Gazeta Wyborcza - 04/11/1999
ZABAWY LITERACKIE
JOANNA SZCZĘSNA
MOSKALIKI
czyli o narodzinach nowego gatunku, powstałego na skutek połączonych działań Wisławy Szymborskiej, Stanisława Barańczaka oraz Czytelników "Magazynu"
Kiedy w krakowskich czworakach literackich na Krupniczej ktoś, gdzieś w latach pięćdziesiątych, rzucił hasło do zabawy w trawestowanie jednej ze zwrotek napisanego w czasie powstania listopadowego poloneza "Patrz, Kościuszko, na nas z nieba" autorstwa Rajnolda Suchodolskiego, ani przypuszczał, że kładzie podwaliny pod nowy gatunek literacki.
Kto powiedział, że Moskale
Są to bracia dla Lechitów,
Temu pierwszy w łeb wypalę
Przed kościołem Karmelitów.
Otóż każdy kolejny wers wiersza Suchodolskiego należało przekształcać, zmieniając nację, sposoby karania głosiciela wzbudzającej sprzeciw opinii oraz lokalizację kościelną. Informacja o tym ukazała się w artykule z cyklu "Zabawy literackie" w bożonarodzeniowym numerze "Magazynu". Nikogo jednak do pisania wedle tej instrukcji nie zapłodniła. Może dlatego, że nie podaliśmy przykładów, jako że zaginęły.
Dopiero kiedy Wisława Szymborska, uczestniczka tych zabaw sprzed lat, postanowiła wypełnić "archiwalną lukę" i strawestowała Suchodolskiego kilkanaście razy, opatrując rzecz wspólnym tytułem "Rymowana rozprawa o wyższości Sarmatów nad inszymi nacjami oraz o słusznej karze na zatwardziałych, którzy tego poglądu nie podzielają", dopiero kiedy Stanisław Barańczak poczuł się wezwany przez poetkę do tablicy dopiskiem pod ostatnią zwrotką "Rozprawy": "Koniec, ale tylko z braku dobrze rymujących się określeń, bo nie jestem Barańczakiem", dopiero wtedy, kiedy płody ich pióra opublikowane zostały w kolejnym "Magazynie" (gwoli sprawiedliwości, były tam jeszcze wiersze sekretarza poetki, Michała Rusinka, oraz naszych autorów - Probierczyka i Mikołaja Szymańskiego), pękła bania i rozpętał się wśród Czytelników prawdziwy szał trawestowania.
Jeszcze tego samego dnia, w którym ukazał się "Magazyn", przyszedł do nas faks z redakcji tygodnika "Wprost". "Mnie też się udzieliło w sprawie nacji bliskich, dalszych i całkiem odległych - nieobecnych dotąd na wiadomej liście. Siedliśmy sobie z drinkami na godzinkę, a z tego co wyszło, wybraliśmy dziesięć sztuk" - pisał Jerzy Sławomir Mac.
"Białorusin - moim druhem!"
kto zakrzyknie - takich synów
walić będę w łeb obuchem
w Tyńcu u benedyktynów.
Z Łemkiem kto chce siąść przy stole,
pić z nim, aż nadejdzie nocka -
tego czeka sznur w stodole
u cystersów, tych z Wąchocka.
Kto pochwali Ukrainkę
za kształt biustu oraz ucha,
wart, by mu zadzierzgnąć linkę
w klasztorze Świętego Ducha.
Kto zaś powie: Czech odróżnia
co pisuar, a co dzbanek,
męska zrobi się zeń próżnia
na podwórcu urszulanek.
"Mądry Duńczyk" - ktoś mi powie:
"Patrz, potomek Andersena".
Tego zdzielę czymś po głowie,
aż się zdziwi święta Lena.
Na Norwegu ktoś jeżeli
polec chce jak na Zawiszy,
temu lues się udzieli
w refektarzu przeoryszy.
Kto mi powie, że Masaje
martwią się, gdy spłodzą łotra,
temu wnet obetnę jaje
u Świętego z Pawłem Piotra.
Kto mi powie, że Pigmeje
jedzą jeszcze coś prócz ryżu,
temu zaraz fest przyleję
na Trakcie, przy Świętym Krzyżu.
"Kirgiz czasem z konia schodzi",
kto tak powie - temu biada:
łeb w przybytku mu się schłodzi
tam, gdzie prymas czasem siada.
Kto zaś rzeknie, że Czeczeńcy
bywają też ogoleni -
głowę w kłos mu zmienią żeńcy
na pielgrzymce zgromadzeni.
Zresztą, nawiasem mówiąc, gdy wieść o odrodzeniu zabawy sprzed lat zaczęła roznosić się po kraju pocztą pantoflową, okazało się, że "rękopisy nie płoną". I tak redaktor "Przekroju", Adam Klominek, przypomniał sobie, że przechowuje jakieś stare moskaliki. Umówiliśmy się i ze wzruszeniem obejrzałam zapisane na odwrocie pożółkłej kartki PAP-owskiego "Biuletynu Specjalnego" z sierpnia 1956 roku ("W tamtych czasach oszczędzało się papier" - skomentował redaktor Klominek) trzy czterowiersze:
Jeśli powie ktoś, że Turek
Ma przyjaciół w nas, Słowianach,
Krwią i mózgiem splami murek
Przy klasztorze na Bielanach.
Kto o Baskach mylnie sądzi,
Że kochają Wawel stary,
Udowodnię mu, że błądzi,
Pod obrazem świętej Klary.
Kto mi powie, że Czuwasze
Mają ku nam afekt czuły,
Temu się napluje w kaszę
W celi ojca kameduły.
Ze względu na tych Czuwaszy redaktor Klominek uważa, że rzecz pochodzi z roku 1961, bo wtedy właśnie świat dowiedział się o ich istnieniu, jako że drugim po Gagarinie radzieckim kosmonautą był Czuwasz. Wydaje mu się, że jest to plon wizyty u niego Wisławy Szymborskiej i Adama Włodka, kto jednak jest autorem inkryminowanych wierszyków, tego nie pamięta.
Reguły gatunku
Każdego dnia poczta, faks, e-mail przynosiły po kilka listów. Przyszło ich ponad setka, a w nich - blisko tysiąc czterowierszy, co wypada mniej więcej po dziesięć na głowę. Zważywszy jednak, że niektórzy przysyłali skromnie jeden, znaczy, że inni pisali ich po kilkadziesiąt. Jeszcze wtedy nie pojawiała się nazwa "moskaliki", ale wisiała w powietrzu.
Z marszu i w praktyce sformułowały się żelazne reguły gatunku.
Klasyczny moskalik zaczyna się słowami "Kto powiedział, że..." albo odpowiednikami tego sformułowania. W pozycji rymowej pojawiać się winna jakaś nacja. Nasi Czytelnicy użyli nazw blisko 120 narodowości i plemion, w tym tak egzotycznych, jak: Baskowie, Masajowie, Nepalczycy, Maorysi, Pigmeje, Siuksowie, Szoszoni, Tadżykowie, Ujgurzy. Najczęściej dostawało się - o dziwo - wcale nie sąsiadom, ale: Grekom, Eskimosom, Tatarom (to jeszcze dałoby się jakoś wytłumaczyć) i przede wszystkim Anglikom.
Kto mi powie, że Anglicy
Wiedzą, co to są flamingi,
Tego wyślę do kostnicy
Spod ołtarza świętej Kingi.
Elwira Zielska, Warszawa
Kto jest zdania, że Anglicy
wyznają się na podwiązkach,
tego skąpię w jajecznicy
pod pomnikiem na Powązkach.
Jan Pacek, Katowice
Kto powiedział, że Anglicy
mają kuchnię znakomitą,
ten wnet znajdzie się w kostnicy
albo zostanie banitą.
Stanisław Dubiel, Kraków
Kto powiada, że Anglicy
przestrzegają zwykle planu,
tego będę gnał bez gaci
dookoła Watykanu.
anonim
W drugim wersie natomiast podać należy jakąś absolutnie oczywistą informację czy opinię na temat inkryminowanego narodu, informację typu, że korzysta z encyklopedii, myje zęby, ceni dobrą kuchnię, używa komputera, lubi muzykę, chodzi w butach etc. Lepiej, oczywiście, gdy jest to rzecz tycząca szczególnie akurat tej nacji niż w ogóle ludzkości (uwaga: ten wers jest wyjątkowo trudny i tutaj najwięcej zdarza się nieświadomych odstępstw od reguł gatunku), tworzy to bowiem większe napięcie i dynamikę.
Kto mi powie, że Berberzy
Na wielbłądach jeżdżą chwacko,
Gotów jestem go uderzyć
Pod chrzcielnicą w Świętym Jacku.
Ziemowit Adamiec, Łódź
Kto mi powie, że Afgańczyk
Dom ma położony w górach,
Wbiję w plecy mu czekańczyk,
Nawet i w klasztornych murach
Jan Grycel, Gródek
Trzeci wers z kolei winien przedstawiać obrazowo i dosadnie, co zostanie zrobione z delikwentem, który wyraził niefortunną opinię. Tu - muszę oświadczyć - Czytelnicy nasi wykazali tak wielką inwencję, że nie wiem, czy sprawą nie powinien się zainteresować psychoanalityk albo wręcz psychiatra.
Cóż my tam zatem znajdujemy poza banalnym biciem po pysku, waleniem w szczękę, wybijaniem zębów czy spuszczaniem tęgiego lania? Ano wyrwanie nóg z dupy, ucinanie uszu, zrobienie kotleta z twarzy, publiczne przegnanie bez gaci, postrzał w brzuch, kindżał w potylicę, tomahawk w łeb, połamanie kości miednicy, przecięcie grdyki, wypalenie w łeb z obrzyna, rozpołowienie czaszki, wlanie ołowiu do buzi, przywalenie kijem po kolanach, skręcenie karku, rozgniecenie na miazgę, walnięcie w skroń z kałacha, trzaśnięcie gromem, skopanie gołego tyłka, sypnięcie piaskiem w oczy, lekkie uszkodzenie genitaliów, ukiszenie w charakterze ogórka, wykonanie harakiri przez osobę trzecią, wrzucenie głową do studni, uwięzienie w piwnicy, powieszenie na klamce, polewanie ukropem, porażenie prądem, przeflancowanie gęby, wyrwanie włosów z głowy i tak dalej, i tak dalej.
Szalona inwencja stylistyczna w tej dziedzinie sprawiła, że naliczyłam ni mniej, ni więcej, tylko 36 opisowych określeń nagłej a niespodziewanej śmierci. Jako zaś narzędzie mordu uwiodła mnie banalna łopata:
Kto powiedział, że Grek Platon
w uczcie przewodniczył gejom,
tego w grzbiet rąbnę łopatą
realną, nie jej ideą.
Władysław Kokoszka, Białystok
I wreszcie wers ostatni - opisuje on po prostu miejsce akcji. Najlepiej, gdy jest to określony kościół czy klasztor; w klasycznym moskaliku - rzymskokatolicki.
Jak widać moskalik to forma dość rygorystyczna semantycznie, a przecież obowiązuje go jeszcze określony układ rymów (abab) i silne uporządkowanie rytmicznie (najczęściej stopa trocheiczna).
A oto kilka propozycji klasycznych w wykonaniu Jerzego Czecha z Poznania:
Kto by rzekł, że Norwegowie
Prócz wad mają i zalety,
Tym się zajmie pogotowie
Po różańcu u Elżbiety.
Kto by rzekł, że Ekwadorczyk
Za człowieka ujdzie śmiało,
Tego po łbie praśnie orczyk
Po procesji w Boże Ciało.
Kto śmie wątpić, żeby Czesi
Wszechświatowy knuli spisek,
Tego gniewny lud powiesi
Pod klasztorem u klarysek.
Kto powiedział, że Turkmeni
Chodzą też wyprostowani,
Stan skupienia zaraz zmieni
U stóp Jasnogórskiej Pani.
Epidemia natręctw
Wiele osób miało świadomość, że ulegając pokusie układania moskalików, oddają się we władanie nerwicy natręctw. Jak nasze koleżanki z "Gazety" w Gdańsku, Dorota Karaś i Magda Grzebałkowska, które donosiły: "Epidemia sięgnęła morza". Oprócz moskalików "klasycznych" przysłały nam też garść lokalnych, gdańskich.
Kto chce głosić, że Pigmeje
Używają słów nie tego,
Temu z nosa zrobię lejek
U prałata Jankowskiego.
Kto uważa, że Cyganie
Nie jadają sosu z brata,
Tego zeżrą wnet piranie
Pod oknami księdza prałata.
A także moskaliki, w których miast kościołów katolickich pojawiły się sekty i świątynie innych wyznań.
Kto mi powie, że Moskwianki
Nie hodują już kołtuna,
Tego dziś przejadą tanki
Pod siedzibą sekty Moona.
A kto rzeknie, że Mongoły
Nie zdobędą nagród Grammy,
Tego ciągnąć będą woły
Przed portretem Dalajlamy.
Nie one jedne zresztą odczuwały potrzebę rozszerzenia kościelnych lokalizacji o inne wyznania. Wśród naszych Czytelników panował prawdziwie ekumeniczny duch posoborowy. - Dlaczego mają to być tylko świątynie chrześcijańskie? - dramatycznie pytał Grzegorz Dobiecki, korespondent TVP w Paryżu. I brał za rogi problem stosunków polsko-żydowskich oraz polsko-ukraińskich:
Kto mi powie, że chasydzi
w salonowca grać nie mogą,
temu dłoń ma byt zohydzi
pod Nożyków synagogą.
Nie łżyj, Lachu, że Kozacy
czynią Rzplitej despekt znaczny,
bo załatwi cię na cacy
Konaszewicz-Sahajdaczny.
Z kolei państwo Anna i Andrzej Oryńscy z Wrocławia opisują, jak to cała rodzina uległa epidemii. Mąż wraca z pracy, a tam zamiast obiadu - moskaliki napisane przez żonę. Siada więc do stołu, żeby zapisać moskaliki, które wymyślił w godzinach pracy. "Póki jesteśmy jeszcze przy zdrowych zmysłach - kończą list Oryńscy - przesyłamy nasze pomysły":
Kto powiedział, że Arabom
z turbanami jest do twarzy,
tego dam na ucztę krabom
w sadzawce u misjonarzy.
A kto powie mi, że Norweg
w koszykówkę grać potrafi,
temu zaraz strzelę w mordę
na boisku przy parafii.
Kto powiedział, że Pigmeje
rosną, gdy nadejdzie pora,
tego się na pal nadzieje
pod kapliczką Izydora.
Objawy ataku natręctw wykazała też zaprzyjaźniona lekarka, która przysłała nam e-mail:
Kto powiedział, że kultury
Nosicielem Rus być może,
Temu w głowie zrobię dziury,
Ty przebaczysz, Panie Boże.
Do wierszyka załączony był liścik: "Mógłby też być Szkop, ale to za dosłowne. A może znasz innego, bardziej abstrakcyjnego na jedną sylabę? A może lepszy "apostoł" zamiast "nosiciel"? A może lepiej "w łeb wypalę z rury"? Ratunku!!!"
Łamanie reguł
Moskalik błyskawicznie się skodyfikował, a niemal jednocześnie z procesem tworzenia norm gatunkowych rozwijał się proces jego mniej czy bardziej świadomego naginania do różnych potrzeb. I tak dostaliśmy też moskaliki w duchu politycznej poprawności, co chwali się z powodów humanitarnych, ale jest absolutnym pogwałceniem natury gatunku.
Kto zaprzecza, że Kurdowie
mają prawo do istnienia,
temu prosto w oczy powiem,
że jest łajdak bez sumienia.
Katarzyna Foremska, Warszawa
Kto z głupoty doda: Żyd,
Nie zalicza się do ssaków,
Raban zrobię mu i wstyd
W katakumbach u Krzyżaków.
Krzysztof Dorcz, Włocławek
W tym szlachetnym duchu swoje moskaliki ułożyła też poetka Urszula Kozioł.
A kto powie mi, że Grecy
nie są warci kłaków funta,
temu wygarbuję plecy
przy wtórze dzwonu Zygmunta.
A kto powie, że Anglicy
to nie bracia, ale łotry,
spuszczę mu sos z mózgownicy,
choćby i pod Świętym Piotrem.
Kto powie, że Siuksów plemię
we łbie ma nie po kolei,
temu dam obuchem w ciemię
pod katedrą w Bazylei.
A kto powie, że Francuzy
nie są dla nas świetną parą,
ten zarobi tęgie guzy
w bramie pod toruńską farą.
Było też sporo osób, które odrzuciły charakteryzującą moskalik bezinteresowność i ponadczasowość, by użyć go jako narzędzia w bieżącej walce politycznej.
Kto powiedział, że Wałęsa
Nie zwojuje już niczego,
Temu nogi powyrywam
W krypcie księdza Jankowskiego.
Zofia Marciak, Olsztyn
Kto powiedział, że lekarze
już nie biorą ani centa,
temu świeże groby wskażę
niejednego ich pacjenta.
Anna i Andrzej Oryńscy, Wrocław
Kto mi tu bez przerwy truje,
Że bez Żydów nie ma zysku,
Temu fizys zdeformuję
Na wiadomym żwirowisku.
Jan Pacek, Katowice
Pan Pacek, autor kilkunastu moskalików, na zakończenie swego listu napisał bez fałszywej skromności:
Kto mi nieopatrznie powie,
Żem jest gorszy od Szymborskiej,
Dam go do zeżarcia krowie,
Wymoczywszy w wodzie morskiej.
Myśl autorów moskalików zwykle hasała niczym nie ograniczona po rozległych krainach absurdu, ale czasem jednak czepiała się jakiegoś narodowego stereotypu, jak to, że Irlandczycy są pijakami, Włosi kataryniarzami, Latynosi ognistymi kochankami, a Szkoci - skąpcami.
Kto by rzekł, że Latynosi
Są dobrymi kochankami,
Tego krew wnet ziemię zrosi
W Gnieźnie pod katedry drzwiami.
Ziemowit Adamiec, Łódź
Kto zaś powie, że mnie Szkot
Wynagrodzi dziś sowicie,
Z tego wnet wycisnę pot
Na kropidło karmelicie.
Krzysztof Dorcz, Włocławek
Stanisław Barańczak w artykule "Stereotypy etniczne w angielskiej i amerykańskiej poezji niepoważnej" przytacza poetycki żart Ogdena Nasha, oparty na tym samym stereotypie skąpego Szkota.
PEWNIK GENEALOGICZNY
Nikt o nazwisku McTawish
Nie żył w stylu "zastawisz się
a postawisz"
tłum. Stanisław Barańczak
Filary "Znaku"
Publiczna inauguracja nowego gatunku odbyła się na uroczystościach z okazji czterdziestolecia krakowskiego wydawnictwa "Znak", w czerwcu tego roku w Krakowie. Redaktor naczelny Jerzy Illg zamówił bowiem u kilku krakowskich rymopisów moskaliki na cześć autorów publikujących w jego wydawnictwie.
Kto mi powie, że Daviesa
Książki czyta się ciekawie,
Utnie mu się to, co zwisa
U sercanek w głównej nawie.
Kto śmie rzec, że Kołakowski
Da się czytać do poduszki,
Temu wyrwę wszystkie włoski
W takt kantaty S. Moniuszki.
Kto powie, że Maj Bronek
Jest Poetą przez "P" duże,
Zginie, zduszon przez postronek
W ciemną noc na Jasnej Górze.
Kto zaprzeczy, że z Miłosza
Mason jest i wróg polskości,
Tego złupię co do grosza
Przed świątynią opatrzności.
Kto mi powie, że z Tischnera
Kawał jest hermeneuty,
Tego wnet się sponiewiera
Przed kapliczką świętej Ruty.
Nie zapomniano też o redaktorze naczelnym "Znaku":
Kto rzec śmie, że w klatce Illga
Patryoty bije serce,
W rzekę pod tytułem Wilga
Wrzuci się go po pasterce.
Jak widać, nawet jeden z inicjatorów i kodyfikatorów gatunku, Michał Rusinek (bo to on jest autorem cytowanych wyżej moskalików), rezygnuje czasem z ortodoksyjnego zakończenia w ostatnim wersie, to jest z lokalizacji kościelno-klasztornej.
Kto powie, że Marian Stala
Wie cokolwiek o poezji,
Tego trup się będzie walał
Po całej archidiecezji.
Magda Heydel
Kto śmie godoć, że z K. Kutza
Lepszi pisorz niż senator,
Tego zaraz o łeb skróca
U wrót cerkwi w Ułan Bator.
Kto rozgłosi, że Pieronek
To przyrodni brat Rydzyka,
Temu utnie się ogonek.
Na ulicy Retoryka.
Tadeusz Nyczek
To działo się w czerwcu, zaś niespełna trzy miesiące później - 22 września br. - na zorganizowanej w Cieszynie przez Instytut Badań Literackich PAN oraz Uniwersytet Śląski konferencji teoretycznoliterackiej zatytułowanej "Genologia dziś", profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Edward Balcerzan, w referacie "W stronę genologii multimedialnej" dokonał pasowania moskalika na nowy gatunek literacki.
- Bez mechanizmów naśladowania (adaptacji, pastiszu, trawestacji, przekładu) trudno by było wyobrazić sobie istnienie gatunków - mówił profesor Balcerzan. - Czy to znaczy, że z każdego tekstu mogą zostać wygenerowane reguły gatunku? Tak, i to jest jedna z tez mojego referatu. Zazwyczaj mamy do czynienia z grupą tekstów wzorcowych, ale źródłem gatunku może też być jakiś jeden tekst. Na przykład fragment poloneza Rajnolda Suchodolskiego.
Informując uczestników konferencji, że pisanie moskalików stało się w stolicy Małopolski faktem społecznym, referent przytoczył klasyczne już, znane Czytelnikom "Magazynu", moskaliki Wisławy Szymborskiej, po czym, żeby pokazać, że Wielkopolska nie gorsza, zacytował dwa własnego autorstwa:
Kto powiedział, że się Czukcze,
Rozmnażając, łączą w pary,
Tego kres wiwatem uczczę
Na schodach poznańskiej fary.
Kto rzekł, że Aborygeni
Wiedzą, co to mrok, co ranek,
Ten istnienia formę zmieni
W refektarzu urszulanek.
Teoretyczna działalność profesora Edwarda Balcerzana nie pozostała niezauważona. Michał Rusinek skwitował ją oczywiście moskalikiem.
Kto rzec śmie, że z Balcerzana
Teoretyk jest z polotem,
Temu zmiażdży się organa
Pod maryjenburskim płotem.
Edward Balcerzan nie pozostał mu dłużny:
Kto powiedział, że Rusinek
Ma stosowną ilość nerek,
Ten nie wstanie już z roślinek
W oranżerii sakrekerek.
Również Stanisław Balbus z Krakowa wziął na ząb Edwarda Balcerzana:
Kto powiedział, że Balcerzan
To poeta mocny w pysku,
Ten zostanie w mig obrzezan
Przed cerkiewką w Wołkowysku.
Parafia pisarza
Ten rodzaj moskalików, który przygotowano dla potrzeb kabaretu z okazji czterdziestolecia wydawnictwa "Znak", to poezja okolicznościowa, a nawet wręcz użytkowa. Całkiem nowy i bezinteresowny wariant zabawy zaproponował nasz kolega z ostatniej strony "Magazynu" - niejaki Probierczyk. Otóż zamiast nacji, w pozycji rymowej występuje u niego nazwisko pisarza, zaś element "dewocyjny" obowiązkowo związany jest geograficznie z twórcą.
Kto powiedział, że A. Stasiuk
Treść właściwie uwypukli,
Tego zwabi się do lasu
Na święto Jana z Dukli.
Kto powiedział, że Różewicz
Do sztambucha się nadawa,
Temu się wypruje trzewi
Pod kaplicą bł. Czesława.
Kto ogłosił, że Tokarczuk
To mistyczna anielica,
Tego zniesie się na tarczy
Spod kościoła w Wambierzycach.
Tego, kto rzekł, że Konwicki
Zrobi zawsze, co zamierza,
Zgładzi motłoch neoficki
U Świętego Kazimierza.
Kto powie, że Paweł Huelle
Wspomnieniami jeno żywie,
Zyska tyle, że za chwilę
Udusi się go w Oliwie.
Kto powiedział, że Libera
Lubi francuskie miłostki,
Niechaj weźmie go cholera
W drodze do św. Kostki.
Z tego, kto rzekł, że Stachura
To jest nabieranie gości,
Będzie ofiara ponura
Na ołtarzu Jaskrawości.
Rzeczywiście, wszystko się zgadza: Andrzej Stasiuk mieszka w Beskidach, Tadeusz Różewicz we Wrocławiu (kaplica błogosławionego Czesława mieści się na placu Dominikańskim), Olga Tokarczuk - w Sudetach, Tadeusz Konwicki urodził się na Litwie (patron św. Kazimierz), Paweł Huelle pochodzi z Trójmiasta, a autor "Madame", Antoni Libera, mieszka na terenie żoliborskiej parafii świętego Stanisława Kostki. Ta odmiana moskalika jest trudna, wymaga bowiem znajomości pewnych danych z biografii pisarza i jego twórczości (na przykład choćby tego, że "Madame" to historia miłości ucznia do nauczycielki francuskiego).
Nawiasem mówiąc, wariant z pisarzem w pozycji rymowej pojawił się także wśród kilkunastu moskalików Witolda Haltza z Warszawy (moskalik opatrzony był przypisem: "Barańczuk - Barańczak, uparty własowiec", co - jak zapewne uważni Czytelnicy pamiętają - jest aluzją do moskalika Barańczaka o "Afrykańczuku, czyli Afrykańczyku z band UPA").
Kto powiedział, że Barańczuk
Umie znaleźć przednie rymy,
Rychło pozna, co to kańczug
Na mogile Deotymy.
Tak, wariant moskalika z pisarzem jako bohaterem to zupełnie nowy podgatunek, jednak od czegóż są nawet najbardziej żelazne reguły, jeśli nie od tego, żeby je łamać i twórczo przekształcać?
Rymy do Bikont i Szczęsna
Czytelnicy nasi ambitnie szukają w "zabawach literackich" różnych dodatkowych wyzwań. I tak Wiesław Studencki z Warszawy napisał: "Mózg mi się zagotował, kiedy przeczytałem, że według Stanisława Barańczaka nazwiska Bikont oraz Szczęsna mają niewielki potencjał rymotwórczy":
Kto powiedział, że brak rymu
Jest do "Szczęsna" oraz "Bikont",
Tego przegnam ja do Rzymu,
Dźgając w tyłek ostrą piką.
Kto powiedział, że potencjał
Mały jest nazwiska Szczęsnej,
Temu na łbie dyferencjał
Złamię i mu czaszkę wklęsnę.
Kto powiedział, że Anglikom
Rwie się serce do czekistów,
Temu krwi utoczy Bikont
Pod zakonem o. werbistów.
Gęstniej ciemności, mroku gęstniej!
Filmowa przybądź, ach, kroniko!
Wiersz pisać chcę Joannie Szczęsnej,
Bliźniaczej siostrze Anny Bikont.
Na odsiecz jadę zbrojną bryką,
Pieśń odśpiewując przy tym tęskną
O znanej z cnót Joannie Bikont,
Co zrosła się wręcz z Anną Szczęsną.
Użyć chcę broni białej, chrzęstnej,
Sławić je piórem, pędzlem, grdyką,
Bo jest potencjał w pani Szczęsnej,
Wcale go nie brak pani Bikont.
Ciąg dalszy nastąpi
Po pierwszych tygodniach prawdziwego szaleństwa lawina moskalików oczywiście bardzo zasadniczo zmalała, do dziś jednak pojawiają się w naszej poczcie, a Czytelnicy domagają się kolejnej porcji publikacji.
Na podobieństwo zadań limerycznych, gdzie trzeba było dopisywać brakujące rymy, poetka Urszula Kozioł podała dwa ostatnie wersy i zaproponowała, by zadać Czytelnikom ich uzupełnienie:
...Tego rąbnę urynałem
W zaułku przy św. Idzim.
...Tego kopnę w sempiternę
Pod kopułą Kamedułów.
...Temu z nosa spuszczę syfon
W rozmównicy u Wizytek.
Tekst ten czytał mi przez ramię mój amerykański kolega z Uniwersytetu Brandeisa, Gwido Zlatkes, który akurat bawił w Polsce . I nim zdążyłam policzyć do dziesięciu, już mi dyktował:
Kto obdarzon duchem małem,
W naszey Polszcze tem się brzydzim,
Więc go rąbniem urynałem
W zaułku przy św. Idzim!
Kto tam bieży przez Internet,
Prężąc muskuł swój i tułów,
Tego kopnę w sempiternę
Pod kopułą Kamedułów.
Kto powiada "Czytać Bikont
Wraz ze Szczęsną, toż to zbytek!",
Temu z nosa zrobię syfon
W rozmównicy u Wizytek.
Przy okazji zwrócił mi uwagę, że wyrażenie "spuszczę syfon" jest nieprawidłowe, albowiem mówi się "zrobić syfona". I odbił piłeczkę w stronę Urszuli Kozioł, proponując następujące dystychy do uzupełnienia:
...Wraz mu wraża rapier w dóle
Niedaleczko od Wadówic.
...Wnet żętycą przez łeb dam
Na bacówce u Tischnera.
Przyjemnej zabawy. I czekamy na uzupełnienia.
ZABAWY LITERACKIE