Stephen J. Spignesi

na Celowniku

 

(...)

 

 

 

James Garfield

 

Do generała Shermana: Właśnie zabiłem prezydenta. Strzeliłem do niego kilka razy, bo chciałem, żeby umarł jak najszybciej. Jego śmierć była polityczną koniecznością. Jestem prawnikiem, teologiem i politykiem.

Jestem najniezłomniejszym z niezłomnych. Byłem wraz z generałem Grantem i resztą naszych żołnierzy w Nowym Jorku podczas kampanii wyborczej.

Idę do więzienia. Proszę nakazać wymarsz pańskim żołnierzom i natychmiast zająć więzienie. Z wyrazami szacunku.

Charles Guiteau

 

OFiara: James Garfield.

Data urodzenia: 19 listopada 1831 roku.

Data śmiErci: 19 września 1881 roku.

WiEk w chwili zamachu: 49 lat.

Kim BYŁ: 20. prezydent Stanów Zjednoczonych (1881).

Zamachowiec: Charles J. Guiteau (1841-1882), lat 40, prawnik, drobny złodziejaszek, kaznodzieja i polityczny malkontent. "Był również łgarzem, oszustem, defraudantem, lichwiarzem, obrzydliwym egocentrykiem i bił swoją żonę". Przed zamachem Guiteau próbował podobno zdobyć stanowisko konsula w Paryżu lub Wiedniu w administracji Garfielda. W gazetowej relacji z jednego z jego "przemówień" czytamy, że Guiteau "miał oszustwo i głupotę wypisane na twarzy". 

Data zamachu: Sobota, 2 lipca 1881 roku, godzina 9.20; zmarł 79 dni później, 19 września 1881 roku.

MIEJSCE ZAMACHU: Baltimore and Potomac Depot w Waszyngtonie.

BROŃ: Brytyjski rewolwer Bulldog kaliber 44.

WYNIK ZAMACHU: Guiteau wystrzelił do Garfielda dwa razy i trafił go obiema kulami. Pierwsza spowodowała powierzchowną ranę ramienia. Druga weszła z prawej strony klatki piersiowej, złamała jedenaste żebro, uderzyła w kręgosłup (nie dotykając rdzenia kręgowego) i utkwiła 6 centymetrów w lewo od kręgosłupa, za trzustką. Za życia Garfielda kuli tej nigdy nie znaleziono, nawet wtedy gdy Alexander Graham Bell użył swego świeżo wynalezionego "balansu indukcyjnego" (wykrywacza metali). Lekarz Garfielda, doktor D.W. Bliss, nie wierzył w nową wówczas teorię o niebezpieczeństwie infekcji ran przez bakterie i zarazki. W 1881 roku nie dbano podczas operacji o aseptykę. Przez wiele tygodni 15 różnych lekarzy grzebało w ranach prezydenta gołymi, niemytymi rękami, próbując znaleźć drugą kulę. Karmili oni również rannego za pomocą "odżywczych lewatyw". Składały się one z jajka, bulionu, mleka, whisky i opium. Ponieważ odbyt nie ma zdolności trawiennych ani wchłaniających, po kilku dniach takiego leczenia Garfield zaczął prawdopodobnie cierpieć na odwodnienie i niedożywienie. W chwili śmierci Garfielda rana, która miała początkowo 9 centymetrów długości, powiększyła się do 50 centymetrów i bardzo zropiała. Niehigieniczne sondowanie rany spowodowało zatrucie krwi. Uważa się, że prezydent zmarł albo z powodu pęknięcia tętniaka, albo rozległego zawału. Sposób leczenia Garfielda uznaje się za jeden z najbardziej chybionych w całej historii amerykańskiej medycyny. Garfield cierpiał bardzo do samego końca, a jego ostatnie słowa - będące rozpaczliwą prośbą o uwolnienie go od bólu - brzmiały: "Swaim, czy nie możesz coś z tym zrobić? Och, Swaim!"

Los zamachowca: 14 października 1881 roku Guiteau został oskarżony o morderstwo i stanął przed sądem. Podczas procesu najmocniejszym dowodem na rzecz niepoczytalności oskarżonego okazało się samo jego zachowanie. Guiteau krzyczał na świadków, przepytywał kandydatów na członków ławy przysięgłych z Biblii i powtarzał sądowi, że przemawia w imieniu Boga. Mimo to nie uznano go za niepoczytalnego i 23 stycznia 1882 roku, po godzinnej naradzie, ława przysięgłych uznała go za winnego. Zabójca prezydenta Jamesa A. Garfielda został powieszony 30 czerwca 1882 roku. Jego ciało dyndało na stryczku przez blisko pół godziny.

Nie ulega wątpliwości, że Charles Guiteau był człowiekiem pomylonym. Czasami jednak pomyleńcy postępują bardzo przebiegle. Guiteau stanął na głowie, aby nabyć upatrzony typ broni do zamachu na Jamesa Garfielda - drogi brytyjski rewolwer marki Bulldog. Dlaczego? Chciał, aby jego broń robiła wrażenie, kiedy w końcu znajdzie się w muzealnej gablocie.

Przed zamachem na prezydenta Garfielda Guiteau napisał list, który po aresztowaniu znaleziono w jego biurku:

Waszyngton, 16 czerwca 1881 roku

Do narodu amerykańskiego

Cztery tygodnie temu przyszedł mi do głowy pomysł usunięcia prezydenta. Nikt nie wie o moich zamiarach. Wpadłem na ten pomysł sam i nikomu go nie zdradziłem. Czytałem uważnie gazety za i przeciwko administracji i stopniowo umacniało się we mnie przekonanie, że usunięcie prezydenta jest polityczną koniecznością, ponieważ zdradził on tych, którzy go wybrali, i w ten sposób zagroził istnieniu republiki... To nie jest morderstwo. To polityczna konieczność.

Prezydentura Garfielda jest jedną z najkrótszych w historii Ameryki: po zaledwie sześciu miesiącach tragicznie przerwał ją obłąkaniec, którego ostatnie słowa przed zawiśnięciem na szubienicy brzmiały: "Ocaliłem swoją partię i swój kraj! Alleluja!"

 

 

 

Jean-Paul Marat

 

Wszelka instytucja, która nie zakłada, że ludzie są dobrzy, a urzędnik przekupny jest zła.

Maximilien Robespierre

 

Ofiara: Jean-Paul Marat.

Data urodzenia: 24 maja 1743 roku.

Data śmierci: 13 lipca 1793 roku.

Wiek w chwili zamachu: 50 lat

Data urodzenia: 19 listopada 1831 roku.

Zamachowiec: Charlotte Corday (1758-1793), lat 24, członkini żyrondystów, umiarkowanej partii republikańskiej, która sprzeciwiała się radykalizmowi obozu Marata.

Data zamachu: Sobota, 13 lipca 1793 roku, kilka minut po godzinie dziewiętnastej.

Miejsce zamachu: Wanna w mieszkaniu Marata w Paryżu.

Broń: Nóż.

Wynik zamachu: Marat zmarł niemal natychmiast z upływu krwi.

Los zamachowca: Corday uznano za winną i w trzy dni po zamachu stracono.

Charlotte Corday obwiniała Marata (i jego przyjaciela Robespierre'a) o rozpętanie terroru, mordowanie każdego, kto sprzeciwia się rewolucji francuskiej. "Wrogów rewolucji (zwłaszcza szlachtę i jej zwolenników) aresztowano i gilotynowano, a Marat i Robespierre w swoich płomiennych pismach podżegali do rzezi.

Charlotte Corday liczyła, że uśmiercając jednego z przywódców fanatycznych jakobinów, przyczyni się do położenia kresu mordom (w dniu, w którym zasztyletowała Marata, na gilotynie zginęło dziewięć osób).

Kiedy Corday zjawiła się u Marata, służący powiedział jej, że jego pan jest chory, bierze kąpiel i nie chce nikogo widzieć. Kobieta nie chciała odejść. Słysząc głośną rozmowę, Marat zapytał z łazienki o powód hałasów. Służący wyjaśnił, że przyszła jakaś młoda kobieta, która koniecznie chce się z nim widzieć, aby zrelacjonować mu polityczne wydarzenia w swoim mieście - Caen. O dziwo, Marat zgodził się ją przyjąć.

Corday weszła do łazienki i ujrzała tam odrażający widok.

Marat leżał w wannie z zimną wodą i ziołami. Wanna była tak brudna, że jej pierwotny żółtobrązowy kolor zrobił się czarny. Marat był nagi i pisał coś na desce leżącej w poprzek wanny. Na głowie miał turban z płótna, umoczonego w occie, który wsączał mu się w tłuste czarne włosy. Twarz Marata była opuchnięta, choć policzki miał zapadnięte; jego skóra była szara, pokryta strupami i otwartymi ranami, a oczy miały żółty odcień świadczący o chorobie wątroby lub nerek.

Obok wanny znajdowało się małe okienko, a na parapecie stały dwa talerze; na jednym leżał barani móżdżek, na drugim trzustka jagnięca. Za wanną na ścianie wisiała mapa Francji, a pod nią kartka papieru ze słowem mort (śmierć).

Charlotte Corday - olśniewająco piękna, o zdrowej cerze i lśniących włosach - musiała wyglądać w tej małej, brudnej łazience jak kwiat na wysypisku śmieci. Mimo odrazy kobieta zachowała dość zimnej krwi, aby podać Maratowi obiecane informacje: nazwiska kilku żyrondystów z Caen i dane o ich działalności.

Marat był zachwycony i zaczął zapisywać podane przez Corday nazwiska. Tymczasem kobieta wstała, wyjęła nóż z pochwy trzymanej w kieszeni i jednym szybkim ruchem wbiła go po rękojeść w pierś Marata, tuż powyżej serca.

Po chwili wyciągnęła nóż z rany i rzuciła go na brudną posadzkę łazienki.

Ugodzony wydał głośny okrzyk, który ściągnął do łazienki służbę. Marat leżał w wannie, a z rany w jego piersi tryskała krew. Umierał. Służący próbowali wyjąć go z wody. Nie miało to sensu, nóż uszkodził główną tętnicę podobojczykową i rannego nie można było uratować.

W ogólnym zamieszaniu Charlotte Corday próbowała zbiec, ale nie uciekła daleko. Dwóch mężczyzn - portier i jeden z mieszkańców domu - pojmało ją, związało jej ręce chustkami do nosa i wezwało żandarmów.

Corday została aresztowana i wkrótce stanęła przed sądem. Ponieważ nie wypierała się swego czynu, natychmiast uznano ją za winną i kilka dni później zgilotynowano.

Ściąwszy Corday, kat uniósł jej głowę i uderzył ją w twarz. ("London Times" z 30 lipca 1793 roku doniósł, że "wymierzył jej cios"). Tłum przyglądał się egzekucji z jednomyślną aprobatą.

W 1964 roku Peter Weiss opublikował sztukę Męczeństwo i śmierć Jean-Paula Marata wystawione przez mieszkańców zakładu dla obłąkanych w Charenton pod kierunkiem markiza de Sade. W tym samym roku odbyła się jej prapremiera. Dramat Weissa opowiada o wystawieniu przez de Sade'a sztuki w zakładzie dla obłąkanych, w którym przebywał, i zawiera długą dyskusję filozoficzną między anarchistą de Sade a premarksistą Maratem. Męczeństwo i śmierć Jean-Paula Marata jest nadal grane w wielu teatrach na całym świecie.

 

 

 

Richard Nixon

Przeżył

 

Wystartuję i polecę tym samolotem w kierunku Waszyngtonu, stolicy najpotężniejszego i najbogatszego państwa na świecie. Za pomocą podstępu i gróźb zmuszę pilota do zanurkoic">stronę Białego Domu. Kiedy mi się to uda, zabiję pilota i w ciągu ostatnich kilku minut spróbuję skierować samolot na cel, którym jest Biały Dom.

Samuel Byck

 

Ofiara: Richard Nixon.

Data urodzenia: 9 stycznia 1913 roku.

Data śmierci: 22 kwietnia 1994 roku.

Wiek w chwili zamachu: 61 lat.

Kim był: 37. prezydent Stanów Zjednoczonych (1969-1974).

Zamachowiec: Samuel J. Byck (1930-1974), lat 44, sprzedawca opon.

Data zamachu: Piątek, 22 lutego 1974 roku, około godziny siódmej.

MieJsce zamachu: Celem Bycka był Biały Dom; zamachowiec zginął w samolocie na pasie startowym międzynarodowego portu lotniczego Baltimore-Waszyngton.

Broń: Rewolwer kaliber 22 i bomba benzynowa domowej roboty.

Wynik zamachu: Prezydentowi Nixonowi nie groziło niebezpieczeństwo, gdyż samolot nie wystartował.

Los zamachowca: Niedoszły zamachowiec, otoczony przez agentów bezpieczeństwa, popełnił samobójstwo w kokpicie samolotu.

Zima z 1973 na 1974 rok w Waszyngtonie odznaczała się rekordowo niskimi opadami śniegu: w ciągu całego sezonu spadło zaledwie 0,25 centymetra. Toteż

Samuel Byck odbywający 24 grudnia 1973 roku marsz protestacyjny przed Białym Domem nie musiał obawiać się o czystość swoich czarnych butów i czerwonych spodni.

Tego dnia Samuel Joseph Byck, ubrany w strój Świętego Mikołaja, maszerował w tę i z powrotem po chodniku, trzymając w ręku transparent. Z przodu transparentu widniały napisane wielkimi literami słowa: Święty Mikołaj chce na Gwiazdkę tylko KONSTYTUCYJNEGO PRAWA DO POKOJOWEGO DOMAGANIA SIĘ OD RZĄDU ODPOWIEDZI NA SWOJĄ skargę. Z tyłu Byck napisał: Postawić Nixona w stan oskarżenia. Aby uniknąć aresztowania, Byck co pewien czas przerywał swój protest, brał dzieci przechodniów na kolana i wypytywał je, co chciałyby dostać pod choinkę.

Byck nienawidził Nixona i jego administracji, a powód tej nienawiści był banalny: za rządów Nixona Fundusz Drobnej Przedsiębiorczości odmówił Byckowi pożyczki. To pozornie błahe wydarzenie sprawiło, że sprzedawca opon i ojciec czworga dzieci stał się zaciekłym wrogiem prezydenta. W 1972 roku groził Nixonowi śmiercią i zaczął wysyłać dziwne listy do znanych osób, np. naukowca Jonasa Salka i dyrygenta Leonarda Bernsteina. Zainteresowała się nim amerykańska Secret Service.

Byck służył w armii Stanów Zjednoczonych, gdzie nauczył się obchodzić z bronią i ładunkami wybuchowymi. Po zakończeniu służby został sprzedawcą opon. Postanowił otworzyć własny sklep z oponami i wystąpił do Funduszu Drobnej Przedsiębiorczości o 20 000 dolarów pożyczki. Tymczasem w szpitalu psychiatrycznym rozpoznano u niego psychozę maniakalno-depresyjną. W czasie terapii Byck dowiedział się, że jego podanie o pożyczkę odrzucono.

Wczesnym rankiem 22 lutego 1974 roku Samuel Byck udał się samochodem na lotnisko Baltimore-Waszyngton. Miał ze sobą pistolet kaliber 22 i bombę benzynową, skonstruowaną tak, aby wybuchła przy uderzeniu. Zamierzał porwać samolot i zmusić pilota do skierowania go na Biały Dom. Bomba Bycka i paliwo znajdujące się w bakach samolotu miały eksplodować, zabić prezydenta Nixona i zniszczyć budynek.

Przyjechawszy na lotnisko, Byck zastrzelił funkcjonariusza ochrony lotniska, wdarł się do kokpitu samolotu linii lotniczej Delta odlatującego do Atlanty (lot numer 523) i zastrzelił drugiego pilota. Potem kazał pilotowi wystartować, ale ten odmówił. Byck chwycił wówczas jedną z pasażerek samolotu i grożąc jej bronią, zaprowadził do kokpitu. Tu kazał zakładniczce pomóc pilotowi wystartować.

W tym czasie ochrona lotniska została już zaalarmowana i uzbrojeni agenci otoczyli samolot. Natychmiast rozpoczęli gwałtowny ostrzał kabiny pilotów, trafiając Bycka w klatkę piersiową i żołądek. Zamachowiec upadł na podłogę samolotu i strzałem w głowę odebrał sobie życie.

Przed porwaniem samolotu Byck wysłał do dziennikarza "Washington Post" Jacka Andersona taśmę z nagraniem, w którym zdradzał swój plan uderzenia porwanym samolotem w Biały Dom. Po 11 września zarówno FBI, jak i CIA krytykowano za to, że nie wzięły pod uwagę, iż terroryści (na marginesie, Byck uważał się za terrorystę) mogą użyć samolotu jako broni. Wydawało się, że nikt dotąd na to nie wpadł.

Tymczasem był ktoś taki: Samuel Byck. Można nawet wyobrazić sobie, że szefowie al Kaidy, czytając najnowszą historię Ameryki, natknęli się na nazwisko Bycka.

Zamach Bycka trafił też do musicalu Stephena Sonheima z 1991 roku pt. Assassins (Zamachowcy). Byłoby tragiczną ironią losu, gdyby do największego zamachu terrorystycznego w dziejach Ameryki przyczynił się niepoczytalny sprzedawca opon któremu odmówiono pożyczki.

Arthur Bremer, zamachowiec, który postrzelił gubernatora Alabamy George'a Wallace'a, również planował zamach na Richarda Nixona. Wyszło to na jaw, gdy na procesie Bremera w sierpniu 1972 roku odczytano fragmenty jego dziennika. Bremer napisał też, że przez krótki czas rozważał zamach na George'a McGoverna.

 

 

 

Gianni Versace

 

Gianni Versace zostanie w ludzkiej pamięci przede wszystkim jako utalentowany projektant. Ale pozostaną po nim nie tylko projekty, bowiem jako pierwszy połączył modę z popkulturą, zwłaszcza Hollywood z rock and rollem... Rozumiał, że nie ma granic. Gianni Versace był najbardziej nieustraszonym człowiekiem, jakiego znałam.

Liz Tilberis

 

Ofiara: Gianni Versace.

Data urodzenia: 2 lutego 1946 roku.

Data śmierci: 15 lipca 1997 roku.

Wiek w chwili zamachu: 51 lat.

Kim był: Światowej sławy projektant mody.

Zamachowiec: Andrew Cunanan (1969-1997), lat 27, męska prostytutka, seryjny zabójca.

Data zamachu: Wtorek, 15 lipca 1997 roku, godzina 8.46.

MieJsce zamachu: Frontowe schody willi Versacego w Miami Beach na Florydzie.

Broń: Pistolet kaliber 40.

Wynik zamachu: Versace został trafiony dwa razy w głowę i zmarł na miejscu.

Los zamachowca: Po zabójstwie policja przeprowadziła ogólnokrajową obławę na Cunanana, a FBI umieściła go na liście najbardziej poszukiwanych przestępców. W końcu ustalono, że Cunanan przebywa na łodzi mieszkalnej cumującej cztery kilometry od domu Versacego. Po czterogodzinnym impasie, w czasie którego Cunanan nie dawał znaku życia, policjanci użyli gazu łzawiącego, a sześciu członków policyjnego zespołu SWAT wdarło się na łódź i znalazło ciało Cunanana. Morderca zabił się pojedynczym strzałem w skroń. Znaleziono przy nim pistolet kaliber 40, podobny do tego, z którego zabito Versacego.

Andrew Cunanan znany jest jako morderca Versacego, ale słynny projektant mody był już piątą ofiarą seryjnego zabójcy. Po zabiciu z zimną krwią dwóch "przyjaciół" (jedno z ciał zawinął w dywan i ukrył za sofą) Cunanan zaczął mordować obcych ludzi.

Dwie pierwsze ofiary zamordował ze względów praktycznych. Z jedną miał romans, druga była świadkiem pierwszego morderstwa.

Jednakże trzecią ofiarą Cunanana była zupełnie przypadkowa osoba.

Jadąc ulicami Chicago, Cunanan zobaczył przed jednym z domów 72-letniego Lee Miglina, pośrednika w handlu nieruchomościami. Zdecydował się błyskawicznie.

Grożąc bronią, kazał Miglinowi wejść do jego garażu, po czym związał go, a twarz zalepił taśmą samoprzylepną, zostawiając odsłonięty tylko nos. Potem zaczął torturować bezbronnego w najwymyślniejszy i najokrutniejszy sposób. Inspirację czerpał ze swego ulubionego filmu Target for Torture (Obiekt tortur).

Później Cunanan spędził noc w domu Miglina (jego żona wyjechała), spał w łóżku Miglina, jadł jego jedzenie i ukradł kilka znalezionych złotych monet.

Nazajutrz rano Cunanan odjechał zielonym lexusem swojej ofiary. Przez pierwsze kilometry opony samochodu odciskały na asfalcie krwawe ślady.

Czwartą ofiarą Cunanana był 45-letni przedsiębiorca pogrzebowy, którego morderca zabił już po tym, jak napadnięty oddał mu dobrowolnie kluczyki do swojej ciężarówki.

Dlaczego Cunanan zabił Gianniego Versacego?

Zabójca nie zostawił żadnego listu, w którym tłumaczyłby swoje motywy, toteż hipotez jest wiele.

Jedna z nich, wysunięta przez FBI, głosi, że Versace swego czasu nie przyjął Cunanana do pracy jako modela. Cunanan był bywalcem barów, narkomanem (podobno brał steroidy i testosteron wywołujący agresję) i często sprzedawał się starszym bogatym mężczyznom. Uważa się, że Cunanan i Versace nie mieli nigdy kontaktów seksualnych, ale wiadomo, że przynajmniej raz się spotkali.

Z ujawnionych po śmierci Versacego dokumentów policji z Miami Beach wynika, że projektant mody i jego kochanek Antonio D'Amico zatrudniali męskie prostytutki do udziału w orgiach. Ponieważ Cunanan często wynajmował się do seksualnych imprez z udziałem starszych zamożnych mężczyzn, przypuszczano z początku, że z jakiegoś powodu Versace wzgardził nim i Cunanan pragnął się zemścić.

Niewymieniony z nazwiska podwładny Versacego przyznał na łamach gejowskiego pisma "Advocate", że często zatrudniał męskie prostytutki dla swego szefa i że D'Amico przykazał mu, aby nie brał Cunanana, bo ten "nie jest w ich typie".

Wiadomo, że Cunanan obserwował Versacego przed zabójstwem; często szedł tą samą drogą co projektant, czasem go śledził.

W dniu śmierci Versace wyszedł rano do News Café przy Ocean Drive, gdzie wypił ulubioną kawę i kupił kilka gazet i czasopism. Kiedy wracał do domu przy Jedenastej ulicy, Cunanan zaszedł go od tyłu i strzelił dwukrotnie w plecy, zabijając na miejscu.

Potem uciekł i dopiero osiem dni później jego ciało znaleziono na łodzi mieszkalnej należącej do jego przyjaciela, który przebywał w Niemczech.

Po śmierci Versacego świat mody i popkultury pogrążył się w żałobie. Elton John, jeden z najbliższych przyjaciół zmarłego, płakał na jego pogrzebie; pocieszała go księżna Diana. Na całym świecie klienci rzucili się do kupowania garniturów, sukienek i dodatków zaprojektowanych przezVersacego. U Bloomingdale'a w Nowym Jorku sprzedaż ubrań Versacego zwiększała się codziennie o 200 do 300 procent.

 

 

 

George Wallace

Przeżył    

 

Pewnego dnia ktoś mnie załatwi. Widzę już tego małego człowieczka, na którego nikt nie zwraca uwagi. Sięga do kieszeni i wyjmuje mały pistolet, tak jak ten Sirhan, co załatwił Kennedy'ego.

George Wallace

 

Ofiara: George Wallace.

Data urodzenia: 25 sierpnia 1919 roku.

Data śmierci: 13 września 1998 roku.

Wiek w chwili zamachu: 52 lata.

Kim był: Gubernator Alabamy, ubiegający się o prezydencką nominację z ramienia Partii Demokratycznej, zwolennik segregacji rasowej, wsławiony tym, że odmówił dwóm czarnym studentom wstępu na uniwersytet Alabamy (prezydent Kennedy wezwał wtedy Gwardię Narodową).

Zamachowiec: Arthur Herman Bremer (ur. 1951), lat 21.

Data zamachu: Poniedziałek, 15 maja 1972 roku, godzina szesnasta.

MieJsce zamachu: Centrum handlowe w Laurel w stanie Maryland, między bankomatem a sklepem wielobranżowym, w czasie wiecu politycznego. Kiedy Wallace ściskał ręce wyborcom, Bremer przepchnął się do przodu i strzelił do niego z bliska.

Broń: Rewolwer Charter Arms kaliber 38. Trzynastego stycznia 1972 roku Bremer kupił go za 80 dolarów w sklepie Casanova Guns.

Wynik zamachu: Podczas publicznych wystąpień George Wallace nosił zawsze kamizelkę kuloodporną, ale 15 maja 1972 roku było upalnie i parno, więc ten jeden raz z niej zrezygnował. Wallace'a trafiły cztery pociski, jedna kula utkwiła "w kanale kręgowym, między kośćcem kręgosłupa a rdzeniem kręgowym". Uszkodzony został nerw podżebrowy, odpowiedzialny za czucie i ruch prawej strony ciała poniżej pasa. W płynie rdzeniowym - który powinien być zupełnie przeroczysty - stwierdzono obecność krwi. W rezultacie uszkodzenia nerwu Wallace stracił do końca życia władzę nad nogami, brzuchem, pęcherzem i funkcjami seksualnymi. Odczuwał również dotkliwy ból, którego nie uśmierzały ani środki przeciwbólowe, ani zabiegi operacyjne. Inna kula trafiła Wallace'a w brzuch, przebijając żołądek i jelito grube. Pocisk usunięto podczas operacji, ale niestrawiony pokarm z żołądka wlał się do jamy brzusznej i spowodował kilka infekcji. Rany postrzałowe w prawym ramieniu, prawym barku i lewej łopatce oczyszczono i zaszyto. Bremer postrzelił również trzy Inne osoby: agent Secret Service Nicholas Zarvos miał ranę krtani; Dorothy Thompson, wolontariuszka pracująca na rzecz kampanii Wallace'a, odniosła ranę prawej nogi; a Eldred C. Dothard, policjantka stanowa z Alabamy, została ranna w żołądek. Wszyscy przeżyli.

Los zamachowca: Bremer został natychmiast złapany przez policjantów i ludzi z tłumu. Rozległy się głosy: "Brać gol", "Brać drania!" Według "New York Timesa" - "doszło do pobicia". Bremera zawieziono do aresztu w Hyattsville, a potem do szpitala w Leland, gdzie opatrzono mu rany, które odniósł z rąk tłumu. Sędzia wyznaczył kaucję w wysokości 200 000 dolarów. American Civil Liberties Union (Związek Amerykańskich Swobód Obywatelskich) przyznał Bremerowi adwokata, o którego występował. Oskarżono go o usiłowanie zabójstwa, napaść i naruszenie nietykalności cielesnej, użycie broni podczas przestępstwa i nielegalne wwiezienie broni do stanu Maryland. Czwartego sierpnia 1972 roku ława przysięgłych uznała go za winnego po zaledwie półtoragodzinnej naradzie. Wyrok brzmiał: 63 lata więzienia. Obecnie Bremer przebywa w zakładzie karnym w Maryland i jeśli odsiedzi cały wyrok, wyjdzie na wolność jako bardzo sędziwy człowiek.

W 1971 roku Arthur Bremer stracił posadę pikolaka w Milwaukee Athletic Club i został przeniesiony do kuchni. Szefowie zauważyli, że mówi do siebie.

W 1972 roku omal nie postrzelił się w pokoju hotelowym, kiedy broń, którą zamierzał zastrzelić Richarda Nixona, przypadkowo wypaliła.

Planując zamach na George'a Wallace'a, Bremer uznał, że powinien wymyślić jakieś "sprytne hasełko", aby wykrzyknąć je po zastrzeleniu gubernatora. Miałoby to być coś w rodzaju "Sic semper tyrannis!", którego użył John Wilkes Booth, zabójca Abrahama Lincolna. Bremer zdecydował się na: "O czym tak myślisz?" Podczas zamachu nie wzniósł jednak swojego hasła.

Bremer miał trudne i samotne dzieciństwo. Był wręcz podręcznikowym przykładem odludka. Nie miał przyjaciół w szkole, czuł się osamotniony, uważał, że wszyscy śmieją się z niego; przed zamachem na Wallace'a próbował stracić dziewictwo z prostytutką, ale nie udało mu się.

Postanowiwszy zabić gubernatora, jeździł za nim z wiecu na wiec. Piętnastego maja 1972 roku Wallace skończył przemówienie w centrum handlowym, które wygłaszał zza kuloodpornej mównicy, i ruszył uścisnąć ręce słuchaczom i rozdać autografy. Zdjął marynarkę i szedł wzdłuż liny, za którą falował tłum. Uśmiechał się i pozdrawiał swoich zwolenników. Jasnowłosy młodzieniec o ziemistej cerze kilka razy krzyknął: "Tutaj, George, tutaj!"

Wallace usłuchał wołania i podszedł do młodzieńca. Był to Arthur Bremer, ubrany na czerwono-biało-niebiesko z wpiętą w koszulę plakietką ze zdjęciem gubernatora.

Kilka sekund później Wallace leżał na plecach na asfalcie, a na Bremera rzucili się policjanci i uczestnicy wiecu.

George Wallace, przez ponad ćwierćwiecze skazany na wózek inwalidzki i straszne boleści, zmarł w 1998 roku.

Po kilkuset dniach spędzonych w szpitalu i przejściu kilkunastu operacji Wallace wrócił do polityki, ale stracił nadzieję na zostanie prezydentem. W późniejszych latach potępił swoje wcześniejsze rasistowskie i segregacjonistyczne poglądy i stał się "odrodzonym" chrześcijaninem. Jak na ironię, w dużej mierze dzięki czarnym wyborcom jeszcze czterokrotnie piastował stanowisko gubernatora Alabamy.

 

 

 

Andy Warhol

Przeżył

 

Nie, nie, Valerie! Nie rób tego!

Andy Warhol

 

To chyba dlatego, że byłem we właściwym czasie w niewłaściwym miejscu.

Na tym właśnie polega zabójstwo.

Andy Warhol

 

Ofiara: Andy Warhol, urodzony jako Andrew Warhola.

Data urodzenia: 6 kwietnia 1928 roku.

Data śmierci: 22 lutego 1987 roku.

Wiek w chwili zamachu: 40 lat.

Kim był: Artysta, filmowiec.

Zamachowcy: Valerie Solanas (9 kwietnia 1936 - 26 kwietnia 1988), lat  32, aktorka i pisarka.

Data zamachu: Poniedziałek, 3 czerwca 1968 roku, godzina 16.20.

Miejsce zamachu: "Factory", studio filmowe Warhola przy Union Square West 33 w Nowym Jorku.

BroŃ: Pistolet automatyczny kaliber 32; rewolwer kalibru 22 (nieużyty).

Wynik zamachu: Warhol został ciężko ranny i przez blisko miesiąc przebywał w szpitalu, ale dopiero po prawie roku całkowicie wrócił do zdrowia.

Los zamachowca: Solanas oddała się w ręce policji, nie wyrażając skruchy ("Miałam rację, że tak zrobiłam! Niczego nie żałuję!"), odrzuciła pomoc prawną i po przejściu kompleksowych badań psychiatrycznych 16 sierpnia 1968 roku została zamknięta w szpitalu Bellevue w Nowym Jorku. Nigdy nie stanęła przed sądem za postrzelenie Andy Warhola.

Kierowca karetki, która wiozła Andy'ego Warhola do szpitala, kazał sobie zapłacić 15 dolarów za włączenie syreny.

Kilka minut później, w szpitalu Columbus, Warhol został uznany za zmarłego.

Valerie Solanas nienawidziła mężczyzn. W dzieciństwie była molestowana seksualnie przez ojca i bita przez dziadka, więc jej nienawiść do mężczyzn miała racjonalne podstawy. Ale Valerie była też niezrównoważona psychicznie. Jej Manifest SCUM (SCUM był akronimem fikcyjnej organizacji, Society for Cutting Up Men - Stowarzyszenia na rzecz Zarzynania Mężczyzn, której Solana była jedynym członkiem) świadczy o umysłowej aberracji autorki. Poniższy cytat z manifestu łatwo uznać za żart:

Ponieważ życie w tym społeczeństwie jest w najlepszym razie śmiertelnie nudne, a żaden jego aspekt nie ma dla kobiet znaczenia, kobietom odpowiedzialnym, troszczącym się o dobro wspólne i szukającym wrażeń pozostaje tylko obalić rząd, znieść system pieniężny, wprowadzić całkowitą automatyzację i zniszczyć płeć męską.

Po wezwaniu do całkowitej likwidacji mężczyzn Solanas słownie unicestwia swoich antagonistów:

Mężczyzna jest niekompletną kobietą, potworkiem... być mężczyzną to być upośledzonym, ograniczonym emocjonalnie; męskość to upośledzenie, a mężczyźni są emocjonalnymi inwalidami... Mężczyzna jest zupełnym egocentrykiem, zamkniętym w sobie, niezdolnym do współczucia ani utożsamienia się z innymi ludźmi, niezdolnym do miłości, przyjaźni ani czułości. Jest istotą całkowicie odosobnioną, niezdolną do kontaktu z kimkolwiek. Jego reakcje są całkowicie instynktowne, a nie rozumne; jego inteligencja to jedynie narzędzie w służbie popędów i potrzeb; jest niezdolny do umysłowej namiętności, do wymiany myśli. Przemawiają do niego tylko własne wrażenia zmysłowe. To na wpół martwa, nieczuła bryła, niezdolna do dawania ani przyjmowania przyjemności lub szczęścia. Jest więc w najlepszym razie tylko zupełnym nudziarzem, nieszkodliwą kluchą, bo tylko ci, którzy są zdolni do stopienia się z innymi ludźmi, mogą być czarujący.

Podobne bzdury można uznać za niefortunny skutek uboczny pierwszej poprawki do konstytucji, ale, wzorem wielu psychopatów, Solanas traktowała poważnie swoje paranoiczne fantazje i dała temu czynny wyraz.

Późnym popołudniem 6 czerwca 1968 roku Andy Warhol i jego partner Jed Johnson przyjechali do studia filmowego Warhola. Pod drzwiami zastali Valerie Solanas, aktorkę, która wystąpiła w filmie Warhola z 1967 roku I, a Man (Ja, mężczyzna). Solanas kręciła się pod budynkiem przez cały dzień. Mężczyźni nie mieli nic przeciwko temu, żeby Solanas weszła do środka i pojechała z nimi windą do biura Warhola. Później Warhol i osoby, które przebywały w biurze tego dnia, przypomnieli sobie pewne drobiazgi, które powinny były wzbudzić ich podejrzenia: Solanas podskakiwała nerwowo w windzie, nosiła gruby sweter i płaszcz, choć było ciepło, na twarzy miała makijaż, włosy ładnie uczesane (co u Solanas było niezwykłe, bo nigdy nie zgadzała się z ogólnie przyjętym poglądem na kobiecość i kobiecą atrakcyjność); a co najważniejsze - trzymała w ręku papierową torbę.

Zaraz po wejściu do biura Solanas wyjęła z torby pistolet automatyczny kaliber 32 i zaczęła strzelać. Strzeliła do Warhola trzy razy, trafiając go raz; dwa razy strzeliła do kuratora sztuki Maria Amayi, trafiając go jedną kulą, i raz do pracownika Warhola Freda Hughesa, ale broń zacięła się. Potem uciekła, pozostawiając Warhola konającego na podłodze pod biurkiem. Karetka przyjechała po 15 minutach i dopiero 8 minut poźniej Warhol znalazł się w szpitalu.

Trzecia kula weszła z prawej strony, przebiła prawe płuco, potem przełyk, woreczek żółciowy, wątrobę, śledzionę i jelita i wyszła na zewnątrz z lewej strony. O godzinie 16.51, 29 minut po postrzeleniu, Warhol znalazł się na stole operacyjnym w stanie śmierci klinicznej, ale mimo że przez półtorej minuty był martwy, lekarze zdołali go reanimować.

O ósmej wieczorem tegoż dnia Valerie Solanas podeszła na Times Square do 22-letniego policjanta i powiedziała: "Jestem poszukiwana przez policję", po czym wyjęła z kieszeni dwa pistolety.

Aresztowano ją i oskarżono o napaść z bronią w ręku oraz nielegalne posiadanie broni. Policja czekała do rana następnego dnia na wiadomość, czy Warhol przeżył. Gdyby umarł, Solanas zostałaby oskarżona o morderstwo. Nazajutrz Solanas stanęła przed sędzią w wojowniczym nastroju i oświadczyła, że będzie bronić się sama. Sędzia nakazał przeprowadzenie badaniu psychiatrycznego. Solanas uznano za niezdolną do odpowiedzialności karnej i zamknięto w zakładzie dla umysłowo chorych.

Po wyjściu na wolność przeniosła się do Kalifornii. Aby przeżyć, trudniła się nierządem. W 1988 roku zmarła w schronisku dla bezdomnych na zapalenie płuc i rozedmę.

Warhol wyszedł ze szpitala 28 czerwca i po długiej rekonwalescencji wrócił do pracy artystycznej. Zmarł w 1987 roku na zawał serca po udanej operacji woreczka żółciowego.

Krytycy sztuki dzielą dziś twórczość Warhola na dwa okresy: przed i po postrzale. Śmierć kliniczna i powrót do życia zmieniły artystę i wycisnęły na jego pracach głębokie piętno.








PITAWAL KRYMINALNY