Robert TEKIELI
TYLKO PRAWDA JEST
SKUTECZNA
Drogi Krzysiu,
na początek oczywistości (przepraszam za
powtórzenia i cytaty, ale chcę, by to, co piszę, było oczywiste i dla tych,
którzy nie czytali cię we Frondzie).
W SCHEMATACH PO JAJA
Oczywiście, masz rację pisząc, że
"życie literackie" jest chore. Dziennikarze i literaci promują
pustkę, ta fala zagarnia również ludzi wartościowych, bo ten twój np. Stasiuk: talent większy od Hłaski, a uznał, że musi
spuścić z tonu i zniża się do Hłaskowego
szczeniactwa.
Masz racje, że całą naszą literaturę
owładnął lęk przed hierarchią wartości.
Masz również rację, że zarzuty o nieautentyzmie Wencla mogą stawiać albo ludzie zaślepieni
zazdrością, albo głusi na poezje.
To wszystko rozumiem, więcej: myślę tak
samo.
SKĄD TO DRŻENIE
Gdy jednak zaczynasz pisać o rokendrolowych i "brulionowych" neowyznawcach katolicyzmu, przestaję cię rozumieć
(portret Wencla może stracić jeśli tło nie do końca
prawdziwie odmalowane).
Chyba nic czytałeś Budzyńskiego, skoro
mówisz, że język Wencla jest inny. Jedynie w twoim tekście Budzyński i
Wencel się nie dogadają, wiem, że w rzeczywistości dogadaliby się bez słów:
łączy ich pewne zasadnicze doświadczenie.
Myślę, że ponieważ słabo znasz rokendrolowców, wybrałeś złego ich reprezentanta. Najgłośniejszego,
ale nie popełniającego głupstw, które przypisujesz
nawróconym rockmenom. Ich pomijam, zrobią
co muszą, na pewno jednak to nie Budzyński sądzi, że nie ma innego
języka niż język "kultury młodzieżowej". Na pewno nie
sądzi też, że język współczesności to język najistotniejszy. Wmawiasz
Budzyńskiemu brak wiary w inne języki niż ów język: a przecież w swej
twórczości mówi on językiem głębokiego doświadczenia mistycznego.
lecą anioły
ognia i wody
ancykrysy
z głowami węża
esy floresy
przelotne deszcze
rozczochrane
duchy na wietrze...
esy floresy
przelotne deszcze
koleżanki niczyje
zielone żmije
Myślę, że cenniejsze byłoby, gdybyś się
nad sobą zastanowił: bardzo chciałbym zrozumieć, dlaczego nawet ciebie przenika
drżenie podczas punkowego brzmienia połączonego z nową ewangelizacją.
Ja wiem jedno: to są pieśni mocy. Ramię
Jahwe prowadzi Budzyńskiego, bo nasza wiara to nie tylko delikatność i
wrażliwość Antoniny Krzysztoń. To też moc błogosławionym.
PRZECIW WZNIOSŁOŚCI
Koehler. Wencel. Ład, harmonia, wzniosłość. I tu
zaczyna się mój realny problem z twoim tekstem. Ład, oczywiście, harmonia, OK,
ale wzniosłość?
I nie chodzi o Wencla, on to robi dobrze
- jego twórczość jest tak sztuczna jak sztuczna jest każda sztuka - ale jeśli
to, co piszesz ma być projektem pisarstwa w ogóle, veto.
ARGUMENT PRAGMATYCZNY: "ŚWIĘTY
SZAWEŁ"
Krzysiu, i ja mam poczucie absolutnego
ładu przenikającego świat, ale nie uważam, by wzniosły sposób pisania o nim
był jedynym. A już na pewno mylisz się w sposób fundamentalny uważając, iż j e d y
n i e użycie mowy podniosłej wskazuje na
poczucie odpowiedzialności za czytelnika i rzeczywistość. Bywa przeciwnie
(poza tym: czy każdą rzeczywistość da się opisać mową podniosłą?).
Być może Prawdę może unieść tylko język
podniosły, ton wysoki, ale prawdę nie tylko on, zaś przeciwstawieniem
podniosłości nie jest - jak twierdzisz - jedynie gra kodami. Tu nie ma albo -
albo. Są inne możliwości.
Zresztą: czy język Nowego Testamentu jest
wzniosły?
Czy święty Jan był klasycystą?
I teraz znów zaczynam się zgadzać: jakikolwiek
dystans do konwencji jest błędem; konwencji trzeba zażywać jak powietrza
(nikt poza buddystami nie myśli o oddychaniu); jakakolwiek gra konwencją jest
przyznaniem się do impotencji poznawczej; czasami ta gra na coś wskazuje, lecz
wtedy nie jest już grą, lecz narzędziem opisu; ustawienie głosu na ton
"łamania konwencji" to samobójstwo pisarza (jestem, jak ty, po
stronie ludzi, chcących mieć podczas kontaktu z dziełami kultury zwykłe
przeżycia estetyczne, a nie skomplikowane procesy intelektualne).
Drogi Krzysiu,
również mnie chodzi o prawdę, bo ona jest
tylko jedna i tak naprawdę nic innego mnie nie interesuje. Nie chcę od
czytelnika, by się jedynie bawił i grał. Idzie mi o wszystko. Chcę jego
życie zmienić i dlatego mówię tak, by zrozumiał.
Otwierać oczy na Pana Boga może nie tylko
wzniosłe mówienie. Wiem co
mówię.
Tak by zrozumiał. Czy zastanowiłeś się,
czemu Chrystus wybrał Szawła z Tarsu.
Czemu roli tej nie spełnił Jakub, Piotr czy inny jerozolimski Żyd. To proste. Bo nie byli w stanie. W owym czasie tylko
mówiący po grecku były faryzeusz, zhellenizowany obywatel rzymski, rabin,
mistyk, chiliasta, nawet gnostyk, mógł udostępnić judaistyczny monoteizm całemu
światu. Jerozolimski, partykularny, prowincjonalny Żyd nie byłby zrozumiany.
Tyle.
skanonizujmy cosik
Największy problem mam jednak z tym twoim
klasycyzmem. Gdy zaczynasz definiować, ideologizować, wtedy przestaję słyszeć
twój głos. Pojawiają się jakieś inne, nieznane mi głosy.
Jeśli definicją klasycyzmu jest
przyjmowanie odpowiedzialnej postawy w stosunku do zastanej kultury, to
klasycystą jest każdy pisarz, bo jest pisarzem po prostu (a nie jakimś
klasycystą, literatem).
Krzysiu, dałeś się wciągnąć w obręb
literatury, w jakieś - izmy, klasycyzmy, eufemizmy.
To pisarz wie
dokąd zmierza, zna swoje zadania, ogarnia całościującym
spojrzeniem kulturę. Literat daje się nieść (furda tropiciele, za to im
płacą).
W sposób oczywisty, ponieważ interesuje
go tylko prawda, kultura nie jest dla pisarza miejscem niepohamowanych
ambicji, bo w pewnym momencie zaczynają przeszkadzać, nie jest też targowiskiem
próżności, jest za to miejscem nieustającej potyczki, niemilknącego sporu
na śmierć i życie pomiędzy prawdą i nieprawdą, dobrem i złem, pięknem i
brzydotą. To pisarz po prostu, a nie jakiś klasycysta, broni racji
hierarchii i ładu, dobra i piękna. (Jeśli tego nie robi, jest literatem i musi
należeć do związku. W związku literatów chyba nie ma pisarzy.) Pisarz czyni
to wszystko na polu kultury, bo wie, że ma ona wpływ na to, jak ludzie będą
mówić, myśleć, widzieć siebie i świat teraz i za wiele lat (z tym, że
kultura jest również budowlą, w której człowiek może świetnie się bawić, choć
pewnie na niższych jej piętrach).
Klasycyzm to
według twego tekstu przebywanie w pobliżu duchowej natury tego świata, ale
przecież, sprostuj jeśli się mylę, skanonizowane
formy kiedyś powstawały, więc nie ma powodu, by i dziś coś się nie skanonizowało! Tylko trzeba je stworzyć, a nie jedynie
odświeżać istniejące. Ludzka przeszłość to nie posąg raz wykuty w kamieniu, to
kuferek, do którego każde pokolenie coś musi dołożyć, a nie tylko przeczyścić
już leżące w nim srebra.
ARGUMENT MERYTORYCZNY: KRZESANIE
Wencel bez wątpienia mówi chwilami ze
środka czasu, gdzie Prawda-Dobro-Piękno
są w Jednym (przejść do wieczności to opuścić królestwo czasu). Problem,
Krzysiu, polega na tym, że nie tylko on tam bywa, i nie zawsze ci, co
tam bywają, mówią o swych przeżyciach językiem naszej świętej ortodoksji *.
Naszym zadaniem jest tyleż przywracać jej
ciężar gatunkowy, budować tożsamość, co nie zapominać, że Jego zharmonizowany lecz i porażający cień wyłania
się również z innych rymowanek i nie-rymowanek (choć chyba wolę rymowanki, bo
piszący udowadnia mi jeszcze naddatek energii).
Czarek ma rację pisząc, że z
Objawienia nie wynika jedna konkretna estetyka, że zgoda na Objawienie
to zgoda na konflikt. Ty myślisz chyba tak samo, gdy zastrzegasz się, że harmonia
nie oznacza jedynie jasnych barw oraz, że cień Stwórcy wszystkich
harmonii bywa porażający: Jak dzisiejszy człowiek może zrozumieć Jahwe i
zgodzić się na niego (dostrzec jego rysy w Jezusie przeklinającym drzewo
figowe, "pomiatającym" Samarytanką czy kasującym gości w świątyni)?
Przynieść prawdę to przynieść konflikt (dalej z Czarka), choć oczywiście konflikt
jest tylko cieniem prawdy i nie celem, a jedynie jej konsekwencją.
Rozumiem pokusę zamknięcia się, lecz
szukam w sobie siły by się otworzyć, by dalej szukać z inaczej myślącymi i
czującymi.
Wiem już na pewno, że oni od Niego mnie
nie odciągną (pycha), wierzę że razem z nimi podejdę
bliżej. Ufam im bo są uczciwi, a my w szczegółach (he he) możemy się mylić.
Prawda zawsze zwycięża, ale czasami tej
zbyt zwięzłej jej odmianie (poezji, wizji) trzeba pomóc prozą, wyłożyć poglądy
(autoironia). I dlatego pierwszy raz coś takiego piszę, gdyż znudziło mnie
słuchanie tej interesownej paplaniny, że w brulionie konteksty znoszą
teksty, że nie można w nim mówić wprost ważnych rzeczy ze względu na
wykształcony mechanizm odbioru. Również ty w to uwierzyłeś. Przepraszam, ale
tak może myśleć tylko ktoś mający kłopoty z tożsamością. Ktoś
kto boi się, że mówi za mało wyraźnie.
Gdy celem jest prawda, lepsze jest
ucieranie się języków.
Gdy celem jest prawda, wielość języków
jest błogosławieństwem (oczywiście gdy chodzi o nią,
a nie o grę).
Prawda tylko z krzesania (to boli), nie z
poklepywania (to głupota).
I nic nie mam przeciw tożsamościom
(tożsamości sojusznikiem przeciw nibytowi!), jednak: IM więcej
iskier tym prawda JAŚNIEJSZA!
Jak zawsze sympatia i wsparcie dla
budujących się. Ale nie dla zatrzymywania się,
zamierania, zastygania tożsamości, ciągłego okopywania się.
Świat to nie tylko struktura, to również
ruch. I dlatego przyszedł Chrystus, bo istnieje historia, rozwój. Chrystus to
postęp.
Trzeba i to słowo odebrać złodziejom.
OTWARTA ORTODOKSJA
Przyjaciele,
nie współtwórzcie kolejnego nurtu w
literaturze, nie twórzcie ideologii. To strata energii, to małoduszność. Tylko
prawda.
Czarku,
my mamy jednego przewodnika. Nie pytamy co w tej sytuacji
zrobiłby konserwatysta, pytamy co zrobiłby Chrystus. Reszta w sumieniu.
(Tworzą systemy odpowiedzi cząstkowych.
Uważają zapośredniczenie za konieczne? A mają tylko go naśladować. Nic od
siebie, nic od ego. Bo do złego.) Gdy ideologizujesz zasychasz.
Nie służysz tożsamości. Służysz prawdzie.
Tylko prawda jest.
Czarku, to Krzyś Grabowski miał rację. To nie
on jest agresorem gdy pokazuje w videoclipie
zabijaną krowę, ale ci, którzy bezmyślnie przyczyniają cierpienia. (Fakt:
broniący zwierzątek przekraczają czasem granice rozsądnego działania, ale to
jeszcze nie argument znoszący ich racje.)
Czarku, zastanów się, dlaczego nie rozumiałeś
Jarosława Kaczyńskiego i jego pochylenia się nad kotem. Bo on tego kota ma i
jest uważny, i zobaczył coś, czego wy z Rafałem nie widzicie.
Tylko prawda jest skuteczna. Niestety.
brulion nigdy nie był grą dla gry, był zawsze walką na śmierć i
życie. (Sekty, uniwersytety, gabinety, czasopisma dla kobiet.)
I ty to zawsze Krzysiu wiedziałeś, bo nie
odszedłeś, mimo że miałeś już dosyć prowokacji, nieuporządkowania,
zła. Mimo, że coraz więcej rzeczy nie akceptowałeś, tolerowałeś te ekscesy.
Ja wzywam cię teraz nie do tolerancji,
ale do pracy.
Czarku, nie zaczepiaj Podsiadły. Porozmawiaj.
Zmierz się z tym, co jest u niego z prawdy. Jesteś już na to wystarczająco
silny. Jeśli nie jesteś, to bądź silny, nie bój się rozmawiać. Czas zaczepek
minął. Tylko efekt. Bliżej prawdy.
Zmierzmy się z uczciwością
Podsiadły, Maleńczuka, Kazika Staszewskiego, części newageowców,
protestantów, naszych przyjaciół buddystów, uczciwych scjentystów-nadracjonalistów.
Wszystkich uczciwych ludzi.
Dopóki są
uczciwi, dopóki jesteśmy uczciwi.
***
Prawda jest kulista, wszystkie ludzkie
systemy poznawcze składają się z prostych. Oczywiście, nasza ortodoksyjna bryła
opisana na tej kuli ma najwięcej z nią punktów wspólnych. Oczywiście, nasz
wielościan ma tych ścian najwięcej, ale nie można wykluczyć, że mniej
skomplikowane bryły dotykają kuli w innych miejscach niż nasza, choć
oczywiście w mniejszej ilości miejsc. jestem
pazerny na prawdę, szkoda mi utracić choćby jednego miejsca, w którym kwadratowy człowiek może ją z o b a c z y ć. Dotknąć kuli.
Nie zamykajcie się Panowie. Potraktujcie
to jako wyzwanie.
1997
Robert TEKIELI
* Zauważ, że do brulionu
słowa gorące i ciężkie przywrócił Jacek Podsiadło,
wcześniej szczęki zacięte...