Gazeta Wyborcza 11/08/1992

 

 

Krzysztof RUTKOWSKI

PASAŻ KRYMINALNY


 

 

1.

We Francji ukazały się dwie książki, które stały się wydarzeniem intelektualnym pierwszego półrocza 1992: autobiografia Louisa Althussera pt. "L'avenir dure longtemps" (Przyszłość trwa długo) oraz pierwszy tom biografii Althussera, napisanej przez Yanna Moulier-Boutang.

Louis Althusser, profesor filozofii słynnej paryskiej Ecole Normale Superieure, był powszechnie uznawany i niemalże wielbiony - nie tylko we Francji, ale w całej Europie - jako najwybitniejszy znawca i odnowiciel marksizmu. Autor książek: "Pour Marx", "Czytanie Kapitału", "Lenin i filozofia", skupiał wokół siebie grono uczniów i wyznawców. Uważano, że to właśnie Althusser podniósł marksizm do rangi prawdziwej nauki i pokazał, na czym polega głębia marksistowskiej filozofii.

Próbowałem i ja czytać Althussera. Udawałem przed sobą, że rozumiem. Na szczęście dla mnie nadszedł dzień, w którym wypłynęła ryba. Dla Althussera nastał zimny, niedzielny poranek, w którym popełnił zbrodnię.

2.

16 listopada 1980 Louis Althusser udusił własną żonę, Helenę z domu Rytmann, z którą przeżył 32 lata. Twierdził, że ją kochał.

Sąd uznał go za niepoczytalnego i zwolnił od odpowiedzialności karnej. 22 listopada 1990 Louis Althusser zmarł w swym mieszkaniu na terenie Ecole Normale Superieure w Paryżu, przy ul. Ulm. Yann Moulier-Boutang napisał: "Pielęgniarki, które weszły do gabinetu Althussera, znalazły go martwego, siedzącego w fotelu, z wychyloną do przodu głową. Śmierć nastąpiła w wyniku ataku serca, spotęgowanego ogólnym osłabieniem i anemią".

Biograf opisał scenę śmierci Althussera. Scenę zabójstwa żony opisał Althusser sam w autobiografii, która powstała pomiędzy 1985 i 1990. Opis wyjęty z powieści kryminalnej, niestety, dotyka rzeczywistego wydarzenia i pachnie nie najlepszą literaturą: "Przede mną Helena, leżąca na plecach, w nocnej koszuli. Biodra na brzegu łóżka, nogi bezwładnie opuszczone na podłogę. Klęczałem, pochylony wzdłuż jej ciała i rozpocząłem masaż szyi. (...) Przesuwałem kciuki wzdłuż skóry ponad mostkiem i powoli zbliżałem kciuk lewy do prawego, po przekątnej. Dłonie ułożyłem na kształt litery V. Poczułem ogromne zmęczenie mięśni w przedramionach, tak, masaż zawsze wywoływał u mnie drętwienie mięśni. Twarz Heleny była nieruchoma i spokojna, oczy otwarte patrzyły prosto w sufit. Nagle ogarnęło mnie przerażenie: jej oczy znieruchomiały na zawsze, język wysunął spomiędzy warg. Widziałem ciała umarłych, ale nigdy nie widziałem twarzy kogoś, kto został uduszony. A przecież wiedziałem, że przede mną leży człowiek uduszony. Ale jak? Zerwałem się z wyciem: udusiłem Helenę!".

Louis Althusser wiódł żywot półtrupa, szaleńca i intelektualnego bankruta, pomiędzy szpitalem i kliniką psychiatryczną.

3.

O przyczynach morderstwa napisano dziesiątki stron. Psychoanalitycy doszli oczywiście do wniosku, że zabijając żonę Althusser chciał zamordować własną matkę.

Krytycy tematyczni i symboliczni odkryli, że dusząc Helenę Rytmann, Althusser dokonał rytualnego zabójstwa komunizmu, totalitaryzmu oraz - zastępczo - Georgesa Marchais (żona Althussera należała do Francuskiej Partii Komunistycznej).

Althusser napisał: "Chciałem za wszelką cenę się unicestwić, ponieważ nigdy nie istniałem naprawdę. Czyż nie dowiodłem tego niszcząc moich najbliższych, wszystkie możliwe punkty oparcia, odpychając wszystkie deski ratunku? Wydawało mi się tylko, że istnieję, chociaż wydawało, że znalazłem po drodze formy egzystencji jako wykładowca, jako filozof, myśliciel i polityk, ale w gruncie rzeczy były to formy puste. Ogarnięty pierwotnym przerażeniem, natrętnym, powtarzającym się i napadającym mnie pod tyloma postaciami, byłem jedynie niczym w płaszczu oszusta, to znaczy nikim prawdziwym i nikim rzeczywistym. Byłem nikim - po prostu. (...) Znałem Kartezjusza, Malebranche'a, trochę Spinozę. W ogóle nie czytałem Arystotelesa, sofistów, stoików, za to nieźle znałem Platona. Pascala i Kanta nigdy nie wziąłem do ręki. Hegla - przekartkowałem...".

4.

Althusser miał rozpocząć studia w Ecole Normale, ale wybuchła wojna. Zamiast na ulicę Ulm trafił do stalagu 10A. Wyznał, że panicznie bał się zranienia, drżał o swe wątłe ciało. Po mobilizacji pocierał nerwowo termometr, a kiedy słupek rtęci podskoczył wystarczająco wysoko, odetchnął z ulgą, że nie musi odmówić ochotniczego wstąpienia do lotnictwa.

W stalagu poczuł się naprawdę wolny: "Jakby to powiedzieć, odnalazłem tu poczucie bezpieczeństwa, osłonięty od wszystkich zagrożeń przez to, że wyzwolony od obowiązku wolności. Nigdy nie myślałem poważnie o ucieczce".

Yann Moulier-Boutang napisał z kolei, że Althusser snuł bez przerwy dziwaczne plany: chciał wywołać w stalagu alarm, że ktoś niby ucieka, i uciekać dopiero wtedy, gdy alarm zostanie odwołany. Na wszelki wypadek zamykał się na długo w latrynie.

Zaraz po wojnie wstąpił do Francuskiej Partii Komunistycznej i nie opuścił jej nigdy, chociaż z kręgami młodzieży katolickiej zerwał dopiero w roku 1952.

W autobiografii opisał przyczyny fascynacji komunizmem w sposób zajmujący i jednocześnie przeraźliwie banalny. Komunizm pociągał mianowicie Althussera cieleśnie, by nie rzec - uwiódł erotycznie. To wspomnienia z ogrodu dziadka, zapach wina, skór, siana, grzybów, jagód, końskiej uryny, kukurydzy, oliwy i gnoju, ciężar drewnianych bali przesyconych żywicą i dźwiganych w pocie czoła na własnym karku spowodował, że Althusser pokochał marksizm i leninizm, odkrywając w nich prymat ciała, wyższość muskułów nad zwojami mózgu, przewagę robotniczych mięśni nad zjełczałą myślą spekulatywną. Przepocona koszula proletariusza (wąchana oczywiście wewnętrznym zmysłem) oddziałała na Althussera silniej niż kapcie Kanta.

A rola żony? W autobiografii Althussera pojawiły się frazy żywcem jakby wyjęte z psychoanalitycznych bryków, które się słyszy na wykładach lub w salonach w Dzielnicy Łacińskiej: "Helena była ode mnie starsza, inaczej doświadczona przez życie, kochała mnie tak, jak matka kocha własne dziecko, swoje cudowne dziecko, i jednocześnie kochała mnie jak ojciec, jak czuły ojciec, ponieważ wprowadzała mnie w świat realny, w świat nieskończonej penetracji, do którego sam dotrzeć nie potrafiłem (z wyjątkiem okresu, gdy siedziałem w stalagu), wtajemniczała mnie ponadto w świat pożądania, budząc we mnie mężczyznę. (...) Byłem oczarowany jej miłością, zaszczycony tym, że pojawiła się w moim życiu, i starałem się oddawać miłość tak, jak potrafiłem".

Biograf Althussera stwierdził ponad wszelką wątpliwość, że przyszły autor dzieła "Lenin i filozofia" zakochał się w swym koledze z lyońskiego liceum i nigdy nie zapomniał - zupełnie niewinnej - nocy spędzonej razem z nim, w stodole na sianie, podczas szkolnej wycieczki.

5.

Michel Foucault napisał, że szaleństwo jest nieobecnością dzieła. Po lekturze pierwszego tomu biografii i lekturze autobiografii Althussera stwierdzić śmiało mogę, że szaleństwo potrafi być również dzieła obecnością.

Althusser wyznał: "Po opublikowaniu 'Pour Marx' i 'Czytania Kapitału' najpierw wpadłem w euforię, a później w niesłychaną panikę, że teksty odsłonią przed publicznością całą moją nagość: że jestem zupełnie goły, sztuczny, że jestem oszustem, niczym więcej, filozofem, który prawie zupełnie nie zna historii filozofii i prawie zupełnie nie zna się na Marksie".

W pewnej znanej powieści pojawia się bohater o nazwisku Smierdiakow. Althusser może nie czytał Arystotelesa i Kanta, ale z pewnością słyszał o Dostojewskim.





INTELEKTUALIŚCI