Gazeta Wyborcza - 2008-11-17




Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski

Mazur, Olin i sprawa Papały



Czy Edward Mazur był na Majorce, gdy polskie specsłużby prowadziły tam jedną ze swoich najbardziej tajnych i najważniejszych operacji?



Operacja UOP miała wykazać, że ówczesny premier z SLD Józef Oleksy jest szpiegiem o kryptonimie "Olin", którego "prowadził" Władimir Ałganow. 21 grudnia 1995 r. w niezwykłym wystąpieniu w Sejmie szef MSW Andrzej Milczanowski oskarżył urzędującego premiera o szpiegostwo. Oleksy podał się do dymisji. Ale kilka miesięcy później wojskowa prokuratura umorzyła sprawę - UOP nie zebrał dowodów, by oskarżyć Oleksego o zdradę stanu.

Na możliwy udział Mazura w tej aferze naprowadziła nas rozmowa z prokuratorem Jerzym Mierzewskim ("Gazeta" z 9 października br.).

Mierzewski od 10 lat szuka zleceniodawców zabójstwa b. komendanta głównego policji Marka Papały. Jedynym podejrzanym jest Mazur. Prokuratura w 2007 r. bezskutecznie próbowała uzyskać jego ekstradycję z USA.

Zapytaliśmy Mierzewskiego, czy Mazur był dobrym znajomym Ałganowa. - Ałganow był przesłuchiwany w charakterze świadka w sprawie jego znajomości z Mazurem. Odmówił składania zeznań, twierdząc, że narazi go to na odpowiedzialność karną - odrzekł prokurator. Szpiega-dyplomatę przesłuchali Rosjanie w ramach pomocy prawnej. Mierzewski nie chce powiedzieć, w jakim celu. - Przesłuchiwaliśmy wszystkich znajomych Mazura - ucina.

Prokurator odmawia też skomentowania informacji, która jest w aktach jego śledztwa. Chodzi o relację świadków, że 28 lipca 1995 r. Mazur na lotnisku w Palma de Mallorca spotkał się z pułkownikiem (dziś generałem) Marianem Zacharskim z UOP. Potem Zacharski i towarzyszący mu kpt. Dariusz I. pojechali prosto do hotelu, gdzie mieszkał Ałganow. Podczas towarzyskiego spotkania nagrywali Rosjanina, usiłując wyciągnąć od niego potwierdzenie, że zwerbował do współpracy Oleksego.

Służby zgodnie zaprzeczają

Pytając o rolę Mazura w sprawie "Olina", dostaliśmy zgodne zaprzeczenia ludzi specsłużb - zarówno tych, którzy wypowiadali się otwarcie, jak i anonimowo.

Gen. Henryk Jasik (w 1995 r. wiceszef MSW, nieformalnie nadzorujący wywiad UOP): - Mazur nie był w jakikolwiek sposób wykorzystywany do tej sprawy.

Konstanty Miodowicz (poseł PO, w 1995 r. szef kontrwywiadu UOP): - Nic mi na ten temat nie wiadomo, to kolejna nieudana próba szukania motywu Mazura, moim zdaniem to bzdura.

Nasi inni rozmówcy ze służb dementują nawet informacje, że Mazur był wieloletnim tajnym współpracownikiem najpierw SB, a potem UOP.

Oficer I: - To nie była żadna współpraca. Co najwyżej Mazur sterował nami, a nie my Mazurem.

Oficer II: - Mazur jest w sprawę Papały wrabiany przez prawdziwych zleceniodawców, którzy chcą z niego zrobić kozła ofiarnego. Dopuszczam nawet możliwość, że podstawiono kogoś podobnego, by świadkowie rozpoznali go jako zleceniodawcę zabójstwa.

Przebywający od 1996 r. w Szwajcarii gen. Zacharski zaprzecza szczególnie stanowczo: - To jakaś paranoja. Z nikim się na lotnisku nie spotykaliśmy. Wynajęliśmy tam samochód i pojechaliśmy do Illetas, gdzie miał mieszkać Ałganow.

Pytamy, skąd w takim razie w śledztwie znalazła się relacja o jego spotkaniu z Mazurem.

Zacharski: - Obawiam się, że lewa noga [czyli lewica] zbiera materiały i zaczyna namawiać ludzi, żeby zeznawali kłamstwa.

Każdy, tylko nie Mazur

Ale fakt, że Mazur współpracował ze służbami specjalnymi przed 1989 r. i po nim, potwierdza wiele informacji, które wyciekły w ostatnich latach z akt SB i UOP do mediów i nie zostały zakwestionowane.

Dość szczegółowo przebieg kariery Mazura jako agenta służb opisała "Rzeczpospolita" 15 listopada 2006 r. W czasach PRL (lata 70. i 80.) współpracował z II Departamentem MSW - kontrwywiadem. Informował o polskich i polonijnych środowiskach biznesu. Występował pod pseudonimem "Glad" lub polskim odpowiednikiem "Szczęśliwy". Po 1989 r. Mazur był w grupie agentów, którą od SB przejął UOP.

Ślady jego działalności widać w aferze FOZZ - kontrolowanej przez specsłużby operacji odkupienia długów zagranicznych Polski.

Dokumentalista Sylwester Latkowski (w książce o kulisach śmierci Papały) pisze, że w uzasadnieniu wyroku na winnych afery FOZZ nazwisko Mazura pada 15 razy - jako pośrednika, przez którego firmy przechodziły pieniądze funduszu, nigdy nieodzyskane przez skarb państwa.

Andrzej Kuna (znajomy i wspólnik Mazura) na procesie FOZZ zeznał, że Mazur jako przedstawiciel funduszu załatwił z nim wystawienie kwitu na fikcyjną pożyczkę 20 mln dol. od firmy Kuny Bicarco dla FOZZ. Nie wiadomo, do czego Mazurowi potrzebny był taki dokument.

W 1990 r. na konto założonej przez Mazura spółki Polsko-Amerykańskie Lobby (zarejestrowanej na Antylach) przekazano z FOZZ pół miliona dolarów. W tym samym roku 1 mln dol. z FOZZ dostała inna spółka Mazura - Denton.

Pieniędzy tych nie odzyskano. Mimo to - jak przyznaje prok. Mierzewski - Mazura nikt nigdy w sprawie FOZZ nie przesłuchał.

Afera FOZZ nie przeszkodziła Mazurowi jeszcze do połowy lat 90. spekulować polskimi długami. Bez zgody UOP raczej nie mógłby tego robić.

Mazur afiszował się kontaktami w specsłużbach i wśród polityków. Miał nieograniczone wejście do MSW i Sejmu. Nie wiadomo, na ile te związki były poważne. Przedstawiał się np. jako doradca ówczesnego premiera Waldemara Pawlaka. Potem okazało się, że znał dobrze tylko jego szefa ochrony.

Ale gdy tylko nazwisko Mazura wypłynęło w sprawie Papały, UOP, a później ABW starały się przejąć śledztwo i odsunąć od niego podejrzenia. Służby forsowały niepotwierdzony "wątek osobisty" zamachu, sugerując, że mogła za nim stać żona lub ktoś z rodziny. Każdy, tylko nie Mazur. A gdy w lutym 2002 r. prokuratura go zatrzymała, został po 24 godzinach zwolniony w niejasnych do dziś okolicznościach.

Mazura służby chroniły jeszcze w 2007 r. - po wysłaniu do USA wniosku o ekstradycję. Jako świadek jego obrony zeznawał przed amerykańskim sądem płk Ryszard Bieszyński, jeden z najważniejszych oficerów służb specjalnych. Sąd odmówił wydania Mazura. Bieszyński w książce Latkowskiego mówi, że sam zgłosił się do obrońców Mazura z ofertą złożenia korzystnych dla niego zeznań.

"Mazur wystawił Oleksego?"

Oskarżenie Oleksego należało do najbardziej dramatycznych wydarzeń po upadku PRL. Przed 14 laty sytuacja w Polsce była szczególna. Postkomuniści obejmowali pełnię władzy. Rządził SLD, a wybory prezydenckie wygrał Aleksander Kwaśniewski. Służbami kierował Andrzej Milczanowski - solidarnościowy polityk z obozu odchodzącego prezydenta Lecha Wałęsy.

Ale operację "Olin" prowadzili głównie oficerowie z rodowodem peerelowskim, jak Marian Zacharski, który w latach 80. siedział w amerykańskim więzieniu za szpiegostwo na rzecz bloku sowieckiego. Gdyby tacy ludzie jak Zacharski zdołali zdemaskować postkomunistycznego premiera jako szpiega rosyjskiego, pokazaliby, że odcinają się od dawnych mocodawców i są lojalni wobec niepodległego państwa.

Mimo że oskarżenie Oleksego nie znalazło pokrycia w dowodach, Milczanowski i jego ludzie do dziś są przekonani, że miało podstawy. I twierdzą, że kierowali się interesem państwa.

Oleksy i lewica uważają, że była to prowokacja rosyjskich służb, w której UOP ochoczo wziął udział.

Operację "Olin" służby traktowały jako absolutny priorytet. Dlatego jest prawdopodobne, że wykorzystały Mazura - agenta sprawdzonego, a przede wszystkim korzystnie ulokowanego w środowiskach postkomunistycznych.

Mazur miał świetne kontakty ze wszystkimi bohaterami sprawy "Olina". Znał Oleksego, był wspólnikiem Ałganowa. Mieszkał w tym samym co oni bloku na Wilanowie. Współpracował z Kuną i Żaglem, którzy zatrudniali Rosjanina.

Mazur doskonale czuł się w środowisku dawnych i nowych specsłużb. Dla jego firm pracował gen. Józef Sasin (wywiad PRL). Znał dobrze Romana Kurnika, b. szefa kadr SB. W mieszkaniu Hipolita Starszaka (SB, po 1989 r. wydawca tygodnika "Nie") spotykał się nawet z Zacharskim - głównym tropicielem "Olina".

Sasin, Starszak i Kurnik to bliscy znajomi Papały. Kurnik był za Papały wiceszefem policji.

Według naszego rozmówcy związanego ze śledztwem w sprawie Oleksego Mazur mógł nawet "wystawić >> Olina <
Rozmowa z Jakimiszynem wiosną 1995 r. na kortach warszawskiej Mery miała być początkiem sprawy Oleksego. Ale w "białej księdze" - materiałach ze śledztwa opublikowanych przez rząd SLD po umorzeniu afery - można znaleźć tropy wskazujące, że to raczej od swoich agentów UOP wiedział, że Rosjanie zwerbowali ważnego polityka lewicy.

W notatce (z 14 grudnia 1995 r.) oficera zarządu wywiadu UOP ukrytego za inicjałami T.I. czytamy: "W trakcie spotkania W. Ałganow z własnej inicjatywy poinformował współpracownika Zarządu Wywiadu UOP, iż w trakcie swojego pobytu na placówce dyplomatycznej w Polsce w latach 80. pozyskał do współpracy z KGB wysokiego działacza PZPR".

Oznacza to, że UOP, który wcześniej interesował się Ałganowem, wykorzystywał do zbierania informacji na jego temat własną agenturę. Czy również Mazura, który krążył przecież i wokół Ałganowa, i Oleksego? - Nic mi nie wiadomo, żeby Mazur był w jakikolwiek sposób wykorzystywany do tej sprawy- zarzeka się Zacharski.

- Podejrzewaliśmy, że to nie Jakimiszyn, lecz ktoś inny był pierwszym źródłem Zacharskiego. Ale Mazur nie był brany pod uwagę - mówi Zbigniew Siemiątkowski, polityk lewicy, który po Milczanowskim przejął MSW i zlecił publikację "białej księgi".

Oleksy jest zdziwiony, gdy pytamy, czy wiąże Mazura z operacją UOP.

- Nie miałem pojęcia o jego relacjach ze służbami - mówi. - Grał Polonusa, dobroczyńcę z Chicago. Sasin, mój sąsiad i znajomy, był jego pracownikiem. Wtedy nie przywiązywałem do tego wagi, ale rzeczywiście, odkąd mnie poznał, dążył do zacieśniania więzi. Wpadał do mnie sam lub ze znajomymi. Byłem u niego w domu razem z Włodzimierzem Cimoszewiczem, widywałem go z Ałganowem i Zacharskim, którego prywatnie też znałem.

Oleksy wspomina, że gdy został premierem, Mazur odwiedził go w gabinecie: - Prosił o pomoc w interesach, chodziło wykup tzw. długu brazylijskiego Polski [dług wobec Brazylii 3,3 mld dol. zaciągnięty w 1972 r., który po 1990 r. Polska wykupiła za 25 proc. wartości]. Odesłałem go do Ministerstwa Finansów.

Zacharski "przypadkiem" znajduje Ałganowa

Krąg towarzyski Mazura i jego związek ze służbami uprawdopodobniają przypuszczenie, że był informatorem UOP w operacji "Olin". Ale jedynym mocnym dowodem na jego udział w niej jest spotkanie z Zacharskim na Majorce 28 lipca 1995 r.

Skąd polskie służby wiedziały, że Ałganow wtedy tam będzie? "Biała księga" nie daje odpowiedzi. Gen. Bogdan Libera (w 1995 r. szef wywiadu UOP) zeznał: "Uzyskano sygnał, że urlop będzie spędzał na Majorce". Prokurator nie pyta, skąd ten sygnał.

Kapitan UOP Dariusz I., który towarzyszył Zacharskiemu w wyprawie na wyspę, zeznaje (26 marca 1996 r.):

"W trakcie kontroli operacyjnej uzyskałem informacje o pobycie Ałganowa na terenie Majorki wraz z K. [Kuną]. Informacja ta świadczyła, że Ałganow zamieszkuje w jednym z hoteli w miejscowości I. [Illetas] (...). Po wylądowaniu na Majorce w piątek w godzinach wieczornych przeprowadziliśmy razem z płk. Zacharskim rekonesans, który pozwolił na ustalenie miejsca zamieszkania K. [Kuny] i Ż. [Żagla]. Sprawdzając uzyskaną wcześniej informację, wytypowaliśmy dwa z hoteli, w których (...) mógł zamieszkiwać Ałganow. Zatrzymaliśmy się w hotelu, w którym, jak się później okazało, mieszkali Ałganowowie".

Tu również prokurator nie dopytuje o źródła informacji, że Ałganow przyleciał na Majorkę.

Zeznania Zacharskiego przynoszą niewiele:

"Uzyskaliśmy informacje, że Ałganow przebywa na urlopie na Majorce (...). Mieliśmy w pewnym sensie orientację, w którym rejonie Ałganow może być zakwaterowany. (...) Po zameldowaniu się w hotelu zaczęliśmy poszukiwać panów K. [Kuny] i Ż. [Żagla] (...). Z naszych informacji wynikało, że w tym czasie mieli się tam spotkać z Ałganowem, który przyjechał z grupą turystyczną z Rosji (...). Poszukiwania Ałganowa na Majorce zaczęliśmy przez ustalenie adresów K. [Kuny] i Ż. [Żagla]. Gdy już ustaliliśmy to przez kochankę p. Ż. [Żagla], ustaliliśmy, że Ałganow mieszka dwa hotele dalej niż ona. Okazało się, że jest to ten sam hotel, w którym my się zakwaterowaliśmy. Był to szczęśliwy dla nas zbieg okoliczności".

A zatem Zacharski twierdzi, że odnalezienie Ałganowa w jednym z wielu hoteli na wyspie zawdzięcza przypadkowi. Prokurator nie dopytuje; nie jest to główny przedmiot śledztwa.

O przypadkowym spotkaniu zeznają też Kuna i Żagiel. Dodają, że już "po wszystkim" Ałganow powiedział im, że wie, kim naprawdę jest Zacharski, i ma pretensje, że "wystawili" go polskim służbom.

Gdy wybuchła afera "Olina", Ałganow tłumaczył na konferencji prasowej w styczniu 1996 r., iż nie był zaskoczony, że Zacharski znalazł go na Majorce, bo "dzwonił do swoich przyjaciół w Polsce i mówił im, gdzie się znajduje".

Czy jednym z tych przyjaciół był Mazur? Prawdopodobne. Łączyła ich nie tylko znajomość, ale i biznes. Firma Cargill, w której udziały miał Mazur, sprowadzała zboże z Kazachstanu. Ałganow ułatwił jej tam kontakty przez swego teścia, eksportera płodów rolnych, w czasach ZSRR sekretarza sowieckiej partii komunistycznej ds. rolnictwa.

Nieudane nagranie

O Mazurze nikt w "białej księdze" nie wspomina. Dowiadujemy się z niej, że Zacharski wpadł na Ałganowa przypadkiem. Samochód z Ałganowem i Kuną zatrzymał się przed hotelem Ałganowa, bo Kuna spieszył się do toalety i akurat wybrał ten hotel (mieszkał w innym).

Kuna zeznaje: "Przed hotelem, w którym zatrzymał się Ałganow, spotkaliśmy Zacharskiego. Był on razem z jeszcze jednym mężczyzną [kpt. Dariusz I.]. Ałganow i Zacharski przywitali się serdecznie. Mężczyzna, z którym był Zacharski, chodził z teczką, której nie chciał zostawić w samochodzie. Mówił, że ma w niej dokumenty".

Naprawdę kpt. Dariusz I. miał tam sprzęt do nagrywania. Zeznaje tak: "My do nagrywania byliśmy przygotowani w ten sposób, że urządzenie nagrywające było zamontowane w teczce. Na czas pobytu nad basenem przełożyłem je do innego kamuflażu, dostosowując się do okoliczności. Ja zabierałem ze sobą teczkę lub ten drugi przedmiot kamuflujący, ale nie z tego powodu, by rejestrować prowadzone w mojej obecności rozmowy. Chciałem po prostu zabezpieczyć ten sprzęt przed kradzieżą lub penetracją innych służb specjalnych".

Widać więc, że kapitan obawiał się Kuny i Żagla. Nie mogli być raczej współpracownikami UOP przy tej sprawie.

Przeciwnie, Kuna coś podejrzewał. Rozebrał telefon komórkowy Zacharskiego. Kpt. I.: "Ja odebrałem to w ten sposób, że chciał się upewnić, czy nie zawiera urządzeń do nagrywania".

Kuna tłumaczył, że ponieważ jego komórka na Majorce nie działała, a Zacharskiego - tak, sprawdzał, "jakiej produkcji jest bateria w telefonie Zacharskiego". Zacharski się zirytował. Rozumiał (bateria nie ma nic wspólnego z zasięgiem komórki), że Kuna szuka podsłuchu i demonstruje, że mu nie ufa.

Werbunek Ałganowa się nie powiódł, a dowody, że Oleksy to "Olin", były tylko pośrednie. Dla Zacharskiego potwierdzały to słowa, które wymknęły się Ałganowowi, gdy Zacharski wypowiedział kryptonim "Olin". Rosjanin zapytał: "Kto zdradził?".

Sęk w tym, że to się akurat nie nagrało. Zacharski tak tłumaczył to w prokuraturze:

"Cała rozmowa [werbunkowa] trwała ok. czterech godzin. Wcześniej przygotowany mieliśmy zakamuflowany w teczce dyplomatce sprzęt nagrywający, który kpt. I. dyskretnie włączył po wejściu do pokoju. Sprzęt był przystosowany do wykonania ciągłego nagrania przez blisko trzy godziny. Od razu zaznaczam, że nie było obiektywnych możliwości dyskretnej zmiany taśmy, zwłaszcza że naszym rozmówcą był też fachowiec w tej służbie".

Motyw Mazura

10 lat po śmierci Marka Papały jedynym - według prokuratury - podejrzanym o zlecenie tego zabójstwa jest Mazur. Mimo odmowy ekstradycji łańcuch faktów przedstawiony przez śledczych na dowód, że to on stoi za śmiercią komendanta, wydaje się logiczny.

Brak w nim jednak kluczowego elementu - motywu, dla którego Mazur wynajął w 1998 r. zabójców. Gdyby jednak Papała znał jakąś tajemnicę Mazura - na przykład o jego współpracy ze służbami i roli w sprawie "Olina" - byłby to motyw wart zbadania.

Nie ma na razie żadnych dowodów, że generał znał ten właśnie sekret.





Większa dawka top secret