DO i ODpowiedzi

 

MIĘDZY FILO- I ANTYSEMITYZMEM

 

Szanowny Panie Redaktorze,

 

ponieważ dotarły do mnie głosy, iż mój list zamieszczony w trzynastym numerze bL ma charakter antysemicki, pozwalam sobie raz jeszcze skorzystać z Pańskiej uprzejmości i prosić o wydrukowanie kilku poniższych zdań.

Ze smutkiem, a poniekąd i z niesmakiem stwierdzam, iż w Polsce od długich już lat panuje wokół tzw. tematu żydowskiego swoista psychoza. I tak, aby zostać uznanym za "antysemitę" (rasistę, szowinistę, przedstawiciela Ciemnogrodu, żydożercę itd.), wystarczy:

-  deklarować strach przed nadmierną obecnością osób pochodzenia żydowskiego w wielu kluczowych dziedzinach życia społecznego, politycznego i kulturalnego;

-  powątpiewać w szczególne walory żydowskiej kultury, od mądrości Talmudu poczynając, a na kuchni kończąc;

-  kwestionować moralne prawo narodu, który przeżył Holocaust, do stosowania terroru wobec Palestyńczyków;

-  aprobować publicznie jakiekolwiek poglądy wyrażane przez myślicieli i polityków niechętnych Żydom;

-  przypominać, iż obok niewątpliwie propolskich zachowań Żydów w ciągu kilkuset lat wspólnego bytowania nad Wisłą, zdarzały się również z ich strony działania jednoznacznie wrogie naszemu narodowi;

-  okazywać brak zrozumienia dla stosowanej w rozmaitych salonach metody mierzenia wartości intelektualnych danej osoby stopniem jej aktywności w tropieniu i piętnowaniu wszelkich przejawów krytyki Izraelitów;

-  zdradzać objawy znudzenia przechodzącego w zdenerwowanie nachalnym podkreślaniem w rozmaitego rodzaju mediach, iż wśród licznych polskich grzechów głównym jest właśnie antysemityzm.

 

Z kolei by zostać "filosemitą" (pachołkiem żydowskim, szabesgojem, kosmopolitą itd.), wystarczy:

-  deklarować szacunek dla narodu, z którego pochodzi tak wiele jednostek wybitnych, tworzących wspólny dorobek cywilizacyjny całej ludzkości;

-  powątpiewać w istnienie podwójnej moralności żydowskiej - jednej dla gojów, drugiej zaś stosowanej między Izraelitami;

-  dostrzegać trudne położenie państwa Izrael w centrum arabskiego morza i uznawać zasady polityki zagranicznej, jakimi się kieruje, za zgodne z normami prawa międzynarodowego;

-  twierdzić, że niektórzy myśliciele i politycy w dążeniu do arcyprostego objaśniania rzeczywistości i zdobycia popularności wśród najbardziej prymitywnej części społeczeństwa, upowszechniali spiskową wizję historii, w której siłą sprawczą wszelkiego (ewentualnie większości) zła było i jest tzw. światowe żydostwo;

-  przypominać przejawy nietolerancji i okrucieństwa sporej części naszych przodków wobec Żydów i osób pochodzenia żydowskiego;

-  krytykować występujący w niektórych środowiskach pogląd, iż prawie każda osoba zajmująca aktualnie eksponowane stanowisko w tej czy innej dziedzinie życia społecznego jest Żydem lub poplecznikiem żydowskim, ergo jednostką wrogą każdemu Polakowi.

Zważywszy, iż poglądy i opinie, przy których pomocy scharakteryzowałem "filo" i "antysemitę" są mi bliskie, skonstatować muszę występowanie u mnie zjawiska rozdwojenia jaźni, co w kraju, w którym panuje schizofrenia polityczna (pisałem o tym w poprzednim liście), nie powinno budzić oburzenia. Niestety budzi i jest to zjawisko zaiste zadziwiające.

 

Maciej Grebenau

 

P.S. Ponieważ jestem człowiekiem dociekliwym, ustaliłem, iż mój "filosemityzm" ma swoje główne źródła w:

-  poczuciu niższości i podziwie dla narodu, którego wpływy, samo-organizacja oraz solidarność wewnętrzna nie mają sobie równych;

-  przekonaniu, że dyskryminowanie kogokolwiek z powodów od niego niezależnych (do których należy przecież pochodzenie), nosi cechy działania pretotalitarnego;

-  przeświadczeniu, że procesy społeczne są daleko bardziej skomplikowane niż sądzą zwolennicy wszelkich teorii spiskowych, a zatem upatrywanie w działaniu Izraelitów przyczyny wszystkich (większości) wydarzeń o nie do końca jasnej genezie, ma charakter manii prześladowczej;

-  uznaniu dla walorów duszy, umysłu i ciała pewnej osoby pochodzenia żydowskiego.

Natomiast mój "antysemityzm" sięga korzeniami do:

-  protestu przeciwko nagminnemu wykorzystywaniu przez Żydów swego pochodzenia dla ochrony przed wszelką krytyką;

-  obawy przed widocznym preferowaniem przez nich zakulisowego, kapturowego i gabinetowo-salonowego stylu działania w polityce i nie tylko;

-  niechęci wobec bijącego z licznych wypowiedzi osób pochodzenia żydowskiego poczucia wyższości w stosunku  do reszty społeczeństwa, przypominającego podejście aroganckiego nauczyciela do uczniów uważanych przezeń za durniów;

-  tradycji rodzinnej, wedle której jeden z moich dziadków był dozorcą w kamienicy należącej do Żyda i nie wspominał nigdy tego dobrze, drugi zaś zetknął się jako oficer AK z ziomkiem owego kamienicznika kilkanaście lat później w jednym z Urzędów Bezpieczeństwa.

Mniemam, że tych kilka uwag rzuci pewne światło na przyczyny wspomnianego "rozdwojenia jaźni", nie tylko w odniesieniu do mojej osoby.

 

M.G.






bruLion - wybór tekstów