Gazeta Wyborcza - 5 września 2013
Ostatnia stracona w Czechosłowacji
PIOTREK GAWLIŃSKI
Popychadło
Ja, Olga Hepnarova, ofiara waszego bestialstwa, skazuję was na karę śmierci przez przejechanie
Mówiła o sobie Prügelknabe, otloukánek. Chłopiec do bicia, popychadło.
Traktowała siebie jak służącego, którego bito za przewinienia popełnione przez
pańskie dziecko. Na feudalnych dworach na Prügelknabe władcy odreagowywali
gniew. Miała to wyrażenie usłyszeć z ust znajomego jej ojca, kiedy w
dzieciństwie na wszystko się skarżyła.
"Proszę, żebyście przyjęli ten list jako dokument. Oto moja spowiedź. Ja, Olga
Hepnarová, ofiara waszego bestialstwa, skazuję was na karę śmierci przez
przejechanie, a ogłaszam, że za moje życie jest X ludzi mało...".
Praga, 10 lipca 1973, 13.45. 22-letnia Olga Hepnarová wjechała wypożyczoną
ciężarówką w ludzi stojących na przystanku tramwajowym na praskich Holešovicach.
Trzy osoby zginęły na miejscu, następnych pięć zmarło w wyniku obrażeń. 12
zostało rannych.
Nie próbowała uciekać z miejsca masakry. Siedziała spokojnie w aucie, bez
żadnych emocji. Funkcjonariuszowi, który pierwszy dotarł na miejsce,
powiedziała, że zrobiła to umyślnie. Miała przy sobie przygotowane rzeczy na
zmianę i zapas papierosów.
Wypadek
Władze reagują paranoicznie, stosują blokadę informacyjną, od stłumienia
Praskiej Wiosny nie upłynęło przecież dużo czasu, bierze się pod uwagę motywy
polityczne. Sprawę dostaje as kryminalistyki major Z. W "Rudym právie"
zamieszczono tylko kilkuzdaniową notkę o "wypadku komunikacyjnym". Badanie krwi
nie wykazało obecności alkoholu i narkotyków. Pierwsze, pobieżne badanie
psychiatryczne mówiło o paranoi w interpretowaniu relacji międzyludzkich:
"Podświadomie wytwarza konieczność odwetu".
W czasie przesłuchań dziewczyna jest spokojna.
"Byłam przekonana, że zabiłam dość ludzi. Poczułam zadowolenie, że mi się to
udało".
Śledczy szybko dochodzą do wniosku, że czyn Hepnarovej nie miał motywów
politycznych, nikt jej nie pomagał, ale był dużo wcześniej planowany.
Odpowiada wyczerpująco na pytania, jakby z pamięci powtarzała wcześniej
przygotowaną narrację.
"Zaczęła mówić o tym, żebym to zrozumiał, że ona w swoim życiu czuje się jako
Prügelknabe, to powiedziała dosłownie po niemiecku, w przekładzie na czeski,
jako otloukánek - chłopiec do bicia. Mówiła nawet, że czuje się w pewnym sensie
rzecznikiem popychadeł, a społeczeństwu chce uświadomić: tak, my Prügelknabowie,
jesteśmy tu, jest nas dużo, a ja muszę, ja chciałam w ten sposób pokazać, że
trzeba się z nami liczyć, że społeczeństwo powinno się o wiele lepiej w stosunku
do nas zachowywać" - wspominał jeden z prowadzących dochodzenie Václav Fronek.
Przed sądem dziewczyna powie: "(...) u Hepnarów, następnie w szkole, na ulicy,
kiedykolwiek, gdy spotkałam się twarzą w twarz z pojedynczym człowiekiem (...),
nigdy nie było to spotkanie równego z równym, ale zawsze występowałam w nim jako
Prügelknabe...".
Smoczyca, Połamany Anioł
Urodzona w 1951 roku w Pradze.
"Do 13. roku życia wyrastałam w tzw. dobrej rodzinie. Jestem bita i krzywdzona,
jestem zabawką dorosłych i ofiarą dzieci ze szkoły (a na zawsze outsiderką
między rówieśnikami)". Rodzice - urzędnik bankowy i dentystka - w czasie
przesłuchań podkreślali wielokrotnie, że są normalną rodziną.
- Jak odbierała pani związek swoich rodziców? - zapytano Olgę podczas jednego z
wielu badań psychiatrycznych. - Jako odstraszający przykład - odpowiedziała. -
Dlatego nigdy nie przyszło mi na myśl, żebym w przyszłości mogła wyjść za mąż.
W jednym z protokołów przesłuchań Olga poprosiła o zapisanie osób, które w życiu
skrzywdziły ją najbardziej. Wymieniła ojca, matkę i siostrę. "Jestem wyjątkowym
przypadkiem, mimo że jestem fizycznie zdrowa, mam białą skórę i w żaden sposób
nie różnię się od zwykłych ludzi. Nigdy nie pojęłam, dlaczego właśnie mnie
wybrali sobie jako popychadło, najpierw u Hepnarów, od urodzenia, na zawsze.
Dlatego że miałam siostrę, mogłam porównywać zachowanie rodziców. Mnie
traktowali z zasady gorzej i nie potrafiłam sobie tego wytłumaczyć. Bili mnie
częściej niż siostrę".
Do siódmej klasy uczy się bardzo dobrze, potem następuje pogorszenie. Musi być
przeniesiona do innej klasy z powodu konfliktu z rówieśnikami. "Mam przezwiska:
Smoczyca (bo musiałam walczyć ze wszystkimi), Mumia, Tarzan, Połamany Anioł,
Kamienny Kwiatek, Śpiąca Panna - napisała w swoim liście do mediów. - Odkąd
sięgam pamięcią, jestem samotna. Nie mam przyjaciela i nigdy go mieć nie będę.
Popadam w rozpacz - rezultat: ucieczki. Ucieczki ze szkoły, z domu, z życia".
Przychodzą konflikty z nauczycielami.
Chłód rodziny Hepnarów
Prowadzący dochodzenie zwracali uwagę na chłód w rodzinie Hepnarów. Pacjenci
wspominali, że doktor Hepnarová potrafiła ich diagnozować bez wypowiedzenia
choćby słowa. Olga nie jest w stanie porozumieć się z matką. Matka postanawia
skorzystać z pomocy psychiatrycznej kolegów po fachu w szpitalu, gdzie pracuje.
Olga przechodzi badanie EEG, dostaje leki przeciwlękowe (meprobamat), zostaje
oddana pod opiekę psychologa. W czasie wizyt u specjalisty dziewczyna jest
zamknięta w sobie. Prawdopodobnie dlatego, iż boi się, że jej słowa mogą zostać
przekazane matce.
W roku 1964, w wieku 13 lat, próbowała popełnić samobójstwo. Sięgnęła po
tabletki. Rodzice wysyłają ją do zakładu psychiatrycznego dla dzieci w
Oparzanach. To miejsce dla poważnie chorych. Pobyt wspomina jak najgorzej: "Może
za kilka wieków te instytucje będą pokazywane turystom, tak jak dzisiaj pokazuje
się sale tortur i więzienia na zamkach".
Również stamtąd Olga postanowiła uciec. Złapali ją sanitariusze, otumanili
lekami, które nie pozwalają spać, pozostawiając w stanie kompletnej bezwolności.
W tym stanie dziewczyna była zawleczona pod prysznic, przywiązana i pobita przez
grupę sadystycznych dziewcząt. Lekarz, który tam wtargnął, znalazł napastniczki
upajające się widokiem Olgi leżącej we krwi.
Zdarzają się zamachy na grupy ludzi
Specjaliści, obserwując Olgę, zauważają, że wykazuje negatywizm,
dysharmonijny rozwój, labilność, a także uzależnienie od nikotyny (w wieku 14
lat pali pięć papierosów dziennie). Olga twierdziła, że w klinice w Opaanach
poznała "ignorancję i daremność psychiatrii" (dla siebie).
Dziewczyna ma dobry kontakt tylko z doktorem D., do którego napisała list w 1967
roku. Był to jedyny lekarz, który był przekonany, że Olga jest chora
psychicznie, i interweniował w jej sprawie. Kiedy tylko dowiedział się o
tragicznym zdarzeniu, przesłał majorowi Z., który prowadził dochodzenie, list od
Olgi. Wierzył, że korespondencja, w której Olga pisze o trudnościach życia w
społeczeństwie, będzie miała wpływ na końcowy wyrok. Lekarz chciał także
zeznawać przed sądem, do czego jednak nie doszło.
Olga po aresztowaniu badana była przez kilka dni w praskiej klinice
psychiatrycznej w Bohnicach.
Profesor Vondráeek ogłosił: "Interesujący jest jej emocjonalny chłód. Gdyby
zamordowała rodziców lub kogoś ze szkoły, byłoby to emotywne. Ale ona daje
pierwszeństwo wielkiemu, dosłownie światowemu zabójstwu. To nie jest
wykorzystywanie własnych emocji, to jest akt samorealizacji".
Docent Dobrý dodał: "Zdarzają się zamachy na grupy ludzi poprzez wysadzenie
samolotu w powietrze. Te czyny są motywowane politycznie lub ideologicznie i
popełniają je członkowie politycznych lub ideologicznych mniejszości. Bardzo
rzadko ktoś robi coś podobnego tylko przez wzgląd na siebie, tak jak to zrobiła
panna Hepnarová".
Lekarze stwierdzili, że zatrzymana nie cierpi na żaden rodzaj choroby
psychicznej, a przestępstwa dokonała po długotrwałych rozważaniach, z pełną
świadomością konsekwencji.
Już w czasie dojrzewania Olga zaczyna walczyć ze swoją niejasną seksualnością.
"Myślę, że nie jestem ani w pełni homoseksualna, ani w pełni heteroseksualna,
jestem po prostu w ogóle mało seksualna. (...) Kiedy całe moje życie jest
nienormalne, nie mogę oczekiwać od sfery seksualnej, że będzie normalna. Pewne
zaspokojenie osiągam tylko podczas masturbacji".
Komisja seksuologów, która bada jej przypadek, stwierdza: "U oskarżonej został
stwierdzony brak równowagi psychoseksualnej, (...) z niewielką przewagą
preferencji homoseksualnych. Nie stwierdzono innych dewiacji".
Specjaliści wykluczyli szanse na resocjalizację, w raporcie biegłych jest też
mowa o możliwym czerpaniu korzyści z relacji homoseksualnych, jeśli oskarżona
pozostałaby w zakładzie zamkniętym.
W czasie przesłuchań Olga przyznała się do podpalenia domku letniskowego
rodziców w 1970. Miała to zrobić, by zemścić się na ojcu i przerwać nieustanne
kłótnie rodziców. W tym samym czasie w domku spała jej siostra Eva. Olga
dowiedziała się o tym dopiero, gdy milicja przez pewien czas podejrzewała Evę o
podłożenie ognia.
Żadna ludzka istota nigdy nie zrozumie drugiej
Po skończeniu szkoły podstawowej (z trudnościami, w tym jeden rok szkolny w
zakładzie zamkniętym) Olga przez cztery lata przyuczała się do zawodu
artystycznej introligatorki.
Był to najspokojniejszy okres w jej życiu. Po czterech latach nauki pojawiła się
szansa pracy w Chebie. Małomówna, niekontaktowa, mimo wszystko "dobrze
wychowana", niemająca większych problemów z przełożonymi - tak ją tam
wspominano. Rzadko miała kontakt z rodzicami, prawie ich nie odwiedzała.
Olga powróciła do Pragi. Przez krótki czas znów zamieszkała z rodziną. Po zdaniu
egzaminu na prawo jazdy rozpoczęła pracę jako kierowca praskich Zakładów
Transportowych Poczt i Telekomunikacji, następnie przeszła do komunikacji
miejskiej. Tu również zauważano jej inność. Nie miała większych kontaktów ze
współpracownikami, nikt nic nie wiedział o jej życiu osobistym.
"Człowiek miał w jej bliskości trochę dziwne uczucie: jakby musiał ją
przepraszać za to, że świat nie jest taki, jaki miał być" (jeden ze świadków
Jirzi W.) Potrafiła wyłączać się momentami, np. stojąc przy okienku w
oczekiwaniu na wypłatę lub w garażach, kiedy jej auto potrzebowało drobnych
napraw. Znikała, stawała się niezauważalna, nosiła stare, niemodne rzeczy, choć
powszechnie uważana była za ładną dziewczynę.
Z pomocą matki kupiła ziemię w Olešku, na południe od Pragi, a także domek
letniskowy, który przeniosła w to miejsce i stamtąd dojeżdżała do pracy. Dla
Olgi był to symbol jej samotności. Oddawała się tam dwóm ulubionym zajęciom:
czytaniu i jeżdżeniu po okolicy trabantem. Ci, którzy widzieli jej biblioteczkę,
nie mogli nadziwić się, jak można czerpać przyjemność z tak ciężkich lektur:
literatura psychologiczna i psychiatryczna interesowały ją najbardziej. Ale
także Freud, Sartre, Nezval, Rilke. W liście do doktora D. cytuje "Spokojnego
Amerykanina" Grahama Greene'a, który był jedną z jej ulubionych lektur: "Czy nie
radzilibyśmy sobie wszyscy lepiej, gdybyśmy nie starali się rozumieć jeden
drugiego i zaakceptowali fakt, że żadna ludzka istota nigdy nie zrozumie
drugiej, ani żona męża, kochanek kochanki, ani rodzice dzieci?".
Regularnie jeździła swoim ukochanym autem w okolice zapory wodnej w Slapach,
jest tam wiele punktów widokowych. Sąsiad Olgi z Oleška wspomina, że często
mówiła o wysokościach, lataniu, wznoszeniu się i przestrzeni. Wspomina też, że z
zamiłowaniem rzucała nożem i siekierą w drzewa. Olga kupiła od studenta medycyny
czaszkę ludzką, wstawiła do środka żarówkę i jako dekorację woziła na przedniej
szybie. Matka Olgi przyznała, że na kilka dni przed tragicznym wydarzeniem
pomagała córce wstawić do czaszki brakujące zęby.
Milicja przesłuchiwała sąsiadów i znajomych Olgi. Okazało się, że w jej domku
miało dochodzić do spotkań młodych ludzi. Był to jeden z wątków branych pod
uwagę na początku dochodzenia - polityczne sprzysiężenie przeciwko
komunistycznej władzy. Z tego powodu Olga trafiła do więzienia w praskiej
dzielnicy Ruzyne, gdzie Służba Bezpieczeństwa przetrzymywała podejrzanych o
działalność wywrotową i dla swoich celów miała rozbudowaną siatkę informatorów.
Jedna z więźniarek siedzących z Olgą w celi usłyszała, jak dziewczyna wspomina
spotkania, w czasie których obecni mieli narkotyzować się eterem. Wątek ten nie
został wyjaśniony. Mieszkańcy Oleška nigdy nie widzieli Olgi pijanej lub pod
wpływem narkotyków. Nazywali ją jednak Śpiącą Panną, z którą często miesiącami
nie było kontaktu. Olga wykazywała zupełną apatię, nie odpowiadała na
pozdrowienia. Jej stan potrafił jednak skrajnie się zmieniać. Ktoś wspomniał o
wizycie matki, w czasie której Olga wyrzuciła ją na zewnątrz i groziła jej
śmiercią.
Miroslav i impertynencja świata
Olga przyznała, że planowała wykoleić pociąg. Następnie chciała strzelać do
ludzi z dachów na placu Wacława. Zapisała się nawet do kółka strzeleckiego.
Zrezygnowała, bo obydwa warianty były zbyt trudne z powodów technicznych,
szczególnie jeśli chodzi o zdobycie dobrej, snajperskiej broni.
Na początku roku 1973 sprzedała swoją chatkę i zamieszkała w hotelu robotniczym
w Pradze. Sprzątaczki skarżyły się na to, że zostawia po sobie bałagan. Jej
współlokatorka z pokoju wspomina "ciężkie" książki psychologiczne, jakie Olga
czytała. Przez cały ten czas dziewczyna uśmiechnęła się tylko raz, kiedy
koleżanka poczęstowała ją przywiezionym z domu ciastem.
W ostatnich miesiącach przed feralnym dniem Olga zaprzyjaźniła się z Miroslavem
Davidem.
Miroslav, tak jak Olga, żył na skraju społeczeństwa. Oczytany, nieprzeciętnie
inteligentny. Skomplikowana osobowość, outsider, również uważany za wariata. Nie
podejrzewał, że Olga coś przygotowuje, nawet gdy zaproponowała, że podaruje mu
wkrótce ukochanego trabanta. Ich związek był pełen konfliktów, choć Olga uważała
Miroslava za jedynego przyjaciela, jakiego udało się jej spotkać. Jednej z
więźniarek zwierzyła się, iż zawiódł ją, kiedy nie zareagował na słowa rzucone
przez przechodzących wyrostków: "Patrzcie, idzie homoseksualistka". Miroslav
pisał do Olgi listy do więzienia. Jej motywację tłumaczył słowami: "Olga
strasznie chciała żyć cicho jak myszka, ale impertynencja świata sprawiła, że
było inaczej. Kiedy nie mogła spełnić pragnienia, by żyć, zapragnęła zabijać".
Ostatni czeski kat wspomina
9 lipca 1973 roku pojechała jeszcze raz w okolice Oleška. Odwiedziła miejsce,
w którym mieszkała. Zrzuciła trabanta ze skały.
Następnego dnia bez jakichkolwiek problemów wypożyczyła auto dostawcze marki
Praga RN. Jako doświadczony kierowca z łatwością udowodniła, że poradzi sobie z
prowadzeniem trudnego w obsłudze samochodu. Do skrzynki wrzuciła dwa listy
adresowane do redakcji dzienników, które napisała dwa dni wcześniej. Przez kilka
godzin krążyła po mieście w poszukiwaniu dogodnego miejsca. Nie mogła się
zdecydować, gdzie spełni swój zamiar, zrobiła sobie przerwę, godzinę drzemała w
szoferce. Pojechała do praskiej dzielnicy Holešovice, wybrała ulicę Obrońców
Pokoju (teraz Milady Horakovej), w pobliżu placu Strossmayera. Raz jeszcze
zawróciła, bo na przystanek właśnie podjechał tramwaj i miejsce opustoszało. Po
chwili powróciła, na przystanku było około 30 osób.
Wjechała rozpędzonym autem w tłum. Ciężarówka zajęła całą szerokość chodnika,
zdezorientowani przechodnie nie mieli dokąd uciec.
Proces Olgi Hepnarovej trwał pięć dni. Oskarżona powtórzyła w zasadzie wszystko
to, co mówiła w czasie przesłuchań po zatrzymaniu. Czuła się osobą, przeciwko
której jest cały świat. Potwierdziła, że przygotowywała swój czyn, że brała
także pod uwagę inny sposób zemsty. Żałowała tylko tego, że ofiar nie było
więcej.
6 kwietnia 1974 roku Olga Hepnarová została skazana na karę śmierci.
Krótko podziękowała sądowi i zaznaczyła, że nie zamierza się odwoływać od
wyroku. Była spokojna.
Dokumenty dotyczące Hepnarovej, w szczególności jej ostatnie listy, to według
doktora Petra Kreuza z Archiwum Miasta Stołecznego "zapis o niesamowitej
historycznej wadze, tak cenny jak dokumenty dotyczące Babinskiego"
[najsłynniejszy XIX-wieczny czeski przestępca, który opowiadał historie swoich
rabunków w gospodach, w zamian za alkohol]. Ostatnio okazało się, że w
dokumentach dotyczących Olgi Hepnarovej brakuje stu stron z orzeczeniami
psychiatrycznymi. To one zdecydowały o tym, że została skazana na karę śmierci.
Sąd Najwyższy odrzucił apelację, którą wystosowała matka Olgi. W marcu 1975 roku
została odrzucona prośba o ułaskawienie skierowana do prezydenta Czechosłowacji.
Stan dziewczyny pogarszał się. Jeszcze przed ogłoszeniem wyroku Olga atakowała
inne więźniarki, a także strażników, demolowała celę. Twierdziła, że nazywa się
Winifer i musi odbywać karę za czyn, którego dopuściła się Hepnarová.
Psychiatrzy stwierdzili, że skazana symuluje chorobę psychiczną.
Termin egzekucji odkładano z powodu Roku Kobiet, w końcu wyznaczono go na 12
marca 1975. Wokół tego wydarzenia również namnożyło się wiele mitów, po części z
winy samego Bohumila Hrabala, który w "Podziemnych rzeczkach" wkłada w usta
fikcyjnego praskiego kata te słowa:
"Ja osobiście jestem przeciwko śmierci, przeciwko karze śmierci przez
powieszenie, od tego momentu co wieszałem tą piękną dziewczynę, która tak długo
objeżdżała Štrosmajrák, aż na przystanku tramwajowym było tyle ludzi, że
znalazła w sobie odwagę i wjechała w nich ciężarówką i zabiła 6 osób i dostała
karę śmierci... zanim ją przyprowadziłem, a potem powiesiłem, obsrała się,
pomoczyła, pozwracała tak, że mi to moje rzemiosło obrzydziła... dlatego jestem
przeciwko karze śmierci!".
W opublikowanym w prasie bulwarowej wywiadzie ostatni czeski kat wspomina:
"Pamiętam, że Hepnarová przy przepychance (przed egzekucją) złamała jednemu z
funkcjonariuszy mały palec (...), broniła się tak, że mi palec przegryzła. Przy
szubienicy tchórzliwie zemdlała, przy czym przed sądem i ludźmi ogłosiła, że to,
co zrobiła, zrobiłaby jeszcze raz".
Oficjalny protokół o wykonaniu kary śmierci o żadnym z powyższych wydarzeń nie
mówi.
Olga Hepnarová była ostatnią kobietą w Czechosłowacji, na której wykonano karę
śmierci.
Jej ciało zostało skremowane nie pod jej nazwiskiem, ale więziennym numerem.
Korzystałem m.in. z książki Romana Cilka "Olga Hepnarova - Zabijela, protoźe neumela żit", wyd. XYZ, 2010 oraz ze strony: www.pantharei.estranky.cz, prowadzonej przez anonimowego badacza, który sprawą Hepnarovej zajmuje się od 25 lat. Ma m.in. kopie brakujących 100 stron z akt sprawy dotyczących pobytu Olgi w dziecięcej klinice (opis leczenia psychiatrycznego, opinie biegłych psychiatrów, psychologów, seksuologów).
Piotrek Gawliński - przewodnik po Pradze, politolog