GOŁĘBIE UCIEKAŁY, PSY SIĘ NA MNIE RZUCAŁY...

 

 

Zbigniew SAJNÓG zwany ostatnio AMBASADOREM: - Pod Domami Centrum żebrała narkomanka chora na Aids, przynajmniej taki napis trzymała, i kiedyś od nas ktoś podszedł do niej i powiedział: Słuchaj, możemy ci pomóc, możemy ci zabrać tę chorobę, chcesz - pojedź z nami, można cię uratować. A ona odpowiedziała, że nie, bo tu jest jej dobrze, a poza tym mama by jej nie pozwoliła pojechać - miała siedemnaście lat... Każdy dostaje szansę, każdy. Ale nie decydują się. Ten świat mocne złudzenie stwarza, takie wciąganie, złudne poczucie bezpieczeństwa daje.

Ludziom najbardziej potrzeba poczucia bezpieczeństwa. Wydaje im się, że jeżeli wyszliby z tego świata, jeżeliby odrzucili medycynę, stracili poczucie bezpieczeństwa na starość tak zwane, związane z emeryturą, ze świadczeniami emerytalnymi (śmiech), to tracą grunt pod nogami. A to jest podstawa wiary; jest powiedziane, że trzeba zostawić wszystko i wszystkich dla Chrystusa i że dowodem na prawdziwość wiary jest posiadanie darów Ducha Świętego. Czyli dopiero, ci którzy posiadają dary Ducha Świętego, oni wierzą prawdziwie w Boga. Tych darów nie można inaczej dostać jak wychodząc z tego świata. Dlatego taka konsekwencja jest w naszym postępowaniu, no w tym, czego Niebo nas nauczył. Wiem, że budzi to wiele nieporozumień, to zresztą w brulionie było napisane... o tym "patriarchalnym systemie naszego życia", o tym, że Niebo jest takim prymitywnym władcą, autokratą itd. (śmiech). Trzeba iść do końca, on nam pokazał tę odwagę pójścia do końca, sam poszedł. I to, co ja czuję do Niebo, to jest... ja wiem, że on mnie uratował po prostu i to jest szacunek, który mam dla niego, a nie jest to jakiś akt mojego ubezwłasnowolnienia czy poddaństwa, bo ja po prostu poszedłem w to, co chciałem pójść. Szukałem Boga, chciałem pójść w tym do końca i on, Niebo siedzący tutaj, pokazał mi w jaki sposób to należy zrobić i wyprowadził mnie z kanału, w który się wpakowałem. No i mam możliwość, jak wszyscy mieszkający w tym domu, pomagania innym, czyli zabierania chorób, wyciągania z różnych kanałów.

Robert TEKIELI: - W tym artykule Antoniego z ostatniego brulionu jest taka sugestia, że w tej chwili już nie leczycie bezinteresownie... że kiedyś leczyłeś za pieniądze...

Bogdan KACMAJOR zwany NIEBO: - Zawsze tak było i jest tak nadal.

Tekieli: - ...a w tej chwili, że bez akcesu, bez...

Kacmajor: - To bzdura.

Tekieli: - To znaczy nie zmieniło się. Ja ci może przeczytam?

Kacmajor: - Wiem, wiem. To nieprawda. Oni jeżdżą, ja jeżdżę i leczymy znowu tu i tam, w całej Polsce, bo przez parę lat w ogóle nie leczyłem i oni też nie leczyli. Oni musieli najpierw przeczytać Prawo, żebym ja dla nich nie był autorytetem, rozumiesz, by tylko Prawo było autorytetem, żebyśmy się dogadali w tym Prawie razem, nie żebym ja był ich nauczycielem, tylko żeby to Prawo było ich nauczycielem, rozumiesz. Ja sam przez osiem lat nakładając ręce ludziom, czytałem. Prawo i poznawałem, rozumiesz, i kiedy uznałem, że wiem o Bogu tyle, że mogę się z nimi podzielić, dopiero wtedy zacząłem to robić. Ale leczyłem sam przez osiem lat. To jest nieprawda, że nakładając ręce komuś i zabierając mu chorobę, ja go skłaniam do przyjazdu do nas, rozumiesz, tego nigdy nie było ani ze Zbigniewem-eks, teraz Ambasadorem nie było, ani z nim, ani z nikim tak nie było. Bo tam mieszkają ludzie, którzy mają po sześćdziesiąt lat i na parę miesięcy przed emeryturą pozostawiali to wszystko, co mieli i przyjechali. Ja ich nie zmuszałem, nie zmuszałem sześćdziesięcioletniej kobiety do tego, żeby ona do mnie przyjechała na stałe, ona sama podjęła tę decyzję, ja jej mogłem to zaproponować, wiesz o czym mówię, ale czym ja ją mogę zmusić, czym ja mogę zmusić Ambasadora czy Kalinę Petrusa do tego, żeby on u mnie był. W jaki sposób?

Tekieli: - Powiedz mi, powiedz mi...

Kacmajor: - A po co?

Tekieli: - W tamtym tekście jest jedna opinia, ty wygłosiłeś swoją, ona będzie w druku i chodzi o to, żeby to wszystko było...

Kacmajor: - I to jest bez sensu.

DYDAKTYKA

Tekieli: - Uhm. Powiedz mi taką rzecz. Mówisz o leczeniu przez nakładanie rąk... jaki jest mechanizm? Skoro choroby są efektem grzechów ludzi? To ty ingerujesz w jakiś mechanizm duszy, który jest ustanowiony. Jakie masz prawo do tego, żeby...

Kacmajor: - Jeżeli mam Ducha, to mam prawo rozmawiać z tymi ludźmi o ich grzechach, ale nie ma ingerencji...

Tekieli: - Zabierasz im chorobę, oni przestają chorować...

Kacmajor: - Ale ja rozmawiam też o przyczynie tej choroby. To nie jest tak, że ja zabieram im chorobę i koniec, my rozmawiamy z tymi ludźmi o przyczynach chorób, że to masz za to, to masz za to, twoje dziecko choruje dlatego, że..., rozumiesz. Jeżeli oni chcą się zmienić, to proszę bardzo, jeżeli oni uznają, że to co mówię jest prawdą i przyjmą to, i będą chcieli odejść od tego, co czynią, co jest złe, no to - to zostaną wyleczeni. Jeżeli nie, to nie zostaną wyleczeni, rozumiesz. Ja nakładając ręce człowiekowi czuję jego choroby w swoim organizmie, rozumiesz, i wiem, dlaczego ten człowiek choruje, ale...

Tekieli: - Wiesz czy przypuszczasz?

Kacmajor: - Wiem, mhm, taki jestem, wiem. Nie robiłbym tego, gdybym przypuszczał. Oni, pomimo poważnych represji - bo mężczyźni wszyscy prawie siedzieli - nie opuścili tego domu, choć różne rzeczy się tu działy: były napady, rzucanie butelkami z benzyną na dach, by ten dom spłonął. Nikt nie opuścił domu również wtedy, gdy mnie nie było przez dziesięć miesięcy - siedziałem wtedy w areszcie, rozumiesz. Oni myśleli, że jak guru sprzątną, wiesz, na jakiś czas - tak mnie nazywają - ja nie jestem żadnym guru, jeden jest nauczyciel: Chrystus i szlus - to oni myśleli, że to wszystko się rozpiździ, rozleci. Że jak powyciągają z domu kobiety, mężczyzn i zawiozą z powrotem do domów, to nikt nie wróci do nas, a okazało się, że ci, których porwano, wrócili wszyscy. Mnie nie było w tym czasie w domu, więc zarzut o ubezwłasnowolnianiu ludzi jest bezpodstawny.

Tekieli: - Wróćmy teraz do tego, co mówisz o leczeniu, bo to jest, popraw mnie, bo to jest ingerencja. Ingerencja, którą ty tłumaczysz taką dydaktyką na najwyższym poziomie, dotyczącą życia wiecznego i potępienia, i jak rozumiem, mechanizm leczenia funkcjonuje na tej zasadzie, że ty zabierasz tę chorobę na siebie czy na...

Kacmajor: - Na siebie.

Tekieli: - Tak. A uzdrawiani wiedzą, jakie były jej przyczyny, i teraz mogą się zmienić, bądź mogą się nie zmienić, ale nie ma warunku takiego, że przystępują do was... Czyli mogą być dalej letni. Nie gorący, nie zimni, a letni.

Kacmajor: - Nie.

Tekieli: - Nie ma takiego warunku, że muszą przystąpić do was.

Kacmajor: - Nie ma żadnego warunku.

Tekieli: - Więc propedeutyka polega na tym, że ty im po prostu tłumaczysz, co jest konsekwencją czego.

Kacmajor: - Co jest dobre. Ich sprawą jest układać sobie życie dalej. Nie można człowiekowi wyjaśnić Boga w ciągu jednego spotkania, w ciągu jednej rozmowy, bo na wszystko potrzeba dużo czasu. Jeżeli oni musieli odrzucać siebie jakichś tam z kiedyś, przez ileś lat, to nie wystarczy jedna rozmowa. Do nas przyjeżdża człowiek, który ma około sześćdziesięciu lat, mieszka na wsi. Został wyleczony i on u nas nie mieszka, rozumiesz, on mieszka ze swoją żoną we wsi, gdzieś tam, ileś kilometrów od nas, rozumiesz, choć chce mieszkać u nas, ale nie mieszka, on tam na zewnątrz musi sobie dać radę z tym wszystkim, co się na niego zwala, żeby nie wyszło na to, że oni sobie przychodzili, zostawali, a ja przyjmowałem wszystkich, którzy przychodzili, tak nie było. Niektórym mówiłem nie. Przyjeżdżali tacy ludzie, którym po prostu mówiłem nie. Nie chciałem, ich z różnych względów.

ZABIERANIE CHORÓB

Tekieli: - Jakie są dla ciebie konsekwencje tego, że bierzesz choroby na siebie?

Kacmajor: - Żadne. Chrystus też nie poniósł konsekwencji. I apostołowie też nie ponieśli.

Tekieli: - W takim razie co to znaczy, że je bierzesz na siebie?

Kacmajor: - Zabieram ich grzechy na siebie. Chrystus powiedział: Noście, jak ja noszę brzemię.

Tekieli: - Ale... znając przykłady ludzi, którzy leczyli, mówię głównie o Ojcu Pio, którego historię dobrze poznałem... On lecząc ludzi i czyniąc cuda cierpiał, to znaczy brał cierpienia tych ludzi na siebie realnie, a z tego, co ty...

Kacmajor: - Ja też biorę realnie, bo mnie na przykład od ciebie w tej chwili bolą jelita, a od twojej żony bolały mnie jajniki, jak tu weszła, i miałem pieczenie lewej ścianki pochwy, rozumiesz.

Tekieli: - To są rzeczy, których się doświadcza, niestety, kiedy ma się...

Kacmajor: - Rozumiesz i koniec, no.

Tekieli: - Ale mnie nie pieką jelita...

Kacmajor: - Ja nie mówię, że ciebie pieką jelita, mówię o prawej ściance pochwy twojej żony, ale czuję powiększone twoje jelita, rozumiesz, wydłużone i czuję uciski w tych jelitach, rozumiesz, i czuję bóle głowy zatokowe - twoje, nie swoje - rozumiesz, bo ja nie mam chorych zatok.

Tekieli: - Ja mam bóle zatokowe głowy innej osoby, po prostu.

Kacmajor: - Nie innej, ciebie.

Tekieli: - Przez miesiąc pracowałem nad pewną osobą, tak że wiesz... A poza tym nieprecyzyjnie, nie zatokowe w ogóle...

Kacmajor: - Nieprawda. Twoje są. Zatokowe górne.

Tekieli: - Tylko jednej zatoki.

Kacmajor: - Ja nie jestem klinika, to bez sensu. Masz chore jelita, masz chore zatoki, masz chore serce i szlus. Masz bóle w krzyżu. To nie są korzonki, to są nerwy i szlus, masz zachwiania równowagi czasami, bo masz nie dotleniony mózg i szlus, i to nie są moje wymysły, bo ja to czuję.

Tekieli: - Ale to jest twoja piłka, wiesz stary, możesz sobie mówić rzeczy...

Kacmajor: - To nie jest moja piłka, bo ja nie gram w ping ponga, a nie lubię sportu, sport jest bez sensu, zupełnie. To jest rywalizacja. Ja nie rywalizuję z tobą w żaden sposób. Ja nie mam zamiaru rywalizować z kimkolwiek, ty się zajmujesz takimi rzeczami, ja się zajmuję jednym: Bogiem.

Tekieli: - I to jest twoja robota?

Kacmajor: - To jest moja robota. On był przez sześć lat narkomanem i nie jest narkomanem, ktoś tam w domu miał raka kręgosłupa, i nie ma, ktoś nie mógł chodzić w ogóle, bo miał gościec stawowy postępujący, i chodzi. Też nie zaczął chodzić od razu.

Tekieli: - Ale nie odpowiedziałeś mi w dalszym ciągu na pytanie...

Kacmajor: - Prawo wyraźnie mówi...

Tekieli: - Ojciec Pio...

Kacmajor: - Bóg zawsze zsyłał swoje sługi, ja jestem jego sługą, który robi to, co robi, i już.

Tekieli: - Ale jak? Pytanie jest precyzyjne, pytanie brzmi jak następuje: w chwili, w której zabierasz, powinieneś cierpieć.

Kacmajor: - No dobrze, ale tylko idiota okazuje cierpienie, cieszcie się ze wszystkiego.

Sajnóg : - Żebyś to dobrze zrozumiał.

Tekieli: - Ja to bardzo dobrze rozumiem, tylko w dalszym ciągu... My się doskonale rozumiemy.

Kacmajor: - ...W Prawie nie jest napisane, że Jezusem Chrystusem rzucało, jak wypędzał te duchy, rozumiesz. Chrystus mówił: brzemiona słodkie noście, czyli nie pokazujcie po sobie, że cierpicie, bo to tak, jak byście narzekali na to, że bierzecie coś na siebie. Nie róbcie z siebie pajaców. Sługami nieużytecznymi jesteście. Uśmiechajcie się.

Tekieli: - Rozumiem, że cierpisz, ale o tym nie mówisz.

Kacmajor: - Mówię, ja z tobą rozmawiam.

Tekieli: - Ale powiedziałeś to dopiero po tym jak...

Kacmajor: - Nie, ja powiedziałem... ja od razu powiedziałem, że czuję twoje jelita i pochwę twojej żony, więc ja powiedziałem, że ja to czuję, czuję ból, pieczenie, ucisk.

Tekieli: - Cały czas mówisz o diagnozie. Natomiast ja mówię o sytuacji, kiedy ty leczysz kogoś, bo mnie w tej chwili nie leczysz.

Kacmajor: - A skąd wiesz?

Tekieli: - Trudno by mi było odpowiedzieć na pytanie skąd, ale wiem. Sprawa jest taka, że w chwili, w której leczysz, przejmujesz na siebie chorobę i w związku z tym ofiarowujesz swoje cierpienie za tego człowieka. Ból, to jest wymierne.

Kacmajor: - Ja nie lubię tego słowa, to cierpienie to takie... Nigdy nie uważałem się za cierpiącego człowieka. Ja nie jestem masochistą, no ale jeżeli Bóg mnie przeznaczył do tego, do czego mnie przeznaczył, to robię to z uśmiechem na ustach, bo nie będę z siebie robił błazna. Nie będę skowyczał na leżance, jak przychodzi do mnie po 300 osób czy po 500-600 dziennie, wiesz, to nie mogłem sobie pozwolić na jęki, chociaż czasami to bardzo bolało, rozumiesz.

Tekieli: - To mi w zupełności wystarczy.

Sajnóg : - Na przykład ktoś przyjechał z chorymi jelitami, to pamiętam jak Niebo przesiedział ranek w ubikacji, miał po prostu biegunkę.

Kacmajor: - Wyszedłem do człowieka i się uśmiechałem, jakże inaczej ?

Tekieli: - To mi tłumaczy, usłyszałem to...

Kacmajor: - To co chciałeś usłyszeć.

Tekieli: - Były dwie możliwości, mogłem usłyszeć coś innego przecież, nie? Czy jest coś, o czym chcielibyście powiedzieć? Niektóre wypowiedzi prostowaliście, na przykład o tym patriarchacie. Czy jeszcze są takie rzeczy, które należałoby opublikować, żeby sprawa była wyprostowana?

WSTRZYKIWANIE DIABŁA

Kalina PETRUS [?] : - Nam zarzucają to, że kobiety są posłuszne.

Kacmajor: - Do końca posłuszne.

Petrus : - Z tym że żaden mężczyzna nie jest u nas tyranem, ale jeżeli w rodzinie dziecko jest nieposłuszne matce, rodzicom, żona nieposłuszna mężowi, to wszyscy razem zaczynają Bogu imponować. My wiemy, że jedno "nie" dziecka do matki powoduje chorobę, że jedno "nie" żony do męża powoduje chorobę, to nie jest żaden nasz wymysł.

Kacmajor: - Prawo mówi wyraźnie: głową kobiety jest mężczyzna, głową mężczyzny jest Chrystus, a głową Chrystusa jest Bóg i to nie myśmy ustalili sobie tę hierarchiczność. Ona jest ustalona, my musimy się jej podporządkować. Ja podporządkowuję się Chrystusowi, a moja żona musi się podporządkować mnie, innego wyjścia nie ma, bo będzie bajzel, będzie to niezgodne z Prawem. Co wcale nie oznacza, że my ze swoimi żonami nie rozmawiamy, że jesteśmy tylko dyrektywni w stosunku do nich... Głos decydujący ma zawsze mężczyzna i to on zawsze podejmuje decyzje.

Tekieli: - Ty masz żonę?

Sajnóg : - Jeszcze nie.

Kacmajor: - Szuka. Ja mam żonę i szóstkę dzieci, i jeszcze ich wszystkich - 60 osób. W tym domu nikt z nikim się nie kłóci, na nikogo nie burczy. Prawo mówi o miłości wzajemnej. Jest tak, że przyjeżdża człowiek, który mieszkał tam gdzieś sobie na jakiejś wsi - opowiadałem już o nim wcześniej - jego tu nie przyciągnęło leczenie - wiesz, że on wyzdrowiał - ale to, jakim zobaczył ten dom, rozumiesz. On śpi u nas, bywa, trudno byłoby go oszukać, udawać przez dwa dni, żeby sześćdziesiąt osób udawało coś. On mieszkał u nas, przyjeżdża sobie dwa razy w tygodniu czy tam raz w tygodniu na dwa dni, jeździ z nami na leczenie, przygląda się czy to, co my mówimy, jest prawdą, czy za tym, co mówimy, idą czyny, czy nie jest to gołosłowne. I tak przychodzą do nas ludzie, w ten sposób. Nikt tu się nie wprowadza od razu, natychmiast zostawiając wszystko i przynosząc mi osobiście pieniądze, a ja sobie kupuję nowego Forda.

Tekieli: - Jest jeszcze jedna taka rzecz, która twoich dawnych przyjaciół bulwersuje - gdy rozmawiacie z nimi i opowiadacie im, co ich złego spotka, oni to odbierają jak agresję.

Kacmajor: - Jaką agresję? Jeremiasz szedł i mówił: spotka cię to za to. Jaka to agresja? To znaczy, że prorocy byli agresywni, tak? To jest bez sensu.

Tekieli: - Mnie nie przekonuj do niczego. Ja mam swoje zdanie.

Kacmajor: - Ale to jest bez sensu. Czyli wszyscy prorocy byli agresywnymi facetami, Jezus Chrystus był najbardziej agresywny, bo powiedział, że od tej pory będą się po mordach lali, nie dosłownie, ale tak : miecz wam przyniosłem, a nie pokój. Najbardziej agresywny jest Jezus Chrystus, powiedział, że jak przyjdzie, to wyrżnie wszystko na dokładkę, no Pan Bóg jest agresywny, bo Sodomę z Gomorą zniszczył z całym okręgiem, a przedtem zalał ich potopem. Jaka agresja: my ich uprzedzamy, że jeżeli będą robili coś, co będzie niezgodne z Prawem, to poniosą konsekwencje. Nie my te konsekwencje stwarzamy, oni sami w to wchodzą, oni sami to sobie robią, my ich uprzedzamy, nic więcej. Nie ma w tym żadnej agresji.

Tekieli: - A w takim razie skąd to sformułowanie: "wstrzykiwanie diabła"?

Kacmajor: - Jakie wstrzykiwanie ?

Sajnóg : - A to chodziło o tę sytuację u Antoniego, tam przyszedł jakiś mężczyzna i ja mu powiedziałem: dostajesz diabła i ten diabeł będzie cię szarpał, będziesz miał lęki.

Kacmajor: - No i dostał, bo on przyszedł jakiś już...

Sajnóg : - I tak było.

Kacmajor: - Dostał, bo przyszedł z agresją. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie.

Tekieli: - Mówiłeś, że jesteś zwiastunem, nie narzędziem.

Sajnóg : - Ja mówię o tym, że coś się dzieje przeze mnie, tak samo jak się dzieje przez niego, przez niego, czy przez wszystkie osoby, które mieszkają w domu, tak też jest.

Kacmajor: - Jeżeli ja będę wiedział na przykład, rozumiesz, że przez dwa dni od dzisiaj będzie cię bolała głowa, ja ci to powiem, rozumiesz czy nie? Ja po prostu wiem, na co kto choruje, wiem co go może spotkać za co, to jest przewidywanie.

Petrus : - Mówiłem kobiecie w Nysie, że ma chory żołądek, ona jeszcze tego bólu nie czuła, ale ja już wiedziałem, że ma chory żołądek.

Kacmajor: - Ty masz chore jelita...

Petrus : - Proponowałem jej wyleczenie, a ona mówiła, że "nie, nie", a teraz leży na raka żołądka w szpitalu. Mówiłem chłopakowi, że mu będą puchły nogi, porozmawiamy o tym, powiem ci dlaczego nogi tak ci zaczną puchnąć, on: "to mnie nie ciekawi", też "nie, nie", teraz jest w Chełmie, ma nogi spuchnięte. Jest mnóstwo takich przykładów.

Kacmajor: -- Tak jak ty kiedyś miałeś pieczenie cewki moczowej, było to związane z nerkami, a nie z bólami kręgosłupa.

Tekieli: Mhm...

MOGĘ ZABRAĆ, MOGĘ WŁOŻYĆ

Petrus : - My się nie bawimy w medycynę. Nas nie interesuje, jak to sobie ktoś nazywa, my leczymy.

Kacmajor: - Choroba jest chorobą i szlus.

Tekieli: - W dalszym ciągu nie rozumiem. To znaczy wy jesteście tylko mediami? Tylko mówisz o tym, co ma się zdarzyć? Czy też...

Kacmajor: - Nie, nie tylko tak.

Tekieli: - Ale wytłumacz mi co, to znaczy "nie tylko".

Kacmajor: - Że jeśli mogę zabrać chorobę, to mogę też ją włożyć, rozumiesz.

Tekieli: - Kto ci dał takie prawo?

Kacmajor: - Bóg.

Tekieli: - A jak się o tym dowiedziałeś, że dostałeś ty, imiennie, takie prawo?

Kacmajor: - Widzenie miałem.

Tekieli: - I to było na pewno Boże widzenie.

Kacmajor: - Na pewno, bo ludzie zdrowieją. Nie może drzewo wydawać złych i dobrych owoców, skoro...

Tekieli: - Nie, nieprawda.

Kacmajor: - Skoro jemu zginęło coś i komuś coś zginęło...

Tekieli: - Nieprawda, jak znasz Biblię, to wiesz dokładnie, że Antychryst będzie - tu nie chodzi o jakiekolwiek porównania tylko o model - że będzie brany za Mesjasza.

Kacmajor: - Ale ja nie jestem żadnym Mesjaszem.

Tekieli: - Dlatego mówię ci, że nie chodzi o porównywanie, tylko o to, że można mieć widzenia również... z lewej strony.

Kacmajor: - Sześćdziesiąt osób w domu nie zwariowało, bo każda z nich ma już widzenia, każda widzi duchy, potrafi je rozróżniać, każda ma czucia i potrafi je rozróżniać, rozumiesz. Ja sam mógłbym zwariować, ale ja wiem, że Kalina Petrus i Ambasador nie są szaleńcami...

Sajnóg : - (śmiech)

Kacmajor: - Że moja żona nie oszalała.

Tekieli: - No nie, na razie mówisz tylko o występowaniu bądź nie pewnych rzeczy, natomiast nic nie mówisz o źródle, bo może być dobre i złe źródło.

Sajnóg : - Ja ci powiem, ja mieszkałem w Niemczech z taką dziewczyną, która była bezpłodna. Wyjaśniliśmy - mamy dary, wiedzę o przyszłości, przeszłości, wyjaśniliśmy jej przyczynę, jej grzech, który spowodował to, że ona nie mogła mieć dzieci. Ona ma teraz dziecko roczne. Żaden Antychryst nie doprowadzi do dobra.

JAKIE SĄ KONSEKWENCJE

Kacmajor: - Wszystkich zapraszamy do siebie do domu i oni po prostu przyjeżdżają, obserwują, nie opierają się na opinii, wiesz, Ambasadora, jego czy mojej. Przyjechali i zobaczyli to, co się dzieje i jak się dzieje. My nie rozmawiamy z dziennikarzami, rozumiesz, do tej pory przez ileś tam lat nie rozmawialiśmy i ty praktycznie jesteś pierwszym, z którym rozmawiamy.

Tekieli: - Chyba nie jestem dziennikarzem.

Kacmajor: - No dobra.

Tekieli: - W tej chwili tylko występuję w takiej funkcji.

Kacmajor: - No dobra, rozumiem. Myśmy do tej pory nie rozmawiali z nikim tak jak rozmawiamy z tobą, rozumiesz.

Sajnóg : - Film nam proponowali.

Kacmajor: - Nie jest to zbyt poczytne pismo, prawda?

Tekieli: - Jak na tego typu pismo to jest... najpoczytniejsze.

Kacmajor: - OK, ale wiesz o co mi chodzi, tak? Ja sobie to czytałem kiedyś, rozumiesz, to coś tam wiem. Myśmy przyjechali do ciebie, nie pojechaliśmy do facetów z Gazety Wyborczej czy do kogoś tam, czy do kogoś tam, czy do kogoś tam, rozumiesz. Bo to nie niesie za sobą famy, że pan Kacmajor tu teraz prostuje coś. To nie będzie prostowanie, bo to nie dociera do szerokich mas społecznych, prawda? Nam nie zależy na tym, żeby coś prostować gdzieś, jakieś zarzuty, które nam postawiono kiedyś, rozumiesz, nas to nie interesuje po prostu, prostowanie zarzutów.

Tekieli: - Czyli...

Kacmajor: - Mówią o nas jakoś, o każdym mówią jakoś, niech sobie mówią, i co z tego?

Tekieli: - Czyli to, że... ludzie z twojego dawnego otoczenia odbierają twoje akcje jako agresywne, to jest ich funkcją ich stanu, a nie tego, co...

Sajnóg : - Słuchaj, ja rozmawiałem z nimi bardzo dużo, bardzo dużo i wtedy kiedy byłem na odjeździe, i wtedy, kiedy działy się ze mną te rzeczy, oni widzieli jaka jest prawda, rozumiesz, widzieli jak wyglądam.

Kacmajor: - Widzieli jego.

Sajnóg : - I nie poszli za mną, wiesz. Bardzo chciałem im pomóc, naprawdę chciałem im pomóc, jeździłem, wiesz, autostopem za nimi w różne miejsca, rozmawiałem, rozmawiałem, rozmawiałem, zamykali przede mną drzwi itd. Różne rzeczy się działy, nie chcę ich oceniać, tylko mówię ci, że starałem się im pokazać, jakie są konsekwencje, widzieli to z bliska.

Kacmajor: - Oni widzieli go kiedyś i widzą go teraz. I widzą to dobrze. Chcą żyć jak żyją i koniec. Przecież nikt nikogo nie będzie zmuszał do zmiany postępowania. On się mnie pytał, jak byłem kiedyś w Dortmundzie i u niego byłem, czy ma rzucić narkotyk. Ja mówię to jest twoja sprawa, jeżeli ty je zostawisz, to ty wygrasz, a jeżeli ja ci każę zostawić i ty zostawisz, to będzie to moja wygrana, nie twoja, i koniec.

Tekieli: - Mechanizmy są proste.

Kacmajor: - Zupełnie proste i oczywiste.

Tekieli: - Nikt nikomu jeszcze nie zdjął odpowiedzialności za siebie.

Sajnóg : - Wolna wola.

Kacmajor: - Ktoś chce przyjechać - proszę bardzo, znajdzie się miejsce jeszcze dla jednego człowieka, nie chce przyjechać, to nie, i to wcale nie znaczy, że ja przestanę go leczyć, bo ja jeżdżę do ludzi, którzy leczyli się u mnie cztery lata temu, rozumiesz, a ja przez te cztery lata nie leczyłem, bo się nimi zajmowałem. Rozmawialiśmy, oni się uczyli pewnych rzeczy, rozumiesz, których ja się kiedyś nauczyłem, przekazałem im to, nie z pozycji guru, tylko chciałem, żeby oni mieli to, co ja posiadam, żeby nie było guru i reszty, tylko żeby był jeden dom, w którym wszyscy są mądrzy, a nie jeden jest najmądrzejszy.

TO JA JESTEM ŚWIĘTY BOŻY

Tekieli: - A jak myślisz, dlaczego ciebie to spotkało...?

Kacmajor: - To jest Pana Boga sprawa.

Tekieli: - Ale co ty myślisz na ten temat?

Kacmajor: - Ja myślę, że byłem fajny facet po prostu. Pan Bóg docenił moją fajność.

Tekieli: - A to nie pycha jest przypadkiem?

Kacmajor: - Nie, dlaczego pycha. Ja zawsze miałem o sobie dobre zdanie.

Tekieli: - Czy to nie jest pyszne?

Kacmajor: - Nie. Jezus Chrystus mówił, że jest Synem Bożym, to też uznawano za pychę, a to był fajny facet. Pyszny jesteś, ty jesteś szatan, do niego mówię, ty szatanie, bo jesteś pyszny.

Tekieli: - Ale On był Synem Bożym.

Kacmajor: - To ja jestem świętym bożym i co z tego, no? To jestem świętym, no.

Tekieli: - Ale skąd masz to przekonanie?

Kacmajor: - A skąd miał Jezus Chrystus przekonanie, że był Synem Bożym, no a skąd prorocy przedtem mieli przekonanie? Mieli bo mieli, no. Miałem ileś tam widzeń, rozumiesz. Pamiętam jeszcze widzenia, które zaczęły się w dzieciństwie, rozumiesz. W pewnym momencie zacząłem to sobie składać wszystko do kupy. Myślałem, że przyjdzie anioł, że mi coś powie, wiesz, ale nie ma anioła, cholera, gdzie jest ten anioł, czekałem na anioła, wiesz.

Tekieli: - Ile masz lat w tej chwili?

Kacmajor: - Czterdzieści.

Tekieli: - Kiedy zacząłeś to sobie składać?

Kacmajor: - Jak miałem dwadzieścia osiem. Musiałem też doświadczyć różnych rzeczy, więc nie byłem taki gówniarz, który tam sobie brykał, wiesz, i nagle został oświecony, rozumiesz. Też musiałem przejść przez doły duże różne, z których wychodziłem, w które wchodziłem sam specjalnie. Miałem jakąś matkę, która mnie czegoś nauczyła, a czego na przykład ich nie nauczyła.

Tekieli: - Czyli nie oceniasz swoich rodziców negatywnie - bo to jest częstym motywem mówienie źle o swych "rodzicach biologicznych".

Kacmajor: - Nie. Ani negatywnie ani pozytywnie, ja wiedziałem kim jest moja matka, wiedziałem czego mnie nauczyła, wiem czego mnie nie nauczyła. I czego ja ją uczyłem potem, rozumiesz. Ona była ateistką, cały dom był ateistyczny, ale ona mnie wychowała w duchu chrześcijańskim, rozumiesz, bez tej całej przykrywki. Ona nas wychowała sama, miała czwórkę dzieci... i mówiła mi: nie śmiej się z kaleki, nie śmiej się z pijaka, bo nie wiesz dlaczego się upił, chodź, idź do ludzi, którzy nie mają żadnego wykształcenia, którzy nie potrafią czytać i pisać, bo to są fajni ludzie, mów dzień dobry tym ludziom. Takich zwykłych rzeczy mnie nauczyła, rozumiesz. Nie mówiła nie idź tam, bo ciule, ćmoki i chamy. Matka dopiero patrząc na to, co ja robię i widząc to, że ja leczę, uwierzyła w Boga, rozumiesz. Ona mi dała podstawy, a ja dałem resztę. Miała sama te podstawy, miała jakieś wady, miała, bo umarła, a każdy za swą własną winę, za własne grzechy śmierć poniesie, bo śmierć jest konsekwencją grzechu. Zgrzeszyła, nie mówię, że ona była idealna, rozumiesz, bo nie.

NA RAZIE MAMY BATERIE

Tekieli: - Czy prawdą jest to, co pisze Antoni, że wyznaczony był termin końca świata?

Kacmajor: - Daj spokój, wiesz co, ja nie jestem świadek Jehowy, Prawo wyraźnie mówi, że... jeżeli Chrystus powiedział, że on sam nie zna końca, daty końca świata, tylko Bóg... Ja przecież nie jestem kretynem, ja znam Prawo, ja nie mogłem czegoś takiego powiedzieć i nikt od nas nie mógł czegoś takiego powiedzieć, koniec. Szaleniec, wiesz? Wyznaczam datę końca świata, jestem lepszy niż Pan Bóg, wiem więcej (śmiech).

Tekieli: - A te plany, o których pisał? Jakiś agregat, studio nagrań, budowa nowych domów?

Kacmajor: - Pewnie, a jak, państwo się rozbudowuje, już mamy kilka gitar elektrycznych. Ambasador piękne rzeczy robi. Do tekstów Norwida.

Tekieli: - A skąd prąd?

Kacmajor: - Mamy tam baterie... na razie to wszystko, wiesz, odrzucenie, bo myśmy odrzucili wszystko i teraz wracamy do wszystkiego, bo trzeba było przez coś przejść, wiesz, bo oni musieli odrzucić coś, żeby coś dostać.

Tekieli: - Buddyjska droga jakby.

Kacmajor: - Chrystusowa to jest droga przede wszystkim, nie buddyjska. Bo Chrystus powiedział: Jak odrzucicie wszystko, to dostaniecie to jeszcze w tym życiu, rozumiesz. I nawet w czasach ucisku, rozumiesz, więc nie jest to buddyjska droga, tylko chrystusowa.

Sajnóg : - Nie wymieniaj imion obcych bogów (śmiech).

NIESOLONE ZIEMNIAKI

Petrus : - Sami chcieliśmy przeżyć biedę, wiele osób wychowało się w ciepłych domkach, oni nie potrafili zrozumieć biednego. Jedliśmy ziemniaki przez długi okres...

Kacmajor: - Niesolone ziemniaki. Sami żeśmy to sobie wybrali wszystko, ja nie narzucałem im tego, rozumiesz. O wszystkim się rozmawiało, do wszystkiego dochodzono wspólnie w tym domu. A nie, że ja mówiłem, od dzisiaj będzie tak i tak.

Tekieli: - Powiedzcie z czego żyjecie?

Kacmajor: - A z darowizn, a czasami z kradzieży (śmiech). Co się śmiejesz cymbale?

Sajnóg : - (śmiech)

Kacmajor: - No, z guru się śmieje bezczelnie. No na serio, zdarza się czasami... Paru ludzi od nas przyłapano na kradzieżach. Oni wiedzieli, że mają pójść i coś tam ukraść, żeby z kimś o czymś porozmawiać, z policją, wejść tam na policję i rozmawiać o Bogu.

Tekieli: - Jakie to były rzeczy?

Kacmajor: - Ubrania. Coś tam do jedzenia... trzy kilo makaronu, kilo ryżu, jakiś sweter... takie historie.

Tekieli: - A to było w czasie...

Kacmajor: - Teraz ostatnio. Ludzie, ci których leczymy, dają nam pieniądze, tak jak Chrystus miał tych, którzy mu dawali, on nie pracował nigdzie, chodził i głosił Słowo Boże. Prawo mówi, że z wiary żyć będziecie... i nie zajmujemy się niczym innym poza leczeniem i głoszeniem Słowa Bożego, no i czasami kradzieżami, no ale wiesz coś trzeba robić (śmiech).

Sajnóg : - Jeszcze taki przykład podam ci, że...

Kacmajor: - Żeby nie było w nich lęku, rozumiesz, to też taka metoda na zabicie lęku, tylko że ja czy Ambasador nie wyznaczamy nikogo: tam idź, tylko każdy wie, gdzie ma pójść.

Petrus : - Wziąłem w Puławach kawę i wychodziłem tak, żeby kobieta widziała. Gdyby chcieli dzwonić po policję - bardzo proszę, wziąłem specjalnie i tam na policji powiedziałem, że chciałem zobaczyć, jak się czuje złodziej, chciałem przeżyć. I było to z mojej woli, a poza tym dużo rzeczy w sobie załatwiłem, bo lęk przed czymś powoduje, że nie potrafiłbym zabrać człowiekowi lęku. Nakładamy ręce i leczymy z lęku, złości, z depresji, nie tylko bierzemy na siebie raki, Aids czy żółtaczki, ale też te duchowe choroby tak zwane psychiczne.

Sajnóg : - Powiem ci, że posługiwałem się fałszywym dowodem kiedyś, znaczy nie fałszywym tylko nie swoim, po to, żeby wejść do więzienia i pomóc człowiekowi, który tam był, bo dokumenty myśmy spalili lub wyrzucili, więc wziąłem dowód, za zgodą tego człowieka i wszedłem, a to takie więzienie, gdzie się wyroki śmierci wykonuje, nie powiem gdzie, żeby nie zaszkodzić temu człowiekowi, u którego byłem, ostro strzeżone z ilomaś tam bramkami. I też miałem przeżycia, musiałem sam stanąć wobec takiej sytuacji, w taki sposób się zachować, żeby oni mnie nie rozpoznali, a ja mam trzydzieści siedem lat teraz ziemskich, a tamten miał dwadzieścia i wyglądał młodo na zdjęciu itd. Takie rzeczy też robimy.

Petrus : - Zarzucają nam ludzie, że nie uprawiamy pola. A jak kobietę wyleczyliśmy, to ja jej mówię... no widzisz, ja ci zdrowie dałem... i powoli się do nas pewne osoby przekonują, widzą, że nie jest to grupka małolatów, którym coś odbiło, tylko że są to poważni ludzie i... robią coś do końca.

SIĘ WIDZI

Tekieli: - Czy chcecie rozmawiać o tej sferze...

Kacmajor: - To ty chcesz, my możemy sobie rozmawiać o wszystkim.

Tekieli: - Ale jakąś tam strategię istnienia publicznego macie?

Kacmajor: - Żadnej strategii istnienia publicznego nie ma jaka strategia?

Tekieli: - W tej dziedzinie jestem akurat zawodowcem, także...

Kacmajor: - Z dziennikarzami nie rozmawiamy, rozumiesz, ty nie jesteś dziennikarzem to z tobą rozmawiamy.

Tekieli: - Chodzi mi o to, że macie wizje...

Kacmajor: - Nie wizje, widzenia.

Tekieli: - ...widzenia dobrze, to może o czymś takim moglibyście powiedzieć?

Kacmajor: - No pewnie. Mamy na przykład, ktoś ma widzenie, że jutro przyjdzie policja i ona przyjeżdża, i robią nam rewizję w domu i szukają na przykład narkotyków albo czegoś tam, albo kogoś tam kto niby się u nas ukrywa. Jak do tej pory rewizje nic nie przyniosły, niczego nie znaleziono - ani narkotyków ani osób, które się ukrywają, ani trupów na działce obok, ani broni, różnych rzeczy szukano.

Sajnóg : - Ostatnio dzieci martwych.

Kacmajor: - Dwa tygodnie temu policja przyjechała, no z czterdziestu ich było, z takimi komandosami, fajnie było, ciebie akurat nie było, byłeś w Gdańsku. Podejrzewano nas, że kobieta, która urodziła w domu, wyrzuciła swoje dziecko po prostu do kosza gdzieś tam w Lublinie i facetów najechało się bardzo dużo, sekcja antyterrorystyczna. Zawiedzeni byli, gdy okazało się, że dziecko żyje, a ja trzy dni przedtem sam puściłem plotkę, że ono umarło, to jest ta strategia. Mamy swoją strategię.

Tekieli: - Dobrze, ale...

Kacmajor: - No więc oni weszli do domu i ja im od razu powiedziałem, no toście się wrobili, bo tu jest dziecko, tu jest matka, to ja puściłem tę famę i sami żeście w nią wdepnęli, i kosztowało was to tyle i tyle, wy nam zrobicie zdjęcia, my wam zrobimy zdjęcia, i wy sobie pojedziecie, my tu sobie zostaniemy, dobra, dobra koniec.

NAPISÓW NIE WIDZĘ

Tekieli: - Ale o tych widzeniach? Jak to wygląda?

Kacmajor: - No się widzi. Jak się ciebie widzi, to się widzi. Albo jest to widzenie senne w nocy, albo jest to zwykłe widzenie w dzień, można widzieć ducha, znaczy duch, to jest...

Tekieli: - No właśnie, bo to są nieprecyzyjne słowa...

Kacmajor: - Ja zaraz uprecyzyjnię. Widzisz plamę barwną jakiegoś kształtu, ona może być w powietrzu, może być na ścianie, charakter tejże plamy czyli tego ducha, mówi o człowieku, o jego działaniach lub o naszych działaniach, zależy gdzie się ten duch znajduje i jakiego jest kształtu, i jakiego jest koloru. Prawo wyraźnie mówi o rozróżnianiu duchów, tak? I my te duchy po prostu widzimy i potrafimy je rozróżniać. Jest to dla nas wszystkich wiedza o konieczności jakiegoś naszego działania lub też informacja o działaniu jakiegoś człowieka.

Tekieli: - Czyli po prostu interpretujecie...

Kacmajor: - Nie interpretujemy.

Tekieli: - Czyli interpretujecie kolory i kształty?

Kacmajor: - Wiemy. Gdybyśmy interpretowali tylko, to tak jakbyśmy interpretowali, wiesz, Prawo Boże, no.

Petrus : - Są napisy.

Kacmajor: - On widzi napisy. Na przykład.

Tekieli: - To już nie ma co interpretować.

Kacmajor: - Przychodzi sobie człowiek i pisze na nim "kurwa" albo "dziennikarz" pisze, rozumiesz, dzięki temu wiadomo, że to jest dziennikarz, albo pisze sobie coś tam nad nim innego i to zależy jeszcze gdzie ten napis, który on widzi, jest umiejscowiony, i tyle.

Sajnóg : - Przy czym duchy są konkretne, to nie jest taki jakiś symbol, tylko łączy się to z konkretną siłą, siłą ducha, że na przykład widzisz na kimś... ciemnoczerwony.

Tekieli: - Siłą zewnętrzną?

Sajnóg : - Tak. Ciemnoczerwony kolor na przykład oznacza czyjąś agresję.

Kacmajor: - Że on jest agresywny, on może tutaj zdjął płaszczyk, a w środku... rozumiesz, bo jeżeli ty widzisz, że on jest agresywny, to bez sensu jest ten duch, tak? Jeżeli ktoś przyjechał z agresją, tak, a pod jakimś tam płaszczykiem, to ten duch mówi o nim prawdę.

Tekieli: - Czy to jest tak, że to jest po prostu "czyjeś pismo" - mówię w tej chwili absolutnie metaforycznie, bo to jest trudna rozmowa...

Kacmajor: - To nie jest rozmowa, bo ty nie wiesz po prostu.

Tekieli: Wiesz, ja jestem...

Kacmajor: - Wiesz, teraz zobaczyłem na zegarku ducha ciemnoróżowego, pojawił się i zginął od razu, czyli rezygnacja z ciemnego różu, coś ucieka, to znaczy, że rezygnujesz z czegoś, a zegarek mówił o czasie, czyli za jakiś czas ktoś zrezygnuje z ciemnego różu. A ciemny róż to udawana miłość. A tam zobaczyłem, że ktoś nie zrezygnuje przez jakiś czas z przyjmowania cudzych myśli, duch biały to rezygnacja i szlus, i oni wszyscy to widzą i koniec, w domu sześćdziesięcioletnia kobieta widzi tak.

Tekieli: - Te same rzeczy w tym samym momencie...

Kacmajor: - Nie, ale po co? Ale po co?

Tekieli: - Czyli to są indywidualne... ale język tych znaków jest ten sam?

Kacmajor: - Ten sam, bo myśmy się poprzez życie z tym duchem nauczyli go rozpoznawać, bo nigdzie nie jest to opisane, rozumiesz?

Tekieli: - Dlatego mówiłem o interpretacji...

Kacmajor: - Ale na początku to było tak, żeś my je obserwowali, wiesz o co chodzi, i te zdarzenia i to, co się działo, mówiło nam o tym, że to jest takie, rozumiesz.

Tekieli: - No właśnie.

Kacmajor: - a nie inne, prawda, bo skąd ja mógłbym wziąć tę wiedzę? Prawo mówi o rozróżnianiu duchów, ja wiem, że one są, wiesz, i oni je widzą, ja widzę, chociaż ja najmniej mam widzeń, napisów nie widzę, nie wiem skąd oni to wzięli.

Tekieli: - Ale wiadomo dlaczego?

Sajnóg : - Wszyscy dostali to jak wyszli (śmiech) na Drogę, jak poznaliśmy Niebo, nie wcześniej, bo ja nigdy nie widziałem...

Kacmajor: - Chociaż byli ludzie, którzy widzieli. Na przykład moja żona - ona widziała i czuła pewne rzeczy, rozumiesz. Jej koleżanka z roku przyjechała do mnie z tzw. schizofrenią, wiesz, siedziała w zakładzie psychiatrycznym, przywieziono ją do mnie. Po nałożeniu rąk wyzdrowiała, pojechała jeszcze na jakieś studia do Moskwy. Żona, znając tę dziewczynę przed i po, wiesz, bo były z jednego roku, chciała się spotkać ze mną i kiedy gdzieś kiedyś leczyłem na Lubelszczyźnie, ona przyjechała, a ja patrząc na nią wiedziałem, że to jest moja żona i powiedziałem: ty jesteś moja żona, a ona została moją żoną i taka historia. Wiedziałem w sobie, że to jest moja żona, a ona mi się nie podobała fizycznie, rozumiesz, bo to nie był mój typ kobiety, rozumiesz, ale ja wiedziałem, że to jest dusza jakaś określona, że ja z tą duszą zrobię coś i będzie fajnie.

Tekieli: - Trzeba mu współczuć?

Kacmajor: - Nie... no fajna baba jest, dlaczego, mnie się podoba, rozumiesz, teraz mi się podoba, rozumiesz. Dlaczego współczuć? Mamy szóstkę dzieci i jest fajnie.

Tekieli: - Czyli to jest jakiś system znaków, który się pojawił wokół ciebie najpierw, potem też wokół osób, które...

Kacmajor: - Ja nie widziałem tego pierwszy, wcześniej inni widzieli ode mnie.




OCZYŚCIĆ SIĘ Z BAŁAGANU

Tekieli: - Czyli już była grupa?

Kacmajor: - Była już grupa i to dopiero zaczęło się pokazywać, rozumiesz. To tak jak z widzeniami, one dopiero się zaczęły jak było nas sporo, przedtem tego nie było, i na podstawie tego, co się dzieje i co się działo w przeszłości, my doszliśmy do tego, o co w tym chodzi. To były cztery lata pracy, ja dlatego przez cztery lata nie leczyłem, bo żeśmy dochodzili przez długi okres czasu, poza tym, że trzeba było oczyścić się, rozumiesz, z bałaganu, z poprzedniego życia, to jeszcze musieliśmy to wszystko wspólnie dopracować. Żeby była jedność, żeby nie było rozbieżności w odczytywaniu znaczenia tego ducha.

Tekieli: - A czy to, o czym w tej chwili mówiliście, to jest system znaków, powiedzmy...

Kacmajor: - No, znak. Znaki.

Tekieli: - A czy macie kontakty z jakimiś istnościami? Z jakimiś bytami po prostu ? Czy to są... tylko symbole?

Kacmajor: - Nie, nie ma żadnych bytów. Duch jest..., duch to jest taki komiks, który mówi o tym co jest i jakie.

Tekieli: - Ale to są jakieś jego przejawy?

Kacmajor: - My żyjemy z żyjącymi, wiesz. Bóg nie jest Bogiem umarłych, Bóg jest Bogiem żywych, i my nie zajmujemy się jakimiś duchami, jakimiś przeszłymi świętymi, my nie obcujemy z żadnymi świętymi, oni są tam już gdzieś, umarli, poszli, my żyjemy z żywymi, ja sobie nie wyobrażam wywoływania duchów... to jest zabronione Prawem.

Tekieli: - Nie, ja nie mówię o wywoływaniu.

Kacmajor: - Żadne byty.

Tekieli: - Czyli to jest po prostu tylko jakby pismo, no, w waszym rozumieniu Ducha Świętego, kolorowe, kształtne...

Kacmajor: - No, tak.

Tekieli: - I to jest język?

Kacmajor: - To jest język, określony język, który mówi nam co jakie jest, co jakie było, co jakie będzie, bo ten duch może być na przykład obrysowany, wiesz o co chodzi, on może być taki mocny, konkretny, on mówi o teraźniejszości. A taki, który na przykład leży poziomo, mówi o przeszłości, a znów taki nie obrysowany, czyli taki nieskonkretyzowany jeszcze, mówi o przyszłości.

Tekieli: - Czy ty to potwierdzasz, masz dokładnie takie same odczucia co do tego?

Sajnóg : - Tak, takie same. Zdarzało się, że kilka osób widziało takiego samego "ducha" w tym samym czasie.

Kacmajor: - W tym samym czasie, bo gdy było na przykład jakieś zagrożenie - jak były napady, to ileś osób wiedziało o tym napadzie, bo pokazywał się duch, który mówił o agresji, pokazywał się duch ciemnoczerwony, który mówi o agresji.

Sajnóg : - Przyjechali samochodem pod płaszczykiem kultury i poznania, a my widzieliśmy...

Kacmajor: - A mieli pistoleciki...

Sajnóg : - Widzieliśmy na samochodzie ciemnoczerwonego ducha, widzieliśmy, że w tym samochodzie jest agresja, bo oni przyjechali z agresją.

Kacmajor: - I później się okazało, że ta agresja była. Cztery lata to była szkoła rozumienia...

SPOŁECZEŃSTWO

Sajnóg : - Powiem ci jeszcze odnośnie tych wątpliwości, wiesz, skąd pochodzi ta moc. Pismo mówi, że po miłości wzajemnej ich poznacie. Niebo i kilka osób specjalnie poszli do aresztu po to, żeby inni ludzie uzyskali pewność siebie, było to aktem miłości.

Kacmajor: - Ja nie chciałem być guru, wiesz o tym, nigdy mi na tym nie zależało, nie byłem szaleńcem, w różnych środowiskach się obracałem - literackich, aktorskich, muzycznych, wiesz, w teatrze, rozumiesz, ja nie chciałem nigdy być guru, ja się chciałem tym, o czym wiedziałem, podzielić się z nimi, żeby oni byli równi, nie mniejsi, równi, nie wyżsi, nie niżsi tylko równi... i jest to społeczeństwo...

Sajnóg : - Byli u nas też tacy ludzie, którzy wyjechali, odeszli, była w nich pycha, chcieli leczyć, ale dla siebie, żeby być sławnymi, zarabiać pieniądze...

KONIEC KASETY

Sajnóg : ...Artykuł Kozłowskiego wyraźnie nie odbiegał od artykułów prasowych na nasz temat, które się ukazywały. Myśmy siedzieli u niego pięć dni...

Tekieli: - Dla mnie ten tekst był w miarę obiektywny, bez nacechowania negatywnego.

Petrus : - Bez nacechowania negatywnego? Nie rozumiem.

Tekieli: - Dla mnie był to w miarę przyzwoity obraz. Zazwyczaj takie teksty są jednostronne, po prostu.

Sajnóg : - To już jest ironia.

Tekieli: - Nie jest ironia.

Kacmajor: - Na początku... porównywanie nas, mnie osobiście do Jaruzelskiego na przykład, pranie mózgu...

Sajnóg : - Sarkazm taki...

DOCHRAPAĆ SIĘ RZECZY NIEPRZYJEMNYCH

Tekieli: - Mnie najbardziej interesuje to, co powiedziałeś kiedyś, że byłeś na granicy opętania.

Sajnóg : - Pan Bóg w swojej łaskawości dał poznać takie rzeczy, które się powszechnie nie zdarzają, ale tam gdzie żyjemy razem, miałem klarowny obraz tego jakie to było, po co to było, jakie były tego przyczyny.

Tekieli: - Czy takie przyczyny, o jakich pisaliśmy w ostatnim brulionie, to znaczy, przekraczanie wszelkich norm, w tym moralnych... Przekraczanie...

Kacmajor: . - ...Prawa, świadome, nieświadome.

Tekieli: - Ja nie mówię o pozostałych osobach z TOTARTU, bo one to robiły nieświadomie, natomiast niektóre rzeczy w waszych działaniach były ewidentnie satanistyczne.

Sajnóg : - Ja zobaczyłem pewien znak, taki na niebie, w 1985 roku, we wrześniu, w Gdańsku. Zobaczyłem z Chełma taki obraz, który trwał przez kilkanaście minut, taka gra duchów na niebie, układających się w różne formy, trójkąty, światła [słowo nieczytelne] Ducha Świętego, teraz to wiem, wtedy nie wiedziałem. Nie tylko ja to widziałem, widziała to moja matka, paru sąsiadów. Niedługo potem spotkałem się z Niebo. Po prostu znajomy mnie tam zawiózł. To był dla mnie, teraz tak to widzę, początek tego wszystkiego, co się wydarzyło, czego wtedy nie rozumiałem. Ja to sobie odczytałem, że jakieś UFO widziałem albo coś takiego. Nawet dzwoniłem do gazety w tej sprawie itd. Ale we mnie to tak mocno utkwiło, bo wiedziałem, że to jest znak.

Tekieli: - Później nastąpiła seria zdarzeń raczej nieprzyjemnych.

Sajnóg : - No, na to musiałem poczekać, dochrapać się tych nieprzyjemnych zdarzeń, jeszcze musiałem wiele rzeczy zrobić.

Kacmajor: - Nieprzyjemnych.

Sajnóg : - Nieprzyjemnych (śmiech).

ZACZĄŁEM ICH PUSZCZAĆ DO DOMU

Tekieli: - A jaka jest w waszej ocenie ta cała sytuacja? Zanim się sfinalizowała, zanim on do was przyjechał, co się zdarzyło?

Kacmajor: . - Nic, żyliśmy sobie...

Tekieli: - Chodzi mi o ich ocenę tego.

Kacmajor: - On napisał do mnie list z prośbą, abym przyjechał i mu pomógł.

Tekieli: - Kiedy to było?

Kacmajor: . - Dwa lata temu, około dwóch lat temu. Wsiadłem w samochód. I przyjechałem.

Tekieli: - I co zastałeś?

Kacmajor: . - Degenerata, opętanego szaleńca.

Tekieli: - I co?

Kacmajor: - Którego lubiłem zresztą, bo przedtem miałem z nim jakiś tam kontakt kilkakrotny i rozmawialiśmy sobie i widziałem w nim fajność, jakiej się w innych ludziach nie widziało, jakiś sposób myślenia, reagowania, czucia... Więc chętnie z nim rozmawiałem, zapraszałem go do domu... co tam nieczęsto się zdarzało, bo ja leczyłem ileś tam setek ludzi dziennie i nie wszyscy ludzie byli zapraszani do domu. Moja żona miała też do niego dobry stosunek. Jak już przyjechał do nas, to bardzo się ucieszyła, bo widziała w nim podporę, taki filar w domu, który też będzie prowadził, nie tylko siedział sobie tam, ale budował to wszystko, razem ze mną i z innymi.

Tekieli: - Czy mógłbyś powiedzieć jednym zdaniem, co według ciebie doprowadziło go do tego?

Kacmajor: - Grzechy.

Tekieli: - Grzechy?

Kacmajor: - Początek był taki... Szaleństwo... Szaleństwo dostaje się za grzechy. Im więcej grzechów, tym więcej tego szaleństwa w człowieku.

Tekieli: - I co?

Kacmajor: - On wchodził w gówno, w różne gówna, w literackie gówno, w artystyczne gówno... tak to mu się skończyło.

Tekieli: - I co zdarzyło się w momencie, kiedy przyszedł do was?

Kacmajor: - No, powoli zaczął dochodzić do formy. Nie od razu, nie trwa to jeden dzień, nie jest to jakieś tam oświecenie nagłe. Jest to praca z sobą samym, każdy tam pracuje z sobą samym. On też musiał pracować, długo. Ja sam pracowałem ileś tam lat. Później zacząłem ich puszczać do domu.

URODZIĆ SIĘ NA NOWO - BADAMY PRZESZŁOŚĆ KAŻDEGO

Tekieli: - Czy to, że Zbigniew...

Sajnóg : - Ówczesny. Ambasador teraz.

Tekieli: - ...że ten Zbigniew wtedy, po jakiejś tam orbicie się poruszał dziwnej, czy to miało jakieś konsekwencje dla waszej wspólnoty?

Kacmajor: - Miało. Miało dla każdego tam w domu, bo człowiek nie jest sam ze sobą i to co jest w człowieku, wchodzi w innego człowieka także.

Tekieli: - Co konkretnie?

Kacmajor: - Myśli, uczucia, postępki. Tam się buduje czystość po prostu, w tym domu. Wywala się całą przeszłość, Prawo mówi, że trzeba urodzić się na nowo, więc my badamy przeszłość każdego, żeby zobaczyć, co w tej przeszłości było złe, co dobre. A jeżeli złe, to zanegować to co było złe, po prostu.

Tekieli: - Ale konkretnie, czy działy się jakieś rzeczy, które były dla was złe, bo on przecież przyniósł ze sobą, jak rozumiem, potencjał dość negatywny.

Kacmajor: - No sporo tego, ale dawaliśmy sobie radę w sumie.

Tekieli: - Ale czy mógłbyś powiedzieć coś o tym, bo ludzie o takich rzeczach nie wiedzą? Dla mnie cały sens tego spotkania polega na tym, żeby pokazać, do czego mogą pewne czyny doprowadzić.

Kacmajor: - Najlepiej, jeżeli on sam będzie mówił, bo ja nie chciałbym za niego mówić. Niech on sobie znajdzie jakieś historie. Co prawda: nie oglądaj się za siebie, ale dla potrzeb prasy... (śmiech)

Sajnóg : - Ja wiedziałem, że tak jak jest, nie może być. Miałem takie przebłyski. Pamiętam taką chwilę, stojąc gdzieś jeszcze za głębokiej komuny, w oknie, patrzyłem jesienią w ciemną ulicę, a wszystko było takie martwe potwornie. Mówiłem: Boże, tak nie może być. Tylko, że ja nie wiedziałem, jak ma być, nie znajdowałem tego w sobie, gdzieś to tam we mnie było, no bo inaczej bym umarł po prostu i nie doszedł tu, gdzie dzięki Bogu jestem w tej chwili. Ale starałem się iść do końca, starałem się iść do końca w tym, co robiłem. Doszedłem do skrajnej postawy, napisałem taki manifest na początku TOTARTU. Manifest anarchizmu metafizycznego, o zaprzestaniu rozmnażania się i bunt przeciwko organizacji świata w ogóle. Skoro świat jest takim cierpieniem, to lepiej przestać się rozmnażać i w nim żyć, bez wojen, rzezania, tylko tak (śmiech) - był to akt rozpaczy oczywiście. Nie odwołuję się do Lenina, który mówił, że anarchizm to jest... no coś tam bełkotał. Ale to był głos rozpaczy, a rozpacz jest grzechem. Trzeba się cieszyć ze wszystkiego. A później to już była jazda na różne sposoby. Wiedziałem, że w poezji doszedłem do końca, w innych rzeczach to tak jeszcze nie. Nawet kiedy przyjechałem do domu, tam do Niebo, to przez długi czas w ogóle nic nie pisałem. Raz - że się bałem tego, a dwa, że miałem takie poczucie...

Kacmajor: - A ja mówiłem - pisz.

Sajnóg : - Tak, a ja miałem takie poczucie, że się wypaliłem w ogóle z tego. A teraz piszę.

Kacmajor: - Dużo.

Sajnóg : - Tak.

Kacmajor: - Jemu chodzi o jakieś konkretne przykłady.

Tekieli: - Mnie chodzi o to, żebyś opowiedział parę przykładowych zdarzeń, aby człowiek, z którym dzieje się coś podobnego, co działo się z tobą, mógł znaleźć dla siebie wskazówkę, rozpoznać zło, zrozumieć konsekwencje złych czynów.

JĘZYK JEST OTRUTY

Sajnóg : - Ja jak przyjechałem do Niebo pierwszy raz i powiedziałem mu o tym, co widziałem nad Gdańskiem, to Niebo powiedział im, że widziałem koronę cierniową. A ja to przyjąłem z takim... Bardziej myślałem, że to UFO. Takie niepogodzenie się z tym, co powiedział, jak to - koronę cierniową? Czułem jakiś taki opór do nazw, które zostały podeptane, bo...

Tekieli: - Tak, tak. Język jest otruty.

Kacmajor: - Jeżeli imię Boże jest nadużywane, jeżeli w Kościele dzieje się to, co się dzieje, ludzie wierzą w taki sposób w jaki wierzą. Kościół był dla mnie obcy. Odczuwałem opór w stosunku do tego, co się dzieje w Kościele, a przez złe rozumienie rzeczy utożsamiałem Chrystusa z Kościołem i mój opór przeniosłem na wiarę i na prawdę. Nie byłem taki mądry. Później to już była szkoła, którą otrzymywałem, tylko, że ona tak postępowała powoli.

Kacmajor: - No czasem szybciej to szło...

Sajnóg : - Później przyspieszenie było duże. Na pewno w wielu ludziach tam wywoływałem poczucie niższości jak przyjechałem. No, byłem takim facetem z wielkiego świata, który wywiad z Cicioliną zrobił, w telewizji występował, gazetę prowadził itd., czyli dla nich byłem kimś takim... no kurde, ktoś tu przyjechał. Niektórzy się poczuli niepotrzebni, bardzo nisko.

Kacmajor: - A że niektórzy z nich mają podstawowe wykształcenie, to on był dla nich jakimś guru. A to co robił było złe, więc oni myśląc o nim, o jakimś tam ideale, też wpadliby w takie same gówno, biorąc wzorzec z niego.

TEŻ DOSTAJĄ SWOJE KARY

Sajnóg : - Tutaj te rzeczy, o których mówili Tymon, Lopez, właściwie, znajomi Zbigniewa Sajnóga. Nie odżegnuję się od nich, skoro oni nie chcą przyjąć tego co mówię.

Kacmajor: - Nie muszą.

Sajnóg : - Nie muszą. Takie rzeczy robiliśmy, właśnie takie, jak ten ostry odjazd w Rzeszowie, z robieniem kupy publicznie, była to ostra jazda. Ale ludzie zakładają biznesy, uczą w szkołach, robią różne złe rzeczy. To może było takie bardziej skrajne, bardziej okazałe w swoim niedobrym poszukiwaniu, ale ludzie, którzy uczą w szkołach, też robią złe rzeczy, po prostu....Na lekcjach chemii mówią, że zamienić wody w wino nie można, na fizyce, że chodzenie po wodzie jest niemożliwe, a na religii, że to wszystko jest możliwe. Na polskim, że trzeba umierać za Ojczyznę, na religii, że nie zabijać itd. Bełkot. Schizofrenia taka pospolita.

Kacmajor: - Rzeczpospolita.

Tekieli: - Ale tym ludziom nie działy się później takie rzeczy jak tobie... wy docisnęliście pedał po prostu.

Kacmajor: - On poszedł do końca, został do końca. Tamci są letni w swoich działaniach, więc została letniość. Zło dostaje zło, dobro dostaje dobro, letniość dostaje letniość, po prostu. Każdy dostaje, to na co zasłużył, i jaki jest.

Sajnóg : - Ci ludzie też dostają swoje kary, tylko, że są przyzwyczajeni do tego, że jak z kimś się coś dzieje, to jest szpital psychiatryczny od tego, albo...

Kacmajor: - Neurochirurgiczny

Sajnóg : - Na przykład

Kacmajor: - Albo reumatologiczny.

Tekieli: - Zrzucanie odpowiedzialności z siebie na społeczeństwo, to jest struktura, którą wszyscy mają już głęboko w sobie.

Kacmajor: - Ale my nie zrzucamy nic na społeczeństwo.

Tekieli: - Ja mówię o tym, że ludzie są przyzwyczajeni, że jak im się coś dzieje to idą do szpitala, do lekarza, do fachowca, który ma śrubki naprawić, a nie biorą odpowiedzialności za to, że to ich czyny doprowadziły do takiej a nie innej sytuacji.

Kacmajor: - To jest skutek tylko, a przyczyna tkwi w duszy, a nie: wszystko jest przyczynowo-skutkowe.

Tekieli: - Mnie chodzi o jeszcze coś innego: większość ludzi, z którymi dzieje się coś złego, szukają winnych poza sobą. Nie zdają sobie sprawy, że to konsekwencja złych czynów, które popełnili. Świadomych tego jest może ze 3% społeczeństwa, może mniej. A z tymi konsekwencjami... bo z tobą działy się później rzeczy coraz bardziej ekstremalne.

Sajnóg : - No, widowiskowe, można by film nakręcić, horror jakiś.

Kacmajor: - A po co?

Sajnóg : - Nie, ja mówię, że nie. Tylko że to takie trochę szukanie sensacji. Ja po prostu zobaczyłem, że świat wygląda zupełnie inaczej, niż mi to powiedziano w szkole...

Kacmajor: - I tatuś i mamusia też.

MUSZĘ ZAROBIĆ TROCHĘ SZMALU

Sajnóg : - Tak. I po tym, co się działo ze mną, ja coraz mniej miałem kontaktu z innymi. Właściwie dzień po dniu, już później, pod koniec dziwiłem się, dlaczego ja jeszcze żyję, że dzieją się takie rzeczy obok mnie, wiedziałem, że pewne rzeczy się dzieją przeze mnie, że ktoś tam umiera, zdarzają się jakieś wypadki i dziwiłem się, dlaczego ja jeszcze żyję, jakiś sens w tym musi być, dlatego szukałem dalej. I też mi dany był taki odjazd bez zaniku kontroli, bez takiego opętania gdzie się w stupor popada. Po prostu miałem świadomość, że dzieje się coś, że to co się dzieje, jest faktem, że jak dym przelatuje przez mieszkanie, to jest to fakt, że to nie jest moje urojenie, tylko że ja to konkretnie widzę. Że jeżeli coś się tam innego dzieje z przedmiotami, że to jest również konkretne. A tam z telewizora dym wylatuje albo jak coś tam się przepala albo jak się programy zmieniają itd. No takie przykłady. Wiedziałem, że to jest konkretne, miałem tego świadomość no i...

Tekieli: - Widzieli to też inni.

Sajnóg : - Dla innych było to mniej czytelne.

Tekieli: - Ale chodzi mi o obiektywizację tego, co się działo. Przy telewizorze byli twoi rodzice...

Sajnóg : - Nie zdawali sobie z tego sprawy.

Tekieli: - Ale widzieli, że kanały same przeskakiwały...

Sajnóg : - Ale nie zdają sobie z tego sprawy, rozumiesz, dla nich to nie istnieje. Tak jak moja matka widziała to samo co ja na niebie, a dla niej to były helikoptery. Po prostu mnie było dane widzenie tego co się dzieje, wgląd, odczytanie tego prawdziwe. No bo tak było.

Natomiast jakieś takie przypadki, urojenia... Przykład taki, super konkretny przykład. W pewnym momencie chciałem zarobić trochę pieniędzy, były mi potrzebne na życie i ktoś mi polecił, że w Fantom Pressie, takim wydawnictwie w Gdańsku, można robić jakieś korekty, tłumacze tłumaczyli książki z angielskiego, przed wydaniem trzeba to było poprawić. Jedną korektę zrobiłem, drugą, trzecią, wreszcie wziąłem od nich jakąś pornograficzną książkę. Zacząłem to robić i wiedziałem, że to jest złe.

Kacmajor: - Z tego się jeszcze nie wyspowiadałeś (śmiech).

Sajnóg : - Wiedziałem, że to jest złe. Tak siedziałem, robiłem korektę tej książki, czytałem, czytałem. I były we mnie takie myśli: odwiozę im to, rzucę albo w ogóle coś z tym zrobię.

Kacmajor: - Nie rzuciłeś?

Sajnóg : - Nie rzuciłem.

Kacmajor: - Pognałeś za materią.

Sajnóg : - Tak, była to niedziela. Kończyłem tę książkę, korektę. Miałem taki drążek, podciągnąłem się na tym drążku ze dwa razy, tak, żeby się rozprostować po całej nocy, poszedłem do łazienki, żeby się umyć, schyliłem się nad wanną i już tak zostałem. Doskonale wiedziałem, za co mi się to stało, przeskoczyło mi coś w kręgosłupie. Doskonale wiedziałem o co chodzi, było to dla mnie takie jasne, takie targowanie się z Panem Bogiem. No Panie Boże wiem, że to co robię, jest złe, ale co mam zrobić, muszę zarobić trochę szmalu. Czytelny przykład.

SATANIŚCI

Tekieli: - W pewnym momencie zacząłeś niszczyć rzeczy związane z tymi gośćmi z Psychick TV.

Sajnóg : - Nie tylko z nimi.

Tekieli: - Tak, tak, ale to zespół ewidentnie sataniczny, naj... i w pewnym momencie miałeś kłopoty z błędnikiem.

Sajnóg : - Ze wszystkim prawie miałem problemy. To taki kanał, takich kanałów jest wiele, nie jest to jedyny z Psychick TV na świecie, różne są kanały. Słuchałem tej muzyki, kontaktowałem się z nimi, z tymi facetami, chciałem zorganizować jakiś koncert w Polsce. I... wiedziałem, tak pod koniec już czułem, że to jest... czułem, widziałem wyraźnie, że to jest ostra walka ze złem. Był sztorm w Gdańsku, ciągnął się ileś tam dni, czułem napieranie, czułem walkę, walkę o duszę swoją.

Kacmajor: - Guzy na głowie.

Sajnóg : - O, guzy na głowie, rzeczywiście.

Kacmajor: - Jak przyjechał, miał piękne guzy na głowie. Teraz nie ma.

Sajnóg : - Nie mam. Nie operowałem się. Rosły mi rogi.

Kacmajor: - Ślady...

Sajnóg : - Ślady. Nie operowałem.

Kacmajor: - Wyrosły.

Sajnóg : - Wyrosły.

Tekieli: - Sztorm.

Sajnóg : - Był sztorm. Tak, chodziłem po domu, brałem młotek, wyciągałem kasetę i rozbijałem na kowadle, luźniej mi się robiło. I później znowu lęk, to puściłem Sex Pistols, brałem i rozbijałem. Tak, puściłem Sex Pistols i zastanowiłem się, co oni tak właściwie śpiewają: I'm the anty Christ - jestem anarchistą, jestem antychrystem. Nie raz tak tego słuchałem i nie zwracałem na słowa uwagi i zaraz jak tylko się zorientowałem, co to właściwie jest, zaraz to pod młotek poszło.

Ja miałem mieć jeszcze wtedy taki wieczór autorski w Sopocie w Galerii Sztuki, i wiedziałem, że muszę się opowiedzieć. Czytałem już wtedy Prawo Boże czyli Pismo Święte. Matematycznie czytałem, trzy rozdziały dziennie starałem się wyrobić, taką miałem normę, (śmiech) wiedziałem, że muszę się opowiedzieć po którejś stronie, że muszę iść do końca, tak jak szedłem w tamtym do końca... Miałem mieć jakiś wykład o sztuce współczesnej. Wiedziałem, że muszę się tam opowiedzieć. No i właśnie w tym szalejącym sztormie, już któryś dzień się drzewa łamały, okna wypadały, dachówki spadały itd., doskonale wiedziałem, co się dzieje, że to jest po prostu walka, walka z diabłem bardzo konkretna. Jadąc do Sopotu, pojechałem pod Trzy Krzyże, pod Stocznią, tam się jeszcze pomodliłem. Taki miałem odjazd (śmiech). Naprawdę. W kolejce takie odjazdy czułem, zimno, ciepło się robiło, wszystko się nagrzewało, zastanawiałem się: dojadę tam czy nie? ale wiedziałem, że muszę, że to jest taka moja walka z tym złem całym.

Kacmajor: - Z Sex Pistols.

Sajnóg : - Też. Zajechałem tam, no tam grono było nieliczne, może ze 30-40 osób, ale takie konkretne, jacyś anarchiści, inni działacze, podziemie artystyczne jakieś się naschodziło. Też się tam pomodliłem przed spotkaniem, zamknąłem się w gabinecie, pamiętam (śmiech). A ja stanąłem przed nimi i powiedziałem, że jest Bóg, że jest Jezus Chrystus, że jest diabeł. Ostrzegłem ich przed tym i powiedziałem im, że to co się dzieje, że sztorm, wszystko to jest dowód dla nich na prawdziwość tego, co mówię. To było takie moje opowiedzenie się za Chrystusem.

SYNCHRONICZNOŚĆ


Jeszcze opowiem, pewną ciekawą sytuację z moją ówczesną narzeczoną.

Kacmajor: - Czy żoną? Jak się z kimś śpi, to żona.

Sajnóg : - Żona ówczesna. Tak moja ówczesna żona, chcieliśmy założyć knajpę w Gdańsku, taką alternatywną, tam gdzie Heweliusz piwo warzył, na dole jest piwnica... i nie byłem zdecydowany...

Kacmajor: - Dobrze.

Sajnóg : - Poszedłem na spotkanie z tymi facetami z biura, czułem jakiś opór, czułem, że jednak nie powinienem tego robić, ale jednak przybiłem im rękę. Pamiętam, że powiedziałem, że się jeszcze zastanowię, ale jeden z nich wyciągnął rękę. Miałem wielkie poczucie winy bardzo z tego powodu.

Kacmajor: - Absmak.

Sajnóg : - Absmak taki. I zaraz następnego dnia prom Heweliusz zatonął... wtedy miałem taki dół z tego powodu. Serce czułem. Było to dla mnie takie czytelne. O, jeszcze taki jeden przykład...

Kacmajor: - Ale on chciał, ty mówisz o przeszłości, a on chciał o teraźniejszości.

Tekieli: - Również. Ty w tej chwili mówisz o synchroniczności pewnych rzeczy, które...

Sajnóg : - O konsekwencjach też. Z tym promem to była taka sytuacja bardzo konkretna, bo Niebo kiedyś płynął i tam od nas mężczyźni pływali.

Kacmajor: - No, ale to nieistotne... "czik czik".

Tekieli: - Ale nie chcesz powiedzieć, że przybicie ręki facetowi skończyło się zatonięciem promu?

Kacmajor: - Nie, nie.

Sajnóg : - Nie, to był dla mnie znak...

Kacmajor: - To co on robił, wpływa na niego, a nie wpływa na promy.

Tekieli: - Ty mówisz w tej chwili o takiej prywatnej historii wyłapywania znaków, tak?

Sajnóg : - Ale poczucie winy przy tym. Ludzie wiedzą, że robienie pewnych rzeczy jest złe, a w to wchodzą, w ich duszach jest poczucie tego. Wiedzą doskonale, wiedzą, że narkotyki to gówno, kanał straszny, ale robią to.

Tekieli: - Umierają najczęściej.

Kacmajor: - Nie wszyscy, tu przykład jest, 6 lat ćpał. (wskazuje na K.P.)

JEDNAK NIE ZWARIOWAŁ

Tekieli: - Miałeś wizje.

Sajnóg : - Och, miałem widzenia, słyszałem głosy, bardzo dużo znaków.

Tekieli: - I co to było? Opowiedz jedną, dwie sytuacje?

Sajnóg : - No na przykład: poszedłem się pomodlić, do kościoła, i widziałem wtedy te znaki, widziałem jak zwierzęta na mnie reagują, jak uciekają przede mną ptaki, gołębie, jak psy na mnie się rzucały.

Tekieli: - To w literaturze na poziomie Pana Twardowskiego jest już opisane...

Sajnóg : - Poszedłem wtedy do kościoła Świętej Trójcy, aby się pomodlić tam, czułem chłód ciągnący dołem, wtedy prosiłem Boga, żeby to się skończyło. Nie pamiętam dokładnie, nie będę tego dokładnie relacjonował, ale wtedy właśnie usłyszałem i zobaczyłem taki głos, tak bardzo romantycznie przez witraż wpadał promień światła, słońca i stamtąd spłynęło do mnie, że jeszcze nie czas, że jeszcze za mało w dupę dostałem, już nie pamiętam, czy było w dupę czy nie. Wyszedłem stamtąd pognębiony dosyć mocno, ale wiedziałem, że to ma sens, że coś jeszcze muszę w sobie załatwić, że coś jeszcze muszę robić, że jednak to ma sens, chociaż lęk miałem duży.

Tekieli: - A wizji twarzy co się później okazało, że to był Stefański, czy ktoś od Stefańskiego, jakieś takie jazdy były.

Sajnóg : - A nie, nie, nie.

Tekieli: - Opowiadałeś, że w pokoju byłeś i przechodziłeś na wyższe poziomy... że ktoś cię wciągał na wyższe poziomy - ale przed ostatecznym "arcymistrzowskim" przestraszyłeś się i powiedziałeś "nie", wtedy zaatakowały cię - realne-potwory jak z frontonów katedr... Mam to gdzieś na kasecie...

Sajnóg : - Jakoś nie bardzo to pamiętam w tej chwili (śmiech). Pamiętam, że... Nie bardzo to pamiętam. Wtedy to było dla mnie bardzo żywe, wtedy było to coś, co przeżywałem i wtedy starałem się to powiedzieć innym. Spotykałem się ze znajomymi, zapraszałem ich, chciałem im opowiedzieć: słuchajcie, to się działo, to się działo kurde, nie wiem o co chodzi. Przy stanach takich wizji czy odjazdu starałem się to zapisywać, myśląc, że mnie może szlag trafi, ale przynajmniej dla innych będzie to jakąś przestrogą, jakąś nauką. Ale później wiedziałem, że trzeba to zniszczyć, to zniszczyłem. Moje wejścia w robienie programów telewizyjnych np. w brulionie, czy w radiowych - myślałem w taki sposób: będę się starał zrobić coś dobrego, będę się starał zrobić coś dobrego, i czułem jednocześnie coraz większą samotność w tym. Taki coraz większy brak kontaktu z tymi, z którymi pracowałem, taką... Pewnych rzeczy nie mogłem przekazać, nie było w nich przyjęcia tego, bo...

Tekieli: - Byłeś niekomunikatywny, po prostu.

Sajnóg : - Nie, to nie o to chodzi, tylko po prostu to doświadczenie, które ja miałem, budowało oddzielenie między nami.

Kacmajor: - Oni nie doświadczali.

Sajnóg : - A to było nieprzekazywalne w zwykły sposób.

Tekieli: - Racjonalny.

Sajnóg : - Dla nich to było przynajmniej, no, że jednak nie zwariował. No, jednak nie zwariowałem, mówię do rzeczy, opowiadam: to jest wszystko logiczne co mówię i przejrzyste, ale jednak jakoś się wycofuję, jakiś taki dziwny się robię. Przy robieniu tych rzeczy widziałem coraz mniej miejsca dla siebie, chodziłem do tej telewizji, ale widziałem dookoła kompromis, że nawet kiedy chcę zrobić coś, co uważałem wtedy za dobre, czy jakieś tam sprawy z ekologią związane. No to kolejny dowód. Po co opowiadać. Piątka to zrezygnuj. Powiedziałeś o pięciu przykładach. Jest przykład żywy.

CZARNOKSIĘŻNIK, DIABEŁ, PSYCHOTRONIK

Tekieli: - Przykłady na kręgi. To jest banalne. Pewni ludzie się spotykają inni się nie spotykają. A powiedz mi o Stefańskim, bo do niego zwróciłeś się po pomoc.

Sajnóg : - To diabeł.

Tekieli: - Diabeł - to go dowartościowujesz.

Sajnóg : - Nie, nie dowartościowuję, określam rzecz jaką jest, jest czarnoksiężnikiem.

Tekieli: - Czarnoksiężnik a diabeł to są dwie różne rzeczy.

Sajnóg : - Nie.

Tekieli: - Nędzny słaby człowiek, mętny, biedny, nieszczęśliwy, nie wiem, czy już nie jest zupełnie opanowany...

Sajnóg : - Manipuluje ludźmi, ukazują się te kasety - supernauczanie języka angielskiego, niemieckiego, a to jest wsadzanie ludziom diabła, manipulowanie.

Kacmajor: - Poprzez dar języków.

Sajnóg : - Tak, poprzez dar języków.

Tekieli: - A powiedz mi, pojechałeś, w czasie kiedy działy się z tobą różne rzeczy, których nie rozumiałeś do końca i tylko potrafiłeś je na osi dobro-zło jakoś tam zahaczyć, pojechałeś do fachowca, na kurs psychotroniczny.

Sajnóg : - Szukałem, no wiesz, byłem u różnych ludzi, nie tylko tam u niego, sprawdzałem...

Tekieli: - Pojechałeś na kurs psychotroniczny do Stefańskiego. Co cię tam spotkało?

Sajnóg : - Co mnie tam spotkało?

Kacmajor: - Nic szczególnego.

Sajnóg : - Słucham?

Kacmajor: - Mówię, że nic szczególnego.

Sajnóg : - Tak naprawdę to nic szczególnego. Spotkanie ze złem, przy tym ci faceci mają tego świadomość. Tam jest jeszcze ten Bułłyszko, ma świadomość: wyświetlał slajdy, ryciny, chyba średniowieczne przedstawiające magików, alchemików, którzy mieli aureole wokół głowy, z drutu zrobione, na tej rycinie to tak wyglądało. On mówił, że oni mają aureole, nie takie jak święci mają, ale też aureole. On ma pełną świadomość tego co robi. Jeżeli nie jest to aureola świętego to czyja? Zresztą aureole tak nie wyglądają, jak się maluje na obrazkach.

Tekieli: - Prawosławie jeszcze wie, jak malować aureole.

Sajnóg : - Nie należy malować przede wszystkim takich rzeczy, bo Pismo mówi, żeby nie tworzyć wizerunków i nie oddawać im czci. Pierwsze przykazanie.

Tekieli: - Ale jak i co - pomógł ci ten kurs zrozumieć cokolwiek? Czy to była tylko próba zawładnięcia?

Sajnóg : - We mnie rodziła się świadomość tego, co należy odrzucić, to tyle.

Kacmajor: - Mogła to być również konieczność doświadczenia czegoś, on bez tego nie mógłby pójść w to co poszedł, bez doświadczenia.

Tekieli: - Zobaczenia punktu dojścia w przypadku Bułłyszki i Stefańskiego.

Kacmajor: - No. Pójścia do ekstremum.

JEZUS CHRYSTUS: KURS CHODZENIA PO WODZIE

Sajnóg : - Tam była nauka chodzenia po ogniu, po rozżarzonych węglach. Stefański...

Kacmajor: - "Jezus Chrystus. Kurs chodzenia po wodzie", fajne, nie? Chyba zrobię taki kurs.

Tekieli: - No nie, to chodzi tylko o przyciąganie określonych ludzi, żeby się na takim kursie znaleźli. Zainteresowanych, szukających guru. Mięso armatnie...

Sajnóg : - Atrakcyjnością tricków. To w Ośrodku Wojskowym, było nad Zalewem Zegrzyńskim, tam taki krąg do palenia ognisk był z płyt betonowych. Ja nie wiedziałem, czy to tam miało być to chodzenie po węglach. Zostałem tam, ale z taką chęcią walki z nim. I tam w przeddzień, czy w przednoc tego chodzenia po rozżarzonych węglach, poszedłem do tego kręgu, uklęknąłem i pomodliłem się za wszystkich, żeby się opamiętali.

Kacmajor: - Za Lecha Stefańskiego też?

Sajnóg : - No, żeby się opamiętał, i wtedy zostało to przeniesione, nie w tym kręgu to się odbyło, tylko gdzieś daleko za ośrodkiem, na plaży.

Tekieli: - A ty brałeś w tym udział?

Sajnóg : - Nie. Zostałem tam ze świadomością, żeby walczyć z nimi, w taki sposób. Taki miałem odjazd heroiczny.

Tekieli: - To potwierdzam.

Sajnóg : - Wyjechałem stamtąd, tam wpakowałem się w jakiś inny kanał, z kolei z jakąś kobietą. A to jej twarz widziałem wcześniej w widzeniu.

Tekieli: - A, to ta twarz?

Sajnóg : - Tak. A oczy Stefańskiego znałem z widzenia jakiegoś wcześniejszego, w czasie wojny amerykańsko-irackiej. Tak mnie wtedy sieknęło mocno, leżałem na podłodze parę tygodni, nie wiedziałem co się dzieje, w takim osłabieniu byłem. Wtedy widzenia miałem takiego w arabskiej chuście magika, i później wyraźnie widziałem oczy, takie zimne spojrzenie. Zimne spojrzenie Stefańskiego, którego widziałem na zdjęciach później, te oczy - ta sama sprawa, czyli po prostu diabeł, zło. Przy czym diabeł, no - diabeł to diabeł (śmiech).

Tekieli: - Mówiłeś o akcji na tym kursie... takiej, że on rozwinął coś na oknie, jakieś zawiniątko i zaczął coś odprawiać. Jakiś rytuał...

Sajnóg : - Nauka medytacji to jest wprowadzenie, kurs, doskonalenie umysłu. Tam trzeba wizualizować sobie trójkąt z kołem. I kiedy wszyscy byli zebrani w tej sali, to on przed wprowadzeniem w medytację stanął sobie przy parapecie, otworzył portfel, coś tam wyjął i zaczął coś tam mówić. Ludzie - to była przerwa - w większości byli sobą pozajmowani, rozmawiali sobie. Ja zwróciłem na to uwagę. I ja się wtedy modliłem, odmawiałem "Ojcze nasz" w czasie tego incydentu. No, walka. Uważałem wtedy, że tak należy postępować.

JEST TUTAJ JAKAŚ MOC...

Sajnóg : Tam najgorsza to była taka pani Donka Madej, pani ta uczyła wróżenia z fusów od kawy. A to diabeł najgorszy. Miałem wtedy widzenie kobiety, która jest w takim jakby wnętrzu kościoła, samo sklepienie, takim ciężkim starym złotem wypełnione...

Kacmajor: - Czyli udawana świętość.

Sajnóg : - ...i ona tam zamiatała krzyżem czy miotłą. Już nie pamiętam. Ja wiedziałem, że ona była najgorsza, bo ona na początku swoich zajęć odmawiała "Ojcze nasz" i wróżyła z fusów. O, to potwór. Prawdziwy. Ciemne złoto czyli fałszywa świętość. W widzeniu duchów to oznacza, fałszywa świętość - ciemnozłoty kolor. Taka czarownica, która zamiata krzyżem, co lata na krzyżu zamiast na miotle. Ona zawsze była taka skupiona przy posiłkach, skupiała się i tak przed jedzeniem mówiła, że trzeba spożywać w spokoju, bo tyle zła się na świecie dzieje.

Kacmajor: - Nie miała dzieci. Jakby miała, to by wiedziała, że tak nie należy.

Sajnóg : - A to inne przykłady z nimi związane... Bułłyszko jakieś robi amulety, przedmioty magiczne, w oczywisty sposób złe rzeczy, opisane w Piśmie Świętym. Jest w tym jakaś moc, no bo diabeł ma jakąś moc, ale jest to rzecz zła jednoznacznie, jednoznacznie w Piśmie Świętym określana. Wielu ludzi młodych jednak nie bierze Pisma Świętego do ręki, dlatego, że mają absmak, myślą, że jest to dzieło albo literackie takie mocno stare... zresztą jest to w lekturach uniwersyteckich na początkowym roku filologii polskiej z literatury powszechnej...

Kacmajor: - Prawo Boże - literatura powszechna (śmiech).

Sajnóg : - ...i ludzie to odrzucają, dlatego, że jest takie sparszywiałe dla nich, takie jest obrzydzone przez media, przez zachowanie ludzi, którzy udają, że wierzą. Ja też miałem taki opór przed czytaniem Prawa Bożego, opór nie wynikający z tego, że nie wierzyłem w Boga, tylko że po prostu było mi to takie obce, nieaktualne, nie przystające do tego świata, który jest. Zresztą zespół Nirvana, który mówi, że uprawiają dobrą magię, tak, białą...

Kacmajor: - Jego żona twierdzi, że jest aniołem.

Tekieli: - Ta dziewczyna, z którą Zbigniew tu przyjechał, też była aniołem.

Kacmajor: - Kto?

Tekieli: - Panienka, co ją przywiozłeś z tego kursu. Była kobieta Bułłyszki. Myśmy po ciebie pojechali...

Sajnóg : - Aha.

Tekieli: - I przywieźliśmy cię tutaj z aniołem. Anioł z przybłoconymi skrzydłami...

Sajnóg : - Ja przecież nie wypieram się tego, co robiłem.

Tekieli: -Tylko kojarzę: anioł-anioł, jak ktoś mi mówi o aniele, to ja mówię o jedynym jakiego dane mi było poznać.

CHRYSTUS JAK LANDRYNA

Sajnóg : - Uznaje się powszechnie, że pewnych zabiegów magicznych można dokonywać w dobrym celu.

Tekieli: - I za darmo.

Sajnóg : - Są różne praktyki: BSM na przykład, uzdrawiania siebie. A jest napisane w Prawie Bożym, że jedynym lekarzem jest Bóg. Tak samo złe jest sięganie po akupunkturę, akupresurę, po BSM, medytację transcendentalną, jak chodzenie do szpitala i łykanie pigułek. Skoro jedynym lekarzem jest Bóg, to przyjęcie każdej pigułki to mówienie Bogu, że się w Niego wątpi. A odrobina kwasu zakwasza całość. Tak jest powiedziane. Jedno "nie" oznacza "nie" powiedziane Bogu w ogóle. Trzeba konsekwencji i pójścia do końca. A ludzie się tego boją i ze strachu robią różne rzeczy, złe. Też tak jest.

Ja na przykład już wtedy wiedziałem, że medycyna jest niedobra, te pigułki, ta chemia, to wszystko jest po prostu złe, no i szukałem, robiłem nawet w czasie wieczorów TOTARTU instruktarze samoleczenia. Ale to też było złe. Mnie się wtedy wydawało, że chcę robić coś dobrego. Jest Duch Święty, Bóg. Jest opisane w Piśmie Świętym dokładnie leczenie i zsyłanie na ludzi chorób i w jaki sposób się to odbywa i dlaczego to się odbywa, to wszystko jest tam opisane, tak że najlepiej zwrócić się do źródła czyli do Pisma Świętego. Uleczenie z choroby następuje wtedy, kiedy człowiek oczyści się ze swojego grzechu, czy zostanie oczyszczony z grzechu. Przyczyną choroby jest grzech. Jest też choroba, którą można nosić za kogoś, jest choroba, którą Bóg zsyła dla nauki, żeby się coś okazało, ale najczęściej ludzie chorują za swoje grzechy. W Piśmie są przykłady opisane, jak Chrystus uzdrowił ślepego od urodzenia. Ślepym był po to, aby okazała się chwała Boża. On przez 40 lat swojego życia chodził ślepy po to, żeby Chrystus go uzdrowił. Czyli takie sytuacje też są, ale w większości ludzie chorują za swoje grzechy, tam też jest napisane, że przy apostołach ludzie padali trupem. Ludzie przyjmują Chrystusa jak landrynę, taki cukierek, poklękać przy nim, tak, pocałować te krucyfiksy czy obrazki, tak, jesteś lekiem na całe zło. Ale Chrystus jak trzeba było przegnać ze świątyni tych, którzy tam handlowali i bezcześcili ją, to ukręcił bicz i po prostu wlał. Na weselu w Kanie Galilejskiej, jak tamci byli nie dopici, oni byli po prostu nie dopici, bo oni już te konwie opróżnili, więc mieli nieźle w czubie, a Chrystus im nie zamienił tego wina w wodę w brzuchach, tylko im jeszcze tego wina dorobił, więc był normalny. Wiedział, że chcą się napić.

Kacmajor: - Kto się kłóci z Chrystusem, jest diabłem, czyli wszyscy, którzy nie idą za Chrystusem, są diabłami po prostu.

Sajnóg : - Liczba szatana to liczba człowieka, kto mądry ten zrozumie. Jeszcze taki dobry przykład z Dziejów Apostolskich. Annaniasz i Safira sprzedali swoje włości czy majętność swoją i mieli przynieść pieniądze i złożyć u stóp apostołów. To było rozdzielane między potrzebujących. Najpierw przyszedł Annaniasz i przyniósł pieniądze, położył przed św. Piotrem, ale przyniósł tylko połowę, a połowę ukrył i św. Piotr powiedział mu, że - no, nie będę przytaczać jest to dokładnie opisane - w każdym razie ten facet padł trupem, został wyniesiony i zakopany. U nas stało się podobnie. Przyjechał taki Włoch do domu i chciał być z nami, zamieszkał.

Kacmajor: - Sprzedał wszystko, sklep jubilerski. Porozdawał to wszystko.

Sajnóg : - Ale zostawił sobie w Australii jakieś udziały na czarną godzinę, no i przyjechał i wyskoczył oknem. Nie to że się zabił, tylko tak po prostu. Nie przez drzwi tylko oknem wyszedł i nie wrócił.

Kacmajor: - Po dwóch dniach pobytu.

KSIĘGA PEŁNA BEŁKOTU

Sajnóg : - To są przykłady na to, że ludzie źle widzą Boga. Widzą go tyko jako Maryjkę taką, do której się modli wtedy, kiedy coś się stanie albo ze strachu przed śmiercią. Nie widzą tego, że Bóg i nagradza i karze, i nie widzą tego, że dzieje się to przez jego sługi, jak św. Piotr i inni apostołowie. Paweł czarnoksiężnika oślepił itd. Bóg daje tym, którzy do końca idą za nim, moc czynienia takich i takich rzeczy, i jest to sprawiedliwe. Jest też Księga Hioba, bardzo pouczająca księga, chociaż pełna bełkotu. Początek jest ważny i koniec, a cały środek to jest dyskusja, jaki to Pan Bóg jest naprawdę. Ale zaczyna się księga Hioba od tego, że na spotkanie u Boga przychodzi diabeł i mówi, że Hiob jest taki fajny facet, ale dlatego, że mu się dobrze dzieje, a jak by mu tak..., no chciałem mocniej powiedzieć, to by się okazało, jaki on jest naprawdę ten Hiob. Bóg mu powiedział: Idź więc, uczyń to co zechcesz tylko nie możesz go zabić. No i Hiob został poddany próbom, wiadomo, okazała się jego sprawiedliwość i Bóg obdarzył go łaską z powrotem.

Tekieli: - Trochę to bardziej skomplikowane było.

Sajnóg : - Ale pokazuje jaka jest rola diabła, że diabeł jest sługą Bożym, tak samo jak i anioł. Podlega Bogu. Nie jest tak, że Bóg jest takim bidulkiem, który musi się z tym diabłem zmagać, a ten taki zły ciągle temu Bogu przeszkadza. Jest sługą Bożym tak samo jak anioł... [słowa nieczytelne]

Kacmajor: - Widzicie, bo doświadczacie...

Tekieli: - Nie, ja zostanę przy swoim zdaniu.

Sajnóg : - Drobna sprawa zanim powiesz "nie" to się zastanów, bo to tak zawsze fajnie jest się zastanowić.

Tekieli: - To tak samo do ciebie się odnosi.

Sajnóg : - Oczywiście.

Tekieli: - Powiedziałeś parę rzeczy, przeciw którym też mógłbym zaprotestować, ale nie protestowałem, doceń to. Ty momentami się wycofywałeś z tego co mówiłeś, także... Ale Dowód na istnienie Boga dla kogoś, kto nie wierzy, a poszukuje, właśnie jest taki, że nie ma równowagi gdyż w obliczu możliwości szatana w obliczu tego jak ludzie mu ulegają, ilość zła na świecie mogłaby być taka, że bez interwencji, stałej interwencji, która jest, boskiej, po krótkim czasie mielibyśmy przewalone po prostu.

Sajnóg : - Gdyby diabeł mógł...

Tekieli: - Gdyby mógł.

Sajnóg : - ...wyciąłby wszystkich jednego dnia.

Tekieli: - Nie ma równowagi, nie ma czegoś takiego, że jest czarne i białe. Równie silne...

Sajnóg : - No nie, jest Bóg i...

[koniec kasety]










bruLion - wybór tekstów