Gazeta Wyborcza - 10.06.2013
Tomasz Bielecki
Włoski pax mafiosa po latach przed sądem
Czy sycylijski sędzia Paolo Borsellino musiał zginąć, bo przeszkadzał w rokowaniach rozejmowych między Rzymem i Cosa Nostrą? Sąd w Palermo chce ustalić, jaką cenę zapłaciło włoskie państwo za pax mafiosa w latach 90.
Prokuratura przekonuje, że pertraktacje z państwem
skłaniały mafię do kolejnych zamachów...
- Giovanni Falcone to moja tarcza przeciw Cosa Nostrze. Jeśli zdecydują się
zabijać śledczych, najpierw będzie Falcone, a ja po nim - zwykł ponuro żartować
sędzia śledczy Paolo Borsellino.
Gdy eksplozja półtonowego ładunku wybuchowego zabiła Falcone 23 maja 1992 r.,
jego przyjaciel Borsellino miał przed sobą niecałe dwa miesiące życia. Zginął 19
lipca wraz z pięcioma ochroniarzami pod domem swojej matki w Palermo, w
eksplozji podstawionego przez mafię samochodu-pułapki.
"Agenda rossa", czyli duży czerwony notatnik, w którym zapisywał kluczowe tropy
swoich śledztw, przetrwał wybuch bez większego szwanku. Ale został skradziony
kilkanaście minut później z miejsca zamachu, gdy jeszcze leżały tam nadpalone
ciała.
Ukradziony przez kogo? W czyim interesie? Tajemnica "agenda rossa" do dziś
rozpala włoskie media i podsyca teorie spiskowe.
W procesie, który rozpoczął się ponad dwa tygodnie temu w sądowym bunkrze w
Palermo, prokuratora zamierza dowieść, że zarówno Cosa Nostra, jak i służby
specjalne miały wspólny interes, by dane z czerwonego notatnika przepadły na
zawsze. Borsellino mógł bowiem wiedzieć o "trattativie" - trwających wtedy
rozmowach rozejmowych między mafią i państwem. A był zbytnim idealistą względem
wymiaru sprawiedliwości, by nie próbować ich storpedować...
Mafiosi przydatni, ale pazerni
Cosa Nostra żyła przez ponad trzy powojenne dekady w symbiozie z wieloma ludźmi
chadecji, która była główną partią wszystkich rządów aż do pierwszej połowy lat
90. Mafiosi byli najpierw pomocni w wyciszaniu sycylijskiego separatyzmu (wielu
wyrosło z tego ruchu), potem służyli za bicz na komunistów (np. przy
zastraszaniu uczestników demonstracji przeciw bazom NATO) i pomagali lokalnym
politykom w mobilizowaniu chadeckich wyborców. Wraz ze skorumpowani włodarzami
Sycylii wspólnie nabijali kieszenie, m.in. wykorzystując przekręty przy
kontraktach budowlanych.
Jednak ich symbioza zaczęła szwankować, gdy mafia stawała się coraz bardziej
pazerna, okrutna i żądna wpływów, a w świecie polityki malały obawy przed
przejęciem Italii przez czerwonych.
W stosunkach między Cosa Nostrą a przywódcą chadecji i kilkakrotnym szefem rządu
Giuliem Andreottim punktem zwrotnym miał być rok 1980, kiedy polityk miał krótką
przerwę w premierowaniu i ministrowaniu w Rzymie. Wedle rekonstrukcji sądu z
2003 r., który za kontakty z mafią nie skazał go z powodu przedawnienia,
"Wujcio" (jak przyjaźnie nazywali Andreottiego mafiosi) dowiedział się o planach
zgładzenia prezydenta Sycylii Piersantiego Mattarellego wykazującego zgubne
zapędy ku przejrzystości oraz ograniczaniu korupcji. Próbował temu zapobiec, ale
na spotkaniu z delegacją Cosa Nostry usłyszał, że plan wyeliminowania
Mattarellego jest nieodwołalny.
Na kolejnym spotkaniu, już po egzekucji Mattarellego, wysłannicy Cosa Nostry
dobitnie wyjaśnili "Wujciowi", że może panoszyć się w Rzymie, ale jego wpływy
nie sięgają Sycylii.
Jednak gwałtowny rok 1980 nie oznaczał całkowitego zerwania kontaktów między
Cosa Nostrą a politykami niższej rangi. Kiedy w maxiprocesso, czyli największym
w historii procesie przeciw Cosa Nostrze, wszczętemu dzięki pracy m.in. Falcone
i Borsellina, oskarżono 475 osób (w tym 117 zaocznie), Salvo Lima były burmistrz
Palermo miał zapewniać mafiosów, że "sprawy da się uporządkować" w Rzymie.
Przeliczył się, bo werdykt sądu kasacyjnego ze stycznia 1992 r. okazał się
niezadowalający dla Cosa Nostry, za co "prokonsul Sycylii" z ramienia
Andreottiego (jak nazywano Limę) zapłacił życiem już w marcu tego roku.
- Teraz już wszystko może się zdarzyć - powiedział Falcone nad zwłokami Limy.
A politycy - zdaniem obecnych śledczych z Palermo - przerażeni, że są następni w
kolejce do odstrzału, zaczęli pospiesznie szukać porozumienia z mafią. Śmierć
Falcone napędziła im jeszcze większego stracha.
Cosa Nostra się układa
Na czele grupy negocjatorów miał stać pułkownik z włoskich służb specjalnych.
Toto Riina, ówczesny capo di tutti capi, odpowiedzialny za krwawą eskalację
wojny mafii z państwem, stawiał wygórowane warunki: rewizji wyroków z
maxiprocesso, zniesienia przepisów pozwalających na więzienie mafiosów w
zaostrzonych warunkach i niemal bez kontaktów ze światem zewnętrznym (by
uniemożliwić kierowanie mafijnymi rodzinami zza krat), odejścia od konfiskowania
mafijnych majątków.
Państwo nie było gotowe aż na takie ustępstwa, poufne negocjacje szły
ślamazarnie, a w dodatku sławny na cały kraj sędzia Borsellino miał im zagrażać
zdemaskowaniem.
Dlatego prokuratura stawia teraz zarzut, że Borsellino został zgładzony przy
obojętności służb specjalnych uwikłanych w "trattativę", którą być może sędzia
opisywał w zaginionym czerwonym notesie.
Prokuratura przekonuje, że pertraktacje z państwem skłaniały mafię do kolejnych
zamachów (także poza Sycylią, np. we Florencji), bo ta używała ich jako
argumentów negocjacyjnych. Ofiary padały po obu stronach. Wedle jednej z hipotez
Riina, który był nieustępliwy i nawet, zdaniem innych mafiosów, znów parł do
ryzykownej konfrontacji, w 1993 r. został ostatecznie wystawiony policji przez
bardziej skłonnego do kompromisu Bernarda Provenzano.
Po aresztowaniu Riiny śledczy opieczętowali jego dom-kryjówkę dopiero po
kilkunastu dniach, kiedy mafia - to mógł być element umowy z Provenzano -
zdążyła już wynieść wszystkie dokumenty i nawet usunąć stare meble.
- Gliniarz! - krzyknął w jego stronę syn Riiny, gdy Provenzano trafił za kratki
w 2006 r.
Negocjacje z Cosa Nostrą, którą rządził już nowy capo di tutti capi Provenzano,
zdaniem prokuratury miał finalizować w 1994 r. m.in. Marcello Dell'Utri, do
niedawna senator i przez wiele lat prawa ręka Silvia Berlusconiego. Państwo,
którym zachwiała w tym czasie fala śledztw antykorupcyjnych "Czyste ręce" (pod
koniec 1993 r. objęły jedną trzecią parlamentu), miało coraz silniej dążyć do
zamknięcia mafijnego "drugiego frontu". Dlatego łagodziło wielu mafiosom warunki
więzienia, m.in. znosząc pełne odizolowanie od świata; a mafia od 1994 r. nie
podnosiła ręki na polityków.
Pax mafiosa z drugiej połowy lat 90. zastąpił wyniszczającą konfrontację z Cosa
Nostrą. Nie było zamachów, ale już nie było także prób oczyszczenia Sycylii z
mafii.
Minister sądzony z mafiosem
Obecny proces stał się możliwy dzięki zeznaniom syna jednego z mafiosów z 2010
r.
- Nie chcę być sądzony wspólnie z mafiosami! - w taki sposób przed kilkoma
dniami domagał się odrębnego procesu Nicola Mancino, szef MSW z czasów
domniemanych pertraktacji z Cosa Nostrą (którym zaprzecza).
Ale na razie musi mu wystarczyć, że siedzi na ławie oskarżonych obok Toto Riiny,
nie w sensie dosłownym, bo ten ostatni zeznaje z więzienia za pośrednictwem
łącza TV.
O mafii polskiej