Tygodnik Powszechny




ANNA ŁABUSZEWSKA, WOJCIECH GÓRECKI

Na przykład Charczikow

 

 

Nowi bardowie Rosji

 

 

Mają swoje strony internetowe, rozgłośnie radiowe, gazety, festiwale i wierną widownię. Twórcy "pieśni rosyjskiego oporu" sławią wielką przeszłość wielkiej ojczyzny, której już nie ma - ZSRR, piętnują zdradę prawdziwie rosyjskich narodowych wartości i wzywają do czynnej walki z zarazą współczesności: Żydami, homoseksualistami, imperialistami, demokratami i Czeczenami.

 

 

Z okładki patrzą szczere do bólu oczy marynarza, zabójczy wąsik kryje uśmiech zadumy nad przegranym losem mocarstwa. Bagnet wbity na karabinek z czasów rewolucji październikowej uświadamia, że nadchodzą dni zapłaty za zło uczynione matce-Rosji, a stojący obok matrosa ekran nowoczesnego monitora, na którym wyświetlany jest obrazek z manifestacji pierwszomajowej z czasów największej świetności, sugeruje, że "ruch oporu prawdziwych Rosjan" ma zamiar cały ten kram wrogości, uprzedzeń, ksenofobii i nienawiści przenieść żywcem w XXI wiek.

Na przykład kaseta

Kaseta nosi krzepiący tytuł "Zdradzono nas, ale powstaniemy z martwych"; zawiera 90 minut muzyki - to termin cokolwiek na wyrost, gdyż warstwę muzyczną tworzy pięć gitarowych chwytów na krzyż, nierówne tempa i żałosne błąkanie się po tonacjach jedynego wykonawcy utworów. Dla nas najważniejsza jest jednak warstwa słowna - o wiele bardziej zawiła, złożona i ciekawa niż prymitywna oprawa dźwiękowa.

"Zdradzono nas, ale powstaniemy z martwych"

Spis piosenek to jednocześnie katalog rosyjskich kompleksów, fobii, tęsknot, lęków, żalów, chęci i niechęci: "Okrutny Jahwe", "Dobij Czeczeńca!", "W głodnej, wynędzniałej, nieogrzanej Rosji", "Odpowiecie nam za wszystko!", "Za długo słuchałem demokratów", "Jelcyn, Jelcyn, jak niegdyś Führer, utopił kraj we krwi", "Rosjo, chwyć za topór"... Kasetę można bez problemu kupić w centrum Moskwy na stacji metra (przy każdej stacji moskiewskiego metra można kupić wszystko, jak kiedyś na warszawskim bazarze Różyckiego - mydło, powidło, maść na szczury i armatę). Do zakupu dziarski staruszek w rogowych okularach i przetartej marynareczce w ramach promocji wciska dwa numery gazety "Ja - Russkij" (gazetka otwarcie propagująca antysemityzm bynajmniej nie jest chowana pod legalną prasą, leży na wierzchu, opatrzona wyszmelcowaną tekturką z ceną, nawiasem mówiąc: 2 ruble, czyli niecałe dziesięć centów). Na stoliczku królują "Protokoły mędrców Syjonu", "Cała prawda o Żydach" czy "Razem ze Stalinem" - broszurka pióra Envera Hodży.

Na przykład autor

Autorem i wykonawcą wyżej wymienionych pieśni jest Aleksander Charczikow, inżynier z Leningradu (tak, z Leningradu, nie z Petersburga), ur. w 1949 r., który ma za sobą służbę w radzieckiej marynarce wojennej i udział w wojnie izraelsko-egipskiej w 1968 roku (pewnie dlatego w internecie prezentowany jest jako "bojownik-internacjonalista"). Wiersze pisze od dzieciństwa. Ma na koncie około 300 pieśni. Jest wielokrotnym laureatem konkursu "Pieśni oporu niepokonanego narodu rosyjskiego" (w latach 1997-2000), jego utwory prezentowane były w telewizji i radio, obecnie można ich dniem i nocą słuchać na ozdobionej sierpem i młotem stronie internetowej www.harchikov.ru . Strona zawiera liczne odsyłacze do twórczości "prawdziwie rosyjskich" pobratymców, choćby do gwiazdy tego nurtu Iwana Baranowa, lidera grupy "Eszelon", który dzięki ciepłemu barytonowi i ambitnym przedsięwzięciom artystycznym w rodzaju "Rosjanin nigdy się nie poddaje" w cuglach wygrywa konkursy lirycznych pieśni patriotycznych (odbywają się co roku w Iwanowie niedaleko Moskwy).

W nieco innej szacie muzycznej utrzymana jest produkcja grupy rockowej "28 Panfiłowców" - wykonawcy próbują ryzykownego melanżu rockowych brzmień z muzyką "przedchrześcijańskiej Rusi". Przekaz słowny jak wyżej: o wyższości narodu rosyjskiego nad innymi, o wyższości Związku Radzieckiego nad nie- Związkiem nie-Radzieckim.

Ponadto wielbiciele "dobrych czasów stalinowskich" z upodobaniem kolportują zalatujące prochem i siermiężnym trudem kołchoźników pieśni tamtej epoki. Co ciekawe, w twórczości "ruchu oporu" nie znać muzycznych fascynacji dorobkiem Izaaka Dunajewskiego czy innych sztandarowych kompozytorów lat 30. i 40. Niepodzielnie króluje kiepska imitacja tradycji sowieckich bardów schyłku ZSRR. Charczikow nieudolnie podszywa się na przykład pod legendarną chrypkę idola tej fali Władimira Wysockiego, tak jak on próbuje (tylko próbuje) przeciągać ekstatycznie głoski i pozować na prześladowanego przez władze kontestatora. Z tradycji sowieckich bardów "prawdziwi Rosjanie" zapożyczyli też sposób organizowania imprez i koncertów: znajomi zapraszają znajomych, spotykają się u kogoś w mieszkaniu albo w lesie przy ognisku. Różnica pomiędzy latami 70. w ZSRR i teraźniejszą Rosją polega na tym, że na razie nikt twórców "pieśni zaangażowanej narodowo" nie śledzi, nie zamyka, a nawet nie konfiskuje nagrań, które propagują treści ewidentnie "podpadające pod paragraf" (choćby za rozniecanie waśni między narodami czy nawoływanie do obalenia władzy).

Na przykład twórczość

Omawiany tu nurt pieśni autorskiej nazywany jest "patriotycznym", a twórcy i słuchacze - "patriotami". To znaczy oni sami tak o sobie mówią, na każdym kroku przypominając o czystości swoich idei, przeciwstawiając je "zdradzieckiej bandzie", która zawładnęła Rosją do spółki z "pejsatymi szumowinami" i "pozbawionymi zasad zachodnimi lichwiarzami".

Warto przyjrzeć się z bliska utworom określanym tym dumnym mianem i zadać pytanie: czy rzeczywiście tak wygląda dzisiejszy rosyjski patriotyzm?

Charczikow kocha i nienawidzi. Wyrabia w tym względzie trzysta procent normy. Kocha ZSRR, sprawiedliwość ludową, odwagę niezłomnych bojowników ("Komuniści są czyści"). W songu poświęconym Flocie Czarnomorskiej podkreśla: "My [marynarze] nie zdradzaliśmy Związku Radzieckiego. O Morze Czarne, o morze ruskie, przypomnij sobie rosyjskich bohaterów z ZSRR, tych, którzy byli niegdyś silni w łonie jednego wielkiego Kraju Rad". Bard umiłował też białoruskiego lidera Alaksandra Łukaszenkę i gotów jest przelać krew za bratni naród Iraku z Saddamem Husajnem na czele.

Ale znacznie częściej i z większym ogniem Charczikow nienawidzi. W pieśni "Odpowiecie nam za wszystko" wylicza długą listę zdrajców: w imieniu nienarodzonych rosyjskich dzieci wzywa do zemsty na "mędrcach Syjonu, na tych, którzy przemawiają do nas językiem Judasza z ekranu telewizora, na członkach rady prezydenckiej, na zdrajcach z Puszczy Białowieskiej". A jak się mścić? Na to pytanie odpowiada programowy utwór, nawiązujący najwyraźniej do chwalebnego czynu Rodiona Raskolnikowa: "Rosjo, chwyć za topór!". I tym toporem można, według nieskomplikowanej recepty Charczikowa, zakończyć też haniebną wojnę na Kaukazie: "Skończ z tą czeczeńską przeklętą hordą [to cytat z najsłynniejszej radzieckiej pieśni z czasów II wojny światowej "Wstawaj, strana ogromnaja", gdzie mianem "przeklętej hordy" określa się hitlerowców; dziwne skojarzenie, nieprawdaż? A może jedynie potwierdzenie uniwersalności przesłania tej pieśni, która powstała przecież jeszcze w latach I wojny światowej i nawoływała żołnierzy służących w rosyjskiej armii do walki "z ciemną teutońską siłą"], skończ z tą zarazą naszych czasów, już najwyższy czas zobaczyć ich wszystkich na marach. Dobij Czeczeńca! Dobij!!! Dobij Chattaba! Dobij!!! Dobij Basajewa! Dobij!!! Dobij Maschadowa! Dobij!!!".

W innej znowu piosence Charczikow upomina się o żołnierzy, którzy zginęli w wojnie rozpętanej przez "niewdzięcznego syna, który wypiął się na ojca-bohatera: na sławne miasto Leningrad" [niedwuznaczne wskazanie na prezydenta Władimira Putina]. W ujęciu autora to nie rosyjscy sołdaci w Czeczenii grabią, gwałcą i puszczają z dymem wioski, ale są podstępnie zabijani z ukrycia przez tych, którzy gwałcą rosyjskie kobiety (?). "A teraz żołnierze, którzy nie doczekali zwycięstwa, leżą w brudnych plastikowych workach, w bagażowym luku samolotu czekają na transport do kraju, który zapomniał, z czego ma być dumny".

Winą za upokorzenia Wielkorusów autor obarcza demokratów i ich sojuszników. Nową Rosję pod rządami niegodnych ludzi ("dziś przewodniczącym jest zdrajca, a prezydentem rezydent") nazywa "królestwem kłamstwa". Otwarcie gardzi gadżetami konsumpcjonizmu (nie wiedzieć czemu, największą niechęć poety wzbudzają tampaksy, z uporem godnym lepszej sprawy i ważniejszego produktu śpiewa o nich w kilku piosenkach).

Zdaniem autora, w elitach najwięcej jest przedstawicieli "narodu wybranego" ("Gudłaje szykują nam drugi GUŁag") i odmiennych orientacji seksualnych. I to oni są winni wszystkich nieszczęść: "Geje siedzą po ministerstwach i zajmują się propagandą zboczeń i wynaturzeń. Strzelać do nich! Ach, nie, szkoda na nich dziewięciu gramów ołowiu, lepiej ich wszystkich wrzucić do kloacznych dołów, niech się utopią, niech zgniją tam. Tylko tak można oczyścić rosyjski naród od tej biseksualnej zarazy". I tak dalej, i temu podobne... Bard sprawnie używa w swoich utworach języka wysokiej poezji, widać, że nieobce są mu wiersze Puszkina i pieśni Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, potrafi udanie stylizować frazę, upodabniając ją do patetycznego stylu XIX-wiecznych wierszokletów albo propagandowych pieśni czasów wojny, śmiało czerpie z Wysockiego i Bułata Okudżawy, układa literackie kalambury, ale nie stroni też od swobodnej leksyki rynsztoka, bez litości chłoszcząc wrogów "prawdziwej Rosji" wulgarnymi epitetami.

Na przykład wyższa rasa

Po wysłuchaniu kasety Charczikowa można byłoby poprzestać na rozmowie ze znajomym psychiatrą o tym, na co cierpi autor i pozostawić ten skansen pokrzywdzonych w spokoju, gdyby nie kilka niepokojących symptomów choroby i pytań, które trzeba postawić, choć nie ma na nie gotowej i jednoznacznej odpowiedzi.

Po pierwsze: zasięg. Trudno określić, jak wielu zwolenników ma nurt "pieśni rosyjskiego oporu". Ale sądząc po tym, że od ładnych kilku lat regularnie odbywają się zloty, konkursy i festiwale z nagrodami dla najwybitniejszych twórców gatunku, można przypuszczać, iż nie jest to tylko mała nisza, funkcjonująca na marginesie oficjalnej estrady. Zastanawiać musi też dostępność produktów: ci, którzy nie mają szansy być w Moskwie i kupić kasety "ze stolika", mogą zaopatrzyć się przez Internet (zarówno posłuchać piosenek, jak i zamówić płyty i kasety). Tam też znajdą oni komplet informacji o rozgłośni radiowej "Rezonans", która nadaje pieśni "oporu", o gazecie "Duel" (gdzie "prezentowane są niestandardowe opinie na temat historii i sytuacji bieżącej") czy książkach o interesującej "wyznawców" tematyce.

Po drugie: ekstremizm. Niepokoi bliskość propagowanych przez nurt "pieśniarzy- patriotów" idei oraz haseł radykalnych ugrupowań prawicowych i lewicowych (a tych - dużych, małych, legalnych, półlegalnych i ściganych przez prawo - jest w Rosji bez liku), które głoszą wyższość "prawdziwych Rosjan" nad mieszańcami, stalinizmu nad rabunkowym kapitalizmem, siły nad słabością itd.

Warto zauważyć, że nikomu, z twórcami włącznie, nie przeszkadzają wzajemnie sprzeczne elementy głoszonej ideologii (w jednej pieśni na przykład Charczikow sławi czystość słowiańskiej wiary pogańskiej, Perunów i Swarogów, pokonanych przez podstępnego żydowskiego Jahwe, w innej odwołuje się do tradycji prawosławnych, które przecież wyrosły na Rusi po wyrugowaniu pogaństwa; jedną z najczęściej powtarzanych figur poetyckich jest ukrzyżowany Chrystus - symbol umęczonej Rosji, tymczasem w większości utworów deklaruje się jako wyznawca Stalina, a więc pogromcy prawosławia). Ale najważniejsze jest przecież to, że to jedyna słuszna ideologia.

Po trzecie: młodzież. Radykalnie nastawiona, "narodowo" usposobiona młodzież chętniej sięga po inną estetykę muzyczną: woli mocniejsze uderzenie niż brzdąkanie na gitarze. Ale tak zwane treści kupuje. W Rosji - zwłaszcza na prowincji - nie brakuje sfrustrowanych młodych ludzi, którzy nie garną się do szkół, a o beznadzieję biednego życia i brak perspektyw chętnie oskarżają mityczne siły. Grunt dla Charczikowów jest. Trudno przecież przypuszczać, że ideologiczny lej po ZSRR zdołają zasypać aktywiści z prokremlowskiej organizacji "Idący razem", zwanej pogardliwie "Putinjugend", która nie jest niczym więcej jak zorganizowaną odgórnie tusowką - ekipą, która wie, gdzie są konfitury, działającą na styku zgrywy, happeningu i wysokiej propaństwowej ideologii.

Po czwarte: niebezpieczne kolory. W protest-songu "Nie podoba mi się" (bezpośrednio nawiązującym do znanej piosenki Wysockiego "Nie lubię") Charczikow śpiewa: "nie mogę znieść, kiedy obłudnicy mówią o nadciągającej brunatno-czerwonej burzy". Dlaczego nasz autor nie może znieść tej poważnej przestrogi - czyżby dlatego, że sam jest tej burzy gorącym sympatykiem?







ROSJA