Gazeta Wyborcza - 26-12-2002


Ustawa za łapówkę czyli przychodzi Rywin do Michnika

Paweł Smoleński

 

Pisaliśmy ten tekst od początku sierpnia. Próbowaliśmy dziennikarskiego śledztwa, chcieliśmy się czegoś dowiedzieć, zrozumieć. Drukujemy wszystko, co udało się ustalić.

- Michnik oszalał ze szczętem - pomyślałem, gdy powiedział mi: "Muszę nagrać jednego faceta. Kup najlepszy magnetofon, jaki znajdziesz. Cena nie gra roli".

W tym, że oszalał, utwierdziła mnie jego asystentka.

- Po co nowy magnetofon - urągała. - Jak to: "Cena nie gra roli!". To on nie wie, że musimy ciąć koszty!

Ale magnetofon kupiłem.

- Naucz mnie, co z tym robić - poprosił Adam, któremu łatwiej pojąć różnicę między ONR Falanga i ONR ABC niż działanie magnetofonu. Szczęśliwie cyfrowy sony ma jeden przycisk - wystarczy dotknąć, by zaczął działać. Kiedy rozgryźliśmy zasady funkcjonowania japońskiego cacka, Adam wyjął z portfela złożoną ćwiartkę papieru.

- Czytaj - powiedział.

Notatkę napisała Wanda Rapaczyńska, prezes Agory SA, wydawcy "Gazety".

Czytałem może ze dwie minuty, przelatując po kilkanaście razy każde zdanie. Poczułem się, jakbym podróżował po innym świecie.

 

Styczeń 2002

Pierwsze harce prezesa

 

Jeszcze rok temu nic nie zapowiadało takiej wojny.

Eksperci Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dopiero przymierzają się do zapisów nowelizujących ustawę o mediach elektronicznych, konsultują w zaciszu gabinetów. I tylko prezes TVP Robert Kwiatkowski mówi dziennikarzowi "Gazety", Vadimowi Makarenko, podczas półoficjalnej rozmowy, że gdyby Agora SA kupiła telewizję Polsat, nastąpiłaby "znacząca dekompozycja rynku medialnego".

Nic więcej. Vadim ani się domyślał, że rozmawia o sprawie, która już niebawem trafi na czołówki mediów.

15 stycznia projekt nowej ustawy o radiofonii i telewizji trafia z Krajowej Rady do rządu. Zakłada rozszerzenie kompetencji KRRiTV i wzmocnienie publicznej TV. Wprowadza ograniczenie dla nadawców radiowych - w jednym mieście ten sam właściciel nie może mieć więcej niż jednej lub dwóch (w zależności od wielkości miasta) rozgłośni radiowych.

Do tego rząd dopisuje paragraf zakazujący gazecie ogólnopolskiej kupna telewizji.

Zakaz koncentracji bije w prywatnych nadawców i wydawców. Oznacza, że Agora SA nie będzie mogła kupić Polsatu. Oraz że ma zamkniętą drogę do rozwijania biznesu radiowego, co więcej, straci część posiadanych już stacji radiowych.

 

Kwiecień 2002

Wybuch wojny

 

Na początku kwietnia nowela trafia do Sejmu. Wybucha wojna na linii media prywatne - rząd. Nowelizacji broni wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska, ale mówi o niej i premier Leszek Miller, i ówczesny minister kultury Andrzej Celiński, i wicepremier Marek Pol, i szef MSWiA Krzysztof Janik. W sukurs rządowi idzie nawet... Andrzej Lepper, choć podówczas w konflikcie z SLD i z PSL. Na konsultacje z ekspertami Ministerstwa Kultury chadza, ponoć w imieniu KRRiTV, sekretarz Rady Włodzimierz Czarzasty z SLD, powszechnie postrzegany jako pomysłodawca i pilot nowelizacji.

Nowelizacja prawa radiowo-telewizyjnego staje się tematem numer jeden prywatnych mediów, od tygodników "Wprost" i "Polityka" po Radio Zet i RMF FM oraz telewizje Polsat i TVN. Media mówią jednym głosem: nowelizacja jest szkodliwa. Coraz częściej pojawia się również wątek, że to przepisy rozmyślnie skrojono tak, by skarcić "Gazetę Wyborczą" i Agorę. Pojawia się termin Agora Lex.

Kilku członków Krajowej Rady, m.in. przewodniczący Juliusz Braun i desygnowany przez prezydenta Waldemar Dubaniewski, odcinają się od zaostrzonej wersji przepisów (Braun: "Rząd zmienił sens naszego projektu"). Przeciw nowelizacji są posłowie opozycji, od Marka Jurka z PiS po Iwonę Śledzińską-Katarasińską z PO.

Nowelizacja nie podoba się też prezydentowi.

- Propozycja rządu oznacza - mówił Aleksander Kwaśniewski w radiowych "Sygnałach dnia" - że już właściwie proponujemy wykupienie tych mediów przez partnerów zagranicznych. Bo jeżeli ci, którzy mają pieniądze w Polsce, zgodnie z tą ustawą nie będą mogli kupić, to kto jest w stanie kupić taką telewizję jak Polsat?

"Rząd - pisze w "Gazecie" Grzegorz Piechota - chce tak zmienić ustawę, by np. spółka Agora nie mogła mieć telewizji, Polsat nie mógł starać się o drugą koncesję ogólnopolską, a Radio Zet i RMF FM nie mogły inwestować w kolejne rozgłośnie... Nie boję się pisać o zamachu państwa na wolne media...".

Te głosy mediów nie spotykają się ze zrozumieniem rządu. - To protest paru podmiotów gospodarczych, które widzą swój interes w tym, żeby zmonopolizować rynek - twierdzi Jakubowska.

Tymczasem - replikują prywatni nadawcy - jeśli ktokolwiek ma w Polsce zadatki na monopolistę, to nie media prywatne, lecz państwo. Największym multimedialnym koncernem w Polsce nie jest wydawca "Wyborczej", "Super Expressu" czy właściciel TVN, lecz skarb państwa, który kontroluje producentów informacji - Polską Agencję Prasową i Polską Agencję Informacyjną - i największe media - Telewizję Polską i Polskie Radio... Na obsadę stanowisk w państwowych firmach ma wpływ rząd SLD-PSL. Równie dobrze więc możemy mówić o interesie tych partii, by utrzymać podległy sobie monopol na rynku medialnym.

 

Lato 2002

Rząd szuka kompromisu?

 

Rząd ani myśli zmienić front. W odwodzie ma publiczne radio i telewizję oraz proeseldowską "Trybunę" zgodnie chwalące nowelizację. Gdy mówienie o monopolu mediów prywatnych okazuje się nieskuteczne, rząd odwołuje się do "wymogów prawa europejskiego". Gdy wychodzi na jaw, że Unia Europejska nie wymaga zakazu koncentracji kapitału, wskazuje na poszczególne kraje Zachodu. Gdy "Gazeta" przypomina, że mimo restrykcyjnego prawa Berlusconi i tak opanował włoską telewizję, prawdopodobnie posługując się setkami kopert wypchanych grubszą gotówką, zaś w Wielkiej Brytanii właśnie toczy się debata, jak zliberalizować prawo rządzące eterem, rząd wraca do tezy, że broni kraju przed informacyjnym monopolem.

Według Wandy Rapaczyńskiej, prezes Agory SA, nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji jest dla rządu, jak powiada się w Ameryce, "PR disaster", czyli katastrofą w kształtowaniu publicznego wizerunku. Jakubowskiej nie udało się przekonać opinii publicznej, że rząd broni demokracji i wolnej konkurencji, zaś prywatnym mediom idzie tylko o szmal i władzę nad duszami.

Na tapecie jest również inny PR disaster - wojna z NBP oraz jego prezesem Leszkiem Balcerowiczem. Spadają notowania gabinetu Millera.

W tej sytuacji rząd, jak się wydaje, postanawia wygasić konflikt z mediami. Publiczne radio i telewizja nabierają wody w usta. Na lipcowym spotkaniu z prywatnymi nadawcami i wydawcami z inicjatywy premiera Millera wiceminister Jakubowska oznajmia, że rząd przygotowuje właśnie autopoprawkę do ustawy dotyczącą tzw. zapisów koncentracyjnych.

Wanda Rapaczyńska: - Rozmawiałam z wiceminister Jakubowską. Powiedziała, że nie jest osobistym wrogiem Agory, że reprezentowała stanowisko rządu, ale zlecenie się skończyło, nadszedł czas na porozumienie.

 

11 i 15 lipca 2002

Rywin proponuje

 

Rapaczyńska: - Ministrem kultury był już Waldemar Dąbrowski. Na czwartek, 11 lipca, zaprosił do siebie przedstawicieli prywatnych mediów, by podyskutować o rządowej autopoprawce. Tuż przed spotkaniem zadzwonił do mnie Lew Rywin. Powiedział, że chce pomóc przy zawarciu kompromisu, a z prośbą o mediacje z Agorą zwróciła się do niego "druga strona".

Lew Rywin - prezes rady nadzorczej Canal+, właściciel firmy producenckiej Heritage Films, od lat jedna z najważniejszych postaci na rynku mediów elektronicznych, m.in. producent "Listy Schindlera" i "Pianisty". Rapaczyńska zna go z czasów, gdy Agora SA była współudziałowcem cyfrowej telewizji Canal+.

Rapaczyńska: - 11 lipca przy kawie Rywin poprosił mnie o notatkę określającą "warunki brzegowe", jakie zdaniem Agory powinna spełniać nowelizacja. Napisałam to, co przekazywaliśmy już Krajowej Radzie i Ministerstwu Kultury, to samo, co postulowały inne media prywatne.

Rywin powiedział, że do jego domu na Mazurach przyjeżdża na ryby premier Miller. I że na tych rybach przekaże mu nasze uwagi.

Potem poszliśmy razem do ministra Dąbrowskiego. Cały czas myślałam, co takiego stało się Rywinowi, że chce pomagać.

W poniedziałek, 15 lipca, Rywin dzwoni do Rapaczyńskiej, nalega na spotkanie.

Rapaczyńska: - Rozmawialiśmy może dziesięć minut. Rywin przedstawił propozycję, którą - zapewniał - usłyszał właśnie na rybach. Jakbym dostała pałką po głowie.

Na korytarzu Rywin spotyka Piotra Niemczyckiego, wiceprezesa Agory. Rywin streszcza "propozycję z ryb".

Niemczycki: - Najpierw byłem przekonany, że czegoś nie dosłyszałem. Potem pomyślałem, że albo ja zwariowałem, albo zwariował Rywin.

 

16 lipca

Rapaczyńska do Michnika

 

Rapaczyńska: - Trzęsło mną z obrzydzenia. Przecież Rywin musi wiedzieć, że taka propozycja jest dla mnie i dla Agory po prostu uwłaczająca. Jak ktoś odważył się przyjść do nas z czymś tak odrażającym! Myślałam: jeśli tak ma wyglądać świat polskiego biznesu, jeśli z propozycją łapówki można przyjść do firmy, która zawsze była poza podejrzeniem, jeśli w korupcję angażują się ludzie na takich stanowiskach, to finis Poloniae.

We wtorek, 16 lipca, Rapaczyńska pisze notatkę dla Michnika. Informuje, że Rywin, powołując się na premiera, sygnalizuje ustępstwa rządu w sprawie przepisów antykoncentracyjnych w nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji w zamian za przekazanie 5 proc. od 350 mln dolarów na konto jego firmy Heritage Films, czyli ok. 17,5 mln dolarów (30 proc. z tej ostatniej sumy ma być zapłacone zaraz po wejściu ustawy w życie, a 70 proc. - po kupnie Polsatu). Jednocześnie Rywin sugeruje, że pieniądze będą spożytkowane przez Sojusz Lewicy Demokratycznej. Pozostałe warunki: "Gazeta" ma zaprzestać krytykowania premiera, zaś po przejęciu Polsatu zatrudnić tam Rywina, który przypilnuje w Polsacie interesów lewicy.

Rywin powiedział, że oczekuje odpowiedzi na piśmie zawierającej konkretne zobowiązania Agory. Odpowiedź nie musi być natychmiastowa, lecz jeśli Agora nie zobowiąże się do realizacji zgłoszonych oczekiwań, nie ma szans na ustawę w formie akceptowanej przez spółkę.

Rapaczyńska wysłuchała Rywina bez komentarzy i poinformowała go, że przekazuje sprawę Michnikowi.

Adam Michnik: - Jakby strzelił we mnie piorun. Pierwszy raz w życiu zaproponowano mi coś takiego. Nie rozumiałem, że można złożyć taką ofertę, że robi to Rywin, którego przelotnie znałem i wiedziałem, że jest człowiekiem, by tak rzec, z towarzystwa, że powołuje się na nazwisko Millera. Słowem - nie rozumiałem nic.

 

17 lipca

Agora na tarasach

 

Rapaczyńska i Michnik obradują wyłącznie na tarasach budynku Agory. Nastrój podły, nawet histeryczny. Jak postąpić, jak się zachować?

Dzwonią do Heleny Łuczywo, wiceprezes Agory i zastępcy redaktora naczelnego "Gazety". Unikają komórek i redakcyjnych telefonów. Skoro padła taka propozycja, skoro mowa o takich pieniądzach i tak ważnych ludziach, podsłuch telefonów i gabinetów też wydaje się możliwy.

Łuczywo: - Natychmiast wróciłam z urlopu do Warszawy osobiście poniżona i dotknięta. W końcu w Agorze pracują ludzie z biografiami, w końcu dostaliśmy wiele międzynarodowych nagród za czytelność i czystość prowadzonych przez nas interesów. Nie mieściło mi się w głowie, że można do nas wystąpić z czymś takim.

Michnik: - Rywin ustawił się w trzech rolach. Był jednocześnie załatwiaczem, beneficjentem (w zamian za załatwienie ustawy miał zostać szefem Polsatu), a jego firma miała transferować pieniądze z łapówki. Trzy w jednym, trochę za dużo.

Rapaczyńska: - Gdy ochłonęłam, zaczęłam analizować. Coś tu nie grało. Wszyscy wiemy, że w Polsce jest korupcja polityczna i że sięga głęboko. Ale takich spraw nie załatwiają ludzie ze świecznika. Rywin zbyt otwarcie szermował nazwiskiem Millera. To był pierwszy sygnał ostrzegawczy. Drugi: Rywin zażądał odpowiedzi Agory na piśmie. Nic tak nie brudzi jak atrament. Własnoręczne dokumentowanie własnej korupcji to samobójstwo dla polityków, ale też dla firm, których pozycja jest ściśle związana z przejrzystością i rzetelnością interesów. Może ktoś chce mieć haka na Agorę? Trzeci: Przez 12 lat istnienia Agory nikt nie ośmielił się złożyć nam korupcyjnej propozycji. W trzynastym roku oferta Rywina była trzecią z kolei. Dwie poprzednie zakamuflowano, chodziło w nich o mniejsze pieniądze, nie dotyczyły bezpośrednio tak ważnych ludzi. Ale były...

Rapaczyńska: - Pomyślałam, że trzeba sprawę załatwić po amerykańsku: nagrać Rywina i wszystko przekazać FBI. Ale nie miałam śmiałości, by poprosić o to Adama. Nie pasowało mi to do jego stylu.

Ale Michnik wpadł na taki sam pomysł: - Ty, Wandziu, jesteś dobra w rozmowach z amerykańskimi bankierami. Na tutejszy grunt ja jestem lepszy. Powiedz Rywinowi, żeby do mnie wpadł. Nagram go.

Rapaczyńska: - Chciałam Adama wycałować z radości.

Michnik: - Zdecydowałem się nagranie, choć byłem pewien, że Rywin nie powtórzy propozycji. Nie wierzyłem, że się ośmieli.

Tymczasem Rywin nalega na spotkanie z Michnikiem. Wydzwania do Rapaczyńskiej: "Premier wie, że jedziesz niedługo na urlop. Sprawę warto załatwić przed wyjazdem".

Michnik: - Wanda pytała mnie, czy - na mojego nosa - to możliwe, by za ofertą Rywina stał premier. Odpowiedziałem, że raczej nie. Millera oskarżano o wszystko, ale nie o to, że jest skorumpowany, oraz że jest głupi. A przecież wikłanie się w taką aferę to głupota, to samobójstwo.

 

18 lipca

Michnik mówi Millerowi

 

Posiedzenie Rady Integracji Europejskiej; jej członkiem jest Michnik.

Michnik: - Zadzwoniłem do premiera z prośbą o rozmowę w cztery oczy przed posiedzeniem. Powiedziałem oględnie, choć byłem zdenerwowany jak cholera, że przyszedł do nas jego pełnomocnik z pewną propozycją personalną i biznesową... Premier zrobił wielkie oczy.

Leszek Miller: - Michnik zapytał, czy wysyłałem do Agory emisariusza. Gdy zaprzeczyłem, pokazał mi notatkę Wandy Rapaczyńskiej. Wpadłem w osłupienie.

Michnik: - Premier zapytał mnie: "Ale przecież ty w to nie wierzysz?". - Wierzę, nie wierzę - mówię. - Byłeś z Rywinem na jakichś rybach.

Miller: - Nigdy nie byłem z Rywinem na żadnych rybach. Nigdy nie łowiłem z nim żadnych ryb ani dużych, ani małych. Widziałem go ostatni raz na pokazie "Pianisty" w połowie czerwca. Doszedłem do wniosku, że musimy zrobić konfrontację: Michnik, Rywin i ja.

Michnik: - Między spotkaniem z Millerem a rozmową z Rywinem minęły cztery dni. Moim zdaniem to dowód na to, że premier nic nie wiedział o ofercie. Bo gdyby wiedział, ostrzegłby Rywina, by mi jej nie zgłaszał, a przynajmniej bez powołania się na jego nazwisko.

 

22 lipca, godz. 11

Michnik nagrywa Rywina

 

22 lipca, o godz. 11 Rywin przychodzi do gabinetu Michnika. Rozmawiają mniej więcej pół godziny.

Magnetofon stoi za książkami. Jakość nagrania jest dobra.

Spisuję bez skrótów:

 

 

Rywin : - Zrobię ci wstęp, co ja mogę ci powiedzieć. Jest grupa, która powiedziała mnie: "Słuchaj, chodzą po mieście takie te, że ty im się przyglądasz, że ty chciałbyś ewentualnie z Adamem porozmawiać, jak on chce ten Polsat kupić". Ja: "Czy to są żarty, czy nie, ale jeśli chodzi o mnie, nie ma żadnego problemu". Oni: "Chcielibyśmy ciebie wykorzystać, żebyś przekazał pewien message...". I ta grupa po prostu z jednej strony gwarantuje ci ustawę i gwarantuje ci akceptację zakupu. Czy dojdzie do tego, czy nie - wasza sprawa, ja na ten temat też mam swój pomysł. Chcą wykorzystać mnie do zrobienia, żeby to było bardzo koszerne i czyste. Ponieważ ta grupa trzyma w ręku władzę, a jest zainteresowana środkami, bo są im potrzebne. Władza daje im gwarancje, że to będzie przeprowadzone. A jak nie, to bierzesz jak gdyby sam na siebie ryzyko, jakie będą walki w Sejmie i w Senacie.

Adam Michnik : - I ty to usłyszałeś wszystko na rybach, tak?

Rywin : - Ja to usłyszałem gdzieś tam.

Michnik : - Na rybach.

Rywin : - Ja nie mogę ci wszystkiego...

Michnik : - Co w ustawie będzie?

Rywin : - W ustawie będzie to, co będziecie chcieli, wszystkie wasze postulaty. Przecież ja nie wchodziłem w szczegóły.

Michnik : - Klucz jest w dwóch miejscach tak naprawdę. Po pierwsze - jeżeli to jest message od Leszka Millera, to ja to biorę serio. Żadnego innego nie biorę serio. Już za dużo mnie wykiwali.

Rywin : - Nie, to ja jestem gwarantem.

Michnik : - Że od Leszka.

Rywin : - Ale on nie jest sam.

Michnik : - Mnie wystarczy, że Miller, ale że nie ktoś inny ci to mówił, że to on ci powiedział. Mnie już dziesięć osób gwarantowało, a wszystko okazało się nieprawdą.

Rywin : - Wanda i Piotrek znają powagę mojej osoby... [chodzi o Wandę Rapaczyńską i Piotra Niemczyckiego].

Michnik : - Ja to wszystko wiem. Ja chcę od ciebie usłyszeć.

Rywin : - Nie usłyszysz tego słowa.

Michnik : - Nie usłyszę?

Rywin : - Nie usłyszysz, nie mogę ci tak powiedzieć. Ja muszę to inaczej jakoś umieścić. Mogę ci powiedzieć, że masz rację.

Michnik : - No dobrze, tylko teraz powiedz mi o terminach, jak to wszystko...

Rywin : -...jestem zobowiązany wrócić tam i powiedzieć, że wy się zastanawiacie, że nie, cokolwiek. Muszę im coś powiedzieć. Trzeba to spisać i ustalić. Pierwsze zadanie moje było dowiedzieć się od was, czy w ogóle jest o czym rozmawiać, i ustalić, że tak powiem, te technologie rozmów.

Michnik : - Jak to sobie wyobrażasz?

Rywin : - Wyobrażam sobie, że zostanie to napisane tutaj, i ja to zaniosę, ewentualnie jakieś uwagi do tego, i w pewnym momencie to będzie powiedziane, proszę bardzo, tak to ma być. Może być Piotrek, może być Wanda. Piotrek jest dla mnie doskonałym rozmówcą, bo tu ma doświadczenie, ale tu mi wszystko jedno, grupa może być i większa. W każdym razie nikt z tamtej strony się nie pokaże. A w ogóle będę rozmawiał w bardzo wąskim gronie, to oczywiste.

Michnik : - Dobrze, a powiedz mi, co na takim papierze powinno być?

Rywin : - Na tym papierze powinny być warunki. Zresztą ten papier istnieje, Wanda mi go dała, co byście chcieli tam [tzn. w ustawie - przyp. P.S.] mieć.

Michnik : - Nie. Co byśmy chcieli, to myśmy informowali wszystkich.

Rywin : - Natomiast innych papierów nie ma. Ja jestem zakładnikiem po jednej i po drugiej stronie.

Michnik : - W jakim terminie my byśmy mieli zapłacić kasę?

Rywin : - Po rozmowie z Wandą były to dwa punkty. Jeden - z chwilą, kiedy ustawa jest załatwiona, drugi...

Michnik : - Rozumiem, ale jaki termin?

Rywin : - Nie rozmawialiśmy na temat terminu.

Michnik : - Dlatego cię pytam.

Rywin : - Ty mówisz po fakcie?

Michnik : - Nie, teraz.

Rywin : - Teraz nie ma żadnych układów.

Michnik : - Nic takiego nie ma?

Rywin : - Nie, ja nic nie chcę.

Michnik : - Dobrze.

Rywin : - Ja nic nie chcę, ja chcę tylko za efekt i wystarczy mi twoje słowo, że tak będzie. Ja tak to widziałem, ja mówiłem, że ja żadnych dokumentów nie chcę.

Michnik : - 30 proc. najpierw, tak?

Rywin : - Tak, nie najpierw, z chwilą, kiedy prezydent podpisuje ustawę.

Michnik : - A 70 proc.?

Rywin : - Kiedy ty kupisz, po zakupie.

Michnik : - Po zakupie?

Rywin : - Tak.

Michnik : - Jak sądzisz, skąd ta grupa wpadła na pomysł, żeby składać taką ofertę?

Rywin : - Ja myślę, że jako partia potrzebują środków, myślę, że to jedna z głównych możliwości sięgnięcia po środki. Dwa: część przynajmniej z tych ludzi, część w ogóle śmieje się z tego, że chcesz kupić Polsat. Bo nie wiedzą, w którym kierunku pójdziesz, jaka to będzie widownia, czy będziesz wypychał TVN, w ogóle już jest duża dyskusja, merytoryczna, nazwijmy to. Część chce niepisanego sojuszu na zasadzie - to zresztą to, co mówili ostatnio - że nie to, że ty będziesz ich pomagierem, nazwijmy to, ale że nie będziesz stał w pierwszym szeregu, ale w drugim, trzecim, jeśli trzeba przypierdolić, to dopiero wtedy. Chcą takiego powiązania nieformalnego, boją się, gdzieś muszą szukać oparcia.

Michnik : - Czy ty to wiążesz w jakikolwiek sposób z wewnętrznymi podziałami w towarzystwie?

Rywin : - Moim zdaniem Miller czuje się słaby, potrzebuje jakiegoś oparcia, nie wiem, może zaczyna się czegoś bać. Nie sądzę, żeby to był oryginalny jego pomysł, myślę, że ktoś go na to namówił.

Michnik : - Dlaczego oni wolą się w takiej sprawie porozumieć ze mną, a nie z Solorzem?

Rywin : - Bo ty jesteś wariat, ale obliczalny wariat i z tobą ja się dogadam, z Solorzem nie. Zresztą ja im sam odmawiałem od Solorza. To bandyta, nie złodziej, z nim się nie da namówić, ja próbowałem, zresztą Wanda i Piotr mogą o tym dokładnie... ułożyć się potrzebowałem, ale nie, nie. To facet, który ci wbije rdzawy nóż w plecy. Wiem, że on chodził tam i tego. Bo był ruch odwrotny, Polsat wchodzi...

Michnik : - A wedle twojej opinii skąd wziął się pomysł tej ustawy?

Rywin : - Początek ustawy to był Czarzasty i Robert, każdy chciał załatwić swój interes (Włodzimierz Czarzasty, założyciel wydawnictwa Muza, członek KRRiTV. Robert Kwiatkowski, prezes telewizji publicznej). Robert - sprywatyzować Dwójkę, Czarzasty - żeby stworzyć koncern nowy, nazwijmy to prasowy, kontra- Agora.

Michnik : - Twoim zdaniem to dostatecznie mocna oferta, żeby przebić Roberta?

Rywin : - Robert jest w tym, ale nie będzie miał nic, że tak powiem, do tego.

Michnik : - Nie sądzisz, że on szykuje zagrożenie?

Rywin : - Nie, dlatego że Robert wymyślił, że jeśli to pójdzie w tym kierunku, będzie miał łatwiej z prywatyzacją Dwójki w przyszłości.

Michnik : - Więc tak, ja rozumiem, pierwsza rata, jak prezydent podpisuje. Jedna rzecz, której nie umiałem wydobyć od Wandy. Jaka suma wchodziłaby w grę?

Rywin : - Ich rozumowanie jest następujące - wartość Polsatu jest 350 i oni chcą 5 proc. od tego.

Michnik : - 5 proc. od 350 to jest 10.

Rywin : - Nie. 3,5 razy 5 to 17,5. Ja myślę, że jestem w stanie to troszkę w dół, że to z ich strony troszkę przesada. Nie mogę ci powiedzieć, jaka cena, ale takie było mniej więcej ich myślenie.

Michnik : - Mniej więcej rozumiem. To sprawa bardzo poważna, ja sobie zastrzegłem w tej sprawie decyzję, choć to decyzja biznesowa. Ja się boję jednej rzeczy. Wedle mojej oceny, która nie opiera się na mediach, ja się na tym za słabo znam, ale innej - tam bardzo rozmaici ludzie kręcą.

Rywin : - Bardzo różni.

Michnik : - Każdy inny. Od pewnego momentu ty masz szum informacyjny, coś się rusza, ale kto kogo gryzie, nie wiesz.

Rywin : - Ja nie szukałem tego, zostałem w pewnym momencie poproszony, stałem z boku, również na zasadzie pewnego zmęczenia materiału z tamtej strony, oni tak samo się czują. Ja też nigdy nie rozmawiałem tęte-a-tęte, zawsze była rozmowa w dwie, trzy osoby. Zapytałem, czy mogę takie pytanie postawić, czy jesteś zainteresowany. Uważam, że sprawa jest poważna i tak interesująca, że mogę jakiś ruch wykonać. Ale bym zaczął od końca, bo powiedzmy, jest problem decyzyjny, ale co dalej, co ty chcesz zrobić, czy ty już wiesz do końca. Bo nie możesz utracić widowni Polsatu.

Michnik : - Jak ja bym ci powiedział, że wiem...

Rywin : -...to byłoby ci prościej podjąć decyzję.

Michnik : - To po pierwsze, a po drugie - bym sam siebie uważał za hochsztaplera... Jeśli dobrze rozumiem, to Robert ma interes, byśmy kupili Polsat.

Rywin : - Ma.

Michnik : - To dlaczego zaangażował się w poparcie ustawy?

Rywin : - Żeby nie być sam. Ty nie jesteś dla Roberta wielkim zagrożeniem. Front się podzielił równo.

 

 

22 lipca, godz. 19.30

Konfrontacja u Millera

 

Tego samego dnia, o 19.30, ze spisaną rozmową i płytą kompaktową z nagraniem Michnik idzie do premiera. Rywin miał wyjechać w interesach do Kijowa, lecz rezygnuje, gdy premier prosi go telefonicznie o pilne spotkanie.

W saloniku przy gabinecie Millera Rywin natyka się na Michnika. Rywin zastyga. Nie zamieniają ani słowa. Razem wchodzą do premiera.

Miller: - Od razu dałem Rywinowi do przeczytania notatkę Rapaczyńskiej. Zapadła cisza. Rywin bladł, zieleniał, tężał na twarzy. Zapytałem, dlaczego to zrobił, kto mu kazał, kto go inspirował. Wymienił dwa nazwiska: byłego członka KRRiTV Andrzeja Zarębskiego i Roberta Kwiatkowskiego. A potem powiedział: "Co mam zrobić? Mam się zastrzelić?".

Michnik: - Powiedziałem Rywinowi, że nasza rozmowa została nagrana. Niczemu nie zaprzeczył.

Miller go wypytywał: - Lwie, to Robert dyktował ci te wszystkie cyferki? Rywin na to: "Rozstrzelajcie mnie, zabijcie, popełnię samobójstwo". Miller zapytał: - Naprawdę tak potrzebujesz pieniędzy?

Miller: - Kazałem wyjść Rywinowi bez pożegnania. Wyglądał jak człowiek, który dostał kopniaka w twarz. Powiedziałem Michnikowi, że widzieliśmy właśnie pacjenta zakładu psychiatrycznego, który oszalał dla pieniędzy. To tragiczne i żałosne zarazem. A co do nazwisk, jakie podał, mają one uprawdopodobnić jego chore urojenia i to wszystko. Od tamtej pory nie miałem z Rywinem kontaktu.

 

Lato, jesień

Kiedy to opublikować?

 

Łuczywo: - Początkowo chcieliśmy opublikować rozmowę Michnik - Rywin od razu. To odruch wyniesiony z opozycji demokratycznej: dzieje się coś strasznego, więc pisz o tym. Ale gazety nie publikują od razu wszystkich informacji. Chcieliśmy zweryfikować wersję Rywina, odkryć, czy pomysł łapówki powstał w jego głowie, czy może rzeczywiście jest tylko listonoszem. A jeśli tak, to kto jest faktycznym autorem tej propozycji? Kto jest tak ustosunkowany, że może załatwić treść ustawy?

Na redakcyjnym zebraniu Michnik relacjonuje przebieg rozmowy z Rywinem. O propozycji "ustawa za łapówkę" wiedzą setki dziennikarzy "Gazety" i pracowników Agory, powoli dowiadują się ludzie spoza firmy. Redakcja zakłada, że może w ten sposób uda się złapać jakiś trop. Że coś może zrobi sam Rywin.

Niemczycki: - Rywin prosił mnie, bym umówił go z Michnikiem, chciał przepraszać, mówił, że nie ma pojęcia, co robić. Wyemigrować? Strzelić sobie w łeb? Namawiałem go: "Jeśli nie wiesz, co robić, powiedz prawdę. Jeśli jesteś tylko listonoszem, jeśli dałeś się wmanewrować, ktoś cię użył, napisz to, nasze łamy są otwarte. My tej sprawy nie zakopiemy, jakiś finał musi być".

Rywin odpowiedział, że wyjeżdża na Mazury, że musi nad wszystkim się zastanowić, że pewnie coś napisze, jeśli nie do "Gazety", to dla własnego bezpieczeństwa "do sejfu"...

Czy napisał? Piotr Niemczycki nie wie. Wiadomo natomiast, że - choć minęło kilka miesięcy - Lew Rywin nie złożył w redakcji "Gazety" ani jednej kartki papieru.

Łuczywo: - Teksty śledcze nie powstają szybko. Wstrzymywaliśmy się z publikacją, licząc na to, że będziemy mogli uzupełnić zapis rozmowy o konkretne nazwiska, że odkryjemy przynajmniej część prawdy.

Michnik: - Czy Rywin wszystko sam wymyślił, czy też stali za nim potężni mocodawcy? Czy szło tylko o pieniądze z łapówki? Czy może o to, by skompromitować "Gazetę" i Agorę: chwalą się, że są tak czyści, a siadają do rozmowy o milionowej łapówce? Dziennikarskie śledztwo nie wyjaśniło, niestety, wątpliwości. Co nie znaczy, że nie domyślamy się odpowiedzi na te pytania.

Rywin: To była rozmowa negocjacyjna i biznesowa

Zapytałem Lwa Rywina o jego rozmowę z Michnikiem. Odparł: - To była rozmowa negocjacyjna i biznesowa. Miałem objąć Polsat, chciałem sprzedać Agorze moją firmę Heritage Films. Więcej komentować nie będę.












Wiara i wina - rozmowa z Pawłem Smoleńskim, reporterem "Gazety Wyborczej"
PRESS - grudzień 2005 r.










AFERA RYWINA