez Redla decyzji w sprawach polskich, kiedy służył on w Biurze Ewidencyjnym, niezależnie od motywacji jakimi mógł się kierować. Toteż bez większego trudu mógł Piłsudski zarzucić "niecne oszczerstwo" Balickiemu, który dodawał "do różnych plotek i gawęd gazeciarskich w sprawie Redla swoje własne łgarstwa". Tylko w jednym zgadzał się ze swoim protagonistą, gdy pisał "o psychologii zdrajców różnych ruchów wolnościowych, zaplątujących się we własnych sieciach", którzy sami nie wiedzieli, "kogo i co właściwie zdradzają i komu właściwie służą - sprawie wolności czy też jej wrogom i katom". Uwagi te kierowały się pod adresem Piłsudskiego, który cały czas stąpał po kruchym lodzie, poznając granice niezbędnego kompromisu uznawania wzajemnych wpływów polsko-austriackich. Musiał wiedzieć, gdzie kończy się interes polski. a zaczyna austriacki. Na koniec chciał wykazać absurdalność poglądów Halickiego o wspieraniu przez Rosję polskiego ruchu zbrojnego, podczas gdy carat starał się zawsze "zgasić wszelkie iskierki dążeń niepodległościowych". Sprzeczność tych poglądów nasuwała się sama. "Wyłazi w ten sposób szydło z worka - ironizował Piłsudski. - Za wszelką cenę Redl ma być związany z ruchem niepodległościowym, ma w nim odgrywać rolę Azefa". Domysły Balickiego nie były znowu takie niedorzeczne.

Polemika miała charakter polityczny. Przytoczone argumenty obliczone były na efekt propagandowy, oddawały punkt widzenia dwóch głównych obozów politycznych na drażliwe kwestie uwarunkowań orientacyjnych. Wiele momentów tej dyskusji zawierało w sobie elementy gorzkiej prawdy, które stały się lepiej widoczne w świetle obecnej wiedzy na temat afery Redla. Słowa Piłsudskiego miały wtedy inny sens. Tylko on znał całą prawdę o swoich kontaktach wywiadowczych z austriackim Sztabem Generalnym. Ogół nie zdawał sobie sprawy z rzeczywistych powiązań polskiego ruchu zbrojnego z najwyższymi czynnikami wojskowymi Austro-Węgier. Naturalnie - pisał później Sokolnicki - "nie było i być nie mogło żadnego bezpośredniego kontaktu ani nawet pośredniego stosunku między pułkownikiem Redlem a polskimi organizacjami wojskowymi; najpierw dlatego, iż organizacje te, a przede wszystkim Piłsudski i jego dowództwo, pracowały samodzielnie i nie podlegały żadnej austriackiej kontroli i prowadziły właściwie swe prace tajnie; następnie zaś dlatego, że kontakt zewnętrzny negocjacyjny między sztabem Piłsudskiego a sztabem austriackim nie szedł nigdy przez Redla, a tylko i wyłącznie drogą szefostwa sztabu I krakowskiego korpusu. Oficerem stale w tej sprawie pośredniczącym był nie mający również nigdy nic służbowo z Redlem do czynienia kapitan Sztabu generalnego Rybak". Jeśli Sokolnicki wierzył w to, co pisał, musiał być wyjątkowo naiwny, zwłaszcza że znajdował się wówczas w bliskim Piłsudskiemu kręgu współpracowników, a ze Sławkiem łączyła go prawdziwa przyjaźń. Jako historyk mógł również wiedzieć, że realizacja każdej idei musi mieć swoje racjonalne podstawy, a te określało wówczas dla ruchu niepodległościowego Biuro Ewidencyjne w Wiedniu.

Właściwym promotorem akcji wojskowej Piłsudskiego były Niemcy, które koordynowały wspólne zamierzenia polityczne i sprawowały ogólny nadzór nad całością wojennych planów operacyjnych. W myśl zawartych umów sztabowych austriacko-niemieckich Biuro Ewidencyjne nawiązało ścisłą współpracę z Oddziałem III B w Berlinie. "Coroczne konferencje i częste wyjazdy - np. w 1913 r. przez 73 dni byłem w podróży - pozwoliły mi - pisał później Ronge - osiągnąć harmonię we współpracy mojej grupy z placówkami wywiadu oraz kolegami niemieckimi. Bardzo często spotykałem się z mjr. Nicolai lub jego przedstawicielem". Zakres dawnych powiązań wywiadowczych znacznie rozszerzono. Dawny zapis w księgach Evidenzbureau kontaktu z Sektion III B w Berlinie - "Agenta nr 184" odnosił się już tylko do ewidencji centralnej. Od początku 1913 r. współpraca wywiadowcza sięgała już poziomu korpusów, w których szefowie oddziałów wywiadu zostali zobowiązani do wzajemnej wymiany informacji. "W związku z zarządzeniem Biura Ewidencyjnego - pisał Rybak w sprawozdaniu rocznym za 1913 r. dla Sztabu Generalnego w Wiedniu o wynikach podjętej współpracy - zostanie zachowany kontakt z 'B' w ofensywnej służbie wywiadu oraz w zagadnieniach szczegółowych. Jak zwykle do wszystkiego należy się najpierw przyzwyczaić i działania z tym związane odnoszą sukces, dlatego także w przyszłości należy przy tym zarządzeniu nie tylko pozostać, lecz także wspierać bliższe kontakty obydwu wywiadów". Zakres terytorialny działań Głównego Ośrodka Wywiadowczego w Krakowie pokrywał się z wyznaczonym dla niemieckiej placówki wywiadu przy VI korpusie we Wrocławiu rejonem operacyjnym w Królestwie Polskim. Kontakt z Nachrichtenoffizier we Wrocławiu został zarejestrowany w ewidencji krakowskiego oddziału HK-Stelle pod kryptonimem "B", który zapewne został utworzony od siedziby VI korpusu - Breslau. Być może kryptonim "B" oznaczał skrót od Sektion III B (po wybuchu wojny Abteilung III B). Szef wywiadu VI korpusu kpt. Lüders podpisywał się w korespondencji z Rybakiem pseudonimem "Julia".

Biuro Ewidencyjne w sprawie polskiego ruchu wojskowego i akcji powstańczej w Królestwie Polskim działało w ścisłym porozumieniu z Sektion III B w Berlinie. W myśl zawartych umów główny wysiłek materialny na rzecz ruchu polskiego przypadał na Niemców, niewidocznych dla Polaków i działających za plecami Wiednia. Na przełomie lat 1913 i 1914 niemieckie Naczelne Dowództwo miało przekazać do Austrii na uzbrojenie oddziałów strzeleckich i wywołanie powstania w Królestwie Polskim 60 000 karabinów, a w końcu lipca 1914 r. dalsze 30 000 karabinów i 3 000 000 sztuk amunicji (broń ta tylko w małej części trafiła w ręce polskie po wybuchu wojny w sierpniu 1914 r.). Piłsudski dowiedział się o tym dopiero po rozpoczęciu działań wojennych. Przypomnijmy, że Austriacy początkowo przekazali na uzbrojenie strzelców 3 000 karabinów. Porównanie tych liczb mówi samo za siebie. Inna sprawa, że Niemcy w ostatniej chwili zablokowali oddanie broni Polakom. Nie można wszakże wykluczyć, że informacje te rozpowszechniano w celach propagandowych, aby uwiarygodnić koncepcję polskiego powstania. popieranego przez Austro-Węgry i Niemcy koncepcji. Odpowiedniej legendy dostarczał sam Piłsudski.

Ochrana nieustannie szpiegowała Piłsudskiego, obserwując go nawet poza granicami Austro-Węgier. Na przełomie stycznia i lutego 1914 r. Komendant przebywał na krótkim odpoczynku w Abbazii (23 I - 10 II 1914). Zamierzał potem jechać do Szwajcarii, Francji i Belgii, głównie dla inspekcji miejscowych oddziałów strzeleckich. Wyjazd utrzymywany był w ścisłej tajemnicy. Piłsudski zakładał, że przyjedzie do Paryża 16 lutego. Nastąpił gdzieś przeciek" informacji i służby carskie poznały plany Komendanta. "Mam zaszczyt donieść Waszej Ekscelencji - Krasilnikow raportował 16 II 1914 r. Bieleckiemu - że w związku z otrzymanymi informacjami Agentury [Zagranicznej], w najbliższym czasie przyjedzie do Paryża Piłsudski, członek [Centralnego] Komitetu [Robotniczego] PPS, b[yłej] Frakcji Rewolucyjnej. Celem jego podróży, podczas której objedzie on szereg miast Europy Zachodniej, jest inspekcja towarzystw strzeleckich i jednocześnie propaganda celów polskich strzelców". Piłsudski przebywał w Paryżu od 18 do 26 lutego. Następnie wyjechał do Belgii. Zatrzymał się w Glons pod Leodium. W Glons odbyły się dwudniowe ćwiczenia Okręgu Belgijskiego Związku Strzeleckiego. Oprócz przeglądu organizacji strzeleckiej prowadził poufne rozmowy w jednej z fabryk broni na temat zakupu karabinu maszynowego (ostatecznie transakcja nie doszła do skutku). Wrócił do Krakowa w nocy z 3 na 4 marca 1914 r.

W Ochranie wracała myśl o rzekomych przygotowaniach Piłsudskiego do zamachu na cara. Departament Policji w Petersburgu 14 marca 1914 r (1 marca według kalendarza juliańskiego) rozesłał do oddziałów żandarmerii i punktów granicznych cyrkularze z listami gończymi za Piłsudskim, Sieroszewskim, Filipowiczem i Biernackim, spodziewając się ich przyjazdu do Rosji, celem dokonania "przestępczych zamierzeń". Polecono wszystkich odszukać i aresztować, stosując specjalne środki bezpieczeństwa wobec Piłsudskiego i Biernackiego z powodu ich wcześniejszych ucieczek z więzienia. Na liście gończym Piłsudskiego umieszczono zdjęcia policyjne z 1900 r. z opisem: "Z wyglądu 50 lat, wzrost więcej niż średni, szczupły, blondyn, długie włosy, nosi rzadką bródkę, długie wąsy, opadające na usta, stałe zapalenie oczu, wygląd ponury, ubiera się niedbale". Po kilku dniach listy gończe znalazły się we wszystkich placówkach żandarmerii i Ochrany. Być może liczono, że Piłsudski przyjedzie również do Królestwa Polskiego.

Rozwijane od końca 1912 r. kontakty kierownictwa polskiego ruchu niepodległościowego z Łotyszami zacieśniły się na wiosnę 1914 r. Łotyszy wykorzystywano do działań wywiadowczych w ramach organizacji "R", co potwierdzał Rybak w cytowanym wyżej raporcie do Rongego z 19 marca 1913 r. Szef oddziału HK-Stelle w Krakowie 12 marca 1914 r. włączył do dokumentów operacji "Konfident 'R' " raport w tej sprawie (oznaczony kolejnym numerem wewnętrznej ewidencji: "K. Nr. 7/g", co jednoznacznie wskazuje na podłączenie akcji Łotyszów do działań grupy Piłsudskiego. Ośrodki wywiadu w Dyneburgu, Libawie, Mitawie i Rydze prowadziła organizacja rewolucjonistów łotewskich, jako podgrupa w agenturze "R".

Biuro Ewidencyjne zrezygnowało prawdopodobnie z budowy wyodrębnionej agentury organizacji rewolucjonistów łotewskich z uwagi na stanowisko Berlina. Niemcy nie interesowali się bowiem przygotowaniami powstańczymi na Łotwie, jak to miało miejsce w wypadku Finlandii, Polski i Ukrainy. W Kurlandii, Inflantach i Estonii władze Rzeszy mogły liczyć na poparcie Niemców bałtyckich, należących do górnych warstw społeczeństwa tamtych terenów. Niemcy zwracali wprawdzie uwagę na sytuację w tych rejonach, ale woleli wpływać na nią za pośrednictwem swoich rodaków niż ruchów powstańczo-narodowych czy rewolucji. Doprowadzenie do buntu na terenie Łotwy i Estonii, który pociągał za sobą rozbudzenie świadomości narodowej wśród Łotyszy i Estończyków, skierowałoby się raczej przeciwko Niemcom bałtyckim i Rzeszy, jak to miało miejsce podczas rewolucji 1905 roku, kiedy dochodziło nawet do mordów ludności niemieckiej. Do tego sztabowcy niemieccy opowiadali się za aneksją części terenów przygranicznych Kurlandii i Litwy, co wprowadzało dodatkowe elementy antagonizmu we wzajemnych kontaktach.

Zapewne dlatego wybrano formułę polskiego pośrednictwa interesów łotewskich w kontaktach ze Sztabem Generalnym w Wiedniu. Łotyszom przewodził Eward (Edward) Trauberg, scharakteryzowany przez Rybaka jako "przywódca łotewskiego ruchu niepodległościowego", po rewolucji 1905 roku w Rosji "na wygnaniu" za granicą. Mieszkał w Brukseli, gdzie działał wśród organizacji emigrantów rosyjskich, był profesorem Ecole de guerre oraz Comité insurrektionel pour les provinces baltiques, na przełomie 1912/1913 r. przebywał w Galicji. Bardziej znany był jego brat, Albert Trauberg, członek Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, główny organizator zamachów terrorystycznych wykonywanych od końca 1906 r. przez "Lotny oddział bojowy północnego okręgu PSR", zadenuncjowany przez Azefa, aresztowany w listopadzie 1907, stracony 14 marca 1908 r.

Łotewski ruch niepodległościowy od 1905 r. działał "ręka w rękę" z polskimi rewolucjonistami - relacjonował Rybak - i "od tamtej pory czołowe osobistości tego ruchu, a zwłaszcza Centralny Komitet [Robotniczy] PPS, utrzymują kontakty z doktorem Ewardem Traubergiem, które nasiliły się w czasie kryzysu politycznego 1912/1913". Według informacji posiadanych przez szefa krakowskiego oddziału HK-Stelle, główna konferencja z Piłsudskim miała się odbyć zimą na przełomie 1912/1913 r. we Lwowie, w mieszkaniu Hipolita Śliwińskiego (ulica Kadecka 6, I piętro). Rybak przypuszczał, że Śliwiński nie znał osobiście Trauberga, ale słyszał o nim i był zorientowany w jego działalności. Przy okazji pobytu Trauberga w Galicji Rybak miał się z nim poznać. Do spotkania miało dojść za pośrednictwem "zaufanych ludzi PPS". Jednakże - raportował Rybak 12 marca 1914 r. - "zdecydowanie unikałem każdego osobistego kontaktu z Traubergiem; ograniczyłem się do uzyskania informacji od zaufanych ludzi PPS, na jakich warunkach Łotysze zgodziliby się wspomagać nasz wywiad. Życzyli sobie przede wszystkim wydania kilku tysięcy karabinów, łącznie z amunicją, które natychmiast miały zostać wydane. Spełnienie tego warunku wydało mi się możliwe, powołałem się na uzgodnienia z PPS - z PPS omówione, żeby oni [tj. PPS - R. Ś.) w uzgodnieniach z Łotyszami także podjęli wzajemną wymianę informacji".

Łotysze podjęli współpracę wywiadowczą w ramach organizacji "R". "Doszło do tego - pisał dalej Rybak - gdy w czasie kryzysu politycznego 1912/1913 r. zaktywizował się wywiad, który ze strony PPS miał być najbardziej aktywny w Dźwińsku [Dyneburg], Rydze, Mitawie i Libawie, o czym informowałem w moim raporcie [z] 7 XII 1912, [pod numerem] K. Nr 1 (tajne)". I rzeczywiście, w czasie kryzysu bałkańskiego - kończył - właśnie "tylko z tych miejscowości otrzymywałem rzeczowe i istotne informacje".

Na początku 1914 r. Edward Trauberg przebywał w Paryżu. Tam zgłosił się do ambasady Austro-Węgier z propozycją nawiązania poufnego kontaktu, powołując się na znajomość z Hipolitem Śliwińskim i współpracę z PPS. Ronge zwrócił się do Rybaka o bliższe informacje na ten temat. Szef HK-Stelle w Krakowie odpowiedział 12 marca 1914 r. cytowanym wyżej raportem "K. Nr 7/g". Niestety nie ma żadnych innych informacji na temat dalszych kontaktów Trauberga z wywiadem Austro-Węgier, nie wiadomo, jakie rzeczywiste rozmiary przybrała później współpraca łotewskich rewolucjonistów z oddziałem HK-Stelle w Krakowie lub inną agendą Biura Ewidencyjnego, prowadzona za pośrednictwem Piłsudskiego.

Poza strukturami "Konfidenta 'R' " rozwijał Rybak kontakt z Narodowym Związkiem Robotniczym, chociaż doszło do porozumienia politycznego między kierownictwem związku i PPS Frakcji Rewolucyjnej, a ich organizacje bojowe podjęły współpracę. Siły NZR szef oddziału krakowskiego HK-Stelle oceniał wówczas na 2 000 członków. Najlepiej były zorganizowane koła w Łodzi i Warszawie, mniejsze ośrodki znajdowały się w Żyrardowie, Częstochowie, Pabianicach, Piotrkowie, Zawierciu, Radomiu i Lublinie.

Kontakt z NZR utrzymywał Rybak na innych zasadach, wprowadzając do sieci konfidentów osoby, z którymi utrzymywano bezpośrednią łączność. Nie da się określić skali tej penetracji wywiadowczej w środowiskach NZR w Galicji oraz w Królestwie Polskim. Nie pozwala na to brak odpowiedniej dokumentacji. Na podstawie dostępnych informacji źródłowych można tylko stwierdzić, że kontakt ten kierownictwo organizacji lub tylko jego niektóre kręgi utrzymywały z oddziałem HK-Stelle w Krakowie za pośrednictwem Stefana Domaradzkiego, który zawiadywał trzonem agentury, złożonym z działaczy delegowanych przez NZR do współpracy wywiadowczej. Ponieważ wskazane Rybakowi osoby musiały być uwidocznione w ewidencji konfidentów, do kontaktów wywiadowczych wyznaczono ludzi zaufanych, którzy jednak nie należeli do czołówki partyjnej. Ich zadaniem było zapewne pełnienie funkcji terenowych skrzynek kontaktowych dla sieci organizacyjnej NZR. Można więc założyć, że poza wykazaną w ewidencji agenturą Domaradziego funkcjonowała nieoficjalna sieć kontaktów wewnętrznych NZR, podobnie jak w wypadku organizacji "R". Kontakt z NZR przybrał prawdopodobnie kryptonim Robert", na co wskazują późniejsze raporty z meldunków, których nie można przyporządkować do działania zwykłej sieci konfidencjonalnej.

Dawna siatka wywiadowcza Domaradzkiego w 1911 r. przestała działać. Ronge polecił Rybakowi 28 listopada 1912 r. uaktywnienie Domaradzkiego. Polecenie Rongego łączyło się prawdopodobnie z planami Rybaka rozwinięcia agentury na NZR. Domaradzki wysłał po instrukcje do Rybaka swoją żonę, Aleksandrę Domaradzką. Spotkanie odbyło się 28 grudnia 1912 r. Rybak przekazał wówczas instrukcje do podjęcia kontaktu z organizacją Narodowego Związku Robotniczego. Po powrocie żony z Krakowa Domaradzki "nawiązał kontakt z NZR, ponieważ obecnie - jak odnotowano później w raporcie HK-Stelle w Krakowie - tylko z nim można działać. NZR zgodził się dać swoich ludzi do wywiadu". Na początku 1913 r. zostały wytypowane do współpracy wywiadowczej z oddziałem HK-Stelle w Krakowie następujące osoby, które włączono do ewidencji konfidentów grupy Domaradzkiego: 1. Mieczysław Olszewski (krypt. 261/1, pseud. "Miecio", zam. Warszawa); 2. Wacław Czajka (krypt. 269/1, pseud. "Józef Czajka", zam. Rawa); 3. Leonard Czajka (krypt. 297/1, pseud. "Peter Kolisz", zam. Łódź); 4. Stanisław Wójcik (pseud. "Józef Pawiński", "kandydat do Warszawy"); 5. Józef Górecki (pseud. "Luciński", zam. Tomaszów Rawski). "Nie ma innych kandydatów - odnotowano przy wyciągach z meldunków Domaradzkiego z 14 i 18 VII 1913 r. - NZR jest skłonny udostępnić [jeszcze - R. Ś.] pewną liczbę konfidentów, jak tylko się skontaktuje". Współpraca wywiadowcza została podjęta, o czym świadczyły różne meldunki. W czerwcu 1914 r. Domaradzki włączył do swojej sieci jeszcze czterech innych konfidentów: 1. Antoni Jaroszek (nr ew. 467/1, właściciel kamienicy i sklepikarz, zam. Garbatka); 2. Josef Duk (krypt 472/1, robotnik w fabryce sukna, pseud. "Słowik"): 3. Aleksander Gałczyński (nr ew. 473/1, robotnik, zam. Tomaszów Rawski): 4. Jan Goździk. Ronge nie miał pełnego zaufania do Domaradzkiego, pomimo jego wieloletniej służby wywiadowczej przeciwko Rosji. Wprawdzie Domaradzki określał siebie "austrofilem i patriotą", jednak szef Grupy Wywiadu nie dawał temu wiary. Nakazywał ostrożność w kontaktach wywiadowczych z nim, ponieważ - jak odnotował w załączniku do raportu z 20 IV 1914 r. - "nadal zajmuje się sprawami politycznymi Polski, dlatego związki z nim nie należą do bezpiecznych". O Domaradzkim nie ma żadnych innych wiadomości poza niniejszym opracowaniem i nie można nic więcej powiedzieć na temat jego działalności. Wątek współpracy wywiadowczej Narodowego Związku Robotniczego z Biurem Ewidencyjnym w Wiedniu w ogóle nie był odnotowany w historiografii. Domaradzki należy do anonimowego grona uczestników wielu zakulisowych zdarzeń historycznych, które są niezwykle trudne do opisania.

Umowy wywiadowcze w przededniu wojny

Kryzys w kierownictwie Biura Ewidencyjnego spowodowany aferą Redla trwał do wiosny 1914 r. Urbańskiego von Ostrymiecz obwiniano za brak dostatecznego nadzoru nad podległym aparatem wywiadu, który nie umiał wcześniej wykryć zdrady. Zmiana na stanowisku szefa Biura Ewidencyjnego stała nieunikniona. Decyzją arcyksięcia następcy tronu Urbański von Ostrymiecz został odwołany z Biura Ewidencyjnego. "Popadłem w okropną niełaskę - pisał później Urbański von Ostrymiecz - która stale się nasilała, aż wreszcie 29 kwietnia 1914 r., czyli po moim pięcioletnim kierowaniem Biurem Ewidencyjnym z polecenia następcy tronu [Franciszka Ferdynanda] dowiedziałem się, że mam rozstać się z czynną służbą, ponieważ 'moja energia oraz moje władze umysłowe ucierpiały do tego stopnia, że wykorzystanie mojej osoby do jakiejkolwiek służby czynnej nie wchodzi w ogóle w rachubę' ".

Stanowisko Urbańskiego von Ostrymiecz objął 24 maja 1914 r. płk Oskar von Hranilovic-Czvetassin. Był "z pewnością najbardziej właściwym człowiekiem, jakiego Sztab Generalny mógł [wówczas - R. Ś.] wyznaczyć na to stanowisko" - pisał Walzel. - "Zawsze był otwarty na propozycje swoich współpracowników, nie dopuszczał do tego, aby umknęła mu jakakolwiek szansa. Był niesłychanie pracowity, a sumienność jego graniczyła z pedanterią; na to w każdej sytuacji nakładała się charakterystyczna dla niego dalekowzroczność w trakcie realizacji wszelkich niezbędnych akcji".

Na wiosnę 1914 r. zmieniły się nieco zasady funkcjonowania agentury "Konfident 'R' " na terenie Rosji. Podstawowe ustalenia zawarte w poprzednich umowach obowiązywały cały czas. Zrezygnowano z prowadzenia przez organizację "R" wywiadu w Rosji w okresie pokojowym; podstawowe funkcje informacyjne wypełniała regularna agentura oddziału HK-Stelle w Krakowie. Nie przerwało to oczywiście wzajemnych kontaktów. Przedstawiciele Sztabu Generalnego w Krakowie i we Lwowie stale użyczali "swej opieki i pomocy -jak to określił Piłsudski w maju 1913 r. - przy bardziej drażliwych sytuacjach, wynikających z nadwrażliwości władz politycznych na ruch militarny polski". O takiej "drażliwej" sytuacji donosił Piłsudski w liście do Sławka z 29 marca 1914 r., prosząc o interwencję Rybaka w sprawie Stanisława Tessaro, zatrzymanego na granicy z fałszywym paszportem, za co groziło wydalenie z granic monarchii: "Chcę temu zapobiec w jakikolwiek sposób - pisał. - Wezwanie otrzymał wczoraj na 6 kwietnia [1914 r.] do sądu powiatowego w Brodach. Zajdź do p[ana] R[ybaka] i poproś go o jakikolwiek wpływ w tej sprawie".

Bez żadnych zmian działała defensywa "R". Organizacje strzeleckie oddawały cały czas bardzo cenne usługi w zakresie kontrwywiadu. Większość szpiegów Ochrany została wyłapana na podstawie doniesień Piłsudskiego. "Jak będziesz u p[ana] R[ybaka] - pisał do Sławka 29 marca 1914 - powiedz mu o niejakiej p[ani] Kamińskiej, podejrzanej, zdaniem moim, zamieszkałej w Zakopanem; dane o niej szczegółowe otrzymasz od 'Rysia' [Mieczysława Trojanowskiego], który mi o tym opowiadał. [...] Również zapytaj o niejakiego Klepacza (Iwo), którego w Krakowie aresztowano, jako podejrzanego o szpiegostwo i wyrzucono z Austrii. Powiedz mu, że był kiedyś dawno w robocie partyjnej, a teraz wypłynął po wyrzuceniu w Liege, gdzie ma znajomych naszych chłopców, więc chcielibyśmy wiedzieć, co było w tym, że go brano; że chłopak był dosyć zdemoralizowany, tośmy wiedzieli, że zaś mógłby być szpiclem, tegośmy na razie nie podejrzewali, [a] ten Klepacz twierdzi w Liege, że go wsypała i policji oddała 'partia', co oczywiście nie jest prawdą".

W porozumieniu z Rybakiem wydawano pismo Związków Strzeleckich "Strzelec", gdzie drukowano m.in. artykuły-instrukcje do prowadzenia dywersji i partyzantki. Pierwszy numer "Strzelca" wysłano do Biura Ewidencyjnego. List redakcji wraz z egzemplarzem "Strzelca" trafił do do rąk kpt. Waldemara (Włodzimierza) Zagórskiego z sekcji rosyjskiej, który w Biurze Ewidencyjnym zajmował się opracowywaniem materiałów związanych z organizacją i zasobami armii rosyjskiej. Tłumaczył również artykuły z prasy polskiej i wykonywał ekspertyzy różnych publikacji. Cieszył się zaufaniem gen. Conrada von Hötzendorfa, który powoływał się na jego przekłady. Zagórskiemu prawdopodobnie poruczono i tym razem przygotowanie merytorycznej oceny zawartości nowego periodyku wojskowego. Pismo spotkało się z uznaniem Zagórskiego. Władze wojskowe nie widziały przeszkód w jego dalszej publikacji.

Niezwykle charakterystyczne były losy publikacji artykułu Mieczysława Dąbkowskiego O pospiesznym niszczeniu żelaznych mostów kolejowych przygotowanego z inspiracji szefa HK-Stelle w Krakowie. Pierwsza część artykułu ukazała się w numerze 1 "Strzelca". Publikacja wywołała wiele kontrowersji, gdyż była jawną instrukcją do działań dywersyjnych na terenie Rosji. Każde zakłócenie normalnej komunikacji kolejowej, zwłaszcza przez zniszczenia odcinków dróg żelaznych, zmieniało wówczas strategiczne położenie armii walczących i mogło mieć wpływ na przebieg wojny. "Zniszczenie komunikacji uzyskać można - pisał Dąbkowski - przez wysadzenie jednego lub kilku wielkich mostów, wiaduktów lub tuneli, lub też kilkunastu mostów małych (około 20 metrów rozpiętości) przy jednoczesnym zniszczeniu toru kolejowego i urządzeń stacyjnych".

Podane w artykule dane techniczno-inżynieryjne umożliwiały podjęcie zniszczeń mostowych nawet przez osoby, które nie miały do tego przygotowania. Dla grup dywersyjno-sabotażowych "Konfidenta 'R' " taka publikacja nie była potrzebna, gdyż wszystkie niezbędne informacje, gdyby takie były w ogóle potrzebne, członkowie organizacji mogli uzyskać w specjalnych instrukcjach. Jawne ogłaszanie elementów planu rewolucyjno-powstańczego mieściło się w schemacie działań dezinformacyjnych Biura Ewidencyjnego, które różnymi sposobami dążyło do spotęgowania wrażenia potencjalnego zagrożenia polskiego dla Rosjan. Druk zakończenia artykułu stanął przez to pod znakiem zapytania. "Mój Drogi! - pisał Piłsudski do Sławka 9 kwietnia 1914 r. - W załączeniu dalszy ciąg artykułu o niszczeniu mostów w redakcji 'Strzelca': bądź łaskaw zajdź do p[ana] R[ybaka], daj mu go do przeczytania i zapytaj o zdanie, czy dać dalszy ciąg, czy nie. Zwróć uwagę, że 'Ryś' [Mieczysław Trojanowski] i [Stanisław] Żmigr[odzki] byli u komendanta [I] korpusu [w Krakowie, gen. Eduarda Böhm-Ermolliego - R. Ś.], ten ostatni też mówił o tym nieszczęsnym artykule, więc, doprawdy, nie wiem, czy zakończenie jego nie będzie czasami uważane za rzecz sprzeciwiającą się interesom czyimkolwiek, znowu nie zakończone rzeczy zawsze źle świadczą o redakcji, więc bez jakiejkolwiek notatki [...] dlaczego i jak nie można nie kończyć. Proponowana przez redaktora nota brzmiałaby: 'Z przyczyn od redakcji i autora niezależnych dalszy ciąg artykułu nie będzie pomieszczony, wejdzie zaś w skład wydawnictw Zw[iązku] Strzel[eckiego] o materiałach wybuchowych'. Odpowiedź pożądana możliwie prędko, bo już w przyszłym tygodniu numer drugi idzie do druku, więc w poniedziałek [13 IV] lub we wtorek [14 IV 1914] odpowiedź potrzebna. Dla upozorowania wizyty powiedz przedtem, że otrzymałeś ode mnie list" o sytuacji militarnej w Królestwie Polskim. "Zatem sprawę z artykułem traktuj jako dodatkową, a ten ostatni interes dla mnie dodatkowy traktuj jako główny, z którym przychodzisz". Sławek skomunikował się zaraz z Rybakiem, przekazując mu tekst drugiej części artykułu Dąbkowskiego.

Kontakt miał charakter konspiracyjny - odbył się na hasło "Stefan". Artykuł Dąbkowskiego mieścił się w ogólnym scenariuszu Biura Ewidencyjnego przygotowań dywersji i sabotażu na wypadek wojny z Rosją. Toteż szef oddziału HK-Stelle w Krakowie nie mógł odstąpić od jego ostatecznej publikacji. W odpowiedzi Rybak pisał 13 kwietnia 1914 r. do Piłsudskiego: "Szanowny Panie! W załączeniu zwracam opracowanie, które jest bardzo rzeczowo i ze znajomością przedmiotu obrobione. Zarazem muszę jednak prosić od publikowania tejże pracy tymczasowo odstąpić, ażeby na  w ł a ś n i e  t e n  [podkreśl. w oryginale - R. Ś.] temat nie zwracać zbytecznej uwagi. Z poważaniem, 'Stefan' ". Dokończenie artykułu Dąbkowskiego ukazało się ostatecznie w lipcowo-sierpniowym numerze "Strzelca".

W okresie przygotowań i planowania działań wojennych przeciw Rosji organizacja wywiadu Piłsudskiego pozostawała w stanie zamrożonym. Uruchamiały ją automatycznie zaobserwowane ruchy wojsk rosyjskich i wprowadzenie przez Sztab Generalny w Wiedniu "okresu wzmożonej działalności" dla wywiadu. "Proszę Cię - polecał Piłsudski 9 kwietnia 1914 r. Sławkowi - zajść do p[ana] R[ybakal z tym, że otrzymuję z Królestwa wiadomości alarmujące o mobilizacji - na razie [o] przejeździe rezerwistów z Rosji do garnizonów Królestwa, przenoszeniach wojsk do gub[erni] lubelskiej (mowa była w niejasnych listach o VI korpusie). Wobec tego - dodawał - że przez ten czas nie stawiałem biura wywiadowczego jako maszyny stale funkcjonującej [!], więc dane są mgliste i nieścisłe; niektóre ściślejsze dane otrzymam przy raportach niektórych komendantów [okręgów ZWC - R. Ś.], którzy w czasie Świąt [Wielkanocnych] mają być u mnie z Królestwa: czy więc nie ma on jakichś niepokojących spraw i rzeczy. [...] Za wiadomość o Witoldzie [Jodko-Narkiewiczu] podziękuj ode mnie i złóż w Twoim i moim imieniu życzenia świąteczne".

Zastanawia ostatnia informacja. Jodko-Narkiewicz na polecenie Piłsudskiego udał się przed 7 kwietnia 1914 r. do Paryża, a następnie do Londynu. Widać z tego, że znajomość spraw najbliższego otoczenia Piłsudskiego przez szefa oddziału HK-Stelle w Krakowie sięgała bardzo głęboko. Rybak korzystał przy tym z własnych źródeł informacji. Sprawował nadzór nad zagranicznymi podróżami Piłsudskiego i jego ludzi. Pomagał w organizacji tych podróży od strony formalnej, wykorzystując własne kanały urzędowe.

Powstaje pytanie, w jakim stopniu Piłsudski był manipulowany i inspirowany przez Rybaka, wykonującego polecenia Evidenzbureau oraz Sektion III B? Szef krakowskiej ekspozytury biura Ewidencyjnego miał pełen wgląd w prace wywiadowcze Piłsudskiego, wykorzystywał jej wyniki, stymulował poczynania wojskowe Komendanta. Odpowiedź nasuwa się więc sama, ale o stopniu zależności między "wskazaniami" Rybaka a dążeniami samego Piłsudskiego nie da się nic bliżej powiedzieć. Można wszakże zadać pytanie posiłkowe o cel współpracy sztabów austriackiego i niemieckiego z Piłsudskim. Z dotychczasowych rozważań wynika, że Piłsudski miał organizować wywiad, sabotaż i powstanie antyrosyjskie w Królestwie Polskim.

Czy rzeczywiście celem tajnych służb Austro-Węgier i Niemiec była organizacja powstania w Królestwie Polskim? Może wszystkie plany związane z akcją zbrojną Piłsudskiego miały tylko wytwarzać złudzenie ruchu powstańczego, w który uwierzyłby wywiad rosyjski? W takim razie wszystkie te zabiegi wokół powstania polskiego byłyby dywersją propagandową, wielkim bluffem cesarskich służb specjalnych, prowadzących w ramach przygotowań wojennych rozległą dezinformację, nastawioną na utwierdzenie sztabu armii carskiej w decyzji ewakuowania Królestwa Polskiego do linii Wisły w razie wybuchu wojny z Austro-Węgrami albo Niemcami. Dyspozycje uruchomienia ogromnych składów broni dla Polaków mogły stanowić przysłowiową kropkę nad "i" w rozpowszechnianych informacjach o przystąpieniu do realizacji planów powstańczych, skrywając ostatecznie prawdziwy obraz intencji władz wojskowych Austro-Węgier i Niemiec, którym zależało na wycofaniu się armii rosyjskiej z Królestwa Polskiego. Piłsudski i Rybak byliby więc tylko pionkami w "wielkiej grze" wywiadów. Działalność konspiracyjna Komendanta przemawiała sama za siebie, a wiedza Ochrany w tym zakresie była ogromna.

Zbrojne poparcie przez Austro-Węgry i Niemcy polskiej irredenty najlepiej zaświadczało o zasadniczej zmianie ich polityki w kwestii polskiej i otwarcie prowokowało Rosję, usuwając grunt polityczny władzy caratu w Królestwie Polskim. Piłsudski mógł niewątpliwie pomóc w uzyskaniu sukcesów przez Biuro Ewidencyjne. Szef ekspozytury rosyjskiej służby wywiadowczej na Austro-Węgry w Warszawie i naczelnik Agentury Zagranicznej Ochrany w Paryżu dali wiarę przygotowaniom powstańczym w Galicji. Krasilnikow pisał wprost, że konsekwencją wojny austriacko-rosyjskiej będzie "powstanie polskie celem oderwania rosyjskiej Polski". Batiuszyn podjął zdecydowane działania dla wykrycia spisku. Wzmożono wywiad i wprowadzono agentów do polskich organizacji niepodległościowych i wojskowych.

Dla Wiednia i Berlina cel więc został osiągnięty - sztab rosyjski brał realnie w rachubę możliwość wybuchu powstańczego w Królestwie Polskim w związku z akcją militarną Niemiec i Austro-Węgier przeciw Rosji. Nie ma bezpośrednich dowodów na poparcie tej tezy. Jakie są jednak fakty?

1. Nie przeprowadzono przygotowań logistycznych powstania na terenie Królestwa Polskiego, a podjęte działania nie miały charakteru spisku.

2. Samodzielny ruch powstańczo-rewolucyjny nie miał podstaw materialnych.

3. Z drugiej strony, o powstaniu mówiło i wiedziało zbyt wiele osób postronnych; przygotowania powstańcze prowadzono niemal jawnie (działalność organizacji strzeleckich).

4. Nastroje społeczeństwa polskiego w zaborze rosyjskim były bardzo niechętne idei niepodległościowej akcji zbrojnej, a wpływy Piłsudskiego i jego ruchu wojskowego w żadnym wypadku nie dawały rękojmi rozwinięcia powstania, z czego zdawano sobie sprawę zarówno w Wiedniu, jak i w Berlinie.

Piłsudski natomiast wychodził konsekwentnie z założenia, że po wybuchu wojny armia rosyjska wycofa się z części ziem Królestwa Polskiego poza linię Wisły i Narwi, a wkraczające na ten teren kadrowe oddziały polskie zostaną przynajmniej zasilone przez masowy napływ ochotników, jeżeli nie dojdzie wręcz do wystąpień rewolucyjno-powstańczych. Utworzona w ten sposób armia polska mogłaby w optymalnych warunkach wkroczyć do Warszawy i proklamować państwo polskie, wymuszając uznanie tego faktu dokonanego. Samodzielny polski czyn zbrojny i własna siła militarna mogły też stać się w przyszłości istotnym czynnikiem przy odbudowie państwa. "Wystąpimy jako siła samodzielna - mówił w wywiadzie dla Józefa Hłaski, opublikowanym 25 II 1913 r. na łamach 'Kuriera Litewskiego' - która przy likwidowaniu wojny, w czasie, kiedy strony wojujące będą znużone i wyczerpane, zaważyć będzie mogła na szali". Liczył, że wojna, pomimo zwycięskiego pokoju dla Niemiec, nie będzie rozstrzygająca. W jej wyniku Polska prawdopodobnie uzyska pewną samodzielność, np. w formie rozwiązania austro-polskiego. Szanse osiągnięcia pełnej suwerenności i niepodległości ziem polskich mogła przynieść kolejna, "druga" wojna między zaborcami. Do osiągnięcia niepodległości prowadziły przygotowania samodzielnego wystąpienia zbrojnego w Królestwie Polskim.

Piłsudski mówił o tym 21 lutego 1914 r. w odczycie O polskim ruchu strzeleckim w Towarzystwie Geograficznym w Paryżu. "Weszło w zwyczaj - zaznaczał - nie brać nas w rachubę w kalkulacjach i kombinacjach międzynarodowych. Ruch wojskowy wprowadza ponownie kwestię polską na szachownicę europejską". Wśród obecnych na sali Towarzystwa Geograficznego znajdował się agent Ochrany paryskiej, który przygotował dla Departamentu Policji w Petersburgu obszerne sprawozdanie z odczytu Piłsudskiego, odnotowując jego autora jako członka Centralnego Komitetu Robotniczego PPS Frakcji Rewolucyjnej. "Przyłączyć Królestwo Polskie do Austrii - zapisano raporcie Ochrany wypowiedź Piłsudskiego - to znaczy walczyć o 'niepodległość Polski' ". Dlatego w Galicji "koncentrujemy nasze siły w oczekiwaniu uderzenia i dźwięk wykuwanego przez nas miecza już daje się słyszeć w Europie". Sprawozdawca Ochrany dodawał od siebie: "Odczyt Piłsudskiego w środowiskach emigracyjnych był szeroko omawiany. Po raz pierwszy Piłsudski tak otwarcie przyznał się, że 'strzelcy' w wypadku wojny austriacko-rosyjskiej będą służyć interesom Austrii, tzn. że łączą tę służbę ze sprawą walki o 'Niepodległość Polski' ".

Na odczycie w Towarzystwie Geograficznym był również Czernow, który zanotował inną część wypowiedzi Piłsudskiego. Polski przywódca "z przekonaniem przepowiadał w najbliższej przyszłości wybuch wojny austriacko-rosyjskiej z powodu Bałkanów". Nie miał wątpliwości, że za Austrią będą stały Niemcy. Przewidywał zaangażowanie Francji w ten konflikt: "dzień, w którym Niemcy wystąpią otwarcie po stronie Austrii, będzie wigilią tego dnia, kiedy Francji przyjdzie, na mocy obowiązującego ją układu, interweniować po stronie Rosji". Podobnie Wielka Brytania nie będzie mogła "zostawić Francji na łasce losu". Porównanie potencjału wojennego wszystkich państw prowadziło do wniosku, że w nadchodzącej wojnie "zwycięstwo pójdzie z Zachodu na Wschód", a więc "Rosja będzie pobita przez Austrię i Niemcy, a te z kolei będą pobite przez siły angielsko-francuskie (lub angielsko-amerykańsko-francuskie)". Czyli "Europa Wschodnia poniesie klęskę od Europy Środkowej", która "z kolei sama zostanie pokonana przez Europę Zachodnią". I to właśnie "wskazuje Polakom kierunek ich działań". Czernow podkreślał, że były to tylko hipotezy Piłsudskiego. Bliższych informacji miał udzielić kierownictwu partii eserowców Jodko-Narkiewicz.

Czernow wspominał również swoje spotkanie z Jodko-Narkiewiczem, który miał przed nim rozwinąć myśli Piłsudskiego, zabiegając na gruncie paryskim o poparcie dla stanowiska PPS. Przedstawiciel Partii Socjalistów-Rewolucjonistów nie określił ściśle terminu spotkania. Konferencja mogła się odbyć w kwietniu-maju lub lipcu 1914 r., kiedy Jodko-Narkiewicz przebywał w Paryżu. "Nie można iść pod prąd historii, nie można postępować wbrew faktom - relacjonował Czernow słowa Jodki-Narkiewicza - a rzeczą równie absurdalną byłoby dla nas pozostać biernymi widzami przyszłych wydarzeń. Tak może postępować każdy, tylko nie my, Polacy. Ten, kto w krytycznym, zwrotnym momencie historii nie chce opowiedzieć się za jedną z walczących stron, nie dostanie znikąd niczego, oprócz szturchańców. Jeżeli nasza partia nie dokona wyboru, to Polacy Krakowa i Poznania będą w szeregach niemieckiej armii przeciw Polakom Warszawy, Łodzi i Lublina". Dlatego "nie możemy i nie powinniśmy doczekać tego momentu, kiedy połowa Polaków zostanie zmobilizowana do austriackiej i niemieckiej armii a druga do rosyjskiej. Ich cele są Polakom w jednakowym stopniu obce. Nie ma innego wyjścia. Sami powinniśmy zmobilizować wszystkich Polaków i to wyłącznie w imię naszego celu: wyzwolenia Polski, całej Polski". W praktyce takie podejście oznaczało przyjęcie następującego założenia: "Jeśli pierwszym rezultatem wojny będzie klęska Rosji, powinniśmy najpierw doprowadzić do wyzwolenia rosyjskiej części Polski", a "szanse po temu będą tym większe, im skuteczniej polskie siły zbrojne równolegle z niemieckimi będą oczyszczać gubernie Królestwa Polskiego z władz rosyjskich i ich zbrojnego zaplecza, a w im większym stopniu nasza zorganizowana polska partyzantka będzie wspierać likwidację rosyjskiej władzy w Polsce, dezorganizując komunikację i w ogóle tyły armii rosyjskiej". Najważniejszym zadaniem będzie "dla nas uzyskać jakiekolwiek swoje własne terytorium, gdzie będzie się formować samodzielna polska armia. Niech pan nie zapomina - dodawał przy tym - że po rozbiciu armii carskiej Zachód europejski nie złoży broni i blok niemiecki prędzej czy później ze swej strony dozna losu Rosji. Wtedy nadejdzie czas na oswobodzenie pruskiej i austriackiej części Polski". Wszystkie rozważania sprowadzały się do tezy: "W pierwszej fazie wojny idziemy z Niemcami przeciwko Rosjanom. W drugiej, decydującej fazie - z siłami anielsko-francuskimi przeciwko Niemcom".

Wypowiedzi polskich przywódców ruchu niepodległościowego nie zawierały w sobie elementów realnego, pozytywnego programu politycznego, możliwego do realizacji w nieodległej perspektywie, zwłaszcza że Piłsudski starał się nie łączyć tego typu rozważań z podejmowanymi działaniami praktycznymi, jeśli nie wynikały z potrzeb chwili, biorąc pod uwagę ówczesne położenie sprawy polskiej. "Na dalszy okres istnieją tylko główne myśli wytyczne - mówił w jednym z wykładów Zarysu historii militarnej powstania styczniowego. - Bieg wypadków ginie we mgle niepewności". W innym miejscu miał dodać: "Ten wygra, kto przetrwa, czyje nerwy wytrzymają wszystko, a wiara utrzyma się wbrew wszelkiej nadziei - relacjonował Wacław Graba-Łęcki wykład Piłsudskiego w końcu lipca 1914 r. w Krakowie. - Wynik wysiłków przyjdzie wtedy, gdy siły się wyczerpią, położenie będzie się wydawało beznadziejnym, przeszkody nieprzezwyciężonymi". Prognozy i spekulacje głoszone przez Piłsudskiego i Jodko-Narkiewicza miały wtedy głównie znaczenie propagandowe dla uzasadnienia proaustriackiego kierunku politycznego polskiej irredenty, co nawet we własnych szeregach budziło zastrzeżenia.

Na przełomie czerwca i lipca 1914 r. Jodko-Narkiewicz przebywał w Londynie. Głównym celem podróży było sprawdzenie pogłosek o prowokatorskiej działalności na rzecz Ochrany jednego z najstarszych działaczy rewolucyjnych i archiwariusza PPS, Michała Wilfryda Woynicza. Nie potwierdzono oficjalnie tych zarzutów i nie stwierdzono, jakich szkód dokonał w partii *[Michał Wilfryd Woynicz od września 1907 r. prowadził antykwariat w Londynie (W. M. Voynich, 68 Shaftesbury Avenue, Piccadilly Circus), z oddziałami we Florencji (Libreria Voynich, Via Ghibellina 110) i Warszawie. Tadeusz Szpotański spisał później następującą relację Tytusa Filipowicza: "Przed samym wybuchem wojny został zawezwany z Florencji przez chlebodawcę swego, (Michała Wilfryda) W(oynicza), aby pojechał do Londynu bronić owego W(oynicza) przed zarzutem, że jest agentem ros(yjskim). Zarzut ten został wytoczony przez b[yłą] K(omisję) T[ymczasową Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych w Krakowie, która przystała do Londynu 'Jow[isza]' [Witolda Jodkę-Narkiewicza] dla zbadania sprawy. Tyt[us Filipowicz] zapisał do 'Ziuka' [Józefa Piłsudskiego], że popieranie jakichkolwiek spraw 'Jow[isza]' jest niedopuszczalne, jednocześnie jednak bardzo go zastanowił fakt, że zarzut ten był poważnie traktowany przez 'Ziuka'. Przypomniał sobie przeto różne o W[oyniczu] słyszane kawały, które dotąd brał za ekscentryczność lub blagę kupiecką i zaczął go obserwować. Przybywszy do Londynu pracował przez dwa tygodnie z [Józefem Hieronimem] Ret[ingerem] i w czasie tym przyszedł do przekonania, utwierdzonego kierunkiem politycznym Ret[ingera], że ten pozostaje w stosunkach z policją ros[yjską]. Dowiedział się także, że Ret[inger] przy stwierdzeniu tożsamości osoby w pierwszych dniach wojny wylegitymował się wystawionym mu przez konsulat ros[yjski] świadectwem. Wziąwszy na oko Ret[ingera] wpadł na całe gniazdo podobnych Polaków. Ogłosił list otwarty, skutkiem czego R[etinger] drapnął do Ameryki. Przez nieostrożność Fil[ipowicz] wygadał się przed kimś swymi podejrzeniami o W[oyniczu]. Wtedy został przez panią [Ethel Lilian Bull] W[oynicz] oskarżony o zwariowanie i aresztowany 28 X [1914] przez policję, która odstawiła go do domu [dla] obłąkanych. Według prawa angielskiego potrzebne są trzy miesiące dla stwierdzenia poczytalności. [...] Został więc tak odcięty od świata, że dopiero przed paru dniami (list datowany 29 XII [1914]) skomunikował się z ludźmi znającymi całą intrygę. [...] Później miałem od niego dwie karty, w ostatniej z dn[ia] 25 I [1915] donosi, że jest wolny i uznany za zdrowego.]. Sprawę znało wąskie grono działaczy niepodległościowych. W podjęciu oficjalnego dochodzenia partyjnego przeszkodziła prawdopodobnie wojna, chociaż nie można również wykluczyć decyzji Piłsudskiego o zatuszowaniu afery.

Przy okazji zabiegów o zjednoczenie wszystkich organizacji strzeleckich pod komendą Piłsudskiego ujawniły się tendencje antyaustriackie. "Nie kochaliśmy Austrii - pisał później członek Polskich Drużyn Strzeleckich, Juliusz Szygowski - ale zaczynaliśmy przyznawać w duszy, że ona chce nam pomóc w walce o niepodległe państwo polskie". Nie wszyscy byli tego zdania. Zależność ruchu strzeleckiego od władz wojskowych Austro-Węgier mogła stanowić istotną przeszkody w rozbudowie ruchu i podtrzymaniu romantycznej legendy o jego niezależności i szlachetności celów. Tajemnicę kontaktów sztabowych konsekwentnie utrzymywano nie tylko przed szeregowymi członkami organizacji, ale również jej kierownictwem, poza ścisłym kręgiem: Piłsudski - Sławek - Jodko-Narkiewicz - Malinowski - Filipowicz. Sytuację próbował ratować Sławek, który namawiał Piłsudskiego do wyłożenia kart na stół. "Trzeba powiedzieć to - radził Piłsudskiemu 31 V 1914 r. - co ja im [tj. oponentom spod znaku Polskich Drużyn Strzeleckich - R. Ś.] tu częściowo gadam, że musimy oprzeć się na słabszym z zaborców, aby złamać silniejszego. Że im więcej oficjalna Austria zaangażuje się w popieraniu naszej roboty, tym bardziej niezależnie nawet od swojej woli wciąga się do wojny z Rosją i nie o co innego, jak o sprawę polską. Trzeba, aby zrozumieli, że to nie jest droga pochyła, po której poszła endecja [...], ale że to jest popychanie do wojny". Związki Strzeleckie stały się czynnikiem politycznym, który w Wiedniu należało już brać pod rozwagę przy rozpatrywaniu wewnętrznej sytuacji i nastrojów.

Według danych z 1 czerwca 1914 r. Związki Strzeleckie liczyły 7 239 członków (bez zaboru rosyjskiego). W lipcu 1914 r. w Królestwie Polskim wraz z kresami i Rosją istniały 24 stowarzyszenia wojskowo-strzeleckie z 296 członkami, które powstały na bazie konspiracji wojskowej PPS Frakcji Rewolucyjnej oraz ZWC. Z porównania tych liczb wynika, że główny nacisk organizacyjny położony był na ruch niepodległościowy w Galicji. Organizacja na terenie Rosji wykonywała zadania wywiadowcze oraz przygotowywała dywersję i sabotaż, dając podporę do głównych działań ruchu niepodległościowego w Galicji. Zaplecze finansowe ruchu niepodległościowo-strzeleckiego przedstawiało się bardzo skromnie. Wpływy Polskiego Skarbu Wojskowego za okres od 1 września 1913 do 28 lutego 1914 r. wyniosły 198 195 koron i 10 halerzy. Wydatki miesięczne PSW wynosiły około 8 000 koron (równowartość 1 600 dolarów amerykańskich). Stan gotówki w banku na dzień 30 maja 1914 r. wynosił 63 476 koron. Oszczędności KSSN wynosiły wówczas około 2 000 koron. Niemal beznadziejnie przedstawiała się sprawa zaopatrzenia w broń oddziałów strzeleckich, które miały stanowić kadry przyszłego powstania. Można powtórzyć za Julianem Stachiewiczem: "broni nie było i nie było żadnej możliwości finansowej zdobycia jej w potrzebnej ilości". Leon Wasilewski pisał wprost: "Jeżeli chodzi o uzbrojenie ogółu strzelców - informował Aleksandra Dębskiego w liście z 2 VII 1914 r. - to naturalnie, że nie może być o tym mowy. Powiedzmy, że chcielibyśmy uzbroić bodaj dziesiątą część strzelców, więc na to musielibyśmy wydać 80 000 koron, a na uzbrojenie wszystkich potrzeba by było z 800 000 koron. Mowy więc o tym być nie może. Te karabiny, jakie istnieją w organizacji, są  d o  n a u k i  [podkreśl. w oryginale - R. Ś.] wyłącznie". Według stanu na dzień 2 lipca 1914 r. Związki Strzeleckie posiadały 530 karabinów (113 karabinów wzoru Mannlichera, 355 karabinów systemu Werndla, innych - 62). Własnością organizacji było 490 karabinów (40 karabinów zostało wypożyczonych od wojska austriackiego). Nie można więc było z takimi funduszami oraz z taką ilością broni nawet myśleć o organizowaniu samodzielnego powstania!

W dniach 27 i 28 czerwca 1914 r. odbył się we Lwowie zjazd oficerski Związków Strzeleckich oraz Rady Głównej ZWC. Na zakończenie zjazdu miała się odbyć rewia oddziałów strzeleckich. Po krótkim marszu strzelcy zostali zatrzymani. "Staliśmy tam chyba godzinę - wspominał Szygowski - nie wiedząc, co spowodowało przerwę w marszu. Musiało się coś stać, bo zauważyliśmy komisarzy policyjnych w ciemnozielonych mundurach, bardzo rzadko widzianych w mieście". Rada Główna jeszcze obradowała, kiedy Hipolit Śliwiński przyniósł wiadomość o zamordowaniu w Sarajewie austriackiego następcy tronu Franciszka Ferdynanda. Strata była ogromna, gdyż arcyksiążę angażował się osobiście we wspieranie polskiej irredenty przeciwko Rosji i na nim prawdopodobnie, co później przyznał Jodko-Narkie-wicz, opierały się najwyższe decyzje polityczne na dworze wiedeńskim odnośnie ruchu polskiego. Przegląd nie odbył się, oddziały strzeleckie odmaszerowały na swoje place zborne. W tym przerwanym marszu strzelców tkwił pewien symbol przemiany sytuacji, kończył się czas szkolenia. Po zamknięciu obrad Rady Głównej ZWC Piłsudski wyjechał do Krakowa, gdzie przeniósł Komendę Główną Związków Strzeleckich (ul. Siemiradzkiego Nr 27) *[Walery Sławek utrzymywał, że Józef Piłsudski nie przewidywał bezpośrednio po zamachu w Sarajewie większych komplikacji międzynarodowych. Bowiem z poprzednich przygotowań wojennych na przełomie 1912/1913 r. nic nie wyszło, co "pozostawiło w umyśle Komendanta taką niewiarę do Austrię, że ona na coś się zdobędzie. Do tego stopnia była niewiara w możliwość zareagowania przez Austrię wobec powyższego wypadku (tj. zabójstwa arcyksięcia Franciszka Ferdynanda - R. Ś.), że po konferencji (ZWC we Lwowie) wszyscy rozjeżdżają się na wakacje i Komendant nie zatrzymał ich nawet. Być może, że i przy innych nastrojach Komendant też by nie powziął decyzji, ażeby ich zatrzymać, bo to mogłoby być za bardzo rozgadane".].

Arcyksiążę Franciszek Ferdynand nie był należycie chroniony w Sarajewie, chociaż kontrwywiad ostrzegał o groźbie zamachu. Ronge przebywał wówczas na urlopie w Durstein. Niedzielę, 28 czerwca, spędził z rodziną na wycieczce w Wachau. "Wieczorem 28 czerwca siedzieliśmy na tarasie w Dürstein - wspominał. - Nagle zaczęła się rozchodzić pogłoska o zamordowaniu następcy tronu i jego małżonki. Choć była niedziela i telefony nie działały, udało mi się uzyskać połączenie z Ministerstwem Wojny. W Biurze Ewidencyjnym nie wiedziano nic więcej prócz tego, że okropna wiadomość jest prawdziwa". W placówkach wywiadu na południu monarchii wprowadzono pogotowie wojenne pierwszego stopnia. Ronge chciał zrezygnować z urlopu, ale do 10 lipca w Wiedniu sytuacji nie uważano za krytyczną. Europa szybkimi krokami zmierzała ku wojnie.

W Biurze Ewidencyjnym przestawiano stopniowo działania wywiadu ofensywnego na jego funkcjonowanie wojenne. Ronge wrócił do Wiednia 25 lipca. Nadeszły właśnie wiadomości o stanowisku Serbii wobec żądań zawartych w ultimatum rządu wiedeńskiego (23 VII). Ustępliwa odpowiedź rządu serbskiego została uznana w Wiedniu za niewystarczającą. Jednocześnie Biuro Ewidencyjne otrzymało telefoniczne doniesienie, że Serbia oficjalnie zarządziła mobilizację. Austro-Węgry zerwały 25 VII stosunki dyplomatyczne z Serbią i wprowadziły częściową mobilizację (rozpoczęła się 26 VII), na co Rosja zarządziła stan pogotowia wojennego. Również dla polityków i wojskowych niemieckich wojna z Rosją wydawała się nieunikniona.

Po przejrzeniu wszystkich raportów Ronge uznał, że sytuacja staje się krytyczna. Dochodzące z Rosji sygnały świadczyły o bezpośrednich przygotowaniach wojennych. "20 lipca - pisał o swoich wrażeniach - zaczęły napływać meldunki o powołaniu rezerwistów do rosyjskich korpusów granicznych oraz o koncentracji silnych korpusów kawalerii. Wydawało się, że to ostatnia minuta, aby przewieźć przez granicę materiały wybuchowe do niszczenia mostów rosyjskich. 21 lipca wydano odpowiednie polecenia placówkom wywiadu w Galicji". Dyspozycje te dotyczyły szefa HK-Stelle w Krakowie, prowadzącego operację "Konfident 'R' ", oraz szefa HK-Stelle we Lwowie, odpowiadającego za agenturę "Wolfa". Sztab Generalny w Wiedniu zarządził jednocześnie wzmożenie wywiadu przeciwko Rosji, wprowadzając dla oddziałów HK-Stelle w Krakowie, Przemyślu i we Lwowie pogotowie wywiadowcze drugiego stopnia (21 VII). Rybak, jako delegowany oficer Sztabu Generalnego, objął nadzór operacyjny nad polskimi organizacjami strzeleckimi w Galicji na wypadek wojny z Rosją (formalnie od 20 VII). Wszystkie nici tajnych operacji wywiadowczych miał w swoich rękach szef Grupy Wywiadu. Toteż dopiero po jego powrocie do Wiednia ruszyła cała machina wywiadowcza.

Pierwsze uderzenie wywiadu poszło na Bałkany. Podjęto na szeroką skałę działania dywersyjne mające na celu wywołanie powstania Macedończyków w Serbii 25 lipca 1914 r., agitację przeciw wojnie wśród rekrutów serbskich, akty sabotażu (kolej z Salonik do Serbii). "Ktoś mógłby powiedzieć - pisał Ronge w chwili refleksji - że wywiad wprowadzał do sztuki wojennej bałkańskie metody i wyznawał zasadę, iż cel uświęca środki. Jednakże skromność i powściągliwość były nie na miejscu, gdy miało się do czynienia z wrogiem, który uważał ataki bombowe w czasie pokoju za normalny argument w politycznych sporach. Dzięki wywiadowi wcześniej niż inni zaczęliśmy pojmować psychikę tych ludów. Instynktownie czuliśmy, że zmagania wielkich oddziałów, rekrutowanych na mocy powszechnego obowiązku wojskowego, nie utrzymują się w ramach konwencjonalnej walki, lecz doprowadzą do połączenia wysoko rozwiniętej techniki z najdzikszą żądzą mordu z pradawnych czasów ludzkiego bytowania".

Teraz przyszła kolej na Rosję. Szefa HK-Stelle w Krakowie pospiesznie ściągnięto z urlopu; należało wprowadzić w życie wytyczne opracowane pod koniec 1912 r., przede wszystkim, opierając się na grupie Piłsudskiego, przygotować dywersję i wywiad na terenie przyszłych operacji wojennych w Królestwie Polskim.

Piłsudski otrzymał w formie pożyczki Polskiego Skarbu Wojskowego 10 000 koron z przeznaczeniem na kupno broni. Pieniądze prawdopodobnie pochodziły od Biura Ewidencyjnego i zostały przekazane do PSW przez Rybaka. Być może była to część kwoty, którą otrzymał w grudniu 1912 r. Pożyczkę mógł również udzielić Hipolit Śliwiński, skarbnik PSW, znany ze swej ofiarności na cele ruchu strzeleckiego. Inaczej nie można wytłumaczyć tej dotacji, udzielonej w formie pożyczki. Dla PSW celem podstawowym był zakup broni. Pieniądze na pożyczkę dla Komendy Głównej Związków Strzeleckich musiały pochodzić z zewnątrz. W przeciwnym razie Polski Skarb Wojskowy sam sobie udzielałby pożyczki, gdyż Komenda Główna spłacałaby dług z jego środków, czyli z tego samego źródła, z którego pochodziły otrzymane wcześniej pieniądze, bo innych źródeł dochodu nie miała. Odpowiednie pełnomocnictwa do załatwienia transakcji w Wiedniu i Budapeszcie dostał Stanisław Żmigrodzki (22 VII 1914).

Należało jeszcze dokładnie zgrać zamierzone plany z działaniami sprzymierzonej armii niemieckiej. Sztaby Generalne w Berlinie i w Wiedniu nie przewidywały jednolitego kierownictwa operacyjnego podczas wojny. Przy współdziałaniu obu armii na terenie Królestwa obowiązywała zasada pełnej wymiany informacji zarówno w sprawach wojskowych, jak i w kwestiach osobowych służby wywiadowczej oraz jej tajnych współpracowników. Oprócz bieżącej korespondencji Rybak wysyłał codziennie do Wrocławia Kundschaftsbericht, który opracowywał na podstawie otrzymywanych z każdego dnia doniesień podległych oddziałów wywiadu oraz meldunków agentury. W raporcie uwzględniał również ustalenia wywiadu niemieckiego, przekazywane przez Lüdersa, podpisującego swoje raporty pseudonimem "Julia". Kontakt z placówką "Julia" odnotowywano pod kryptonimem "B". W rozdzielniku, według którego rozsyłał Rybak Kundschaftsbericht, stałą pozycję stanowiła placówka "B".

Korespondencja między Rybakiem a Lüdersem nasiliła się pod koniec lipca 1914 r. "Pokornie dziękuję za łaskawe listy i relacje o Nowogeorgijewsku oraz wiadomości o Bertholdzie Hermanie - donosiła "Julia" w raporcie z 26 lipca 1914 r. - W zasadzie wiadomości o Nowogeorgijewsku pokrywają się z naszymi. Sądzę, że już niedługo będę mogła podać bliższe dane dotyczące naszych wiadomości. [...] Ostatnie nasze życzenie, by niedługo móc walczyć w sojuszu austriacko-niemieckim chyba zaczyna się spełniać. Prawdopodobnie czytał Pan o reakcji społeczeństwa [niemieckiego - R. Ś.] na energiczne poczynania rządu, panuje euforia. Ponieważ wojna z Rosją może już niedługo się rozpocząć, wydaje mi się, że wskazane byłoby osobiste spotkanie. Gdyby Pana czas na to pozwolił, proponuję spotkanie w połowie drogi - np. w Oświęcimiu lub Katowicach. W Katowicach do tego celu nadawałby się najbardziej Hotel Savoy. Jeżeli zdecydowałby się Pan na Oświęcim, to czekam na propozycję. Wydaje mi się, że najlepiej byłoby, gdybyśmy spotkali się jeszcze w tym tygodniu. Czy mogę prosić o Pana łaskawą opinię w związku z moimi propozycjami? [...] Łączę pokorne pozdrowienia oraz zapewnienia najwyższego szacunku Panu, bardzo oddana, 'Julia' ".

Polecenie nawiązania bezpośredniego kontaktu z wywiadem niemieckim przy VI korpusie miał Rybakowi wydać Ronge (28 VII 1914). W kolejnym raporcie z 29 lipca donosił Lüders szczegółowo o sytuacji militarnej w Królestwie Polskim na podstawie ustaleń wywiadu niemieckiego, świadczących o podjęciu przez Rosję bezpośrednich przygotowań do wojny. Według Rybaka jego spotkanie z Lüdersem odbyło się 30 lipca 1914 r. we Wrocławiu.

Widać, że wcześniej nie dochodziło zbyt często do bezpośrednich kontaktów między Rybakiem a Lüdersem, jeśli w ogóle odbywały się takie spotkania. Prawdopodobnie nie miała również wcześniej miejsca bezpośrednia współpraca operacyjna między służbami wywiadu korpusów krakowskiego i wrocławskiego. Wszelkie plany i wspólne działania uzgadniano na szczeblu central wywiadu - Evidenzbureau w Wiedniu i Sektion III B w Berlinie. Dzięki temu ośrodek krakowski zachowywał dużą swobodę w realizacji planów przyjętych przez Biuro Ewidencyjne. Decydujący głos w kwestiach podstawowych miał jednak Sztab Generalny w Wiedniu, który musiał brać pod rozwagę ogólne interesy niemieckie, szczególnie w sprawach polskich. Podstawowe decyzje o kierunku zamierzeń wobec polskiej irredenty zapadały na szczeblu Sztabu Generalnego i Ministerstwa Wojny w Wiedniu oraz Naczelnego Dowództwa w Berlinie.

Pod koniec lipca 1914 r. nastąpił "ożywiony bardzo kontakt nasz ze sztabem austriackim" - wspominał Sławek. Rybak około 28 lipca wezwał do siebie Piłsudskiego, zlecił mu uaktywnienie siatki wywiadowczej i przygotowanie się do wkroczenia do Królestwa, wyznaczając odpowiednie rejony działania. Z rozmów tych zostawił później Piłsudski krótką relację. "W 1914 r., niedługo przed wybuchem wojny - stwierdzał 10 lutego 1924 r. w wywiadzie dla Stanisława Laudańskiego - Austriacy postawili mi bardzo ostre warunki pod względem technicznym. Rozmów politycznych odmówiłem, twierdząc, że, ponieważ nie zawierają oni sojuszu z Polską, więc z nimi nie mam o czym gadać. Twierdziłem, że jestem za małą siłą. Dwa dni wahałem się czy przystać na ich propozycję. Dali mi wtedy do zrozumienia, że zmuszeni będą internować wszystkich legionistów [powinno być: strzelców - R. Ś.], nie będących obywatelami austriackimi, mianowicie uciekinierów z Królestwa. Motywowali to ewentualne zarządzenie tym, że nie mogą pozostawiać u siebie na tyłach elementu rozsadzającego. Stanowisko to było słuszne z ich punktu zapatrywania. Wobec tej sytuacji zmuszony byłem na ich warunki przystać. Niekorzystne były one dla nas pod względem uzbrojenia, ekwipunku itp. Sztab austriacki zawarł osobną umowę ze mną, [a później] osobną z NKN-em. Była to zasadnicza różnica, która legła jako kamień węgielny w formacje polskie".

Rozmowy były bardzo trudne dla Piłsudskiego. Komendant oceniał bowiem, że proponowane mu przez Rybaka warunki nowej umowy były o wiele gorsze, niż te, które ustalono w grudniu 1912 r. Zakładał zupełnie inny scenariusz rozwoju sytuacji i roli reprezentowanego przez siebie ruchu wojskowego na wypadek wojny z Rosją. Prawda wyglądała nieco inaczej, niż to przedstawił w wypowiedzi dla Laudańskiego. To Rybak odmówił pertraktacji na tematy polityczne! W wykonaniu dotychczasowych ramowych umów o współpracy z ruchem Piłsudskiego, za którym stały struktury organizacji "Konfident 'R' ", Rybak sprowadzał planowane działania oddziałów strzeleckich do roli awangardy wywiadowczo-dywersyjnej dla wkraczających do Królestwa wojsk austro-węgierskich i niemieckich, z pozorami ruchu powstańczego Polaków.

Piłsudski wiązał swoje nadzieje na zmianę dotychczasowych warunków współpracy z misją Hipolita Śliwińskiego i Stanisława Downarowicza w Wiedniu, gdzie wyjechali z pełnomocnictwami Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych do przeprowadzenia zasadniczych rozmów politycznych na temat przyszłości ruchu polskiego na wypadek wojny z Rosją.

Delegaci KSSN trzykrotnie konferowali w Ministerstwie Wojny z Hranilovićem von Czvetassin i Rongem, 28 i 29 lipca.

Rozmowy rozpoczęły się od omówienia kwestii wystąpienia oddziałów polskich u boku armii austro-węgierskiej po wybuchu wojny z Rosją i stosunku polityki Austro-Węgier do sprawy polskiej. "Austriaccy interlokutorzy wykazali daleko idącą ignorancję w tej sprawie - opisywał Tadeusz Pelczarski przebieg konferencji na podstawie notatek Jodko-Narkiewicza z relacji Śliwińskiego - nie rozumieli jej znaczenia i wagi politycznej, jeszcze mniej doceniali wartość pomocy, jaką polskie oddziały mogły okazać w działaniach wojennych armii austriackiej. Musiano tłumaczyć, podkreślać znaczenie powstania zbrojnego, jakie może wybuchnąć w Królestwie Polskim przeciw Rosji, znaczenie nie tylko dla polityki, ale i dla konkretnych działań operacyjnych". Hranilovic von Czvetassin i Ronge doskonale wiedzieli, o czym mówili polscy rozmówcy. Reakcja Śliwińskiego i Downarowicza brała się stąd, że nie znali wcześniejszych zobowiązań Piłsudskiego. W nocy 28 lipca przeprowadzono jeszcze rozmowy z przedstawicielem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Oskarem Montlogiem, a później ponownie z przedstawicielami władz wojskowych. Następnego dnia kontynuowano spotkania w MSZ i Ministerstwie Wojny. Rozmowy miały charakter informacyjny i niezobowiązujący. Mówiono o organizacji władz Królestwa Polskiego na wypadek wojny. Przewidywano - pisał dalej Pelczarski - "trzy ośrodki działające": 1.) "oddziały strzeleckie, których zadanie polegałoby na wywołaniu w Królestwie 'rewolucji' "; 2.) "władze rewolucyjne, kierujące ruchem powstańczym"; 3.) "władze cywilne przy austriackich organach okupacyjnych w Królestwie".

Władze austriackie miały przy tym podjąć starania, aby oddziały strzeleckie w możliwie najkrótszym czasie mogły dojść do Warszawy. Zagadnienia te dotyczyły również polityki Niemiec, więc zapytano przedstawiciela MSZ o opinię w tej sprawie. W odpowiedzi wskazywano, że celem dążeń polityki Berlina stało się stworzenie buforowego państwa polskiego, dzielącego Niemcy od Rosji, ale związanego z Austro-Węgrami. Tego samego dnia delegaci KSSN wyjechali do Krakowa.

Tymczasem zaangażowanie się Rosji w konflikt na Bałkanach sprawiło, że wypadki następowały teraz bardzo szybko. Austro-Węgry 28 lipca wypowiedziały wojnę Serbii i rozpoczęły działania militarne. Rosja ujęła się za Serbią i wprowadziła 29 lipca częściową mobilizację, a 30 lipca ogólną. Otwarty konflikt stał się nieuchronny. Niemcy zareagowały 30 lipca skierowaniem do Rosji ultimatum z żądaniem odwołania mobilizacji.

Szef krakowskiego oddziału HK-Stelle, po uprzednim porozumieniu się z Rongem, zaprosił Piłsudskiego 30 lipca na ostateczną konferencję "w ważnej sprawie". Zaproszenie do rozmów przekazał za pośrednictwem Sławka, który miał towarzyszyć Piłsudskiemu. Rozmowy doprowadziły do zawarcia umowy, o której Rybak meldował Rongemu w następującym w raporcie z 30 lipca 1914 r.:

 

"Kapitan Korpusu Sztabu Generalnego

Józef Rybak

Oddział Sztabu Generalnego c. i k. 1 Korpusu

W[ywiad] Nr 8/t[ajne]

Do Jaśnie Wielmożnego Pana c. i k. majora Korpusu Sztabu Generalnego Maximiliana Ronge, odznaczonego krzyżem wojskowym za zasługi itd., w Biurze Ewidencyjnym Sztabu Generalnego w Wiedniu.

Kraków, dnia 30 lipca 1914.

W związku z rozporządzeniem szefa c. i k. Sztabu Generalnego K. Nr 7740 z dnia 17 XII 1912 (zakaz kontaktowania się z PPS) pozwalam sobie przekazać tylko Jaśnie Wielmożnemu Panu, co zostało ustalone z ludźmi zaufanymi z PPS.

Ci zaufani ludzie PPS zobowiązują się, że w przypadku mobilizacji ogólnej ogłoszonej w Rosji lub w Warszawskim Okręgu Wojskowym zostaną zaraz, pierwszego dnia mobilizacji, podjęte następujące działania:

1.) Ogromne strajki rezerwistów w okręgach przemysłowych (Zagłębie Dąbrowskie, Warszawa, Łódź, Lublin, Sandomierz i Włocławek w dużym zakresie, w pozostałych większych miastach na mniejszą skalę).

2.) Stałe przerywanie istniejących połączeń telegraficznych i telefonicznych oraz ataki terrorystyczne (podpalanie, eksplozje bomb itd.) na koszary, magazyny, warsztaty kolejowe.

3.) Zniszczenie lub skuteczne uszkodzenie warsztatów i urządzeń znajdujących się na stacji na Pradze siłami zatrudnionych tam robotników.

Skuteczne uszkodzenie mostu kolejowego przez Świder na południowy wschód od Warszawy i na północ od Karczewa, wielokrotne przerywanie linii kolejowej między Pragą a mostem na Świdrze.

Uszkodzenie mostu na Bystrzycy w pobliżu Lublina; realizacja tego planu nie wydaje się być jednak zbyt pewna. W trakcie mobilizacji planuje się też uszkodzenie mostu w pobliżu Wilna.

Do tego jednak O[ddział Sztabu] G[eneralnego] [1 Korpusu] przekaże 150 kilogramów materiałów wybuchowych z odpowiednimi zapalnikami, po dostarczeniu ich do Artyleryjskiego Składu Depozytowego i natychmiast dostarczy się do miejsc przeznaczenia, gdzie działa PPS. Małe sumy na pokrycie przeprowadzenia akcji pobiera się u dotacji O[ddziału Sztabu] G[eneralnego] na wywiad. Na razie nie jest konieczne oddzielne przyznanie pieniędzy, zgodnie z rozporządzeniem K. Nr 6295 z dnia 30 VII bieżącego roku.

4.) Organizacja służby wywiadowczej w podobnym zakresie, jak już Jaśnie Wielmożnemu Panu przedstawiałem w moim raporcie z 17 XII 1912, K. Nr 1 /g; zauważam jednak, że wspomaganie wywiadowcze tych osób nie jest jeszcze tak intensywne, jak bym sobie tego życzył. Aparat wywiadowczy organizuje się w pośpiechu.

5.) Ostatnie przedsięwzięcie, planowane przez PPS, odpowiadające jej najbardziej jako politycznie rzeczywisty cel - organizowanie uzbrojonych band na obszarze Trzebinia-Chrzanów, a następnie napad na tereny Dąbrowy Górniczej, aby rozpętać ruch rewolucyjny.

Do tego potrzeba 3 000 karabinów Mannlicher i 100 naboi na każdy karabin, które mają zostać wydane w Zatorze, Brzeszczach i Krzeszowicach oraz Chrzanowie. Życzą też sobie, by zwolnić z naszej służby wojskowej wymienionych ludzi, którzy tworzyliby kadrę i zorganizowaliby planowane bandy. Jeżeli chodzi o ten ostatni punkt, obiecałem wprawdzie wszelką pomoc, lecz do niczego się nie zobowiązałem.

Józef Rybak, kapitan".

 

W tym dokumencie zawierał się cały praktyczny sens późniejszego wejścia do Królestwa oddziałów strzeleckich. Wszystko, co wykraczało poza ramy tej umowy, nie miało realnego odniesienia do rzeczywistości, pozostawało w sferze swobodnych dywagacji i planów. Dopiero rozwinięcie działań na podstawie przyjętych wyżej ustaleń mogło stanowić punkt wyjścia do podjęcia zabiegów o zmianę warunków umowy i stworzenia szerszej podstawy politycznej dla ruchu niepodległościowego w Królestwie Polskim. Nie było do tego pewności, w jakim zakresie zawarta umowa będzie obowiązywała. Rybak przez kilka dni nie miał akceptacji Sztabu Generalnego, ażeby doprowadzić do zwarcia układu rozwijającego zawarte porozumienie w zakresie podjęcia akcji strzeleckiej w Królestwie Polskim. "To były ciężkie dni" - wspominał Sławek. Przed oczyma stała możliwość fiaska dotychczasowych wysiłków. "A jeśli się nie zgodzą, a jeśli nie dadzą broni? Ta praca przez tyle lat klejona może padnie w próżnię, nic nie wyjdzie".

Zabiegi Piłsudskiego o odwrócenie akcentów współpracy ze sztabem austriackim, poparte dodatkowo niedawnymi ustaleniami Śliwińskiego i Downarowicza, odniosły ten pozytywny skutek, że Komendant uzyskał cichą aprobatę Wiednia i Berlina dla idei powstania polskiego. Ale władze austriackie i niemieckie nie angażowały się politycznie w polski ruch zbrojny. W sensie politycznym Piłsudski działałby na własną rękę. Dawało mu to szansę wyjścia poza dotychczasowe układy z Rybakiem. Komendant strzelców musiał grać na dwie karty: graną do tej pory - zależności od wywiadu austriackiego - i drugą - samodzielności polskiego ruchu powstańczego w królestwie Polskim. Stąd późniejsza idea fikcyjnego Rządu Narodowego. Gdyby Polacy mogli tworzyć fakty dokonane, to idea ta umożliwiłaby odejście Piłsudskiego od dotychczasowych umów ze sztabem austriackim. "Polska Partia Socjalistyczna zaboru rosyjskiego zapewniała -wspominał Ronge - że z chwilą ogłoszenia mobilizacji wybuchnie powstanie Polaków w całej Rosji. Poczyniono rzekomo wszelkie przygotowania". Rybak wyraził to inaczej: "Nie trzeba [było] być dobrym politykiem, aby zrozumieć, że Piłsudski chciał do pewnego stopnia postawić nas przed faktem dokonanym. Tym faktem miało być prawdopodobnie wywołanie powstania w Kongresówce".

Takie informacje 31 lipca uzyskał Stanisław Głąbiński, który przybył do Wiednia w charakterze przedstawiciela kół narodowo-demokratycznych Lwowa. "Takie powstanie być musi - przekonywał minister spraw zagranicznych Austro-Węgier, hr. Leopold Berchtold, gdy Głąbiński stwierdził, że nie będzie polskiego powstania - zostało mi święcie przyrzeczone, ja przyjąłem wobec Sztabu [Generalnego] stanowcze zobowiązanie, Sztab na nie rachuje!". Inaczej wobec Głąbińskiego wypowiadał się gen. Conrad von Hötzendorf. Otwarcie powiedział, w jakim celu Sztab Generalny zamierzał użyć polskie formacje wojskowe: "Wcale nie dla bezpośrednich celów walki, ponieważ w tym celu moglibyśmy waszych ludzi zabrać do naszej armii na podstawie ustaw wojskowych. Nam chodzi jedynie  o  w a s z  w y w i a d  [wszystkie podkreśl. w oryginale - R. Ś.]. Wy macie styczność z Polakami pod rządami rosyjskimi, macie od nich wiadomości, możecie łatwo się wywiedzieć, gdzie są oddziały rosyjskie i jakie, gdzie się gromadzą, w jakim kierunku zdążają, a więc o rzeczach dla nas niezmiernie ważnych. My   n i e  m a m y  z tego terenu żadnych pewnych informacji. Dawajcie nam informacje, o to nam tylko chodzi".

Wypowiedzi Hötzendorfa nie można brać dosłownie. Jako szef Sztabu Generalnego znał cały zakres operacji "Konfident 'R' ", chociaż może nie orientował się w jej szczegółach. Wiedział o wszystkich dotychczasowych ustaleniach, gdyż to leżało w zakresie jego kompetencji i bezpośredniego nadzoru nad Biurem Ewidencyjnym. Z pewnością zdawał sobie sprawę z tego, że Głąbiński reprezentuje formację polityczną, która miała duże oparcie w bardzo wpływowych polskich sferach konserwatywnych, sprzeciwiających się czynnej akcji polskiej w wojnie z Rosją. Wysunięte argumenty o współpracy wywiadowczej miały na celu uspokojenie polskiego rozmówcy. Głąbiński drżał na myśl całkowitego unicestwienia Polski przez Rosjan po kolejnym przegranym zrywie powstańczym, przy zmiennych losach wojny. W wypowiedziach Berchtolda i gen. Conrada von Hötzendorfa przeplatały się plany wojskowe, które opierały się na wypracowanych już ustaleniach, oraz zamierzenia polityczne, które na podstawie ogólnych, przyjętych wcześniej założeń powstawały dopiero w urzędach spraw zagranicznych w Berlinie i Wiedniu.

Austro-Węgry 31 lipca 1914 r. ogłosiły powszechną mobilizację. Pierwszym dniem mobilizacji miał być 6 sierpnia. Dniami przedmobilizacyjnymi były 4 i 5 sierpnia, przewidzianymi głównie dla przygotowania kawalerii, która rozpoczęłaby działania wojenne w nocy z 5 na 6 sierpnia.

W Sztabie Generalnym w Wiedniu zarządzono jednocześnie ogólną mobilizację wywiadu (31 VII 1914). Działania wywiadu ofensywnego przestawiano stopniowo na jego funkcjonowanie wojenne. W oparciu o Biuro Ewidencyjne i Ministerstwo Wojny utworzono 1 sierpnia Oddział Informacyjny (Nachrichtenabteilung) przy Naczelnej Komendzie Armii (Armeeoberkommando). Zgodnie z planem mobilizacyjnym część personelu Biura Ewidencyjnego przechodziła do pełnienia służby wywiadowczej na froncie. Przydział mobilizacyjny szefa Biura Ewidencyjnego przewidywał jego kierownictwo Oddziałem Informacyjnym AOK. Nachrichtenabteilung przejął naczelne dowództwo nad całą służbą wywiadu na froncie. Na front wyszło 6 armii, którym przydzielono oficerów wywiadu przewidzianych planem mobilizacyjnym. Dowództwa korpusów i dywizji (za wyjątkiem dywizji kawalerii) nie miały na początku wojny komórek wywiadu. Mocno zredukowane Biuro Ewidencyjne prowadziło nadal tajny wywiad i ewidencję na zapleczu frontu. Podobne zadania spełniały stare struktury terenowe Hauptkundschaftsstelle. Oddział Informacyjny AOK otrzymał podobną strukturę jak Biuro Ewidencyjne.

Szefem NA AOK został Hranilovic-Czvetassin, sprawujący jednocześnie nadzór nad Evidenzbureau. Sekcją rosyjską Nachrichtenabteilung AOK kierował ppłk Heinrich Karl Zemanek. Stanowisko szefa Grupy Wywiadu w Biurze Ewidencyjnym Sztabu Generalnego i w Oddziale Informacyjny Naczelnej Komendy Armii zatrzymał Ronge.

Po odmownej odpowiedzi Rosji na przesłane ultimatum Niemcy wypowiedziały jej wojnę 1 sierpnia, a następnie Francji 3 sierpnia. Dzień wcześniej Niemcy wkroczyli do Luksemburga, a w nocy z 2 na 3 sierpnia wojska niemieckie wtargnęły na terytorium Belgii. W końcu, 4 sierpnia Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Niemcom, a 6 sierpnia Austro-Węgry znalazły się w stanie wojny z Rosją.

Niemcy jeszcze przed ostatecznym zerwaniem stosunków z Rosją zamierzały w przyszłej wojnie doprowadzić do powstania na terenach zaboru rosyjskiego i odrodzenia państwowości polskiej. Z ramienia kierownictwa Rzeszy miał się tym zająć hrabia Bogdan Hutten-Czapski, jeden z niewielu polskich arystokratów ze wschodnich prowincji pruskich, który dzięki swoim rozległym koneksjom miał dość duże wpływy polityczne w Berlinie, łączyły go z Naczelnym Dowództwem poufne związki i cieszył się zaufaniem Wilhelma II.

Cesarz przyjął Hutten-Czapskiego 31 lipca. "Postanowiłem - mówił Wilhelm II, jeśli można zawierzyć relacji Hutten-Czapskiego - o ile Pan Bóg użyczy zwycięstwa naszemu orężowi, odbudować samodzielne państwo polskie, w związku (im Bunde) z nami, co na zawsze zabezpieczyłoby Niemcy od Rosji". Po audiencji Hutten-Czapski udał się do kanclerza Rzeszy. Bethmann Hollweg potwierdził słowa monarchy i "oświadczył, że bierze za nie odpowiedzialność konstytucyjną".

Berlin nie miał jednak wówczas żadnych konkretnych planów w sprawie polskiego powstania. Plany te zastępowały początkowo deklaracje polityczne. Wyobrażano sobie, że wystarczało nawiązać tylko do żywych tradycji powstań narodowych od XIX w., aż po zamieszki w czasie rewolucji 1905 r., aby porwać Polaków do czynnego oporu przeciwko Rosji. Należało więc od początku wojny improwizować.

Pierwsze rozkazy przygotowawcze do mobilizacji Strzelca i Związków Strzeleckich wyszły w dniu 30 lipca. Brakowało pieniędzy, broni i amunicji. Na działania mobilizacyjne Piłsudski miał w kasie 36 000 koron. Ruszyła akcja polityczna Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych. Rybak odnotował 31 lipca w dziennym raporcie wywiadowczym dla Biura Ewidencyjnego informację, że KSSN oraz Związek Chłopski rozpowszechniają na terenie Królestwa Polskiego ulotki, w których "towarzysze partyjni nawoływani są do działań terrorystycznych i rewolucyjnych". W załączeniu do raportu szef krakowskiego oddziału HK-Stelle przesłał do Biura Ewidencyjnego po jednym egzemplarzu ulotek. Zaczynały się realizować przyjęte z Piłsudskim ustalenia. Dnia 1 sierpnia Komendy Okręgowe Związków Strzeleckich otrzymały rozkaz Komendy Głównej, upoważniający komendantów okręgowych do przeprowadzenia mobilizacji oddziałów po wypowiedzeniu wojny austriacko-rosyjskiej.

Charakter i sposób prowadzenia działań powstańczych na tyłach armii nieprzyjacielskiej zapowiadał wakacyjny numer "Strzelca". "Zdarza się bardzo często - podkreślano - iż podczas wojny patrioci, nie należący do wojsk regularnych, tworzą specjalne, poboczne siły zbrojne, które noszą nazwę 'oddziałów wolnych strzelców' ". Oddziały te mogły zostać wykorzystane do zadań wywiadowczo-dywersyjnych "na dalekim przodzie własnych wojsk", albo na tyłach walczących wojsk pod postacią partyzantki, która współdziałałaby z armią regularną (przejmowanie nieprzyjacielskich depesz telegraficznych, bezustanne przerywanie komunikacji telegraficznej i telefonicznej, napady na pocztę, konwoje żywności lub amunicji, niszczenie budowli kolejowych, wykolejanie pociągów, ataki na mniejsze oddziały przeciwnika itd.). "Otóż - pisano dalej - chodzi o to, ażeby do tych tyłów dostać się w sposób skryty, dla wroga nieprzewidziany i przy każdej sposobności niszczyć wszystko, co się da, przez częste, gwałtowne i zuchwałe napady". Taktyka ta dawała się streścić w następujących słowach: "B y ć  w s z ę d z i e  i  z a r a z e m  n i g d z i e  [podkreśl. w oryginale - R. Ś.], to jest, przebiegając z miejsca na miejsce szybko i niepostrzeżenie, atakować wroga w różnych punktach często, znienacka i z gwałtowną zaciekłością".

Piłsudski dość szybko zmobilizował też swój wywiad. Przy Komendzie Głównej powstało Biuro Wywiadowcze, na czele którego stanął Sławek (1 VIII 1914). W dniu rozpoczęcia przez Niemcy wojny przeciw Rosji otrzymał Rybak pierwszy raport wywiadowczy "Stefana", opracowany na podstawie materiałów otrzymanych z Królestwa: "Szanowny Panie! Komunikuję otrzymane świeżo wiadomości z Częstochowy: 1. Podobno cała artyleria ma być cofnięta do Warszawy. 2. Parowozy kolei warszawsko-wiedeńskiej też. 3. W szpagaciarni w Częstochowie strajkuje 3 000 robotników. 4. Pociągi na kol[ei] war[szawsko-]wied[eńskiej] kursują nieregularnie. 5. Do Częstochowy przyszła duża [!] ilość kozaków, których rozlokowano w Częstochowie i na szosie do Herbów (w chłopskich domach). 6. Kolo Herbów gospodarują rosyjscy żandarmi, którzy zatrzymują i nie przepuszczają nawet powracających z Prus mieszkańców Król[estwa] Pol[skiego]. Wyjechać z Król[estwa] łatwiej. 'Stefan' ". Przy podpisie Rybak dopisał odręcznie: "Konfident".

Początkowo służba wywiadowcza została skoncentrowana w Zagłębiu Dąbrowskim, gdzie pierwotnie planowano wejście oddziałów strzeleckich. Wobec wkroczenia na te tereny armii niemieckiej odstąpiono później od tych zamiarów. Pozostał rezerwowy kierunek marszu, przez Miechów w rejon Kielc, co tylko pozornie zmniejszało możliwości ruchu strzeleckiego, bo praktycznie nigdzie organizacja rewolucyjno-wojskowa ZWC i PPS Frakcji Rewolucyjnej nie była przygotowana do podjęcia działań na wypadek wojny.

Informacje, jakie napływały do Biura Wywiadowczego Komendy Głównej oraz oddziału Głównego Ośrodka Wywiadowczego w Krakowie, wskazywały, że wojska rosyjskie odejdą bez boju przynajmniej z południowej i środkowej części Królestwa po lewej stronie Wisły (opuszczenie posterunków przez straż graniczną w nocy z 30 na 31 VII, wysadzenie mostu na Przemszy pod Maczkami w nocy z 31 VII na 1 VIII, zniszczenie różnych obiektów kolejowych na trasie Granica - Miechów, pospieszne wycofywanie dużych jednostek na wschód itd.). Wcielanie i uzbrajanie rezerwistów w Jędrzejowie i Kielcach przerwano w nocy z 1 na 2 sierpnia. Szefowie tych okręgów wojskowych po uprzednim spaleniu papierów wycofali się w głąb kraju. Rezerwiści Zarządu Okręgu Wojskowego w Jędrzejowie zostali przesunięci do Warszawy i Brześcia Litewskiego, a pochodzący z okręgu kieleckiego do Nowogeorgijewska (Modlin). Ze wszystkich miejscowości opuszczanych przez oddziały rosyjskie były ewakuowane także urzędy i organy bezpieczeństwa.

Dnia 1 sierpnia, o godzinie 21.40 Ronge przekazał telefonicznie Rybakowi decyzję Naczelnej Komendy Armii o akceptacji przesłanych warunków umowy z Piłsudskim z 30 lipca. Wydał jednocześnie dyspozycję do rozwinięcia w oparciu o agenturę "R" wywiadu na stacjonujące wojska rosyjskie w obszarze między Wisłą a Bugiem, specjalnie w okolicach Lublina i Chełma, a także Kowla. Zalecał przy tym "nie szczędzić pieniędzy" na zdobycie potrzebnych informacji, podobnie jak na "rozwój polskiej organizacji". Polecił możliwie szybkie rozpoczęcie uformowania grupy przeznaczonej do działań agitacyjnych i wywrotowych w rejonie Będzina. Na podstawie tego właśnie rozkazu Piłsudski mógł potem rozpocząć przygotowania do mobilizacji strzeleckiej i wymarszu do Królestwa.

Tymczasem wybuch wojny zastał organizację strzelecką w Zagłębiu Dąbrowskim zupełnie nieprzygotowaną do wystąpień i przeciwdziałania mobilizacji rosyjskiej. Stanisław Zwierzyński "Sław", komendant okręgowy Zagłębia, "wraz z całą organizacją - oceniała Wanda Kiedrzyńska - był bezradny, gdyż żadnych instrukcji z Komendy Głównej [Związków Strzeleckich] nie otrzymał. Poza kilku masówkami rezerwistów, które miały powstrzymać przed pójściem do wojska, nic organizacja nie zdziałała w tym kierunku". Podobna sytuacja istniała w innych okręgach. W Warszawie wydano jedynie rozkazy do robienia "wywiadu wojska rosyjskiego". Konspiracja wojskowa w ogóle nie była przygotowana do wybuchu wojny. Odpowiadał za to Piłsudski, który dążył do ujawnienia się dążeń polskich w oddziałach strzeleckich, które miały wkroczyć do Królestwa Polskiego.

Biuro Ewidencyjne rozesłało 2 sierpnia do ośrodków wywiadowczych w Krakowie, Lwowie i Przemyślu instrukcje odnośnie formowania strzelców polskich. Ministerstwo Wojny w Wiedniu przydzieliło dla oddziałów strzeleckich 3 000 karabinów przestarzałego systemu Werndla oraz 300 000 naboi. Broń leżała od grudnia 1912 r. w krakowskim depozycie. Otrzymał ją Rybak na potrzeby organizacji strzeleckich.

Biuro Wywiadowcze na podstawie informacji otrzymanych z Królestwa Polskiego posiadało ogólny obraz położenia sił rosyjskich w rejonie od Sandomierza do Częstochowy. Stwierdzono, że "ze wszystkich ważniejszych punktów na całej tej przestrzeni rozpoczął się już ruch odwrotowy" (2 VIII 1914).

W tym dniu Piłsudski w rozmowie z Rybakiem uzgodnił sprawę mobilizacji i uzbrojenia oddziałów strzeleckich oraz wkroczenie ich na teren Królestwa. Komendant Główny nie podejmował zobowiązań politycznych. Austriacki rozmówca miał oświadczyć, że ze swej strony nie może udzielić mu żadnych gwarancji politycznych. Na zapytanie Piłsudskiego, czy ma on wobec tego wolną rękę w sprawach politycznych, przedstawiciel austriackiego Sztabu Generalnego miał odpowiedzieć: "natürlich". Zmieniono pierwotny plan wkroczenia strzelców do Zagłębia Dąbrowskiego i stworzenia tam bazy powstańczej - relacjonował Józef Smoleński-Kolec - "na skutek umowy ze sztabem austriackim, który, przekazując te obszary jako teren operacyjny armii niemieckiej, zgodził się na kierunek działania oddziałów Piłsudskiego wzdłuż osi: Kraków - Jędrzejów - Kielce".

Później Piłsudski przesłał jeszcze Rybakowi pisemną wiadomość o potwierdzeniu łączności telefoniczne przez ustanowienie w Komendzie Głównej stałego dyżuru przy telefonie. Dyżurny telefonista otrzymał polecenie, aby na hasło "Stefan" przekazywano Piłsudskiemu dokładnie treść wiadomości, a w sprawach ważnych wzywać jego albo Sosnkowskiego bezpośrednio do aparatu telefonicznego. Pismo to zostało podpisane kryptonimem "Stefan".

W tym czasie wszystkie przejścia graniczne były zamknięte. Przekroczenie granicy było możliwe tylko za zezwoleniem oddziału HK-Stelle w Krakowie. Piłsudski mógł wysyłać do zaboru rosyjskiego grupy dywersyjne nie przekraczające dziesięciu osób. Sławek otrzymał od Rybaka specjalne przepustki wojskowe, "aby-jak później raportował Morawski - umożliwić przesłanie na teren Polski rosyjskiej zaufanych ludzi", bowiem "organizacja strzelecka wysyłając swoich ludzi wspomagała ofensywną służbę wywiadu Głównego Ośrodka Wywiadowczego w Krakowie". Część blankietów przepustek była tylko ostemplowana i Sławek mógł je samodzielnie wypełniać. Dzięki tym przepustkom wszyscy emisariusze delegowani przez Piłsudskiego do pracy w Królestwie Polskim mogli swobodnie poruszać się po linii frontu.

Do Zagłębia Dąbrowskiego udali się pierwsi emisariusze z zadaniem rozwinięcia pracy organizacyjnej: Kazimierz Sawicki "Andrzej", Piotr Górecki "Pietrek" i Józef Szajewski. Zadania wywiadowcze przekazał Sławek. Obejmowały one zbieranie wiadomości o ruchach wojsk, nastrojach ludności, funkcjonowaniu fabryk i zakładów przemysłowych. Jednocześnie w rejon Jędrzejowa, odległego około 60 kilometrów na północ od linii granicznej, został wysłany pierwszy patrol wywiadowczy pod dowództwem Władysława Prażmowskiego "Beliny", z zadaniem "rozbicia mobilizacji Moskali w tym powiecie". Ruch polski miał tworzyć zaplecze polityczne dla wkraczających wojsk austriackich i niemieckich.

Ministerstwo Wojny w Wiedniu 3 sierpnia udzieliło dowództwu 1 korpusu prawa dysponowania wszystkimi złożonymi w depozycie w Krakowie karabinami systemu Werndla wraz z amunicją. Wydano również zarządzenie o przesłanie ze składu depozytowego w Josefstadt (Timisoara) 1 000 karabinów Werndla i 1 000 000 sztuk amunicji do tych karabinów oraz z depozytu w Grazu 9 000 karabinów Werndla. Załączenie tego telegramu do dokumentacji "R" wskazuje, że te 10 000 karabinów wraz z amunicją zostało przeznaczone na cele ruchu strzeleckiego w Królestwie Polskim.

W wykonaniu poleceń Wiednia zarządził Rybak wydanie części broni po wybuchu wojny i wyznaczył dla oddziałów strzeleckich punkty przejścia granicy. Do odbioru broni i materiałów wybuchowych został wyznaczony Sławek. Piłsudski sformował 3 sierpnia kompanię piechoty w składzie 144 strzelców, która miała pierwsza wkroczyć do Królestwa. Komendantem kompanii został Kasprzycki. "Zadaniem moim będzie - relacjonował otrzymane od Piłsudskiego rozkazy - przejść granicę przed rozpoczęciem wojny i działać samodzielnie, wyprzedzając inne nasze oddziały, które bez zwłoki wkroczą [do Królestwa - R. Ś.]".

Tego dnia nadeszła do Krakowa wiadomość, że Rosjanie zablokowali i przygotowali do zniszczenia tunel kolejowy pod Miechowem (Tunel). Następnego dnia meldunki wywiadowcze potwierdziły dalszy odwrót w stronę Warszawy oddziałów rosyjskich znajdujących się w rejonie na południowy zachód od pasa Wolbrom - Jędrzejów - Kielce. Zebrane informacje mówiły również o dużych transportach wojsk z Warszawy do Brześcia Litewskiego. "Gazety rosyjskie tłumaczą narodowi - relacjonował Rybak - że odwrót jest konieczny z uwagi na niekorzystne położenie strategiczne Polski. Ponieważ tak skoncentrowane wojska rosyjskie mogłyby zostać zaatakowane z dwóch stron". Jednocześnie wrócił do Krakowa Sawicki z informacją o zajęciu Zagłębia Dąbrowskiego przez Niemców.

Wszystko wskazywało na to, że Rosjanie nie będą bronić południowej części Królestwa, pozostawiając nieliczne patrole kawalerii kozackiej. Nieaktualny stał się ostatecznie pierwotny plan Piłsudskiego marszu na Zagłębie Dąbrowskie, gdzie liczył na największe poparcie dla swego ruchu. Komendant zakładał, że oddziały strzelców, liczące 3 000 ludzi, wkroczą do Zagłębia Dąbrowskiego, aby stworzyć sobie podstawę operacyjną do dalszych działań w kierunku północnym Królestwa. Wejście oddziałów strzeleckich do Zagłębia Dąbrowskiego nie było wcześniej ustalone, chociaż od dawna Sztaby Generalne w Berlinie i Wiedniu miały przygotowane plany działań wojennych przeciwko Rosji. W tych rachubach sztabowych nie brano pod uwagę wariantu ruchu powstańczego, wspomagającego prowadzone działania wojenne, chociaż miał on tam największe szanse powodzenia.

Toteż w "układzie między Komendantem a sztabem austriackim" - relacjonował Sławek - "omówiony był" inny kierunek działań strzeleckich. W Sztabie Generalnym w Wiedniu zakładano, że Rosja planuje swoje operacje wojenne na wschód od linii Wisły, z główną koncentracją armii w rejonie Brześcia nad Bugiem, która wymuszała wycofanie wojsk z zachodniej Kongresówki. Ze strony sztabu austriackiego postawiona została tylko jedna dyrektywa: "uprzedzić Niemców w zajęciu Warszawy". Oddziały strzeleckie mogły więc wkraczać bez przeszkód na tereny, gdzie jeszcze nie było wojsk niemieckich, czyli na Kielecczyznę. Przy tym - jak relacjonował Wacław Tokarz - "nowe siły miano tworzyć sobie przy pomocy agitacji, posuwającej się przed oddziałami".

Naczelna Komenda Armii 4 sierpnia zawiadomiła telegraficznie Rybaka o odkomenderowaniu ze Sztabu Generalnego do Krakowa płk. Johanna Novaka, który obejmował kierownictwo Oddziału Informacyjnego AOK Grupy Operacyjnej Kummera. Piłsudski i oddziały strzeleckie pod względem operacyjnym podlegali dowództwu 7 dywizji kawalerii. Ważniejsza była jednak zależność od służb wywiadu, które odpowiadały za całe przedsięwzięcie. Bezpośrednim zwierzchnikiem Strzelców w polu w zakresie spraw wywiadowczych był Nowak. Podlegał on Rybakowi, a ten już bezpośrednio szefowi Oddziału Informacyjnego AOK i Biura Ewidencyjnego Sztabu Generalnego, płk. Hranilovicowi-Czvetassin.

Rybak, w związku z objęciem funkcji szefa Oddziału Informacyjnego 1 armii oraz przejściem Głównego Ośrodka Wywiadowczego pod zwierzchnictwo dowództwa twierdzy Kraków, przesłał do dowódcy twierdzy, gen. Karla von Kuka, informację o zamierzeniach Oddziału Informacyjnego AOK względem działań strzeleckich w Królestwie Polskim. Decyzje Nachrichtenabteilung AOK były obowiązujące dla jednostek liniowych. "Naczelna Komenda Armii - informował 5 VIII 1914 r. - zamierza wykorzystać do naszych celów dążenia polskie do niepodległości i w tym celu postanowiła zorganizować ochotnicze bandy polskie. W tym celu zostało złożone w posterunkach żandarmerii w Krzeszowicach, Chrzanowie, Zatorze i Brzeźnicy po 750 karabinów Werndla oraz 150 naboi dla każdego karabinu. 6 sierpnia bieżącego roku zjawi się w Krzeszowicach oddział składający się z 450 ludzi; wyruszą oni z Krakowa o wczesnych godzinach rannych, trasa ich prowadzi przez Łobzów i Zabierzów, będą mieli przy sobie 160 kilogramów dynamitu i materiałów zapalających. Posterunek żandarmerii w Krzeszowicach ma wyposażyć każdego członka tego oddziału w karabin Werndla i wydać mu 150 sztuk amunicji, a 7 sierpnia bieżącego roku, wczesnym rankiem, ma się ta banda udać najkrótszą drogą do Miechowa. Proszę, aby Panowie zechcieli umożliwić wymienionemu oddziałowi swobodne poruszanie się na terenie Krzeszowic, zadbali o zakwaterowanie i, o ile byłoby to możliwe, zapewnili wyżywienie na pierwszy dzień, wreszcie, dopóki znajdują się na terenie Austrii, przydałoby się czynnie ich wspomagać. Dzisiaj, 5 sierpnia bieżącego roku zgłosi się u komendanta stacji w Krzeszowicach kwaterunkowy. Chcę jeszcze podkreślić, że ta banda ochotników w trakcie pobytu w subrejonie Alwernia podlega bezpośrednio dowódcy tego subrejonu". Pismo było ściśle tajne i przeznaczone do wyłącznej wiadomości komendanta subrejonu w Alwerni i komendanta twierdzy Kraków oraz szefów sztabów tych oddziałów, a także, w niezbędnym zakresie, dowódcy stacji w Krzeszowicach, a w razie konieczności, także dowódców oddziałów bezpieczeństwa w tych rejonach. Pismo po wyznaczonym obiegu urzędowym miało być zwrócone Rybakowi za pośrednictwem Oddziału Sztabu Generalnego dowództwa 1 korpusu.

Sprawę wymarszu do Królestwa 1 kompanii kadrowej strzelców Rybak załatwił sam. Rozmawiał o tym ze Sławkiem przed południem 5 sierpnia, a później z Piłsudskim. Z konferencji tej oraz późniejszej rozmowy telefonicznej Sławek zostawił Piłsudskiemu następującą notatkę: "Do ob. Komendanta Głównego. 'Stefan' [Józef Rybak] chce się widzieć osobiście dla omówienia różnych rzeczy. Sam o tym zaczął mówić, kiedy mu zakomunikowałem pierwszą część polecenia. Oczekuje u siebie w biurze [Głównego Ośrodka Wywiadowczego przy ulicy Stradomskiej nr 14) o g[odzinie] 12-1 [po południu] dzisiaj. [...] Ze 'Stefanem' dopiero przed chwilą mogłem się rozmówić, gdyż telefon jego był zajęty. Gustaw, g[odzina] 11.45, 5 VIII [1914]". Piłsudski spotkał się tego dnia z Rybakiem dla omówienia mobilizacji strzeleckiej. Pierwszy raz był wówczas w biurach krakowskiego HK-Stelle. Rybak przekazał Piłsudskiemu rozkaz wymarszu i przepustkę na przejście granicy oraz przedstawił go kpt. Alfredowi von Brusselle-Schaubeckowi, szefowi sztabu 7 dywizji kawalerii, któremu miał podlegać pod względem operacyjnym wywiad oddziałów strzeleckich w polu.

Tego samego dnia Piłsudski utworzył przy Biurze Wywiadowczym specjalny Oddział Wywiadowczy do działań w polu i prowadzenia głębokiego wywiadu w Królestwie Polskim (tzw. "wywiad specjalny beków"). Składał się on w dużej części z byłych bojowców, tzw. "beków", czyli dawnych członków Organizacji Bojowej PPS Frakcji Rewolucyjnej, którzy po wybuchu wojny z Rosją wchodzili do organizacji wywiadowczej pracującej na potrzeby HK-Stelle w Krakowie i we Lwowie. Do Oddziału Wywiadowczego należeli wówczas m.in.: Tomasz Arciszewski "Stanisław" (komendant), Bronisław Galbasz "Bernard" (zastępca komendanta), Edward Gibalski "Franek", Władysław Lizuraj "Poniatowski", Józef Kobiałka "Wałek", Józef Sitek "Orzech", Adam Grotowski "Edward", Felicjan Przybysz "Świetlik", Jan Sadowski "Bogdan", Stanisław Banaszewski "Arnold", Jan Bielawski "Mikita". Skład osobowy Oddziału Wywiadowczego wskazywał wyraźnie na cele jego przewidywanej działalności wojennej. Oddział miał więc przede wszystkim wykonywać zadania agitacyjno-propagandowe w ramach ogólnego planu dywersji politycznej na ziemiach polskich w Rosji. Przewidywano również zbieranie informacji o nieprzyjacielu, a także organizowanie działań sabotażowych na tyłach rosyjskich, na wzór dawnych akcji bojowych PPS, w czym największe doświadczenie miał Arciszewski. Początkowo jednostkę związano terenowo i organizacyjnie z oddziałem strzelców Piłsudskiego. Rozkazy wydawał Piłsudski i jemu jedynie meldowano uzyskane wiadomości.

Jednocześnie obowiązki Sławka w zakresie organizowania i prowadzenia wywiadu w polu w ramach kompetencji Biura Wywiadowczego przy Komendzie Głównej w Krakowie przejął Rajmund Jaworowski "Światopełk", pełniący jednocześnie funkcję komendanta warszawskiego okręgu Związków Strzeleckich. Pracą kobiet w służbie wywiadowczo-kurierskiej oddziałów strzeleckich kierowała Aleksandra Szczerbińska.

Prawdopodobnie wówczas, w pierwszych dniach sierpnia 1914 r. do służby w Oddziale Wywiadowczym został skierowany przez Sławka (?) Michael (Mendel) Lewkow-Korn, używający fałszywego nazwiska Michael vel Georg von Wysznarski. O jego bliskim już wtedy kontakcie z Biurem Wywiadowczym świadczą późniejsze funkcje sztabowe w Oddziale Wywiadowczym strzelców, potem 1 pułku piechoty, a następnie I Brygady Legionów Polskich, co musiała poprzedzać służba w konspiracji niepodległościowej i ruchu strzeleckim, dająca określoną pozycję w hierarchii kompetencji zadaniowej Komendy Głównej. Korn był agentem Ochrany i chyba nieprzypadkowo trafił do grupy wywiadowczej Piłsudskiego. Późniejsze dochodzenie wykazało, że "ślady jego działalności" szpiegowskiej prowadziły do Krakowa.

Korn był poddanym rosyjskim. Zajmował się handlem i buchalterią kupiecką. Współpracował również z "Nowym Kurierem Łódzkim" w sprawach żydowskich. Od jesieni 1913 r. przebywał w Galicji. Pracował u profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, Odona Bujwida, początkowo w pracowni seroterapeutycznej (jako agent jeździł po krajach bałkańskich, m.in. Bułgarii, Rumunii i Serbii), a następnie został zatrudniony jako księgowy w jego posiadłości w Czesławiu koło Dobczyc, w powiecie wielickim. Posługiwał się referencjami Wilhelma Feldmana. W Czesławiu przebywał do pierwszych dni sierpnia 1914 r. Uporządkował księgi buchalteryjne, zaczął przygotowywać się do wstąpienia do oddziałów strzeleckich. Nagle zniknął ze służby pod pozorem zwolnienia z pracy w Czesławiu. W jednej z ksiąg dokonał własnoręcznie wpisu: "Michael Korn został zwolniony z uwagi na nieposłuszeństwo", czym uniknął aresztowania i internowania jako obywatel rosyjski. Udał się zapewne do Krakowa, gdzie występował już pod fałszywym nazwiskiem Michaela Wysznarskiego.

Sytuacja militarna w Królestwie Polskim sprzyjała realizacji zamiarów powstańczych podejmowanych przez Austro-Węgry i Niemcy. "Z Rosji napływają korzystne informacje" - pisał 5 VIII 1914 r. szef sztabu niemieckiego Naczelnego Dowództwa, gen. Helmuth von Moltke do gen. Conrada von Hötzendorfa. - Rosjanie "pośpiesznie wycofali się przed naszym frontem aż za Narew, wydaje się, że opuszczają tereny całej Polski rosyjskiej. Postaramy się zachęcić ludność polską do wywołania powstania. Teraz mam nadzieję, że pokonamy trudności z koncentracją wojsk na wschodzie". Losy wojny rozstrzygną się na lądzie. W gruncie rzeczy chodzi o egzystencję Niemiec - dodawał. - "Jeżeli tylko pomyślnie przeprowadzimy koncentrację wojsk, to może wreszcie rozpocząć się walka, a jej wynik określi bieg historii światowej w przyszłym stuleciu". Moltke uważał, że cała akcja insurekcyjna Polaków była pewna, a oddziały niemieckie zostaną powitane w Królestwie Polskim "niemal jak przyjaciele" - informował tego samego dnia sekretarza stanu Urzędu Spraw Zagranicznych Rzeszy, Gottlieba von Jagowa. Optymizm ten nie opierał się jednak na realnych faktach. W tym samym czasie dowódca 2 armii rosyjskiej w Prusach Wschodnich, gen. Aleksandr Wasiljewicz Samsonow chwalił ówczesny "patriotyzm" narodu polskiego. Wyrażaj przy tym nadzieję: "Przychylny stosunek narodu polskiego do Rosji powinien w przyszłości rozszerzyć się także na braci w sąsiedniej Austrii i Niemczech". Polacy w większości stali po stronie Ententy albo zachowywali postawę neutralną, a ruch neosłowiański pod sztandarami solidarności pansłowiańskiej znacznie osłabił tradycyjne sprzeczności polsko-rosyjskie.

Zdawano sobie powszechnie sprawę z historycznej wagi wydarzeń wojennych. W tym kontekście należało odbierać słowa Moltkego. Za planami powstania polskiego kryły się szersze, ale jeszcze dość mgliste, projekty polityczne, podparte wówczas decyzjami, które umożliwiały tylko samodzielne działania strzelców w Królestwie Polskim, bez wyraźnego celu wspierania tej akcji. Polska uwolniona spod panowania Rosji miała przejść pod kuratelę niemiecko-austriacką, przy czynnej antyrosyjskiej postawie Polaków. Podjęcie walki orężnej z rosyjskim zaborcą miało wymiar czysto symboliczny i nie łączyło się z wielkim ruchem zbrojnym (powstańczo-rewolucyjnym), bo nie było takich możliwości praktycznych. W realiach ówczesnych idea powstania oznaczać więc mogła tylko organizowanie opinii polskiej przeciwko Rosji. Hrabiemu Kuno von Westrapowi, pruskiemu prezydentowi policji, sędziemu Najwyższego Trybunału Administracji pruskiej i posłowi do parlamentu Rzeszy, nie przeszkadzało to wszakże w napisaniu 6 sierpnia do Ernsta von Haydebrand und der Lasa, przywódcy konserwatystów w Reichstagu i członka pruskiej Izby Panów: "Wiedziałem, że dzisiaj Polacy powstaną przeciwko Rosji". Efekty propagandy powstania polskiego były tak duże, iż można było odnieść wrażenie, że Niemcy uwierzyli w rzeczy niemożliwe.

Rankiem 6 sierpnia 1914 r. 1 kompania kadrowa pod dowództwem Kasprzyckiego przekroczyła granicę rosyjską. W kasie oddziału znajdowało się zaledwie 170 koron. Jednocześnie ukazał się rozkaz o powszechnej mobilizacji Strzelca, Związków Strzeleckich i Polskich Drużyn Strzeleckich. Na nadzwyczajnym posiedzeniu Komisji Skonfederownych Stronnictw Niepodległościowych złożył Piłsudski następujące oświadczenie: "1. W Warszawie utworzył się Rz[ąd] Narodowy, żądający od K[omendy] Gł[ównej], aby poddała się mu. Mając gwarancje co do osób, zdecydował się. Obecnie musi się odbyć wyścig z Prusakami do Warszawy. 2. Żąda od KSSN upoważnienia do tego fait accompli". KSSN przyjęła sprawozdanie Komendanta i zgodziła się "na rozpoczęcie kroków wojskowych, które Komenda Główna uzna za potrzebne", wyrażając jednocześnie "gotowość jak najrychlejszego porozumienia się z Rządem Narodowym w Warszawie". Rząd Narodowy był mistyfikacją wymyśloną przez Piłsudskiego, który chciał uniezależnić się pod względem wojskowym i politycznym od bazy galicyjskiej, którą reprezentowała KSSN. Miał to być pierwszy krok do usamodzielnienia akcji polskiej w Królestwie. Komendant wykorzystał pozostawienie mu przez czynniki wojskowe swobody w sprawach politycznych. Fakty dokonane mogły zastąpić brak umowy politycznej z Austrią.

Tuż po posiedzeniu Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych wyruszył Piłsudski wraz z Sosnkowskim do Królestwa (poruszał się małym, trzykołowym autem, ofiarowanym mu 31 lipca przez Zygmunta Radlińskiego). W Krakowie pozostał Sławek, jako pełnomocnik Komendy Głównej Strzelców, który miał utrzymywać kontakt z Piłsudskim i porozumiewać się z Rybakiem, obejmującym formalnie funkcję szefa Oddziału Informacyjnego Naczelnej Komendy Armii przy dowództwie 1 armii. W skład 1 armii miała wejść 7 dywizja kawalerii oraz Grupa Operacyjna Kummera. Rybak faktycznie pełnił funkcję delegowanego z ramienia Nachrichtenabteilung AOK oficera Sztabu Generalnego do spraw nadzoru oraz utrzymania łączności z oddziałami strzeleckimi w polu. Urzędował dalej w biurach Głównego Ośrodka Wywiadowczego przy ul. Stradomskiej nr 14. Oddział HK-Stelle został podporządkowany Dowództwu Twierdzy Kraków, które mieściło się w budynku przy ulicy Grodzkiej nr 54. Obowiązki szefa krakowskiej HK-Stelle pełnił kpt. Bayer.

Rybak otrzymał z Ministerstwa Wojny pełnomocnictwa do zwolnienia z wojska austriackiego członków Związków Strzeleckich. Odpowiednią informację przesłał do sztabów X korpusu w Przemyślu i XI korpusu w Krakowie. Z Ministerstwa Wojny dostał jednocześnie informację o przydziale dodatkowej amunicji dla oddziałów strzeleckich, którą złożono w składzie depozytowym w Krakowie, z przeznaczeniem do transportu kolejowego do Królestwa.

Piłsudski w drodze do Królestwa zatrzymał się w Krzeszowicach, gdzie pod dowództwem Mieczysława Norwid-Neugebauera zorganizowany był pierwszy obóz etapowy, w którym oddziały strzeleckie miały zaopatrywać się w broń. Po przybyciu na miejsce Piłsudski nakazał komendantowi etapu odebrać przygotowaną dla strzelców broń i wydać ją oddziałowi, który miał wyruszyć w ślad za kadrówką do Królestwa. Po broń wysłano furmankę pod Będzin. Wielu strzelców odmówiło przyjęcia jednostrzałowych i ciężkich karabinów przestarzałego systemu Werndla. "Jest to moment zwrotny w historii polskiej - mówił na odprawie oficerskiej w obozie - bo jest to dzień, w którym garstka strzelców w imieniu całego narodu polskiego wypowiada wojnę o niepodległy byt. [...] Dziś nie da się przewidzieć rezultatu walki. W razie sukcesu aureola sławy otoczy imiona strzelców, w razie jeszcze jednej przegranej znów cały szereg klątw przybędzie w historii martyrologii polskiej". Okazało się do tego, że przygotowane karabiny ze składów w Będzinie nie miały bagnetów ani rzemieni do noszenia. "Jeśli tak dalej pójdzie - pisał tego dnia do Rybaka - skończy się na tym, że zostanie nas 3-4 ludzi silniejszych. Jeszcze ratunkiem może być niezła [1] kompania [kadrowa], którą posłałem do Miechowa, lecz tam już są Mannlichery, lecz naboje do nich byłyby potrzebne. Co do bagnetów werndlowskich i rzemieni, czyż nie można przesłać je do Miechowa dla dopełnienia. Czy przynajmniej tamte dwie [kompanie - 2 i 3], które są złożone, takich defektów nie mają. Naturalnie, że takie niedokładności całej maszyny [mobilizacyjnej] muszą mnie opóźnić i zmuszają czas tracić na te rzeczy, które wcale dla pracy nie są potrzebne". Perypetie te najlepiej oddają realny stan przygotowań do akcji polskiej w Królestwie.

Opracowany przez Rybaka wspólnie z Piłsudskim i Sławkiem plan działania strzelców w Królestwie Polskim przewidywał bardzo precyzyjnie ich marszrutę, nie mówiąc nic o zapleczu przygotowywanej akcji powstańczej: "Zorganizowane w Krakowie polskie oddziały ochotników (Strzelcy) [po wyjściu do Królestwa 1 kompanii kadrowej - R. Ś.] - pisał o tym Rybak 6 VIII 1914 r. w informacji dla dowództwa twierdzy Kraków oraz dowództwa subrejonu Alwernia - maszerują w kierunku stacji twierdzy Krzeszowice i Chrzanów lub Brzeźnica i Zator: 8 sierpnia rano: północna kolumna do 1 150 osób, przez Zabierzów do Krzeszowic, a południowa do 1 500 osób przez Skawinę do Brzeźnicy". Przewidywano następnie pobranie broni z posterunków żandarmerii w Krzeszowicach i Brzeźnicy przez oddziały strzeleckie: "około 450 lub 750 karabinów Werndla i 150 sztuk amunicji na każdy karabin będzie miało miejsce po południu 8 sierpnia. W Chrzanowie i Zatorze wyda się 750 karabinów Werndla i 150 sztuk amunicji na karabin, też po południu, ale 9 sierpnia. Bardzo proszę - zaznaczał - o wydanie odpowiednich dyspozycji posterunkom żandarmerii". Następnie "10 sierpnia wieczorem w Krzeszowicach zanocuje 1 500 ochotników, a na południowy wschód od Olkusza 1 150 w gotowości operacyjnej. Proszę wójtów gmin Krzeszowice, Chrzanów, Brzezina i Przeginia wezwać do dobrowolnego zapewnienia tym oddziałom ochotników w czasie od 8 do 10 sierpnia zakwaterowania i aprowizacji. Interesy wojskowe nie mogą jednak ucierpieć przez realizację wyżej wymienionych przedsięwzięć". Wreszcie "11 sierpnia rozpoczyna się ofensywa tych oddziałów - pisał w informacji dla dowództwa twierdzy Kraków i dowództwa subrejonu Alwernia - trasa przebiega: Przeginia przez Skałę, Słomniki, Miechów, Wodzisław do Jędrzejowa, a stamtąd po podziale na wiele jednostek w najkrótszej linii do Warszawy. Czoło tych oddziałów [tj. 1 kompania kadrowa - R. Ś.] będzie w Słomnikach 11 sierpnia, w Miechowie 12 sierpnia, Wodzisławie 13, a w Jędrzejowie 14 sierpnia. Dalsza ofensywa nastąpi po ocenie warunków". Oddziały strzeleckie otrzymały przy tym rozkaz, "aby o wszystkim, co ma jakiś związek z wrogiem informować nasze przednie oddziały - dodawał - a następnie zostaną przekazane te raporty sytuacyjne z dowództw subrejonów dowództwu rejonów głównych". Dwie kompanie strzeleckie - 2 i 3, które zostały uzbrojone w Krzeszowicach (około 350 osób), miały 7 sierpnia dostać się do Miechowa i połączyć się z 1 kompanią kadrową, a następnie 8 sierpnia pomaszerować wspólnie do Jędrzejowa. Stworzony w ten sposób oddział około 500 strzelców "rozpoznaje sytuację w Warszawie i Iwangorodzie [Dęblin - R. Ś.] oraz doprowadza do insurekcji w guberni kieleckiej i radomskiej". Dopiero za tym oddziałem miały pójść następne. Łączność między Rybakiem, jako delegowanym oficerem Sztabu Generalnego AOK, a oddziałami strzeleckimi w polu miała być utrzymywana za pośrednictwem żołnierzy łącznikowych wzdłuż drogi przez Michałowice do Krakowa. Przewidywano wykonanie jednego zadania bojowego przez strzelców, polecając zaatakowanie ochrony tunelu kolejowego pod Miechowem, aby zapobiec jego ewentualnemu wysadzeniu. Przesłana przez Rybaka informacja była ściśle tajna i kończyła się formułą: "Proszę w tej sprawie poinformować w odpowiednim zakresie podległe oddziały i jednostki, a zwłaszcza te, które zajmują się bezpieczeństwem oraz dowództwo 7 dywizji kawalerii. To pismo jest ściśle tajne i po wykorzystaniu należy zwrócić przez kanały Oddziału Sztabu Generalnego I korpusu". Pismo przyjęli do wiadomości Ferdinand Demus-Morán i Karl von Kuk.

Oddziały strzeleckie weszły w skład 7 dywizji kawalerii, którą dowodził gen. Ignaz von Korda. Dywizja gen. Kordy przekroczyła granicę Królestwa w nocy z 5 na 6 sierpnia, zaraz po wypowiedzeniu wojny Rosji przez Austro-Węgry. Weszła następnie w skład grupy operacyjnej gen. Kummer von Falkenfehd, która osłaniała lewe skrzydło 1 armii austriackiej gen. Viktora Dankla, uderzającej z rejonu Sanu na armie rosyjskie. Grupa Kummera miała objąć ewakuowane przez Rosjan południowo-wschodnie tereny Królestwa i posuwać się w kierunku na Dęblin, z zadaniem przekroczenia Wisły. Na lewym skrzydle grupy Kummera uderzał z rejonu Kalisz - Częstochowa w kierunku na Radom - Puławy niemiecki korpus gen. piechoty Remusa von Woyrscha.

Na zakończenie należy podkreślić, że w żadnym z austriackich dokumentów operacyjnych z okresu bezpośrednich przygotowań wojennych przeciwko Rosji nie było mowy o polskim powstaniu (Aufstand), oznaczającym szeroki ruch zbrojny i polityczny w Królestwie Polskim, który dążył do zrzucenia rosyjskiej zależności i przejęcia władzy we własne ręce. Świadomie używano terminu insurekcja (Insurrektion), dla określenia charakteru ruchu zbrojnego strzelców jako rebelii wojskowej, której rozmiary oraz zadania określały ścisłe umowy sztabowe z wywiadem Austro-Węgier. Umowy te nic nie mówiły o organizacji władz powstańczych, zapleczu technicznym, materialnym i politycznym ruchu, pomijały kwestie przygotowania akcji zbrojnej w terenie itd. Brak rozstrzygnięć tych zagadnień najlepiej oddaje właściwy sens podjętych działań strzeleckich. Jeśli wierzyć Sławkowi, to również Piłsudskiemu na tym nie zależało. "W tym układzie - wspominał - który zrobił Komendant ze sztabem austriackim przemilczał celowo kwestię, w czyim imieniu ten nasz oddział będzie występował. Co to jest za wojsko? Gdzie jest jego polityczna organizacja? Czy to jest wojsko najemne, czy co? Komendant wiedział, że przy ówczesnych nastrojach w Austrii w odniesieniu do sprawy polskiej, nie da się zmusić ich do uznania rządu narodowego polskiego, czy coś podobnego; znaczy się, że Komendant układ z nimi zrobił jako Józef Piłsudski, ażeby postawić sobie ramy do stworzenia faktów dokonanych i po przybyciu do Kielc ogłosić tę odezwę Rządu Narodowego w Warszawie, który jego upoważnił do tych wszystkich czynności".

Sytuacja przedstawiała się więc w ten sposób, że Piłsudski od samego początku nic sobie nie robił z zawartej 30 lipca umowy z Rybakiem, któremu najbardziej zależało na organizowaniu wywiadu, dywersji i sabotażu w rozwinięciu zadań operacji "Konfident 'R' ". W ogóle go te sprawy nie interesowały. Przywiązywał za to dużą wagę do rozpoczętej akcji strzeleckiej, widząc w niej zalążek polskiej siły zbrojnej, o czym z kolei nie myśleli wówczas Austriacy, chociaż stwarzali pozory wspierania idei powstańczej w Królestwie Polskim. Od samego początku Piłsudski tworzył fikcję niezależności akcji strzeleckiej od władz wojskowych Austro-Węgier, do tego z wyraźnym kontekstem antyaustriackim.

Zależność akcji strzeleckiej od austriackich czynników wojskowych ograniczała Piłsudskiemu pole manewru politycznego. Faktyczne wpływy, jakimi dysponował on sam oraz reprezentowany przez niego ruch, które mogły mieć pewne znaczenie dla Sztabu Generalnego w Wiedniu, ciągle niewiele znaczyły w Galicji. Komendanta znali emigranci z Królestwa Polskiego, kręgi lewicowe oraz część młodzieży akademickiej. Grupy te niewiele ważyły na nastrojach politycznych społeczeństwa, gdzie dominowali konserwatyści i narodowi demokraci *[Najlepiej oddał to Stefan Badeni, który wspominał: "Gdy w pierwszych dniach lipca 1914 dzienniki galicyjskie podały wiadomość, że na czele ochotniczych oddziałów do walki z Rosją staje Józef Piłsudski, zdziwienie było wielkie. Bardzo wielu nazwiska tego nie znało wcale, wydało im się obce, nie rdzennie polskie, wymawiali je teraz z przekąsem i jakby z trudem. Inni wiedzieli, że oznacza ono radykała-rewolucjonistę, który w 1905 r. rzucał lub kazał rzucać bomby na policjantów warszawskich, a potem urządzał napady na pociągi i kasy. Ilość ludzi znających dokładnie przeszłość wodza legionów (właściwie oddziałów strzeleckich - R. Ś.) i rozumiejących jego osobowość była nieznaczna. A pierwsze jego kroki polityczne wzmogły niechęć społeczeństwa. Odezwa jakiegoś tajnego rządu warszawskiego kończyła się ponurą groźbą". Stefan Badeni, Wczoraj i przedwczoraj. Wspomnienia i szkice. Londyn 1963, s. 44-45.]. "Odbywa się pobór - notowała Maria Lubomirska w dzienniku pod datą 2 VIII 1904 r. o panujących nastrojach w Warszawie -    ochotnicy idą raźnie, jeno zawodzą żony, a Żydówki wydają jęki biblijne. Wielka tu panuje lojalność, bo na Niemca nienawiść okrutna". Dwa dni później dopisała: "Władze rosyjskie ujęte są wzorowym zachowaniem się Warszawy - spokojem ogólnym itd. Zupełnie się nie spodziewano zapału, z jakim idą rekruci". Lubomirska z racji swego społecznego usytuowania nie znała powszechniejszych nastrojów, ale jej relacja dość dobrze oddaje klimat pierwszych dni wojny. Zapatrywania ludności w Królestwie Polskim na kwestie podjęcia walki zbrojnej przeciwko Rosji nie mogły być budujące. Tym więc trudniejsze było określenie nowej formuły działania ruchu niepodległościowego po wybuchu wojny Austro-Węgier i Niemiec z Rosją, gdy Piłsudski dalej chciał realizować podstawowy cel wszystkich swych dążeń - niepodległość Polski. Liczył, że aspiracje i zabiegi polskie ujawnią się w jakiejś formie jako samodzielny czynnik w polityce niemiecko-austriackiej, co też niedługo nastąpiło.

Ramy dotychczasowych porozumień wywiadowczych stawały się zbyt krępujące. Wojna otwierała działaniom Piłsudskiego szersze horyzonty, niż przewidywały to wcześniejsze tajne umowy, chociaż jego zależność od władz wojskowych w rzeczywistości zwiększyła się. Wspierany przez lata układ polityczny, który miał wytworzyć mechanizm polskiej destrukcji przeciwko Rosji, zaistniał w formie ruchu strzeleckiego oraz konspiracji wojskowej w zaborze rosyjskim. Wpływy tego ruchu były niewielkie, ale liczyła się jego waga polityczna. Podstawowy cel dążeń Biura Ewidencyjnego został osiągnięty. Możliwość wybuchu wspieranej przez Austro-Węgry insurekcji w Królestwie Polskim stała się ważnym, negatywnym motywem działań oraz polem konfrontacji politycznej dla dyplomacji rosyjskiej oraz Sztabu Generalnego w Petersburgu.

Oddział Informacyjny AOK musiał teraz zmienić zasady kontroli polskiego ruchu niepodległościowego, przystosowując dawne plany do sytuacji wojennej. Dotychczasowa forma zależności wywiadowczej przeżyła się. Biuro Ewidencyjne uruchomiło siły, nad którymi nie było w stanie do końca zapanować. Była to cena, którą najwyższe władze wojskowe i polityczne Austro-Węgier musiały zapłacić za dotychczasowe zaangażowanie w pomoc polską. Innego wyjścia nie było.





Ryszard Świętek "Lodowa ściana" - część 4