Yuri Slezkine

Wiek Żydów

 

 

Kariera od wyrzutka do kapitalisty nie była czymś niezwykłym w innych częściach Afryki czy w większości Eurazji. Żydowscy, ormiańscy i nestoriańscy (asyryjscy) przedsiębiorcy umieli dzięki swym kompetencjom pariasów odnosić sukcesy na polu handlu nawet wtedy, gdy większość ich pobratymców wykonywała nadal tradycyjne prace usługowe o niskim statusie, jako domokrążcy, szewcy, cyrulicy, rzeźnicy tragarze, kowale czy lichwiarze. Większą część światowego handlu z dalekimi krajami zdominowały wspierane politycznie i militarnie diaspory - helleńska, fenicka, muzułmańska, wenecka, genuańska, portugalska, niderlandzka i brytyjska - ale zawsze było też miejsce dla pozbawionych wsparcia, w domyśle neutralnych obcych. Wędrowni handlarze Sheikh Mohammadi mogli sprzedać bransoletkę trzymanej w odosobnieniu pasztuńskiej kobiecie czy być rozjemcami w sporze dwóch wojowników nie narażając ich honoru, i tak samo Żydzi mogli przekraczać barierę dzielącą chrześcijan i muzułmanów, zaopatrywać wojska lub uprawiać objętą tabu lecz tak potrzebną "lichwę". W szesnastym i siedemnastym wieku ormiańscy kupcy wiedli prym w gęstej sieci handlowej łączącej rywalizujące imperia osmańskie, safawidzkie, mogulskie, rosyjskie i holenderskie, wykorzystując szkolonych wysłanników, standardy umów, oraz szczegółowe podręczniki międzynarodowych miar, wag, taryf i cen. W XVIII wieku sporne interesy carskiej Rosji i Imperium Osmańskiego reprezentowali dyplomaci rekrutujący się spośród Niemców bałtyckich i greckich fanariotów.

Obcość mogła być także atutem wewnętrznym. Nie żeniąc się, nie fraternizując ani nie walcząc z gospodarzami, wspólnoty wyrzutków stanowiły symboliczny ekwiwalent eunuchów, mnichów i żyjących w celibacie lub dziedzicznych duchownych - w tej mierze, jakiej pozostawali poza tradycyjną siecią klanowych zobowiązań, więzów krwi i waśni rodzinnych. Przestrzegający ścisłej endogamii inadańscy rusznikarze i jubilerzy z Sahary mogli przewodniczyć obrządkom ślubnym Tuaregów, składaniu ofiar, ceremonii nadania imienia i obchodom zwycięstwa, gdyż nie podlegali ich zakazom, polityce małżeńskiej ani wymogom honoru. Podobnie handlarze Nawarów umożliwiali rodom Beduinów Rwala wymianę poufnych wiadomości z sąsiadami; ormiańscy "Amirowie" dostarczali dworowi osmańskiemu godnych zaufania poborców podatkowych, zarządców mennic i wytwórców prochu; żydowscy zaś arendarze i karczmarze pozwalali polskiej szlachcie wyduszać zyski z chłopów pańszczyźnianych bez porzucania retoryki patriarchalnych zobowiązań.

Narodziny europejskiego kolonializmu i wkroczenie kupieckiego kapitalizmu na obszary wymiany towarowej i chłopskiej gospodarki doprowadziły do pojawienia się lepiej wyspecjalizowanych obcych. W Indiach Parsowie z Bombaju i Gudżaratu stali się głównymi pośrednikami handlowymi między Europejczykami, indyjskim interiorem i Dalekim Wschodem. Jako potomkowie zaratustriańskich uchodźców ze zdominowanego przez muzułmanów Iranu utworzyli oni zamkniętą, endogamiczną i samorządną wspólnotę, usytuowaną poza hinduistycznym systemem kastowym i względnie mobilną. Zaczynali jako wędrowni handlarze, tkacze, cieśle i dostawcy trunków, by wraz z pojawieniem się w XVI wieku Europejczyków zająć się pośrednictwem, lichwą, budową statków i handlem zamorskim. W połowie XIX wieku bombajscy Parsowie stali się wiodącymi bankierami, przemysłowcami i przedstawicielami wolnych zawodów, mówiącymi najbieglej po angielsku mieszkańcami Indii, najgorliwiej praktykującymi zachodnie obyczaje społeczne.

W drugiej połowie XIX stulecia ponad dwa miliony Chińczyków podążyło za kapitałem europejskim do Azji Południowo-Wschodniej (gdzie już mieli liczne kolonie), na wyspy Oceanu Indyjskiego, do Afryki i obu Ameryk. Niektórzy jechali z kontraktem w ręku, jednak większość (w tym wielu dotychczasowych kulisów) trafiała do sektora usługowego, ostatecznie opanowując handel i przemysł w Azji Południowo-Wschodniej. W Afryce Wschodniej niszę "pośredników" między europejską elitą a tubylczymi koczownikami i rolnikami opanowali przywiezieni tam po 1895 roku Hindusi, którzy mieli zbudować (lub umrzeć budując) Ugandyjskie Koleje Żelazne, lecz w końcu zmonopolizowali handel detaliczny, zawody urzędnicze i wiele miejskich profesji. Hindusi, muzułmanie, Sikhowie, dżiniści i katolicy z Goa z różnych sekt - wszyscy stali się baniyas, handlowcami. Podobnego wyboru dokonali libańscy i syryjscy chrześcijanie (i część muzułmanów), którzy udali się do Afryki Zachodniej, Stanów Zjednoczonych, Ameryki Łacińskiej i na Karaiby. W większości zaczynali jako wędrowni handlarze ("koralowi ludzie" z afrykańskiego buszu czy mescates z brazylijskiego interioru), następnie otworzyli stałe sklepy, by wreszcie zająć się przemysłem, bankierstwem, handlem nieruchomościami, transportem, polityką i rozrywką. Dokądkolwiek trafili, mieli spore szansę spotkać się z konkurencją m.in. Ormian, Greków, Żydów, Hindusów i Chińczyków.

Wszyscy oni zajmowali się nie produkcją pierwotną - raczej dostarczaniem towarów i usług miejscowej ludności rolniczej i pasterskiej . Czerpali z zasobów ludzkich, nie naturalnych, a ich specjalnością były "sprawy zagraniczne". Byli następcami - lub heroldami - Hermesa (Merkurego), boga tych, którzy nie pasą trzód, nie uprawiają ziemi i nie parają się mieczem, patrona tych, którzy łamią reguły, przekraczają granice, pośredniczą, protektora tych, którzy żyją ze swego rozumu, biegłości i sztuki.

W wielu historycznych panteonach byli podobni Hermesowi zwodniczy bogowie, w większości społeczeństw istnieli ludzie (gildie, plemiona) szukający ich aprobaty i opieki. Ich królestwo było ogromne, wewnętrznie jednak zwarte, gdyż mieściło się w całości na peryferiach. Imię Hermesa wywodzi się od greckiego słowa oznaczającego stos kamieni, a początki jego kultu łączyły się głównie ze znakowaniem granic. Podopieczni Hermesa komunikowali się z duchami i obcymi, jako magicy, przedsiębiorcy pogrzebowi, kupcy, posłańcy, ofiarnicy uzdrowiciele, jasnowidze, minstrele, rzemieślnicy, tłumacze i przewodnicy - a wszystkie te rodzaje działalności były ściśle powiązane wzajemnie, bo czarownicy przynosili wieści, przynoszący wieści bywali czarownikami, rzemieślnicy - konstruktorami i handlarzami, a handlarze - czasem czarownikami i dostarczycielami wieści. Podziwiali ich, ale też bali się i gardzili nimi ich wytwarzający żywność i przywłaszczający ją sobie (arystokratyczni) gospodarze - ci na Olimpie jak i poza nim. Wszystko, co sprowadzali z dalekich krajów, mogło być cudowne, ale było też zawsze niebezpieczne - Hermes miał monopol na podróże powrotne do Hadesu, Prometeusz - inny zręczny patron rzemieślników - przyniósł najwspanialszy i najniebezpieczniejszy dar, boski kowal Hefajstos stworzył Pandorę - pierwszą kobietę, źródło wszystkich kłopotów i pokus tego świata, zaś dwoma rzymskimi bogami pogranicza byli (poza Merkurym) Janus o dwóch twarzach, patron początków, którego imię znaczy "wejście", i Sylwanus strzegący dzikiego (silvaticus) świata za progiem.

 

Każdy ekonomiczny podział pracy łączy się ze zróżnicowaniem wartości; oprócz podziału według płci istnieje drugi - zapewne głębszy - na producentów żywności i tych, którzy z nich żyją, oraz na usługodawców. Do Apollina i Dionizosa należą zwykle ci sami ludzie - raz trzeźwi i pogodni, raz zaś pijani i szaleni. Wyznawcy Hermesa nie są ani tacy, ani tacy. Uważa się ich za zręcznych i przebiegłych, odkąd nowo narodzony Hermes ukradł Apollinowi stado bydła, wynalazł lirę i zrobił sobie "nieopisane, nieprawdopodobne, cudowne" sandały.

Hermes nie miał nic prócz rozumu; Apollo, jego protekcjonalny starszy brat i przeciwieństwo, miał większość rzeczy na świecie, gdyż był opiekunem i trzód, i upraw. Jako patron producentów żywności posiadał większość ziemi, sterował upływem czasu, chronił żeglarzy i wojowników, był natchnieniem prawdziwych poetów. Był męski i wiecznie młody, sprawny fizycznie i subtelny duchem, natchniony i dostojny - najwszechstronniejszy z wszystkich bogów i najbardziej wielbiony. Różnica między nim i Dionizosem - podkreślana przez Nietzschego - jest nieznaczna, gdyż wino jest tylko jednym z niezliczonych płodów ziemi i morza, nad którymi sprawuje władzę Apollo (dionizjanie to świętujący apollinianie, rolnicy po żniwach). Od merkurian różni ich to, co dzieli producentów żywności od twórców pojęć i artefaktów. Merkurianie są zawsze trzeźwi, nigdy dostojni.

Trafiając do wielkiego świata, apollinianie stwierdzają, że merkurianie są szczególnie niepokorni i oskarżają ich niezmiennie o wspieranie swoich, nepotyzm, klanowy partykularyzm i inne grzechy, które były (i są w wielu kontekstach) uważane za cnoty. Oskarżenia takie mają wiele wspólnego ze starą zasadą odbicia: jeśli światowość jest czymś dobrym, to obcy nie są światowcami (chyba że należą do kategorii szlachetnych dzikusów, zachowanych jako memento dla reszty z nas). Jeszcze więcej wspólnego mają one z rzeczywistością: w rozwiniętych społeczeństwach rolniczych (żadna inna preindustrialna społeczność nie miała kosmopolitycznych skłonności), a z pewnością w społeczeństwach nowoczesnych, wędrownych usługodawców łączą silniejsze więzy i solidarność grupowa niż ich osiadłych sąsiadów. Dotyczy to większości nomadów, ale zwłaszcza merkurian, dysponujących niewieloma możliwościami i żadnymi narzędziami egzekwowania. Jak pisał Pierre van den Berghe: "Grupy z silną strukturą rozbudowanych więzi rodzinnych i silną władzą patriarchalną zapewniającą spoistość rodziny rozszerzonej, konkurują nader skutecznie w zawodach opartych na pośrednictwie z grupami cech tych pozbawionymi".

Bez względu na to czy "korporacyjne pokrewieństwo" jest przyczyną czy skutkiem usługowego nomadyzmu, większość wędrownych usługodawców rozwinęła taki system. Rozmaite ludy romskie składają się z blisko spokrewnionych klanów (vitsi), dzielących się następnie na połączone silnymi więzami duże rodziny, często oddające swoje zarobki w zarządzanie najstarszego z członków; co więcej, wędrowne tabory i terytorialne kumpanie dzielą między siebie tereny podlegające eksploatacji, a działalnością gospodarczą i życiem społecznym zawiaduje głowa jednej z rodzin.

Hindusi z Afryki Wschodniej uniknęli niektórych obowiązujących na subkontynencie ograniczeń zawodowych i wymogów statusu ("wszyscy jesteśmy baniyas, nawet ci, którzy nie mają dukas [sklepów]"), jednak zachowali endogamię, tabu nieczystości i ekonomiczne funkcje dużej rodziny. W Afryce Zachodniej wszystkie firmy Libańczyków to firmy rodzinne. To "oznacza, że klienci (niekoniecznie ich rozumiejąc) mogli liczyć na ciągłość rodzinnego biznesu. Syn będzie honorował długi ojca i będzie oczekiwał spłacenia pożyczki u niego zaciągniętej. Spoistość rodziny była czynnikiem społecznym decydującym o sukcesie gospodarczym libańskich kupców: władza męża nad żoną i dziećmi zapewniała firmie sprawne [i tanie!], bo de facto jednoosobowe, zarządzanie, a zarazem siłę grupy". Ubezpieczenia od klęsk żywiołowych, możliwości ekspansji, różne formy kredytowania i regulację społeczną zapewniały rozleglej sze sieci pokrewieństwa, a niekiedy i cała libańska społeczność. Podobnie chińska diaspora zyskiwała dostęp do kapitału, opieki społecznej i zatrudnienia dzięki członkostwu w askryptywnych, endogamicznych, scentralizowanych i zwykle zamkniętych terytorialnie organizacjach, określonych przez nazwisko klanowe, rodzinną wieś, okręg i dialekt. Organizacje te tworzyły towarzystwa kredytu obrotowego, gildie kupieckie, stowarzyszenia dobroczynne i izby handlowe, które organizowały życie gospodarcze, gromadziły i udostępniały informacje, rozstrzygały spory, zapewniały opiekę polityczną oraz finansowały szkoły, szpitale i różne formy działalności społecznej. W wersji przestępczej ciała takie ("gangsterskie szczypce") stanowiły mniejsze klany albo funkcjonowały jako sztuczne acz kompletne rodziny, ze skomplikowanymi rytami przejścia i systemami opieki społecznej (w istocie wszystkie trwalsze "mafie" były odgałęzieniem bądź skuteczną imitacją społeczności wędrownych usługodawców).

Klanowość to lojalność wobec ograniczonego, wyraźnie określonego kręgu (rzeczywistych lub fikcyjnych) krewnych. Lojalność rodzi zaufanie do swoich i odporność na obcych, pozwalające wędrownym usługodawcom przetrwać i w pewnych warunkach odnosić spektakularne sukcesy w obcym otoczeniu. "Udziela się kredytu i gromadzi kapitał z założeniem, że zobowiązania będą dotrzymane; władza delegowana jest bez obawy, że podwładni będą zabiegać o własne interesy kosztem interesów pryncypała". Jednocześnie wyraźnie określeni obcy nie mają wstępu do społeczności: "Od obcego możesz się domagać, ale od brata nie będziesz żądał odsetek". Klanowość to lojalność w oczach obcych.

 

Przez większość ludzkiej historii wydawało się oczywiste, kto ma przewagę. Merkurianie mogli wiedzieć więcej o apollinianach niż apollinianie o merkurianach (i o sobie samych), jednak ta wiedza była siłą bezsilnych i zależnych. Hermes potrzebował sprytu, bo Apollo i Zeus byli wielcy i potężni. Kiedy nadarzała się okazja, mógł szydzić i zwodzić, ale zwykle używał sandałów i liry, żeby załatwiać sprawy, bawić lub pełnić honory domu.

Potem wszystko zaczęło się zmieniać - Zeus został ścięty, wielokrotnie, lub wyszedł na głupca, Apollo stracił głowę, a Hermes wkręcił się na same szczyty - nie w tym sensie, że odtąd Inadanie panowali nad Tuaregami, tylko w tej mierze, w jakiej Tuaregowie musieli stać się bardziej podobni Inadanom. Nowoczesność na tym polegała, że wszyscy stawali się wędrownymi usługodawcami - ruchliwi, pomysłowi, elokwentni, zmieniający zajęcia i wyćwiczeni w obcości. Było to w istocie tym trudniejsze, że i Tuaregowie, i Inadanie zmuszeni byli naśladować Ormian i Żydów, którym przekraczanie granic ułatwiał ogromnie (każdym na swój sposób) zwyczaj spisywania wszystkiego.

Niektórzy merkurianie posługujący się (jak nigeryjski lud Ibo) głównie przekazem ustnym dostosowali się do zmian, inni (jak Cyganie) oferowali nadal usługi kurczącemu się światu kultury ludowej i drobnej przedsiębiorczości wyrzutków. Niektóre społeczności apollinian okazały się chętne i zdolne do przejścia na merkurianizm - inni cofali się przed tą perspektywą, przegrywali lub stawiali opór. Jednak nikt nie mógł powiedzieć, że go to nie dotyczy i nikt nie umiał prześcignąć piśmiennych, a więc nowoczesnych merkurian - dawnych i nowych - w ich statusie. Żydom i Ormianom, nadreprezentowanym (mimo dyskryminacji) wśród przedsiębiorców i wolnych zawodów w Europie i na Bliskim Wschodzie, dorównywali pod tym względem, a nawet ich przewyższali m.in. Chińczycy w Azji Południowo-Wschodniej, Parsowie w Indiach, Hindusi w Afryce i Libańczycy w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach. Osadziwszy się po przybyciu Portugalczyków w roli pośredników handlowych, zostali Parsowie w brytyjskich Indiach czołowymi finansistami, przemysłowcami i miejskimi przedstawicielami wolnych zawodów - jak najsławniejszy i odnoszący najwięcej sukcesów Dżamasetdżi Nasarwandżi Tata. Parsem był także czołowy dziewiętnastowieczny hinduski polityk ("nasz hinduski staruszek" Dadabhai Naorodżi), podobnie jak ideolog wojującego nacjonalizmu Bhikhaidżi Rustom Gama, wszyscy trzej hinduscy członkowie brytyjskiego parlamentu, pierwszy hinduski baronet, pierwszy premier Prezydencji Bombajskiej, "niekoronowany król Bombaju", "kartoflany król Bombaju", wschodni pionier produkcji kawy, pierwszy Hindus, który przeleciał z Europy do Indii, najsłynniejszy hinduski mason, najbardziej zachodni muzycy (w tym Zubin Mehta) oraz wszyscy członkowie pierwszej ogólnoindyjskiej drużyny krykieta. W 1931 roku czytać i pisać umiało 79 procent Parsów (i 73 procent kobiet) w porównaniu do 51 procent hinduskich chrześcijan i 19 procent wyznawców hinduizmu i muzułmanów. Podobne spisy można sporządzić dla wszystkich piśmiennych merkurian (choć w niektórych dziedzinach uznawali oni za roztropne trzymać się z dala od publicznej polityki).

Arabskojęzyczni imigranci z krajów Lewantu (Syryjczycy, Palestyńczycy i Libańczycy zwani w Ameryce Łacińskiej turcos) wszędzie, gdzie trafiali, byli mniejszością, jednak podczas gumowego boomu na przełomie XIX i XX wieku ustanowili de facto monopol handlowy w Amazonii i ostatecznie zdominowali gospodarkę m.in. Jamajki, Dominikany i Hondurasu. W latach 1919-1936 arabscy przedsiębiorcy kontrolowali w Hondurasie 67 procent importu i eksportu, a pod koniec lat sześćdziesiątych zatrudniali 36-45 procent siły roboczej w centrach przemysłowych Tegicigalpa i San Pedro Sula. W minionym dwudziestoleciu co najmniej siedmiu szefów państw Nowego Świata pochodziło z Libanu: Julio Cesar Turbay Ayala w Kolumbii, Abdala Bucaram i Dżamil Mahuad w Ekwadorze, Carlos Roberto Flores Facusse w Hondurasie, Carlos Menem w Argentynie, Said Musa w Belize i Edward Seaga na Jamajce. W Stanach Zjednoczonych potomkowie chrześcijańskich imigrantów z Libanu są wyraźnie nadreprezentowani w polityczno-gospodarczo-kulturalnych elitach - jeden z nich, Ralph Nader, kandydował na prezydenta w 2000 roku. W poniepodległościowym Sierra Leone w Afryce Zachodniej Libańczycy (poniżej 1 procenta ludności) przejęli pełną kontrolę nad najwydajniejszymi sektorami gospodarki, jak handel złotem i diamentami, finanse, handel detaliczny, komunikacja i handel nieruchomościami. Rząd de facto, zwłaszcza za prezydenta Siaki Stephensa, stanowiło sześciu libańskich oligarchów, by użyć postradzieckiego, rosyjskiego pojęcia.

Różnie ulokowane hinduskie diaspory przetrwały imperium brytyjskie (które tak bardzo przyczyniło się do ich sukcesu) i poszły jeszcze dalej, specjalizując się w tradycyjnie merkuriańskich ("żydowskich") zawodach jak handel, finanse, krawiectwo, złotnictwo, handel nieruchomościami, rozrywka i medycyna. Mimo nieustającej dyskryminacji Goa, dżiniści, isma'ilici i Gudżaraci dominowali we wschodnioafrykańskim życiu ekonomiczno-zawodowym (posiadając, przykładowo, 70-80 procent zakładów wytwórczych w pokolonialnej Kenii). Dżiniści - najbardziej "purytańscy" i zapewne najbogatsi wśród hinduskiej diaspory - na międzynarodowym rynku diamentów ustępują tylko Żydom; zdobywszy pod koniec lat osiemdziesiątych pozycję w takich centrach handlu diamentami, jak Nowy Jork, Antwerpia i Tel Awiw, dokonywali około jednej trzeciej światowych zakupów surowych diamentów. W USA do Hindusów (głównie Gudżaratów) należy około 40 procent małych moteli, w tym około jedna czwarta sieci Days Inn i znaczna część tanich hoteli w dużych aglomeracjach. W 1989 roku inwestycje w nieruchomości hinduskiej diaspory szacowano łącznie na około 100 miliardów dolarów. Jednocześnie (lata osiemdziesiąte) liczba hinduskich studentów na amerykańskich uczelniach wzrosła czterokrotnie, do ponad 26 tysięcy. W roku 1990 w kalifornijskiej Dolinie Krzemowej przebywało około 5 tysięcy hinduskich inżynierów i kilkuset milionerów. Ogółem inżynierów hinduskich było w USA około 20 tysięcy, a lekarzy 28 tysięcy, w tym 10 procent wszystkich anestezjologów. Ale chyba najwspanialszym klejnotem w koronie hinduskiej diaspory jest stara, imperialna "ojczyzna". Londyn jest siedzibą licznych hinduskich klanów kupieckich, a w całej Wielkiej Brytanii na własny rachunek pracuje o 60 procent więcej hinduskich i pakistańskich mężczyzn niż ich "białych" brytyjskich kolegów, stanowiąc nieproporcjonalnie wysoki odsetek kadry menedżerskiej i wolnych zawodów. W latach siedemdziesiątych pod względem awansu ekonomicznego Hindusi i Pakistańczycy zdystansowali trzykrotnie resztę brytyjskiej populacji.

Zdecydowanie największą i najszerzej ze wszystkich rozsianą merkuriańską społecznością we współczesnym świecie jest diaspora chińska. W większości zamieszkuje ona Azję Południowo-Wschodnią, gdzie przerzucając się z handlu obnośnego, lichwy i drobnego rzemiosła na banki, krawiectwo i przetwórstwo rolne napotkała stosunkowo małą konkurencję i zyskała niemal pełną dominację na rynkach (często skrywaną za różnymi lokalnymi przedsięwzięciami). U schyłku XX wieku etniczni Chińczycy (stanowiący niecałe 2 procent populacji) kontrolowali około 60 procent prywatnej gospodarki Filipin, w tym według Amy Chua "cztery największe linie lotnicze i niemal wszystkie banki, hotele, centra handlowe i korporacje". Opanowali "przewozy morskie, przemysł tekstylny, budownictwo, handel nieruchomościami, przemysł farmaceutyczny, rękodzieło, produkcje komputerów osobistych, jak również krajowe sieci hurtowni [...] i sześć na dziesięć anglojęzycznych gazet wychodzących w Manili, w tym tę o najwyższym nakładzie". Podobnie było w Indonezji (ponad 70 procent gospodarki prywatnej, 80 procent spółek notowanych na giełdzie w Dżakarcie, wszystkie wielkie korporacje i wszyscy miliarderzy), Malezji (około 70 procent kapitału rynkowego) i Tajlandii (wszystkie 70 najpotężniejszych grup biznesu oprócz trzech: Banku Armii, Biura Własności Koronnej i korporacji tajsko-hinduskiej). W postkomunistycznej Birmie i właściwie już postkomunistycznym Wietnamie etniczni Chińczycy szybko odzyskiwali wysoką pozycję ekonomiczną; w Rangunie i Mandalaj posiadali większość sklepów, hoteli i nieruchomości, a w mieście Ho Chi Minh kontrolowali jakieś 50 procent rynku i zdominowali przemysł lekki, import i eksport, centra handlowe i banki prywatne. Pokolonialna Azja Południowo-Wschodnia stała się częścią ponadnarodowej gospodarki chińskiej diaspory, z centrami w Hongkongu, na Tajwanie i w Kalifornii.

Nie ma zgody co do tego, dlaczego okazało się, że niektórzy przesiedlający się apollinianie chcą i potrafią zamienić się w merkurian. Dlaczego chińscy i japońscy chłopi, przebywszy morze, łatwo stają się przedsiębiorcami? Dlaczego bez względu na środowisko, z jakiego pochodzą, większość osiedlających się w Afryce Hindusów staje się baniyas? l dlaczego libańscy wieśniacy pozostawali głusi na apele rządu brazylijskiego (który potrzebował wolnych farmerów do zagospodarowania południa, pracowników fizycznych zastępujących niewolników i robotników fabrycznych dla uprzemysłowienia kraju), podejmując się niebezpiecznej roli przemierzających dżunglę handlarzy?

Niektórzy badacze próbowali więc odkryć "etykę protestancką" w zaratusztrianizmie, dżinizmie, judaizmie, konfucjanizmie czy religii rodu Tokugawów. Jednak trudność polegała na tym, że więcej jest wędrownych usługodawców niż ewentualnych protestantów. Można doszukiwać się cech specyficznie merkuriańskich w upaństwowionym chrześcijaństwie armeńskich gregorian czy u libańskich maronitów (większość pierwotnych arabskich imigrantów w obu Amerykach), ale trudno utrzymywać, jakoby przedsiębiorczość osmańskich Greków brała się z ich prawosławia, albo że za nadreprezentację Amerykanów włoskiego pochodzenia w tak merkuriańskich zajęciach, jak rozrywka, zorganizowana przestępczość czy handel detaliczny w wielkomiejskich gettach, odpowiada rzymskokatolicka wiara. Sam Max Weber zniechęcił zapewne niektórych kontynuatorów, podkreślając zasadniczą różnicę między kapitalizmem opartym na regułach a przedsiębiorczością plemienną i sugerując, że niektóre "kalwińskie" elementy judaizmu były nie tyle źródłem merkantylnej inspiracji, ile stosunkowo późną adaptacją do warunków wygnania.

W innym podejściu wskazuje się na wpływ regionalnych obyczajów handlowych na lokalne postawy wobec zysku oraz powszechną znajomość merkuriańskiego etosu, a nawet pewną doń sympatię. Według, na przykład, Thomasa Sowella "od stuleci ekonomicznie strategiczne usytuowanie Bliskiego Wschodu na skrzyżowaniu szlaków handlowych między Europą i Azją sprzyjało rozwojowi wielu portów handlowych i wielu ludów kupieckich, wśród których wybijali się Żydzi, Ormianie i Libańczycy". To samo dotyczy zdaniem Sowella emigrantów chińskich, "pochodzących z południowych Chin, regionu stawiającego równie wysokie wymagania, gdzie umiejętności handlowe należały do sztuki przeżycia na terenach geograficznie niesprzyjających rozwojowi przemysłu, lecz obfitujących w porty handlowe". To samo może równie dobrze dotyczyć niektórych hinduskich i wschodnioazjatyckich merkurian, ale innych najwyraźniej nie. Na przykład diaspory koreańska i japońska garnęły się najchętniej do roli pośredników, sprawdzając się w nich o wiele lepiej niż większość przybyszów z takich centrów handlowych jak akwen bałtycki czy śródziemnomorski.

Najpopularniejszym chyba wytłumaczeniem sukcesów merkurianizmu jest "korporacyjne pokrewieństwo", mające promować zaufanie i posłuszeństwo wewnątrz grupy, ograniczając zarazem grono potencjalnych beneficjentów. Innymi słowy, nepotyzm może przysłużyć się kapitalizmowi, o ile tylko prawa i obowiązki siostrzeńców i bratanków są jasno zdefiniowane i usankcjonowane religijnie. W rzeczy samej, niemal wszystkie przedsiębiorstwa ormiańskie, koreańskie, libańskie, hinduskich emigrantów i amerykańskich Włochów to spółki rodzinne. Nawet w największych imperiach handlowo-przemysłowych chińskiej diaspory, z biurami w Londynie, Nowym Jorku, Los Angeles i San Francisco, jak w domu bankierskim Rothschildów, oddziałami lokalnymi kierują zwykle synowie, bracia, bratankowie lub zięciowie założycieli. Jedyną prawdziwą wiarą merkurian jest wedle tej teorii kult "rodzinności" (który na obcej ziemi może ogarniać szerszą wspólnotę krwi i wreszcie cały - wybrany - naród). Jeśli istotą konfucjanizmu jest "apoteoza rodziny", to zachowanie licznych włoskich emigrantów w obu Amerykach da się przypisać temu, co Francis Fukuyama nazywa "włoskim konfucjanizmem".

Kłopot ze ściśle socjobiologicznymi wyjaśnieniami nepotyzmu w przedsiębiorczości (jak to, które zaproponował niedawno Pierre van den Berghe) jest taki, że niektóre z najbardziej udanych merkuriańskich przedsięwzięć - niemieckich i japońskich, także sycylijska mafia - nie opierały się na więzach krwi. Zaadaptowały one raczej rodzinny model i metaforę, tworząc trwałe i spójne quasi-rodziny - od, jak w Japonii, szkół fechtunku zbudowanych na relacji mistrz-uczeń po konglomerat gospodarczy zaibatsu ("klika finansowa"). W rezultacie najlepszymi, jak się wydaje, nowymi kandydatami do merkuriańskich ról są grupy najbardziej przypominające dawne merkuriańskie plemiona.

Główną cechą wszystkich aspirujących do tej roli jest połączenie spójności wewnętrznej z odrębnością od tego, co na zewnątrz - im silniejsza spójność, tym silniejsza odrębność i im silniejsza odrębność, tym silniejsza spójność, od czegokolwiek by zacząć. Najlepszą gwarancją jednego i drugiego jest surowa, ideologiczna rodzinność (plemienność), biologiczna lub adopcyjna, którą wzmacniać może - a nawet zastępować - silne poczucie boskiego wybrania i kulturalnej wyższości. Sekty millenarystyczne niewymagające celibatu są zawsze endogamiczne, a więc są potencjalnymi plemionami, zaś endogamiczne plemiona, traktujące serio swój los i swoją obcość, stają się też sektami.

 

Usługowy nomadyzm w jego najnowszych wydaniach - dawny i nowszy, pisemny i ustny - był zawsze, bez względu na pochodzenie, czymś zagrażającym. Nieuzbrojeni merkurianie, obcy wewnętrzni, są zagrożeni w tej mierze, w jakiej są właśnie obcymi - zwłaszcza dlatego, że segregacja terytorialna (w leśnych obozowiskach, faktoriach handlowych czy etnicznych enklawach) jest warunkiem koniecznym ich dalszej egzystencji jako wędrownych usługodawców pośród tradycyjnych producentów żywności. W kręgu ludów bezpaństwowych chronią ich własne nadnaturalne moce i specjalizacja, na którą mają wyłączność; gdzie indziej chronią ich - albo nie - elity pobierające podatki, które korzystają z ich umiejętności.

Dzieje większości wędrownych usługodawców to z jednej strony sporadyczne, oddolne pogromy, a z drugiej stan bezustannej ambiwalencji, kiedy rozmaite rządy oscylowały między mniej lub bardziej ustalonym, oficjalnym zdzierstwem a nieprzewidywalnymi konfiskatami, nawracaniem, wymuszoną emigracją i egzekucjami. Cyganów, postrzeganych zwykle w Europie jako naród pasożytniczy i niebezpieczny (rozrywka była jedynym "cygańskim" zajęciem, które podlegało regulacjom fiskalnym), prześladowano więc nieustannie, choć rzadko z przekonaniem. Piśmiennych merkurian uważano często za tyleż niezbędnych, co niebezpiecznych, a mimo to zezwalano im na pobyt (w tym zapewniano ochronę państwa i różne formy gospodarczego monopolu), uznając ich zarazem za obcych (w tym godząc się na ich fizyczną separację, samorząd religijny i administracyjną autonomię).

Byli użyteczni ze względu na swój sukces gospodarczy - dostrzegalny sukces gospodarczy prowadził do zwiększenia obciążeń podatkowych, szerzenia się agresji i ponawianych pretensji miejscowych konkurentów. Tak czy inaczej, względy długofalowej użyteczności mogły ustępować pilnemu zapotrzebowaniu na dochód finansowy lub politycznego kozła ofiarnego; zdarzało się niekiedy, że porzucano je całkiem na rzecz religijnego uniwersalizmu albo biurokratycznej przejrzystości. Przykładowo, na hiszpańskich Filipinach w 1596 roku deportowano 12 tysięcy Chińczyków, w 1603 roku zmasakrowano około 23 tysiące, w 1639 roku kolejne 23 tysiące, po czym w 1662 roku około 20 tysięcy; w 1755 roku wszyscy nienawróceni na chrześcijaństwo Chińczycy zostali wygnani (wielu nawrócono); w 1764 roku zabito 6 tysięcy; a w 1823 roku wskutek nałożenia specjalnych podatków rozgorzały walki, a wielu ich uczestników trafiło do więzienia.

Jak się zdawało, pochód nacjonalizmu i komunizmu prowadził do ostatecznego rozwiązania. Jeśli wszystkie narody mają prawo do własnego państwa i jeśli wszystkie państwa reprezentować mają narody, wszyscy obcy wewnętrzni stają się potencjalnymi zdrajcami. Można było - albo nie - zezwolić im na asymilację, ale coraz mniej było prawomocnych argumentów za dalszym odróżnianiem się i specjalizacją. W państwie narodowym przestano odróżniać obywatela od członka narodu ("kultury") - nienależący do narodu byli obcymi, a więc nieprawdziwymi obywatelami. Ale jeśli, z drugiej strony, proletariusze wszystkich krajów mieli dziedziczyć Ziemię i jeśli prawdziwymi proletariuszami mieli być robotnicy przemysłowi (i ewentualnie ich chłopscy sojusznicy), wędrowni usługodawcy musieli zostać wydziedziczeni jako "pachołki burżuazji" albo po prostu burżuje. Niektórzy merkurianie zostawali komunistami (w opozycji do etnicznego nacjonalizmu), a inni merkuriańskimi nacjonalistami (w opozycji do jednego i drugiego), ale zarówno nacjonalizm, jak i komunizm były z gruntu apollińskie, więc w rezultacie liczni merkurianie, którzy uszli z życiem, stali się apollinianami merkuriańskiego pochodzenia albo obywatelami "odrodzonego" Izraela czy Armenii (bardziej apollińskich - i bardziej wojowniczych - niż sam Apollo).

Wiosną 1903 roku, wkrótce po antyżydowskich zamieszkach w Kiszyniowie, rząd Haiti zakazał obcokrajowcom handlu detalicznego i nie ruszył ręką podczas kolejnych, będących tego efektem antylewantyńskich pogromów. Przez dwa lata miejscowe gazety (w tym stworzony specjalnie na ten użytek "L'Antisyrien") złorzeczyły "lewantyńskim potworom" i "potomkom Judasza", wzywając niekiedy do "l'extripation des Syriens". Trzeba było nacisku obcych mocarstw (których przedstawiciele sami nie mieli jasnego zdania w kwestii lewantyńskiej), by zapobiec pełnemu wcieleniu w życie polecenia ekspulsji z marca 1905 roku. Około 900 uchodźców opuściło kraj. Za Atlantykiem libańska społeczność Freetown w Sierra Leone spędziła w 1919 roku osiem tygodni pod opieką władz w ratuszu i dwóch innych budynkach, gdy rabowano i niszczono ich własność. W rezultacie Brytyjskie Biuro Kolonialne rozważało powszechną deportację "w pokoju", jednak wybrało dalszą ochronę. Jakieś dwadzieścia lat później komisarz ds. kultury nowego premiera Tajlandii wygłosił szeroko opublikowaną mowę, w której, odniósłszy się do antysemickiej polityki Hitlera, stwierdził, mając na myśli etnicznych Chińczyków (do których sam należał): "Był najwyższy czas, żeby Syjam rozważył, jak postąpić z własnymi Żydami". Jak napisał król Vajiravudh w broszurce pod tytułem Żydzi wschodu, "w kwestiach pieniędzy Chińczycy są wyzbyci moralności i łaski. Oszukają cię uśmiechając się z lubością na myśl o swej przenikliwości".

Niemal powszechne potępienie prób "wyplenienia" Ormian i Asyryjczyków w Turcji i Żydów i Cyganów w Europie nie zmniejszyło specjalnie anty mer kuriańskiego zapału. W odzyskujących niepodległość państwach afrykańskich "afrykanizacja" oznaczała między innymi dyskryminację hinduskich i libańskich przedsiębiorców i urzędników. W Kenii usunięto ich jako "azjatów", w Tanzanii jako "kapitalistów", a tu i tam jako "krwiopijców" i "pijawki". W 1972 roku prezydent Ugandy Idi Amin wygnał około 70 tysięcy Hindusów, którym odebrał majątki, powiadając im kiedy odjeżdżali, że "nie mieli w tym kraju żadnego interesu poza tym, żeby ciągnąć za wszelką cenę jak najwyższe zyski". W 1982 roku po próbie puczu w Nairobi nastąpił wielki pogrom Hindusów, w którym splądrowano około pięciuset sklepów i zgwałcono co najmniej dwadzieścia kobiet.

W postkolonialnej Azji Południowo-Wschodniej ludzie chińskiego pochodzenia stali się celem tych samych kreujących naród wysiłków. W Tajlandii nie wolno im było wykonywać dwudziestu siedmiu zawodów (1942 r.), w Kambodży osiemnastu (1957 r.), a na Filipinach niesłabnąca, wymierzona w "obcych" legislacja ograniczyła ich prawo posiadania i dziedziczenia pewnych dóbr, a także wykonywania większości wolnych zawodów - sprawiało to, że trudniej było im uniknąć statusu "obcych". W latach 1965-1967 zakaz prezydenta Sukarno prowadzenia przez obcych handlu detalicznego na indonezyjskich obszarach wiejskich spowodował natychmiastową ucieczkę około 130 tysięcy Chińczyków, a w latach 1965-1967 antykomunistycznej kampanii generała Suharto towarzyszyły powszechne antychińskie wystąpienia - masakry na wielką skalę, deportacje, wywłaszczenia i prawne dyskryminacje. Chińczycy z Azji Południowo-Wschodniej, jak wiele innych współczesnych społeczności merkuriańskich, byli mocno nadreprezentowani wśród komunistów i kapitalistów - w oczach niektórych miejscowych ugrupowań bywali ucieleśnieniem wszelkiej kosmopolitycznej nowoczesności. W roku 1969 w antychińskich rozruchach w Kuala Lumpur zginęło niemal tysiąc osób. W 1975 roku wejście Pol Pota do Phnom Penh spowodowało śmierć około 200 tysięcy Chińczyków (połowa ogółu etnicznych Chińczyków, liczba w przybliżeniu dwukrotnie wyższa od liczby ofiar śmiertelnych wśród miejskich Khmerów), a w latach 1978-1979 setki tysięcy wietnamskich Chińczyków uciekły z Wietnamu do Chin jako "boat people". Koniec stulecia przyniósł koniec prezydentowi Suharto, który pozamykał chińskie szkoły i zakazał używania chińskich liter (oprócz kontrolowanej przez rząd gazety), polegając zarazem na finansowym wsparciu chińskich konsorcjów. Masowe demonstracje, które doprowadziły do upadku reżimu, przemieniły się w potężne antychińskie wystąpienia. Według naocznego świadka ">>Serbu [...] serbu [...] serbu<< [tzn. atakować], krzyczały masy. Setki ludzi przeszły więc spontanicznie do sklepów. Szyby i blokady padły i zaczęło się plądrowanie. Masy nagle oszalały. Kiedy rzeczy dostały się w ich ręce, podpalono domy i tych, którzy w nich byli. Gwałcono dziewczęta". Po dwóch dniach doszło do spalenia ponad pięciu tysięcy domów, zbiorowego zgwałcenia ponad stu pięćdziesięciu kobiet i ponad dwóch tysięcy ofiar śmiertelnych.

Słowo "antychińskość" nie istnieje ani w języku angielskim ani w żadnym innym oprócz chińskiego (a nawet i po chińsku termin ten, paihua, ma ograniczone zastosowanie i nie jest powszechnie przyjęty). Najpowszechniejszym sposobem opisania roli - i losu - indonezyjskich Chińczyków jest nazwanie ich "Żydami Azji", a najstosowniejszym angielskim (oraz francuskim, holenderskim, niemieckim, hiszpańskim, czy włoskim) słowem określającym to, co wydarzyło się w maju 1998 roku w Dżakarcie, jest "pogrom" - rosyjskie słowo oznaczające "rzeź", "grabież", "zamieszki", "brutalną napaść na określoną grupę", używane głównie w antyżydowskich kontekstach. Nie było nic niezwykłego w społeczno-ekonomicznym położeniu Żydów w średniowiecznej i wczesnonowożytnej Europie, jednak w szczególny sposób stali się oni synonimem usługowego nomadyzmu, gdziekolwiek się pojawiał. Wszyscy merkurianie reprezentowali sztuki miejskie pośród wiejskich zajęć, a większość merkurian piśmiennych okazała się głównymi beneficjentami i kozłami ofiarnymi drogo okupionego triumfu miasta, ale tylko Żydzi - piśmienni merkurianie Europy - stali się uniwersalnym synonimem merkurianizmu i nowoczesności. Stulecie powszechnego merkurianizmu stało się wiekiem Żydów, bo zaczęło się w Europie.

 

W XIX wieku większość Żydów Europy Środkowowschodniej przeniosła się do wielkich miast, by uczestniczyć w uwalnianiu z oków Prometeusza (jak David Landes wygodnie dla nas nazwał rozwój kapitalizmu). Czynili to na własny sposób - po części dlatego, że inne drogi pozostawały zamknięte, ale również dlatego, że ich własna była bardzo skuteczna i dobrze przetarta (Prometeusz, zanim został męczennikiem kultury, był podobnym Hermesowi oszustem i manipulatorem). Gdziekolwiek trafiali, częściej niż nie-Żydzi pracowali na własny rachunek, częściej zajmowali się handlem, z wyraźną preferencją niezależnych ekonomicznie firm rodzinnych. Większość żydowskich pracowników najemnych (w Polsce była to pokaźna mniejszość) pracowała w żydowskich sklepikach, a większość żydowskich banków, w tym Rothschildów, Bleichröderów, Todesków, Sternów, Oppenheimów i Seligmanów była spółkami rodzinnymi; bracia i kuzyni - często ożenieni z kuzynkami - prowadzili ich oddziały w różnych częściach Europy (kobiety ożenione z obcymi i powinowaci byli często wykluczeni z interesu). Na początku XIX wieku trzydzieści z pięćdziesięciu dwóch prywatnych berlińskich banków było w posiadaniu rodzin żydowskich; sto lat później wiele z tych banków stało się spółkami akcyjnymi zarządzanymi przez Żydów, niekiedy blisko spokrewnionych z pierwotnymi właścicielami, a także ze sobą nawzajem. Największe niemieckie banki - spółki akcyjne - w tym Deutsche Bank i Dresdner Bank, założono z udziałem finansistów żydowskich, podobnie Creditanstalt Rothschildów w Austrii i Credit Mobilier Pereire'ów we Francji (w Republice Weimarskiej z pozostałych banków prywatnych, tj. niebędących spółkami akcyjnymi, niemal połowa należała do rodzin żydowskich).

W Wiedniu epoki fin de siècle 40 procent dyrektorów banków publicznych było Żydami lub osobami pochodzenia żydowskiego, Żydzi też (niektórzy ze starych bankowych klanów) zarządzali wszystkimi - poza jednym - pod ochroną należycie utytułowanych ziemian zwanych Paradegoyim. Między 1873 a 1910 rokiem, w dobie rozkwitu politycznego liberalizmu, udział Żydów w radzie wiedeńskiej giełdy (Börsenrath) utrzymywał się na poziomie 70 procent; w 1921 roku w Budapeszcie Żydzi stanowili 87,8 procent grających na giełdzie i 91 procent członków stowarzyszenia pośredników walutowych. Wielu z nich miało tytuły szlacheckie (stając się w pewnym sensie Paradegoyim). Kilka rodzin żydowskich odniosło spektakularny sukces w przemyśle (Rathenauowie w elektrotechnice, Friedlander-Fuldowie w kopalniach węgla, Mondowie w przemyśle chemicznym, Ballinowie w budownictwie okrętowym), na niektórych obszarach (jak Węgry) wysoki był udział Żydów we własności przemysłowej, niektóre też dziedziny gospodarki (tekstylia, żywność, działalność wydawnicza) były silnie "żydowskie". Główny jednak wkład Żydów w rozwój przemysłu polegał, jak się zdaje, na jego finansowaniu i menedżerskiej kontroli za pośrednictwem banków. W Austrii spośród 112 dyrektorów zatrudnionych w przemyśle, którzy w 1917 roku zajmowali jednocześnie więcej niż siedem dyrektorskich posad, połowę stanowili Żydzi związani z wielkimi bankami, na Węgrzech w okresie międzywojennym - ponad połowę, przy czym zapewne aż 90 procent całego przemysłu było pod kontrolą kilku blisko spokrewnionych żydowskich rodzin bankierskich. W 1912 roku 20 procent wszystkich milionerów (co najmniej 10 milionów marek) w Wielkiej Brytanii i w Prusach było Żydami. W latach 1908-1911 w całych Niemczech Żydzi stanowili 0,95 procent ludności i 31 procent najbogatszych rodzin (ze "wskaźnikiem nadreprezentacji w elitach gospodarczych" wynoszącym 33, według W.D. Rubinsteina najwyższym w świecie). W 1930 roku około 71 procent najbogatszych węgierskich podatników (o dochodach ponad 200 tys. pengö) było Żydami. I oczywiście Rothschildowie - "bankierzy świata" i zarazem "królowie Żydów" - byli najbogatszą rodziną XIX wieku, zostawiając innych daleko w tyle.

Ogólnie mówiąc, Żydzi stanowili mniejszość wśród bankierów, bankierzy byli mniejszością wśród Żydów, a żydowscy bankierzy zbyt zażarcie rywalizowali ze sobą i za bardzo wiązali się z niestałymi i wrogimi sobie reżimami, żeby wywierać stały, bezproblemowy wpływ polityczny (Heine powiedział o Rothschildzie i Fuldzie, że to "dwaj rabini finansów, ostrzej się zwalczający niż Hillel i Szammaj" [Dwaj skłóceni ze sobą teolodzy żydowscy, żyjący na przełomie I wieku p.n.e. i w I wieku n.e. w Jerozolimie]). Mimo to jest oczywiste, że jako grupa Żydzi europejscy świetnie się odnaleźli w nowym porządku ekonomicznym, że przeciętnie wiodło im się lepiej niż nie-Żydom i że niektórym udało się przełożyć merkuriańską biegłość i merkuriański familizm na znaczną władzę ekonomiczno-polityczną. Przed pierwszą wojną światową państwo węgierskie zawdzięczało względną stabilność czynnemu poparciu potężnej elity biznesu, która była nieliczna, spójna, powiązana małżeństwami i w przeważającej części żydowska. Nowe cesarstwo niemieckie zostało zbudowane nie tylko "krwią i żelazem", jak twierdził Otto von Bismarck, lecz także dzięki złotu i finansowej biegłości, którymi służył głównie bankier Bismarcka - i Niemiec - Gerson von Bleichröder. Rothschildowie zbili majątek pożyczając rządom i spekulując rządowymi obligacjami. Kiedy zatem członkowie rodziny mieli w jakiejś dziedzinie zdecydowany pogląd, rządy ich słuchały (choć oczywiście nie zawsze się zgadzały). W jednym z najzabawniejszych epizodów Rzeczy minionych i rozmyślań Aleksandra Hercena "Jego Wysokość" James Rothschild zmusza szantażem cara Mikołaja I do oddania pieniędzy, które ojciec rosyjskiego socjalizmu otrzymał od swej niemieckiej matki, posiadaczki chłopów pańszczyźnianych.

Jednym środkiem awansu były pieniądze, innym wykształcenie. Oczywiście pieniądze i wykształcenie ściśle się ze sobą wiązały, ale proporcje mogły znacznie się różnić. W całej nowoczesnej Europie oczekiwało się, że edukacja da pieniądze; tylko Żydzi uważali niemal powszechnie, że pieniądze dadzą wykształcenie. Byli stale nadreprezentowani w szkołach otwierających drogę do karier zawodowych, ale szczególnie uderza nadreprezentacja dzieci żydowskich kupców. W Wiedniu epoki fin de siècle Żydzi stanowili około 10 procent ludności i około 30 procent uczniów klasycznego gimnazjum. W latach 1870-1910 Żydzi stanowili około 40 procent absolwentów gimnazjów w śródmieściu Wiednia, a wśród dzieci kupców - ponad 80 procent. W Niemczech 51 procent naukowców żydowskich miało ojców przedsiębiorców. Droga Żydów z getta do wolnych zawodów wiodła przez sukces w handlu.

Głównym przystankiem na niej był uniwersytet. W latach osiemdziesiątych XIX wieku Żydzi liczyli tylko 3-4 procent ogółu ludności Austrii, ale aż 17 procent studentów uniwersyteckich i jedną trzecią słuchaczy Uniwersytetu Wiedeńskiego. Na Węgrzech, gdzie Żydzi stanowili około 5 procent ludności, zajmowali jedną czwartą miejsc na uniwersytetach i 43 procent w Politechnice Budapeszteńskiej. W Prusach w latach 1910-1911 stanowili jeden procent ludności, około 5,4 procent studentów uniwersyteckich i 17 procent studentów Uniwersytetu Berlińskiego. W 1922 roku na Litwie, która właśnie odzyskała niepodległość, na Uniwersytecie Kowieńskim uczyło się 31,5 procent studentów żydowskich (choć odsetek ten nie utrzymał się długo z powodu oficjalnej polityki uprzywilejowywania Litwinów). W Czechosłowacji udział Żydów wśród studentów uniwersyteckich (14,5 procent) był 5,6 razy wyższy niż w całej populacji. Kiedy porównuje się Żydów z nie-Żydami będącymi w podobnym położeniu społeczno-ekonomicznym, przepaść zmniejsza się (choć wciąż jest uderzająca), tyle że nie-Żydzi w podobnym położeniu społeczno-ekonomicznym byli w Europie Środkowowschodniej zawsze względnie nieliczni. Na znacznych obszarach Europy Wschodniej właściwie całą "klasę średnią" tworzyli Żydzi.

Ponieważ stanowiska w administracji państwowej były z reguły niedostępne dla Żydów (a może i z powodu preferowania przez większość z nich pracy na własny rachunek), większość studentów żydowskich wybierała "wolne" zawody, pasujące do wychowania merkuriańskiego i - tak się składało - kluczowe dla funkcjonowania nowoczesnego społeczeństwa: medycynę, prawo, dziennikarstwo, nauki ścisłe, kształcenie wyższe, rozrywkę i sztukę. W Wiedniu przełomu stuleci Żydzi stanowili 62 procent adwokatów, połowę lekarzy i dentystów, 45 procent wykładowców na uczelniach medycznych i jedną czwartą wykładowców w ogóle, a wśród zawodowych dziennikarzy od 51,5 do 63,2 procent. W 1920 roku 59,9 procent węgierskich lekarzy, 50,6 procent adwokatów, 39,25 prywatnie zatrudnionych inżynierów i chemików, 34,3 procent wydawców i dziennikarzy oraz 28,6 procent muzyków uznawało się za Żydów w sensie wyznaniowym (liczby te byłyby prawdopodobnie dużo wyższe, gdyby uwzględnić nawróconych na chrześcijaństwo). W Prusach w 1925 roku Żydzi stanowili 16 procent lekarzy, 15 procent dentystów i jedną czwartą wszystkich adwokatów, a w międzywojennej Polsce około 56 procent lekarzy z praktyką prywatną, 43,3 procent prywatnych nauczycieli i wychowawców, 33,5 procent adwokatów i notariuszy, oraz 22 procent dziennikarzy, wydawców i bibliotekarzy.

Ze wszystkich zarejestrowanych przedstawicieli wolnych zawodów, którzy służyli jako kapłani i prorocy nowych, świeckich prawd, najoczywistszymi, najbardziej rzucającymi się w oczy, najbardziej zmarginalizowanymi i najbardziej wpływowymi merkurianami byli ludzie mediów - bardzo często Żydzi. Na początku XX wieku w Niemczech, w Austrii i na Węgrzech większość gazet o zasięgu ogólnokrajowym oprócz chrześcijańskich i antysemickich należała do Żydów, którzy nimi kierowali, wydawali i redagowali, stanowiąc większość personelu (w Wiedniu nawet prasę chrześcijańską i antysemicką redagowali niekiedy Żydzi). Jak ujął to Steven Beller, "w epoce, kiedy prasa była jedynym mniej lub bardziej kulturalnym środkiem masowego przekazu, prasa liberalna była w większości żydowska".

 

Najznaczniejszymi merkurianami w Cesarstwie Rosyjskim byli oczywiście Niemcy. Po reformach Piotra Wielkiego zaczęli (zupełnie jak greccy fanarioci i Ormianie w imperium osmańskim) wieść prym wśród carskich urzędników, w życiu gospodarczym i w wolnych zawodach. Bazując na swej etnicznej i religijnej autonomii, powszechnej umiejętności czytania i pisania, silnych instytucjach wspólnotowych, poczuciu wyższości kulturalnej, międzynarodowych powiązaniach rodzinnych i najróżniejszych starannie pielęgnowanych umiejętnościach technicznych i językowych, Niemcy stali się - dosłownie - ucieleśnieniem nieustającej westernizacji Rosji. Wśród rosyjskich Niemców bałtyckich odsetek posiadaczy dyplomów uniwersyteckich był najwyższy w Europie (w latach trzydziestych XIX wieku ze 100 tysięcy rosyjskich Niemców bałtyckich jeden tylko uniwersytet w Dorpacie ukończyło 300 osób); mało tego, Niemcy stanowili około 38 procent absolwentów najbardziej ekskluzywnej szkoły w Rosji, gimnazjum w Carskim Siole, oraz porównywalny odsetek absolwentów Imperialnej Szkoły Jurysprudencji. Od końca wieku XVIII do początku XX Niemcy stanowili od 18 do ponad 33 procent najwyższych funkcjonariuszy państwa carskiego, zwłaszcza na dworze, w korpusie oficerskim, w służbie dyplomatycznej, policji i administracji terenowej (w tym na nowo skolonizowanych terenach). Według Johna A. Armstronga przez cały wiek XIX rosyjscy Niemcy "dźwigali mniej więcej połowę ciężaru cesarskiej polityki zagranicznej. Równie wymowny jest fakt, że nawet w 1915 roku (w czasie pierwszej wojny światowej i antyniemieckich nastrojów) 16 z 53 najwyższych urzędników Minindieł [MSZ] nosiło niemieckie nazwiska". Jak napisał w 1870 roku jeden z nich, "mogliśmy strzec pilnie europejskich interesów Rosji, ponieważ niemal ze wszystkimi naszymi posłami do najważniejszych krajów kontynentu byliśmy po imieniu". W 1869 roku w St. Petersburgu 20 procent urzędników Departamentu Policji w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych figurowało w wykazach jako Niemcy. W latach osiemdziesiątych XIX wieku spośród rosyjskich Niemców (1,4 procent ogółu ludności Rosji) rekrutowało się 62 procent wyższych urzędników Ministerstwa Poczty i Handlu i 46 procent Ministerstwa Wojny. Jeśli sami nie należeli do elity, służyli rosyjskim ziemianom jako guwernerzy, administratorzy i księgowi. Niemiecki zarządca posiadłości ziemskiej był w Rosji centralnej odpowiednikiem żydowskiego dzierżawcy w strefie osiedlenia.

Nie wszyscy pretorianie - czy "carscy mamelucy", jak pewien słowianofil nazwał rosyjskich Niemców - byli merkurianami (postrzeganymi jako tacy w odróżnieniu do obcych najemników) i - oczywiście - nie wszyscy merkurianie służyli jako mamelucy (choć większość się do tego nadawała, gdyż główną kwalifikacją była widoczna obcość i wewnętrzna zwartość). Niemieccy baronowie z prowincji bałtyckich nie byli merkurianami, podobnie jak niemieccy kupcy z niemieckiego miasta Rygi i sprowadzeni w głąb kraju liczni niemieccy chłopi. Nie ma jednak wątpliwości, że "Niemcy", jakich znała większość Rosjan w miastach, to typowi merkuriańscy pośrednicy i usługodawcy - rzemieślnicy, przedsiębiorcy i ludzie wolnych zawodów. W 1869 roku 21 procent wszystkich petersburskich Niemców związanych było z branżą metalową; 14 procent stanowili zegarmistrze, jubilerzy i inni wykwalifikowani rzemieślnicy; kolejne 10-11 procent to piekarze, krawcy i szewcy. W tym samym roku Niemcy (około 6,8 procent ludności Petersburga) stanowili 37 procent miejskich zegarmistrzów, 25 procent piekarzy, 24 procent właścicieli zakładów włókienniczych, 23 procent właścicieli zakładów metalowych, 37,8 procent majstrów przemysłowych, 30,8 procent inżynierów, 34,3 procent lekarzy, 24,5 procent nauczycieli i 29 procent guwernerów. Niemki stanowiły 20,3 procent średniego personelu medycznego (asystentki, farmaceutki, pielęgniarki), 26,5 procent nauczycielek, 23,8 procent gospodyń i guwernantek i 38,7 procent nauczycielek muzyki. W 1905 roku niemieccy poddani cara stanowili 15,4 procent zarządców w przemyśle w Moskwie, 16,1 procent w Warszawie, 21,9 procent w Odessie, 47,1 procent w Łodzi, 61,9 procent w Rydze. W roku 1900 w całym imperium rosyjscy Niemcy (1,4 procent populacji kraju) stanowili 20,1 procent założycieli przedsiębiorstw i 19,3 procent ich zarządców (nadreprezentacja zdecydowanie najwyższa wśród wszystkich grup etnicznych). Znaczna część najważniejszych rosyjskich instytucji naukowych (łącznie z Akademią Nauk) i korporacji (od lekarzy po geografów) obsadzona była Niemcami i mniej więcej do połowy XIX wieku, a w niektórych przypadkach znacznie dłużej, dominował w nich język niemiecki.

 

W latach 1897-1915 cesarstwo rosyjskie opuściło około miliona 288 tysięcy Żydów, z czego większość (ponad 80 procent) udała się do Stanów Zjednoczonych. Ponad 70 procent wszystkich żydowskich imigrantów w USA pochodziło z Rosji; prawie połowę wszystkich emigrantów z Rosji do USA stanowili Żydzi (na odległym drugim miejscu Polacy - 27 procent, na trzecim Finowie - 8,5 procent). Żydzi rosyjscy mieli najwyższy wskaźnik emigracji (stosunek liczby emigrantów do populacji kraju, z którego przybyli) ze wszystkich imigrantów w Stanach Zjednoczonych; w szczytowym okresie 1900-1914 blisko 2 procent żydowskich mieszkańców strefy osiedlenia opuszczało corocznie kraj. Przytłaczająca większość nigdy nie wróciła: rosyjscy Żydzi mieli najniższy wskaźnik powrotów ze wszystkich grup imigranckich w USA. Wyjeżdżali całymi rodzinami, by po przybyciu dołączyć do innej grupy krewnych. Według oficjalnych statystyk, w latach 1908-1914 "62 procent żydowskich imigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych miało przejazd opłacony przez krewnych, a 94 procent jechało połączyć się z rodziną". Jak pisał Andrew Godley: "Ponieważ koszty podróży i urządzenia się malały dzięki nieformalnym sieciom krewnych i znajomych, kolejni migranci łańcuszka mieli zwykle coraz pustsze kieszenie. Żydzi przywozili najmniej, bo spośród wszystkich imigrantów, oni najbardziej mogli liczyć na dobre przyjęcie. Gęstość związków społecznych wschodnioeuropejskich Żydów pokrywała koszta podróży i osiedlenia. Taka łańcuszkowa migracja umożliwiała wyjazd nawet najuboższym".

Nie wszyscy migrujący udawali się za granicę - nawet nie większość. W strefie osiedlenia Żydzi przenosili się z rejonów rolniczych do miasteczek, a stamtąd do miast. W latach 1897-1910 liczba Żydów mieszkańców miast wzrosła o prawie milion (czyli 38,5 procent, z 2 559 544 do 3 545 418). Liczba gmin żydowskich liczących ponad 5 tysięcy osób wzrosła ze 130 w 1897 roku do 180 w 1910 roku, a liczących ponad 10 tysięcy z 43 do 76. W 1897 roku Żydzi stanowili 52 procent ludności miejskiej Litwy i Białorusi (na drugim miejscu byli Rosjanie z 18,2 procent), a w szybko rozwijających się guberniach noworosyjskich, chersońskiej i jekaterynosławskiej, 85-90 procent Żydów mieszkało w miastach. W latach 1869-1910 liczba Żydów urzędowo zarejestrowanych jako mieszkańcy stołecznego St. Petersburga wzrosła z 6,7 do 35,1 tysiąca. Realnie mogła być znacznie wyższa.

Ale co zadziwiające i niezwykłe w społecznej i ekonomicznej transformacji Żydów rosyjskich, to nie wskaźnik migracji, wysoki także w Austrii, Niemczech i na Węgrzech, ani nawet "proletaryzacja", widoczna także w Nowym Jorku. Niezwykłe było to, jak była ona zwykła podług zachodnich kryteriów. Mimo pogromów, kwot i deportacji, rosyjscy Żydzi zabiegali o to, żeby stać się nowoczesnymi mieszkańcami miast z równym zapałem i powodzeniem, jak ich niemieccy, węgierscy brytyjscy czy amerykańscy koledzy - co znaczy, że z dużo większym zapałem i powodzeniem zamieniali się w kapitalistów, przedstawicieli wolnych zawodów, strażników mitu, a także rewolucyjnych intelektualistów niż większość ludzi wokół nich.

Żydzi dominowali w handlu strefy osiedlenia przez niemal cały wiek XIX. Żydowskie banki w Warszawie, Wilnie i Odessie należały do pierwszych instytucji kredytowych w imperium (w latach pięćdziesiątych XIX wieku w Berdyczowie działało osiem banków dysponujących odpowiednimi kontaktami). W 1851 roku Żydzi stanowili 70 procent kupców w Kurlandii, 75 procent w Kownie, 76 procent w Mohylewie, 81 procent w Czernihowie, 86 procent w Kijowie, 87 procent w Mińsku i po 96 procent na Wołyniu, w Grodnie i na Podolu. Szczególnie silna była ich reprezentacja w kręgach najbogatszej elity handlowej - w guberniach mińskiej i czernihowskiej oraz na Podolu, wszyscy kupcy "pierwszej gildii" ( odpowiednio - 55, 59 i 7) byli Żydami. Większość dzierżawiła pobór podatków, udzielała kredytów i uprawiała handel (zwłaszcza zagraniczny, mając de facto monopol na wymianę przygraniczną), ale przez całe stulecie stopniowo zyskiwały na znaczeniu inwestycje przemysłowe. Przed Wielką Reformą lat 1864-1874 przemysł zachodniej Rosji opierał się przeważnie na pracy pańszczyźnianych chłopów, którzy wydobywali i obrabiali surowce pochodzące z posiadłości szlacheckich. Początkowo Żydzi występowali jako bankierzy, dzierżawcy, zarządcy i sprzedawcy detaliczni, ale już w latach 1828-1832 aż 93,3 procent nieszlacheckich zakładów przemysłowych na Wołyniu (głównie włókienniczych i cukrowni) stanowiło ich własność. Opierali się na wolnej pracy najemnej, dzięki czemu byli bardziej elastyczni jeśli chodzi o lokalizację, bardziej innowacyjni i w efekcie skuteczniejsi. W cukrownictwie żydowscy przedsiębiorcy byli pionierami systemu kontraktów terminowych, posługiwania się rozległą siecią magazynów i składów oraz zatrudniania komiwojażerów na prowizji. W końcu lat pięćdziesiątych XIX wieku wszystkie zakłady włókiennicze w strefie osiedlenia oparte na pracy pańszczyźnianej wypadły z interesu. Tymczasem przedsiębiorcom żydowskim udało się zyskać lukratywne kontrakty rządowe, a to dzięki przyspieszeniu operacji, uruchomieniu powiązań międzynarodowych i zorganizowaniu siatki solidnych podwykonawców.

Industrializująca się Rosja końca XIX wieku otworzyła nowe perspektywy przed żydowskimi przedsiębiorcami i ogromnie skorzystała z ich finansowego wsparcia. Do największych rosyjskich finansistów należeli: Jewzel (Josel) Gabrielowicz Ginzburg, który wzbogacił się jako dzierżawca praw propinacyjnych podczas wojny krymskiej, Abram Izaakowicz Zak, który rozpoczynał karierę jako główny księgowy Ginzburga, Anton Mojsiejewicz Warszawski, dostawca żywności dla rosyjskiego wojska i bracia Poljakowowie, którzy zaczynali jako drobni dostawcy i dzierżawcy podatków w Orszy, w guberni mohylewskiej.

Pierwsze w Rosji banki akcyjne zakładali liczni żydowscy finansiści z Warszawy i Łodzi; Jewzel i Horacy Ginzburgowie powołali do życia Petersburski Bank Dyskontowo-Pożyczkowy, Kijowski Bank Handlowy i Odeski Bank Dyskontowy, Izaak Salomonowicz Poljakow uruchomił Doński Bank Ziemski, Bank Petersbursko-Azowski i wpływowy Azowsko-Doński Bank Handlowy. Jego brat Lazar był głównym udziałowcem Moskiewskiego Międzynarodowego Banku Kupieckiego, Południoworosyjskiego Banku Przemysłowego, Banku Handlowego w Orle oraz Banków Ziemskich Moskiewskiego i Jarosławsko-Kostromskiego. Syberyjski Bank Handlowy ojca i syna Sołowiejczyków był jedną z najważniejszych i najbardziej innowacyjnych instytucji finansowych w Rosji. Do grona prominentnych rosyjskich finansistów należeli też Rafałowicze, Wawelbergowie i Fridlandowie. W latach 1915-1916, kiedy stolica pozostawała formalnie zamknięta dla wszystkich Żydów z wyjątkiem posiadaczy specjalnych zezwoleń, przynajmniej 7 z 17 członków Rady Giełdy Petersburskiej i 28 z 70 dyrektorów banków akcyjnych było Żydami lub żydowskimi konwertytami. W październiku 1907 roku przybył z Żytomierza do St. Petersburga Grigorij (Gersza Zelik) Dawidowicz Lesin, aby otworzyć dom bankowy. Władze miasta nigdy o nim nie słyszały, toteż trzeba było specjalnego śledztwa tajnej policji, prowadzonego przez dwa różne oddziały, by wydano mu stosowną koncesję. Do roku 1914 bank Lesina zdobył pozycję jednego z najważniejszych w Rosji.

Bankowość nie była jedyną sferą działalności gospodarczej, w której Żydzi wykazali się biegłością. Według największego znawcy historii gospodarczej rosyjskiego żydostwa (ciotecznego brata premiera Izraela Icchaka Rabina), "nie było właściwie takiego obszaru działalności gospodarczej, do którego dostęp skutecznie zamknięto by przedsiębiorcom żydowskim. Oprócz manufaktur w strefie osiedlenia można ich było spotkać pod szybami naftowymi Baku, w syberyjskich kopalniach złota, na rybackich łowiskach na Wołdze i Amurze, na statkach kursujących po Dnieprze, w lasach Briańska, na budowach kolei gdzieś w europejskiej czy azjatyckiej części Rosji, na plantacjach bawełny w Azji Centralnej i tak dalej".

Najwcześniejsze, najbezpieczniejsze, najbardziej dochodowe i wreszcie najproduktywniejsze okazały się inwestycje kolejowe. Korzystając z przykładu i bezpośredniego wsparcia finansowego Rotschildów, Pereire'ów, Bleichröderów i Gomperzów (jak również hojnych dotacji z budżetu cesarskiego rządu, a zwłaszcza Ministerstwa Wojny), niektórzy żydowscy bankierzy na terenie Rosji zbudowali wielkie fortuny, scalając ze sobą zróżnicowane rynki rosyjskie i wiążąc je ze światem. Konsorcja żydowskich finansistów i przedsiębiorców budowlanych wybudowały między innymi linie kolejowe Warszawa-Wiedeń, Moskwa-Smoleńsk, Kijów-Brześć i Moskwa-Brześć, a "król kolei" Samuił Poljakow zbudował i ostatecznie zdobył na własność kilka prywatnych linii kolejowych, między innymi Kursk-Charków-Rostów i Kozłow-Woroneż-Rostów. Według H. Sachara, "dzięki inicjatywie żydowskich przedsiębiorców budowlanych zbudowano aż trzy czwarte rosyjskiej sieci linii kolejowych".

Innymi ważnymi polami rozległej działalności inwestycyjnej Żydów były kopalnie złota, rybołówstwo, transport rzeczny i eksploatacja złóż ropy naftowej. Na przełomie XIX i XX wieku Ginzburgowie kontrolowali większość syberyjskich kopalń złota, w tym Innokientiew w Jakucji, Bieriezowka na Uralu, koncerny w południowym Ałtaju i w górze rzeki Amur oraz największe tereny złotonośne nad Leną (z których wycofali się w 1912 roku po skandalicznej masakrze strajkujących górników). Bracia Hessenowie realizowali nowatorskie projekty ubezpieczeniowe, które stały się narzędziem ekspansji ich firm przewozowych działających na drogach wodnych między Bałtykiem a Morzem Kaspijskim. Margolinowie zreorganizowali transport na Dnieprze. Żydowscy przedsiębiorcy byli głównymi udziałowcami dwu kaukaskich spółek zajmujących się wydobyciem i przerobem ropy naftowej: Kompanii Mazut i Towarzystwa Naftowego Batumi. Rotschildowie, którzy wspierali oba te przedsiębiorstwa, doprowadzili do wchłonięcia ich przez ich własną spółkę Shell Corporation.

Wielu z nich, ostro z sobą konkurując, utrzymywało rozległe kontakty z nieżydowskimi przedsiębiorcami i urzędnikami; miało też różny stosunek do judaizmu oraz państwa rosyjskiego, ale niewątpliwie tworzyli wspólnotę ludzi interesu rozpoznawalną zarówno od wewnątrz, jak od zewnątrz. Nie istniał oczywiście żaden ogólny żydowski plan, ale istniała - w cesarstwie rosyjskim i poza nim - swego rodzaju siatka ludzi o podobnych doświadczeniach, stojących przed podobnymi wyzwaniami, którzy mogli w pewnych okolicznościach liczyć na wzajemną akceptację i współpracę. Jak wszyscy merkurianie, Żydzi zawdzięczali sukces gospodarczy swej kondycji obcych, specjalistycznemu wyszkoleniu oraz szczególnemu wewnątrzgrupowemu zaufaniu, które gwarantowało względną rzetelność wspólników, kredytobiorców i podwykonawców. I jak wszyscy merkurianie, skłonni byli myśleć o sobie jako o wybranym plemieniu składającym się z wybranych klanów i stosownie do tego postępować. Większość przedsiębiorstw żydowskich (podobnie na przykład ormiańskich i należących do starowierów) była przedsiębiorstwami rodzinnymi, a im większa firma, tym większa rodzina. Poljakowowie byli spokrewnieni z Warszawskimi i Hirschami. Ginzburgowie mieli wśród krewnych i powinowatych Hirschów, Warburgów, Rotschildów, Fuldów, budapeszteńskich Herzfeldów, Aszkenazych z Odessy oraz kijowskiego króla cukru, Łazara Izraelowicza Brodzkiego (o którym Tewje Szołema Alejchema zwykł mawiać "sam Brodzki").

Industrializacja Rosji, by raz jeszcze zacytować Kahana:

naprawdę rozszerzyła żydowskim przedsiębiorcom pole wyboru. Jeśli kilku z nich budowało linię kolejową, wielu innych zakładało firmy podwykonawcze pracujące na potrzeby kolejnictwa. O ile tylko nieliczni mogli wejść do takiej branży, jak wydobycie ropy naftowej, o tyle wielu mogło założyć przedsiębiorstwa przerobu ropy, firmy transportowe i marketingowe. O ile działalność w branży półproduktów chemicznych wymagała wielkich nakładów finansowych, o tyle otwarte były dla żydowskiej przedsiębiorczości operacje na mniejszą skalę i uruchamianie wyspecjalizowanych firm wykorzystujących surowce. Tym oto sposobem industrializacja Rosji stymulowała działalność gospodarczą Żydów i umożliwiała im dostęp do ważnych sektorów gospodarki.

Dla większości Żydów, zwłaszcza rzemieślników, likwidacja niszy ekonomicznej w Europie Wschodniej równała się emigracji i proletaryzacji. Dla mniejszości - ważnej i znacznie liczniejszej niż w przypadku większości innych grup etnicznych - oznaczała nowe społeczne i ekonomiczne możliwości. W 1887 roku w Odessie Żydzi posiadali 35 procent fabryk, które dawały 57 procent całej produkcji przemysłowej; w roku 1900 połowa kupców zrzeszonych w tamtejszych gildiach była Żydami, wreszcie w 1910 roku 90 procent zboża eksportowanego z Odessy przepływało przez firmy żydowskie (w latach osiemdziesiątych XIX wieku 70 procent). Żydzi prowadzili większość odeskich banków, w ich rękach znajdował się także cały niemal eksport drewna. W przededniu pierwszej wojny światowej żydowscy przedsiębiorcy byli właścicielami około jednej trzeciej ukraińskich cukrowni (produkujących 52 procent cukru rafinowanego) i stanowili 42,7 procent członków zarządów spółek oraz 36,5 procent przewodniczących zarządów. Łącznie we wszystkich cukrowniach na Ukrainie 28 procent chemików, 26 procent nadzorców plantacji buraków cukrowych i 23,5 procent księgowych stanowili Żydzi. W Kijowie 36,8 procent wszystkich dyrektorów spółek było Żydami (28,9 procent - Rosjanami). Natomiast w 1881 roku w St. Petersburgu (poza strefą osiedlenia) Żydzi stanowili 2 procent ogółu ludności, ale 43 procent maklerów, 41 procent właścicieli lombardów, 16 procent właścicieli domów publicznych i 12 procent pracowników domów handlowych. W latach 1869-1890 odsetek petersburskich Żydów posiadających własne przedsiębiorstwa wzrósł z 17 do 37 procent.

 

Żydowskim nacjonalizmem przewidującym rozwiązanie problemu państwa był oczywiście syjonizm, którego dodatkowa przewaga polegała na tym, że oferował wizję żydowskości konsekwentnie apollińskiej, dopełnionej honorem żołnierskim i wiejskim zakorzenieniem. Pobudzony pogromami lat 1903-1906, stworzył radykalną młodą kulturę porównywalną z rosyjską, jeśli chodzi o zwartość, ascetyzm, mesjanizm, gotowość do przemocy i ofiary. Jednak przyciągnął niewielką grupę Żydów; do Palestyny płynął nieporównanie cieńszy strumień emigrantów niż do Ameryki (ci o niższych dochodach i gorszym świeckim wykształceniu) czy dużych miast cesarstwa rosyjskiego (gdzie przepisy rządowe i hierarchia kultury wysokiej faworyzowały bogatszych i lepiej wykształconych). Syjonizm zwracał się do młodych i radykałów, ale większość młodych i radykałów, ożywiona "duchem prawdziwej równości i braterstwa", wolała "nie czynić różnicy między Żydem i gojem".

Z czasem nastawienie to przybierało, jak się zdaje, na sile. Postępy uprzemysłowienia i sekularyzacji prowadziły do rusyfikacji, a rusyfikacja niemal nieodmiennie do światowej rewolucji, nie nacjonalizmu. Jak pisał w 1903 roku do Herzla absolwent szkoły realnej w Pińsku Chaim Weizmann:

W zachodniej Europie sądzi się na ogół, że ogromna większość młodzieży żydowskiej w Rosji należy do obozu syjonistycznego. Niestety, jest wręcz przeciwnie. Większa część współczesnego młodszego pokolenia jest antysyjonistyczna, nie z chęci asymilacji, jak w Europie Zachodniej, tylko z powodu rewolucyjnych przekonań. Nie sposób ustalić liczby ani bliżej scharakteryzować osób, które corocznie, ba, codziennie padają ofiarą prześladowań z powodu identyfikowania się z żydowską socjaldemokracją w Rosji. Setki tysięcy bardzo młodych chłopców i dziewcząt przetrzymuje się w rosyjskich więzieniach bądź niszczy duchowo i fizycznie na Syberii. Ponad pięć tysięcy jest obecnie pod policyjnym nadzorem, co też przecież oznacza utratę wolności. W całym ruchu socjaldemokratycznym prawie wszyscy represjonowani są Żydami, a ich liczba rośnie z każdym dniem. Nie są to koniecznie młodzi ludzie proletariackiego pochodzenia; wywodzą się też z dobrze sytuowanych rodzin, a nierzadko i z rodzin syjonistycznych. Prawie wszyscy studenci należą do obozu rewolucyjnego i mato kto unika jego ostatecznego losu. Nie możemy tu wchodzić w rozmaite czynniki, polityczne, społeczne i ekonomiczne, które ciągle podsycają żydowski ruch rewolucyjny; rzec wystarczy, że ruch ten ogarnął już masy ludzi młodych, których trzeba by właściwie nazwać dziećmi.

Za mego pobytu w Mińsku aresztowano dwustu żydowskich socjaldemokratów, żadnego powyżej 17 roku życia. To straszne widzieć znaczną część naszej młodzieży - a nikt nie powie, że to część najgorsza - składającą siebie w ofierze, jakby ogarniętą gorączką. Nie mówimy tu o fatalnych skutkach tej masowej ofiary dla rodzin i gmin żydowskich, ani dla stanu żydowskich spraw politycznych w ogóle. Najsmutniejsze i najbardziej godne ubolewania jest to, że choć ruch ten pochłania większość żydowskiej energii i heroizmu, i ma rodzimy, żydowski charakter, to jego nastawienie wobec żydowskiego nacjonalizmu jest niechętne, czasem przeradzające się w fanatyczną nienawiść. Dzieci podniosły jawny bunt przeciw rodzicom.

Oczywiście nie wszyscy represjonowani "w całym ruchu socjaldemokratycznym" byli Żydami, ale udział Żydów w rosyjskiej "masowej ofierze" był znaczny w liczbach bezwzględnych i dużo większy niż ich udział w populacji kraju. Żydzi nie zapoczątkowali ruchu rewolucyjnego, nie wymyślili studenckiego mesjanizmu i mało mieli wspólnego z repertuarem pojęciowym "rosyjskiego socjalizmu" (od Hercena po Michajłowskiego), ale w jego szeregi wstępowali ochoczo i coraz liczniej. Historia rosyjskiego radykalizmu jest nie do pomyślenia bez historii jawnego buntu" dzieci żydowskich "przeciw rodzicom".

W latach siedemdziesiątych XIX wieku udział Żydów w ruchu narodnickim nie przekraczał 8 procent, ale ich udział w studenckiej "pielgrzymce w lud" ("czajkowcach") był dużo większy. Według Ericha Haberera

Żydzi stanowili aż 20 procent czajkowców (22 osoby na 106), zdeklarowanych członków lub bliskich współpracowników w St. Petersburgu, Moskwie, Odessie i Kijowie. W rozbiciu na oddziały terenowe okazuje się, że byli dobrze reprezentowani w każdym z tych miast: 11 procent w St. Petersburgu, 17 w Moskwie, 20 w Odessie i prawie 70 w Kijowie. Bardziej jeszcze uderzające jest to, że w osobach Natansona, Czudnowskiego i Akselroda byli założycielami i przez jakiś czas czołowymi osobistościami tych kółek. Znaczy to, że 18 procent żydowskich czajkowców (czterech na dwudziestu dwóch) było przywódcami.

W latach osiemdziesiątych XIX stulecia Żydzi stanowili około 17 procent działaczy i 27,3 procent działaczek Narodnej Woli oraz około 15,5 procent mężczyzn i 33,3 procent kobiet oskarżonych w procesach politycznych. W szczytowym okresie 1886-1889 Żydzi stanowili 25-30 procent ogółu działaczy, a w południowej Rosji 35-40 procent. Wpływowa grupa z Jekaterynosławia pod przywództwem Orżycha, Bogoraza i Szternberga, znana z jednoznacznego zaangażowania w terror polityczny, była żydowska w ponad 50 procentach, a z 39 oskarżonych w pamiętnym roku 1898 aż 24 (68,6 procent) było Żydami. W latach 1870-1890 Żydzi stanowili około 15 procent wszystkich zesłańców politycznych w obwodzie irkuckim i 32 procent w obwodzie jakuckim (pod koniec lat osiemdziesiątych prawdopodobnie ich liczba sięgnęła tam połowy). Według dowódcy syberyjskiego okręgu wojskowego generała Suchotina wśród 4526 zesłańców politycznych w styczniu 1905 roku 1898 (41,9 procent) było Rosjanami, a 1676 (37 procent) Żydami.

Wraz z awansem marksizmu wzrosła rola Żydów w rosyjskim ruchu rewolucyjnym. Pierwszą rosyjską organizację socjaldemokratyczną, Wyzwolenie Pracy, założyło w 1883 roku pięć osób, w tym dwóch Żydów (P B. Akselrod i L. G. Deich). Pierwszą socjaldemokratyczną partią w Rosji był żydowski Bund (założony w 1897 roku). Pierwszy zjazd Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji odbył się w 1898 roku w Mińsku z inicjatywy i pod ochroną działaczy Bundu. Na drugim zjeździe tej partii, w 1903 roku (z udziałem delegatów Bundu), Żydzi stanowili co najmniej 37 procent delegatów, a na ostatnim (piątym) zjeździe zjednoczonej SDPRR w 1907 roku Żydzi stanowili około jednej trzeciej delegatów, w tym 11,4 procent bolszewików i 22,7 procent mienszewików (i pięciu z ośmiu czołowych działaczy mienszewickich). Według komisarza Rządu Tymczasowego ds. likwidacji carskiej policji politycznej, S. G. Swatikowa, ze 159 emigrantów politycznych, którzy w 1917 roku wrócili do Rosji przez Niemcy w "zapieczętowanych pociągach", co najmniej 99 (62,3 procent) było Żydami. W pierwszej grupie, która przybyła z Leninem, było 17 Żydów (58,6 procent). Na VI zjeździe partii bolszewickiej w lipcu-sierpniu 1917 roku, gdzie była szersza reprezentacja dołów partyjnych, udział Żydów wynosił około 16 procent, a w Komitecie Centralnym znalazło się ich 23,7 procent.

Tylko w zdominowanej przez Niemców Łotwie, gdzie uczucia narodowe, strajki robotnicze i wojna chłopska złączyły się w jeden ruch pod egidą bolszewików, zdarzało się, że odsetek rewolucjonistów w całej populacji nie dorównywał żydowskiej nadreprezentacji (działalność antypaństwowa wśród Polaków, Ormian i Gruzinów nie była tak rozpowszechniona, ale znacząco bardziej niż wśród Rosjan, jako że tam wzmacniały się nawzajem ruchy społeczne i narodowe). Żydzi przydali się na jeszcze jeden sposób: jak w przypadku różnych nurtów inteligencji rosyjskiej, ale dużo powszechniej i bardziej bezkompromisowo, odrzucili oni jednocześnie autorytet rodziców i autokratyczny paternalizm. Większość żydowskich rebeliantów nie walczyła z państwem po to, żeby stać się wolnymi Żydami, ale po to, by uwolnić się od żydostwa i w ten sposób zyskać prawdziwą wolność. Za ich radykalizmem stała nie przynależność narodowa, tylko jej negowanie. Podczas gdy socjaliści łotewscy czy polscy mogli opowiadać się za uniwersalizmem, proletariackim internacjonalizmem i wizją przyszłej kosmopolitycznej harmonii, nie przestając być Łotyszami ani Polakami, dla wielu żydowskich socjalistów zostanie internacjonalistą oznaczało, że się nie jest Żydem.

 

Pierwsi bolszewicy zazwyczaj nie klasyfikowali swoich wrogów w terminach etnicznych. Zło, które zwalczali - "burżuazja" - było pojęciem abstrakcyjnym, trudnym do przełożenia na konkretne obiekty aresztowań i egzekucji. Była to duża słabość nowoczesnej wojny, na której ginie się za przynależność. Nie tylko nie było "burżuazyjnych" flag, armii ani mundurów - nie było też w Rosji ludzi posługujących się tym określeniem dla opisania siebie samych i bardzo mało było tych, których można by tak opisać w marksistowskiej socjologii. Trudność ta stała się wreszcie tak wielka, że reżim radziecki musiał zmodyfikować pojęcie zła, jednak podczas wojny domowej bolszewicy umieli nadrobić braki pojęciowe determinacją.

Biali, Zieloni czy ukraińscy nacjonaliści nigdy nie planowali masowej eksterminacji Żydów. Co prawda ich oddziały mordowały i grabiły dziesiątki tysięcy żydowskich cywilów, a ich tajne służby wyodrębniły pewne grupy (w większości Żydów, ale także Łotyszy) do specjalnego traktowania, jednak ich przywódcy i ich armie jako instytucje polityczne były w tej sprawie jednoznaczne, dając wyraz niechęci, a nawet oburzeniu (czasem szczeremu). Pogromy żydowskie uważano za naruszenie dyscypliny, demoralizację podkopującą prawdziwe, z gruntu polityczne cele ruchu. Wrogami byli ludzie o określonych przekonaniach.

Praktyka bolszewicka była dużo bardziej prostolinijna. "Burżuazja" mogła być nieuchwytną kategorią, ale nikt nie przepraszał za zasadę jej "likwidacji" na podstawie "obiektywnych kryteriów". Własność, ranga w carskiej hierarchii, edukacja nieodkupiona przez marksizm były zagrożone śmiercią i tak karano bez ograniczeń dziesiątki tysięcy tych, którzy się nawinęli jako wrogowie lub po prostu "obce elementy". Pośród "burżujów" było wielu Żydów, ale Żydzi jako tacy nigdy nie byli zdefiniowani jako wrodzy. Siła bolszewików polegała nie na tym, że wiedzieli na pewno, kogo zabić, lecz na tym, że z dumą i ochotą zabijali jednostki jako reprezentantów "klas". Uświęcona przemoc jako przedsięwzięcie socjologiczne była niezbędną częścią doktryny i najważniejszym kryterium prawdziwego członkostwa.

Oznaczało to, że Żydzi, którzy chcieli być prawdziwymi członkami, musieli uznać fizyczny przymus wobec pewnych grup za uprawniony sposób niwelowania różnic. Albo inaczej: musieli się stać apollinianami. Jak ujął to w jednym z niezapomnianych fragmentów radzieckiej bablowskiej literatury Arie-Lejb:

Otóż trzeba na chwilę zapomnieć, że na nosie ma się okulary, a w duszy jesień. Niech pan przestanie awanturować się przy swoim biurku, a jąkać publicznie. Niech pan sobie wyobrazi na chwilę, że się pan awanturuje na placach, a jąka się na papierze. Pan jest tygrysem, pan jest lwem, pan jest kotem. Pan może się przespać z ruską kobietą i ruska kobieta będzie zaspokojona.

Wielu Żydów zastanowiło się nad zaleceniem Arie-Lejba. Ich udział w partii bolszewickiej podczas wojny domowej był dość umiarkowany (5,2 procent), ale na placu byli bardzo widoczni. Po rewolucji lutowej wszyscy oficerowie armii stali się podejrzani jako możliwi "kontrrewolucjoniści", nowe komitety żołnierskie potrzebowały wykształconych delegatów, a wielu wykształconych delegatów było Żydami. Teoretyk literatury Wiktor Szkłowski oceniał, że Żydzi stanowili około 40 procent wszystkich wybranych wysokich armijnych urzędników. Był jednym z nich (komisarzem), wspominał też spotkanie z utalentowanym żydowskim wiolonczelistą, reprezentantem Kozaków dońskich. W kwietniu 1917 roku 10 z 24 członków (41,7 procent) Komitetu Wykonawczego Rady Piotrogrodzkiej było Żydami.

Na I Wszechrosyjskim Zjeździe Rad Delegatów Robotniczych i Żołnierskich w czerwcu 1917 roku Żydzi stanowili co najmniej 31 procent delegatów bolszewickich (i 37 procent delegatów mienszewickich). Na posiedzeniu Komitetu Centralnego SDPRR(b) 23 października 1917 roku, na którym głosowano za powstaniem zbrojnym, 5 z 12 obecnych było Żydami. Było nimi trzech z siedmiu członków bolszewickiego Politbiura, którym powierzono kierowanie powstaniem (Trocki, Zinowiew i Grigorij Sokolnikow [Hirsz Briliant]). Wszechrosyjski Centralny Komitet Wykonawczy (WCKW), wybrany na II Zjeździe Rad (który ratyfikował przejęcie władzy przez bolszewików, uchwalił dekrety o ziemi i o pokoju i utworzył Radę Komisarzy Ludowych z Leninem na czele) składał się ze 101 członków, w tym 62 bolszewików. Wśród tych ostatnich było 23 Żydów, 20 Rosjan, 5 Ukraińców, 5 Polaków, 4 "Bałtów", 3 Gruzinów i 2 Ormian. Według Nahuma Rafalkesa-Nira, reprezentującego Poalej Syjon, wszystkich 15 mówców, którzy zabrali głos w sprawie przejęcia władzy jako przedstawiciele swoich partii, było Żydami (w rzeczywistości pewnie 14). Pierwszymi dwoma przewodniczącymi WCKW (głowami państwa radzieckiego) byli Kamieniew i Swierdłow. Swierdłow był też głównym administratorem partii (sekretarzem generalnym). Pierwszymi bolszewickimi rządcami Moskwy i Piotrogrodu byli Kamieniew i Zinowiew. Zinowiew był też przewodniczącym Międzynarodówki Komunistycznej. Pierwszymi bolszewickimi komendantami Pałacu Zimowego i Kremla byli Grigorij Izakowicz Czudnowski i Jemieljan Jarosławski (Minei Izraelewicz Gubelman). Jarosławski był też przewodniczącym Ligi Wojujących Bezbożników. Szefami delegacji radzieckiej na negocjacje w Brześciu byli Adolf Joffe i Trocki. Lew Trocki organizował Armię Czerwoną.

Kiedy w marcu 1919 roku Rada Piotrogrodzka z Zinowiewem na czele ogłosiła konkurs na najlepszy portret "bohatera naszych czasów", na proponowanej liście znaleźli się Lenin, Łunaczarski, Karl Liebknecht i czterech bolszewików z żydowskich rodzin: Trocki, Uricki (szef piotrogrodzkiej tajnej policji, zabity w sierpniu 1918), W. Wołodarski (Mojsiej Goldstein, główny cenzor Piotrogrodu, pełniący funkcję komisarza ds. druku, propagandy i agitacji, zabity w czerwcu 1918) i sam Zinowiew.

W Komitecie Centralnym SDPRR(b) w latach 1919-1921 zasiadało zawsze około jednej czwartej Żydów. W 1918 roku Żydami było około 54 procent "czołowych" funkcjonariuszy partii w Piotrogrodzie, 45 procent jej funkcjonariuszy w mieście i w obwodzie piotrogrodzkim, a 36 procent komisarzy Obwodu Północnego. W 1919 roku Żydami było trzech z pięciu członków prezydium piotrogrodzkiej rady związku zawodowego, a w 1920 roku 13 z 36 członków Komitetu Wykonawczego Rady Piotrogrodzkiej. W roku 1923 w Moskwie Żydzi stanowili 29 procent "kadry" i 45 procent obwodowej administracji zajmującej się bezpieczeństwem socjalnym. Ich udział w miejskiej organizacji partyjnej (13,5 procent) był trzykrotnie większy niż w całej populacji miasta. Prawie połowa miała poniżej 25 lat (43,8 procent mężczyzn i 51,1 procent kobiet); 25,4 procent wszystkich bolszewiczek w Moskwie było pochodzenia żydowskiego. Historyk żydostwa leningradzkiego Michaił Beizer (który nie brał pod uwagę pseudonimów) stwierdza:

Ogółowi ludności mogło się wydawać, że udział Żydów w organach partii i rad był nawet większy, ponieważ żydowskie nazwiska ciągle pojawiały się w gazetach. Żydzi częściej niż inni przemawiali na wiecach i konferencjach, na wszelkiego rodzaju spotkaniach. Oto na przykład mamy porządek dzienny na X Miejskiej Konferencji Komunistycznego Związku Młodzieży (Komsomołu), która odbyła się w Piotrogrodzie 5 stycznia 1920: Zinowiew mówił o bieżącej sytuacji, Slosman przeczytał sprawozdanie komitetu miejskiego Komsomołu, Kagan mówił o sprawach politycznych i organizacyjnych, Itkina pozdrowiła delegatów w imieniu robotnic, Zaks reprezentował Komitet Centralny Komsomołu.

Tajna policja rzadziej wdawała się w kłótnie na placach publicznych, ale była jednym z najbardziej publicznych symboli władzy bolszewickiej. Odsetek Żydów w WCzeKa nie był zbyt wysoki (wbrew temu, co wolała głosić propaganda Białych): 3,7 procent aparatu moskiewskiego, 4,3 procent komisarzy, 8,6 procent starszych ("odpowiedzialnych") funkcjonariuszy w 1918 roku, 9,1 procent wszystkich czekistów w urzędach obwodu moskiewskiego. Tak jak w partii, większość funkcjonariuszy bezpieki stanowili Rosjanie, a najbardziej nadreprezentowaną grupą byli zdecydowanie Łotysze, konsekwentnie i z powodzeniem hołubieni przez Lenina jako gwardia pretorianów rewolucji (35,6 procent w moskiewskim aparacie, 52,7 wszystkich starszych funkcjonariuszy i 54,3 wszystkich komisarzy, w porównaniu z około 0,09 procent Łotyszy w całym kraju i około 0,5 w Moskwie). Ale nawet w WCzeKa bolszewicy pochodzenia żydowskiego łączyli zaangażowanie ideologiczne z wykształceniem w sposób, który ich wyróżniał i windował w górę. W 1918 roku 65,5 procent wszystkich zatrudnionych w niej Żydów było "funkcjonariuszami odpowiedzialnymi". Żydzi stanowili 19,1 procent wszystkich śledczych aparatu i 50 procent (6 z 12) śledczych zatrudnionych w wydziale ds. zwalczania kontrrewolucji. W 1923 roku, w czasie gdy tworzono OGPU (która zastąpiła WCzeKa), Żydzi stanowili 15,5 procent wszystkich "czołowych" funkcjonariuszy i 50 procent "grubych ryb" (4 z 8 członków sekretariatu Kolegium). Żydzi "społecznie obcy" byli też dobrze reprezentowani wśród więźniów WCzeKa-OGPU, ale Leonard Schapiro ma prawdopodobnie rację uogólniając (zwłaszcza w odniesieniu do byłej strefy osiedlenia), że "każdy, kto miał nieszczęście wpaść w łapy WCzeKa, miał bardzo duże szanse dostać kulę od śledczego-Żyda".

W szczególności dwa żydowskie nazwiska (i kilka wyraźnie żydowskich pseudonimów) wiązały się z dwoma najbardziej dramatycznymi, najbardziej symbolicznymi aktami czerwonego terroru. Na początku wojny domowej, w czerwcu 1918 roku, Lenin rozkazał zabić Mikołaja II i jego rodzinę. Wśród ludzi, którym powierzono wykonanie rozkazu, byli Swierdłow (przewodniczący Wszechrosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego, dawniej asystent farmaceuta), Szaja Gołoszczekin (komisarz uralskiego okręgu wojskowego, dawniej dentystka) i Jakow Jurowski (czekista, który kierował egzekucją i później twierdził, że osobiście zastrzelił cara, dawniej zegarmistrz i fotograf). Miała to być operacja tajna, ale Biali po zajęciu Jekaterynburga zarządzili oficjalne śledztwo, którego rezultaty, łącznie z żydowską tożsamością głównych sprawców, zostały opublikowane (i ostatecznie potwierdzone) w Berlinie w 1925 roku. Pod koniec wojny domowej, na przełomie lat 1920-1921, Bela Kun (przewodniczący Krymskiego Komitetu Rewolucyjnego) i R. S. Zemliaczka (przewodnicząca krymskiego komitetu partii i córka zamożnego kijowskiego kupca Rozalia Zalkind) zarządzali masakrą tysięcy uchodźców i jeńców wojennych, którzy pozostali w regionie po ewakuacji Białej Armii. Za swój udział w tej operacji Zemliaczka otrzymała najwyższe odznaczenie sowieckie: order Czerwonego Sztandaru. Była pierwszą kobietą tak uhonorowaną.

Żydowscy rewolucjoniści dominowali nie tylko na miejskich placach - wybijali się też w ich rewolucyjnej przebudowie. Natan Altman, zaczynający karierę artystyczną od eksperymentowania z tematami żydowskimi, został kierownikiem "Leninowskiego Planu Propagandy Monumentalnej", twórcą artystycznych "Leninianów" (ikonografii Lenina) i projektantem pierwszej flagi radzieckiej, godła, oficjalnych pieczątek i znaczków pocztowych. W 1918 roku powierzono mu organizację festiwalu upamiętniającego pierwszą rocznicę rewolucji październikowej w Piotrogrodzie. Użyto 14 kilometrów płótna i olbrzymich czerwonych, zielonych i pomarańczowych kubistycznych płaszczyzn, by udekorować - i zrekonceptualizować - wielki plac przed Pałacem Zimowym. Przestrzenne centrum państwowości imperialnej przekształcono w scenę dla uczczenia początku końca czasów. El Lissitzky (Łazar Markowicz [Morduchowicz] Lisicki) również zarzucił próby żydowskiej formy narodowej, by opowiedzieć się za pojmowaną jako dzieło sztuki międzynarodową rewolucją artystyczną i światową. Do jego sławnych "prounów" (rosyjski skrót od projekta utwierżdzienija nowogo) należał projekt "podiów Lenina" (ogromnych pochyłych wież, które miały górować nad placami miejskimi) i najbardziej symbolicznego ze wszystkich rewolucyjnych plakatów: "Bij Białych Czerwonym Klinem" (Białych przedstawiało białe koło).

Rewolucyjnemu odrodzeniu towarzyszyło rewolucyjne przemianowywanie rzeczy, też odzwierciedlające znaczenie Żydów. W samym Piotrogrodzie Plac Pałacowy, udekorowany przez Natana Altmana, przemianowano na Plac Urickiego; Pałac Taurydzki, gdzie powstał Rząd Tymczasowy i gdzie rozpędzono Zgromadzenie Konstytucyjne, stał się Pałacem Urickiego; Litejnyj Prospekt stał się Prospektem Wołodarskiego; pałac wielkiego księcia Siergieja Aleksandrowicza nazwano Pałacem Nechamkesa; Nabrzeże Admiralicji i Aleję Admiralicji nazwano imieniem Semena Roszala; Pałac Władimira i Prospekt Władimira imieniem Semena Nachimsona; a nowy Uniwersytet Robotników Komunistycznych (oraz różne ulice i miasto Jelizawietgrad) imieniem Zinowiewa. Rezydencje carskie Pawłowsk i Gatczyna uzyskały nazwy odpowiednio Słuck i Trock. Wiera (Berta) Słucka została sekretarzem komitetu partyjnego rejonu Wasilieostrowskiego.

Na koniec wróćmy do zalecenia Arie-Lejba i pierwszej miłości Babla - pierwszej nocy z kobietą rosyjską. W okresie od 1924 do 1936 roku odsetek małżeństw mieszanych dla żydowskich mężczyzn wzrósł z 1,9 do 12,6 procent na Białorusi, z 3,7 do 15,3 procent na Ukrainie i z 17,4 do 42,3 procent w republice rosyjskiej. Proporcje zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet rosły wraz z awansem w bolszewickiej hierarchii. Trocki, Zinowiew i Swierdłow ożenili się z Rosjankami (żoną Kamieniewa była siostra Trockiego). Nie-Żydzi Andrejew, Bucharin, Dzierżyński, Kirów, Kosariew, Łunaczarski, Mołotow, Ryków i Woroszyłow mieli żony Żydówki. Jak to ujął Łunaczarski, powtarzając poglądy Lenina i Gorkiego, ale i czerpiąc z własnego doświadczenia:

Ogromny wzrost liczby małżeństw rosyjsko-żydowskich napawa nas radością. To słuszna droga. Nasza słowiańska krew ma jeszcze dużo słodu chłopskiego; jest gęsta i jest jej dużo, ale płynie nieco powoli i cały nasz rytm biologiczny jest nieco zbyt wiejski. Z drugiej strony, krew naszych żydowskich towarzyszek i towarzyszy płynie bardzo szybko. Zmieszajmy więc naszą krew i w tej owocnej mieszance odnajdźmy typ ludzki, który będzie zawierał krew ludu żydowskiego jak wyborne tysiącletnie ludzkie wino.

 

W roku 1912 żydowska populacja Moskwy liczyła 15 353 osoby, mniej niż jeden procent mieszkańców. W roku 1926 wzrosła do 131 tysięcy, czyli 6,5 procent. Około 90 procent migrantów stanowili ludzie przed pięćdziesiątką, a około jednej trzeciej osoby mające od dwudziestu do trzydziestu lat. W 1939 roku liczba Żydów w Moskwie osiągnęła ćwierć miliona (około 6 procent; Żydzi stali się drugą co do wielkości grupą etniczną). W Leningradzie liczba Żydów wzrosła z 35 tysięcy (1,8 procent) w 1910 roku do 84 603 ( 5,2 procent) w 1926 roku i 201 542 (6,3 procent) w roku 1939 (i tu Żydzi stanowili drugą co do liczebności - z dużą przewagą nad resztą - grupę etniczną). Podobne są dane dla Charkowa - 11 013 (6,3 procent) w 1897 roku, 81 138 (19 procent) w 1926 i 130 250 (15,6 procent) w roku 1939. Wreszcie Kijów (w dawnej strefie osiedlenia): 32 098 (13 procent) w 1897 roku; 140 256 (27,3 procent) w 1926 roku i 224 236 (26,5 procent) w roku 1939. W przededniu drugiej wojny światowej na obszarach jeszcze ćwierć wieku temu dla nich zamkniętych mieszkało 1,3 miliona Żydów. Według Mordechaia Altshulera ponad milion to "pierwsze pokolenie imigrantów przebywających poza dawną strefą osiedlenia".

W 1939 roku 86,9 procent wszystkich radzieckich Żydów mieszkało na obszarach miejskich, a mniej więcej połowa w największych miastach ZSRR. Prawie jedną trzecią stanowili mieszkańcy wielkich aglomeracji: Moskwy i Leningradu w Rosji oraz Kijowa i Charkowa na Ukrainie. Blisko 60 procent żydowskiej populacji Moskwy i Leningradu miało od dwudziestu do pięćdziesięciu lat.

Niektórzy imigranci oddawali się tradycyjnie merkuriańskim zajęciom. Niemal całkowite unicestwienie przedrewolucyjnej klasy przedsiębiorców i wprowadzenie w 1921 roku NEP-u otworzyło nadzwyczajne możliwości. W 1926 roku Żydzi stanowili 1,8 procent ogółu ludności ZSRR i 20 procent prywatnych kupców (66 procent na Ukrainie i 90 na Białorusi). W Piotrogrodzie (w 1923 roku) odsetek przedsiębiorców korzystających z najemnej siły roboczej był wśród Żydów 5,8 razy wyższy niż w reszcie populacji. W 1924 roku w Moskwie żydowscy "NEP-mani" byli w posiadaniu 75,4 procent małych sklepów wielobranżowych, 54,6 procent sklepów tekstylnych, 48,6 procent sklepów jubilerskich, 39,4 procent sklepów sprzedających zboże i jego przetwory, 36 procent składów drewna, 26,3 procent sklepów obuwniczych, 19,4 procent sklepów meblowych, 17,7 procent sklepów tytoniowych i 14,5 procent wszystkich sklepów odzieżowych. Nowa "radziecka burżuazja" była w znacznym stopniu żydowska. Na dole hierarchii "NEP-manów" Żydzi stanowili 40 procent ogółu rzemieślników (35 procent leningradzkich krawców); u szczytu jej natomiast, wśród najbogatszych moskiewskich przedsiębiorców (posiadaczy dwu najwyższych kategorii koncesji na handel i produkcję przemysłową), było 33 procent Żydów. Do tej grupy należało w Moskwie 25 procent żydowskich przedsiębiorców (w porównaniu do 8 procent nieżydowskich "NEP-manów").

 

Kiedy z końcem epoki NEP-u zaczęto prześladować, pozbawiać majątku, aresztować i wyrzucać z domów resztę prywatnych przedsiębiorców, na czele z żydowskimi "ojcami", większość kierujących operacją funkcjonariuszy OGPU (łącznie z szefem wydziału "twardej waluty" w Zarządzie Przestępczości Gospodarczej OGPU, Markiem Isajewiczem Gajem [Sztokliandem]) stanowili Żydzi. W 1934 roku, kiedy organ ten włączono do NKWD, funkcjonariusze "narodowości żydowskiej" stanowili w "kierowniczych kadrach" radzieckiej bezpieki najliczniejszą grupę etniczną (37 Żydów, 30 Rosjan, 7 Łotyszy, 5 Ukraińców, 4 Polaków, 3 Gruzinów, 3 Białorusinów, 2 Niemców i 5 innych narodowości). Dwunastoma kluczowymi wydziałami i zarządami NKWD, w tym ds. milicji robotniczo-chłopskiej, obozów pracy (Gułagu), kontrwywiadu, inwigilacji i szkodnictwa gospodarczego kierowali Żydzi poza dwoma pochodzący z dawnej strefy osiedlenia. Ludowym komisarzem spraw wewnętrznych był Gienrich Grigorijewicz (Henoch Herszenowicz) Jagoda.

Ze wszystkich rosyjskich rewolucji, ta w żydowskim wydaniu (do roku 1934) była najbezwzględniejsza i najbardziej skuteczna. Ojciec Jagody był złotnikiem (według innych źródeł farmaceutą, grawerem lub zegarmistrzem). Ojca Estery Markisz, zamożnego kupca, torturował w więzieniu człowiek nazwiskiem Warnowicki, dowodzący wówczas akcją "ekspropriacji złota" w Jekaterynosławiu, dawniej kolega szkolny Pereca Markisza i jak on poeta jidysz z Berdyczowa. Agent WCzeKa Chaim Polisar "nie zaskoczył ani nie zgorszył" przyjaciół z Komsomołu (według relacji jednego z nich, Michaiła Bajtalskiego), konfiskując sklep żelazny własnego ojca. Wreszcie Eduard Bagricki, który publicznie wyparł się swoich "garbatych i sękatych" żydowskich rodziców, był najpopularniejszym "komsomolskim poetą". Dziadków Michaiła (Meliba) Agurskiego, Anatolija Rybakowa i Cafriry Meromskiej zaliczono do liszeńców (osób podlegających urzędowej dyskryminacji w sferze polityki, edukacji, zatrudnienia i dostępu do mieszkań ze względu na "obce klasowo" pochodzenie lub zajęcie), a mimo to każde z nich (podobnie jak córka liszeńca Ester Markisz) pozostało dumnym i uprzywilejowanym członkiem radzieckiej elity. Pisał o tym W. G. Tan-Bogoraz (były żydowski buntownik i wybitny radziecki antropolog):

W Rogaczowie dziadowie są talmudystami, synowie komunistami, wnukowie zaś są tref - nieoczyszczonymi przez żydowski obrzęd obrzezania. Tak więc dziadek przemyca takiego nieobrzezanego wnuka do synagogi i sadza przy stole obok wielkiej księgi w skórzanej oprawie zalatującej myszami i stęchlizną.

- Kim chcesz zostać, kiedy dorośniesz, Berka? - Na to Berka rezolutnie i z wielką godnością: - Przede wszystkim, nie nazywam się Berka, tylko Lentrozin [Lenin-Trocki-Zinowjew], a jeśli chodzi o to, kim chcę zostać, to mam zamiar zostać czekistą.

Niełatwo było powstrzymać Berkę od spełnienia tego marzenia (odkąd porzucił imię Lentrozin, zostając Borysem), a na pewno nie sposób zapobiec jego wyjazdowi z Rogaczowa do Moskwy czy Leningradu. Niewykluczone, że poszedłby do szkoły i świetnie sobie radził. Żydzi byli zawsze w Związku Radzieckim najlepiej wykształconą grupą, zostawiając innych daleko w tyle (85 wobec 58 procent Rosjan w 1926 roku i 94,3 wobec 83,4 procent Rosjan w 1939 roku). Powszechny, względnie łatwy dostęp do szkolnictwa publicznego, w połączeniu z unicestwieniem przedrewolucyjnej rosyjskiej elity i bezlitosną urzędową dyskryminacją jej potomków, otworzył przed Żydami przybywającymi do radzieckich miast nieznane (podług wszelkich standardów) możliwości. Z dwu tradycyjnych żydowskich dążeń - do bogactwa i do wykształcenia - pierwsze wiodło w pułapkę NEP, drugie zaś było w radzieckim społeczeństwie przepustką do sukcesu, zwłaszcza pod nieobecność konkurencji. Większość Żydów migrujących do miast i prawie cała młodzież poszła drugą drogą.

W 1939 roku średnim wykształceniem dysponowało 26,5 procent Żydów (w porównaniu do 7,8 procent ogółu ludności Związku Radzieckiego i 8,1 procent Rosjan w Federacji Rosyjskiej). W Leningradzie szkołę średnią ukończyło 40,2 procent Żydów (wobec 28,6 procent ogółu mieszkańców). Liczba żydowskich uczniów dwu ostatnich klas szkół średnich przewyższała ponad 3,5 razy ich procentowy udział w całej populacji. Edukacja była jednym z czołowych priorytetów marksistowskiego reżimu, który doszedł do władzy w kraju, który uważali za "zacofany", a więc w odwrotnej, niż to zakładali klasycy kolejności. Misją państwa radzieckiego ("nadbudowy") było stworzenie ex post warunków ekonomicznych ("bazy"), które powinny były powołać je do istnienia. Za jedyny sposób naprawienia błędu historii uznano forsowną industrializację, kluczem do jej powodzenia miała być masowa edukacja "świadomych elementów", Żydów zaś uważano za najlepiej wykształconych pośród świadomych i najbardziej świadomych wśród wykształconych. Powiązanie to utrzymywało się przez pierwsze dwadzieścia lat trwania reżimu.

W latach 1928-1939 liczba studentów wyższych uczelni w Związku Radzieckim wzrosła ponad pięciokrotnie (z 167 do 888 tysięcy). Żydzi nie byli zdolni dotrzymać kroku, gdyż mała grupa etniczna (1,8 procent ogółu ludności) nie mogła dostarczyć większej ilości studentów; co więcej, wielu nie kwalifikowało się na "robotnicze kursy przygotowawcze", będące dla państwa ważnym narzędziem awansu, a w ramach różnych "akcji afirmatywnych" w republikach związkowych na egzaminach wstępnych preferowano "miejscowych", w czego rezultacie, przykładowo, na Ukrainie odsetek studiujących Żydów spadł z 47,2 procent w roku akademickim 1923/24 do 23,3 w roku 1929/30. Mimo to Żydzi spisywali się najlepiej ze wszystkich. W latach 1929-1939 liczba żydowskich studentów wzrosła czterokrotnie, z 22 518 do 98 216 (11,1 procent ogółu studentów). W 1939 roku Żydzi stanowili 17,1 procent studentów w Moskwie, 19 procent w Leningradzie, 24,6 procent w Charkowie i 35,6 procent w Kijowie. Udział absolwentów szkół wyższych wśród Żydów (6 procent) był dziesięciokrotnie wyższy niż odsetek wszystkich ludzi z wyższym wykształceniem w kraju (0,6 procent) i trzykrotnie wyższy niż w populacji miejskiej (2 procent). Żydzi stanowili 15,5 procent obywateli Związku Radzieckiego z wyższym wykształceniem, co w liczbach bezwzględnych dawało im drugie miejsce po Rosjanach, a przed Ukraińcami. Uczyła się jedna trzecia Żydów w wieku między 19 a 24 rokiem życia. Odpowiedni odsetek dla całego Związku Radzieckiego wynosił 4-5 procent.

Najwyraźniejszym skutkiem migracji Żydów do miast była zamiana ich w pracowników umysłowych na państwowym etacie. Już w 1923 roku do tej kategorii należało 44,3 procent Żydów moskiewskich i 30,5 procent leningradzkich. W 1926 roku pracownicy umysłowi stanowili 50,1 procent wszystkich Żydów pracujących w Moskwie i 40,2 procent w Leningradzie (w przypadku nie-Żydów odsetek ten wynosił, odpowiednio, 38,15 i 27,7). W roku 1939 liczby te wzrosły do 82,5 procent dla Moskwy i 63,2 procent dla Leningradu. Od początku władzy radzieckiej niespotykana kombinacja wyjątkowo wysokich wskaźników wykształcenia i znacznej politycznej lojalności ("świadomości") czyniła Żydów ostoją nowej radzieckiej biurokracji. Partia uważała dawnych carskich urzędników - w gruncie rzeczy wszystkich, którzy kształcili się przed rewolucją i nie byli bolszewikami - za bezpowrotnie straconych. Należało wykorzystywać ich (jako "burżuazyjnych specjalistów"), dopóki byli niezastąpieni, i usunąć (jako "element społecznie obcy"), gdy tylko staną się zbędni. Najlepszymi kandydatami na ich miejsce (do czasu, gdy proletariusze "zdobędą wiedzę") byli Żydzi - jedyni członkowie warstw oświeconych, nieskompromitowani służbą caratowi (do której nie byli dopuszczani). Jak zauważył Lenin: "Fakt, że w rosyjskich miastach znalazło się wielu przedstawicieli inteligencji żydowskiej, miał wielkie znaczenie dla rewolucji. Położyli oni kres powszechnemu sabotażowi, z którym mieliśmy do czynienia po rewolucji październikowej. [...] Elementy żydowskie były zmobilizowane [...] i przez to ocaliły rewolucję w trudnej chwili. Tylko dzięki temu zasobowi rozumnej i wykształconej siły roboczej udało nam się przejąć aparat państwowy".

Państwo radzieckie pilnie potrzebowało przedstawicieli wolnych zawodów i urzędników. Żydzi - zwłaszcza młodzi z dawnej strefy osiedlenia - odpowiedzieli na zapotrzebowanie. W 1939 roku w Leningradzie stanowili 69,4 procent dentystów, 58,6 procent aptekarzy, 45 procent adwokatów, 38,6 procent lekarzy, 34,7 procent radców prawnych, 31,3 procent pisarzy, dziennikarzy i wydawców, 24,6 procent muzyków, 18,5 procent bibliotekarzy, 18,4 procent naukowców i profesorów wyższych uczelni, 11,7 procent artystów, 11,6 procent aktorów i reżyserów. Dane dotyczące Moskwy są bardzo podobne.

Im wyższe szczeble drabiny społecznej, tym więcej widać na nich Żydów. W roku szkolnym 1936/37 dzieci żydowskie stanowiły 4,8 procent moskiewskich uczniów w klasach od pierwszej do czwartej, 6,7 procent w klasach piąta-siódma i 13,4 procent w klasach ósma-dziesiąta. Wśród studentów wyższych uczelni odsetek Żydów wynosił (w 1939 roku) 17,1 procent, a wśród absolwentów 23,9 procent. W 1939 roku należało do nich 3 procent pielęgniarek i 19,6 procent lekarzy. W Leningradzie stanowili 14,4 procent ekspedientów sklepowych i 30,9 procent kierowników sklepów. W roku 1926 odsetek Żydów wśród słuchaczy akademii wojskowych (8,8 procent) był prawie dwukrotnie wyższy niż ich udział w kadrze dowódczej armii radzieckiej (4,6 procent) i czterokrotnie wyższy niż udział w całej armii (2,1 procent). W federacji rosyjskiej w 1939 roku Żydzi stanowili 1,8 procent nauczycieli i 14,1 procent naukowców i profesorów szkół wyższych (dane dla Białorusi i Ukrainy, to odpowiednio: 12,3 i 32,7 procent oraz 8 i 28,6 procent).

Na szczytach kulturalnej elity Moskwy i Leningradu obecność Żydów była szczególnie silna i - z definicji - widoczna. Nie brakowało ich wśród awangardowych artystów (Natan Altman, Marc Chagall, Naum Gabo, Moisiej Ginzburg, El Lisicki, Anton Perzner, Dawid Szterenberg), teoretyków szkoły formalnej (Osip Brik, Borys Ejchenbaum, Roman Jakobson, Borys Kuszner, Wiktor Szkłowski, Jurij Tynianow), "proletariackich" publicystów (Leopold Awerbach, Jakow Elsberg, Aleksandr Isbach, Władimir Kirszon, Grigorij Lelewicz, Jurij Libiedinski), nowatorskich filmowców (Fridrich Ermler, Josif Chejfic, Grigorij Kozincew, Grigorij Roszal, Leonid Trauberg, Dżiga Wiertow, Aleksandr Zarchi) i komsomolskich poetów (Eduard Bagricki, Aleksandr Biezymienski, Michaił Golodnyj, Michaił Swietłow, Josif Utkin).

Żydów można było spotkać wśród najbardziej aktywnych uczestników kampanii przeciw "burżuazyjnym" obyczajom podczas "wielkiej przebudowy", najbardziej zdyscyplinowanych obrońców socjalistycznego realizmu podczas "wielkiego odwrotu" (od rewolucyjnego internacjonalizmu) i natchnionych proroków wiary, nadziei i walki podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (czasem byli to ci sami ludzie). Wśród członków założycieli powstałego w 1929 roku Towarzystwa Walczących Materialistów Dialektycznych Żydzi stanowili 53,8 procent (7 na 13); stanowili też połowę (23 osoby) wybranych na plenarnym posiedzeniu w czerwcu 1930 roku członków zwyczajnych i członków korespondentów Akademii Nauk. Wśród delegatów na I Zjazd Pisarzy Radzieckich w 1934 roku Żydami było 19,4 procent (za Rosjanami z 34,5 procent, a przed Gruzinami z 4,8 procent i Ukraińcami z 4,3 procent) i aż 32,6 procent delegacji moskiewskiej. W latach 1935-1940 stanowili 34,8 procent moskiewskiego oddziału związku pisarzy. Najpopularniejsze radzieckie pieśni masowe pisali i wykonywali przybysze z dawnej strefy osiedlenia, a gdy nadeszła pora utożsamienia zwycięskiej rewolucji z określonym kanonem muzyki klasycznej, przytłaczającą większość "kanonicznych" wykonawców stanowili żydowscy muzycy wyszkoleni przez żydowskich pedagogów (45 procent nauczycieli konserwatoriów w Moskwie i Leningradzie mianowanych w latach dwudziestych stanowili Żydzi). ZSRR konkurował ze światem kapitalistycznym we wszystkich dziedzinach, ale zanim w latach czterdziestych radzieccy sportowcy pojawili się na międzynarodowych zawodach, były tylko dwie dyscypliny, w których ojczyzna socjalizmu mogła mierzyć się otwarcie i zgodnie z ustalonymi regułami ze "światem burżuazyjnym" - były to szachy i muzyka klasyczna. Obie były niemal wyłączną żydowską specjalnością i obie wyłoniły najsłynniejszych i najlepiej wynagradzanych idoli lat trzydziestych, jak późniejszy szachowy mistrz świata Michaił Botwinnik i cała plejada laureatów międzynarodowych konkursów muzycznych, m.in. Dawid Ojstrach, Emil Gilels, Borys Goldstein i Michaił Fichtenholc.

Potem przyszła wojna. Przebieg wojny domowej w Hiszpanii relacjonował obywatelom Związku Radzieckiego najsławniejszy w kraju dziennikarz Michaił Kolców (Fridliand), a prowadzili ją w ich imieniu najlepsi tajni agenci i dyplomaci, w większości Żydzi. Podczas wojny z nazistami reżim radziecki przemawiał dwoma głosami: wyrazicielem gniewu żądnej pomsty Rosji był Ilja Erenburg (główny ambasador kulturalny Stalina), a subtelny baryton państwa socjalistycznego należał do Jurija Lewitana (spikera radzieckiego radia). Co najmniej 40 procent pisarzy moskiewskich, którzy zginęli podczas wojny, stanowili Żydzi.

 

Bezpieka - nienaruszalne jądro reżimu, po 1934 roku znane jako NKWD - była jedną z najbardziej żydowskich instytucji ZSRR. W przededniu Wielkiego Terroru, w styczniu 1937 roku, wśród 111 najwyższych funkcjonariuszy NKWD było 42 Żydów, 35 Rosjan, 8 Łotyszy i 26 osób innej narodowości. Z dwudziestu zarządów NKWD dwunastoma (60 procent; w tym zarządami do spraw bezpieczeństwa państwowego, milicji, obozów pracy i przesiedleń) kierowali funkcjonariusze uważający się za etnicznych Żydów. Najbardziej ekskluzywną i kluczową jednostkę organizacyjną NKWD, Główny Zarząd Bezpieczeństwa Państwowego, tworzyło dziesięć wydziałów, a szefami siedmiu z nich (operacyjnego, kontrwywiadu, tajnych operacji politycznych, do zadań specjalnych [kontrwywiad w wojsku], zagranicznego, do spraw archiwów i więziennictwa) byli przybysze z dawnej strefy osiedlenia. Służba dyplomatyczna była specjalnością niemal wyłącznie żydowską (podobnie jak szpiegostwo na rzecz Związku Radzieckiego w Europie Zachodniej i zwłaszcza Stanach Zjednoczonych). Gułagiem, czyli Głównym Zarządem Poprawczych Obozów Pracy, Osiedli Pracy i Miejsc Uwięzienia, od utworzenia w roku 1930 do końca listopada roku 1938, kiedy wygasał Wielki Terror - kierowali etniczni Żydzi. Babel (swego czasu pracownik tajnych służb, przyjaciel kilku jej funkcjonariuszy-katów, w końcu przyznający się do winy "terrorysta" i "szpieg") tak opisywał jednego ze swoich bohaterów, o przezwisku "półtora Żyda": "Tartakowski ma duszę zbója, ale on jest nasz. On wyszedł spośród nas. To nasza krew".

 

Rosyjscy Żydzi byli ostatnimi, najliczniejszymi i najbardziej wyspecjalizowanymi merkuriańskimi przybyszami w USA; stosownie do tego działali i odnosili sukcesy. Przybywali całymi rodzinami (około 40 procent kobiet, 25 procent dzieci) z zamiarem pozostania (na powrót decydowało się średnio 7 procent Żydów, 42 procent przedstawicieli innych narodowości). Osiedlali się w miastach, niemal nie ubiegając się o niewykwalifikowane zajęcia. Nader liczną grupę stanowili wśród nich przedsiębiorcy (w Nowym Jorku w 1914 roku co trzeci mężczyzna). Prowadzili firmy w stary, merkuriański sposób (tania, rodzinna siła robocza, długi dzień pracy, niska marża zysku, solidarność etniczna, pionowa integracja, wysoki poziom standaryzacji, specjalizacji i zróżnicowania produktu). W Nowym Jorku żydowscy emigranci z Rosji wykorzystali tradycyjne umiejętności i wyniesione ze starego kraju doświadczenie, by zmonopolizować i zrewolucjonizować przemysł odzieżowy (w 1905 roku najsilniejszy w Nowym Jorku, wart 306 milionów dolarów i zatrudniający jedną czwartą miejscowych robotników przemysłowych). W 1925 roku połowa nowojorskich Żydów z Rosji będących głowami rodzin trudniła się pracą umysłową, niemal wyłącznie w biznesie. Jak pisał Andrew Godley: "Większość żydowskich imigrantów [...] w odróżnieniu od prawie całej reszty w ciągu pięćdziesięciu lat wyrwała się ze skrajnej nędzy, zdobywając bezpieczeństwo ekonomiczne i szacunek społeczny".

Znajoma opowieść: za sukcesem ekonomicznym szedł sukces w edukacji i wolnych zawodach. Z końcem pierwszej wojny światowej Żydzi stanowili około 20 procent studentów Harvardu i około 40 procent Columbii. W 1920 roku w nowojorskim City College i Hunter College uczyło się 80-90 procent Żydów. W 1925 roku ponad połowa dzieci pochodzących z Rosji żydowskich przedsiębiorców wykonywała wymagającą wykształcenia pracę umysłowy W raporcie Industrial Commission czytamy: "W szkołach niższego stopnia dzieci żydowskie sprawiają nauczycielom wiele radości łatwością uczenia się, posłuszeństwem i dobrym zachowaniem". Pewien uczeń liceum prywatnego w Bostonie pisał zdziwiony: "Żydzi co wieczór pracowali do późnej nocy, nazajutrz wszystko mieli wykute na blachę, byli dumni ze swoich szkolnych sukcesów i nie kryli tego. Na zakończenie roku wręczano nagrody najlepszym z każdego przedmiotu i oni otwarcie o nie zabiegali. Nie było tam czegoś takiego jak w Roxbury: solidarność uczniów przeciw nauczycielowi. Jeśli ktoś pomylił się podczas recytacji, a nauczyciel tego nie zauważył, zaraz dwadzieścia rąk wystrzelało w górę, by zwrócić jego uwagę". 

W Związku Radzieckim i w Stanach Zjednoczonych dzieci żydowskich imigrantów chodziły do szkoły mniej więcej w tych samych godzinach, równie chętnie i z równym powodzeniem. W obu krajach gwałtowny rozwój systemu edukacyjnego zbiegł się z napływem Żydów i ułatwił adaptację nowo przybyłym. W obu pojawiła się też z czasem "kwestia żydowska", czyli nadmiar sukcesów. Państwo radzieckie zareagowało zwiększeniem naboru i rozszerzeniem systemu punktów za "pochodzenie robotniczo-chłopskie" i przynależność do mniejszości etnicznych. Jak powiedział nieco obronnym tonem Łarin: "Nie możemy zrobić tego, co władze carskie: wydać przepisu nakazującego robotniczym szkołom przygotowawczym przyjmowania robotników żydowskich w niższym procencie niż rosyjskich albo żeby w porównaniu do rosyjskich kolegów na uczelnie trafiał niższy odsetek żydowskich inteligentów i rzemieślników niż wynikałoby z ich procentowego udziału w całej populacji". Renomowane amerykańskie college'e też nie mogły robić tego, co władze carskie, ale mogły posłużyć się (i posługiwały się) metodami pośrednimi, jak kwoty regionalne czy testy "charakterologiczne", by odeprzeć "żydowską inwazję".

 

Elita polityczna (w czasie Wielkiego Terroru) ucierpiała niewspółmiernie, ale nie stanowiła większości represjonowanych. Żydzi, nieliczni wśród ofiar spoza elity, byli też niedoreprezentowani w Wielkim Terrorze. W latach 1937-1938 za przestępstwa polityczne aresztowano około 1 procent radzieckich Żydów, a - dla porównania - 16 procent Polaków i 30 procent Łotyszy. Do początku 1939 roku odsetek Żydów w Gułagu był o 15,7 procent niższy od ich udziału w całej populacji. Było tak dlatego, że nie prześladowano Żydów jako grupy etnicznej. Nikt z aresztowanych w latach 1937-1938 - w tym rodzice Meromskiej, krewni Gajster i mój dziadek - nie został aresztowany jako Żyd. Bezpieka skleciła kilka żydowskich spraw, ale wszystkie one miały polityczny (nie etniczny) charakter. Na przykład Judit Roziner-Rabinowicz aresztowano podczas czystki "Palestyńczyków", ale śledczy (też Żyd) interesował się organizacjami syjonistycznymi, nie jej narodowością. Arcywróg syjonizmu Samuił Agurski, jego polityczny przeciwnik, współkierujący żydowską sekcją partii, Mojsze Litwakow, oraz "proletariacki" poeta jidysz, autor wiersza o exodusie do Moskwy, lci Charik zostali aresztowani w ramach ofensywy przeciw rzeczywistym lub wyimaginowanym bundowcom. W tym czasie toczyły się podobne kampanie przeciw byłym członkom innych niebolszewickich ugrupowań, między innymi eserowcom, mienszewikom, ukraińskim borotbistom, azerskim musawatystom i ormiańskim dasznakom. Żydowskie okręgi i szkoły narodowe likwidowano tak samo, jak wszystkie inne okręgi i szkoły narodowe, często potraktowane bardziej brutalnie i obcesowo niż żydowskie (jednostki "narodowe", czyli etniczne, działające w ramach szerszych jednostek etnicznych, jak żydowskie czy polskie okręgi i szkoły na Ukrainie).

Żydzi byli jedyną z wielkich narodowości radzieckich bez "ojczystego" terytorium, która nie stała się celem czystki w okresie Wielkiego Terroru. Od rewolucji władza popierała partykularyzm grup etnicznych, w szczególności diaspory (społeczności mające "własny dom" po drugiej stronie granicy). Jednym z powodów tego ostatniego była chęć dania narodom ościennym jasnych i namacalnych dowodów wyższości ZSRR. W specjalnym zarządzeniu z 1925 roku Politbiuro nakazało, by w regionach przygranicznych mniejszościom narodowym nie szczędzić szkół i publikacji w języku ojczystym, terytoriów i kwot przy zatrudnieniu. Za tą "zasadą piemoncką" (określenie Terry'ego Martina) kryła się chęć inspirowania, wpłynięcia na ludność krajów sąsiednich - może nawet oferta nowego domu. Jednak od połowy lat trzydziestych, kiedy narastała obawa przed ideologicznym skażeniem, a wróg stawał się coraz mniej uchwytny, zawodowi paranoicy uprzytomnili sobie, że odwrotną stroną owego inspirującego wpływu jest wroga penetracja i że przygraniczne pokrewieństwo oznacza, że nowego domu mogą szukać nie tyle dobrzy cudzoziemcy, ile źli ludzie radzieccy. W latach 1935-1938 deportowano z rejonów przygranicznych Chińczyków, Estończyków, Finów, Irańczyków, Koreańczyków, Kurdów, Łotyszy, Niemców i Polaków, w myśl teorii, że więzy etniczne z nieradzieckimi sąsiadami czynią ich szczególnie podatnymi na obce wpływy. W latach 1937-1938 wszystkie żyjące w Związku Radzieckim diaspory zostały poddane specjalnym "operacjom masowym", określającym normy aresztowań i egzekucji. 21 procent aresztowanych z przyczyn politycznych i 36,3 procent straconych było ofiarami "operacji narodowych". 81 procent aresztowanych w ramach "operacji greckiej" rozstrzelano. W operacjach; fińskiej i polskiej wskaźnik egzekucji wyniósł 80 i 79,4 procent.

 

Kim byli strażnicy marksizmu-leninizmu? W 1949 roku "paszportowi" Żydzi stanowili 19,8 procent wszystkich radzieckich profesorów marksizmu-leninizmu, 25 procent nauczających marksizmu-leninizmu w szkołach Moskwy, Leningradu, Kijowa, Charkowa, Rostowa, Saratowa, Kazania i Swierdłowska, oraz 7 z 19 wykładowców Instytutu Materializmu Dialektyczno-Historycznego na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Moskiewskiego. W głównym radzieckim instytucie ekonomii politycznej Akademii Nauk na 51 samodzielnych pracowników naukowych (jak donosił szef Agitpropu szefowi Państwowego Urzędu Planowania) 33 było Żydami, 14 Rosjanami i 4 innej narodowości (po pierwszej serii zwolnień nowy dyrektor zreformowanej placówki musiał przepraszać Komitet Centralny za to, że na 34 członków Akademii Nauk, członków korespondentów i kandydatów nauk instytut nadal zatrudniał 20 Żydów, 12 Rosjan i 2 osoby innych narodowości). W sierpniu 1949 roku partyjny komitet dzielnicowy moskiewskiej Krasnoj Presnii odkrył, że Żydzi stanowią 39 procent kadry Instytutu Prawoznawstwa, a w 1950 roku nowo mianowany dyrektor Instytutu Badań nad Prawem donosił, że udało mu się zmniejszyć odsetek studentów przyznających się do żydostwa z 50 do 8 procent. Według Agitpropu w sekretariacie zespołu redakcyjnego wielotomowej Historii wojny domowej zasiadało 14 Żydów, 8 Rosjan i 6 osób innej narodowości. Co może najgorsze, z przeglądu głównych akademickich mini-Stalinów (każda dyscyplina miała własnego) wynikało, iż etnicznymi Żydami są dziekani: radzieckich filozofów (M. B. Mitin), ekonomistów (E. S. Varga), historyków (I. I. Minc) i prawników (I. P. Trajnin). (Varga przybył z Budapesztu, inni z dawnej strefy osiedlenia). Wreszcie - i to była wiadomość porażająca - B. I. Zbarski, który zabalsamował Lenina i wciąż konserwował tę najświętszą relikwię komunizmu, był nie tylko Żydem ze strefy osiedlenia, ale i według danych jakże skrzętnej bezpieki, szkodnikiem i szpiegiem.

A co z innymi filarami urzędowej ideologii - rosyjskim patriotyzmem i kulturą wysoką? Grupa uczonych poinformowała Komitet Centralny, że 80 procent członków rady Instytutu Literatury Akademii Nauk (w "Domu Puszkina") to Żydzi (Komitet Centralny przyjął doniesienie i zarządził szybkie działanie). Sekretarze Związku Pisarzy - A. Fadiejew, K. Simonow i A. Surkow - obiecali masowe rugi w odpowiedzi na ujawnienie, że Żydzi stanowią 29,8 procent członków jej moskiewskiego oddziału. Stojący na czele Agitpropu G. F. Aleksandrow pisał do sekretarzy Komitetu Centralnego o "niezwykle poważnej sytuacji" na froncie muzycznym: prawie wszystkie wiodące postaci Teatru Bolszoj ("centrum i filaru rosyjskiej kultury muzycznej"), Konserwatorium Moskiewskiego, Filharmonii Moskiewskiej i Konserwatorium Leningradzkiego, to "nie-Rosjanie" - tak samo jak krytycy muzyczni, którzy chwalą ich pracę i szefowie działów sztuki w centralnych gazetach, którzy współpracują z krytykami. Czemu "Historia muzyki rosyjskiej" wyszła pod redakcją nie-Rosjanina? Czemu jest tak wielu Żydów wśród dyrektorów moskiewskich teatrów (według danych Komitetu Centralnego 42 procent), kierowników wystaw (40 procent) i popularnych imprez (39 procent)? Czemu na 87 dyrektorów i kierowników administracyjnych radzieckich cyrków jest 44 Żydów, 38 Rosjan i 4 Ukraińców? A co z pierwszym rosyjskim patriotą wśród dziennikarzy - tym, którego matka miała na imię Hannah? A jeśli mowa o dziennikarzach, to kto wpaja masom radzieckim marksizm-leninizm, rosyjski patriotyzm i kulturę wysoką? "Prawdę" trzeba bezlitośnie oczyścić, tak samo jak "Izwiestia" i wojskową gazetę "Krasnaja Zwiezda". Odkryto, że oficjalne organy Komsomołu i Związku Pisarzy też opanowane są przez Żydów; główna gazeta sportowa otrzymała zarządzenie (podpisane przez kierownika wydziału kadr Komitetu Centralnego G. M. Malenkowa), by zwolnić 12 dziennikarzy, a w organie Rady Związków Zawodowych "Trud" odsetek zatrudnionych Żydów zmniejszono najpierw do 50 procent, a następnie, po kolejnych 40 zwolnieniach, do korzystniejszych 23 procent. Agencją zajmującą się kolportażem i prenumeratą 4 638 radzieckich tytułów prasowych kierowało 18 urzędników, z których dziesięciu okazało się Żydami. Sytuacja w głównym urzędzie cenzury (Gławlit) nie budziła "politycznego zaufania" z podobnych powodów.

Im częstsza styczność z wrogiem, tym większe niebezpieczeństwo infekcji. W czyich rękach - wciąż mowa o dziennikarzach - była radziecka propaganda skierowana poza granice ZSRR, dziedzina, w której tak trudno zdobyć polityczne zaufanie i tak łatwo je nadużyć? Żydzi stanowili 23 procent ścisłego kierownictwa Telegraficznej Agencji Związku Radzieckiego (TASS) i 49 procent w Radio-Telegraficznej Agencji Ukrainy (RATAU). Jeśli chodzi o "narodowy skład" Biura Informacji, Żydów było 48 procent, Rosjan 40 procent, innych narodowości 12 procent; w dziale rosyjskim Wydawnictwa Literatury Obcej było 90 procent Żydów; a w oficjalnej gazecie wydawanej w języku angielskim, "Moscow News", pracowało: 1 Rosjanin, 1 Ormianin i 23 Żydów.

Ekonomiczna baza była równie przegniła jak ideologiczna nadbudowa. Kto produkował radzieckie samochody? W związku ze sprawą "żydowskiego nacjonalizmu" w Moskiewskiej Fabryce Samochodów aresztowano 42 Żydów i stracono 13. Kto projektował radzieckie samoloty? Z instytutu Żukowskiego wyrzucono 60 żydowskich badaczy (ale nie S. A. Ławoczkina, twórcę myśliwców ŁA, ani M. L. Mila, projektanta helikopterów MI). Czemu produkcję radzieckich czołgów powierzono Izaakowi Mojsiejewiczowi Zalcmanowi ze sztetlu Tomaszpol na Podolu? Czemu pod koniec Wielkiej Wojny Ojczyźnianej Żydzi stanowili jedną trzecią głównych inżynierów w radzieckich fabrykach zbrojeniowych? I kto (między nami mówiąc) budował radziecką bombę atomową? Co wiązało tych ludzi z ich krewniakami budującymi bombę atomową w USA? A co ze szpiegami, którzy na swój sposób dążyli do spotkania się tych dwóch bomb?.

 

Również amerykańscy Żydzi intelektualiści przestali być rebeliantami na wygnaniu, stając się profesorami na etacie. Profetyczna inteligencja w stylu rosyjskim przekształciła się w liczną grupę wykształconych intelektualistów ("burżuazyjnych specjalistów"), zorganizowanych w zawodowe korporacje. W 1969 roku Żydzi (poniżej 3 procent populacji) stanowili 27 procent profesorów na wydziałach prawa, 23 procent na medycynie i 22 procent na biochemii. W siedemnastu najbardziej prestiżowych uniwersytetach stanowili 36 procent profesorów prawa, 34 procent socjologów, 28 procent ekonomistów, 26 procent fizyków, 24 procent politologów, 22 procent historyków, 20 procent filozofów i 20 procent matematyków. W 1949 roku w Yale College był jeden profesor Żyd; w 1970 było ich już 18 procent.

 

Po śmierci Stalina kampania antyżydowska ustała i etniczni Żydzi wrócili na szczyty radzieckiej hierarchii zawodowej. Awansowali w wolniejszym tempie niż przed wojną i w nie tak imponującym stylu jak wiele innych grup, ale nadal byli zdecydowanie najskuteczniejsi i najbardziej nowocześni - pod względem zawodów i wskaźników demograficznych - ze wszystkich radzieckich narodowości. W 1959 roku 95 procent Żydów mieszkało w miastach (w porównaniu z 58 procentami Rosjan); odsetek zatrudnionych absolwentów szkół wyższych wynosił wśród nich 11,4 procent (wśród Rosjan 1,8 procent); a na 10 tysięcy Żydów przypadało 135 "pracowników naukowych" (wśród Rosjan 10). Trzydzieści lat później (1989) 99 procent rosyjskich Żydów mieszkało na terenach miejskich (Rosjan 85 procent); odsetek zatrudnionych absolwentów szkół wyższych wynosił wśród nich 64 procent (wśród Rosjan 15 procent); a na 10 tysięcy Żydów przypadało 530 pracowników naukowych (wśród Rosjan 50).

Wszystkie narodowości radzieckie były różne, ale niektóre znacznie bardziej od innych. Według "wskaźnika odmienności zawodowej" (odsetek osób w jednej grupie, które musiałyby zmienić zawód, żeby upodobniła się ona do innej pod względem struktury zawodowej) w przeddzień upadku Związku Radzieckiego Żydzi byli zdecydowanie najbardziej "odmienni" ze wszystkich głównych narodowości Rosji. Na przykład różnica między Rosjanami i Żydami była większa niż między Rosjanami i każdą inną grupą w Federacji Rosyjskiej (łącznie z Czeczenami, najmniej miejską z badanych grup). Pięć najliczniej reprezentowanych zawodów wśród Rosjan to metalowcy (7,2 procent zatrudnionych), kierowcy pojazdów mechanicznych (6,7 procent), inżynierowie (5,1 procent), traktorzyści i kombajniści (2,4 procent) i "pracownicy niefizyczni bez specjalności" (16,3 procent). Pięć głównych zawodów dla Żydów to inżynierowie (16,3 procent), lekarze (6,3 procent), naukowcy (5,3 procent), nauczyciele szkół podstawowych i średnich (5,2 procent) oraz kierownicy produkcji i technicy zarządzania (3,3 procent). Struktura zatrudnienia Żydów była znacznie mniej zróżnicowana, znacznie mniej zależna od płci i znacznie bardziej skoncentrowana w zawodach ze szczytów hierarchii społecznej. Z głównych wykonywanych przez Żydów do najbardziej ekskluzywnych (i najrzadziej reprezentowanych wśród Rosjan) należały zawody lekarza, naukowca, dyrektora, artysty i producenta filmowego oraz praca w wydawnictwach i prasie.

 

Udział Żydów (w USA) w radykalnym ruchu studenckim lat sześćdziesiątych i początku siedemdziesiątych był porównywalny z ich akcesem do wschodnioeuropejskiego socjalizmu i amerykańskiego przedwojennego komunizmu. W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych Żydzi (5 procent studentów amerykańskich) stanowili 30-50 procent członków SDS (Students for a Democratic Society) i ponad 60 procent kadry tej organizacji. Żydami było sześciu z jedenastu przywódców ruchu na rzecz wolności słowa w Berkeley (Free Speech Movement), jedna trzecia aresztowanych przez policję członków Weathermen ("meteorolodzy", wyłoniona z SDS organizacja pod nazwą Weather Underground Organization), 50 procent kalifornijskiej Partii Pokoju i Wolności (Peace and Freedom Party), dwie trzecie białych Jeźdźców Wolności (Freedom Riders), którzy w 1961 roku ruszyli na Południe, by walczyć z segregacją rasową, od jednej trzeciej do połowy ochotników akcji "Lato nad Missisipi" z roku 1964 (i dwóch z trzech zamordowanych uczestników), 40 procent protestujących na Uniwersytecie Chicagowskim przeciwko informowaniu komisji poborowych o ocenach studentów i 90 procent próby radykalnych działaczy zbadanych przez Josepha Adelsona na Uniwersytecie Michigan. W roku 1970, po inwazji Kambodży i zabójstwie czterech studentów Uniwersytetu Kent State (trzech było Żydami), 90 procent Żydów uczęszczających do szkół, w których odbyły się demonstracje, przyznało się do udziału w proteście. W ogólnokrajowym sondażu z 1970 roku 23 procent żydowskich studentów college'ów (dla porównania, 4 procent protestantów i 2 procent katolików) określiło się jako "radykalna lewica", a zbadana na Uniwersytecie Kalifornijskim grupka radykalnych działaczy okazała się w 83 procentach żydowska. W dużym badaniu studenckiego radykalizmu przeprowadzonym na dużej próbie respondentów pod koniec lat sześćdziesiątych przez Amerykańską Radę Edukacji żydowskie pochodzenie okazało się najważniejszym czynnikiem pozwalającym domyślać się czyjegoś udziału w akcjach protestacyjnych.

Stanley Rothman i S. Robert Lichter, którzy w latach 1971-1973 zbadali próbę 1 051 studentów uniwersytetów Bostońskiego, Harwardzkiego, Massachusetts w Amherst i Michigan, stwierdzili, że "53 procent radykałów było pochodzenia żydowskiego, podobnie jak 63 procent uczestników co najmniej siedmiu protestów, 54 procent organizatorów co najmniej trzech protestów i 52 procent organizatorów co najmniej trzech protestujących grup". Co najważniejsze, "podział na Żydów i nie-Żydów okazał się najoszczędniejszym wyjaśnieniem wielu innych społecznych i psychologicznych aspektów radykalizmu Nowej Lewicy. [...] Analizując wyniki doszliśmy do wniosku, że dalsze dzielenie kategorii nie-Żydów według przynależności etnicznej czy wyznaniowej niewiele wnosi, gdyż pod względem przywiązania do idei radykalnych podgrupy te różniły się nieznacznie. Żydzi zaś byli znacznie radykalniejsi od wszystkich nieżydowskich podgrup religijnych i etnicznych".

 

W latach 1968-1994 ZSRR i państwa powstałe w wyniku jego rozpadu opuściło 1,2 mln Żydów (43 procent ogółu, więcej niż wówczas, gdy wyjeżdżały Bejłkie i Chawa). Pierwsza fala, docierająca do Izraela w latach 1968-1975, uniosła większość ideowych syjonistów (jak Markisz i Agurski) i wielu wnuków Cejtł z byłej strefy osiedlenia. Potem popłynęła rzeka, głównie do Stanów Zjednoczonych, która zabrała wielu wnuków Hodł z Moskwy i Leningradu (do Stanów Zjednoczonych wyjechało ich około 90 procent). Rząd izraelski próbował zahamować ten trend, ale dopiero po 1988 roku, kiedy odsetek wyjeżdżających do Ameryki osiągnął 89 procent, Stany Zjednoczone zgodziły się znacząco zmniejszyć kwoty imigracyjne dla radzieckich Żydów. Po upadku muru berlińskiego w 1989 roku Izrael otworzył własne konsulaty w Związku Radzieckim, zamknął ciągle nieszczelny punkt tranzytowy w Wiedniu i wreszcie zdołał powstrzymać większość uchodźców z lat 1989-1992 (grupa największa ze wszystkich) przed "zboczeniem z trasy". W 1994 roku wnuki Bejłki (USA) witały już tylko 27 procent żydowskich emigrantów z ZSRR, wnuki Chawy (Izrael) zaś 62 procent.

 

Żydzi są w Stanach Zjednoczonych najbogatszą ze wszystkich grup religijnych (łącznie z takimi tradycyjnie prosperującymi wyznaniami jak unitarianie i Kościół Episkopalny). Mają najwyższe dochody na gospodarstwo domowe (o 72 procent wyższe od średniej krajowej), najwyższy odsetek pracujących na własny rachunek (trzykrotnie wyższy od średniej) i największą reprezentację wśród najbogatszych Amerykanów (około 40 procent najbogatszej czterdziestki, według magazynu "Forbes" z 1982 roku). Nawet rodziny nowych imigrantów z byłego Związku Radzieckiego zaczynają już w kilka lat po przybyciu zarabiać więcej niż średnia krajowa.

Żydzi są najwyżej wykształceni wśród ogółu Amerykanów (prawie wszyscy w wieku studenckim studiują, a ich koncentracja w wolnych zawodach dwukrotnie przewyższa odsetek nie-Żydów). Są też najlepiej wykształceni: im bardziej prestiżowy uniwersytet, tym większy odsetek żydowskich studentów i wykładowców. Według badania z 1970 roku 50 procent najbardziej wpływowych amerykańskich intelektualistów (najwięcej publikacji i recenzji w dwudziestu czołowych kulturotwórczych periodykach) było Żydami. W elicie akademickiej (analogicznie określonej) Żydzi stanowili w naukach społecznych 56 procent i w humanistyce 61 procent. Z dwudziestu najbardziej wpływowych intelektualistów amerykańskich (wyłonionych przez innych intelektualistów) Żydami było piętnastu (75 procent). Zważmy zaś na to, że udział Żydów w populacji amerykańskiej nie przewyższa 3 procent.

Bogactwo i wykształcenie przychodzą z czasem, ale prawdziwym fachem Merkurego było pośrednictwo. Według badań z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Żydzi stanowili jedną czwartą do jednej trzeciej "elity mediów" (wiadomości trzech sieci telewizyjnych i telewizji publicznych, trzech głównych magazynów informacyjnych i czterech głównych gazet). Ponad jedna trzecia najbardziej "wpływowych" krytyków filmowych, literackich, radiowych i telewizyjnych była pochodzenia żydowskiego, tak samo jak prawie połowa hollywoodzkich producentów telewizyjnych show prezentowanych w godzinach największej oglądalności i około dwóch trzecich reżyserów, scenarzystów i producentów pięćdziesięciu najbardziej dochodowych filmów z lat 1965-1982. W październiku 1994 roku magazyn "Vanity Fair" sportretował dwudziestu trzech magnatów medialnych, którzy stanowili, jak to określono, "nowy establishment" - byli to "ludzie przemysłu rozrywkowego, telekomunikacyjnego i komputerowego, których ambicje i wpływy uczyniły Amerykę prawdziwym supermocarstwem doby informatyki". Jedenastu z nich (48 procent) było Żydami.

"Elity" i supermocarstwa przemijają, ale stopień przystawania posttradycyjnych gospodarek i tradycyjnych umiejętności merkuriańskich jest wysoki. Amerykańscy Żydzi odnoszą sukcesy w tych samych zawodach, co Żydzi europejscy i radzieccy - w tych samych zajęciach, którym oddawali się od zawsze piśmienni merkurianie (a dziś w USA także libańscy chrześcijanie, Hindusi i Chińczycy). "Lekarze i adwokaci" to zarówno najstarsze zawody Żydów w Europie, jak i zawody znamionujące status klasy średniej (i pięcie się Żydów wzwyż) w Stanach Zjednoczonych. W połowie lat osiemdziesiątych wciąż rosła koncentracja Żydów w kręgach elity i dystans między nimi i nie-Żydami wyznaczony zawodem i wykształceniem.

Żydzi są wyraźnie nadreprezentowani w obu izbach Kongresu (odsetek trzy-cztery razy wyższy od średniej krajowej) i wybijają się wśród politycznych doradców, sztabowców, sponsorów i wolontariuszy. Finansują w 25-50 procentach kampanie wyborcze demokratów i według Ze'eva Chafetsa w 1986 roku w 27 na 36 pojedynkach o fotel senatora "przynajmniej jeden z kandydatów (a często obaj) mieli Żyda za szefa kampanii lub szefa sponsoringu. Badanie w 1982 roku amerykańskiej elity gospodarczej, kulturalnej i politycznej wykazało, że większość objętych tą kategorią protestantów zawdzięcza awans biznesowi i kampaniom wyborczym, większość katolików - działalności w związkach zawodowych i w partiach, a większość Żydów - pracy w mediach, organizacjach użyteczności publicznej i służbie publicznej. Nie ma wątpliwości, że z tych trzech strategii strategia żydowska jest najskuteczniejsza, bo idealnie przystaje do nowoczesnego postindustrialnego państwa. Żydzi zaczęli się wybijać w amerykańskiej elicie politycznej lat siedemdziesiątych, kiedy rosła ranga organizacji non-profit, fundacji politycznych, agencji nadzorujących, nowych technologii informatycznych i firm prawnych pilnujących interesu publicznego.






ŻYDZI A SPRAWA POLSKA