Życie
z dnia 2001-05-02
Cezary Michalski
Burzliwy romans z
Polską
Niezwykła historia posła na Sejm Czteroletni Jana
Potockiego przez Cezarego Michalskiego spisana
Okres Sejmu Czteroletniego, zakończony uchwaleniem Konstytucji 3
maja, przypomina pod wieloma względami "karnawał" pierwszej
"Solidarności". Stał się okazją spotkania i współdziałania ludzi, którzy w
innych okolicznościach, w innych momentach swoich biografii nie mogliby
się ze sobą spotkać inaczej niż jako wrogowie. Jakobini i konserwatyści,
masoni i katoliccy kapłani, przyszli żołnierze Napoleona i przyszli
urzędnicy cara Aleksandra I, ludzie stąpający twardo po ziemi i
preromantyczni dziwacy; wszyscy oni spotkali się przez chwilę za
pośrednictwem Polski i dla jej dobra. Po klęsce wojny w obronie
Konstytucji 3 maja ten krótkotrwały sojusz został zniszczony. Różne
polityczne frakcje, ideowe wrażliwości, przestały się spotykać w jednej
instytucji - suwerennego sejmu i państwa. Reformatorzy polskości stali się
zaledwie namiestnikami różnych obcych władców. Jedną z
najdziwniejszych postaci przeżywających w czasie Sejmu Czteroletniego
swoje spotkanie z Polską był Jan Potocki. Jego głośne niegdyś dokonania
polityczne i naukowe zostały dzisiaj zapomniane. Przeszedł do historii
dzięki czemuś, co było dla niego i jego bliskich jedynie rozrywką. Jest
dzisiaj pamiętany, i to nie tylko w Polsce, jako autor powieści
fantastycznej "Rękopis znaleziony w Saragossie". Jedna z legend
literackich głosi, że kolejne fragmenty "Rękopisu..." powstawały przy
łóżku chorej żony, której początkowo Potocki miał opowiadać baśnie tysiąca
i jednej nocy, a kiedy te się skończyły, zaczął wymyślać własną opowieść,
zamykając ją w sześćdziesięciu dniach i nocach.
Lata
wędrówki
Biografia Jana Potockiego (1761–1815), podróżnika, członka
stowarzyszeń sekretnych, historyka dyletanta i w końcu pisarza to
biografia człowieka, którego życie doczesne było fascynującą katastrofą.
Natomiast jego życie pośmiertne w kulturze europejskiej zapewniło mu
tryumf. Opuszczał ojczyznę jako siedmioletni chłopiec, kiedy do
majątku Potockich na Ukrainie zbliżali się konfederaci barscy i podążające
w ślad za nimi rosyjskie oddziały. Trudno powiedzieć, kogo bardziej bali
się opiekunowie chłopca, w końcu jego ojciec, Józef Potocki, jeden z
przywódców konfederacji radomskiej, znany był z wystąpień, w których
zachęcał Katarzynę II do zaprowadzenia w Polsce porządku. Król Stanisław
August Poniatowski, nie bez ironii przypomni to w liście, w którym będzie
prosił swego francuskiego szpiega Mazzei o szczególnie uważną opiekę nad
Janem Potockim, kiedy ten stanie się uczestnikiem sądu sejmowego nad
zdrajcą Adamem Ponińskim (marszałkiem rozbiorowego sejmu, agentem
Repnina). Ale nie uprzedzajmy wypadków. Dla dziecka polskiej rodziny
magnackiej oświeceniowa Europa to jeden kraj, a nawet więcej, to zaledwie
jeden salon, w którym jego matka Teresa z Ossolińskich Potocka, a także
jego przyszła teściowa księżna Izabela z Czartoryskich Lubomirska stanowią
postacie rozpoznawalne, bez względu na to, czy "przyjmują" akurat w
Łańcucie, w Warszawie czy w Paryżu. Młody Jan Potocki, wraz ze swym bratem
Sewerynem, uczęszcza do szkół w Lozannie i Genewie. Trafia też do zakonu
św. Jana Jerozolimskiego. Przebywa jakiś czas w siedzibie zakonu na
Malcie, a później w Trieście, gdzie stacjonowała flota zakonna. Bierze
udział w wyprawie morskiej przeciwko piratom berberyjskim grasującym na
wodach Morza Śródziemnego. Jeśli wierzyć nieco hagiograficznej
biografii pisarza autorstwa Edwarda Krakowskiego, pisanej dla rodziny
Potockich, przyszły autor jednej z najbardziej błyskotliwych europejskich
powieści fantastycznych był niezwykle utalentowanym dzieckiem. Bardzo
wcześnie miał być przedstawiony Wolterowi, którego zachwycił swoją
inteligencją i francuszczyzną. Także później mawiano zresztą o Potockim w
Paryżu, że włada językiem Racine’a i Woltera bieglej niż dwie trzecie
członków Akademii Francuskiej. Z biografii Krakowskiego swoją wiedzę o
losach polskiego pisarza czerpał między innymi Roger Caillois, który w
latach pięćdziesiątych po raz kolejny odkrył Potockiego dla światowej
literatury, przygotował francuskie wydanie pierwszej części "Pamiętnika
znalezionego w Saragossie" i poprzedził je entuzjastycznym wstępem. Z
kolei polski badacz Zygmunt Markiewicz rysuje nieco inny portret -
zagubionego i trochę zaniedbanego dziecka, pojawiającego się czasami w
paryskim salonie matki i jej przyjaciółki Lubomirskiej raczej jako
zabawka. Ten zagubiony w swoich podróżach po Europie chłopiec dopiero w
Wiedniu zaczyna studiować - bardzo po dyletancku. Prawdziwą inspiracją
nieustannych podróży, a także badań etnograficznych i historycznych Jana
Potockiego miały być nie przyswajane w sposób uporządkowany oświeceniowe
lektury, ale podróżnicza książka kapitana Cooka i znajdujące się w niej
ryciny przedstawiające obce krajobrazy i egzotyczne plemiona. Markiewicz
opiera się między innymi na wspomnieniach drugiej żony Potockiego
Konstancji, córki Feliksa Szczęsnego Potockiego. Miała ona jednak powody,
aby nie do końca lubić swego męża. Spędziła z nim najtrudniejsze lata,
kiedy jego kariera polityka i uczonego już się załamała, a pozostały
wyłącznie depresja i... literatura.
Tak czy inaczej najważniejsze oświeceniowe lektury także pojawiły się
w życiu Jana Potockiego podczas epoki młodzieńczych wędrówek. Zachwyca się
sceptycyzmem Woltera, dziełem La Mettrie’go "Człowiek maszyna" i pismami
Holbacha, który nawet wśród myślicieli oświecenia uchodził za
materialistycznego radykała.
Powrót do "ciemnogrodu"
Kiedy
po latach wędrówek młody Potocki wraca do Polski, nie zna swego kraju. W
dodatku bardzo źle mówi po polsku. Trafia jednak na początki
patriotycznego fermentu poprzedzającego Sejm Czteroletni i uchwalenie
Konstytucji 3 maja. Krótko po przybyciu do Warszawy zmienia strój i
fryzurę - czyni to w sposób bardzo dosłowny. Ten wychowanek szwajcarskich
szkół, na którym testowano wszystkie pedagogiczne nowości oświecenia,
czytelnik najbardziej radykalnych myślicieli swojej epoki, bywalec
paryskich salonów, kilka dni po powrocie do ojczyzny pojawia się na
sfrancuziałych warszawskich salonach ubrany w szlachecki kontusz,
podstrzyżony po sarmacku, prowadzając ze sobą po Warszawie starego
szlachcica - weterana konfederacji barskiej. Ten bez mała
cywilizacyjny skandal (wychowanek oświecenia przebierający się za sarmatę)
opisany zostanie przez korespondentów różnych narodowości, od francuskich
dyplomatów aż po agentów rosyjskiej ambasady. Sarmatyzm Potockiego
jest jednak tylko jednym ze składników jego skomplikowanej tożsamości.
Inicjowany w miejscowe loże, wchodzi jednocześnie w politykę swojej
rodziny. Radykalne idee przywiezione z Francji, lojalność wobec rodzinnych
powiązań i interesów, związki z masonerią - wszystko to czyni z niego
osobę modną, choć jednocześnie bardzo kontrowersyjną. Na Sejm
Czteroletni trafił dzięki koneksjom rodzinnym, choć wybierała go drobna
szlachta z Wielkopolski. Najpierw zostaje delegatem na lokalny sejmik.
Traktowany jest prawdopodobnie jako dziwak, ale dziwak sympatyczny, jego
miłość do Polski wydaje się szczera. Przede wszystkim szacunek szlachty
budzą jednak jego nazwisko, a także pieniądze zainwestowane przez
Potockich w promocję nowego polityka w rodzinie. Czy będą to pieniądze
dobrze ulokowane? W Warszawie Potocki wydaje własną gazetę sejmową
"Journal Hebdomadaire de la Diete" i organizuje kawiarnię na wzór tych,
które odwiedzał w Paryżu. W salach Pałacu Potockich, przy dzisiejszym
placu Bankowym, zarezerwowane zostają na ten cel największe sale, ustawia
się stoliki, daje gościom do czytania czasopismo Potockiego. Warszawski
salon znowu jest rozbawiony. Tym bardziej że znaczną część sejmowego
tygodnika zajmują teksty samego wydawcy, publikowane w postaci anonimowych
listów do redakcji gazety. Niespokojny poseł publikuje także patriotyczne
manifesty własnego autorstwa oraz rozmaite propozycje reform i ustaw, no i
wreszcie teksty filozoficzne. Bierze udział w pracach sejmowej komisji
przygotowującej reformę edukacji, udziela się w komisji wojskowej, a także
w sądzie sejmowym, który ma skazać Adama Ponińskiego za zdradę ojczyzny.
Unika tylko przemówień, ponieważ, w przeciwieństwie do swego brata
Seweryna, ciągle nie udaje mu się biegle opanować ojczystego języka.
Ze swoją kulawą polszczyzną, skłonnością do filozoficznych aforyzmów i
nadmiernym patriotycznym zapałem jest maskotką Sejmu Czteroletniego.
Stanisław August bawi się nim, a jednocześnie każe go szpiegować.
Wieloletni guwerner Jana i Seweryna Potockich Scipio Piattoli pisze za
pieniądze raporty dla króla, ale nie tylko dla niego. Kopie trafiają także
do wielu innych zainteresowanych. Kiedy Potocki zorientuje się i odeśle
Piattolego, ten zemści się na swoim dawnym wychowanku bardzo okrutnie.
Będzie rozpowszechniał plotki o kazirodczym związku, jaki miał ponoć
łączyć jego wychowanka z własną matką, a także o jego rzekomym romansie z
teściową. Śmiała obyczajowo fantastyczna powieść Potockiego, której
fragmenty krążyły po europejskich salonach już za życia autora, doda owym
plotkom wiarygodności. Oświecona Europa zna już pojęcie libertynizmu, ale
nie widzi powodów, aby tolerować go u Polaka. A bohater tego skandalu jest
przecież Polakiem, obywatelem nieszczęsnego kraju, wobec którego wielu
Europejczyków ma poczucie winy, pokrywane agresją. Eliza von der Recke,
która utrwaliła w swoim dzienniku krążące po salonach plotki na temat
kazirodztwa Potockiego, podsumowała je następującym komentarzem: "nic
zatem dziwnego, że wobec takiego moralnego upadku to państwo musiało
zginąć".
Marzenie o Polsce
Rzeczywisty Jan Potocki był
jednak postacią o wiele poczciwszą. Jego podstawowym błędem okazało się
to, że spędziwszy młodość w suwerennych i obdarzonych jako tako
działającymi rządami krajach Zachodniej Europy, zachowywał się tak, jakby
Polska była normalnym, może nieco zaniedbanym i wymagającym reformy
państwem. Tymczasem już od pierwszego rozbioru Rzeczpospolita pozostawała
jedynie fasadą suwerennego państwa. Wszechwładni ambasadorzy sąsiednich
mocarstw, spośród których bezczelnością wyróżniają się dyplomaci rosyjscy,
skorumpowana magnateria, bezradna i uciekająca w prywatność szlachta,
słaby rząd. W końcu król, który nie wierzy w suwerenność własnej
monarchii, a od czasów konfederacji barskiej nauczył się nawet traktować
Rosję jako wygodnego sojusznika w sporach wewnętrznych. Tymczasem Jan
Potocki traktuje otaczających go ludzi, jakby byli rzeczywiście tymi, za
których się podają. Króla Stanisława Augusta traktuje na przykład tak,
jakby był on rzeczywiście monarchą, któremu zależy na suwerenności własnej
ojczyzny. Właśnie do niego zaadresuje pierwszy polski (choć napisany po
francusku) traktat o wojnie partyzanckiej, zawierający projekt uzbrojenia
chłopów, których autor nazywa "les kurpiks" (kurpikami). Potocki proponuje
stawianie palisad na traktach leśnych, ataki z ukrycia itp. Wychodzi z
trzeźwego założenia, że Polska nie jest już w stanie bronić swoich
rozległych granic, może tylko uczynić okupację nazbyt kosztowną dla
któregoś z sąsiadów. Adresat nie kryje swego rozbawienia. Kopie
traktatu o wojnie partyzanckiej trafiają do przyjaciół króla, bez względu
na ich narodowość, okraszone dowcipnymi uwagami. Jedyna reakcja na
patriotyczne fantazje Potockiego to znalezienie kolejnego informatora,
niejakiego Mazzei, który za pieniądze będzie donosił królowi o zachowaniu
"kuzyna" w czasie jego wizyt we Francji, a także pilnował, aby porywczy
młodzieniec nie wplątał się w jakieś polityczne awantury. Potockiego
nie sposób jednak upilnować. Publicznie deklaruje, że dobrowolnie
przeznaczy na powiększenie polskiej armii jedną piątą swoich dochodów.
Zachęca także innych magnatów, aby poszli za jego przykładem. Już po
uchwaleniu Konstytucji 3 maja, wobec grożącej interwencji Rosji, powróci
też do sprawy uzbrojenia "kurpików", adresując się tym razem do komisji
wojskowej sejmu. Długo jeszcze nie może pojąć, że jego zachowania
odbiegają od normy, nawet od specyficznej normy tamtej rozgorączkowanej
epoki. Nie rozumie, dlaczego warszawski salon przyjmuje jego gesty z
rozbawieniem, a nawet z nutką przerażenia. W Paryżu radykalizuje się już
rewolucja i niektórzy krewni Potockiego widzą w młodym rozgorączkowanym
człowieku jej nieświadomego zwiastuna. Dopiero kiedy rozpocznie się
wojna w obronie konstytucji, Potocki powoli zaczyna rozumieć, że ojczyzna
i naród, do których powrócił, które obdarzył tak gorącą namiętnością, były
bardziej jego marzeniem niż rzeczywistością, a znane mu szwajcarskie,
holenderskie czy angielskie wzorce "obywatelskości" w Polsce prawie już
nie funkcjonują. W czasie dwumiesięcznej kampanii w obronie
Konstytucji 3 maja Jan Potocki służy w korpusie generała Zabiełły. Korpus
prawie nie walczy. Oficerowie politykują, korespondują z krewnymi, którzy
już zgłosili akces do konfederacji targowickiej, wyczekują wieści z
Warszawy. Wszyscy chcą wiedzieć, czy król przystąpił już do konfederacji,
o czym mówiło się głośno od pierwszych dni tej dziwnej wojny. Potocki do
samego końca wierzy w patriotyzm monarchy, w ostatnim liście poleca mu
kapitana saperów, niejakiego Sokolnickiego, który jako jeden z nielicznych
w korpusie "wykazał dobrą wolę w tej kampanii".
Przemiana
Po
klęsce, po przystąpieniu króla do Targowicy, Potocki staje się powoli
innym człowiekiem. Utracił wiarę w większą część swoich młodzieńczych
idei. Pochwala decyzję monarchy. Jedzie do Łańcuta. Spędza tam czas z
emigrantami francuskimi, których świadectwa - opowieści o rzeziach i
wykonywanych z zimną krwią wyrokach rewolucyjnych trybunałów - ostatecznie
zrażają go do wszelkiego społecznego radykalizmu. Powstanie
kościuszkowskie będzie już oglądał z dalekiego mizantropijnego dystansu.
Umiera patriota, rodzi się literat. W Łańcucie powstaną słynne
"Parady", doskonała imitacja włoskiej komedii dell’arte, przewyższająca
pierwowzór poziomem cynicznego absurdu. Jak później dla Witkacego, także
dla Jana Potockiego cynizm, absurd i groteskowa zabawa ludzkimi kukiełkami
stają się ucieczką od własnego doświadczenia katastrofy. Dzieło jest
wystawiane w obsadzie aktorów i młodych arystokratów. Kiedy umrze
pierwsza żona Potockiego, jego kolejną towarzyszką życia, znalezioną mu
przez krewnych, stanie się córka Feliksa Szczęsnego Potockiego,
targowiczanina. Po śmierci teścia Jan Potocki napisze jego pochwałę. Adam
Czartoryski, wówczas jeszcze minister Aleksandra I, znajduje dawnemu
radykałowi, gromiącemu ongiś w pismach ulotnych wszechwładzę rosyjskich
ambasadorów, posadę przy dworze cara, w carskiej dyplomacji. Tam Potocki
zakosztuje swoich ostatnich tryumfów. Weźmie udział w niezwykłym
(nieudanym oczywiście) poselstwie do Chin. Pozostawi po sobie kilka
traktatów fundujących eurazjatycką politykę Rosji, rysujących projekty
ekspansji Imperium na Środkowym i Dalekim Wschodzie. Znajdzie wreszcie
dobrze funkcjonujące państwo, tyle że nie będzie to Polska.
Srebrna
kula
Świat drwi sobie z ludzkich intencji. Realna wartość naszych
biografii jest zwykle przed nami głęboko ukryta. Tak było też w przypadku
Jana Potockiego. Miał ambicje uczonego. Płodził dziwaczne traktaty
historyczne, które zostały docenione wiele lat po jego śmierci, kiedy
niektórzy wyjątkowo wnikliwi badacze dostrzegli w nich zapowiedź
współczesnej etnografii, antropologii, religioznawstwa. Miał ambicje
polityczne, zakochał się w Polsce, której nigdy nie było. Tymczasem
dopiero jego fantastyczna opowieść - "Rękopis znaleziony w Saragossie" -
zapewniła mu namiastkę nieśmiertelności. Zakochany w polskim dziwaku Roger
Caillois nie zawahał się zestawić jej z "Dekameronem" Boccacia czy z "Don
Kichotem" Cervantesa. Nie on jeden. Ale o tym ostatnim, przychylnym
dla siebie wyroku opatrzności Potocki nie mógł oczywiście wiedzieć. Został
odrzucony przez wileńskich profesorów, którzy odebrali mu laur uczonego,
uznając jego traktaty na temat prehistorii Słowian za fantazjowanie
dyletanta (będzie za to pisał na nich skargi do samego cara). Zdradziła go
historia, która na jego oczach zabijała bezlitośnie marzenie Konstytucji 3
maja, którą przecież także uchwalał. A było to niewczesne marzenie o
Polsce suwerennej, silnej, bardziej sprawiedliwej - Polsce, o którą biliby
się ramię przy ramieniu Potoccy i "kurpiki". Przed śmiercią zaszył się w
rodzinnym majątku na Podolu. Z upływem czasu nasilały się u niego ataki
depresji. Szlifował wtedy srebrną gałkę z rodowej cukiernicy, dopasowując
ją do rozmiarów lufy pistoletu. Na kilka dni przez śmiercią każe
poświęcić miejscowemu księdzu przedmiot, o którym jego spowiednik
prawdopodobnie nie wiedział, że jest przeznaczony na samobójczą kulę.
Samobójstwo Potockiego przy użyciu poświęconej kuli jest tak samo
połowiczne jak jego wolterianizm. Ale w owej, jakże polskiej,
połowiczności Potocki poszedł chyba najdalej - stworzył jej teorię. Jego
ulubiona inwokacja (wypowiada ją jedna z postaci "Rękopisu znalezionego w
Saragossie") brzmiała: "Boże, jeśli istniejesz, zbaw moją duszę, jeżeli ją
mam".
|