Bohdan Urbankowski
Xawera czyli Poeta w szponach "demonicznej Żydówki"
Żądam od ciebie - Towiański podniósł głos i mówił, krzyczał prawie w twarz Pięknej - żądam od ciebie, abyś pomogła bratu Adamowi. Woła o ratunek, przebywa w chłodzie i ciemności... Czy mnie rozumiesz, Xawero?
- Rozumiem, ale sił nie czuję.
- Musisz. Jedno dotknięcie furii zmiażdży cię. Wiesz o tym.
- Nie groź mi. Jęku do Pana nie wydobędę przemocą z niego. On się zestarzał. Martwy jest.
- Podniesiesz króla Dawida z łoża jego./.../ Czy już przestajesz z nim, Abisag.
- Nie pytaj o to /.../.
Podniosła powieki i ukazała oczy wielkie, czarne, błyszczące. O tych oczach Księżniczki Izraelskiej pisywał, według świadectwa współczesnych, arkuszowe listy Andrzej Towiański, Mistrz i Prorok Sprawy. Teraz zbliżył się do niej jeszcze bardziej, wziął ją delikatnie w ramiona i pocałował w usta. Był to pocałunek zbyt uroczysty, żeby go można było uznać za pocałunek kochanka, i zbyt gorący niżby to z roli mistrza i proroka wypadało. (s. 392)
Powiada się, że nieuk w kilku zdaniach potrafi zrobić tyle błędów, iż do ich sprostowania potrzebne będą całe akademie. Pech chciał, że Boy-Żeleński nieukiem nie był. Jego błędy uznał za naukowe odkrycia Jastrun, z którego monografii o Mickiewiczu, z rozdziału Księżniczka Izraelska pochodzi zacytowany fragment. Jastrun także uwierzył i w demonizm Xawery, i w to, że została podstawiona, czy raczej podłożona, poecie, i w to, że nim to się stało - łączyły ją niejasne stosunki z Towiańskim.
Tyle głupstw naraz, z takim przekonaniem - to rzadkość. Nauka, poprawiająca błędy Boya, Jastruna i innych zwolenników spiskowej teorii Mickiewicza, sprostowała już większość tych sensacji, przy okazji zaś zlikwidowała spore obszary niewiedzy, zwłaszcza na temat życia uczuciowego poety. Dzięki temu wiemy, kim na pewno nie była Anna Józefa Maria Deybel zwana Xawerą. Czas odpowiedzieć na pytanie, kim była. Do naszej historii trafia wraz z towianizmem - pojawia się w życiu Mickiewicza jako opiekunka jego dzieci, lecz nie tylko. Niepokoi swoją urodą wszystkich towiańczyków, "Mistrza" nie wyłączając:
Z siostrą Xawerą kiedy mówiłem, to miała oczy zakryte: inaczej z nią widzieć się nie mogłem; Xawera, księżniczka izraelska, do wielkich przeznaczeń gotowana, dziś w spółce z Piekłem, na zabicie chrześcijaństwa. Magnetyzmem kusi, podbija. Ferdynand (Gutt, szwagier Towiańskiego - B.U.) przed rokiem nie pisał o tym (z Paryża), jak pismo Mistrza w Kole przyjęto, tylko arkuszowe listy pisywał o blasku oczu Xawery. Anna (Guttowa) i Karolina (Towiańska) po odczytaniu listów tych dostawały cielesnych boleści.
Powyższe słowa Towiańskiego zapisali bracia Januszkiewiczowie, a przypomniał Józef Kallebach w wydanej w 1924 roku pracy "Towianizm na tle historycznym" (s. 157). Kiedy "Mistrz" je wygłaszał, na świecie był luty 1845 - środek dramatycznego romansu Mickiewicza z tą właśnie demoniczną Xawerą, początek konfliktu Towiańskiego z wieszczem.
Mickiewicz znał rodzinę Deyblów z Wilna - z czasów, gdy filomaci, m.in. Zan i Łoziński, dorabiali lekcjami w pensjonacie ojca Xawery; drugi z nich był w pensjonacie wykładowcą matematyki. Młodzi nauczyciele nie tylko zajmowali się nauką. W korespondencji filomatów znajdujemy (I, 327) list Pietraszkiewicza, który opowiada poecie o seansie magnetycznym, przeprowadzonym "u Deybelów" przez Zana. Uśpiony przezeń "Szerok", czyli Teodor Łoziński, zgadywał, przepowiadał a w rzeczy samej nie spał...
Dzięki dowcipowi, jaki wyciął swym przyjaciołom Łoziński, dowiadujemy się, jak dobrze filomaci znali rodzinę Deyblów i przy okazji - jak powierzchownym naukowcem był Boy... Czy jednak Mickiewicz znał Xawerę? Jeśli nawet ją widział, to nie zwrócił na nią uwagi, przyszła bowiem na świat prawdopodobnie dopiero w roku 1819. Przyszła "Księżniczka Izraelska" edukowała się na pensji rodziców. Znała francuski i niemiecki, lekcji muzyki i śpiewu udzielał jej sam Moniuszko. Ona także udzielała lekcji. Między innymi uczyła - co ważne - córkę Maryli, Zosię Puttkamerównę... Dionizja Wawrzykowska-Wierciochowa przypomniała w swej książce Adam i Maryla dwa ważne w tej sprawie listy. Zanim o nich powiemy, przypomnijmy, że pensja Deyblów działała w Wilnie od 1815 do 1833 roku, potem została przeniesiona do Wiłkomierza. Do tej szkoły Puttkamerowie wysłali swoją córkę. 28 grudnia 1839 roku pani Maria pisała do Zosi:
Moja kochana Zosiu!
Twoje długie milczenie tyle nam sprawia niespokojności, że wyrazić nie umiem. Nie przypuszczamy tego, abyś mogła zapomnieć o rodzicach. Lękamy się, aby niezdrowie nie było powodem milczenia./.../
i pod koniec:
Słyszał papa, że pani Deybel miała bydź (!) w Wilnie w czasie świąt, niecierpliwie będę czekała wiadomości.
Więcej interesujących nas wiadomości dostarcza list Wawrzyńca Puttkamera do córki pisany 6 marca 1840:
Moja kochana Zosiu!...
/.../ Proszę moją kochaną Zosię o wszystko - czego potrzebujesz pisać do nas, zbytkownie ciebie nie możemy utrzymać i jeżelibyśmy mogli, tobym ja nigdy tego do Ciebie nie napisał, ale przystojność tego wymaga, aby mieć kilka sukienek na odmianę, a te aby były czysto utrzymywane. Z nadchodzącą wiosną możesz zapróbować głosu swojego, i jeżeli ten panna Deybelówna uzna za dosyć dobry, napisz o tym do mnie, a ja będę prosił, ażeby ci poczęła lekcje dawać, /.../ (s. 204 -206).
Z listów wynika zarówno dbałość Puttkamerów o wykształcenie córki, jak i to, że Deyblówna jest już muzycznym autorytetem - mimo ledwie 20 lat!
O tym, że Xawera miała talent, świadczy jej błyskotliwy debiut.
Zimą 1840 roku przybyła do Wilna głośna niemiecka śpiewaczka Sabina Heinefetter. Po przesłuchaniu panny Deybel, postanowiła jej pomóc. Wzięła ją ze sobą do Moskwy i tam zaskoczyła publiczność, wykonując z nikomu jeszcze nie znaną śpiewaczką duet Normy i Adalguzy z opery Belliniego Norma. Obie były wywoływane, a brawo długo nie ustawało - napisał obecny na koncercie sprawozdawca "Tygodnika Petersburskiego", (nr 25/1841) Xawera oświadczyła, że pani S. Heinefetter jest dla niej Protektorką, nauczycielką, przyjaciółką... i jakby drugą matką. Pani Sabina rzeczywiście zaopiekowała się Deyblówną - uradzono, że latem zabierze Xawerę do Baden, gdzie przekaże ją swojej siostrze, paryskiej śpiewaczce, Katarzynie Heinefetter.
Prawdopodobnie wtedy Maryla wpadła na pomysł, by poszukać dla nauczycielki swojej córki jakiegoś oparcia w Paryżu. Być może - tak uważa Wawrzykowska-Wierciochowa - wyposażyła Xawerę w list polecający do Mickiewicza. Może nawet i list nie był potrzebny. Sabina Heinefetter przyjechała wraz z odkrytą przez siebie młodą gwiazdką w sierpniu 1841 roku do Baden. Potem ona wróciła do Petersburga, a Xawera pojechała do Paryża pod opieką jej siostry, Katarzyny.
Nie wiadomo, ani dlaczego Xawera zrezygnowała z kariery śpiewaczki, ani kiedy zjawiła się w domu Mickiewiczów. A skoro nie wiadomo, to należy na wszelki wypadek odnotować podaną przez Krasińskiego "rewelację" iż Xawera została w jakiś sposób "wykradziona" przez poetę. W liście do Delfiny Potockiej (datowanym z Rzymu 19-20 marca, a naprawdę to był już kwiecień) zazdrosny hrabia-poeta napisał, jak to jego znajomy, Dymsza, kuszony był do towiańszczyzny przez pannę Deybel. Kudłate plotki Krasińskiego przytaczamy gdzie indziej, tu interesuje nas tylko jedno zdanie: więc na to panna Deybel poszła w służbę proroków, na to ją spod opieki Aleksandryny wykradł Mickiewicz i takim ją odział posłannictwem. Obrzydliwe gałgaństwo! Ze zdania tego może wynikać, że Xawera bądź przyjechała do Paryża z hrabiną Potocką, bądź że była pod jej opieką w pierwszym okresie pobytu w stolicy Francji. Jedno nie wyklucza drugiego. Wykradzenia przez poetę zbyt dosłownie traktować nie należy. Może to sama Xawera przyszła do Mickiewicza - i w pewnym momencie została w domu poety jako opiekunka jego dzieci. Może on gdzieś ją wypatrzył... Na temat początków ich paryskiego romansu wiemy mało. Pewne jest tylko to, że Xawera była już w domu Mickiewiczów w maju 1842 roku. W liście do Kazimiery Wołowskiej 28 czerwca 1842 Celina Mickiewiczowa donosiła: Mieszka teraz u nas młoda osoba, bardzo dobra i gruntownie wychowana, p. Deybel, trudni się edukacją Maryni, ale to tylko przez przyjaźń. Wielka to dla mnie jest ulga, gdyż wiele mam obowiązków.
Powoli następowało to, co musiało nastąpić. Związek poety z młodą wychowawczynią musiał być bliski, skoro wtajemniczał ją w najbardziej intymne sprawy - między innymi opowiedział jej o kontakcie z duchem Napoleona, który nocą 7/8 października 1842 dyktował mu wezwanie do Francuzów. Z września 1843 roku pochodzą pierwsze świadectwa dysharmonii między siostrą Celiną a siostrą Xawerą. Bez porozumienia z Adamem pani Mickiewiczowa jedzie wtedy do Towiańskiego do Lozanny - ze skargą na Xawerę.
Towiański interweniuje listem, w którym potępia Xawerę za pychę górowania i grozi jej nawet pokutą w późniejszych wcieleniach. Po kilkunastu miesiącach względnie harmonijnego współżycia, na początku marca 1845, Towiański oskarża Xawerę o duchowy upadek, uważa, iż powinna zwrócić medal Sprawy Bożej, a nawet, że powinna wyprowadzić się od Mickiewiczów. 23 kwietnia 1845 Towiański pisze, iż miłosierdzie Boże postawiło Xawerę na drodze poety (zapewne w jakimś wzniosłym zamiarze - B.U.), ona jednak uradowała się radością nieprawą...
W dalszym ciągu swej epistoły Towiański powoływał Xawerę przed sąd Boga i powierzał opiece brata Seweryna Pilchowskiego. Fakt ten był interpretowany jako próba zerwania Xawery z Mickiewiczem, nawet jako dowód jej zdrady - latem 1845 Xawera domaga się przecież, by kto inny, nie Mickiewicz, był zastępcą Mistrza, mówi się także o jej planowanym małżeństwie z Pilchowskim. Przez czas jakiś Xawera nie mieszka u Mickiewiczów. List Towiańskiego z lipca 1845 roku stwierdza, że Mickiewicz powinien zrobić Kołu "restytucję" z jednego tylko grzechu - z grzechu względem Xawery. Erotyczny podtekst sytuacji nie budzi wątpliwości badaczy. W innym liście znajdujemy informację, że Ferdynand Gutt na obraz męki Chrystusa patrzy obojętnie, ale na jedno skinienie siostry Xawery duchem u nóg jej leży.
W wigilię 1845 Xawera pojawia się znowu w domu Mickiewiczów - nie oznacza to jednak powrotu do poprzednich układów. Wydaje się, że Xawera, która w sporze Towiańskiego z Mickiewiczem początkowo poparła "Mistrza", wróciła do Koła poety, a może i do jego domu, dopiero w 1847 roku.
W roku następnym, roku Wiosny Ludów - wybuchł skandal. Doszło do gorszących awantur. Mickiewicz organizował Legion we Włoszech, co poparły obydwie jego kobiety. Wywołało to wściekłość Towiańskiego, który po wybuchu rewolucji mógł przyjechać wreszcie do Paryża i próbował poddać swej władzy całą sektę - rozpołowioną od listopada 1846.
20 maja 1848, pod nieobecność poety, odbyło się zebranie Koła, o którym Chodźko doniósł Mickiewiczowi do Rzymu. Podczas tego zebrania Towiański, rzucał klątwy i groźby na działalność Mickiewicza we Włoszech - Xawera zarzucona takimiż klątwami i groźbami nakłaniana była do wyjścia za mąż za brata Iwanowskiego. Konrad Górski, który pisze o tych scenach w pracy "Mickiewicz - Towiański", komentuje rzecz następująco:
Dochodzimy tu do najprzykrzejszej karty w życiorysie Mickiewicza osłanianej milczeniem przez wielu historyków literatury, rozgłoszonej przez Boya. Chodzi o potomstwo, które Mickiewicz miał spłodzić z Xawerą. Do poszlak, które by ograniczały owe potomstwo do jednej córki, jeszcze wrócimy, a na razie wyprowadźmy jeszcze jeden hipotetyczny wniosek: Xawera widocznie oczekiwała wtedy dziecka, a Towiański dla uniknięcia skandalu kompromitującego grono jego wyznawców, pragnął to dziecko zalegalizować, wydając ją za mąż za Iwanowskiego. (s 148 -149).
Otóż: co do tego, iż Xawera oczekiwała wtedy dziecka, pewności nie ma. Że Towiański chciał ją oderwać od Mickiewicza i związać z innym mężczyzną - to fakt, ale to jeszcze nie dowodzi jej błogosławionego stanu. Być może były na ten temat informacje w Dzienniku Sprawy Bożej Goszczyńskiego - ten jednak część notatek zniszczył i niczego konkretnego nie powiedział. Z jednym wyjątkiem: pod datą 20 czerwca [1849] środa znajdujemy odłamek dramatu:
Adam od kilku dni wyjechał na wieś - ma być także słaby. Nie wiedzą, dokąd wyjechał; mnie się zdaje, że jest w Nanterre, bo pozawczoraj widziałem tam przechodzącą Ksawerę Deybel, która, jak mówią, w Nanterre odbywa połóg.
Na podstawie tej noty Goszczyńskiego niektórzy badacze przyjmują, że poeta miał z Xawerą dwoje dzieci, w 1848, bądź wcześniej, i w 1849 - co uchwycił Goszczyński. Wspomniany już przez nas Górski hipotezę taką odrzuca. Bardziej jest skłonny przyjąć, że układając swój Dziennik, po latach Goszczyński mógł pomylić rok - to jednak nie wytrzymuje krytyki, gdyż w zapisach z 1848 jest 20 czerwca wtorek i to sensownie związany z poprzednimi notatkami. Przeciwnicy tej tezy podają argument, iż poeta nie był wtedy w Nanterre, tylko ukrywał się w obawie przed aresztem i może deportacją. W Paryżu od 13 czerwca trwały rozruchy przeciwko Ludwikowi Napoleonowi, obranemu miesiąc wcześniej prezydentem. "Trybuna Ludów", której filarem był Mickiewicz, została zawieszona, w redakcji przeprowadzono rewizję. Mickiewicz pisywał do "Trybuny" - jak wiemy - anonimowo, bał się jednak - i słusznie - że jego udział w piśmie nie jest tajemnicą. Na wszelki wypadek miał się przenieść do zaprzyjaźnionego adwokata i publicysty, Antoniego Dessus, ten zaś miał zamieszkać w hotelu. Mieszkanie to mieściło się na 18 rue de l'Ancienne Comedie, nad restauracją, w której ukrywający się poeta jadał posiłki. W tym mieszkaniu poeta przebywał 26 dni, trochę tworzył, ale znacznie więcej niszczył - według różnych przekazów, spalił albo Historię Polski, albo, co bardziej prawdopodobne, kolejną wersję Historii przyszłości.
Pomijając ten drobiazg, iż Dessus był nie mniej zagrożony niż Mickiewicz, musimy zauważyć, że tłumaczenie to niczego w interesującej nas kwestii nie wyjaśnia. W trakcie ukrywania się nad knajpą Mickiewicz mógł wyskoczyć na parę dni do Nanterre, byłoby to nawet eleganckie, ale mógł tam wcale nie jeździć. Xawera i tak by dała sobie radę, zresztą nie miała wyjścia. Próbując udowodnić, że poeta miał tylko jedno dziecko z Xawerą, Górski udowodnił jedynie to, że być może Mickiewicz nie był przy jego narodzinach. Być może jednak był...
Romans Adama Mickiewicza z Xawerą Deybel był przez kręgi emigracyjne jednocześnie i rozumiany, i ukrywany. Uwagę badaczy zwrócił na tę aferę syn poety, Władysław - właśnie dlatego, że pomijał ją w oficjalnej biografii swego ojca. Więcej nawet: wiemy, że gdy mógł, to i niszczył związane z tą sprawą dokumenty. Spowinowacony z Mickiewiczami (przez Szymanowskich) Artur Wołyński był w posiadaniu pamiętnika Zofii Szymanowskiej - malarki, a co ważniejsze, przyrodniej siostry Celiny, żony poety. Zofia mieszkała z rodziną Mickiewiczów od marca 1850 roku do śmierci ich obojga, pomagała prowadzić dom, liczyła na małżeństwo z wieszczem. Trudno powiedzieć, na ile jest prawdziwa opowieść o tym, jak to Celina przed śmiercią połączyła jej ręce z rękami Mickiewicza i nakreśliła na nich krzyż - autorką tej opowieści jest bowiem sama pani Zofia. Jeśli jednak opowieść nie mówi prawdy o wydarzeniach - mówi prawdę o uczuciach Zofii Szymanowskiej, o jej marzeniach...
Z wymarzonego małżeństwa jednak nic nie wyszło, Mickiewicz pojechał do Konstantynopola, a malarka w końcu pocieszyła się poetą słabszym - wychodząc za Lenartowicza. Władysław Mickiewicz miał prawo przypuszczać, iż w napisanym przez nią pamiętniku znajdą się informacje na temat wieloletniego i pozamałżeńskiego romansu jego ojca. Zamiast spróbować zrozumieć tamten dramat, mieszający czułość ze świętością i czasem ze śmiesznością - on wolał po prostu zniszczyć kompromitujące, jego zdaniem, papiery. Wymógł na Wołyńskim pożyczenie pamiętnika i - najprawdopodobniej - go spalił. Notatki Szymanowskiej ani nie wróciły do właściciela, ani nie zostały opublikowane. Jeden jedynie fragment trafił wcześniej do rodziny Kraszewskich i dzięki temu ocalał. W tej ocalałej części można znaleźć taki oto zapis:
Po pierwszych z rodziną Mickiewiczów powitaniach, siostra moja (tj. Celina - B.U.) poprowadziła mię do przeznaczonego dla mnie pokoju; był on na górze, nad jej pokojem. Mając iść na schody, rzuciłam okiem w górę i zobaczyłam na przedsionku stojącą kobietę z dzieckiem na ręku, spotkałam wzrok tej kobiety, utkwiony we mnie z siłą tak przenikającą, że uczułam niepokój jakiś, ze wstrętem dla tej kobiety połączony. Jednej chwili stanęły mi na myśli przestrogi owych [w Polsce] starszych kobiet: Zobaczysz tam i usłyszysz ludzi, których idee, niby nowe i wyższe do najniemoralniejszych czynów prowadzą (Kronika, s. 30).
Cytat ten nie przesądza sprawy ojcostwa dziecka, istnieją jednak i inne wypowiedzi Szymanowskiej-Lenartowiczowej oraz jej męża, które nie pozostawiają wątpliwości. Wiadomo też, iż Lenartowicz pisał nieomal z wściekłością do Kraszewskiego: Zofia widziała tę podłą towianicę i jej z Adamem spłodzone dziecko. (Górski, Mickiewicz -Towiański, 1986, s. 150).
Pani Zofia - to trzeba jednak powiedzieć - nie jest świadkiem bezstronnym: ona też była nazbyt zauroczona poetą. I to ona po przyjeździe do Paryża doprowadziła do usunięcia się pięknej Xawery z domu Mickiewiczów. A poeta - nie wiadomo dlaczego - na to przystał... Tak więc wiosną 1850 Xawera zniknęła z życia poety i z historii literatury jednocześnie. Wiadomo, że gdzieś tam żyła, że 28 kwietnia 1855 roku, po śmierci Celiny, wyszła za mąż za Edmunda Mainard, tego, który pod pseudonimem Edmund Fontille napisze w 1864 roku entuzjastyczną broszurę o Mickiewiczu Le prophete national de la Pologne.
Xawera znika - jednakże nie do końca. Mainard, który był komisarzem policji, z jakichś przyczyn stracił posadę. Wówczas to, w odruchu rozpaczy, Xawera zwróciła się do Władysława Mickiewicza o pomoc. Sprawę tę zrelacjonował tendencyjnie Goszczyński pod datą 21 lipca 1858: Wczoraj słyszałem od Łąckiego, że Ksawera (Dejbel, a dziś Menardowa) pisała do Władysława Mickiewicza w tej treści: Mąż mój jest bez miejsca, jesteśmy w niedostatku, mamy troje dzieci, żądam od ciebie 2000 fr. na wychowanie dziecka twojego ojca. - Miała ona to dziecię w r. 1847 i rozpuszczono, że ojcem jego był Mickiewicz, to pewne, że jakiś czas chowała się w domu Mickiewicza. Bądź co bądź bezczelność tej niegdyś naszej siostry jest rzadka. Nie darmo czułem do niej wstręt, w najlepszych jej chwilach, kiedy dla niektórych braci uchodziła niemal za świętą.
Trudno tu mówić o bezczelności - już raczej o desperacji i poczuciu krzywdy kobiety, która poświęciła poecie 9 lat życia, dała mu dziecko - a jednak i ta miłość, i dziecko uchodzą za coś gorszego, wstydliwego... Możemy się domyślać, ile kosztowało ją napisanie takiego listu. Dlatego stanowi on, naszym zdaniem, rozstrzygający dowód. Trzeba jeszcze powiedzieć o pomijanej sprawie płci dziecka. Wyjaśnienie tej sprawy istniało - było nim przecież samo dziecko. Wspominał o nim kiedyś Pigoń, wspominał i Konrad Górski, lecz ich nieśmiałe napomknięcia nie wywołały echa. Po raz kolejny - i chyba już ostatni - do sprawy wrócił najbardziej skrupulatny z naszych mickiewiczologów, Janusz Odrowąż-Pieniążek, który w książce wydanej w bieżącym, 1998 roku, Mickiewicziana zbierane po świecie napisał:
Zofia Kulwieciowa, synowa córki Andrzeja Towiańskiego - Walerii Kulwieciowej, przekazała mi prawie 40 lat temu w Bydgoszczy - gdy zakupywałem u niej dla muzeum Mickiewicza (obecnie Literatury) archiwum domowe Mistrza i jego piękny portret pędzla Walentego Wańkowicza - opowieść, która dotąd nie była chyba ogłoszona drukiem. Otóż, gdy w roku 1861 córka Towiańskiego przebywała w Paryżu, została zaproszona do Mainardów na obiad. Podczas tego posiłku młoda, ruda i rezolutna panienka powiedziała podobno: "A ja jestem córką Adama Mickiewicza", czym pani Waleria była nieco zaszokowana (s.50).
Próba ukrycia faktów przyniosła więc sporo wiedzy i to pewnej. Odkryła dramatyzm, lecz i piękno tej trudnej miłości dwudziestoparoletniej dziewczyny do mężczyzny mającego dokładnie dwa razy tyle lat. Xawera zrezygnowała dla poety ze znakomicie rozpoczętej kariery śpiewaczki, została niemal służącą w jego domu. Kilka razy próbowała odejść, kilka razy wracała. Ten związek trwał blisko 10 lat. Niektórzy badacze uznają, że był to jedyny udany związek uczuciowy poety. Związek z Marylą był literacką pozą, w związku z Celiną poeta musiał być bardziej ojcem i lekarzem niż kochankiem. Jean-Charles Gille-Maisani, autor przetłumaczonej w 1987 roku pracy Adam Mickiewicz człowiek, pisze o Mickiewiczu: Jego małżeństwo było niemal dziełem przypadku, i z punktu widzenia rozwoju osobowości okazało się nieudane. Pierwszym udanym doświadczeniem w tej dziedzinie był związek uczuciowy z Xawerą Deybel; w pewnej mierze również dzięki niemu poeta uniezależnił się od Towiańskiego (s. 421). Trudno chyba o bardziej wnikliwe i bezstronne podsumowanie tego okresu życia Mickiewicza. Nie zmieniło ono jednak wcale pośmiertnego życia Xawery. Istnieje - jakby nie istniała, wstydliwie pomijają ją biografie poety, wiarygodni badacze dowodzą, że była po prostu mało ważną opiekunką dzieci poety. O tym, że była jego opiekunką - ani słowa.
Bohdan Urbankowski "Adam Mickiewicz. Tajemnice wiary, miłości i śmierci", 1999
MICKIEWICZ