"Le Figaro" - 22.10.2001

 

REMI BRAGUE

Sila slabych, czy slabosc dobrych

 

 

Dla wielu Zachód to przede wszystkim nauka i jej zastosowanie w przemysle. Zachód konstruuje najwieksze samoloty i buduje najwyzsze drapacze chmur. Przekonalismy sie, do czego to prowadzi. Wrogowie potrafia obrócic przeciwko nam wyprodukowane przez nas narzedzia, samoloty, bron, komputery, mechanizmy gospodarcze. Mozna sie nimi znakomicie poslugiwac, nawet gdy nie wyraza sie ochoty, by zyc jak twórcy owych wynalazków.

Mozna spodziewac sie gromkich wypowiedzi przeciwko materialistycznemu Zachodowi oraz jego zadzy panowania. Juz slyszy sie je z róznych stron. Spróbujmy wysnuc z nich wnioski i skonczmy z naiwnym przekonaniem, ze technika moze ucywilizowac tych, którzy sie nia posluguja. Przede wszystkim powiedzmy wyraznie, ze Zachód to nie tylko technika. To znacznie wiecej. Dobra materialne nie sa tylko i wylacznie przejawami potegi i pychy. Zachód to takze troska o wyzywienie ludzi, o ich zdrowie i zapewnienie im godnej starosci. I wreszcie, co najwazniejsze, Zachód to demokracja, praworzadnosc, wolnosc osobista. To prawda i nie mysle jej kwestionowac.

Pozostaje jednak cos niepokojacego, wskutek czego wszystkie te osiagniecia nie sa az tak atrakcyjne. Na wlasne oczy przekonalismy sie, ze technika nie przesadza o tym, iz jest sie czlowiekiem Zachodu. Mozna tez przez dlugie lata mieszkac i studiowac w Europie badz w Ameryce Pólnocnej i w najmniejszym stopniu nawet nie przejac panujacych tam pogladów i postaw.

Z ostatnich wydarzen mozemy wysnuc jeszcze jeden wniosek i skonczyc z kolejnym naiwnym przekonaniem, ze tak zwane wartosci Zachodu sa nieodparcie "zarazliwe". Czas, by to sobie uswiadomic i zastanowic sie, dlaczego tak nie jest.

Czym w istocie sa nasze wartosci? Nasuwa sie tu wiele odpowiedzi. Pierwsza jaka przychodzi do glowy to, ze owe wartosci nie odgrywaja w swiecie wiekszej roli, choc powinny.

Czy islamisci tak calkiem sie myla, nie darzac ich zaufaniem? Pod praworzadnoscia i temu podobnymi haslami czesto wszak rozumiemy, ze to MY mamy prawo robic, co nam sie podoba, nie ponoszac zadnej odpowiedzialnosci. A wolnosc osobista to przeciez takze swoboda, na jaka powoluja sie przestepcy seksualni badz ekonomiczni. Prawo do antykoncepcji to równiez dezynwoltura, z jaka obecne pokolenie moze traktowac potencjalnych potomków: w najlepszym razie jako surowiec, pobierany zgodnie z zapotrzebowaniem, w najgorszym - jako uprzykrzonych rywali, których sie pozbywamy.

Swobodne przemieszczanie sie ludzi to takze wolnosc, zastrzezona dla krajów uprzemyslowionych, które moga dowolnie importowac pracowników, w istocie finansowanych przez kraje ubogie, niezdolne jeszcze do organizowania produkcji.

Emancypacja kobiet? Chwala ja te, którym wyzwolenie wychodzi na dobre. A co mysla o niej te "skonsumowane", odrzucone przez "partnera", który dbajac o "wolna milosc", odmówil jakichkolwiek gwarancji prawnych?

Nasze wartosci? Nikt ich nie kwestionuje. Sek w tym, jak maja sie one do rzeczywistosci. Same w sobie sa dobre, byleby tylko ich przestrzegac. W ten sposób zadamy klam "islamistom". Ale czy to wystarczy?

Zaryzykowalbym hipoteze, ze nasze wartosci nie pociagaja dlatego, ze sa to wartosci. Wartosciowe jest to, co ma cene. Mówienie o "naszych wartosciach" to pleonazm. Stwierdzajac, ze kazdy ma swoje wartosci, nie naruszamy tabu, tylko podajemy definicje

Jak wiec nazwac to, o co w istocie chodzi? Proponuje bardzo proste slowo: dobrodziejstwa. Wybór terminologii to nie madrzenie sie purysty. Za tymi slowami kryja sie dwa calkowicie rózne punkty widzenia.

Wartosci to nasze twory; dzieki dobrodziejstwom zas zyjemy. Wartosci nie potrafia nas ocalic; to my je chronimy. Skoro jednak wartosci trzeba bronic, to znaczy ze sa bardzo kruche.

Zachodnie wartosci nie pociagaja innych przede wszystkim dlatego, ze sa "nasze". Sa dla nas, podczas gdy dobrodziejstwa sa dla kazdego, kto ich zapragnie.

Powie ktos, wartosci Zachodu to jednak nasze wartosci. A wiec Zachód to my. Cóz za pomylka! Zachód zrodzil sie z kompleksu nizszosci wobec dóbr, które odczuwal jako nieosiagalne. Juz w sredniowieczu czul nizszosc w stosunku do swiata starozytnego, który zaginal albo trwal gdzies daleko. Czul sie zdezorientowany, daleki od Jerozolimy, Bizancjum, Bagdadu. I zabral sie do dziela, by to skompensowac. Zarówno w gospodarce, jak w kulturze wyczerpal skromne zasoby, jakimi dysponowal. Innowacje zaczynal od importowania sztuk oraz umiejetnosci stosowania ich. Zagarnal wlasne terytorium, by ruszyc na podbój swiata.

Przed Zachodem stoi dzis wyzwanie: musi podjac nad soba te sama prace jak ta, dzieki której ongis sie umocnil. Musi poczuc swa malosc wobec dobrodziejstw i szukac do nich nowego dostepu. Dowiesc calemu swiatu, ze chodzi o dobrodziejstwa nie dla nas, ale dla wszystkich. Takie dzialanie nie oznacza pyszalkowatego gloszenia, ze Zachód czyms góruje. Oznacza dochowanie wiernosci temu, co stanowilo o losie zachodniej cywilizacji: byc troche bardziej na zachód od innych.

Remi Brague jest profesorem Sorbony oraz uniwersytetu w Monachium. Opublikowal m.in. ksiazke pt. "Europe, voie romaine" (Europa, droga rzymska) oraz "La Sagesse du monde" (Madrosc swiata).







11 Września 2001