Rzeczpospolita - 03.07.2010

Jacek Przybylski

Sceny z życia kretów

Informacja o zatrzymaniu jednocześnie 11 rosyjskich agentów robi wrażenie. Efekty ich pracy są jednak co najwyżej miałkie w porównaniu z sukcesami najlepszych szpiegów moskiewskiej centrali

- To była wyjątkowo długofalowa i niezwykle kosztowna operacja rosyjskiego wywiadu - zaznaczył w rozmowie z "Rz" prof. John Earl Haynes, pracujący w Bibliotece Kongresu amerykański historyk, znany z książek o działalności sowieckich szpiegów w Ameryce. I zauważa, że prawdziwym zaskoczeniem był fakt, że choć większość z nich była tzw. nielegałami - a więc agentami używającymi fałszywej tożsamości - to mieli działać w USA przez ponad dziesięć lat. To istotna zmiana w taktyce. W czasach sowieckich tego typu osoby działały w Ameryce przeważnie przez dwa, trzy lata. Poza tym ostatni raz nielegałów zatrzymano w USA w latach 50. Jak wielkie znaczenie ma więc rozbicie tej siatki? - Znamienna jest wielkość tej rosyjskiej operacji. Z punktu widzenia bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych działalność tych ludzi miała jednak raczej niewielkie znaczenie - zauważył prof. John Earl Haynes. - Informacje, które zdobywali ci ludzie, taniej można było zgromadzić, wpisując w Google'u odpowiednie hasła - mówił nawet "Rz" prof. Robert Legvold z Columbia University, komentując wybuch szpiegowskiego skandalu.

Te oceny historyków zdają się potwierdzać amerykańscy prokuratorzy, którzy nie postawili aresztowanym agentom nawet zarzutu szpiegostwa. Zarzucono im tylko prowadzenie nielegalnej działalności na rzecz innego państwa (za co grozi do pięciu lat więzienia) oraz pranie brudnych pieniędzy (za to można dostać już 20 lat). Gdyby udowodniono im szpiegostwo, mogliby trafić za kratki na całe życie. Właśnie takie wyroki, bez możliwości wcześniejszego zwolnienia, odsiadują obecnie w USA ci rosyjscy agenci, którzy dostarczali Moskwie rzeczywiście ważnych informacji.

Agent (prawie) doskonały

2001 rok. 18 lutego Robert Hanssen - analityk z 25-letnim stażem pracy w FBI - jak zwykle pojawia się w Foxstone Park w Wirginii. Ubrany w ciemny garnitur, zostawia tajne materiały dla Rosjan, po czym spokojnie podejmuje pozostawioną przez nich paczkę z 50 tysiącami dolarów wynagrodzenia (miał tam tzw. dead drop). Przez 22 lata współpracy z sowieckim, a potem rosyjskim wywiadem zarobił w ten sposób 1,4 mln dolarów, wypłacanych w gotówce i diamentach. Zaczął więc myśleć, że może jest szpiegiem doskonałym. Gdy tego zimowego dnia nagle otoczyła go grupa dziesięciu uzbrojonych funkcjonariuszy FBI, Hanssen zapytał ponoć krótko: "Dlaczego zajęło wam to aż tyle czasu?". Jak się potem okazało, między innymi dlatego, że nawet Rosjanie nie wiedzieli, jak się nazywa ani jak wygląda ich długoletni informator. Używał bowiem pseudonimu "Ramon Garcia" i nie godził się na osobiste spotkania.

Z kolei oficerowie kontrwywiadu USA po wytypowaniu w latach 90. zaledwie siedmiu agentów mających dostęp do spraw, o których dowiedziała się Moskwa, wykluczyli Hanssena z kręgu podejrzanych i bezowocnie inwigilowali innego pracownika FBI.

Zdaniem ekspertów skutki jego zdrady - potencjalnie "najbardziej katastrofalnej w historii amerykańskich służb wywiadowczych" - Stany Zjednoczone będą odczuwać jeszcze przez wiele lat. Hanssen należał bowiem do elity FBI. Odpowiadał m.in. za kontrwywiad i analizę dokumentów dotyczących sowieckich szpiegów chcących pracować dla USA. Moskwie przekazał zaś niezliczone ilości dokumentów i dyskietek komputerowych.

- Hanssen był niezwykle ważnym agentem, który przekazywał Rosjanom nazwiska agentów pracujących dla amerykańskiego wywiadu, a także informował ich o tym, jaką wiedzę o prowadzonych przez Moskwę operacjach w USA ma FBI - zauważa prof. John Haynes. Wiadomo na przykład, że to Hanssen jako pierwszy wyjawił GRU informację, iż gen. Dmitrij Poliakow pracuje dla USA (w 1988 roku Poliakow został stracony).

Prawdopodobnie to Hanssen zdradził też Rosjanom, że Amerykanie wydrążyli tajny tunel pod ich ambasadą w Waszyngtonie i wykorzystują go do prowadzenia nasłuchu - rząd USA nigdy nie potwierdził nie tylko tej informacji, ale nawet samego istnienia takiego tunelu. On też miał ujawnić, dokąd w razie zagrożenia udadzą się amerykańscy przywódcy. Jego koledzy z pracy nie zostawiają złudzeń co do potencjalnych szkód: jako oficer kontrwywiadu Hanssen miał dostęp "praktycznie do wszystkiego". Na "liście życzeń" Sowietów były zaś m.in. informacje dotyczące łodzi podwodnych czy technologii rakietowej.

Fakt, że FBI tak długo nie wykryło kreta we własnych szeregach, był ogromnym upokorzeniem dla amerykańskiego kontrwywiadu. W końcu za pakiet pozwalający na jednoznaczne zidentyfikowanie zdrajcy - zawierający m.in. nagranie jego głosu i dwa odciski palców - federalni zgodzili się ponoć zapłacić oficerowi KGB aż 7 milionów dolarów oraz zapewnić jemu i jego rodzinie nową tożsamość w USA.

Cios, który Hanssen zadał wywiadowi, był tak potężny, że w Kongresie powołano specjalną komisję w jego sprawie. Administracja George'a W. Busha wkrótce po jego aresztowaniu wydaliła czterech rosyjskich dyplomatów, a 46 innym nakazała do końca lipca 2001 roku opuścić kraj.

Podczas procesu jeden z najlepszych agentów pracujących dla Rosjan tłumaczył, że współpracował z Moskwą z powodów finansowych i ze złości o to, ze był pomijany przy awansach. Prokurator chciał dla niego kary śmierci. Ostatecznie Hanssen odsiaduje wyrok dożywotniego więzienia bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Jego historia stała się zaś inspiracją dla scenarzystów nakręconego przed trzema laty filmu "Ściśle tajne" ("Breach").

Jaguar z urzędniczej pensji

Za jednego z największych zdrajców USA uważany jest również Aldrich Ames, oficer kontrwywiadu CIA. Szefowie CIA skutki działalności niebezpiecznego kreta zaobserwowali już w 1985 roku, gdy Sowieci zaczęli wzywać do Moskwy i likwidować kolejnych podwójnych agentów pracujących w Niemczech Wschodnich. - Ames wydał niemal całą amerykańską siatkę w Związku Radzieckim. CIA przez chwilę stało się ślepe - zauważył David Wise, autor książki o tym jednym z najsłynniejszych amerykańskich zdrajców.

Dojście do właściwego człowieka zabrało jednak kontrwywiadowi aż dziewięć lat. W tym czasie Ames zdążył przejść do historii jako najlepiej opłacany szpieg Sowietów, który za zdradę państwa zainkasował w sumie 2,7 mln dolarów. A zanim w końcu został aresztowany, Moskwa zdążyła mu obiecać dodatkowe 1,9 mln dolarów. Co ciekawe, jego wystawne życie długo nie wzbudzało podejrzeń o przełożonych. Ames był zaś tak bardzo przekonany o swojej bezkarności, że za kosztujący 400 tysięcy dolarów dom w Arlington zapłacił po prostu gotówką. W końcu jednak agenci kontrwywiadu zaczęli się zastanawiać, jak to się dzieje, że zarabiający około 70 tys. dolarów rocznie analityk jeździ do pracy wartym 40 tysięcy dolarów jaguarem i chodzi w drogich włoskich garniturach. A gdy się okazało, że wyjścia na lunch z rosyjskim oficjelem - którego Ames oficjalnie miał przekonywać do pracy na rzecz USA - zbiegają się z wpłatami na jego konto, nikt nie miał już wątpliwości. W 1994 roku Aldrich został aresztowany i odsiaduje teraz wyrok dożywotniego więzienia.

Małżeństwo atomowych szpiegów

Za jedną z najważniejszych operacji w wywiadowczej historii świata uchodzi jednak próba zdobycia przez Sowietów informacji na temat projektu budowy amerykańskiej bomby atomowej. Amerykanie strzegli go tak bardzo, że początkowo nie wiedział o nim nawet wiceprezydent USA. Służby kontrwywiadu obawiały się jednak, że agentom Moskwy supertajne informacje mogą przekazać pracujący przy projekcie naukowcy. I szybko się okazało, że mieli rację.

Do Sowietów trafiło mnóstwo szczegółów dotyczących amerykańskiej bomby. Dziesiątki raportów w tej sprawie wysłało do nowojorskiego rezydenta KGB małżeństwo komunistów - Ethel i Julius Rosenbergowie, które stworzyło całą siatkę naukowców przekazujących bezcenne dane o projekcie. Najcenniejszym jej członkiem był brat Ethel - David Greenglass, który pracował w Los Alamos.

To jego oficerowie kontrwywiadu zatrzymali najpierw. Podczas przesłuchania w 1950 roku Greenglass wydał Rosenbergów, którzy zapewniali o swojej niewinności. Para została jednak skazana na karę śmierci. I choć w ich sprawie u prezydenta Eisenhowera interweniował papież Pius XII, a do protestu w ich obronie dołączył m.in. Albert Einstein, w 1953 roku zostali straceni w nowojorskim więzieniu Sing Sing. W szpiegowskiej historii USA to jedyni agenci, którzy za swoją działalność zapłacili aż taką cenę, a ich egzekucja do dziś wzbudza w USA spore kontrowersje. Dzieje się tak, chociaż informacje o współpracy Juliusa Rosenberga z Sowietami zostały potwierdzone dzięki "operacji Venona", która pozwoliła na odczytanie sowieckiej korespondencji.

- Julius Rosenberg był z pewnością ważnym sowieckim agentem, ale nie umieszczałbym go w szpiegowskiej pierwszej lidze - mówi nam prof. John Haynes. Jego zdaniem na liście szpiegów, którzy najbardziej zagrozili bezpieczeństwu Ameryki, powinien za to się znaleźć Theodore Hall. Młody amerykański fizyk wraz z Brytyjczykiem Klausem Fuchsem pracował w Los Alamos nad budową pierwszej bomby atomowej. - Obaj byli jednymi z najważniejszych atomowych szpiegów, którzy przekazali Sowietom bardzo ważne informacje - zaznacza prof. John Haynes. Choć Hall był w 1951 r. przesłuchiwany przez FBI, nie został postawiony w stan oskarżenia, ponieważ przekazywanie większości informacji przypisano Fuchsowi.

Bez niego nie było wojny?

Szerzej nieznanym, chociaż wyjątkowo ważnym, sowieckim szpiegiem był też amerykański analityk kodów William Weisband. To on w 1948 roku przekazał Moskwie wiadomość, że Amerykanie są w stanie z minimalnym opóźnieniem odczytywać zakodowane informacje o ruchach sowieckich wojsk, dzięki czemu wiedzą, co jest blefem, a co może być prawdziwym zagrożeniem. Sowieci szybko naprawili ten błąd. - Z jego powodu z etapu, w którym byliśmy w stanie odczytywać wszystkie informacje, przeszliśmy do etapu, w którym nie mogliśmy odczytać ani jednej - opowiada prof. Haynes. - Na listę najważniejszych rosyjskich szpiegów wpisałbym go dlatego, iż przekazana przez niego informacja miała kluczowe znaczenie dla wojny koreańskiej. Gdyby na początku lat 50. Stany Zjednoczone wciąż mogły odczytywać sowieckie informacje, wiedziałyby o szykowanym ataku długo przed jego rozpoczęciem. Przez Weisbanda nie mieliśmy jednak pojęcia, na co się zanosi. Można więc powiedzieć, że to on umożliwił wybuch tej wojny - tłumaczy amerykański historyk.

Powyższa lista sowieckich i rosyjskich szpiegów jest oczywiście niepełna. Wkrótce mogą też na nią trafić nowe nazwiska. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, nie mają bowiem wątpliwości: niezależnie od tego, jak będą się rozwijać relacje między USA a Rosją, oba państwa nigdy nie przestaną wzajemnie się szpiegować.

 

Krótki słownik szpiegowskich metod i gadżetów

"Brush pass"/"Brush contact" - klasyczna metoda szpiegowska. Zazwyczaj w zatłoczonych miejscach publicznych para agentów, dosłownie "muskając się", przekazuje sobie dokumenty, pieniądze lub sprzęt, np. wymieniając się tak samo wyglądającymi aktówkami (uwaga! w razie kradzieży agent może porazić złodzieja prądem o bardzo wysokim napięciu).

"Dead drop" - tajna skrytka, w której zostawia się pieniądze, dokumenty, mikrofilmy lub notatki; może być umieszczona np. w parku. Żeby zabezpieczyć cenną przesyłkę, szpiedzy czasem ukrywają ją w puszce po coli, w sztucznym kamieniu lub worku na śmieci; taką skrytką może też być skrzynka pocztowa. Po dostarczeniu przesyłki agenci czasem zaznaczają ją wówczas kredą.

Krawat - może być wyposażony w miniaturową kamerę wideo lub nadajnik głosowy. Obraz może być przekazywany np. do przypiętego do ciała 8-milimetrowego urządzenia rejestrującego lub do miniaturowego bezprzewodowego przekaźnika. W działającym w Teksasie internetowym sklepie z narzędziami szpiegowskimi wersja rejestrująca obraz czarno-biały kosztuje 299,95 dol., a obraz kolorowy 399,95 dol. W zestawie z tzw. szpiegowskim uchem, czyli wkładanym do środka ucha niewielkim odbiornikiem dźwięku, urządzenia te umożliwiają w miarę swobodne komunikowanie się.

Książka - położona przy przedniej szybie samochodu może być sygnałem dla innych agentów; w papierowej okładce wyglądającej na jeden z tysięcy bestsellerów można też ukryć minisejf (cena w sklepie przy waszyngtońskim Muzeum Szpiegostwa wynosi 16 dol.).

Okulary z ukrytą minikamerą - nagrywają wszystko to, co się widzi. Dostępne są też w wersji zapewniającej błyskawiczną zmianę koloru szkieł z jasnych na ciemne i odwrotnie. Cena: jeśli obraz jest czarno-biały - 3500 dol.; jeśli kolorowy - 4125 dol.

Pióro - ma wiele różnych zastosowań; w środku może być ukryty dyktafon lub wykrywacz podsłuchów (za ok. 89,95 dol.); oczywiście można nim jednocześnie pisać.

Skrytka bankowa - tradycyjne miejsce przechowywania dokumentów, pieniędzy, mikrofilmów etc. Korzystała z niej np. Tracey Foley - zatrzymana w niedzielę przez FBI agentka rosyjskiego wywiadu, która podawała się za Kanadyjkę. Agenci federalni przeszukali tę skrytkę już 23 stycznia 2001 roku. Odnaleźli negatywy ukazujące Foley, gdy była dwudziestolatką. Nazwa firmy, która je wyprodukowała, była usunięta ze wszystkich negatywów poza jednym. "Nazwa na tym filmie brzmi TACMA. Na podstawie informacji pochodzących z organów ochrony porządku publicznego wiem, że TACMA była nazwą sowieckiego producenta materiałów fotograficznych" - napisał po przejrzeniu skrzynki agent FBI.

Steganografia - sposób kodowania wiadomości polegający na zapisywaniu ich np. na ogólnie dostępnych stronach internetowych tak, by zwykły internauta nie mógł ich dojrzeć. Do odczytania często potrzebny jest specjalny kod lub specjalne urządzenie elektroniczne.

Tożsamość - prawdziwa lub nie. Jedna i druga ma plusy i minusy. Posługujący się prawdziwym imieniem i nazwiskiem "zawodowi dyplomaci" pozostają pod obserwacją kontrwywiadu. W razie wpadki są po prostu wydalani z kraju.Z kolei tzw. nielegałowie, a więc osoby, które posługują się fałszywą tożsamością, ryzykują długoletnim więzieniem. Rozbita siatka rosyjskich agentów korzystała np. z imion i nazwisk nieżyjących obywateli USA i Kanady. FBI może więc nigdy nie poznać ich prawdziwych nazwisk.

Wykrywacz podsłuchów - wykrywa pluskwy i ukryte kamery; cena w Muzeum Szpiegostwa 17,97 dol. O wiele bardziej zaawansowana wersja, która pozwala też na podsłuchanie transmisji, kosztuje w internetowym sklepie 650 dol.;

Zegarek - świetny, by ukryć w nim np. kamerę wideo. Cena, w zależności od wersji, od 795 do 895 dolarów.

--opracował Jacek Przybylski

 

Jacek Przybylski z Waszyngtonu





Większa dawka top secret