MACHINA - wrzesień 1998

 


ROBERT TEKIELI
- materiał na świętego

 

 

 


Podczas dyskusji promującej najnowszy numer "brulionu" - pisma, które wylansowało najgłośniejsze nazwiska młodej literatury ostatnich 10 lat - jego szef, Robert Tekieli, powiedział na Zamku Ujazdowskim: Był czas, że czytałem tylko trzy książki. W swoim piśmie ogłosił m.in., że w tekstach Kazika znalazł tylko trzy nieprawdziwe zdania.

 



BOGNA ŚWIATKOWSKA -
Jakie to były książki?



ROBERT TEKIELI -
(śmiech) Dobre.



BŚ -
Ale tytuły.



Biblia, Dzienniczek siostry Faustyny, a trzeciej nie powiem.



BŚ -
A te trzy nieprawdziwe zdania u Kazika?



"Mieszkam w Polsce, coś tam meneli wielu, jutro spotkają się w kościele". To nieprawda, menele nie chodzą do kościoła. Jeśli ktoś tego nie wie, nie zna naszego kraju.



BŚ -
Drugie?



"Jutro, coś tam zabiją mnie za kształt mojego nosa". Nieprawda. W Polsce, jak sama dobrze wiesz, nikt nie zabija za kształt nosa. Maćka Chmiela ktoś tam napadał w autobusie, ale to nie dlatego, że miał taki a nie inny kształt nosa, tylko dlatego, że miał okulary. A ludzie, którym się nie poszczęściło i nie trafili na studia, tylko do wojska, nie lubią studentów. Zabójca Tomka Jaworskiego to powiedział wprost.


Poziom antysemityzmu w Polsce jest o wiele niższy niż np. we Francji. Jesteśmy poniżej średniej europejskiej i zawsze byliśmy. Żydzi do nas uciekali, mieli tu jedyną poza swoim krajem prawdziwą, autentyczną kulturę. Chasydyzm wydał naprawdę wielkie dzieła.



BŚ -
A trzecie?



Trzeciego nie powiem.



BŚ -
Trzeciej rzeczy nie mówisz. Chciałam cię zupełnie poważnie zapytać o znaczenie, jakie ma dla ciebie trójka.



Żadne. Numerologia była 2-3 tysiące lat temu pewnym przybliżeniem świata, ale w kręgu naszej cywilizacji powstała nauka.


I  nauka, i poezja służą do przybliżania prawdy, a te wszystkie odpitagorejskie czy jeszcze szamańskie dziedziny wiedzy przegrywają z nauką. Numerologia, jak wszystkie tego typu dziedziny, ma w sobie bardzo niebezpieczny chwyt. Z naprawdę dużym prawdopodobieństwem można np. powiedzieć, że ludzie, którzy robią dobre interesy, mają inne cyfry w dowodach osobistych, paszportach, od tych, którzy robią złe interesy. Mają inne numery telefonów i to mogę udowodnić sięgając do notesu. Ale to nie jest dowód na nic. Szamanizm, czarostwo, wicca, gnostycyzm, kabała, astrologia i wszystkie te dziedziny mieniące się zagubioną wiedzą, tu można wymieniać cały spis treści encyklopedii new age'u,  one wszystkie mają jeden szkopuł. Kiedy zaczyna ci się wszystko zgadzać, pomagać w interesach: masz dwóch ludzi do wyboru i wybierasz tego, który ma lepsze cyfry w numerze telefonu, w pewnym momencie zaczynasz się zdawać nie na własne sumienie, nie na własną wolę, i w chwili, kiedy podejmujesz pierwszą moralnie złą decyzję, opierając się o tego typu podpowiedzi, jest to pierwszy krok do zguby. Ja wykonałem kilkanaście kroków na tej drodze. Z Tomkiem Budzyńskim, prof. Andrzejem Wiercińskim, Jerzym Prokopiukiem i Lechem Emfazym Stefańskim zakładaliśmy klub Gnosis. Zbyszek Sajnóg doszedł do końca tej drogi, jest w sekcie Niebo. Wielu ludzi znam, którzy zajmowali się w swoim czasie poezją czy czymś tam i zaszli w różne taroty i inne tego typu inicjacyjne sprawy, no i na przykład umieją na odległość przesuwać przedmioty. No, ale koszta tego są dziesięciokrotnie większe.



BŚ -
Powiedziałeś, że jedyny numer, z którego jesteś zadowolony...



Łatwiej by nam się rozmawiało, gdybyście mogli dokładniej mnie cytować. Dokładnie powiedziałem tak, że jest to pierwszy numer "brulionu", który robiłem w pełni świadomie. To znaczy, że ja przy tym numerze mam przekonanie, że nikomu nie zrobiłem nim krzywdy, a o poprzednich numerach nie mogę tak powiedzieć.



BŚ -
Jaka jest największa krzywda, którą "brulion" mógł komuś wyrządzić?



Wywiad z satanistami, ale powiem ci inaczej. Łatwiej jest mi odpowiedzieć na podstawie Alternativi (program "brulionu" w TVP w latach 1994-96). Dlatego, że "brulion" to jest 5 czy 15 tysięcy odbiorców, to mało, a Alternativi to 2 miliony.


Redakcja krakowska "brulionu" dokonała fikcyjnego naboru na prezenterki do telewizji. Dziewczyny zostały ustawione w sytuacji, której nie rozumiały do końca, nie wiedziały, że jest ukryta kamera, że są jakieś takie rzeczy. W efekcie wyszedł bardzo mocny materiał, ale to było zło. Kłamstwo. Po prostu jest tak - mówiąc językiem new age'u: taka karma - ile się zła wysyła, tyle się dostaje z powrotem.



BŚ -
A wstydzisz się teraz za "Baranku Boży odpierdol się"? (hasło wydrukowane przez "brulion" w 1991 r.)



Za nic się nie wstydzę. Ja dzisiejszy bym tego nie zrobił. Co zrobiłem, to zrobiłem. Wiesz, najlepsza kariera, jaką można zrobić, to kariera świętego i lepszej nie ma. Z prostego rachunku wynika, że zrobiłem tyle zła w moim życiu, że już jedyną drogą do świętości jest męczeństwo, niestety.


Święty Andrzej Bobola to taki protoplasta "brulionu". Absolutnie poważnie. To był jezuita, którego Kozacy przez dwa dni męczyli, żeby się wyrzekł katolicyzmu. I tu nie chodzi o katolicyzm: chcieli zmusić go, by zaparł się prawdy. Swojej prawdy. On nawet po obcięciu języka machał głową, że nie. Wieszali go za nogę, zdejmowali mu skórę z pleców, obcięli język i nos, zdjęli mu skórę z rąk, żeby pomazanie kapłańskie zdjąć, a on ciągle machał głową, że nie. Wytrzymał to pewnie dlatego, że był polskim szlachciurą, krnąbrnym raczej zakonnikiem. Pochodził z rodu szlacheckiego, który w XII wieku trudnił się łotrostwem na Śląsku. Taki watażka, który trafił do jezuitów. W najnowszym "brulionie" będzie jego historia - bardzo pouczająca. Jego ciało jest w kościele jezuitów - ma 400 lat. Co kilkadziesiąt lat murszeje ubranie, w którym leży, wtedy jest komisyjnie otwierana trumna i widać, że choć ciało z zewnątrz jest brązowe, to w zgięciach ciągle jest różowe.



PAWEŁ DUNIN-WĄSOWICZ -
Kiedy wydajesz numer "brulionu" raz na dwa lata, rzeczy, które były przez was pomyślane jako aktualne, stają się spóźnione. Np. to, że teraz zaczęliście pisać o Maleńczuku...



Nie zaczęliśmy pisać o Maleńczuku...



PDW -
No tak, jego tekst Edek Leszczyk był drukowany w "brulionie" siedem lat temu, ale...



W tej chwili Maleńczukiem zajęliśmy się tylko dlatego, że on pogrąża się i chcemy mu to pokazać. Maleńczuk, to był kolega, który, jak śpiewał przy Bramie Floriańskiej, to go było słychać na Rynku. Jak wyjeżdżałem z Krakowa, myślałem, że Maleńczuk jest już out, bo w Rotundzie, gdzie było biuro "brulionu", zobaczyłem jakiś rzężący zespół, jego miotającego się pomiędzy gośćmi, którzy nic nie potrafią, jakieś twarde heroinowe klimaty. I bardzo pozytywnie zdziwiło mnie jego pojawienie się, bardzo mocne. Ale już w tych pierwszych rzeczach były symptomy zjazdu, a to, co wydrukowaliśmy, to ostrzeżenie. Ciąg dalszy nie będzie przyjemny.



PDW -
Mam wrażenie, że prawie wszyscy ludzie, których "brulion" "wyciąga" mają już ponad 30 lat.



Od pewnego czasu nie drukuję stopek, bo nie mam czasu dzwonić do ludzi i pytać się, kiedy się urodzili. Ale z tego, co pamiętam, to np. Michał Kaczyński, to jest siedemdziesiąty któryś rok, który debiutował...



PDW -
Przepraszam, że ci przerywam - ty mówisz o drukowaniu tekstów, a mi chodzi o nagłośnienie postaci...



Jak Świetlickiego? Kiedy wyciągaliśmy go, on miał już prawie 30 lat i dużo tekstów, bo ich przez 10 łat nie publikował. I ktoś taki mógł mieć naprawdę mocne wejście. Notabene Świetlicki dostał naszą nagrodę, która go wyniosła (w 1990 r. - przyp. "Machina") przez przypadek. W jury zasiadali Wisława Szymborska, Jarosław Rymkiewicz, Marian Stala, ja byłem sekretarzem. Przyszliśmy na obrady, pana Jarosława nie było - zostawił swoje typy, a pani Wisława - która zresztą pali sporty i jest mi bliska duchowo, bo boks lubi itd. - powiedziała rzecz następującą: najlepszy z tych wszystkich jest Koehler, ale on nagrody dostać nie może, bo jest z "brulionu". No i po długich wahaniach - ja w ogóle nie wiedziałem, jak na to zareagować, ale zasady były od początku takie, że nie drukowaliśmy w "brulionie" recenzji z własnych książek...



PDW -
Ale teraz wydrukowaliście (entuzjastyczna recenzja Wojciecha Wencla z Partyzanta prawdy Krzysztofa Koehlera, wcześniej Koehler ogłosił laudację na cześć poezji Wencla we Frondzie).



Pierwszy raz wydrukowaliśmy i dalej będziemy, bo przeszliśmy już etap choroby. To była niezdrowa odpowiedź na chorobę. Polska literatura jest chora, ponieważ jest 700 osób, które piszą i piszą ludzie interesownie nawzajem o sobie.


Wtedy głównym kontrkandydatem Świetlickiego był Wojtek Wilczyk, którego wiersz zachwycił Wisławę Szymborska, bo Wilczyk napisał "stół stoi przy oknie". Długo, długo zajęło nam ustalenie wspólnego stanowiska, że nagrodę dostanie Marcin Świetlicki.


Z kobietami piszącymi prozę w ogóle są kłopoty, bo kiedy zaczynają myśleć o książkach, przestają myśleć o redagowaniu tych książek. Dlatego w oficynie "brulionu" nie ukazało się kilka debiutów prozatorskich. Zresztą taka sama sprawa jest ze Stasiukiem i jego pierwszą, niedobrą książką. Natomiast nie ma żadnego 18-latka, który miałby od razu taki zestaw dobrych tekstów.



PDW -
Ale od 5 lat nie było w "brulionie" nikogo nowego, dużego BUM BUM. Te osoby, którym wydawałeś książki, to ludzie, których drukowałeś już od 7-8 lat.



Kiedyś było BUM BUM, bo nasz pisk na temat Świetlickiego, Podsiadły, Gretkowskiej, Stasiuka, Filipiak, Goerke wzmacniała tuba "Gazety Wyborczej" itp. Teraz boją się. Włączyła się polityka. My nigdy nie byliśmy w stanie robić BUM BUM. Zresztą w 1990 r. było "społeczne zapotrzebowanie" na nowych poetów i pisarzy. Tego numeru, który wtedy wykonaliśmy, nie da się powtórzyć... Teraz pisarzy będzie kreować kasa i polityka. Wydawnictwa i gazety.



PDW -
Ale czy to się nie przekłada na przyjęcie tego przez ludzi? Bo porównując czerwcową imprezę "brulionu" z tymi sprzed paru lat, to frekwencja była raczej niska. Boję się, czy nie utraciłeś związku z tym, czego oczekują młodzi ludzie?



Bardzo jestem wzruszony twoim zatroskaniem. To może zweryfikować rzeczywistość - od października rusza comiesięczne spotkanie "brulionu" z publicznością warszawską i będziesz mógł zobaczyć, co będzie przy normalnej promocji... Jeśli na dyskusji literackiej jest 100 osób i stoją w przejściu, to ja życzyłbym każdemu pismu literackiemu takiej frekwencji.



BŚ -
W rozmowie, którą opublikowaliście w najnowszym "brulionie", mówisz, że jest taka praca do wykonania, że do przejęcia jest państwo. Czy przed "brulionem" jest jakiś cel, osiągnięcie znaczenia w strukturach państwowych?



Nie, tu chodzi o coś innego. Na ulotce "brulionu" jest hasło "Zrzuć się na recywilizację". My byliśmy przez 50 lat poza cywilizacją łacińską. Byliśmy w łapach cywilizacji bizantyjskiej, która się dosyć różni od naszej. Nasza cywilizacja jest najwyższą, do jakiej doszła ludzkość. W Konstantynopolu przez 700 lat nic nie wymyślono, był wielki król i strachliwy lud. Marazm. U nas troszkę inaczej - ludzie są wolni, biorą odpowiedzialność za siebie i uważają tworzenie za najważniejsze. Przetwarzanie rzeczywistości czysto materialnej na trochę wyższe duchowe poziomy.


My wchodzimy w wiek, kiedy myśli się już o wszystkim. Mam syna. Chciałbym, żeby mój syn był wychowywany w kraju, w którym nie będzie tyle głupoty. Mam dziesięć lat, żeby do tego nie dopuścić. Zrobimy to.


Tworzę idee. Przejęcie państwa musi nastąpić w ten sposób, że ludzie, którzy się ukształtowali na "brulionie", na pewnym typie relacji do innych osób, do prawdy, do wolności, ci, których kształtujemy w tej chwili i którzy kształtowani będą dalej, będą zajmować stanowiska w państwie i to bardzo konkretne. A to jest potrzebne, żeby szkoły nie uczyły głupot, których uczą - np. że Szczypiorski jest wybitnym pisarzem. To jest kwestia nauczycieli, to jest kwestia dyrektorów departamentów itd. Nie chodzi o to, że będę gdzieś siedział i wydawał dyrektywy. Nie, ja będę dalej jeździł tramwajami, tylko chodzi o to, żeby ludzie pracowali nad tym, by do Polski z powrotem w pełni zawitała cywilizacja łacińska.


W 1990 r. w "Polityce" był artykuł "Nieskazitelni idą" i tam są odpowiedzi na twoje pytania. Po prostu pokolenie Wałęsy, Kwaśniewskiego, Michnika, Barańczaka, Nowej Fali itd. jest strasznie skażone PRL-em. My w porównaniu z nimi jesteśmy "nieskazitelni". Oni w tej chwili mają władzę w tym kraju i konsekwencją tego jest, że Kwaśniewski jest prezydentem, człowiek, który jest politycznym spadkobiercą morderców. I to niedobrze, naprawdę niedobrze. Praca organiczna od podstaw doprowadzi do tego, że w telewizji nie będą nadawane programy, które kaleczą ludzi, że nie będzie czasopism, których czytelnikami są 9-latki - na razie w Niemczech - zamieszczających ogłoszenia klubów seksu grupowego i wyznania homoseksualistów obojga płci, gdzie pani doktor radzi, że jeśli 12-letnia dziewczynka podczas onanizmu popuszcza siusiu, to powinna podłożyć sobie ręcznik pod prześcieradło. Ja nie chciałbym, żeby moja córka - mam nadzieję, że będę miał córkę - oglądała takie rzeczy. To może być spod lady, w prenumeracie, jeśli ktoś ma potrzeby pedofilskie, czy jakieś inne - niech sobie kupuje. Ale żeby to nie było mainstreamem.



BŚ -
Bardzo dużo ludzi związanych z Tobą i "brulionem" trafiło (za czasów prezesa Walendziaka) do telewizji. Ty sam od niedawna jesteś przewodniczącym Rady Programowej TVP, należysz także do Rady Inicjatyw Wydawniczych przy ministrze kultury. Powiedz, jaki macie realny wpływ?



W tej chwili żaden. Telewizyjna ekipa Walendziaka w najlepszym czasie kontrolowała 30% pieniędzy, jakie przechodziły przez TVP.


W tej chwili ruszyło Radio Plus, sieć rozgłośni katolickich, niebawem będzie nadawać Telewizja Niepokalanów, będą wybory do Rady Nadzorczej TVP, do Krajowej Rady i wiesz, być może będzie można wtedy zrobić dużo więcej dobrego niż w tej chwili. Obecnie są pisane scenariusze programów, które uruchomimy, ja w tej chwili zacząłem przygotowywać produkcję dwóch filmów fabularnych. Tych osób jest naprawdę bardzo wiele, jest kilkanaście środowisk. Są "Arcana", jest "Debata", "Fronda", "brulion", "Nowe Państwo", naprawdę jest ich dużo. Oprócz tych, które funkcjonują jako prawicowe, są jeszcze inne, lewicowe. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest lewicą czy prawicą. Ważne jest, czy szuka prawdy. I ci wszyscy ludzie zrobią to państwo w końcu.



BŚ -
Po takim okresie, kiedy większość ludzi mówiła "O, Tekielemu odbiło, został chrześcijaninem", przyjemnie jest poczytać w ostatnim "brulionie", jak piszesz o "naszych przyjaciołach buddystach" albo o innych ludziach, którzy są daleko od katolicyzmu, a których nie odrzucasz tylko dlatego, że wyznają inną wiarę.



Ale ja ich nigdy nie odrzucałem, to tylko moje wypowiedzi były manipulowane...



BŚ -
Ale wytworzył się taki twój obraz.



Obraz się wytworzył nie dlatego, że zaszła jakaś gwałtowna zmiana, tylko dlatego, że nie pasował osobom, które panują w głównych liberalnych mediach: telewizji, RMF, Zetce, "Gazecie Wyborczej". I to, że przyprawiono mi taką gębę, kogoś, kto z nożem w zębach lata i będzie robił krzywdę inaczej wierzącym - to nie było bezinteresowne - naprawdę. Po pewnym czasie przebija się jednak to, co mam do powiedzenia. Ty już wiesz, że ja mam zamiar nie krzywdzić nikogo. Bo piszę o przyjaciołach buddystach. Bo mam przyjaciela buddystę i ubolewam nad tym.



BŚ -
Że on jest buddystą?



Jeśli ktoś ma podświadomość chrześcijańską i świadomość buddyjską, to jest nieprawdopodobne, żeby nie doszło do konfliktu. Buddyzm może być postępem tylko u kogoś, kto wychowywał się w rodzinie czysto ateistycznej.


W świecie duchowym istnieje hierarchia. Kiedyś ludzie byli na poziomie animizmu. Byli tylko szamani, którzy przepowiadali deszcz. Potem u nas przyszedł Sokrates, a w Indiach Budda, którzy powiedzieli, że trzeba współczuć innym ludziom, rozwijać się duchowo, że są obowiązki moralne. A potem przyszedł Jezus Chrystus, który wyjaśnił już wszystko - tak, jak jest, objawił całą prawdę na temat relacji człowieka ze światem nadprzyrodzonym i człowieka z drugim człowiekiem. Więc jeśli ktoś był satanistą, a staje się buddystą, to ja chwalę Pana. To super! Tak samo, jak ktoś z buddysty staje się chrześcijaninem, bo to jest postęp duchowy. Nie jest tak, że wszystkie religie są sobie równe, bo nie są.



BŚ -
W ostatnim "brulionie" napisałeś o "wszystkich uczciwych ludziach".



Cywilizację budują wszyscy ludzie dobrej woli. Zrzuć się na recywilizację!



BŚ -
Jaka jest składka?



Co łaska.



BŚ -
Mówisz tam też, że okrakiem siedzieć nie wolno.



Nie wolno.



BŚ -
To nie jest zaproszenie do nietolerancyjnych postaw?



Jezus Chrystus obracał się wśród bardzo wątpliwych person. Tylko, że prześwietlał je miłością. Maria Magdalena była kurwą i to taką ostrą. Chrześcijanin mówi, że czyny są złe, ale ma kochać taką osobę. Miłuj Urbana i rób, co chcesz, miłuj homoseksualistów i rób, co chcesz. Nietolerancja - posługujesz się językiem mi całkowicie obcym. Ja mam kochać. Tolerancja to jest strasznie egoistyczne stanowisko.



BŚ -
Na spotkaniu w ZUJU powiedziałeś, że nie chciałbyś, by twoje dzieci chodziły po ulicach Osieckiej i Skrzyneckiego.



Te nazwiska są akcydentalne, przygodne.



BŚ -
Czy masz jakąś listę ludzi szkodliwych?



Nie, nie mam takiej listy. Nie chciałbym, żeby ludzie, którzy prezentują postawy strasznie kaleczące ich najbliższych, byli wzorcami społecznymi. Jeśli ludzie widzą, że w kinach najmocniej nagłaśniana jest apologia mordu, to wiedzą, że coś jest nie tak. Kultura liberalna doszła do kresu. Jaki jest następny krok? Że będą filmy śmierci w kinach? Że facet zginie, jeśli naciśniesz guziczek i wrzucisz następne 2 dolary. A jeśli nie wrzucisz 2 dolarów, to nie zginie?



BŚ -
Wróćmy do Świetlickiego. Macie jakiś konflikt poważny?



Nie mam żadnego konfliktu. Myśmy z Marcinem do pewnego momentu współdziałali, a od pewnego momentu przestaliśmy współdziałać. Problem z Marcinem jest inny. Albo się tworzy i się jest pisarzem, dąży do tego, aby przekazać piękno, poznać prawdę, albo myśli się o tym, w jaki sposób stać się najgłośniejszym człowiekiem na świecie. I w chwili, w której dzieło literackie powstaje skażone myślą, jaki komin promocyjny ma je wynieść na wyżyny, żeby dowiedziało się 100 tysięcy osób, to podnosi się sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Łatwiej jest po prostu tworzyć, nie myśleć o tym. I teraz, jeżeli Iza Filipiak posługuje się takim kominem feministycznym, a Świetlicki lewicowo-modernistycznym - zbuntowany poeta, ubrany na czarno, tego... istnieje duża możliwość, że on krzywdzi swoją twórczość. Jak się mówi słowo, "gówno", kiedy ma się 19 lat i kiedy ma się 39 lat, to jest różnica. Nie chodzi o to, że Marcin nie ma talentu, ma wielki talent, ja mu wydałem pierwszą książkę i wiem, że ma talent. Marcin za bardzo patrzy na sferę promocji. Co nie znaczy, że my nie patrzymy. Chodzi tylko o to, żeby nie dać się kupić nikomu.


Gretkowska - komin ezoteryczno-gnostycki. Żeby dostać Nobla trzeba napisać Ziemię Ulro. Wszystkim poetom, którzy nie chcą mieć Nobla, a chcą przejść do wieczności dedykuję to zdanie.



BŚ -
A Stasiuk?



Stasiuk - bardzo dobry prozaik, który się marnuje, robi sobie krzywdę. Myśmy go wyciągnęli w czasach, gdy nikt go nie chciał publikować, bo został odrzucony przez solidarnościowe podziemie. Przez kilkaset lat ukształtowało się, że jest korekta, jest redaktor, jest autor, a podział ról między nimi jest jasny. I ja niedługo będę miał komfort, redagując książki młodszych ode mnie o 10-20 lat, bo ja będę panem Robertem Tekieli. A dla Stasiuka byłem w 1990 r. po prostu nikim i on nie chciał, żebym ja mu zredagował książkę.



PDW -
Czy tymi kryteriami posługujesz się także w pracy w Radzie Inicjatyw Wydawniczych (organ doradczy ministerstwa kultury, rozdzielający państwowe dotacje na książki i czasopisma)?



Co to znaczy?



PDW -
Na przykład, gdy Stasiuk prosi jako wydawca o pieniądze, ty stwierdzasz, że Stasiuk nie potrafi zredagować książki i marnuje talent?



No stary! Trudno jest tak rozmawiać. W średniowieczu rozmawiano tak, że najpierw streszczano poglądy adwersarza. Używasz słów, których ja nie użyłem...



PDW -
Inaczej. Słyszałem pogłoski...



Stary, robisz książki plotkarskie (chodzi o opracowany przez PDW i Krzysztofa Vargę słownik młodoliteracki Parnas Bis, którego 3. wydanie było w dniu wywiadu recenzowane w GW przez Wojciecha Orlińskiego) i ograniczmy się do tego, że robisz te książki. Szkoda czasu na plotki, to dla ciebie jest rada. Zajmij się twórczością, rób coś, co cię zostawi w literaturze, w historii, a nie zajmuj się tym, kto z kim sypia! To, co Orliński w GW napisał, napisał o ludziach młodszych od nas. Napisał prawdę. Popieracie się, piszecie sobie nawzajem recenzje bez względu na rzeczywistą wartość książki.



PDW -
Ale o tym napisałem właśnie ja w książce! Moją intencją było to, co odczytał Orliński. Ja sam stwierdziłem, że ten balon, który nadmuchiwałem trzy lata temu z Krzyśkiem Vargą, należy przekłuć.



Ale wy się zajmujecie jakimiś pierdołami! Zrozum, to dotyczy tylko was, że piszecie sobie nawzajem dobre recenzje... Nas to nie dotyczy.


To jest marnowanie czasu i energii. Gazety codzienne załatwiają swoje polityczne interesy waszym kosztem. A w recenzji Orlińskiego jest jedno zdanie w 100% prawdziwe: że politycy was zdeprawowali, że ludzie, którzy byli na 2-3. roku studiów, gdy przyszły pieniądze w GW, czy innych takich miejscach, poszli jak w dym i są w tej chwili narzędziami polityki. Robią, co im każą, bo im ktoś wsadził paluch do mózgu.


Pęknięcie tego balonu sprawi, że ślina, która przy nadmuchiwaniu się w nim znalazła, spadnie na twarze ludzi, na których nie powinna spaść. Rozumiesz? W przestrzeni publicznej podstawową sprawą jest odpowiedzialność za słowo.


Nagle okazało się, że jest 300 pisarzy... W Polsce jest 4 pisarzy - ludzi walczących o to, aby stanąć razem z Homerem, Szekspirem i Krasińskim. I trzeba tym ludziom pomagać, a nie przeszkadzać.


Mam na sumieniu wykreowanie Manueli Gretkowskiej. Nauczyłem ją pisać prozę... Z tym, że nie dała się nauczyć pisania dialogów. Ona jest silna siłą histerii. Była pierwszą osobą, na którą krzyczałem przez telefon - miała żal, że nie wydrukowaliśmy kolejnej partii wierszy, które przysłała z Paryża. A jednocześnie przysłała listy, i w jednym z nich był opisany jakiś obraz, po prostu genialnie. Więc jej powiedziałem - pisz taką prozę. Manuela przynosiła mi Mozarta, kiedy słuchałem punk rocka. Przynosiła mi książki o ojcu Pio, kiedy dla mnie to było coś śmiesznego. Skończyło się jednak na tym, że ją demon prowadzi.


***


Moglibyśmy porozmawiać jeszcze o tematach tabu prasy liberalnej. Parę lat temu pomagałem Waldkowi Gasprowi robić "Tygodnik Literacki". I on zaprosił na szefa i wicenaczelnego panów Maciejewskiego i Matywieckiego. Po paru latach biorę GW do ręki i co widzę: drzewo genealogiczne dwóch pionów masonerii polskiej. Szefem jednego z nich jest Janusz Maciejewski. A z dokumentów sądowych wynika, bo masoneria się zarejestrowała oficjalnie ostatnio, że Piotr Matywiecki jest którejś z lóż członkiem-założycielem...


Ja się tym interesuję, jeszcze od czasów późnego podziemia, kiedy "brulion" sprzedawany był półlegalnie, chciałem napisać o masonerii. I wtedy ludzie z podziemia solidarnościowego zaczęli panicznie reagować: "Jaka masoneria, nie ma żadnej masonerii". Jeżeli istnieje energia przeciwna mówieniu o czymś, to wtedy o czymś takim warto mówić.


Potem zobaczyłem ich rytuały, ostatnio przeprowadziłem wywiad z masonem, który odszedł z masonerii i skarżył się, że te rytuały trwały po 6 godzin i nie mógł tego wytrzymać. No, jak sobie wyobrażę jakiegoś poważnego polityka - np. pana "Peremeka" - w fartuszku, to kurwa mać, przecież to jest śmieszne.


Druga rzecz - cenzura. W ramach ochrony mojego dziecka zastanawiam się, jak doprowadzić do likwidacji pisma "Zły". Demokracja liberalna jest bezsilna wobec takiego gówna. Ostatnio widziałem tam zdjęcie z getta, na którym pokazano dziecko, które wyraźnie ma posłużyć do zjedzenia. Więc zastanawiam się, co z tym zrobić. Żyjemy w RPRL - ani PRL, ani III Rzeczpospolita. W normalnym kraju brukowce mają wyraźnie zaznaczone granice i strzegą tego sądy. Czasem brukowce robią sobie reklamę je naruszając, ale są jasne reguły. Zastanawiam się, jak można w Polsce zamknąć etap "Nie" i pisma "Zły".



BŚ -
Internet nie pozwoli nad tym zapanować.



Jak to nie? Wystarczy zrobić dobre prawo. Od początku świata, odkąd powstawały wynalazki, mówiono, że nad nimi się nie da zapanować, kiedy wymyślono lokomotywę, mówiono, że krowy nie będą dawały mleka... Nad Internetem też można zapanować, tylko trzeba chcieć. Demokracja liberalna jest bezradna. Kończy się faszyzmami albo komunizmami. Są ludzie, którzy od 1989 r. krzyczą "Wolność!", teraz myślą - wolność, ale nie z moją córką. Zapytaj Owsiaka. Róbta co chceta, ale nie z jego 14-letnią córką, gdyby ktoś do niej przyszedł z narkotykami, to by nogi kolesiowi połamał ...i ja bym go zrozumiał.


Bogna, jak będziesz miała dziecko i będziesz miała wybór wpuścić je do pokoju, gdzie jest tłuczone szkło i noże, i drugi, gdzie tego nie ma, to wpuścisz do tego drugiego. Chodzi o to, żeby było mniej zła na Ziemi. Nie daj sobie wmówić, że istnieją jakieś dziwne powody, dla których nie należy wprowadzić cenzury w Internecie, żeby tym się nie posługiwali goście, którzy zabijają małe dziewczynki i w ramach "wolności" chcą publikować ich zdjęcia albo pedofile.... Trzeba wymyślić patent, żeby tego nie było. Żeby nie było możliwości wymieniania się zdjęciami z filmów śmierci. Był w "brulionie" taki moment, kiedy szukaliśmy najmocniejszych energii i chcieliśmy kupić film śmierci. Zadzwoniłem do Stanów do Izy Filipiak. No i Iza powiedziała: nie - że nie da nawet dolara ludziom, którzy robią takie rzeczy. Zachowała się bardziej moralnie niż ja. Po jakimś czasie dopiero do mnie dotarło, że chciałem dać pieniądze ludziom, którzy mordują innych ludzi przed kamerami.


W państwie liberalnym mówi się: Nie istnieje prawda. Twoja prawda jest tak samo dobra jak jego prawda. Ale to kłamstwo. Czarne jest czarne, a białe - białe. Świat jest obiektywny. Miłość jest obiektywna. Jest namacalna, to widać. Popatrz na kochających się ludzi, na matkę z dzieckiem...


"brulion", "Fronda", "Debata", "Arcana" przygotowują XXI wiek. To będzie koniec nowożytności, zacznie się nowy czas. I na pewno będzie cenzura w Internecie (śmiech).

 



Rozmawiali: Bogna Świątkowska i Paweł Dunin-Wąsowicz





 

 


bruLion - wybór tekstów