Życie
z dnia 2002-05-11
Cezary
MichalskiPostkomunizm
Jadwigi Staniszkis
Dzisiaj formułowane przez
Jadwigę Staniszkis tezy o bardzo płytkich rezerwach polskiego modelu
transformacji ustrojowej przemawiają do wyobraźni bardziej niż przed kilku
zaledwie laty
W swojej najnowszej książce - "Postkomunizm. Próba opisu"
Jadwiga Staniszkis znów okazuje się myślicielem niepokornym. Przedstawia
historię i dzień dzisiejszy "kapitalizmu politycznego". Unika przy tym
zarówno jałowej moralistyki, jak też fatalistycznego przyzwolenia dla
negatywnych konsekwencji tej specyficznej, środkowoeuropejskiej formy
ustrojowej.
Jadwiga Staniszkis jest bez wątpienia socjologiem
kultowym. Co znaczy określenie "kultowy"? Zawiera w sobie zarówno szczery
podziw, jak i sporo ambiwalencji. Marshall McLuhan sformułował kiedyś
prowokacyjną definicję współczesnego analfabety. Dawniej analfabetą była
osoba, która nie znała jedynego istniejącego medium, to znaczy pisma.
Dzisiaj, w świecie, w którym istnieje wiele mediów, analfabeta to
zdaniem McLuhana ktoś, kto zna tylko jedno z nich. Jadwiga Staniszkis
jest przeciwieństwem McLuhanowskiego analfabety. Z tą samą sprawnością
posługuje się medium teoretycznego języka (jej "patologizacje
transformacji" czy "ontologizacje patologii" przeszły już do legendy), jak
też medium telewizyjnego talk show, 45-sekundowej wypowiedzi w programie
publicystycznym, a wreszcie felietonu w kobiecych pismach
ilustrowanych. Jej ulubioną metodologią jest bricolage - składanie z
pojawiających się w jej polu widzenia danych empirycznych, fragmentów
teoretycznych języków socjologii, filozofii, a nawet teorii literatury,
poręcznego narzędzia, które pozwala formułować ciekawe twierdzenia o
świecie.
To jest Panama...
Właśnie dlatego, że Jadwiga Staniszkis
jest socjologiem kultowym, zachętę do lektury jej najnowszej książki
pozwolę sobie poprzedzić cytatem, który pochodzi z książki innego
kultowego autora Johna Le Carre. W "Krawcu z Panamy" ten skłonny do
czarnowidztwa autor poczytnych powieści sensacyjnych ukazuje dzień
dzisiejszy małego latynoskiego kraiku, z zanikającym państwem i
skorumpowaną sferą publiczną. Amerykanie usunęli Noriegę i "odbudowali
panamską demokrację", jednak do stabilnego zarządzania tym mało istotnym
ogryzkiem państwa przytwierdzonym do bardzo ważnego Kanału Panamskiego
wykorzystują oportunistyczne kadry dawnej noriegowskiej nomenklatury.
Zamiast "prywatyzowania" funduszy publicznych podstawowym źródłem
"akumulacji pierwotnej kapitału" jest narkobiznes, jednak inne parametry
opisywanej rzeczywistości bardzo przypominają Trzecią RP. Zdanie,
które za chwilę zacytuję, pochodzi z rozmowy prowadzonej przez dwu
sympatyków dawnej antynoriegowskiej "opozycji demokratycznej". Obaj
wierzyli w cywilizacyjne i moralne odrodzenie swej ojczyzny po upadku
narkotykowego barona, ale po jakimś czasie ich wiara znacznie osłabła.
Jeden z nich mówi do drugiego sentencjonalnie: "To jest Panama, tutaj
każdy dobry uczynek zostanie ukarany". Podobna konstatacja otwiera
ostatnią książkę Jadwigi Staniszkis, zatytułowaną "Postkomunizm. Próba
opisu". Autorka pisze: "Komunizm rozpadł się w 1989 roku niczym domek z
kart. To, że poszło tak łatwo, było policzkiem - zarówno dla ofiar reżimu,
jak i dla jego operatorów, a także dla najliczniejszej w nim grupy:
oportunistów. Przedstawiciele dwóch ostatnich kategorii szybko jednak
odzyskali rezon - w ostatecznym rozrachunku okazało się, że to oni są
zwycięzcami. Mniej więcej połowa członków obecnej elity władzy i pieniądza
w Polsce zajmowała w czasach komunizmu stanowiska kierownicze, jedna
trzecia - wykonywała zawody 'specjalistów’, a tylko 11 procent plasowało
się na niższych szczeblach drabiny społecznej." To samo rozpoznanie,
które braciom Kaczyńskim pozwoliło ongiś sformułować podstawowe tezy ich
programu politycznego, a mniej witalnym moralistom, wypchniętym na
margines życia publicznego współczesnej Polski, każe dziś wygłaszać
bezsilne jeremiady, dla Jadwigi Staniszkis jest po prostu punktem wyjścia
do dalszych analiz. Opisuje ona model ustrojowy powstały w wyniku
"prywatyzacji nomenklaturowej" z prawdziwie bezosobowym chłodem.
Historia nieuczestnictwa
Każda współczesność ma swoją historię.
Także książka Jadwigi Staniszkis rozpoczyna się od krótkiego kursu
historii przemian ustrojowych w Europie Wschodniej. Polacy odgrywają w tej
historii rolę istotną, choć odmienną od tej, którą znamy z gazet i
telewizji. W oficjalnej wersji to masy dzielnych ludzi, pod wodzą
demokratycznej opozycji i za przyzwoleniem Czesława Kiszczaka obaliły
system, odzyskały suwerenność i położyły podwaliny pod społeczeństwo
obywatelskie. Wersja Jadwigi Staniszkis wygląda odrobinę inaczej.
Rosjanie decydują się na podzielenie z Amerykanami kontrolą nad Europą
Środkową głównie pod naciskiem zapoczątkowanego przez administrację
Ronalda Reagana kolejnego etapu wyścigu zbrojeń. Czynią to także dlatego,
że pogłębiająca się niewydolność systemu może doprowadzić do wybuchu o
wiele groźniejszego niż najbardziej nawet niekontrolowana wersja
"pieriestrojki". Polacy (bo to nas w końcu interesuje) mieli wpływ na
ten proces o tyle, że powstanie, a później zgniecenie pierwszej
"Solidarności", pozwoliło uświadomić zachodniej opinii publicznej
agresywny charakter sowieckiego "imperium zła". Po drugie skala wydarzeń w
Polsce zasiała u co rozsądniejszych "technokratów" z kierownictwa KGB i
partii wątpliwości co do dalszej sterowności systemu komunistycznego w
jego dotychczasowym kształcie, a także na pełnym obszarze jego
dotychczasowego panowania. Tak więc "Solidarność" okazała się jednym z
detonatorów wielkiego wybuchu, choć (tutaj autorka "Postkomunizmu" nie
pozostawia nam większych nadziei), elity "Solidarności", nie mówiąc już o
jej masach członkowskich, nie brały w owych przemianach podmiotowego,
świadomego udziału. Nie znaczy to, że nie były w tym procesie używane.
Proszę się nie martwić, przydaliśmy się na coś Historii przez duże H. Nasz
entuzjazm w kawiarni Niespodzianka, nasze masowe uczestnictwo w wyborach 4
czerwca 1989 roku pozwoliły, zdaniem Jadwigi Staniszkis, stworzyć
przekonującą symboliczną osłonę i uzasadnienie dla najbardziej istotnego
wymiaru transformacji. Pod osłoną "siły spokoju" dokonywała się przemiana
własności kolektywnej, niewyodrębnionej, trudnej do zarządzania w mieszaną
własność prywatno-publiczną. Realny socjalizm został zastąpiony przez
kapitalizm nomenklaturowy, następnie kapitalizm polityczny, a wreszcie
przez coś, co zostaje w tej książce nazwane "kapitalizmem państwowym bez
państwa". I znowu pojęcia używane gdzie indziej do bezsilnego
moralizowania ("kapitalizm nomenklaturowy" był niemoralny, niemoralny i
jeszcze raz niemoralny!) lub traktowane jako tabu ("kapitalizm polityczny"
jest wymysłem oszołomów, w Polsce mamy, jak powszechnie wiadomo, wolny
rynek i liberalną demokrację!) są u autorki "Postkomunizmu" po prostu
przedmiotem drobiazgowych analiz. Jeśli "kapitalizm polityczny" okazuje
się w końcu zły, to nie dlatego, że jest niemoralny, że nagradza
oportunistów i wyklucza moralistów. Jest zły, ponieważ wyklucza z
równoprawnej gry gospodarczej ogromną większość społeczeństwa - zarówno
tych, którzy głosują na SLD, jak też tych, którzy przez całą ubiegłą
dekadę głosowali na różne formacje postsolidarnościowe. Polski model
transformacji doprowadził do zaniku państwa, do trwałego wyprowadzenia
publicznych środków finansowych spod publicznego zarządu i kontroli, a
wreszcie do nieodwracalnego pomieszania własności publicznej i
prywatnej. Dzisiaj, gdy mamy w Polsce 18-procentowe bezrobocie i
zbliżający się do zera wzrost gospodarczy, formułowane przez Jadwigę
Staniszkis tezy o bardzo płytkich rezerwach polskiego modelu transformacji
ustrojowej przemawiają do wyobraźni bardziej niż przed kilku zaledwie
laty, kiedy z mass mediów lała się nowa propaganda sukcesu, a każdy
czytelnik tygodnika "Wprost" sądził, że nosi w plecaku buławę
small-businessmana.
Co robić?
Ale dość jałowego pesymizmu. Nas,
polskich humanistów kształcono w końcu po to, abyśmy dostarczali naszym
czytelnikom entertainmentu, czyli rozrywki, a nie po to, byśmy zasmucali
ich na śmierć. Jadwiga Staniszkis nie jest jałową Kasandrą. Proponuje
odbudowę polskiej polityki, na razie choćby na szczeblu lokalnym. Opisuje
mechanizmy, które nawet w granicach "kapitalizmu państwowego bez państwa"
mogłyby pozwolić na bardziej precyzyjne wyodrębnienie własności prywatnej
i publicznej. Przede wszystkim zachęca jednak do podjęcia uczciwego
wysiłku poznawczego, zamiast kontynuowania czegoś, co ona sama nazywa
sporami rytualnymi, przesłaniającymi rzeczywistość. Propozycja
uczciwego wysiłku poznawczego ma w jej ustach swoją wagę. Sama często
łączyła bowiem moralne zaangażowanie z ekspercką uczciwością i
zainteresowaniem dla faktów. Od sierpnia 1980 roku była jednym z doradców
"Solidarności". Jednocześnie, jako jedna z pierwszych, zdefiniowała
pojęcie "martwej struktury" schyłkowego realnego socjalizmu. Masowe
protesty społeczne pełniły w owej strukturze rolę partnera władzy w
stabilizowaniu systemu. Zgłaszały roszczenia, które jedynie
zcentralizowane państwo komunistyczne było w stanie zaspokoić. W
drugiej połowie lat 90. z nadzieją witała pojawienie się AWS-u, a
następnie zwycięstwo wyborcze Akcji. Jednocześnie jako pierwsza, w połowie
kadencji rządu premiera Jerzego Buzka, ogłosiła publicznie, że Akcji
Wyborczej Solidarność już praktycznie nie ma. Nie istnieje ani jako ośrodek
władzy, ani też nie pełni swej funkcji w systemie społecznej
reprezentacji. Dzisiaj Jadwiga Staniszkis z ogromnym zainteresowaniem
obserwuje SLD. Zawsze próbowała analizować struktury realnej władzy, a
Sojusz ma do swojej dyspozycji Sejm, Senat, ośrodek prezydencki, posiada
silną pozycję w biznesie i sprawuje totalną kontrolę nad publicznymi
mediami. Innymi słowy znajduje się w sytuacji lepszej niż jakiekolwiek
inne ugrupowanie rządzące formalnie Trzecią Rzecząpospolitą. Jej
zainteresowanie wydaje się brać z przekonania, że jeśli postkomuniści nie
będą w stanie rządzić Polską, znaczy to, że III RP jest krajem
definitywnie nierządnym, zaprojektowanym w taki sposób, aby w ogóle nie
można w nim było sprawować suwerennej władzy. Warto jednak pamiętać, że
dzisiejsze zachwyty Jadwigi Staniszkis nad Belką czy Kaczmarkiem są
warunkowe. Mogą zostać wycofane tak samo jak wcześniejsze pochwały dla
Akcji Wyborczej Solidarność.
* * *
Jakie są wnioski z
metody wybranej i konsekwentnie stosowanej przez Jadwigę Staniszkis? Czym
innym jest wiedzieć, a czym innym osądzać i wybierać. Nasze dobre chęci
nie powinny przesłaniać nam obrazu rzeczywistości. Są sytuacje, w których
moralnie uzasadnione jest działanie wbrew doraźnemu układowi sił. Jednak
moralność nie powinna zabijać w nas ciekawości, jaki jest ów stosunek sił.
Jeżeli bowiem dokonujemy wyborów moralnych wyłącznie za cenę niewiedzy o
świecie, w którym ich dokonujemy, wówczas nie mamy do czynienia z
moralnością, a jedynie z głupotą.
|