Życie
z dnia 2001-01-27
Obywatel
poeta
W
poniedziałek 29 stycznia o godz. 22.35. Program 2 TVP pokaże film
dokumentalny Jerzego Zalewskiego o Zbigniewie
Herbercie.
Dlaczego film przez pół roku leżał na półkach, a reżysera próbowano
zmusić do wycięcia kilku wypowiedzi?
Joanna Siedlecka,
przystępując do pracy nad książką biograficzną o Zbigniewie Herbercie,
powiedziała ŻYCIU: "Był dyskretny, powściągliwy, nieskory do
mówienia o sobie i swoim warsztacie. Znamy tylko jego wielkie wiersze,
niektóre na pamięć. O nim samym nie wiemy prawie nic. Wprawdzie trochę
rzucił Tyrmand, potem Najder, ostatnio w 'Zeszytach
Literackich' , ciągle jednak mało". Dla Siedleckiej Herbert jest
tajemnicą, którą należałoby jak najszybciej i jak najdokładniej
zbadać. W protokole kolaudacyjnym (czyli kwalifikującym do emisji)
filmu Jerzego Zalewskiego "Obywatel Poeta", poświęconego właśnie
Herbertowi, czytamy m.in.: "Do 37. minuty film jest bardzo dobry. W
drugiej części filmu rytm zostaje zakłócony zbędnymi dygresjami,
wypowiedziami nic nie wnoszącymi do historii życia Poety. (...) Pojawiają
się także w narracji wątki niewyjaśnione, nieczytelne dla
niewtajemniczonego widza, a także budzące wątpliwości natury etycznej". Po
czym następuje lista kilkunastu wypowiedzi, które należałoby z filmu
usunąć. Są to m.in. wypowiedzi Jacka Trznadla czy samego poety dotyczące
Czesława Miłosza i Adama Michnika. Pod dokumentem widnieje pieczątka
następującej treści: "Program 2 TVP S.A. Redakcja Widowisk Artystycznych,
Publicystyki Kulturalnej i Teatru. Kierownik Redakcji Jerzy Kapuściński".
Kapuściński tytułuje Herberta "Poetą" z dużej litery, a jednocześnie
odbiera mu prawo głosu.
Wojna nerwów trwała pół roku. Protokół
zalecający cięcia został przesłany Jerzemu Zalewskiemu w lipcu 2000 roku.
Potem TVP S.A. wydała komunikat prasowy, w którym tak oto tłumaczy swoje
postępowanie: "Ze względu na obiektywizm, wiarygodność i warsztat
dziennikarski, zaproponowano skróty wypowiedzi nic nie wnoszących do
wizerunku życia i twórczości poety. Poproszono także o usunięcie epitetów
pod adresem znanych pisarzy i intelektualistów, a także fragmentów, które
urażały uczucia bliskich poety". "Zaproponowano", "poproszono" - tyle
że od spełnienia "próśb" i przyjęcia "propozycji" uzależniano emisję
filmu. Jerzy Zalewski niczego w swoim filmie nie zmienił. Gdy próbował
pokazać go w warszawskiej Wyższej Szkole Dziennikarskiej, TVP S.A.
zaprotestowała, przypominając, że jako producent jest właścicielem praw do
eksploatacji i Zalewski nie ma prawa dokonywać publicznych prezentacji na
własną rękę. W listopadzie Rada Programowa Polskiej Agencji
Informacyjnej (PAI jest współproducentem filmu) zwróciła się do prezesa
Zarządu TVP Roberta Kwiatkowskiego z apelem o wyemitowanie filmu
Zalewskiego. Członkowie Rady Programowej PAI pisali m.in. : "Jeśli film
poświęcony sylwetce Zbigniewa Herberta i jego obywatelskim zaangażowaniom
został uznany przez władze TVP S.A. za kontrowersyjny, jego emisji powinna
towarzyszyć dyskusja w studio lub odpowiedni komentarz. Telewizja
publiczna nie zdecydowała się jednak w ogóle na przedstawienie widzom
filmu prezentującego bardzo istotne opinie i wypowiedzi Zbigniewa
Herberta, oceniające sytuację polityczną w naszym kraju, a także
zachowania niektórych ważnych postaci polskiego życia publicznego".
Mimo monitów "Obywatel Poeta" nadal nie był pokazywany w telewizji -
wybuchł kolejny spór. Zaczęto się zastanawiać, czy aby wykorzystanie głosu
Zbigniewa Herberta bez zgody jego żony nie narusza jej majątkowych praw
autorskich bądź dóbr osobistych. Tymczasem prawnicy firmy Jerzego
Zalewskiego wcześniej wielokrotnie informowali telewizję, że wypowiedzi
Herberta nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego (telewizja ma swoich
własnych prawników, którzy wiedzą o tym co najmniej równie dobrze), w
związku z tym ich upublicznienie nie wymaga zgody Katarzyny Herbert. W
końcu TVP musiała przyznać, że prawo jest takie jakie jest - nie można w
nieskończoność podważać rzeczywistości oraz opinii biegłych. Tak więc 29
stycznia dojdzie w końcu do emisji "półkownika" o Herbercie. Filmowi
towarzyszyć będzie dyskusja.
O co właściwie chodzi? Dlaczego
telewizja włożyła tyle energii w wykreślanie z ramówki filmu, który sama
uprzednio zamówiła? Za który skądinąd już wcześniej zapłaciła - i to
niemałe pieniądze? Czyżby film był rzeczywiście aż tak bardzo
kontrowersyjny i wzbudzał tak poważne wątpliwości "natury etycznej"? Albo
rzeczywiście obfitował - od owej "37. minuty" Jerzego Kapuścińskiego - w
"zbędne dygresje", których w żadnym razie nie warto prezentować widzowi
bez narażenia go na stratę czasu? Film Jerzego Zalewskiego jest filmem
biograficznym. Opowiada o życiu autora "Barbarzyńcy w ogrodzie" od momentu
narodzin po jego śmierć. Warstwa wizualna "Obywatela Poety" jest dość
skromna, a pewne rozwiązania konstrukcyjne są dyskusyjne. O wierszach czy
esejach Herberta film mówi niewiele (ale też właśnie jego twórczość znamy
znacznie lepiej niż życie i trudno się takiemu wyborowi Zalewskiego
opierać). Obfituje za to w relacje pokazujące, jaki Herbert był naprawdę.
A przede wszystkim w najpełniejszy ze wszystkich znanych mi rzeczy o
autorze "Rovigo" pokazuje jego drogę po roku 1989, przypominając fakty i
wypowiedzi Herberta, które bardzo często, kierując się różnymi motywami,
starano się przeinaczyć lub zapomnieć. Krótko mówiąc, "Obywatel Poeta" w
ostatecznym rozrachunku jest filmem ważnym. Filmem, który każdy, kto się
chce czegoś o Herbercie dowiedzieć - a zwłaszcza o ostatnim okresie jego
życia - po prostu powinien zobaczyć.
Wróćmy do wypowiedzi
zakwestionowanych przez Jerzego Kapuścińskiego. Czego one właściwie
dotyczą? Zacytujmy je:
Jacek Trznadel: "Przyszedłem do Herberta
na początku lat 90., tu w Warszawie. I on wyciągnął rękopis wiersza
zatytułowany 'Chodasiewicz' . Przeczytałem do połowy,
uniosłem wzrok i powiedziałem: 'Ależ przecież to jest wiersz o
Miłoszu' . Wtenczas twarz Herberta rozjaśniła się jak twarz autora,
który cieszy się, że czytelnik zgadł jego autorski zamysł".
Joanna
Salamon: "Weźmy wiersz 'Wilki' [z tomu Herberta
'Rovigo' ]: 'Ponieważ żyli prawem wilka/ historia o
nich głucho milczy/ pozostał po nich w kopnym śniegu/ żółtawy mocz i ten
ślad wilczy (...) nie opłakała ich Elektra/ nie pogrzebała Antygona (...)
Ponieważ żyli prawem wilka/ historia o nich głucho milczy/ został na
zawsze w dobrym śniegu/ żółtawy mocz i ten trop wilczy' (...) Ale
dlaczego 'żółtawy mocz' po nich został, dlaczego to
wydobywa? Ano, mogę się mylić, ale sądzę, że dlatego, że Czesław Miłosz
napisał w 'Toaście' : 'Nie cierpię ludzi, którym
uderza do głowy ten moczopędny środek narodowy' . Czyli patriotyzm,
taki nadmierny".
Zbigniew Herbert: "W decydującym momencie, rok
1945-47, kiedy ludzie nazywani bandytami umierali w lesie za Polskę, on
pisywał felietony, niestosowne, w 'Dzienniku Polskim' . Za
co dostał, bo to tak trzeba nazwać, posadę attaché kulturalnego w Stanach.
Ja nie wymagam od przyjaciół, żeby zawsze byli mojego zdania, tylko żeby
nie byli zdania tak przeciwnego, i tak konformistycznego, jakiegoś
wazeliniarskiego, że to się nie da jeść. Czy patrzeć nawet na to. I
doszło do takiego spotkania w Kalifornii, gdzie on powiedział (...) o
przyłączeniu [Polski do ZSRR] jako siedemnastej republiki. To było
morderstwo intelektualne na swojej ojczyźnie. Więc tak, jak napisałem w
liście: wstałem i wygarnąłem. Wściekłość dawała mi skrzydła". Po czym
następują jeszcze trzy wypowiedzi Trznadla, Salamon i Herberta, również
świadczące o bardzo polemicznym stosunku Herberta do Miłosza pod koniec
życia. Następne sekwencje, które miały zniknąć z filmu, dotyczą Adama
Michnika:
Jacek Trznadel: "Kiedy przygotowywałem do druku
ostatnie wydanie ['Hańby domowej' ] z roku 1997,
rozszerzone, Herbert powiedział, żeby z jego wywiadu skreślić kilka słów.
Było tam powiedziane 'mój najukochańszy przyjaciel Adam Michnik' . Otóż Zbigniew Herbert powiedział:
- Słowa 'mój najukochańszy przyjaciel' skreślić grubą
kreską. Oczywiście uczyniłem...".
Zbigniew Herbert: "Michnik jest manipulatorem. To jest człowiek złej
woli, kłamca. Oszust intelektualny. Ideologia tych panów, to jest to, żeby
w Polsce zapanował 'socjalizm z ludzką twarzą' . To jest
widmo dla mnie zupełnie nie do zniesienia. Jak jest potwór, to powinien
mieć twarz potwora. Ja nie wytrzymuję (...), ja uciekam przez okno z
krzykiem". Oczywiście można się z opiniami Herberta nie zgadzać.
Całkowicie lub częściowo. Można pytać, czy wiersz "Chodasiewicz" - bez
wątpienia mówiący także o Miłoszu - jest od początku do końca o Miłoszu,
skoro niektóre cechy bohatera wiersza na pewno Miłosza nie dotyczą. Można
też pytać, czy mówiąc o "siedemnastej republice" Miłosz nie żartował i czy
jego celem nie było sprowokowanie Herberta - jak twierdzi wiele osób
(chociażby Zdzisław Najder, który w rozmowie zamieszczonej przed tygodniem
na łamach ŻYCIA powiedział: Miłosz wtedy pajacował, zresztą nie
pierwszy raz, bo lubił prowokować Herberta. Wiedział, że z powojennych
losów Polski, z AK, z Powstania Warszawskiego Herbert nigdy sam nie
żartował i gniewały go takie dowcipy. Zresztą powstaje pytanie, czy akurat
w ustach Miłosza taki żart był najbardziej na miejscu). Nie możemy jednak
udawać, że podobnych wypowiedzi nie było (podobnie jak nie możemy
twierdzić, że Miłosz nie pisywał wspomnianych tekstów do "Dziennika
Polskiego"). Po pierwsze dlatego, że podstawowe argumenty Herberta były
zupełnie jasne - potępiał konformistyczne ciągoty Miłosza (to samo, w
równie ostrej formie, twierdził choćby Jan Józef Szczepański) i
socjalistyczne ciągoty Michnika (których nie neguje nawet sam
zaatakowany). Po drugie dlatego, że nie chodzi o bójkę w knajpie, tylko o
polemiki między pierwszoplanowymi postaciami III RP, polemiki, które nie
zawsze miewają elegancką formę (Miłosz i Michnik bynajmniej nie pozostawali dłużni). Po
trzecie dlatego, że nawet gdyby chodziło o bójkę w knajpie dotyczy ona
ludzi ważnych, a: "Tej garstce która nas słucha należy się piękno/ ale
także prawda/ to znaczy - groza" - jak pisze Herbert w wierszu dla Adama
Zagajewskiego.
Do 37. minuty film jest bardzo dobry" - wróćmy do
opinii redaktora Kapuścińskiego. W filmie Zalewskiego zbiega się ona mniej
więcej z rokiem 1980 i strajkami sierpniowymi, momentem historycznym,
dzięki któremu doszło do narodzin III RP i odzyskania niepodległości przez
nasz kraj. Niczego (pomijając retrospektywną wypowiedź Haliny Misiołek,
wieloletniej przyjaciółki poety), co się w życiu Herberta zdarzyło
wcześniej, urzędnik TVP nie kwestionuje i nie nakazuje z filmu usuwać.
Natomiast niemal wszystko, co się wydarzyło w życiu Herberta później i
odnosi się do jego bytowania w III RP, jest dla Kapuścińskiego podejrzane
i powinno zostać utajnione. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do
czynienia z usiłowaniem wprowadzenia cenzury, której celem jest
zawłaszczanie prawdy o czasach, w których żyjemy.
Dariusz
Kubacki |