Paul Chambers
Zjawiska paranormalne i seks - 1
2001
(...)
ROZDZIAŁ 1
Upiorny seks, stare wiedźmy i zjawisko paraliżu sennego
Opowieści o napaściach istot nie z tego świata rzadko zamieszczają poważne czasopisma. Dlatego zwrócił moją uwagę artykuł, jaki pojawił się jesienią 1995 roku w "The Guardian" o wyspie Zanzibar leżącej w Afryce Wschodniej. Autor, Chris McGreal, opisywał w nim budzącą przerażenie historię krążącą na Zanzibarze. Głównym jej bohaterem był straszliwy demon, znany wśród lokalnej społeczności jako Popobawa, który nocą paraliżował i seksualnie napastował mężczyzn.
Nazwa demona wywodzi się z języka suahili i oznacza "nietoperz i skrzydło". Popobawa opisywany jest jako istota mała, karłowata, o jednym oku pośrodku głowy, spiczastych uszach, skrzydłach podobnych do skrzydeł nietoperza oraz ostrych pazurach lub szponach. Miejscowi mówią, że w nocy ukazuje się wieśniakom z Zanzibaru i kiedy zostaną sparaliżowani, dokonuje na nich gwałtu. Wiadomo, że Popobawa częściej atakuje mężczyzn niż kobiety i ma szczególną skłonność do dokuczania osobom, które wyrażają sceptyczny stosunek co do jego istnienia.
Jeden z naocznych świadków, rolnik Mjaka Hamad, długo nie wierzył w istnienie Popobawy. Nadszedł jednak moment, gdy pewnej nocy zbudził się i stwierdził, że jest sparaliżowany. "Początkowo brałem to wszystko za sen - opowiadał. - Później zacząłem mieć dziwne odczucia. Coś mnie przygniatało. Nie mogłem pojąć, co się ze mną dzieje. Miałem wrażenie, że krzyczę. W rzeczywistości nie mogłem wydać z siebie żadnego dźwięku. Wydawało się, że śnię. Po chwili jednak uzmysłowiłem sobie, że przybył Popobawa z zamiarem wyrządzenia mi strasznej krzywdy - czegoś w rodzaju aktu seksualnego. Wiadomo, że z mężczyznami postępował on znacznie gorzej niż z kobietami" (C. McGreal, Zanzibar Diary, artykuł w "The Guardian", 2 października 1995.). Mjaka Hamad był bardzo strapiony swoim doświadczeniem. Jak podkreślono w artykule, był tylko jedną z licznych ofiar Popobawy, które opowiedziały o swoich przeżyciach, począwszy od lat siedemdziesiątych obecnego stulecia. Niektóre z nich znalazły się nawet w szpitalu z zadrapaniami, siniakami i połamanymi żebrami.
Opowieść o Popobawie przypomniała mi inną historię o seksualnie aktywnym demonie, którą czytałem kilka lat wcześniej. W marcu 1990 roku panika ogarnęła Tajlandię, Singapur i Malezję. Wielu zdrowych mężczyzn znaleziono wówczas w łóżkach martwych z płucami pełnymi krwi. Przeprowadzone przez rząd tajski badania wykazały, że w ciągu trzech minionych dziesięcioleci podobną śmiercią zginęło około 800 mężczyzn z Azji Południowo-Wschodniej. W podobnych okolicznościach umierali mężczyźni w tak odległych krajach jak Arabia Saudyjska, Chiny i Stany Zjednoczone. Stan ten określono mianem "nagłego, niespodziewanego nocnego syndromu śmierci". Uważano, że jest on najprawdopodobniej związany z pewną formą wirusa.
Jednak w północno-wschodniej Tajlandii wieśniacy przedstawili własną wersję wydarzeń. Sądzili, że podobne zgony należy przypisać przedbuddyjskiemu duchowi Pi. Duch ten, pod postacią spragnionej seksu wdowy, wyruszał nocą na poszukiwanie nowych mężów. Kiedy Pi napotykała obiekt zainteresowania, paraliżowała go, a następnie gwałciła. Niekiedy jako trofeum zabierała ofierze genitalia, czasami zaś zdarzało się, że ofiara umierała ze strachu. Panika ogarnęła cały region. Mężczyźni zaczęli ubierać się i malować jak kobiety w nadziei, że uda im się oszukać Pi. Inni zawieszali ogromne falliczne wizerunki na swoich domach oraz w świątyniach wierząc, iż odwrócą w ten sposób uwagę złego ducha.
Najprawdopodobniej opowieść o Pi została stworzona lub przyswojona z folkloru w celu wyjaśnienia dziwnych przypadków "nagłego, niespodziewanego syndromu nocnej śmierci". Nagłe zgony często usiłuje się wyjaśnić działaniem złych duchów. Na przykład żydowski demon seksualny Lilith jest zazwyczaj oskarżany o śmierć niemowląt (nagły syndrom śmierci w łóżeczku), a wielu współczesnych protestantów demonstruje swą moc uzdrawiania ludzi poprzez wypędzanie z nich demonów. Relacje dotyczące Pi, które mówią o tym, że duch jest w stanie paraliżować i gwałcić mężczyzn, są jednak bardziej interesujące. Zjawisko paraliżu wiąże te przypadki z demonem Popobawy z Zanzibaru, również unieruchamiającym swoje ofiary, zanim zacznie je seksualnie napastować. Czy jest zatem możliwe, aby oba demony były w rzeczywistości jednym i tym samym, chociaż opisane przypadki wydarzyły się na dwu przeciwnych brzegach Oceanu Indyjskiego?
Jednym z najbardziej frustrujących problemów przy badaniu zjawisk nadprzyrodzonych jest fakt, że wiele z nich ogranicza się do określonych części świata, a nawet wybranych kultur. Na przykład widzenia Błogosławionej Marii Dziewicy spotyka się niemal zawsze w społecznościach katolickich, w tym odłamie chrześcijaństwa, gdzie oddaje się Jej największą cześć. Takie zjawiska osadzone w kulturze nastręczają wiele trudności badaczom, którzy próbują je zrozumieć i nadać sens światu dziwnych i pozornie niemożliwych zdarzeń. Czy sam fakt, że część zjawisk nadprzyrodzonych jest ograniczona do pewnych rejonów świata lub posiada związek z określonymi wierzeniami religijnymi, może oznaczać, iż stanowią one po prostu wytwór społeczności, w których się pojawiły? Sceptycy udzielą na to pytanie odpowiedzi twierdzącej, a okultyści się z tym nie zgodzą.
W przypadku Popobawy i Pi mamy najwyraźniej do czynienia z podobnym zjawiskiem pojawiającym się w dwóch różnych częściach świata i nie związanych ze sobą kulturowo społecznościach. Jest możliwe, że to zwykły zbieg okoliczności. Znalazłem też jednak wzmiankę o "szarym duchu" w Wietnamie. Duch ten paraliżuje w podobny sposób śpiące ofiary, a następnie próbuje je udusić. Ponadto w Hongkongu istnieje zjawisko znane jako "gnębienie przez ducha", charakteryzujące się dokładnie takimi samymi symptomami, za które tradycyjnie obciążano winą istoty nadprzyrodzone.
Takie przypadki wydają się dowodzić, że paraliżujące i dokonujące gwałtu demony nie są jedynie osadzonym w kulturze zjawiskiem, jakie pojawiło się zupełnie niezależnie w różnych częściach świata. Aby ostatecznie tę tezę udowodnić, należy odszukać więcej podobnych przykładów, zwłaszcza w rejonach leżących poza granicami Azji i Afryki. Okazało się, że nie sprawia to wielu trudności.Upiorny seks
Opisane wyżej przypadki istot nadprzyrodzonych dopuszczających się seksualnego napastowania ograniczone są do odległych części globu. Ponadto pochodzą przeważnie z nie najlepiej udokumentowanych relacji, które przekazywano sobie z ust do ust, zanim zostały wydrukowane. Gdyby było to zjawisko globalne, występujące w każdej kulturze, z logicznego punktu widzenia wzmianki o podobnych wydarzeniach powinno się spotkać również w bardziej zurbanizowanych regionach świata, zwłaszcza w Europie i w Ameryce Północnej. Wiara w demony nie jest szczególnie rozpowszechniona w tych częściach świata, a zabobony i zjawiska nadprzyrodzone nie wywierają tak znacznego wpływu na ludzkie życie, jak ma to miejsce w wiejskich społecznościach Azji i Afryki. Istnieją jednak pewne wierzenia w zjawiska nadprzyrodzone bardzo silnie zakorzenione w krajach rozwiniętych. Jedno z nich dotyczy duchów i nawiedzanych przez nie domów.
Począwszy od lat siedemdziesiątych XX wieku pojawiło się wiele opowieści o ludziach w Europie i Ameryce, przeważnie kobietach, zgwałconych w nocy przez duchy. Ze względu na swoje zainteresowania gromadziłem relacje o napaściach duchów w domowym archiwum. Kiedy pewnego razu dokładnie je przestudiowałem, zdumiało mnie wyjątkowe podobieństwo między tymi pojedynczymi przypadkami a demonami Pi oraz Popobawy. Podobnie jak w Azji i w Afryce, duch przybywa nocą, paraliżuje ofiarę, często siada jej na piersi, by następnie rozpocząć seksualne napastowanie. W druku pojawiło się setki przykładów upiornego seksu. Było ich tak wiele, że "Fortean Times" określił to zjawisko mianem "upiorofilii".
Była pielęgniarka Gili Philipson z Liverpoolu twierdziła, że w ciągu dziesięciu lat pomiędzy 1984 a 1994 rokiem była seksualnie molestowana przez ducha. Ataki miały miejsce nocą. Budziła się sparaliżowana i widziała siedzącą na niej zakapturzoną postać z szarą, pomarszczoną skórą. Czuła, że monstrum ją przygniata, a nie była w stanie nawet krzyczeć, żeby przyciągnąć uwagę śpiącego obok męża. Kierując się radą dwóch specjalistów od zjawisk nadprzyrodzonych, zaczęła uczęszczać na kurs relaksacyjny i zauważyła, że ataki stały się mniej częste. W końcu duch przestał ją nawiedzać.
Inny przypadek miał miejsce w 1994 roku i dotyczył Jill Cook z Blackpool w Anglii. Twierdziła ona, że w ciągu czterech miesięcy została wielokrotnie zgwałcona przez niewidzialną istotę, która przemawiała do niej, kładła się na niej, a następnie dotykała jej części rodnych, zanim ostatecznie ją zgwałciła. Specjaliści od parapsychologii zaangażowani w próby usunięcia gwałcącego ducha powiedzieli pannie Cook, że została zaatakowana przez inkuba - demona uwodzącego kobiety w czasie snu, i radzili, by umieściła w sypialni przedmioty elektryczne, aby zablokować w ten sposób wysyłane przez demona "sygnały psychiczne". Nie wiemy jednak, jaki przyniosło to rezultat.
Opowieści o duchach seksualnie molestujących ludzi stale się mnożą. Kobieta, która usiłowała rozwinąć swoje zdolności metapsychiczne, obudziła się pewnego razu i stwierdziła, że jest "całkowicie sparaliżowana [...] i powoli się dusi, nie będąc w stanie nic na to poradzić". Miała świadomość, że jest z nią w łóżku niewidzialna istota. Nie mogła jednak się poruszyć ani przywołać na pomoc męża.
Najsłynniejsze opowieści o duchach nawiedzających domy zawierają również wzmianki o duchach seksualnie napastujących ludzi. Pod koniec lat osiemdziesiątych obecnego stulecia w Pensylwanii pojawiły się relacje o "hałaśliwym duchu Smurlu nawiedzającym domy". Mówiło się w nich o mężczyźnie, który został sparaliżowany, a następnie zgwałcony przez odrażającego demona kobiecego, natomiast jedną z jego córek najwyraźniej zaatakował starożytny męski demon znany jako inkub. Prasa brukowa określa je mianem "lubieżnych" duchów, a psychologia New Agę oraz chrześcijanie nazywają demonami.
Podobne przypadki stawały się niekiedy kanwą filmu. Horror pod tytułem The Entity (Istota) traktuje o kobiecie, która została narażona na serię napaści seksualnych dokonywanych przez niewidzialnego ducha (scenariusz został podobno oparty na autentycznych wydarzeniach). Nakręcono również filmy o domu nawiedzanym przez poltergeista Smurla. W tym wolnym od zakazów cenzury obyczajowej, celuloidowym stuleciu nakręcono wiele filmów grozy, które wiążą duchy z seksualnością.
Większość przypadków zgwałcenia przez duchy charakteryzuje niemal identyczny przebieg. Ofiara zazwyczaj znajduje się w łóżku i jest przeważnie kobietą, która spędza noc samotnie (nie oznacza to, że mężczyźni nie podlegają napaściom, ale zwykle o tym nie opowiadają. Zupełnie odwrotne zjawisko zachodzi w przypadkach azjatyckich i afrykańskich, gdzie relacje z tego typu wydarzeń zdawali tylko mężczyźni). Kobieta budzi się przestraszona i ma świadomość czyjejś obecności w pobliżu; może słyszeć odgłos kroków lub szmery kogoś poruszającego się w pokoju. Czuje się sparaliżowana. Zdaje sobie wkrótce sprawę, że duch wchodzi do jej łóżka. Często opisuje to w ten sposób, że jakiś ciężar ją przygniata i zaczyna dusić. W tym momencie duch inicjuje dotykanie ofiary, co niekiedy prowadzi do otwartej napaści seksualnej. W rzadkich wypadkach ofiara czuje oddech ducha, rozpoznaje jego zapach lub nawet go widzi. Te charakterystyczne cechy mają wiele wspólnego z relacjami o napaściach dokonywanych zarówno przez Pi, jak i Popobawę; sugerują, że pomiędzy tymi przypadkami istnieje silny związek.
Gwałt zadany przez ducha jest wyraźnie zjawiskiem amerykańskim i europejskim, ześrodkowanym na zachodniej tradycji duchów zmarłych. Gdy połączy się je z przypadkami Pi i Popobawy, rozszerza to pod względem geograficznym zjawisko gwałtu dokonywanego przez podobnego typu istoty nadprzyrodzone na wszystkich zamieszkanych kontynentach naszej planety. Ogół tych symptomów (paraliż, ciężar na piersiach, nocne ataki i seksualne napastowanie) sugerują, że przypadek Pi, Popobawy oraz gwałtów, jakich dopuszczają się duchy, są jednym i tym samym zjawiskiem. Ale czy może istnieć prawdziwa istota nadprzyrodzona, która zdolna jest atakować mężczyzn i kobiety w każdym punkcie naszego globu?
Fakt, że napaści te przypisywano stworzeniu o skrzydłach nietoperza, spragnionemu seksu demonowi wdowy, sukubowi lub inkubowi, złośliwym poltergeistom i różnym rodzajom duchów sugeruje, że chociaż ludzie przeżywają zasadniczo to samo doświadczenie, jego przyczynę interpretują w zależności od kulturowych i indywidualnych wierzeń. Ani we wschodniej Azji, ani na terenie wschodniej Afryki tradycja duchów (w zachodnim rozumieniu tego słowa) nie jest rozpowszechniona, toteż winą za tego typu doświadczenia obciąża się demona, którego postać jest bardziej związana z tradycyjnymi wierzeniami kulturowymi. Z dokładnie odwrotną sytuacją mamy do czynienia na Zachodzie, gdzie wiara w demony i złe istoty nadprzyrodzone jest stosunkowo nieznaczna. Natomiast wielu ludzi wierzy w duchy, zjawy i poltergeisty. Może to wyjaśniać, dlaczego omawianym doświadczeniom nadaje się inne nazwy w różnych częściach świata, ale rzuca słabe światło na autentyczne eksperymenty. Jest zupełnie możliwe, że wkrótce znajdziemy klucz do wytłumaczenia podobnych zjawisk, a stanie się tak dzięki pracy jednej osoby, mianowicie Davida Hufforda.
Stare wiedźmy
Na początku lat siedemdziesiątych obecnego stulecia młody naukowiec David Hufford był od niedawna pracownikiem Wydziału Folkloru Memorial University na Nowej Fundlandii. W owym czasie wyspa ta pozostawała w znacznej izolacji od stałego lądu Kanady. Nieliczna ludność - jak zauważył Hufford - była bardzo przesądna i niezachwianie wierzyła w istoty nadprzyrodzone. Wkrótce po przybyciu na wyspę uczony zdał sobie sprawę ze znaczenia tradycji folklorystycznej wśród lokalnej społeczności. Wierzono tam w istnienie "starej wiedźmy". Prześladowała ona nocą zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Swą nadprzyrodzoną mocą paraliżowała upatrzone osoby, następnie próbowała je udusić lub, co zdarzało się rzadziej, seksualnie napastowała.
Hufford bardzo się tym zainteresował, toteż zaczął przeprowadzać badania. Zgromadził setki przykładów aktów agresji starych wiedźm, z których każdy posiadał te same podstawowe, charakterystyczne cechy. Oto typowa opowieść pewnego studenta: "Śnisz i czujesz, że coś cię przygniata. Nie jesteś w stanie nic zrobić, możesz tylko krzyczeć. Ludzie wierzą, że umrzesz, jeżeli nie zdołasz się obudzić" (D. J. Hufford, The Terror that Comes in the Night - An Experience-Centered Study of Supernatural Assault Traditions, University Pennsylvania Press, 1982, s. 2.)
Termin "stara wiedźma" wywodzi się z wierzenia o istnieniu czarownicy, starej i brzydkiej kobiety, która w tajemniczy sposób paraliżuje ofiary, następnie siada im na piersi i dusi. Do ataków niemal zawsze dochodzi nocą. Na terenie Nowej Fundlandii przekonanie to jest szeroko rozpowszechnione i wzbudza wielki strach.
Kiedy Hufford rozpoczął badania nad zjawiskiem starej wiedźmy, sądził, że zabierze mu to kilka miesięcy, tymczasem praca trwała dziesięć lat. Rezultaty jego badań, na których ten rozdział w znacznym stopniu się opiera, zostały następnie opublikowane w książce The Terror that Comes in the Night (Postrach, który nawiedza nocą). Publikacja należy do najlepszych i najbardziej wyczerpujących prac badawczych na ten temat. Hufford zebrał setki przykładów ataków starych wiedźm na terenie Nowej Fundlandii, a później z całego świata. Dokonywał obserwacji i przeprowadzał badania historyczne. Gdy je zakończył, zjawisko starej wiedźmy zostało udokumentowane wyjątkowo dokładnie. Jego rezultaty zapewniają klucz do przypadków demonów i duchów dopuszczających się napaści seksualnych. Hufford w następujący sposób definiuje atak starej wiedźmy:
1. obudzenie się (lub doznania tuż przed zapadnięciem w sen);
2. słyszenie i/lub zobaczenie czegoś, co wchodzi do pokoju i zbliża się do łóżka;
3. uczucie ugniatania klatki piersiowej i duszenia;
4. niemożność poruszania się i wydania z siebie krzyku, dopóki ofiara nie wyzwoli się z uczucia paraliżu.
Hufford zauważył, że obok obwiniania za ataki istot nadprzyrodzonych, mieszkańcy Nowej Fundlandii odpowiedzialnością za ten stan rzeczy obciążali również niestrawność, zaburzenia krążenia krwi lub połączenie obu tych czynników jednocześnie. W swojej książce przedstawił wiele pochodzących z pierwszej ręki przypadków ataków starych wiedźm. Informacji o nich dobrowolnie udzielili mu zakłopotani lub nieśmiali ludzie, którzy nigdy nie opowiadali nikomu o swoich przeżyciach. Następujący przypadek jest klasycznym przykładem wywiadu przeprowadzonego przez Hufforda z 24-letnią kobietą "Pat":
Leżałam w swoim łóżku. Była późna noc. Leżałam na plecach, kiedy usłyszałam wyraźne szmery [...] pomyślałam, że to istota płci męskiej. Chwilę później poczułam niewiarygodny ciężar na piersi, jak gdyby ktoś położył na niej wielki głaz [...] ktoś ścisnął rękami moje gardło [...] pamiętam, że było ciemno, a ten ktoś miał czerwone oczy.
Następna opowieść pochodzi od "Carol", młodej studentki, która - jak sądziła - mieszkała w domu nawiedzanym przez duchy:
Leżałam [...] w łóżku, w pokoju światło było zgaszone, ale paliło się w korytarzu. Gałka u drzwi poruszyła się i pomyślałam, że to wiatr od okien [...] drzwi otworzyły się [...] ale nie widziałam, żeby ktokolwiek wszedł. Następnie spojrzałam w kierunku wejścia i dostrzegłam tam jasną, błyszczącą istotę. Coś bardzo mglistego. Gdy tylko to zobaczyłam, poczułam paniczny strach. Nie byłam w stanie się poruszyć. Strasznie się bałam. Byłam zupełnie sparaliżowana. Usłyszałam "hhhhhhhhhhh-hhhhhhhh", ciężki oddech i pomyślałam "O mój Boże!". Próbowałam trzeźwo myśleć [...] i mówiłam sobie "To pies! To przecież pies! Albo ja! To ja oddycham!". Toteż wstrzymałam oddech, ale ktoś nadal oddychał. I nagle oddychanie ustało. Coś podeszło do łóżka i przeszło za moimi plecami. Wytężałam wzrok, żeby to coś zobaczyć, ale nie chciałam poruszyć głową, ponieważ wiedziałam, że kiedy tak postąpię, znajdę się bardzo blisko zjawy. Nie byłam w stanie znieść tej myśli. No cóż, po prostu - nie mogłam się poruszyć!.
Podobieństwa zachodzące między zjawiskiem starej wiedźmy, którym zajmował się Hufford, a wcześniejszymi przykładami gwałtów dokonanych przez Pi i Popobawę są oczywiste. We wszystkich tych przypadkach występuje ofiara budząca się w nocy z uczuciem paraliżu i świadoma czyjejś obecności w pokoju. Większość ludzi widzi, słyszy lub czuje obecność istot nadprzyrodzonych. Niektórym nawet istoty te włażą do łóżek, siadają na piersi i dotykają ich, zwykle w sposób seksualny.
Relacje z pierwszej ręki, takie jak incydenty z Popobawą i niektóre przypadki gwałtów dokonanych przez duchy, różnią się w nieznacznym stopniu od opowieści osób, z którymi przeprowadził wywiad Hufford. Na przykład jedna z ofiar Popobawy tak opisała swoje doświadczenia: "Zbudziłem się sparaliżowany, chwilę później zacząłem odczuwać obecność obcej istoty. Coś mnie przygniatało". W innym przypadku gwałtu zadanego przez ducha ofiara słyszała:...ciężkie kroki na drewnianych schodach [...] drzwi do sypialni otworzyły się i te same kroki skierowały się w stronę łóżka [...] nikogo nie widziała, ale wyczuwała czyjąś obecność w pokoju. Następnie poczuła gorący oddech na twarzy, kiedy coś niewidzialnego wsunęło się pod kołdrę obok niej. Później poczuła ciężar na swoim ciele i gorący oddech na ustach [...] nie mogła wydobyć z siebie żadnego głosu i zupełnie oniemiała ze strachu. Oddech nieznanej istoty stawał się coraz szybszy. W Sally wzbudziło obrzydzenie obłapywanie i obmacywanie jej ciała ("Spectral!", nr 5, s. 15.).
Każdy z tych opisów mógłby znaleźć się wśród świadectw zebranych przez Hufforda, a dotyczących ataków starej wiedźmy. Niemal nie ulega dla mnie wątpliwości, że stara wiedźma Hufforda jest dokładnie takim samym doświadczeniem jak inne związane z niezidentyfikowanymi istotami i wyraźnie wskazuje na szerokie geograficzne rozprzestrzenienie tego zjawiska.
Praca Hufforda polegała między innymi na przebadaniu ludzi mających kontakt ze starą wiedźmą. Stwierdził on, że 15 procent populacji doświadczyło klasycznych symptomów napastowania przez starą wiedźmę. Liczba ta wskazuje, że jedna osoba na sześć ma za sobą doświadczenie ze starą wiedźmą lub gwałtem zadanym przez ducha. Tak więc podobnych osób jest znacznie więcej niż tych, które twierdzą, że widziały duchy, UFO lub potwory żyjące w jeziorach, czy też doświadczyły jakichkolwiek zjawisk paranormalnych, łącznie z telepatią.
Po ustaleniu powszechności występowania i określeniu charakterystycznych cech przypadków napaści dokonywanych przez istoty nadprzyrodzone następną oczywistą czynnością, jaką należy podjąć, jest próba znalezienia przyczyny tych zjawisk. Duża liczba identycznych przypadków w różnych kulturach świata oraz fakt, iż wiele osób nie zdaje sobie sprawy z podobnych doświadczeń, które mają za sobą inni, sugeruje, że incydenty te nie są spowodowane zażywaniem narkotyków, oszustwem lub wyobraźnią; noszą znamiona całkowitej autentyczności. Nie jest też możliwe, by były wytworami danej kultury, ukształtowanymi w taki sam sposób jak pewne zjawiska paranormalne, na przykład wizje objawień Najświętszej Marii Panny, ponieważ pojawiają się w wielu kulturach i mają rzetelne świadectwo historyczne.
Biorąc pod uwagę prawdziwość tych doświadczeń, najistotniejsze staje się następujące pytanie: Czy są one spowodowane przez autentyczną istotę nadprzyrodzoną, która zamieszkuje w każdej części świata, czy też istnieje inne wyjaśnienie, nie mające nic wspólnego ze zjawiskami paranormalnymi? Dowody świadczące na korzyść zjawiska starej wiedźmy oraz innych nocnych napaści istot nadprzyrodzonych są w rzeczywistości oparte na dosyć słabych podstawach. "Istoty" opisywane w relacjach pochodzących z wielu części świata znacznie się między sobą różnią. Co więcej, istoty nadprzyrodzone wydają się odzwierciedlać kulturalne lęki panujące w społeczności, której członkiem jest dana ofiara. Mieszkańców Nowej Fundlandii prześladuje stara wiedźma, obywateli Ameryki i Europy nawiedzają duchy zmarłych, a Afrykańczyków dziki, hybrydowy demon. Sugeruje to, że opis napastującej istoty nadprzyrodzonej jest nieświadomym wyrazem indywidualnych i kulturowych lęków oraz wierzeń. Ludzi na Zachodzie straszą duchy, wobec tego doświadczają ataków duchów; mieszkańcy Afryki boją się demonów, toteż widzą Popobawę. Podobnie, jak przekonamy się o tym później, w przeszłości doświadczenia ze starymi wiedźmami mylnie utożsamiano z wampirami, czarownicami, diabłami i innymi wzbudzającymi przerażenie istotami nadprzyrodzonymi cieszącymi się popularnością w danej epoce. To odzwierciedlenie wewnętrznych lęków sugeruje psychologiczne pochodzenie różnego typu doświadczeń związanych z występowaniem zjawiska starej wiedźmy.
Nigdy nie istniał żaden fizyczny ani prawny dowód świadczący o przypadku gwałtu dokonanego przez istotę nadprzyrodzoną. Może to być spowodowane tym, że żadna z tego typu spraw nie trafiła do sądu (jak można bowiem oskarżyć ducha o napaść seksualną, a tym bardziej osadzić go w więzieniu?). Podobnie jednak żadna ze spraw, o których czytałem, nie oferuje niezależnie zweryfikowanego dowodu fizycznego. Nie istnieje dowód seksualnej penetracji zarówno mężczyzn, jak i kobiet, brak typowych śladów fizycznej albo seksualnej napaści. Czy jest zatem możliwe, by wraz ze ścisłym powiązaniem pomiędzy wierzeniami kulturowymi i typem ataku istoty nadprzyrodzonej potrzebne było jeszcze wyjaśnienie o charakterze bardziej psychologicznym?
Paraliż senny i halucynacje hipnopompiczne
Doszukiwanie się wyjaśnień psychologicznych dla wytłumaczenia zjawisk nadprzyrodzonych jest sprawą ryzykowną, która często kończy się polemiką. Podczas gdy wielu psychologów dostrzega analogie między osobliwymi zjawiskami i znanymi procesami umysłowymi, istnieją zawsze wyjątki od reguły przyczyniające się do powstania wielu wątpliwości. Zatem w celu wyjaśnienia we właściwy sposób doświadczeń związanych ze zjawiskiem starej wiedźmy oraz innych podobnych przypadków konieczne jest odszukanie psychologicznie zbadanych podobnych przykładów.
Należy pamiętać, że doświadczenia związane ze zjawiskiem starej wiedźmy lub gwałtami dokonanymi przez ducha (podobnymi do opisanych wcześniej) nie są wyrywkowymi lub rzadkimi wydarzeniami, lecz szczegółowymi, zmysłowymi doświadczeniami, które mogą trwać przez kilka minut. Kiedy już ofiara jest zdolna poruszać się lub krzyczeć, napaść ustaje. Najbardziej naturalnym wyjaśnieniem byłoby stwierdzenie, że ofiara śni. Biorąc jednak pod uwagę podobieństwo opisów, wydaje się mało prawdopodobne, aby dokładnie ten sam sen śniło tysiące osób. Także większość ofiar, łącznie z szeregiem tych, z którymi przeprowadzałem wywiady, próbuje za wszelką cenę przekonać nas, że zdarzyło im się to po obudzeniu, a nie podczas snu. Omawiane doznania miały z pewnością bardzo realistyczny przebieg dla przeżywającej osoby, która czuwa później godzinami, obawiając się zasnąć, by nie doszło do powtórzenia aktu molestowania.
Dziwne doświadczenie przydarzyło się pisarzowi Peterowi Hustonowi. Kiedy mieszkał wraz z żoną na Tajwanie, przeżywał wiele stresów związanych z pracą. Szczególnie niepokoiło go niedawne zainstalowanie przez żonę telefonu, co przyczyniło się do finansowego obciążenia rodziny. Pewnej nocy wstał i przechadzał się po pokoju. Nagle stwierdził, że nie jest w stanie się poruszyć. Poczuł ciężar na piersi. Były to klasyczne symptomy napaści starej wiedźmy. A oto co zdarzyło się innym razem, także w nocy:
Zbudziłem się i nie mogłem uczynić żadnego ruchu. Stwierdziłem, że kabel telefonu oplata mi ciało i śmiertelnie poraża prądem elektrycznym. Po pewnym czasie wrażenie minęło. Ponownie mogłem się poruszać, ale byłem skonfundowany i wyprowadzony z równowagi. Złościło mnie, że żona nie zauważyła, iż drżę na całym ciele i cierpię z powodu strasznego przeżycia. Poczułem się jeszcze bardziej zmieszany, kiedy stwierdziłem, że kabel od telefonu znajduje się daleko, po drugiej stronie pokoju. Było zatem fizyczną niemożliwością, aby mógł oplatać moje ciało ( P. Huston, Night Terrors, Sleep Paralysis, and Devil Stricken Demonic Telephone Cords from Hell, "Skeptical Inquirer", 17 (3), 1992, s. 65.).
W opisie tym znajdujemy podobne cechy charakterystyczne jak w atakach diabłów, a jednak tym razem Hustona nie napastowała istota nadprzyrodzona, ale martwy przedmiot, który nie mógł go dosięgnąć, niezależnie od okoliczności. Dowiadujemy się, że zanim nastąpił atak, ofiara przeżywała znaczny stres i martwiła się o koszt miesięcznych rozmów telefonicznych. Sugeruje to, że wszystko, czego Huston doświadczył, było pewną formą paniki, jakiej większość z nas doznaje podczas zdawania egzaminów lub rozpoczynając nową pracę. Przywodzi to na myśl, że napaści starej wiedźmy są w znacznym stopniu powiązane ze stanem umysłu danej osoby - należałoby jednak zadać sobie pytanie, czy tego rodzaju doświadczenie istotnie można wytłumaczyć w ramach czysto rozumowego procesu.
Hufford uważał, że kluczem do rozwiązania tego zagadnienia są dwa mało przestudiowane i niedostatecznie zrozumiałe senne zaburzenia, zwane paraliżem sennym oraz hipnagogicznymi halucynacjami, z którymi zetknął się w okresie, gdy prowadził badania na terytorium Nowej Fundlandii. W ciągu dwóch dziesięcioleci, jakie minęły od czasu wydania badań Hufforda z terenu Nowej Fundlandii, mogliśmy dowiedzieć się znacznie więcej o tych dwóch zaburzeniach snu. Wielu parapsychologów i innych komentatorów zjawisk paranormalnych, łącznie ze mną, jest przekonanych, że Hufford ma rację, utożsamiając napaści starej wiedźmy z tymi zaburzeniami.
Pierwsza kliniczna diagnoza paraliżu sennego została przedstawiona przez Silasa Weir Mitchella w 1876 roku, lecz skutki tego zjawiska musiały być już znane i dyskutowane wcześniej. Znajduje to odzwierciedlenie w szeregu dziewiętnastowiecznych tekstów, łącznie - co najbardziej zadziwiające - z napisanym w 1851 roku Moby Dickiem. Powieść zawiera opis klasycznego przypadku paraliżu sennego u jednego z bohaterów, Ishmaela. Kliniczna definicja paraliżu sennego opisuje osoby, które budząc się stwierdzają, że przez pewien czas nie są zdolne poruszyć żadną częścią ciała oprócz oczu. Stan ten trwa od kilku sekund do kilku minut. Są w stanie poruszyć się dopiero wówczas, gdy doprowadzą do skurczu jakiegoś małego mięśnia. Z chwilą dokonania takiego wysiłku stan paraliżu zostaje przerwany, a dotknięte nim osoby mogą znowu normalnie się poruszać.
Ta sytuacja wyraźnie koreluje z opisem stanu paraliżu doświadczanego w większości wypadków podczas ataków starej wiedźmy, gwałtów dokonywanych przez duchy, a także, rzecz jasna, Popobawy, zanzibarskiego demona o skrzydłach nietoperza. Aby rozwikłać przyczyny paraliżu sennego, a także fakt powiązania tego zjawiska z tradycją napastowania seksualnego przez istoty nadprzyrodzone, musimy najpierw zrozumieć coś niecoś ze skomplikowanej natury ludzkiego snu.
Wciąż jeszcze nie wiadomo, dlaczego ludzie muszą spać. Jeżeli jednak nie prześpimy od czterech do dziesięciu godzin na dobę, jest wielce prawdopodobne, że odbije się to niekorzystnie na naszym samopoczuciu. Gwiazdor rockowy Keith Moon stwierdził kiedyś, że podczas jednej ze swoich hulanek przez osiem dni nie kładł się spać. Zdarzyło mi się kiedyś nie przespać zaledwie jednej nocy i nie było to przyjemne doświadczenie. Sama myśl o tym, w jakim stanie znajdował się Keith Moon po ośmiu dniach bez snu, napawała mnie przerażeniem.
Niezbędny jest dla nas nie tylko mocny sen. Potrzebujemy też równowagi pomiędzy określonymi rodzajami snu. Chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy, przebieg snu można podzielić na serie różnych faz, które powtarzają się cyklicznie. Ze względu na cele naszych dociekań można powiedzieć, że istnieją dwa zasadnicze rodzaje snu: faza REM i faza bez REM. REM oznacza "szybkie ruchy gałek ocznych". Określenie to przyjęto w latach pięćdziesiątych obecnego stulecia, aby opisać widoczne skurcze mięśni gałek ocznych podczas fazy snu REM. Sen bez REM jest stanem pasywnym, który zdarza się, gdy mózg przechodzi przez kolejne poziomy nieświadomości, od płytkiego do głębokiego snu; ten rodzaj snu nas nie interesuje. Faza snu REM pozostaje jednak stanem znacznie ciekawszym i fascynującym, a jego rola w ramach procesu snu jest najważniejsza dla całego przebiegu aktu gwałtu dokonywanego przez siły nadprzyrodzone.
Wczesne doświadczenia laboratoryjne, podczas których budzono ludzi w trakcie różnych faz snu, wkrótce udowodniły, że ogromna większość procesu nazywanego śnieniem zdarza się podczas fazy REM. Spróbujmy zbudzić kogoś podczas fazy REM, a da nam żywe opisy swoich snów. Inni, obudzeni w fazie snu bez REM, będą w stanie przedstawić jedynie mgliste opisy marzeń sennych, których doświadczyli, a może wcale nie doznali. Podczas normalnego procesu snu możemy się spodziewać, że przejdziemy przez około cztery fazy REM, oddzielone od siebie o około 90 minut. Sen fazy REM jest bardzo blisko związany z doświadczeniem paraliżu sennego.
Związek pomiędzy snem REM a przypadkami gwałtu dokonanymi przez istoty nadprzyrodzone ma w pierwszym rzędzie związek z samoobronną funkcją organizmu. W czasie gdy pojawia się proces śnienia, w mózgu wytwarzany jest chemiczny hamulec, który skutecznie paraliżuje mięśnie ciała. Dotychczas nie wyjaśniono, dlaczego ciało musi pozostawać w stanie paraliżu podczas fazy REM. Prawdopodobnym wytłumaczeniem jest fakt, że dzięki temu nie zaistnieje możliwość uszkodzenia ciała w trakcie snu. W wypadkach kiedy ten proces przestaje funkcjonować, ludzie mogą wstawać i chodzić we śnie albo wykonywać w łóżku niekontrolowane ruchy. Znane są bardzo rzadkie przypadki, kiedy ludzie bili lub nawet dusili partnerów podczas snu.
Niekiedy mechanizm paraliżu funkcjonuje zbyt długo, śpiący powraca do stanu świadomości, zanim jego mózg pozwoli mięśniom ponownie się poruszać. Człowiek budzi się ze snu, ale czuje się sparaliżowany. Takiej przerażającej sytuacji pewnego razu sam doświadczyłem. Paraliż senny nie jest niczym więcej niż zachodzącą w mózgu fazą snu REM nakładającą się przypadkowo na stan mózgu w momencie przebudzenia. Laboratoryjne opisy paraliżu sennego doskonale harmonizują ze stanami paraliżu opisywanymi przez ofiary napaści ze strony istot nadprzyrodzonych.
Nie stanowi to jednak rozwiązania całego splotu problemów dotyczących zjawiska starej wiedźmy. Wiele osób doświadcza paraliżu sennego, ale nigdy nie widziało, nie słyszało ani nie doznało innych odczuć, takich jak obecność istoty nadprzyrodzonej w pokoju, co zwykle przypisywane jest starej wiedźmie bądź podobnym jej istotom. Istnieje z pewnością również inny wymiar zjawiska paraliżu sennego, który należy wyjaśnić - dźwięki, obrazy, zapachy oraz wrażenia dotykowe towarzyszące stanowi niemożności poruszania się. W tym właśnie momencie wchodzi w grę zaburzenie snu, znane jako halucynacje hipnopompiczne.
Halucynacja hipnopompiczna jest niezwykłym i niepokojącym zaburzeniem snu, które w różnym stopniu dotyka każdego z nas podczas nocnego wypoczynku. Określenie "hipnopompiczne" odnosi się do krótkiego okresu braku orientacji, jakiego wszyscy doznajemy w kilka chwil po przebudzeniu. Proces budzenia się trwa zwykle najwyżej parędziesiąt sekund, toteż mgliste, zamazane i nierealne odczucia, których wszyscy doświadczamy, są wyjątkowo krótkotrwałe. Kiedy jednak jesteśmy w stanie halucynacji hipnopompicznych, nasz mózg nadal znajduje się na "ziemi niczyjej" - pomiędzy stanem snu a całkowitej świadomości. Jest zatem możliwe, że stan snu wdziera się i miesza z naszym doświadczeniem po przebudzeniu.
Upraszczając, oznacza to, że nasze sny mogą wedrzeć się do rzeczywistości i przemieszać z autentycznymi doświadczeniami życiowymi. W ten sam sposób pojawia się paraliż senny, ponieważ mózg zapomina (lub nie może) wyłączyć mechanizmu paraliżującego ciało podczas fazy snu REM. Stąd też stan snu mózgu może utrzymywać się jeszcze po przebudzeniu, wytwarzając obrazy, odgłosy, odczucia i zapachy, których faktycznie nie ma. Wiele razy budziłem się, wierząc, że dzwoni telefon lub moja partnerka coś do mnie mówi. Kilka razy po obudzeniu się widziałem dziwne jasne światło nad łóżkiem znikające wolno w ciągu 20 sekund. Wszystkie te doświadczenia były rezultatem mojego stanu snu, jaki nałożył się na realny świat po przebudzeniu, sprawiając, że wierzyłem, iż to, co widzę i słyszę, jest prawdziwe, podczas gdy były to halucynacje hipnopompiczne.
Halucynacje hipnopompiczne mogą być związane z każdą fazą snu, od zapadnięcia w sen (wówczas są to halucynacje hipnagogiczne), poprzez różne głębsze i płytsze stadia sennego cyklu. Paraliż senny jest jednak w znacznym stopniu związany z cyklem snu fazy REM, toteż jest to rodzaj i wzór halucynacji hipnopompicznych wytwarzanych podczas tej fazy snu.
Faza REM, jak stwierdziliśmy już wcześniej, stanowi część snu, podczas której w mózgu zachodzi większość procesów marzeń sennych, dlatego każdy, kto zbudzi się w tej fazie snu, kiedy jeszcze śni, doświadczy bardziej żywych i intensywnych halucynacji hipnopompicznych, niż gdyby obudził się podczas fazy pozbawionej marzeń sennych (tzn. bez REM). Wydaje się, że tak jest w istocie. Eksperymenty laboratoryjne dowiodły, że ludzie, którzy zostali obudzeni podczas fazy snu, gdy zachodzi jeszcze proces śnienia (tzn. w fazie REM), odczuwają silny niepokój; odnoszą wrażenie, że nie są sami w pokoju, słyszą hałasy, a nawet, co zdarza się rzadziej, widzą ludzi lub przedmioty, których tam nie ma. Wielu parapsychologów zauważyło podobieństwo pomiędzy powszechnymi opisami halucynacji hipnopompicznych oraz innymi doświadczeniami paranormalnymi, łącznie z zachodzącymi poza ciałem człowieka, z duchami nawiedzającymi ofiary w nocy, nocnymi widzeniami UFO i typowymi eksperymentami dotyczącymi poltergeistów wyrzucających ludzi z łóżek. Istnieją również znaczące podobieństwa ze zjawiskiem starej wiedźmy oraz innymi doznaniami związanymi z atakami istot nadprzyrodzonych.
Niepokój i wrażenie, że w pokoju znajduje się ktoś obcy, da się porównać z pierwszymi fazami ataku starej wiedźmy. Ponieważ halucynacje hipnopompiczne stanowią formę snu na jawie, którego treść zostaje uwydatniona przez zmysły i myśli jednostki, pojawienie się uczucia paraliżu w przypadku ataku starej wiedźmy może się jedynie przyczynić do nasilenia halucynacji. Wiemy, że charakter ataku określają wierzenia i niepokoje trapiące danego człowieka. Ten fakt tłumaczy zaatakowanie Petera Hustona przez kabel telefoniczny. Europejczyków prześladują duchy, a Afrykańczyków demony. Jeżeli ktoś zbudzi się sparaliżowany w przekonaniu, że w pokoju znajduje się niewidzialna osoba, wówczas wierzenie kulturowe jednostki sprawi, że ta niewidoczna istota stanie się faktycznie jej najgorszym sennym koszmarem, czyli duchem, demonem lub wiedźmą. Ofiara dozna wówczas uczucia paraliżu. Innym powszechnym lękiem, którego doświadczają zarówno mężczyźni, jak i kobiety, staje się możliwość fizycznej napaści bez szans obrony. Właśnie ten lęk połączony z uczuciem nacisku na klatkę piersiową prowadzi do halucynacji hipnopompicznych oraz wrażenia, że istota nadprzyrodzona wchodzi do łóżka ofiary lub siada jej na piersi.
Innymi słowy, halucynacje hipnopompiczne w połączeniu z paraliżem sennym odzwierciedlają bardzo rozpowszechniony lęk wypływający z obawy, że w nocy znajduje się z nami w pokoju obca istota. W okresie dzieciństwa większość z nas obawiała się jakiejś dziwnej istoty mieszkającej pod łóżkiem lub w kredensie. Te dziecięce lęki znajdują odbicie w życiu dorosłym w formie niepokoju przed intruzami włamującymi się do domu podczas naszego snu lub w postaci autentycznego strachu przed ciemnością, duchami lub innymi niewidzialnymi okropnościami. W na wpół rzeczywistym świecie, tworzonym przez halucynacje hipnopompiczne, lęki te stają się aż nazbyt realne. Wierzymy, że w pokoju przebywa obca istota i chce dokonać napaści. Element nadprzyrodzony pojawia się prawdopodobnie w wyniku wierzenia jednostki oraz próby wytłumaczenia sobie, jak to jest możliwe, by pozornie niewidzialna istota mogła nas zaatakować. Kiedy zrodzi się wrażenie obecności kogoś obcego, łatwo już uwierzyć, że ten ktoś może wejść nam do łóżka lub usiąść na piersi. Wrażenia, że słyszymy odgłos kroków, widzimy zakapturzone postacie, ktoś nas dotyka lub na nas dyszy, są po prostu halucynacjami stanowiącymi wytwór mózgu, którego jedna część pogrążona jest nadal w marzeniach sennych.
Dziwne zjawisko paraliżu sennego i halucynacji hipnopompicznych może wyjaśnić wszystkie znane aspekty ataków dokonywanych przez istoty nie z tego świata. Tłumaczy również, dlaczego każda ludzka społeczność ma swoją wersję starej wiedźmy. Wyjaśnia także doniesienia o przypadkach paraliżu oraz uczuciu duszenia się i odczuwania przez ofiarę ciężaru na piersi. Halucynacje, podsycone przez niepokój, stanowią powszechne odzwierciedlenie lęków jednostki. Te z kolei oparte są na wierzeniach kulturowych.
Wszystko, co napisano powyżej, nie jest zwykłym domysłem lub nic nie znaczącą próbą wytłumaczenia w sposób naukowy zjawisk pozornie nadprzyrodzonych. Paraliż senny i halucynacje hipnopompiczne nie tylko dostarczają tych samych wrażeń, jakie prowokują ataki starych wiedźm, ale zostały również potwierdzone w laboratorium. Zdolność wywoływania zarówno paraliżu sennego, jak i halucynacji hipnopompicznych wzmacnia więź pomiędzy tymi zaburzeniami a doświadczeniem ataku istoty nadprzyrodzonej. Zjawisko paraliżu sennego i halucynacje hipnopompiczne sprawiają, że fazy REM trwają u ludzi krócej (tzn. następuje skrócenie długości czasu marzeń sennych). Odkryto, że można je powstrzymać, posługując się lekami, szczególnie fluoksetyną. Wzmacnia to przekonanie, że są one psychologicznie wytłumaczalne i możliwe do wywołania, a także do zahamowania. Podobnie jak wiele zaburzeń snu, oba te zjawiska są znacznie bardziej powszechne wśród osób nerwowych, dręczonych stanami niepokoju i przeżywających stres. Stwierdzono również, że halucynacje hipnopompiczne, które zinterpretowano później jako doświadczenie o charakterze nadprzyrodzonym, występują znacznie częściej u osób o skłonnościach do fantazjowania lub żywiących od dawna wiarę w zjawiska nadprzyrodzone.
Według badań przeprowadzonych w Ameryce Północnej, 21-62 procent ludzi twierdzi, że przeżyło przynajmniej jeden epizod paraliżu sennego; 98 procent spośród nich utrzymuje, jakoby towarzyszyły temu doświadczenia o charakterze halucynacyjnym. Badania przeprowadzone przez Hufforda na terenie Nowej Fundlandii dowiodły, że około 15 procent osób tam mieszkających doświadczyło ataku starej wiedźmy, podczas gdy testy wśród studentów w Hongkongu wykazały, że 37 procent z nich nawiedzały duchy. O atakach donosiła taka sama liczba mężczyzn jak kobiet, a wśród studentów w Hongkongu pierwszy atak następował w okresie, gdy mieli 17-19 lat. Głębsza analiza tych liczb pozwala stwierdzić, że doświadczenie to nie jest taką rzadkością, jaką początkowo mogło się wydawać.
Wiele osób absolutnie nie zgadza się z wytłumaczeniem tych doświadczeń jako zjawiska zaburzenia snu, lecz podobieństwa są zbyt bliskie, aby móc je wyjaśnić w jakikolwiek inny sposób. Jest to jeden z rzadkich przypadków w dziedzinie zjawisk paranormalnych, kiedy nauka nie tylko potwierdza, że ludzie przeżywają doświadczenie na pozór nadprzyrodzone, ale także je wyjaśnia.
Wytłumaczenie niemożliwego
Kiedy rozpatrujemy obecnie gwałty dokonywane przez duchy i inne zjawiska nadprzyrodzone, znajdujemy się w rzadkiej i uprzywilejowanej sytuacji. Jesteśmy mianowicie zdolni udowodnić nie tylko wiarę ludzi w gwałty dokonane na nich przez istoty nadprzyrodzone. Możemy także stwierdzić, że jest to wytłumaczalne w ramach znanych zaburzeń snu. Istnieje niewiele innych dziedzin zjawisk paranormalnych, dla których można znaleźć tak dobre i przekonywające wyjaśnienie.
Do tej pory posługiwaliśmy się zjawiskiem paraliżu sennego i halucynacjami hipnopompicznymi w celu wyjaśnienia zjawiska starych wiedźm, gwałtów dokonywanych przez duchy, ataków Pi i Popobawy. Kiedy już jednak uświadomimy sobie charakterystyczne cechy tych ataków, zaczynamy znajdować paralele z wieloma doświadczeniami przypisywanymi dotychczas siłom paranormalnym. Odnosi się to szczególnie do historycznych zapisów o atakach dokonywanych przez istoty nadprzyrodzone.
Ksiądz Montague Summers w swojej książce The Vampire in Europe (Wampir w Europie) opisuje dwa przypadki z całą pewnością oparte na incydentach paraliżu sennego. Jeden z nich dotyczy rumuńskiego chłopca. Przychodziła do niego "każdej nocy, około dwunastej istota, której nie mógł zobaczyć, ale jej obecność wyraźnie wyczuwał. Siadała mu na piersi, wysysając zeń życie w taki sposób, że przez pewien czas czuł się sparaliżowany i nie był nawet w stanie wydobyć z siebie głosu". Kolejny przypadek miał miejsce w 1591 roku na Śląsku, kiedy wampir nękał wioskę: "Tych, którzy się budzili, bił, szarpał lub przygniatał, kładąc się na nich całym ciężarem jak Ephialtes [...] rzucał się niekiedy do łóżek swoich ofiar, kładł się obok nich, bił je i szczypał" ( M. Summers, The Vampire in Europe, Kegan Paul, Trench, Trubner & Co., 1929 (nowe wydanie Bracken Books, 1955), s. 163.).
Im usilniej poszukujemy symptomów paraliżu sennego, tym więcej przypadków wydaje się spadać nam z nieba. Znana jest niemiecka bajka o górniku, który został pojmany przez wiedźmy. "Jedna z wiedźm przewróciła go i nie licząc się wcale z jego wolą, zaczęła uprawiać z nim seks. Następnie wznieśli się oboje w powietrze [...] górnik ledwie mógł złapać oddech, a wiedźma była tak ciężka, że niemal połamała mu kości" ( A. Ey, Harzmärchenbush; oder, Sagen und Märchen aus dem Oberharze, 1862, s. 47.).
Tego typu zdarzenia wywarły głęboki wpływ na ludzką psychikę, a ich analogie można dostrzec praktycznie wszędzie. Praktyka czarów zwana trucken, kiedy ciężarna kobieta lub matka, która niedawno urodziła dziecko, czuje nacisk albo na swoje ciało, albo też na swoje dziecko, stanowi kolejną tego ilustrację. Dwa klasyczne przykłady tego typu czarów pochodzą z Niemiec 1670 roku. "Żona Georga Schmetzera [wkrótce po urodzeniu dziecka] skarżyła się, że jakaś tajemnicza istota przychodzi do niej w nocy, kładzie się na niej i przygniata ją tak silnie, że sprawia ból [...] Początkowo podejrzewała, że to nocująca w domu służąca [przychodzi] wieczorem do jej łóżka i kładzie się na niej". Podobnie Anna Maria Cramer "[w czasie ciąży] wierzyła w nocne wizyty wiedźmy, która ją przygniatała" (L. Roper, Oedipus and the Devil, Routledge, 1994, s. 209.).
Przypadki, z jakimi spotykamy się w dawnych opowieściach, zostały z biegiem lat ponownie opisane i ubarwione ponad miarę elementami grozy. Z podobną praktyką spotykamy się w relacjach współczesnych. W liście do czasopisma "Ghostwatch" Michael John Marshall opowiedział o przypadku, który przydarzył mu się w 1956 roku, kiedy miał 21 lat: "Obudziły mnie przenikliwe dźwięki nie przypominające niczego, co słyszałem wcześniej [...] Wkrótce stwierdziłem z przerażeniem, że jestem dosłownie przyszpilony do łóżka i nie mogę podnieść rąk [...] Cały epizod trwał około siedmiu minut" ("Ghostwatch", I (5), s. 20.).
Inny klasyczny przypadek ataku starej wiedźmy zrelacjonował Peterowi Hustonowi przyjaciel: "Swego czasu obudził się w stanie paraliżu. W pewnym momencie w pokoju pojawiła się stara wiedźma. Miał wrażenie, jakby płynęła w powietrzu. Następnie wylądowała na jego łóżku i usiadła mu na piersi. Poczuł gorącą falę panicznego strachu. Jej ciężar przygniatał go i unieruchamiał. Kiedy pochylała mu się nad twarzą, czuł jej cuchnący oddech. W końcu, gdy zdołał już przeżyć niewyobrażalne przerażenie, odeszła. Wówczas znów odzyskał swobodę ruchów" (P. Huston, op. cit., s. 66.).
Prawdopodobnie największą liczbę opisanych przypadków związanych z atakami paraliżu sennego znajdziemy w licznych opowieściach o porwaniach przez kosmitów, które są teraz tak nagłaśniane w świecie zachodnim. Zostały one bardziej szczegółowo omówione w rozdziale 12.
Podobnie jak miało to miejsce we wczesnych wiekach rozwoju cywilizacji, również obecnie zjawisko paraliżu sennego jest mocno osadzone w ludzkiej świadomości. Tradycyjne określenie "koszmaru sennego" opiera się na symptomach zjawiska starej wiedźmy. Lewis Spence określa na przykład koszmar senny jako: "Zaburzenie funkcji trawiennych podczas snu, wywołujące czasowe wrażenie, że na piersi usiadło nam jakieś zwierzę lub demon" (L. Spence, The Encydopaedia of the Occult, Routledge & Sons, 1929 (nowe wydanie Bracken Books, 1994), s. 297.). Według Keyslera "Nachtmar pochodzi od słowa Mair, stanowiącego określenie starej kobiety, ponieważ upiór, który pojawia się, a następnie przygniata naszą klatkę piersiową, wstrzymując pracę płuc, przybiera przeważnie tę właśnie postać". Hufford odnotowuje, że opis koszmaru nocnego przez Pliniego jako suppressio nocturna również wskazuje na starą wiedźmę.Dowodem wielkiego wpływu, jaki wywarły na nasze społeczeństwo doświadczenia ze starymi wiedźmami, jest obraz Füssliego The Nightmare (Koszmarny sen) z 1781 roku, na którym widzimy leżącą na plecach, pogrążoną we śnie kobietę, podczas gdy na jej piersi siedzi czerwony karzeł o wykrzywionej grymasem twarzy. Obraz ten został wykorzystany w charakterze ilustracji do książki Hufforda The Terror that Comes in the Night, doskonale podsumowując cechy charakterystyczne związane z występowaniem zjawiska starej wiedźmy.
ROZDZIAŁ 2
Szatan w postaci kobiety (sukub)
i demon uwodzący kobiety podczas snu (inkub) - seksualne demony z rodowodemSpośród wszystkich istot nadprzyrodzonych, którym przypisuje się zdolność stosunków płciowych z ludźmi, najbardziej osławionymi są demony znane jako sukuby i inkuby. Przez blisko tysiąclecie wiara w zdolność tych demonów do odbywania stosunków płciowych z ludźmi była bardzo silna, szczególnie w społecznościach chrześcijańskich. W średniowieczu wiązano je tak blisko z oddawaniem czci diabłu i z czarami, że wiele osób zostało poddanych torturom i skazanych na śmierć, ponieważ sądzono, że z ochotą spółkowały z sukubem lub inkubem. Dzisiaj już się to nie zdarza, niemniej wciąż od czasu do czasu zdarzają się jeszcze relacje o ludziach, którzy zostali przez nie zaatakowani. Wiara w te demony jest szczególnie silna wśród ewangelickich sekt.
Pochodzenie demonów
Tradycyjnie każdemu z tych dwóch rodzajów demonów przypisuje się inną płeć. Inkub jest uważany za demona rodzaju męskiego, seksualnie napastującego kobiety, sukuba zaś postrzega się jako demona kobiecego odpowiedzialnego za seksualne molestowanie mężczyzn. Niektórzy wierzą, że istnieje tylko jeden demon zdolny do zmiany płci, zależnie od sytuacji. Istnieją dwa zasadnicze podziały w procesie doszukiwania się pochodzenia wspomnianych demonów: po pierwsze, ich domniemana geneza teologiczna, a po drugie, dokumentacja poświadczająca zjawianie się demonów w dziejach.
Ich geneza teologiczna zostanie do pewnego stopnia omówiona w następnym rozdziale wraz z dyskusją o żydowskim demonie Lilith. Zgodnie ze współczesnym judaistycznym mistycyzmem, Lilith była pierwszą żoną Adama, a także pierwszym sukubem. Uważano ją za "królową demonów" i matkę wszystkich sukubów i inkubów. Powiadano, że za każdym razem, kiedy Lilith miała stosunek płciowy z Adamem, na świat przychodził szatan pod postacią kobiety lub demon uwodzący kobiety podczas snu. Po rozstaniu z Adamem kradła spermę od śpiących mężczyzn lub kochających się w nocy par małżeńskich; tak zrodziła się znaczna liczba dwojakiego rodzaju demonów. Tak więc demony włóczące się samopas po świecie są częściowo rezultatem pierwotnego grzechu Adama i Ewy, a częściowo nieostrożności mężczyzn, którzy pozwalają Lilith na wykradanie ich spermy.
Teksty omawiające pochodzenie demonów niemal niezmiennie cytują Lilith jako ich matkę, stwórczynię i w pewnych wypadkach kochankę. Typowy podręcznik demonologii stwierdza: "Lilith była księciem lub księżniczką, która przewodniczyła demonom znanym jako sukuby i inkuby". Chociaż Lilith postrzegano jako pierwszego szatana w postaci kobiety, w żydowskiej Kabale znajduje się wzmianka, że wąż z Ogrodu Edenu mógł być pierwszym demonem uwodzącym kobiety podczas snu. Spotyka się też opinie, jakoby wąż, który kusił Ewę, stanowił jedynie wyobrażenie prącia, sama zaś pokusa przypisywana jest aktowi seksualnemu. W Kabale wątek ten ma ciąg dalszy: wąż spółkuje z Ewą, która zachodzi z nim w ciążę. "Wąż wszedł na Ewę i trysnął w nią nieczystość; urodziła Kaina. Stąd na świecie pojawiły się wszystkie nikczemne pokolenia". Czyn ten sprawi, że wąż stanie się inkubem, a także obciąży Ewę winą za wypuszczenie demona na świat.
Wzmianki o Lilith, Adamie i Ewie są jedynymi, szeroko używanymi wyjaśnieniami teologicznymi dotyczącymi stworzenia oraz istnienia szatanów w postaci kobiet i demonów uwodzących kobiety podczas snu. Można się ich doszukać jedynie w pismach liczących nie mniej niż 1200 lat. Sukuby i inkuby mają udokumentowaną historię, która sięga kilku wieków wstecz przed tą datą, tak więc opowieści o Lilith zostały przypuszczalnie zbudowane na tradycji szatana w postaci kobiety i demona uwodzącego kobiety w czasie snu. Jeżeli opowieści o Lilith są zbyt nieprawdopodobne, aby mogły służyć za prawdziwe historyczne źródła tych demonów, może przyjrzenie się ich udokumentowanemu występowaniu w historii dostarczy nam wskazówek co do zasięgu tego wierzenia i określenia wieku tych demonów.
Faktycznie, prześledzenie pisanej historii sukubów i inkubów jest zadaniem niezwykle trudnym. Podczas gdy wiele starożytnych religii ma własnych bogów i boginie zdolnych do odbywania aktów seksualnych z istotami ludzkimi, nie wydaje się, aby istniał jakikolwiek ekwiwalent dla roli sukuba i inkuba.
Utrwalona historia omawianych demonów wydaje się synonimiczna z okresem nastania chrześcijaństwa. Poprzez tę religię ich zła sława zaczęła nabierać rozgłosu. Nie znajdziemy żadnej wzmianki o sukubie czy inkubie w Biblii (jest tylko jedna przypuszczalna wzmianka o Lilith w Starym Testamencie) ani w jakimkolwiek innym tekście, który datuje się na epokę przed pojawieniem się chrześcijaństwa.
Wydaje się bardzo możliwe, że sukuby i inkuby są jeszcze jednym historycznym dowodem paraliżu sennego i doświadczeń halucynacji hipnopompicznych omówionych w rozdziale 1. Łaciński czasownik incubare, z którego pochodzi słowo "inkub", można przetłumaczyć "leżeć na", podczas gdy succubare oznacza "leżeć pod", co stanowi aluzję do uczucia ciężaru, które wiele osób odczuwa na klatce piersiowej. Co ważniejsze, szatany w postaci kobiety i demony uwodzące kobiety w czasie snu wiązano z całą grupą mało zrozumiałych demonów, którym przypisywano duszenie ludzi. Wzmianki o "duszących" demonach można znaleźć w cywilizacjach tak odległych w czasie jak starożytny Rzym, Galia i Germania, gdzie różnie je określano: Dianus, Alf i Hanon Tramp. Inne starożytne wzmianki napomykają o greckich demonach znanych jako Ephialtes (skoczek) i Pnigalion (dusiciel). Przypuszczano, że wiele tych demonów siada ludziom w nocy na piersi i ich dusi, co sugeruje silne związki z paraliżem sennym. Wydaje się zatem prawdopodobne, że większość znanych demonów epoki średniowiecza ma swoje praźródło w atakach starych wiedźm.
Wczesny teolog Kościoła, święty Augustyn z Hippony porównał je do starożytnych demonów galijskich znanych jako dusii (nazywanych też niekiedy duses lub dusiones). Postępowanie dusii różni się jednak w znacznym stopniu od sukubów i inkubów. Są one faktycznie pruskimi demonami, o których sądzono, że dążą do zawładnięcia ciałami mężczyzn, by następnie przenieść je do odległych regionów. Wprawdzie niektórzy pisarze w średniowieczu uważali, że dusii stanowią trzeci rodzaj seksualnie molestującego demona, lecz w większości wypadków nie znajdujemy opisu czynów o charakterze seksualnym.
A zatem, chociaż istnieją przelotne wzmianki o demonach lub duchach, które mogą, ale nie muszą być starożytnymi ekwiwalentami sukubów i inkubów, nie możemy określić ich atrybutów w świecie pogańskim lub powszechnych religiach, które datują się na erę przed Chrystusem. Mamy natomiast pewność, że wzmianki o sukubach i inkubach krążyły już w najwcześniejszych chrześcijańskich zgromadzeniach. Głównie z tych kręgów pochodzą pierwsze napomknienia o tych demonach nazwanych po imieniu. Jest możliwe, że najwcześniejsza wzmianka wywodzi się z apokryficznych Dziej
ów Judy Tomasza, gdzie święty Tomasz opowiada historię kobiety nawiedzanej w okresie przeszło pięciu lat przez demona, który molestował ją seksualnie. Pierwsze udokumentowane posłużenie się terminami sukub i inkub pojawiło się w pochodzących z piątego wieku pismach świętego Augustyna, filozofa i teologa powszechnie uważanego za autora całościowego wykładu doktryny Kościoła katolickiego. W swoim słynnym dziele na temat granic chrześcijaństwa, Państwo Boże, mówi o tych demonach:Głosi też wieść bardzo rozpowszechniona, i o tym świadczą bądź ci, co sami tego doświadczali, bądź - co słyszeli od ludzi zupełnie wiarygodnych, a takich, co tego doświadczali, że Sylwany i Pany, pospolicie zwane inkubusami, psociły się niewiastom i pożądały, i dopuszczały się spółkowania z nimi. Nadto wielu ludzi, i to takich, którym zarzucić kłamstwo byłoby bezczelnością, utrzymuje, że pewne złe duchy, których Gallowie nazywają Dussiami, ustawicznie czyhają na to, iżby rozwiązłość czynić i czynią ją.
Święty Augustyn akcentuje istnienie tych demonów i niewątpliwie przypisuje im te same seksualne czyny, które będą się stale pojawiać w pismach aż do czasów współczesnych.
Pomiędzy ukazaniem się pism świętego Augustyna a początkiem XII wieku temat sukubów i inkubów był traktowany podejrzliwie i z niedowierzaniem przez wielu teologów. Kilka wzmianek o wspomnianych demonach świadczy jednak, że wiara w te duchy była nadal silna wśród duchowieństwa niższego szczebla, a także w kongregacjach chrześcijańskich. Zachowało się kilka krótkich wzmianek o tak postrzeganym szatanie i demonie pochodzących z VIII i IX wieku, ale dopiero po pierwszym tysiącleciu status sukubów i inkubów przesuwa się z dziedziny uważanej poprzednio za mitologię Kościoła do sfery faktu.
Zainteresowanie działalnością sukubów i inkubów może być bezpośrednio związane z rosnącą troską Kościoła powodowaną coraz powszechniejszymi praktykami pogańskimi i uprawianiem czarów. Dla hierarchii Kościoła nadużywanie seksualności stanowiło najważniejszy czynnik w oddawaniu czci czarownicom, a myśl, że istniały demony, które były zdolne do spółkowania z mężczyznami i kobietami, dobrze dostosowywała się do przekonania o rozpowszechnionej w społeczeństwie perwersji. Gdy w XV wieku rozpoczęły się procesy czarownic, sukuby i inkuby stały się nie tylko realnym faktem znanym z codziennego życia, ale także oferowano im nową rolę do odegrania w społeczeństwie.
Czyny demonów
Szczegóły dotyczące obrazu sukubów i inkubów i, co ważniejsze, informacje, w jaki sposób istota nadprzyrodzona może spółkować z istotą fizyczną, taką jak człowiek, są nieliczne. Wynika to z faktu, iż brak było precyzyjnego opisu, jak demony naprawdę wyglądały i do czego były w stanie się posunąć. Taki stan trwał do czasu publikacji poradnika służącego polowaniu na czarownice, głośnego Malleus Maleficarum. Przedtem o sukubach i inkubach istniały jedynie mgliste wzmianki, natomiast wszystkie opisy wyglądu fizycznego, a także ich czynów były ograniczone do takich zdań jak: "w nocy kobieta była napastowana przez demona" lub, jej nieodłącznym towarzyszem był inkub".
Przed końcem XIII wieku atak sukuba lub inkuba był postrzegany jako coś znajdującego się poza kontrolą ofiary. Ludzie opisywani są w charakterze pasywnych obiektów niechcianych zalotów demonów. Percepcja ta zmieniła się w pierwszej połowie XIII wieku, kiedy został zaakceptowany fakt, że osoba, która została zaatakowana przez jednego z demonów, nie była niewinną ofiarą wybraną losowo, lecz dobrowolnym partnerem. Wśród zwykłych ludzi oznaczało to, że określona osoba została podstępnie nakłoniona do uprawiania seksu z demonem, przeważnie przez sukuba lub inkuba pojawiających się jako uosobienie pięknego mężczyzny lub kobiety, czy też kochanka albo ukochanej uwodzonej osoby.
Na początkową zmianę postawy prawdopodobnie miała wpływ pierwsza udokumentowana opowieść o ataku inkuba, która została zamieszczona w Dziejach Judy Tomasza. Święty Tomasz spotkał kobietę, która przez pięć lat znosiła niechciane zaloty inkuba. Próbował początkowo namówić złego ducha, żeby oddalił się z własnej woli. Demon zagroził jednak, że powróci ponownie, by zadręczać niewiastę, kiedy tylko święty odejdzie. Aby tego uniknąć, święty Tomasz ochrzcił kobietę i udzielił jej namaszczenia w imieniu Jezusa. Od tej chwili demon nigdy więcej nie zakłócał jej spokoju.
Opowieść jest typowa dla sposobu, w jaki opisywano liczne napaści sukubów i inkubów, zanim rozpoczęły się procesy czarownic. Demony pojawiały się bądź w charakterze przystojnych młodych mężczyzn, bądź kobiet. Początkowo, zwykle podstępem, torowały sobie drogę do łóżka ofiary. Kiedy ofiara raz wyraziła zgodę na uprawianie seksu, demon powracał każdej nocy przez kilka miesięcy lub lat, ofiara zaś nie była w stanie powstrzymać tego procederu, więc zwracała się do księdza lub innego przedstawiciela Kościoła, który odpędzał demona.
Przypadek opisany przez świętego Tomasza tak blisko przylgnął do późniejszych opowieści o atakach demonów, że zaczęły powstawać nowe odmiany tej samej historii, przy czym rolę apostoła odgrywały inne, znane postacie ówczesnego życia religijnego. Istnieje na przykład opowieść przypisywana świętemu Bernardowi, która niemal niczym się nie różni od historii świętego Tomasza. Powiadano, że w 1135 roku święty Bernard uzdrowił kobietę, która przez siedem lat znosiła ataki inkuba. Dał kobiecie do ręki swój pastorał, lecz demon powiedział, że powróci, kiedy tylko pastorał zostanie oddany opatowi. Podobnie jak w relacji świętego Tomasza, Bernard udzielił błogosławieństwa kobiecie i uwolnił ją od niechcianych zalotów.
W 1714 roku O. Brignoli przytacza historię 22-letniego mężczyzny, który w 1650 roku wyznał, że pewnej nocy leżał w łóżku, kiedy weszła do pokoju jego ukochana imieniem Teresa i oświadczyła, że pragnie razem z nim przebywać. Sytuacja wydawała mu się podejrzana, ale zgodził się, żeby została. Po nocy pełnej namiętności Teresa wyjawiła, że jest w rzeczywistości sukubem, a młodzieniec zorientował się, iż został podstępnie oszukany. Niemniej jednak pozwalał demonowi na składanie wizyt przez kilka miesięcy, aż ogarnięty wyrzutami sumienia zwrócił się o pomoc do Kościoła, skąd ją otrzymał. Dzięki modlitwie demon został przepędzony.
W tych wczesnych opowieściach na pierwszy plan wysuwają się dwie interesujące kwestie. Otóż ofiara jest godna potępienia w oczach Kościoła, ponieważ zainicjowała napaść, przyjmując awanse demona. Kościół chrześcijański od samego początku wymagał znacznej wstrzemięźliwości w uprawianiu seksu. W tym względzie istniało tabu. Morał, który należało wyciągnąć z przytoczonej opowieści, był następujący: uprawiając przedmałżeński seks ryzykujesz, że twoim partnerem zostanie sukub lub inkub. Sam nie będziesz w stanie się go pozbyć. Ludzie powinni uważać na każdego, kto chciałby im skraść niewinność, nawet na swoich ukochanych, ponieważ mogą to być zmysłowe demony w przebraniu.
Druga kwestia traktuje o tym, że demon nie może po prostu osaczyć ofiary i zmusić jej do uprawiania seksu. Przeciwnie, na pierwszą kopulację pomiędzy demonem a ofiarą musi zostać udzielone przyzwolenie, co stanowi kolejny powód, dla którego demon pragnie w tym momencie się zamaskować. Po pierwszym zespoleniu demon może przychodzić i odchodzić, ilekroć mu się podoba. Wówczas nie tylko się ujawni ofierze, ale także będzie powtarzał gwałty i udręki przez całe miesiące. Aspekt ten przypomina ludowe opowieści o wampirach, które początkowo muszą uzyskać zaproszenie do pokoju lub domu, ale później mogą przychodzić i wychodzić zgodnie ze swą wolą.
Wiele innych opowieści powiela ten sam wzór - mężczyzna lub kobieta są podstępnie zwodzeni przez sukuba lub inkuba, by w końcu wyrzekli się swej niewinności. Następnie demon odwiedza ich przez miesiące i lata, dopóki nie nastąpi interwencja Kościoła, który wypędza demony siłą modlitwy. W opowieściach tych mówi się niemal zawsze, że demon niepokoi ofiarę przez siedem dni, siedem tygodni lub siedem lat. Konsekwentne powtarzanie się cyfry siedem we wszystkich tych przypadkach może sugerować, że są to kolejne warianty tej samej opowieści ludowej.
W kategorii kary postawa wobec ludzi, którzy zostali oszukani przez demony, sugeruje, że popełnili oni błąd, raczej ulegli pożądaniu, niż pragnęli zrobić coś złego. Podobnie jak większość wczesnych opowieści o atakach sukubów i inkubów, są one przede wszystkim ostrzeżeniami moralnymi. Trudno doszukać się w nich potwierdzonych historycznie faktów. Rejestry ludzi ukaranych za takie przewinienia nie istnieją.
Od pewnego okresu XIII stulecia postrzeganie ataku demona jako niefortunnego przypadku rozwiązłości otworzyło drogę do bardziej złowieszczego i skomplikowanego spojrzenia na czyny sukubów i inkubów, a także na sposób, w jaki złe duchy spółkowały z istotami ludzkimi. W miarę jak obsesja Kościoła dotycząca czarów i uczynków diabła stawała się coraz silniejsza, ulegała zmianie rola tych demonów w społeczeństwach późnego średniowiecza. Procesy czarownic oraz odprawiane przez nie rytuały zostały obszernie opisane w rozdziale 6. Należy podkreślić, że istniała świadomość praktykowania czarów, którą podzielały także osoby sprawujące władzę od X do XV wieku. W rezultacie panującej atmosfery coraz większa liczba oskarżonych o uprawianie czarów stawała przed sądem.
Sukuby i inkuby często były wspominane w tych procesach. Uważano, że grają główną rolę w nocnych rytuałach czarownic. W opinii Kościoła bliski związek pomiędzy otwartą i perwersyjną seksualnością a oddawaniem czci diabłu sprawił, że tradycyjna rola sukubów i inkubów, czyli spółkujących demonów, stała się na tyle naturalnym zjawiskiem, że można go było włączyć do procesów. Oba rodzaje demonów zaczną się teraz pojawiać na sabatach czarownic (nocnej ceremonii oddawania czci diabłu), witane serdecznie. Kobiety uwikłane w czary będą także uprawiać z demonami seks, składając tym aktem ofiarę diabłu i wszystkiemu co złe. Sukuby i inkuby przestały nagle być oszustami z chrześcijańskiej moralnej bajki, stając się bardzo realnymi i groźnymi istotami zapraszanymi przez czarownice do spółkowania.
W rzeczywistości mało kto dobrowolnie twierdził, że uprawiał seks z demonem. Do spółkowania z sukubem lub inkubem wiele oskarżonych kobiet przyznawało się dopiero na torturach. Większość czarownic poddanych procesom w średniowieczu oskarżano o zadawanie się z demonami zazwyczaj podczas trwania sabatu. Przyznanie się do takich praktyk oznaczało podpisanie na siebie wyroku śmierci. W 1645 roku Elisabeth Clarke (zwana niekiedy Bedinfield), stara kobieta o jednej nodze z Manningtree w hrabstwie Essex, została postawiona przed sądem przez Matthew Hopkinsa, generalnego poszukiwacza czarownic. Podczas procesu Clarke przyznała się, że po trzech nocach niespokojnego snu ujrzała przed sobą diabła pod postacią ziemianina, który oświadczył: "Besse, muszę się z tobą przespać". Clarke zgodziła się i kiedy poproszono ją o wyczerpujący opis molestującego demona, odpowiedziała, że był "wysokim, przyzwoicie wyglądającym, czarnowłosym dżentelmenem, bardziej przyzwoitym mężczyzną niż pan!". Stwierdzenie to musiało uszczerbić dumę Hopkinsa. Kiedy zapytał ją, z kim chętniej by się przespała, z diabłem czy z nim, Clarke wykrzyknęła: "Z diabłem!". To przypieczętowało jej los. Clarke, razem z trzema innymi kobietami, została stracona później tego samego lata.
Młot na czarownice
Przez znaczną część swego istnienia sukuby i inkuby pozostawały tajemniczym, skąpo opisanym zjawiskiem, które wydawało się raczej pogróżką niż rzeczywistością. Nie poświęcano wiele czasu na dyskusje, kim faktycznie są te demony, jak wyglądają i w jaki sposób, będąc istotami duchowymi, mogą odbywać stosunki płciowe ze zwykłymi śmiertelnikami. Na pytania te w zadziwiająco szczegółowy sposób miała udzielić odpowiedzi książka, która bardziej niż jakakolwiek inna przeniosła sukuby i inkuby ze sfery mitu i demonologii do codziennej rzeczywistości epoki średniowiecza. Nosi ona tytuł Malleus Maleficarum (Młot na czarownice). Jest to dzieło o niezwykłej doniosłości, a jednocześnie budzące strach (napisane przez dwóch księży dominikanów, Heinricha Kramera i Jacoba Sprengera w 1487 roku); historia tej książki i jej związek z procesami czarownic zostały szczegółowo omówione w rozdziale 6. Wystarczy powiedzieć, że praca dwóch dominikanów stała się dla ówczesnych włodarzy poradnikiem tłumaczącym sposoby postępowania czarownic (i osób pozostających z nimi w zażyłych stosunkach). Autorzy instruowali również, jak działania czarownic identyfikować oraz jakie kary należy zastosować wobec winnych.
W pięciu fragmentach książki Malleus Maleficarum zostały omówione sukuby i inkuby, a także różne rodzaje ich aktywności. Na kartach swego dzieła księża zamieścili odpowiedzi na każde pytanie, które mogliby zadać teologowie, zwłaszcza w kwestii możliwości, a także modus operandi tych demonów. Malleus Maleficarum jest jednak tekstem mizoginicznym. Wprawdzie wspomina się w nim o sukubach, ale jego treść poświęcona jest przede wszystkim wyczynom inkubów oraz zagadnieniu, w jaki sposób kobiety mogą zostać wystawione na ataki inkubów.
Zgodnie z Malleus Maleficarum, demonów zwanych sukubami i inkubami nie postrzegano już jako potomstwa królowej demonów Lilith. Przeciwnie, uważano je za anioły, które zostały pozbawione łaski Boga. W ramach kary zmuszono je do spółkowania z istotami ludzkimi: "Gdzie grzech jest większy, tam i kara jest większa; im wyżej znajdowały się anioły, tym większy jest ich grzech, a zatem ich kara polegać będzie na tym, że zmuszone zostaną do oddawania się plugawym praktykom". Faktycznie, kara za uprawianie seksu z istotami ludzkimi była tak wielka, że sukuby i inkuby nie zamieszkiwały w normalnym piekle z innymi demonami, lecz w położonym niżej, bardziej okrutnym piekle zarezerwowanym specjalnie dla tych, którzy dopuścili się grzechu cudzołóstwa.
Postrzeganie stosunku płciowego jako "plugawej praktyki" i największego grzechu, niezależnie czy miał on miejsce między demonami a istotami ludzkimi, czy też między nieżonatymi, przyzwalającymi na to osobami dorosłymi, jest motywem przewodnim dzieła Malleus Maleficarum. Seks, w rozumieniu autorów, był klątwą od Boga, z konieczności mógł być tolerowany w małżeństwie w celu posiadania dzieci, ale w żadnym wypadku nie powinien być traktowany jako rozrywka i sposób spędzania wolnego czasu.
We wszystkich historiach, jakie czytałem o uczynkach sukubów i inkubów, istnieje frustrujący brak szczegółów na temat sposobu, w jaki demony te dokonywały fizycznego aktu spółkowania z istotami ludzkimi. Czy są one istotami z krwi i kości? Czy zwodzą swoje ofiary, podsuwając im myśl, iż mają do czynienia z kimś cielesnym? Czy jest to coś bardziej ezoterycznego? Nigdy się nam tego nie mówi. Szczęśliwie dla ciekawskich badaczy seksualności demonów, takich jak ja, Malleus Maleficarum udziela odpowiedzi na te wszystkie pytania. Co więcej, autorzy objaśniają także swój pełen uprzedzeń, jedyny w swoim rodzaju styl. Dowiadujemy się, że demony powstają z mgły i pary w postaci "eterycznego ciała", a następnie ożywiają je za pomocą środków "duchowych". Demony nie są zatem w pełni istotami z krwi i kości ani też całkowicie duchowymi, ale stanowią pewną formę otoczoną gęstym obłokiem, co czyni ich wygląd realnym, choć jest to zwykła ułuda. W tym mglistym kształcie sukub lub inkub jest w stanie spółkować fizycznie z mężczyzną albo kobietą. Tego typu ukazanie demonów wyraźnie kontrastuje z wcześniejszymi opisami, które przedstawiały je jako normalne, często piękne ludzkie istoty. Skąd autorzy Malleus Maleficarum czerpali takie właśnie wyobrażenie, nie jest wiadome. Księża dominikanie nie przytaczają żadnych opinii ludzi, którzy widzieli lub odczuwali działalność tych mglistych istot.
Co ciekawe, bez żadnego wyraźnego powodu Kramer i Sprenger stwierdzają, że sukub lub inkub w kształcie mgły był rozpoznawalny jedynie przez czarownice. Inni nie mogli go zobaczyć. Dla zilustrowania tej tezy przytaczano następującą anegdotę:
Czarownice często widywano leżące na plecach wśród pól i lasów nagie aż do pępka. Było zatem oczywiste, wnioskując z ułożenia ich kończyn i członków, z pomocą których odbywa się akt seksualny i doprowadza do orgazmu, a także z ruchów ich nóg i bioder, że - w sposób zupełnie niewidzialny dla naocznych świadków - spółkowały one z inkubami.
Ta wizja na wpół nagich kobiet widzianych w lasach, machających nogami w powietrzu, jest bardzo odległa od wczesnych opowieści o demonie, który ukazywał się o północy, aby podstępnie zakraść się do łóżka.
Wyobrażenie tego, kto jest lub nie jest narażony na atak sukuba lub inkuba, zapewne uległo zmianie wraz z ukazaniem się dzieła Malleus Maleficarum. Ustały przypadkowe nocne ataki, które miały miejsce w przeszłości. Teraz ofiara była od razu podejrzewana, że ma na sumieniu wielkie grzechy lub co gorsza, zaprosiła demona do swego łóżka. Podsumowując rozpatrywaną kwestię, kto może stać się ofiarą napaści sukubów lub inkubów, Malleus mówi:
Po pierwsze, jak ma to miejsce w wypadku czarownic, kobiety z własnej woli uprawiają prostytucję z inkubami.
Po drugie, gdy mężczyźni nawiązują stosunki z sukubami, nie wydaje się, by cudzołożyli oni tak wysoce karygodnie; mężczyźni, będąc intelektualnie silniejszymi od kobiet, są bardziej skłonni do odczuwania odrazy wobec takich praktyk.
Po trzecie, może się zdarzyć, że mężczyźni lub kobiety bywają uwikłani w kontakty z inkubami lub sukubami wbrew swojej woli. Dochodzi to zwykle do skutku w przypadku niektórych dziewic [...] wydaje się, że są one podatne na czary, co skłania diabły w postaci inkubów do molestowania ich, a następnie uwiedzenia. W rezultacie dołączają one do nikczemnego towarzystwa demonów.
Przy rozpatrywaniu zagadnienia, kiedy i gdzie można się spodziewać, że sukub lub inkub zaatakuje, Malleus Maleficarum również dostarcza ściśle określonych informacji. Sabaty czarownic cieszyły się szczególną popularnością. Uczestniczyły w nich demony, uprawiając seks ze śmiertelnikami pragnącymi oddawać cześć diabłu. Demony mogły się także pojawiać w nocy czarownicom lub osobom, na które czarownice rzuciły klątwę. Było również miejsce dla niewinnych ofiar (to znaczy dla ludzi nie uprawiających czarów) - prawdopodobnie zostały zaatakowane przez demony, gdyż przyszły na świat w rezultacie spółkowania pomiędzy demonem a jednym z rodziców lub zostały przeklęte przez przyjmującą poród akuszerkę:
W konkluzji można stwierdzić, że inkuby nawiedzają nie tylko kobiety, które zostały poczęte w sposób budzący odrazę [to znaczy narodziły się w wyniku spółkowania przez jedno z rodziców z demonem] lub oferowane im przez akuszerki; będą one ponadto próbować z całych sił [...] uwiedzenia wszystkich pobożnych ludzi i żyjących w cnocie dziewic.
Kramer i Sprenger, posługując się w swojej książce jednym z wielu ekscentrycznych przykładów, uznali, że kobiety o pięknych włosach są szczególnie narażone na wielkie ryzyko. Logika rozumowania autorów jest jedyna w swoim rodzaju: "Kobiety poświęcają zbyt wiele czasu upiększaniu swych włosów; posługują się nimi jako skutecznym bodźcem działającym podniecająco na mężczyzn, ponadto pysznią się przed nimi swym uczesaniem".
Demony przejawiały szczególną aktywność w dni świąteczne. Wykorzystywały wówczas ludzkie słabości do pijaństwa i hulanek, zwabiając podstępem swe ofiary do uprawiania seksu. W średniowieczu Kościół walczył ze świętami, które miały związek z pogańskimi obrzędami. Również taniec był przez wielu uważany za rozrywkę diabła.
Chociaż autorzy mieli wiele do powiedzenia o tych demonach, to jednak z dużą powściągliwością zalecają sposoby zapobiegania napaściom sukuba lub inkuba. Tradycyjna metoda, stosowana przez świętego Tomasza, świętego Bernarda i innych, polegała na żarliwej modlitwie. Jeżeli nie przynosiło to rezultatów, wówczas osobie, która padła ofiarą demonów, wręczano religijną ikonę. Należało święty wizerunek zabierać ze sobą do łóżka. Siła obrazu utrzymywała na dystans nieczyste istoty w godzinach nocnych, gdy zapadała ciemność. Nie ma o tym mowy w Malleus. Można natomiast znaleźć tam wzmiankę, że "modlitwa nie zawsze pomaga", egzorcyzmy zaś powinny być stosowane jedynie w ostateczności. Ponadto autorzy przytaczają wiele przykładów mówiących o odporności demonów na święconą wodę, modlitwę, przyjmowanie komunii oraz inne próby pozbywania się sił nieczystych. Autorzy opisują "zamkniętą w klasztorze kontemplacyjnym zakonnicę, której nie opuszcza inkub mimo modlitw i spowiedzi, a także innych praktyk religijnych. Demon wciąż próbuje dostać się do jej łóżka".
Nie ma wzmianki o zwyczaju zapisywania imion aniołów na amuletach, jak miało to miejsce w przypadku Lilith. Problemy zakonnicy zostały rozwiązane dopiero wówczas, kiedy zaczęła powtarzać słowo "benedyktynka", które mogło być powiązane z praktyką stosowaną wobec Lilith polegającą na przywoływaniu imion (p. rozdział 3). Wydaje się, że w jednej kwestii panowała zgoda: jeżeli nieszczęsna ofiara nie była w stanie powstrzymać zalotów upartego demona, mogła zostać za to ukarana.
Według tej niezwykłej książki, sukuby i inkuby sprawowały prawdziwą władzę w społeczeństwie epoki średniowiecza. Nie były już bohaterami przerażających historyjek opowiadanych przez duchownych, lecz obrzydliwymi i przerażającymi demonami, które czyhały na każdy moralny błąd, poczynając od szczotkowania włosów, a na tańcu w dni świąteczne kończąc. Co gorsza, demony te kojarzono bezpośrednio z praktykowaniem czarów. Kramer i Sprenger zapewniali czytelnika, że spółkowanie z sukubem i inkubem zajmuje wysoką pozycję na liście szerzącego się zła. W wyniku takich opinii atakujące ludzi demony, które do tej pory stanowiły w dużym stopniu element ludowych opowieści, stały się częścią sądowych dowodów przeciwko osobom podejrzanym o uprawianie czarów.
Sukuby i inkuby, niezależnie od tego, czy były postaciami prawdziwymi czy zmyślonymi, swój szczyt infamii osiągnęły w okresie od XV do XVII wieku, kiedy wzmianki o nich pojawiły się na wielu procesach czarownic. Pełną relację o ataku inkuba, która miała finał w sądzie, można odnaleźć w opowieści Anny Jeffries, młodej, niepiśmiennej kornwalijskiej chłopki. W 1645 roku znaleziono ją sparaliżowaną, nieprzytomną. Kiedy odzyskała świadomość, zaczęła opowiadać, jak do pokoju weszło sześciu maleńkich mężczyzn. Najpierw zaczęli ją całować, a następnie zabrali do bajkowego pałacu. Uwiódł ją tam mężczyzna normalnego wzrostu, ale stosunek płciowy został przerwany, kiedy tłum ludzi wtargnął do środka, a ona obudziła się na podłodze. Dziewczynę aresztowano pod zarzutem uprawiania czarów, ale w więzieniu spędziła niewiele czasu. Przypadek ten nosi pewne godne uwagi znamiona podobieństwa z atakami dokonywanymi przez stare wiedźmy, opisanymi w rozdziale 1. Porównywano ten incydent do przypadków uprowadzeń przez kosmitów, jakie miały miejsce w czasach współczesnych (p. rozdział 12).
Tego typu wyczerpujące relacje o atakach sukuba i inkuba, znajdujące się w aktach sądowych z procesów czarownic, należą do nielicznych, a wzmianki o nich w sądach stanowią zwykle jedno z szeregu oskarżeń wysuwanych pod adresem każdej czarownicy.
Wierzenia rozpowszechnione w czasach po procesach czarownic
Zaledwie w kilka dziesięcioleci po tym, jak zaniechano procesów czarownic, nastała tak zwana epoka rozumu. Pod koniec lat siedemdziesiątych XVII wieku praktyka publicznych egzekucji skazańców, a szczególnie kobiet oskarżonych o uprawianie czarów, niemal całkowicie zanikła. Ostatnie ówczesne wydanie Malleus Maleficarum zostało opublikowane w Lyonie w 1669 roku. Ze względu na to, że najważniejszy cel stawiany przez autorów - zidentyfikowanie i ukaranie czarownic - nie był już popularny, następne jej wydanie ukazało się dopiero w 1900 roku; wtedy jednak dzieło to było czytane jedynie ze względu na swoją wartość historyczną lub z ciekawości. Pierwsze tłumaczenie w języku angielskim ukazało się w 1946 roku.
W czasach po ustaniu procesów czarownic uświadomiono sobie, że duża liczba oskarżeń była najprawdopodobniej zupełnie bezpodstawna. W ten sposób podważona została między innymi wiara w istnienie sukuba i inkuba, którą podtrzymywały wymuszane zeznania kobiet i mężczyzn oskarżonych o uprawianie czarów. Nie oznacza to, że demony te nie miały już swoich zwolenników ani że nie żywiono przed nimi wielkiego strachu. W sporadycznych procesach przeciwko czarownicom, które zdarzały się niekiedy w Europie w XVIII wieku, sukuby i inkuby wciąż na nowo się pojawiały. Powoli zaczynała torować sobie drogę tendencja do rozpatrywania spraw z punktu widzenia naukowego. W miarę jak społeczeństwo organizowało się i urbanizowało, coraz bardziej dystansowało się od swej żałosnej, silnie związanej z Kościołem średniowiecznej przeszłości. W publicznej wyobraźni proces ten stale się pogłębiał, toteż wyobrażenia o demonach, diabłach i czarach stopniowo się zacierały.
Jednym z ostatnich, a jednocześnie najbardziej znanych zwolenników wiary w sukuby i inkuby był ojciec Ludovicus Maria Sinistrari de Ameno, teolog franciszkański urodzony we Włoszech w 1622 roku. Należał on do największych autorytetów Kościoła w dziedzinie psychologii człowieka i prawa kościelnego. Sinistrari (tak jest powszechnie znany) wsławił się również tym, że napisał jedną z niewielu książek poświęconych w całości tematyce seksualności demonów, szczególnie zaś dwóm omawianym tu ich rodzajom. Książka zatytułowana De Demonialitate, et Incubis, et Succubis została prawdopodobnie napisana w latach siedemdziesiątych XVII wieku, kiedy procesy czarownic stawały się coraz rzadsze. Niemniej jednak pozycja ta stanowi autorytatywne źródło wiedzy dotyczącej seksualności demonów, Sinistrari zaś uczynił wszystko co w jego mocy, aby przekonać czytelnika o realnym istnieniu sukubów i inkubów. Oprócz zwykłych, mglistych i pochodzących z niewiadomego źródła opowieści o demonach gwałcących zakonnice, mnichów, panów i chłopów, Sinistrari porusza problemy dotyczące demonów znane już z Malleus Maleficarum.
Zadaje na przykład pytanie, w jaki sposób stosunek seksualny z demonem jest fizycznie możliwy, czym różni się od zwykłego gwałtu, kto jest narażony i jaką ofiary muszą ponieść karę. Jego konkluzje są podobne do tych, jakie przed dwoma wiekami zawarli w swoim dziele Kramer i Sprenger. Sinistrari nie narzuca jednak własnych sugestii z siłą równą poprzednikom i nie proponuje skrajnie radykalnych rozwiązań wobec ludzi, którzy zostali "zbrukani" przez demony. Sinistrari jest filozofem. Żarliwie argumentuje, że termin "bestialstwo", używany pierwotnie przez świętego Tomasza z Akwinu w znaczeniu "uprawiania seksu z innymi gatunkami", nie powinien dotyczyć stosunków płciowych z sukubami i inkubami, ponieważ nie są one istotami z krwi i kości, a zatem absolutnie nie mogą być uważane za gatunki zwierzęce. Nie oferuje też żadnej realnej odpowiedzi, w jaki sposób dochodzi do fizycznego aktu spółkowania, ale przynajmniej uznaje, że niektóre kobiety jedynie wyobrażają sobie lub śnią o gwałcących je demonach. Jak zauważa autor, święte relikwie, egzorcyzmy lub modlitwy nie są w stanie powstrzymać sukubów i inkubów, które wobec tego plasują się w kategorii demonów obejmujących w posiadanie ludzkie ciało lub umysł. Ciekawe, że wiele historycznych przypadków demonicznego opętania identyfikowano z chorobami psychicznymi doby współczesnej, na przykład schizofrenią. Stąd też trudno się dziwić, że takie stany mogły być uleczone jedynie za pomocą modlitwy. Być może, niektóre przypadki gwałtów dokonywanych przez demony wynikały również ze stanów psychicznych lub stanowiły wręcz rezultat zaburzeń snu, o czym traktuje rozdział 1.
Wiele z przyjętej przez Sinistrariego postawy wobec sukubów i inkubów znajdziemy w następującym stwierdzeniu: "Stosunkowo niewiele osób szczycących się swą nikłą wiedzą ośmiela się zaprzeczyć słowom najmądrzejszych autorów, a także temu, co wyraźnie poświadcza codzienne doświadczenie: otóż demon - sukub czy też inkub - może nawiązywać stosunki cielesne nie tylko z mężczyznami i kobietami, ale także ze zwierzętami". Nasuwa się wniosek, że nawet pod koniec siedemnastego wieku Sinistrari spotykał się ze znacznym sprzeciwem ze strony swych współczesnych w sprawach dotyczących istnienia sukubów i inkubów. Kiedy zmarł w 1701 roku, chrześcijaństwo utraciło swego ostatniego gorącego orędownika tych seksualnych demonów.
Epoka współczesna
Wiara w czarownice i demony zanikła na początku XIX wieku. Ludzie skupili się na najnowszych odkryciach chemii, fizyki, geologii, astronomii i matematyki, które budziły ich podziw i stanowiły ciekawą rozrywkę. Wszelkie myśli o istnieniu demonów stawały się coraz bardziej odległe.
W drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX wieku nastąpiło odrodzenie zainteresowań czarami jako tematem historycznym. W pracach Montague Summersa, Charlesa Ollivera i innych znajdują się wzmianki dotyczące sukubów i inkubów. Autorzy ci nie byli orędownikami wiary w demony. Jednak, podobnie jak miało to miejsce z wieloma okultystycznymi praktykami i wierzeniami, zainteresowanie sukubami i inkubami, a przynajmniej wiara w ich istnienie, doczekały się wskrzeszenia w ostatnich dziesięcioleciach XX wieku.
Rozczarowanie konwencjonalnymi formami chrześcijańskich nabożeństw w świecie zachodnim doprowadziło do powstania bardziej fun-damentalistycznego odgałęzienia chrześcijaństwa, którego wierni znani są jako ewangeliści lub "nowo narodzeni". Wiele Kościołów, wracając do źródeł swej religii, zaczęło dosłownie interpretować słowa Biblii, zamiast stosować tolerancyjną jej interpretację praktykowaną przez największe chrześcijańskie odłamy religijne. W wielu przypadkach oznaczało to odrodzenie chrześcijańskich wierzeń z poprzednich epok, łącznie z wiarą w diabła jako wcielenia zła oraz z przekonaniem o prawdziwości czarów i potrzebie rozwijania demonologii, a także, co było z tym związane, istnienia naszych starych znajomych - sukubów i inkubów. Ewangeliczne, chrześcijańskie piśmiennictwo dotyczące tych demonów przyjmuje często stanowisko ekstremalne, a w niektórych przypadkach równie nonsensowne, jak stwierdzenia zawarte w dziele Malleus Maleficarum. W dobie współczesnej spora porcja propagandy rozpowszechniana jest za pośrednictwem Internetu, jak również poprzez staroświeckie kazania, podczas których odbywa się czytanie Biblii. Niżej przytoczony urywek stanowi klasyczny przykład wzięty z ewangelicznej, chrześcijańskiej sieci komputerowej:
Zapomnij o czasach średniowiecza i ludowych opowieściach, te demony [sukuby i inkuby] istnieją naprawdę! Uprawiają seks ze śpiącymi mężczyznami i kobietami, I TY O TYM WIESZ. To nie sen ani twoja wyobraźnia. Jeżeli spotkałeś się z podobnym przypadkiem, tylko UWOLNIENIE i DUCHOWA WOJNA może położyć temu kres.
Pewnego razu zadzwoniła do nas kobieta i opowiedziała o tych demonach. Przyznała, że wzbudzają w niej lęk i nie pozwalają zasnąć. Demony, jak stwierdziła, często unosiły i przewracały łóżko, ciągnęły ją po podłodze. Nigdy nie zwróciła się do nas ponownie; prawdopodobnie nie zdołała się już od nich UWOLNIĆ.
Inna kobieta napisała do nas, że kiedy była pogrążona we śnie, spółkowały z nią demony. Jej mąż, pastor, twierdził, że było to wyłącznie dzieło jej "wyobraźni". DEMONY ISTNIEJĄ NAPRAWDĘ! Kobieta POTRAFIŁA SIĘ UWOLNIĆ i przeprowadziła z demonami Wojnę Duchową. Już następnego dnia dostaliśmy e-mail, w którym pisała: "Niech chwała będzie Bogu. Jak wspaniale dziś w nocy spałam! Żaden demon nie przypuścił ataku na moje ciało. ANI JEDEN!" *[www.demonbuster.com (The End-time Deliverance Center).].
W chrześcijańskim piśmiennictwie pojawia się teza, że dziewięć kobiet na dziesięć napastowanych jest przez "demony seksu", chociaż kobiety te nie zdają sobie z tego sprawy. Powinny natychmiast szukać porady duchowej, w przeciwnym razie lubieżnymi myślami będą zachęcać demony do ataku.
W przeciwieństwie do różnych chrześcijańskich pism, za którymi kryją się motywy niezbyt odmienne od tych, jakimi kierował się średniowieczny Kościół, na rynku pojawiły się obecnie książki okultystyczne propagujące sposoby zachęcania demonów do uprawiania z nami seksu. Większość z nich zawiera podstawowe techniki relaksacyjne i techniki samohipnozy (tzn. próby wywołania stanu halucynacji hipnagogicznych). Koncentrują się także na wskazówkach dotyczących pobudzania erogennych obszarów ciała do czasu, gdy inna istota przejmie inicjatywę i doprowadzi do wywołania orgazmu. Oprócz tych osobliwych dzieł, powszechna wiara w sukuby i inkuby właściwie zanikła. Prawdę mówiąc, niewiele osób obecnej doby kiedykolwiek o nich słyszało. Nie oznacza to, że w świecie współczesnym nie ma ekwiwalentu średniowiecznych spółkujących demonów. Jak wykazano już w rozdziale 1, nadal silnie zakorzeniona jest wiara w istoty nadprzyrodzone, które mogą uprawiać seks z ludźmi. Możemy dziś znaleźć znacznie więcej relacji o seksualnym napastowaniu przez istoty nadprzyrodzone niż kiedykolwiek dotąd, więcej nawet niż w kulminacyjnym okresie procesów czarownic. W przeciwieństwie do wyznań poddanych torturom kobiet, opowieści te przytaczane są dobrowolnie.
Widmowe ciąże
Zanim na zawsze opuścimy średniowieczny świat czarów, przesądów i spółkujących demonów, pozostała jeszcze ostatnia kwestia wymagająca wyjaśnienia. Był to problem, który niepokoił teologów tej epoki, a zarazem odgrywał istotną rolę w toczących się procesach czarownic. Obracał się wokół zasadniczego pytania: Czy inkub może uprawiać seks z kobietą i czy jest ona zdolna zajść z nim w ciążę, a następnie urodzić dziecko - pół demona, pół człowieka?
Trudno się dziwić, że o takiej możliwości mało się dzisiaj dyskutuje, ale w średniowieczu było to zagrożenie największej wagi. W Malleus Maleficarum wymieniona kwestia została szeroko potraktowana. Ostatecznie autorzy doszli do wniosku, że "prokreacja nie jest możliwa". Malleus jednak zdecydowanie tego nie rozstrzyga, w związku z czym opinie pozostawały podzielone.
Średniowieczny Kościół zdawał sobie sprawę, że boskie istoty mogą obcować z ludźmi, o czym świadczył ustęp z Księgi Rodzaju: "synowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony". Wiedziano również, że boski związek może zaowocować narodzinami dziecka. Dowodem było poczęcie Najświętszej Marii Panny z Ducha Świętego i narodzenie Jezusa Chrystusa. Inny przykład zaczerpnięty z Biblii to anielskie zapłodnienie i narodziny dzieci-olbrzymów. Zgodnie z żydowską Kaba
łą, rezultatem każdego spółkowania Adama z demonem Lilith były narodziny demona. Czy jednak demon mógł naprawdę spłodzić potomka z krwi i kości, jeśli był tylko istotą duchową? Podczas procesów czarownic przytaczano wiele przykładów na istnienie dzieci demonów. Oto stara francuska opowieść:W okręgu Marree mieszkała dziewczyna, którą diabeł podstępnie zapłodnił. Rodzice bardzo się zdziwili, gdy okazało się, że ich córka jest w ciąży. Zazwyczaj unikała tańca i nie chciała nikogo poślubić. Zasypali ją zatem pytaniami. W końcu wyznała, że każdej nocy spał z nią diabeł pod postacią przystojnego młodego mężczyzny. Rodzice nie uwierzyli tym tłumaczeniom. Pewnej nocy wtargnęli z latarnią w ręku do pokoju, w którym spała. Zobaczyli, że leży z nią w łóżku przerażający potwór, pod żadnym względem nie przypominający człowieka. Nie chciał opuścić łóżka, toteż musieli przyprowadzić księdza, żeby dokonał egzorcyzmów. W końcu udało się nakłonić potwora, by się oddalił, co zrobił ze straszliwym łoskotem, łamiąc meble i przesuwając z wściekłością kawałek dachu. Trzy dni później dziewczyna wydała na świat najohydniejsze monstrum, jakie kiedykolwiek widziano. Akuszerki natychmiast je udusiły.
Wiele podobnych opowieści pochodzi z epoki przed procesami czarownic, łącznie z przykładami zapłodnienia zakonnic przez diabła (lub -jak to miało miejsce w jednym przypadku - przez Jezusa). Zanim społeczeństwa ogarnęła histeria związana z czarownicami, dziewcząt nie obarczano zwykle winą, gdy zostały wykorzystane przez demona lub anioła. Można uważać za pewnik, że często za nieplanowane ciąże obwiniano siły nadprzyrodzone. Kalekie dzieci uznawano za "potwory". W początkach procesów czarownic zdarzało się, że kobiety na torturach wyznawały, że urodziły dziecko diabła, a następnie je zamordowały, co stanowiło część czarnej mszy. Uaktualnione wersje tych relacji można jeszcze spotkać w wielu siejących panikę doniesieniach o rytuałach satanistów, które miały miejsce w latach osiemdziesiątych XX wieku (p. rozdział 8).
Kościół wierzył nie tylko w bezpośrednie zapłodnienie za sprawą demona, lecz również, że demony mogą wniknąć w kobietę przez uszy. W rezultacie tego zabobonu rozpowszechnił się zwyczaj przykrywania głowy kawałkiem materiału. Katarzy, średniowieczna sekta chrześcijańska z południowo-zachodniej Francji, także wierzyli, że:
Kiedy duchy wyłoniły się z cielesnej powłoki, to znaczy z martwego ciała, zaczęły bardzo szybko biec przejęte strachem. Zmierzały przed siebie z taką prędkością, że gdyby duch wyszedł z martwego ciała w Walencji i musiał przeniknąć w ciało innego, żywego człowieka w Comte de Foix, a wszystko to rozgrywałoby się w ulewny deszcz, spadłyby na niego jedynie trzy krople deszczu. W szaleńczym biegu przerażony duch rzuca się w pierwsze napotkane po drodze puste miejsce. Innymi słowy przenika do łona jakiegoś zwierzęcia, które właśnie poczęło płód pozbawiony jeszcze duszy. Jego obiektem może być suka, króliczka czy też klacz. Może też trafić do łona kobiety.
Jako przykład tego typu zdarzenia można przytoczyć szczegółową relację sekty katarów z wioski Montaillou. Jest to opowieść o koniu, który padł:
Jego duch przeniknął do ciała ciężarnej kobiety i został wchłonięty przez płód dziecka w jej łonie. Kiedy noworodek wyrósł, zaczął rozumieć, czym jest dobro. Później stał się istotą wręcz doskonałą. Pewnego dnia - już jako dorosły mężczyzna - przechodził ze znajomym obok miejsca, gdzie koń zgubił podkowę. Mężczyzna, którego duch znajdował się w koniu, powiedział do swego towarzysza: "Kiedy byłem koniem, pewnej nocy zgubiłem podkowę między dwoma kamieniami i szedłem niepodkuty przez całą noc". Następnie obaj zaczęli poszukiwania wśród kamieni; znaleźli podkowę i zabrali ją ze sobą.
To wierzenie katarów ma zapewne więcej wspólnego z wiarą w reinkarnację niż w zapłodnienie przez demona. Niemniej duch wciąż posiada zdolność wniknięcia w ciało kobiety, a następnie do płodu.
W innych religiach przywołuje się często przykłady owocnych stosunków płciowych między duchami zwierząt a istotami ludzkimi. Tybetań-czycy wierzą, że ludzka rasa powstała ze związku małpy z demonem. Indianie Irokezi sądzą, że był to związek między duchami wilków, a Eskimosi potwierdzają takie kontakty duchów niedźwiedzi. Legenda mówi, że bliźniaki Romulus i Remus, którym przypisuje się założenie Rzymu, są synami boga.
Pewne religie nadal zachowały pamięć tych przekazów, co znajduje odzwierciedlenie w sodomistycznych praktykach ceremoniału, symbolicznych bądź realnych. Zgodnie z relacją z obrzędu, która miała miejsce w Indiach, koń został zabity, a "kobietę, zwykle pełniąca wiodącą rolę w okręgu, zmuszono do położenia się obok końskich zwłok. Ciało konia i kobietę dokładnie nakryto dużym prześcieradłem z nieprzejrzystego materiału. Wówczas kobieta dokonała niezwykle obscenicznego aktu z koniem symbolizującego przekazanie jej wielkich mocy płodności". Inne relacje dotyczące sodomistycznych aktów w historii mają nieco mniej religijny charakter, łącznie z historią o Katarzynie Wielkiej, która rzekomo przywiązywała się do podbrzusza swego konia, aby osiągnąć przyjemność seksualną.
We współczesnej kulturze Zachodu wiara w demony zapładniające kobiety zanikła. Niemniej, podobnie jak w średniowiecznej demonologii, istnieją przypuszczalnie pewne sekty religijne nadal propagujące tę ideę. Dziś jest ona podtrzymywana dzięki filmom i książkom o zjawiskach i istotach nadprzyrodzonych, takich jak Dziecko Rosemary, gdzie niczego nie podejrzewająca kobieta zachodzi w ciążę z demonem, lub w serii filmów Omen, w których ukazano antychrysta przychodzącego na świat za sprawą szakala.
ROZDZIAŁ 6
Czary, diabeł i średniowiecze
W książce tej już wzmiankowałem o procesach czarownic, ale średniowiecze muszę omówić dużo szerzej. Okres ten, bezpośrednio poprzedzający urbanizację zachodniego świata, co później doprowadziło do rewolucji przemysłowej, to czas ostatniej wielkiej fazy interwencji Kościoła w sprawy państwa. To także czas końcowego stadium szeroko rozpowszechnionej wiary w interwencję istot nadprzyrodzonych w codzienne sprawy zwykłych ludzi. Istnieje wiele opowieści o seksualnym znęcaniu się (zarówno na skalę indywidualną, jak i zorganizowaną) oraz praktykach seksualnych tego okresu.
Omówiłem już związki sukubów i inkubów z procesami czarownic. Te oraz inne demony seksualne stały się powodem jedynie niewielkiej części procesów o uprawianie czarów, których czas trwania i wpływ na życie przeciętnych ludzi były wręcz zadziwiające. W tym rozdziale chciałbym zanalizować mentalność kryjącą się za procesami czarownic, a szczególnie postawy wobec kobiet, jak również oskarżenia o dewiacje seksualne podczas trwania sabatu i opisy stosunków płciowych z samym diabłem.
Geneza procesów czarownic
Procesy czarownic były unikatowym zjawiskiem charakterystycznym dla chrześcijaństwa. Istnieje co prawda wiele religii, które mają własne czarownice i złe demony, jednak wyznawcy żadnej z nich nigdy nie postępowali w podobny sposób ani na taką skalę jak Kościół chrześcijański pomiędzy XV a XVIII wiekiem.
Geneza procesów czarownic wywodzi się z chrześcijańskiej wiary, że dobro i zło stanowią spolaryzowane i przeciwstawne siły splecione we wzajemnym uścisku i pogrążone w stałej walce jednego z drugim, a także w podejmowanych próbach ukazania ludzkości właściwego drogowskazu. W dobrym narożniku znajduje się Jezus, Bóg Ojciec oraz niezliczone mnóstwo aniołów. W złym narożniku usadowił się diabeł, jego demony i złe duchy. Uważano, że każda strona jest zdolna zyskać pomocników wywodzących się spośród ludzi. Bóg dysponował świętymi obdarzonymi mocą dokonywania cudów uzdrowienia, podczas gdy diabeł miał do dyspozycji wiedźmy rzucające czary. Ten dokładnie opracowany podział dobra i zła na dwa odrębne obozy był jedynym sposobem, w jaki Kościół mógł wyjaśnić obecność na świecie śmierci, chorób i nieszczęść. Inne religie miały wielu bogów, którzy byli zdolni, zależnie od nastroju, dokonywać zarówno dobrych, jak i złych czynów, a ugłaskanie ich zależało od ludzi. Kiedy ludzie chcieli mieć dobre zbiory, musieli wznosić modły do bogów słońca, deszczu i plonów. Takie zachowanie mogło gwarantować pomyślność uprawiającego rolę. Chrześcijanie mieli jednego wszechobecnego Boga. Sugerowanie, że potrafiłby On dokonać czegoś złego, stanowiło bluźnierstwo. Dlatego szatana należało portretować jako odrębną istotę, która choć pozbawiona potęgi równej Bogu, mogła jednak wyrządzić światu wiele krzywd. Tylko dzięki potrzebie istnienia takiej złej postaci zrodziła się koncepcja szatana.
Źródłem chrześcijańskiej wiary w duchową istotę stanowiącą uosobienie czystego zła były późniejsze wierzenia judaistyczne. Żydzi rozważający problem zła na świecie stworzyli w rezultacie postać diabła. Oni sami, a później chrześcijanie postrzegali go jako demonicznego spiskowca nieustannie przyczajonego, dokonującego złych czynów i próbującego kusić ludzi do popełnienia grzechu. Podobnie jak Bóg miał swoich aniołów, tak samo diabeł dysponował armią pomocników gotowych spełnić wszystkie jego rozkazy. Dzieła żyjącego w V wieku teologa Kościoła świętego Augustyna w pełni przyswoiły postać diabła religii chrześcijańskiej.
To głównie święty Augustyn wyznaczył szatanowi seksualną rolę, jaką miał odegrać w społeczeństwie. W swoich pracach ojciec Kościoła wydawał się bardzo zaniepokojony faktem, że demony, a nawet sam diabeł, mogą uprawiać z kobietą seks i nawet ją zapłodnić. Jego wielotomowe dzieła roztrząsają taką możliwość szczegółowo, sam święty Augustyn zaś w pełni się do niej przychylał. Wywarł też duży wpływ na wielu innych teoretyków chrześcijańskich następnych stuleci. Temat seksualnych związków szatana i kobiety był często omawiany wśród duchowieństwa w pierwszym tysiącleciu.
Począwszy od XI do końca XV wieku Kościół ogarniała coraz większa obsesja na tle własnej potęgi. Duchowni zwalczali tolerowane wcześniej zabobony i praktyki, które - jak sądzono - miały zbyt pogański lub seksualny charakter, i zaczęli budować wokół siebie paranoidalne wyobrażenia świata doczesnego jako miejsca działania szatana. Kościół żywił głęboką wiarę w potęgę szatana zdolnego do przyciągnięcia wielu osób na swoją stronę. Ludzie ci działali przeciwko Bogu. To wśród nich były gromady wiedźm i czarowników obdarzonych przez szatana nadprzyrodzonymi mocami, aby mogli czynić zło. Wprawdzie od dawna wierzono w istnienie na świecie wiedźm i demonów, ale dopiero w tym czasie, powoli, lecz stanowczo, zainicjowano skierowaną przeciwko nim kampanię. Jeden z historyków tak się wypowiada:
...czary uważano powszechnie za mroczną i przerażającą rzeczywistość; była to niezmiennie obecna, złowieszcza groźba, wyjątkowo niebezpieczna, najpotężniejsza i absolutnie prawdziwa. Niektórzy mogą uważać podobne misteria oraz sabaty i tajemne spotkania jedynie za maskaradę i rodzaj pantomimy. Nie ulega jednak wątpliwości, że ich skutek psychologiczny był nieobliczalny i w najwyższym stopniu szkodliwy.
Kampania Kościoła przeciwko szatanowi przyjęła początkowo formę prześladowań skierowanych przeciwko sektom mniejszościowym, takim jak żydzi, katarzy, waldensi, templariusze, oraz innym podobnie marginalnym organizacjom. Wszystkie grupy oskarżano o praktyki orgiastyczne i morderstwa. Polowanie na diabła i wiedźmy rozprzestrzeniło się jednak szybko w wioskach i miastach Europy zamieszkanych przez społeczności chrześcijańskie.
Praźródła procesów czarownic, jakie miały miejsce w XV, XVI i XVII wieku, nadal są tematem dyskusji. Wielu uczonych upatruje ich początku w prześladowaniach katarów w południowej Francji. Inni, z których najbardziej znany jest Norman Cohen, sądzą, że stanowiły one kontynuację prześladowań waldensów, rozpoczętych w 1487 roku. W zasadzie nikt nie jest pewny, jaka jest rzeczywista geneza procesów czarownic.
Patrząc na procesy czarownic w kontekście wcześniejszych prześladowań, można dojść do wniosku, że były one prawdopodobnie przedłużeniem początkowych śledztw inkwizycji. Nawet stosunkowo późne prace dotyczące historii czarów, zwłaszcza Montague Summersa, ściśle wiążą uprawianie czarów z praktykami stosowanymi przez żydów, katarów, templariuszy, waldensów i innych. Członkowie tych grup szczegółowo opowiadali identyczne historie o perwersjach seksualnych i morderstwach podczas rzekomo tajnych obrzędów, o czym szerzej traktuje rozdział 9.
Chociaż okres masowych procesów czarownic zaczął się później, pierwsze prześladowania i egzekucje za uprawianie czarów pokrywają się z niektórymi prześladowaniami, jakie miały miejsce już wcześniej. Wielu poddanych torturom templariuszy wyznało, że oddawali cześć diabłu podczas tajnych obrzędów. Zaledwie w kilka lat po rozwiązaniu zakonu templariuszy pojawiło się pierwsze wysunięte przez Kościół oskarżenie o uprawianie czarów, kiedy w 1324 roku Alice Kyteler została uznana winną składania w ofierze diabłu żywych zwierząt. Inne pojedyncze przypadki zdarzały się w następnym stuleciu do czasu, gdy w latach pięćdziesiątych XV wieku dokonano pierwszej masowej egzekucji.
W 1459 roku wielu mężczyzn i kobiet zostało spalonych w mieście Arras we Francji po przyznaniu się do uczestnictwa w "diabelskich tańcach". Podobnie w 1485 roku palono ludzi na stosie w Konstancji w Niemczech za zadawanie się z diabłem. W XV wieku czary były zatem często uprawiane, chociaż tortury i egzekucje stanowiące karę za ich praktykowanie należały do rzadkości. Wiara w dzieło szatana nabierała w całym Kościele coraz większej siły. Było już tylko kwestią czasu, kiedy odosobnione procesy ścigające osoby podejrzane o uprawianie czarów miały się niespodziewanie przekształcić w wojnę na wielką skalę przeciwko siłom zła.
Wybuchy paniki na tle moralnego zagrożenia zaczęły się od opublikowania powszechnie dostępnych i wywierających wielki wpływ książek, których treść, jakkolwiek absurdalną, brano za dobrą monetę (p. rozdziały 8 i 12). Procesy czarownic nie stanowiły wyjątku. Zwłaszcza jedna zadziwiająca książka sprawiła, że procesy czarownic rozprzestrzeniły się z kilku małych niemieckich, francuskich i hiszpańskich miasteczek na terytorium całej Europy, by w końcu objąć wielkie obszary obu Ameryk. Wydanie tej książki stanowiło punkt zwrotny w zachodniej cywilizacji, a także w postawach wobec seksualności i zjawisk nadprzyrodzonych.
Młot na czarownice
Powiada się, że pióro jest potężniejsze niż miecz. Nawet we współczesnej nam epoce telewizji słowo drukowane stanowi nadal najsilniejszy środek wywierania wpływu na ludzi. W średniowieczu książki uchodziły za rzecz niezwykle cenną. Niewiele osób, poza właścicielami ziemskimi i duchowieństwem, mogło je przeczytać, a tym bardziej pozwolić sobie na ich zakup. Większość książek wydawał Kościół dla swoich potrzeb i były to przeważnie przedruki Biblii, zbiory hymnów lub teologiczne dyskusje dotyczące charakteru boskiego prawa.
To samo dotyczyło jednej, początkowo niewinnie wyglądającej XV-wiecznej pracy zatytułowanej Malleus Maleficarum, czyli M
łot na czarownice. Książka ta zyskała rangę najbardziej wpływowego dzieła swej epoki i zainspirowała trwający dwieście lat okres nieufności, zemsty, nienawiści, więzienia niewinnych ludzi, tortur i usankcjonowanych przez państwo zabójstw w większości krajów Europy, a później Ameryki Północnej.Wraz z wydaniem Malleus Maleficarum rozpoczęła się epoka znana obecnie w historii pod nazwą procesów czarownic. Jedno z najważniejszych oskarżeń tego okresu opierało się na twierdzeniu, że ludzie uprawiali seks z diabłem lub innymi istotami nadprzyrodzonymi. Historyk Montague Summers tak pisał o wadze tej publikacji:
Egzemplarz Malleus leżał na ławce każdego sędziego i na biurku urzędnika sprawującego władzę sędziowską. Książka stanowiła autorytatywne źródło ostatecznych orzeczeń, bez możliwości ich podważenia. Akceptowało ją bez zastrzeżeń nie tylko katolickie, ale też protestanckie ciało ustawodawcze. Stwierdzenie, że Malleus Maleficarum znajduje się wśród najważniejszych i o największym ciężarze gatunkowym książek na świecie, nie byłoby żadną przesadą.
Publikację Malleus Maleficarum opisuje się niekiedy jako wydarzenie spontaniczne, do którego doszło dzięki entuzjazmowi jej autorów pełniących funkcję księży. Nic nie mogłoby być dalsze od prawdy.
Obok kwestii kontynuowania praktyk pogańskich oraz ewolucji innych religii niepokój Kościoła coraz częściej wywoływało uprawianie czarów, a wyrażając się dokładniej - przekonanie, że podczas odbywających się o północy obrzędów ludzie spółkują z diabłem lub jego demonami. Troska ta nie była czymś nowym. Kwestia cudzołożenia z istotami diabelskimi pojawiła się co najmniej w okresie dyskusji prowadzonych przez świętego Augustyna w V wieku n.e. i od czasu do czasu do niej powracano. W XV wieku zaniepokojenie tymi problemami osiągnęło swe apogeum. Jeszcze przed opublikowaniem Malleus Maleficarum odbyło się szereg publicznych procesów czarownic. Najpoważniejszym oskarżeniem wysuwanym podczas tych procesów był zarzut, że ludzie spółkowali z diabłem.
W pewnym momencie Kościół był już absolutnie przekonany o obecności diabła wśród wiernych. Być może, pomysł napisania Malleus Maleficarum zrodził się w wyniku słynnej bulli papieża Innocentego VIII z dziewiątego grudnia 1484 roku. Papież podsumował wszystkie niepokoje Kościoła dotyczące coraz częstszego rozpowszechnienia praktyk pogańskich i czarów w chrześcijańskiej Europie. Bulla przede wszystkim dotyczyła bezpośrednio przekonania Kościoła, że jego poddani spółkują z diabłem. Następujący cytat z bulli stanowi doskonałe podsumowanie postawy, jaką średniowieczny Kościół zajmował wobec całości tego zagadnienia:
Zaprawdę doszło ostatnio do naszych uszu i przepełniło nas głębokim smutkiem, że w niektórych częściach północnych Niemiec, jak również w prowincjach, parafiach, terytoriach, okręgach i diecezjach Mainz, Kolonii, Treves, Salzburga i Bremy wiele osób obojga płci, niepomnych swego zbawienia, odchodząc od wiary katolickiej, poddało się diabłom, sukubom oraz inkubom i stosując zaklęcia, czary, słowa magiczne, a także inne sztuki, dokonywało potwornych zbrodni i strasznych przestępstw, zabijało dzieciątka znajdujące się jeszcze w łonie matek, jak również potomstwo bydła; niszczyło też plony ziemi, winorośl, owoce drzewa, mało tego, także mężczyzn i kobiety, zwierzęta juczne, stada bydła oraz inne zwierzęta, winnice, sady, łąki, pastwiska, owies, pszenicę i wszystkie pozostałe zboża; nikczemnicy ci zsyłają ponadto nieszczęścia i zadają katusze rzucając urok na mężczyzn i kobiety, zwierzęta juczne, stada bydła oraz wszelkie inne zwierzęta, co objawia się straszliwymi bólami i przykrymi chorobami, zarówno wewnętrznymi, jak i zewnętrznymi; przeszkadzają mężczyznom w dokonaniu aktu seksualnego i kobietom w poczęciu dziecka, toteż mężowie nie mogą poznać swoich żon, kobiety zaś przyjmować swoich mężów; ponadto, co najistotniejsze, bluźnierczo wyrzekają się swojej wiary, do której należą poprzez sakrament chrztu.
Ten obszerny cytat stanowi dowód, że winą za każdy powszechnie występujący problem i dolegliwość, począwszy od nieudanych zbiorów, na impotencji kończąc, można obciążyć czarownice. Nie dziwi fakt, że z nastaniem plag oraz rozpowszechnieniem się chorób, takich jak cholera i ospa, a także ze względu na niski poziom techniki rolniczej stosowanej w Europie, trzeba było znaleźć wiele czarownic, aby obwinie je za wszystkie te nieszczęścia. Istnieją ponadto ostateczne stwierdzenia nie pozostawiające wątpliwości, że zwykli ludzie uprawiają seks z "diabłami, inkubami i sukubami". Stanowiło to najważniejszą, znamienną cechę bulli Innocentego VIII. Zyskała ona jeszcze większą rangę zarówno w Mailem Maleficarum, jak i w procesach czarownic, które później dzieło to sprowokowało.
W tej samej bulli papież ogłosił, że dwóch dominikańskich księży, Heinrich Kramer i Jacob Sprenger, otrzymało zadanie zbadania stwierdzonych przypadków czarów w północnych Niemczech. Zwracał się o udzielenie im wszelkiej możliwej pomocy podczas wypełniania tego
zadania. Ci dwaj księża, z których każdy wyróżniał się inteligencją i znakomitym przygotowaniem teologicznym, z entuzjazmem podjęli się powierzonego im zadania. Rezultaty ich pracy zostały opublikowane trzy lata później w doniosłej pracy teologicznej, noszącej tytuł Malleus Maleficarum.
Książka Malleus Maleficarum podzielona jest na trzy działy zajmujące się następującą tematyką:
1. uprawianie czarów a Kościół;
2. sposoby rozpoznawania osób uprawiających czary;
3. metody prowadzenia procesu w sprawie o czary i osądzenia według prawa.
Każda część została podzielona na serie pytań i odpowiedzi. Czytelnik otrzymał proste instrukcje w kwestii rozpoznawania czarów i odpowiedniego reagowania na nie. Ze względu na styl i treść książka stanowi ekwiwalent przewodnika służącego polowaniu na czarownice.
Autorzy Malleus Maleficarum nie przebierają w środkach, jakie należy stosować wobec czarownic. W książce tej czytelnik znajdzie odpowiedź na pytanie, jakich fizycznych znaków powinien doszukiwać się na ciele czarownicy i co należy uczynić, aby przyznała się do przestępstwa rzucania czarów (uprawianie czarów zawsze wiązano z kobietami - założenie to zostanie poddane obszerniejszej dyskusji w dalszej części książki).
Praktyka uprawiania czarów zawiera wiele elementów seksualnych. Powszechnie stosowane badanie osób podejrzanych polegało na wypatrywaniu u nich dziwnych znaków lub pieprzyków na udach lub piersiach, gdzie - jak sądzono - umieścił je sam diabeł. Widoczne pieprzyki lub inne wypukłości na skórze uznawano za dodatkowe brodawki sutkowe, z których diabeł lub inne istoty pozostające w bliskich stosunkach z czarownicami mogły spijać mleko.
Seksualne odniesienia zawierają również wyznania o uprawianiu seksu z demonami znanymi jako sukuby i inkuby (p. rozdział 2), jednak najmocniejszy seksualny akcent stanowiło uczestnictwo w obrzędzie czarownic oddających cześć diabłu, czyli w sabacie. Twierdzono, jakoby w czasie sabatu miały miejsce największe akty seksualnej dewiacji, łącznie z praktyką całowania diabła w pośladki lub uprawiania seksu z samym rogatym Księciem Ciemności; praktyki te zostaną szczegółowo omówione w dalszej części tego rozdziału.
Książka Malleus Maleficarum stanowiła niewątpliwie najważniejsze źródło inspiracji do wszczęcia procesów czarownic. Należy jednak podkreślić, że do wzrostu zainteresowania tym zagadnieniem przyczyniło się wielu ludzi. Po stronie protestanckiej znajdował się Marcin Luter, niemiecki ksiądz, który zbuntował się przeciw Kościołowi chrześcijańskiemu. W czasie gdy praca Malleus Maleficarum po raz pierwszy ujrzała światło dzienne, Luter był jeszcze dzieckiem. Później w znacznym stopniu się przyczynił do toczących się w XVI wieku procesów czarownic.
Był ogarnięty obsesją diabła i żywił przekonanie o jego zdolności wywierania wpływu na codzienne życie człowieka. Czyny szatana dostrzegał wszędzie. Twierdził nawet, że spotkał go przy wielu okazjach. Obszerne prace Lutra pełne są tyrad obwiniających diabła o nieszczęścia, które trapią świat.
Luter cierpiał na zaparcia i był przekonany, że w jego jelitach zagnieździł się diabeł. Każde oddanie moczu czy stolca uznawał zatem za zwycięstwo nad siłami ciemności. Był on autorem słynnego zdania: "...jeżeli ci to nie wystarczy, diable, oddałem też kał i mocz. Wytrzyj w to usta i weź solidny kęs".
Wielu zwolenników Lutra czyhało także na oczywiste uczynki diabła. W miarę jak propagowana przez Lutra odmiana protestantyzmu zyskiwała popularność, zwiększała się również akceptacja polowania na czarownice, torturowania ich i karania śmiercią.
Seksualne praktyki w czasie sabatu
Największe zainteresowanie podczas procesów czarownic wzbudzały nocne obrzędy, na których zbierały się wszystkie czarownice w celu oddawania czci swemu panu, czyli diabłu. Ceremonia nosiła nazwę sabatu; nazwa pochodząca od żydowskiego sabbath odzwierciedlała ówczesne wierzenia, że nie tylko czarownice, ale także Żydzi byli sprzymierzeńcami Belzebuba. Malleus Maleficarum, prace Lutra i inne dzieła wiele miejsca poświęcają ceremonii sabatu. Zgodnie z powszechnym przekonaniem czarownice spotykały się wówczas z demonami. Zyskiwały wtedy nadprzyrodzone moce, dzięki którym mogły wyrządzać krzywdę. W czasie sabatu miało miejsce wiele perwersyjnych praktyk, łącznie z homoseksualizmem, morderstwami i spółkowaniem z samym diabłem. Kiedy podejrzewana o rzucanie czarów została aresztowana, większość pytań, jakie padały podczas przesłuchań, dotyczyła wydarzeń podczas sabatu. Wyznania często były wymuszane torturami, a proces kończył się wyrokiem śmierci na szubienicy lub na stosie.
Mimo obsesji, jaką średniowieczny Kościół żywił wobec różnych grup praktykujących tajne orgie, a także indywidualnych nocnych ataków sukubów i inkubów, faktyczne szczegóły dotyczące rodzaju praktyk seksualnych, które rzeczywiście miały miejsce, rzadko znajdują odzwierciedlenie w literaturze średniowiecznej. Powód może tkwić w tym, że większość oskarżeń odnoszących się do praktyk orgiastycznych była przesadzona lub - co wydaje się bardziej prawdopodobne - w całości wyssana z palca. Unikano szczegółowych opisów praktyk seksualnych, ponieważ ich przedstawianie bez żadnych niedomówień mogło wywierać niepożądany wpływ na ludzi, a nawet stanowić zachętę do uprawiania tajnych obrzędów. Jest również możliwe, że dokładniejsze omawianie seksualnych zachowań uważano za niepotrzebne w świetle innych dowodów przeciwko czarownicom.
Opowieści o sabatowych orgiach pochodzą z licznych źródeł. W 906 roku n.e., blisko sześćset lat przed rozpoczęciem procesów czarownic, opat benedyktynów Regino z Prüm napisał:
Należy podać do publicznej wiadomości fakt istnienia nieszczęśliwych i opuszczonych kobiet, które stają się zwolenniczkami szatana. Zwiedzione przez iluzje i złudne obietnice demonów, otwarcie głoszą, że pośród nocnych ciemności dosiadają różnych zwierząt wraz z pogańską boginią Dianą oraz nieprzebranym tłumem kobiet. Podczas tych wypełnionych ciszą godzin lecą nad rozległymi obszarami kraju i słuchają Diany, którą uznają za swą panią. Innych zaś nocy zostają wezwane, aby złożyć jej hołd lub oddać przysługi.
Kiedy opat Regino napisał te słowa, koncepcja czarów, w średniowiecznym rozumieniu tego słowa, nie została jeszcze sformułowana i Kościół wciąż był znacznie zaangażowany w zwalczanie pogańskich praktyk. Stąd mówi on o "opuszczonych kobietach", zamiast o "czarownicach". I chociaż zadają się z szatanem, łączy się je także ze starożytną boginią księżyca Dianą.
Inne wzmianki dotyczące orgii podczas sabatu są równie mgliste. Martin Delrio w następujący sposób pisał o czarownicach, uczestniczkach sabatu:
Kiedy są młode i delikatne, znoszą nienawistny uścisk szatana, który przybiera postać mężczyzny. Szatan przytępia ich zmysły i przekonuje omamione nieszczęśniczki, że w całym tym plugastwie tkwi jakaś wielka cnota. Niekiedy, czyniąc podobnie, kpi nienawistnie z boskich sakramentów. Podczas tajemniczych ceremonii niekiedy nadaje nieco rytualnego i liturgicznego charakteru swoim bezecnym orgiom.
Istniały pewne wskazówki co do rodzaju seksualnych perwersji, które - jak twierdzono - miały miejsce podczas orgii. Mówiono, że w trakcie tajemniczych obrzędów, przypisywanych żydom, katarom, bogomilcom i templariuszom (p. rozdział 9) całowano zwierzę, bóstwo lub innych uczestników w odbyt. Nie uznawano podobnego czynu jedynie za swego rodzaju perwersję seksualną. Skłaniano się raczej do ocen, że w czasie tych orgii dochodziło do aktów homoseksualizmu i bezeceństwa.
Inne wzmianki o praktykach homoseksualnych pochodzą od Henri Bogueta. Pisze on, że podczas sabatu "uprawiany jest każdy rodzaj nie-przyzwoitości, a nawet wszystkie obrzydliwości, z powodu których spłynął z nieba ogień i siarka na Sodomę i Gomorę, stanowią na tych zgromadzeniach rzecz całkiem powszechną". Chociaż Biblia nie mówi tego w sposób bezpośredni, począwszy od VI wieku uważano, że seksualne praktyki, jakie miały miejsce w Sodomie i Gomorze, były perwersjami homoseksualnymi, stąd też pochodzi angielski termin sodomy na określenie seksu analnego.
Opisy dotyczące zachowań seksualnych podczas rytuałów sabatu pochodzą z wyznań czarownic. Wiele z nich zostało wymuszonych poprzez zastosowanie fizycznych lub psychologicznych tortur, toteż należy na nie patrzeć z pewną dozą podejrzliwości. Dziewiętnastego stycznia 1611 roku Madeleine de la Palud wyznała, że "poganie zgromadzą się wspólnie w niedzielę i zaczną zadawać z diabłami, sukubami i inkubami, w czwartek popełnią sodomię, w sobotę zaś bezeceństwa; w innych dniach będą prowadzić normalne życie". W 1614 roku Gentien le Clerc oświadczył, że "każdy idzie z każdym do łóżka, mężczyźni z mężczyznami lub kobietami... mężczyźni ze sobą spółkują".
Do niedawna homoseksualizm uznawano za jedną z największych obrzydliwości, którą można popełniać wobec ludzkości i Boga. Nawet obecnie zjawisko to nie jest powszechnie tolerowane, szczególnie przez Kościół. Homoseksualizm aż do lat sześćdziesiątych obecnego stulecia uważano w Wielkiej Brytanii za podlegające karze więzienia przestępstwo, a na Channel Island of Jersey uchodził za zjawisko nielegalne aż do końca lat osiemdziesiątych. Wiele religii w wielu częściach świata nadal nie toleruje homoseksualizmu. We współczesnym społeczeństwie oskarżenia o homoseksualizm wciąż uznaje się za obelgę, a przesadny manieryzm i praktyki homoseksualne stanowią cel żartów w filmach i sztukach teatralnych.
Opierając się na dziełach wielu biskupów i papieży żyjących w pierwszym tysiącleciu, szczególnie świętego Augustyna, oskarżenia o homoseksualizm traktowano w średniowieczu bardzo poważnie, ci zaś, których uznano za winnych praktykowania homoseksualizmu, byli surowo karani. Oskarżenia o homoseksualizm przyczyniły się w dużym stopniu do zniszczenia w XIV wieku zakonu templariuszy. Aż do XX wieku homoseksualistów powszechnie karano więzieniem lub dyskryminowano za styl życia, który wybrali.
Oskarżenia o homoseksualizm kojarzono w naturalny sposób z praktykami czarownic. Zgodnie z ówczesnymi przekonaniami przeciętni ludzie nie byli zbyt oburzeni na myśl o orgiach (wręcz przeciwnie, mogli nawet zazdrościć uczestnikom), jednak z całą pewnością nie tolerowali homoseksualizmu w swoim otoczeniu. Łączono też bezkarnie homoseksualizm z sabatem, ponieważ - podobnie jak ma to miejsce w wypadku czarów - oskarżenie o homoseksualizm wysunięte pod czyimś adresem jest niezwykle trudne do odparcia. Homoseksualista pod względem fizycznym nie różni się od innych, toteż udowodnienie, że ktoś nim jest, nie nastręcza wielu problemów. Było to więc (i jest nadal) "przestępstwo" doskonałe, które łączy się z opowieściami o rytualnym znęcaniu się nad ofiarami.
Oprócz homoseksualizmu istniały trzy inne rodzaje seksualnej rozpusty, które - według panujących wierzeń - uprawiano podczas średniowiecznych sabatów. Były to orgie heteroseksualne, bezeceństwo i spółkowanie z diabłem.
Najbardziej powszechnymi występkami, które łączono z sabatem, były orgie heteroseksualne. Nie przytaczano szczegółów, co nie powinno wywoływać zdziwienia. Po prostu wspominano, że takie praktyki miały miejsce i niekiedy określano je słowem "rozpusta". Montague Summers, pisząc o tych kwestiach w latach dwudziestych bieżącego stulecia, przytacza przykłady wszelkiego rodzaju mglistych oświadczeń, jakie napisano o seksualnych wyczynach podczas sabatu. Można przyjąć za prawdopodobne, że stanowiły one raczej odzwierciedlenie przekonań pisarza, gdyż rzeczywistość wyglądała inaczej. Pisze on: "Wiele osób, niczym nie speszonych, oddawało się najbardziej dzikiej rozwiązłości, publicznie dopuszczając się aktów seksualnych z wszelkimi możliwymi nieprzyzwoitościami".
W średniowieczu orgie uważano za obrzędy pogańskie, podczas których człowiek ulegał pokusom ciała. Zakładano także, że stanowiły one część rytualnego oddawania czci diabłu. Oskarżeniami o uprawianie seksu heteroseksualnego w czasie sabatu (w przeciwieństwie do seksu homoseksualnego) rzadko bezpośrednio obciążano ludzi. Takie zarzuty służyły zazwyczaj do wzmacniania innych oskarżeń, zwłaszcza o oddawanie czci diabłu.
Znajdujemy również nieliczne wzmianki dotyczące praktykowania różnych form sodomii, która - jak wyznała Madeleine de la Palud - miewała miejsce podczas sabatu. Sodomia (bezeceństwo) oznacza kopulację ze zwierzętami. Czarownice oskarżano o całowanie odbytów zwierząt, a także całowania i oddawania czci ropuchom i kozom w czasie trwania sabatu. Powinniśmy się jednak wystrzegać przed kojarzeniem średniowiecznych oskarżeń o sodomię z praktyką uprawiania seksu ze zwierzętami. Znaczenie tego słowa ulegało pewnym zmianom z upływem kolejnych wieków. W średniowieczu miało znacznie szerszy kontekst. W myśl dawnych określeń religijnych oznaczało kopulację nie tylko ze zwierzętami, ale także z przedstawicielami pewnych niechrześcijańskich odłamów społeczeństwa, na które patrzono z dezaprobatą.
W 1222 roku oskarżony o uprawianie bezeceństwa diakon kościoła został żywcem spalony w Oksfordzie, w Anglii. Nie zarzucano mu jednak uprawiania seksu ze zwierzęciem, ale poślubienie Żydówki. Podobny przypadek miał miejsce w Paryżu, kiedy Johannes Alardus został spalony za posiadanie kilkorga dzieci z żydowską służącą. Nicolaus Boer komentując później tę sprawę napisał, że "spółkowanie z Żydówką jest dokładnie tym samym co spółkowanie mężczyzny z psem".
Inni uważali, że podobnie należało traktować wszystkich niechrześcijan, a uprawianie seksu z poganami można było zaklasyfikować jako sodomię. Profesor E. P. Evans skomentował to w następujący sposób: "Wydaje się dziwne, że chrześcijańscy prawodawcy przyswoili sobie żydowski kodeks opowiadający się przeciwko stosunkowi płciowemu ze zwierzętami, a następnie poszerzyli go, obejmując nim również Żydów".
Toteż w myśl średniowiecznej definicji sodomii, czarownice nie musiały być oskarżane o spółkowanie podczas sabatu ze zwierzętami. Mogli je zastępować Żydzi, Saraceni (muzułmanie) lub inni niechrześcijanie. Ze względu na brak szczegółów w zarzutach dotyczących bezeceństwa trudno powiedzieć, kto był oskarżony o jakie czyny i komu wyrządzał krzywdę.
Oskarżenia o sodomię mogą się odnosić do wierzenia, że diabeł lub inne demony pojawiają się w czasie sabatu w postaci zwierzęcia, zwykle kozy, a następnie uprawiają seks z wybranymi lub wszystkimi uczestnikami sabatu. Wyobrażenie diabła jako pół mężczyzny, pół zwierzęcia, z rogami, rozszczepionymi kopytami i ogonem odnosiło się do seksualności. Peter Stanford pisze: "Zwierzęta, zgodnie z surowym seksualnym kodeksem chrześcijańskim [...] mają niekontrolowane potrzeby seksualne, które odróżniają je od istot ludzkich. Ponieważ diabeł jest częściowo zwierzęciem, próbuje posługiwać się swoją siłą poprzez własną seksualną amoralność". To wyobrażenie diabła w charakterze zboczeńca seksualnego było z pewnością żywe podczas procesów czarownic. Obok wysuwanych ogólnikowych oskarżeń dotyczących orgii utrzymywano również, że powszechną praktyką seksualną stosowaną podczas sabatu był akt spółkowania z diabłem lub innymi nieczystymi istotami.
Musimy tu rozróżnić pomiędzy twierdzeniami dotyczącymi seksualnych spotkań z diabłem a kontaktami z sukubami i inkubami, co zostało omówione w rozdziale 2. Uprawianie seksu z istotami nieczystymi najczęściej odnosiło się do sukubów i inkubów; były to zwykle oskarżenia wysuwane przez sądy dotyczące wydarzeń w czasie sabatu. Nie miały one nic wspólnego z relacjami z pierwszej ręki o nocnych atakach omówionych w rozdziale 1, z których większość można odnieść do znanego zjawiska psychologicznego. Oskarżenia o uprawianie seksu z diabłem niemal zawsze były wytaczane przez sądy, przy czym materiał dowodowy o przebiegu sabatu czarownic został wymuszony na torturach. Podobne opinie są w literaturze bardzo liczne.
Do niego [Księcia Zła] przyprowadzano najpiękniejszą dziewicę, aby odegrała rolę królowej sabatu. Na kamiennym ołtarzu przed jego tronem wiła się później w zmysłowej agonii bólu pod wpływem jego monstrualnego członka. Naraz ze wszystkich stron dała się słyszeć tajemnicza muzyka i monotonny śpiew. Rozpoczynało się święto, żarłocznie konsumowano zepsute ciała, wchłaniano środki zwiększające popęd płciowy, a tłumowi udzielało się szaleństwo. Tańczono szybko i przytupywano z coraz większą zaciekłością, pary kołysały się w seksualnym rytmie, czarownice i młodzieńcy, dziewczyny i zwierzęta, inkuby i sukuby, diabły i ludzie. Noc rozbrzmiewała wokół oszalałymi krzykami wyuzdanej namiętności.
Im ohydniejsza perwersja, im dziwniejsza para, tym większy wzbudzała szacunek, aż pierwsze, delikatne promienie podnoszącej się zorzy porannej odesłały piekielny ród w ciemność, z której się wyłonił.
Ten typowy opis wydarzeń rozgrywających się w czasie sabatu potwierdza szeroko rozpowszechniony pogląd, że nie tylko oddawano cześć diabłu poprzez spółkowanie, gdyż faktycznie był on tam obecny, a niekiedy przewodził orgiom. Coraz to znajdujemy wzmianki o czarownicach wyznających o swym uczestnictwie w sabacie, gdzie najważniejsza postać kierowała ceremonią, a następnie kopulowała przynajmniej z jedną z członkiń kongregacji. Niekiedy mistrzem ceremonii miał być sam szatan, innym razem była nim postać anonimowa. Wiele osób, szczególnie kobiet, poszło na stos lub zostało uwięzionych za przyznanie się do spółkowania podczas sabatu z diabłem lub jednym z jego demonów.
Nie jest pewne, czy z grona osób przyznających się do uczestnictwa w sabacie rzeczywiście ktokolwiek tam był. Panuje jednak powszechne przekonanie, że tajemnicza postać przypominająca diabła, która sprawowała kontrolę nad obrzędami, a następnie spółkowała z czarownicami, była raczej mężczyzną przebranym za diabła niż rzeczywistą istotą nadprzyrodzoną. Nawet żywiący głęboką wiarę w czary Montague Summers napisał:
W wielu przypadkach sabatowej rozpusty, o której tak swobodnie i ze szczegółami opowiadały czarownice, ich partnerami byli z pewnością obecni tam mężczyźni; wielki mistrz, oficer lub przewodniczący zgromadzenia mieli prawo wybierać dla zaspokojenia własnych przyjemności te kobiety, na które mieli ochotę.
Konserwatywny zazwyczaj Summers w nietypowy dla siebie sposób ośmiela się wysunąć hipotezę, że aktów seksualnej przemocy wobec wielu kobiet dokonywano raczej za pomocą nieożywionego przedmiotu (sztucznego członka). Sztuczny członek odgrywa ważną rolę w określonych współczesnych i starożytnych religiach. Istnieją pewne dowody uzasadniające twierdzenie wysunięte przez Summersa. Wiele kobiet mówiło, że spółkując z demonami odczuwały wyraźnie, iż ich członek jest nienaturalnie zimny w porównaniu z członkiem normalnego mężczyzny.
Podczas procesu, który miał miejsce w 1645 roku, wdowa o nazwisku Bash zaświadczyła, iż demon, który miał z nią stosunek płciowy (ciemny i przystojny młodzieniec), "był zimniejszy niż mężczyzna". W 1662 roku Isobel Goudie i Janet Breadheid stwierdziły, po tym jak kochały się z diabłem, że ,jego ciało było tak zimne jak źródlana woda". Henry More w swojej książce Antidote against Atheism (Antidotum na ateizm) pisał: "Czarownice często przyznawały się do uprawiania seksu z diabłem i narzekały na jego przykre zimno".
Blisko pięćset lat po tych wydarzeniach trudno powiedzieć, czy kobiety opisywały rzeczywiste spotkania seksualne, jakich doświadczyły podczas sabatu, czy do tych wyznań zostały zmuszone. Kiedy wypytywano szczegółowo o poczynania diabła, kobietom tym wydawało się logiczne, że nie był on istotą ludzką, więc nie mogły czuć się z nim jak z normalnym człowiekiem. Twierdziły zatem, że był zimny. Mimo oskarżeń o zażywanie podczas sabatu wprawiających w trans leków, trudno uwierzyć, by kobieta nie była zdolna dostrzec różnicy między autentycznym a sztucznym członkiem.
Oprócz treści seksualnej relacje z sabatu przynosiły również opowieści o morderstwach i dziwacznych praktykach rytualnych. Historie te, stanowiące istotną część procesów czarownic, zostały omówione w rozdziale 9.
Mizoginia i czary
Średniowiecze stanowiło okres bezprecedensowej przemocy wobec kobiet. We wszystkich opowieściach przytoczonych w kilku ostatnich rozdziałach najważniejsza osoba obdarzona mocą czarów była niemal zawsze rodzaju żeńskiego. Płeć odgrywała bardzo ważną rolę podczas procesów czarownic, wiążąc się ściśle z wieloma dziwnymi ideami dotyczącymi kobiecej seksualności, które przenikały Kościół i społeczeństwo owej epoki. Lektura Malleus Maleficarum po raz kolejny uświadamia nam, do jakiego stopnia kobiety wzbudzały nieufność i z jakich źródeł czerpano inspirację, by obciążać je winą za nieszczęścia wynikające z uprawiania czarów. Wymienione dzieło, stanowiące odzwierciedlenie nastrojów i przesądów tego okresu, jest w całości antykobiece w tonie, zarówno w założeniach, jak i w treści. Mimowolnie zakładano, że czarownica musi być kobietą. W kilku przypadkach, kiedy wspominano o czarach uprawianych przez mężczyzn, winą za nie obciążano zazwyczaj kobiety, które miały tych mężczyzn zatruć. Postawę, jaką autorzy Malleus Maleficarum przyjęli wobec kobiet, doskonale podsumowują następujące cytaty:
Co do pierwszego pytania, dlaczego więcej czarownic można znaleźć wśród delikatnej kobiecej płci niż wśród mężczyzn....
Całą niegodziwość, z bardzo nielicznymi wyjątkami, należy przypisać kobietom. Kobieta jest wrogiem przyjaźni, nieuniknioną karą, koniecznym złem, naturalną pokusą, pożądanym nieszczęściem, domowym niebezpieczeństwem, rozkoszną krzywdą, uosobieniem zła malowanym jasnymi kolorami.
...są bardziej łatwowierne; a że najważniejszym celem diabła jest zbrukanie wiary, toteż atakuje on właśnie kobiety [...] [są] wrażliwsze i bardziej skłonne ulec wpływowi uwolnionego od powłoki cielesnej ducha [...] mają długi język [...] pod względem intelektualnym kobiety są jak dzieci [...] bywają za to bardziej zmysłowe niż mężczyźni, co jasno wynika z wielu popełnianych przez nie lubieżnych i budzących odrazę czynów.
Faktycznie, Malleus Maleficarum oferuje nam liczne przyczyny, z powodu których jest bardziej prawdopodobne, że to kobiety, a nie mężczyźni uprawiają czary. Autorzy książki wyjaśniają też, dlaczego są one bardziej podatne na oddziaływanie zła niż mężczyźni. Na potwierdzenie swych tez przytaczają wiele cytatów z Biblii. Zgodnie z późniejszymi ideami równych praw obu płci ich treść uległa zmianie bądź zostały one usunięte ze współczesnych tekstów biblijnych. Nienawiść (nie waham się użyć tego słowa), którą autorzy Malleus Maleficarum wyraźnie żywili w stosunku do kobiet, jest nadzwyczaj silna i przenika każdy ustęp tej książki. Nie było to jednak bredzenie dwóch gorliwych dominikańskich księży, ale wierne odzwierciedlenie statusu kobiety w zdominowanym przez mężczyzn średniowiecznym społeczeństwie. Istnieje wiele powodów nieufności, jaką wzbudzała kobiecość. Wszystkie miały związek z Biblią, seksualnością i przesądami.
Wiele problemów zrodziło się na tle biblijnej opowieści o rajskim ogrodzie. Mężczyzna został stworzony na podobieństwo Boga; kobieta zaś, dopiero po namyśle, powstała z zapasowego żebra Adama (opowieść o Lilith omówiona w rozdziale 3 modyfikuje nieco opowieść biblijną). Mężczyźni stali zatem wyżej w hierarchii płci, a Bóg obdarzał ich większą łaską.
Prawdziwy problem powstał wraz z pojawieniem się węża i nieszczęśliwym incydentem z drzewem znajomości złego i dobrego oraz jego owocem. Ewę pierwszą wąż przekonał do skosztowania jabłka, co zrobiła wbrew zakazowi Boga. Uczyniło to kobiety istotami o słabej woli, bardziej podatnymi na wpływy zła, czego odzwierciedleniem jest oskarżanie ich o uprawianie seksu z inkubem, diabłem i innymi. Ewa nakłoniła Adama do zjedzenia owocu i w konsekwencji oboje zostali wygnani z raju. Kobiety obciążano więc również winą za cierpienia mężczyzn. Gdyby nie Ewa, mężczyzna nadal żyłby spokojnie w raju zadowolony ze swego losu. Kobiety były zatem odpowiedzialne za wszystkie nieszczęścia tego świata, a słabą wolę Ewy, jej skłonność do zadawania się ze złymi duchami oraz wywieranie niekorzystnego wpływu na mężczyzn miały symbolizować kobiety epoki średniowiecza.
Postawa wobec kobiet była, generalnie rzecz biorąc, przerażająca. Większość duchownych, których styl życia oznaczał, że niemal nigdy nie dochodziło do kontaktów między nimi a kobietami, a z pewnością nie w sytuacjach rodzinnych, postrzegało kobiety jedynie jako udomowione maszyny służące do rodzenia dzieci. Przywódca protestantów Marcin Luter oświadczył: "Mężczyźni mają szerokie ramiona i wąskie biodra, a także odznaczają się inteligencją. Kobiety powinny przebywać w domu. Wskazuje na to sposób, w jaki zostały stworzone. Mają szerokie biodra i duże pośladki, na których mogą siedzieć. Do ich powinności należy prowadzenie domu, a także rodzenie i wychowywanie dzieci [...] Pozwólmy im wychowywać potomstwo aż do śmierci; w tym celu zostały stworzone".
Statystyki procesów czarownic wskazują, jak niebezpiecznie było urodzić się kobietą w czasach powszechnej podejrzliwości i szukania kozłów ofiarnych. W 1492 roku w niemieckim mieście Langendorf zrobiono obławę na całą społeczność kobiet (z wyjątkiem dwóch przedstawicielek tej płci) i oskarżono je o uprawianie czarów. Zgodnie z wynikami obszernego przeglądu dotyczącego oskarżeń o uprawianie czarów w latach 1519-1700 w Europie i w Ameryce, okazało się, że 72 procent spośród wszystkich oskarżonych stanowiły kobiety, a w wielu okręgach liczba ta wynosiła 92 procent. Jedynie w Rosji nieco więcej mężczyzn niż kobiet stanęło przed sądem pod zarzutem uprawiania czarów.
Nawet jeśli wysunięto taki zarzut pod adresem mężczyzn, kara była nieporównywalnie mniej surowa niż stosowana w analogicznej sytuacji wobec kobiet. Także wówczas, gdy w czary byli zamieszani mężczyźni, winą często obarczano kobiety. Zgodnie z tradycją związaną z pramatką Ewą całość problemu sprowadzano do kobiety, która skusiła mężczyznę do popełnienia niegodziwości. Za uprawianie tego procederu mężczyzn zwykle stawiano pod pręgierzem lub inaczej poniżano, nie skazując ich na śmierć, podczas gdy kobiety niemal zawsze kończyły na stosie.
Ostatni rozdział Malleus Maleficarum poświęcony był karom, jakim miały podlegać osoby winne uprawiania czarów. Podstawowe motto książki zaczerpnięto ze słynnego, biblijnego cytatu z Księgi Wyjścia 22,17, stwierdzającego wprost: "Nie pozwolisz żyć czarownicy". Autorzy Malleus w większości swego tekstu posługiwali się słowem "czarownica", nadając mu treść nieprzychylną wobec płci niewieściej, zgodnie z dewizą: "Nie pozwolisz żyć kobiecie oskarżonej o uprawianie czarów".
Seksualną dyskryminację odzwierciedlają inne cytaty tego okresu, szczególnie w prawie hiszpańskim. Oto jedno z postanowień: "Kobieta, która uprawia czary na mężczyznach, zwierzętach czy rzeczach, jeżeli zostanie jej to udowodnione, powinna zostać spalona. Jeżeli mężczyzna będzie czarownikiem i zostanie mu to udowodnione, powinien zostać ostrzyżony w formie krzyża, wychłostany i skazany na banicję".
Perspektywy kobiet oskarżonych w średniowieczu o uprawianie czarów rysowały się ponuro. Wystarczyło zaledwie słowo sąsiada, a kobieta była aresztowana i poddana torturom, by wymusić z niej zeznania o tym, że brała udział w sabacie lub innych karygodnych czynach. Chociaż istotne elementy podobnych poglądów wywodziły się początkowo z postawy Kościoła wobec biblijnej Ewy i koncepcji grzechu pierworodnego, to jednak mit czarów i kobiet był ściśle związany z kobiecą seksualnością i samym aktem seksualnym.
Zabobony i kobieca seksualność
Już w bardzo młodym wieku większość ludzi uświadamia sobie, że między chłopcami a dziewczynkami istnieje wiele fizycznych różnic, z których najbardziej oczywistą są genitalia. Wiek dojrzewania jeszcze bardziej uwypukla te różnice. U mężczyzn członek robi się większy i może znaleźć się w stanie erekcji, głos przechodzi zmiany mutacyjne, na twarzy pojawia się zarost, a ciało staje się bardziej muskularne. Kobietom rośnie biust, zaczyna się menstruacja i poszerzają biodra. Większość współczesnych społeczeństw w pełni pojmuje biologiczne znaczenie tych zmian oraz ich związek z seksualną dojrzałością i zdolnością do reprodukcji. W epoce średniowiecza związek ten musiał dopiero zostać dostrzeżony, a zmiany w budowie ciała, które przynosił wiek młodzieńczy, służyły jedynie do podkreślania różnicy między mężczyznami a kobietami. Różnic tych nie postrzegano jedynie na poziomie fizycznym, lecz były one szczególnie skupione wokół seksualności jednostki i płci, do której należały.
Ze względu na różnice fizyczne, mężczyznę i kobietę postrzegano w średniowiecznym społeczeństwie jako dwa odrębne gatunki rodzaju ludzkiego. Mężczyźni uchodzili za istoty czyste duchowo, znajdowali się blisko Boga i byli skłonni do czynienia dobra. Kobiety natomiast uznawano za nieczyste, a dodatkowo dziedzicznie obciążone skłonnością nie tylko do złych uczynków, ale także zdolnością do wpływania na innych, by czynili zło. Najbardziej zadziwiające różnice występowały jednak w sferze seksualnej. Przeciwnie niż sądzimy dzisiaj, mężczyźni byli uważani za istoty wstrzemięźliwe seksualnie, zdolne panować nad swoimi pragnieniami w tym zakresie i traktujący uprawianie seksu jako środek konieczny do przedłużenia ludzkiego gatunku. Kobiety reprezentowały rozwiązłość seksualną, nienasyconą żądzę zdobywania mężczyzn i doprowadzania ich oraz samych siebie do szaleństwa z nieukrywaną seksualną ostentacją i próżnością.
W XVI wieku procesy czarownic osiągnęły apogeum. Niewiele kobiet ośmielało się ubierać w sposób, który mógł być uważany za atrakcyjny seksualnie. Atrybuty kobiecego ciała, takie jak piersi, nogi i biodra, musiały być w znacznym stopniu starannie zakryte. Mężczyźni natomiast mogli nosić trykoty, koszule ukazujące szyję, a przede wszystkim ozdobny woreczek na przodzie obcisłych spodni. Kobietom nie pozwalano na spontaniczne okazywanie przyjemności, jaką czerpały z seksu, i zgadzano się, że pod żadnym pozorem nie powinny go same poszukiwać. Służyło to jedynie utrwaleniu wizerunku kobiet jako zuchwałych kusicielek, których jedynym celem było sprowadzenie mężczyzn z właściwej drogi.
Ten pogląd na seks i kobiety utrzymywał się przez długi czas, a pozostałości takiej postawy pokutują po dziś dzień. Dopiero począwszy od lat sześćdziesiątych kobiety zaczęły nosić stroje, które pozwalają im odsłaniać nogi i piersi w prowokujący seksualnie sposób. Kobiety mogą też wyrażać otwarte pragnienie i zadowolenie z uprawiania seksu. Wiele osób za dezintegrację społeczeństwa (jeżeli przyjąć, że takie zjawisko w ogóle miało miejsce) zdecydowanie obwinia seksualną rewolucję lat sześćdziesiątych XX wieku. Nadal jednak istnieje szereg problemów związanych z seksualnością. Na przykład dychotomię seksualności okresu średniowiecza odzwierciedla fakt, że kobietę, która ma wielu partnerów seksualnych, często uważa się za "dziwkę", podczas gdy rozwiązłego mężczyznę określa się z szacunkiem mianem "ogiera rozpłodowego".
W okresie procesów czarownic powszechnie panujący pogląd na temat kobiet jako bardziej seksualnie aktywnych i bardziej zdeprawowanych znajdował odzwierciedlenie w wierzeniach epoki. Wiele zabobonów miało swe źródło w cyklu menstruacyjnym. Menstruacja stanowiła najwyższą oznakę kobiecości. Porównywano ją z medyczną praktyką puszczania krwi stosowaną w leczeniu wielu chorób. Uważano, że zabieg ten usuwa z organizmu "złą krew", a tym samym zło. Kiedy kobiety miały okres, uznawano, że ich ciało, będące naczyniem zła i bezprawia, oczyszcza się z tych elementów. Krew menstruacyjna uchodziła za trującą, toteż należało unikać jej za wszelką cenę. W niektórych społeczeństwach afrykańskich identyczne przekonanie przetrwało do dziś dnia. Miesiączkujące kobiety muszą opuścić wioskę lub przebywać w specjalnie do tego celu przeznaczonych chatach.
Związek pomiędzy cyklem rozmnażania a menstruacją nie został jeszcze wówczas ustalony. Powszechnie uznawano, że miesiączkująca kobieta oczyszcza się z tkwiącego w niej zła. Kiedy po menopauzie miesiączki ustawały, mówiono, że szatan żywiący się poprzednio krwią z ciała kobiety umocnił się w niej na tyle, by stopniowo kierować swą ofiarę na ścieżkę zła. Z tego też powodu liczne starsze wiekiem kobiety po menopauzie, szczególnie wdowy lub zaawansowane w latach panny, uważano za czarownice. Współczesna komentatorka procesów czarownic, Linda Roper pisze:
Kobieta po menopauzie, stara czarownica była w pewnym sensie wyschniętą kobietą, która zamiast żywić innych, wykorzystywała posiadane pożywienie do zaspokojenia własnych egoistycznych potrzeb. Uważano, że starsze wdowy są w stanie zniszczyć młodych mężczyzn pod względem seksualnym. Młodzieńców ostrzegano zatem przed poślubianiem takich kobiet, ponieważ były one seksualnie złaknione. Mogły wysysać z mężczyzn nasienie, osłabiając ich swoim nienasyconym głodem spermy i plugawiąc własnymi nieczystościami.
Wzmianka o nasieniu mężczyzny w cytowanym fragmencie stanowi echo innego, interesującego i przepełnionego seksualnością wierzenia, które ma związek z czarownicami. Opowieść o Lilith i wiedza na temat sukubów i inkubów może świadczyć o tym, że męskie nasienie postrzegano jako siłę życiową. Dlatego mężczyźni winni strzec go jak skarbu. Masturbację lub lekkomyślny seks uważano za marnowanie witalnego płynu. Wierzono, że czarownice stale czyhają na okazję, aby móc zawłaszczyć męskie nasienie. Za szczególnie podejrzany uznawano fakt, że mężczyźni mogą mieć wytrysk raz lub dwa razy w czasie stosunku płciowego, podczas gdy kobiety były zdolne przedłużać uprawianie seksu do kilku kolejnych orgazmów. Jedyne logiczne wytłumaczenie tego stanu rzeczy opierało się na przypuszczeniu, że kobiety próbowały usunąć z mężczyzn całe nasienie, zmuszając ich do spółkowania i zwielokrotnienia wytrysków.
Starsze kobiety uważano za bardziej nienasycone niż młode dziewczyny. Z reguły nie mogły przyciągnąć wielu młodych mężczyzn, toteż były przygotowane na wyssanie z nich wszystkich żywotnych soków, jeśli któryś zdecydował się na uprawianie z nimi seksu. Praktykę fellatio postrzegano jako wyjątkowo niebezpieczną, gdyż technika ta wymagała umieszczenia członka bezpośrednio w ustach czarownicy. Wydawało się, że nasienie zostanie wówczas dosłownie wyssane. Na szczególne niebezpieczeństwo byli narażeni pijani mężczyźni. W takim stanie stawali się dla czarownic łatwym łupem. Ponadto spożycie alkoholu miało zwiększać w organizmie produkcję nasienia (z medycznego punktu widzenia jest dokładnie odwrotnie), którym syciła się czarownica.
Sądzono również, że kobiety odczuwają ciągle niezaspokojone pragnienie seksu, a więc są gotowe posunąć się do wszystkiego, aby zadowolić swoje erotyczne apetyty, łącznie z uprawianiem seksu z inkubem, a nawet z samym diabłem. Malleus Maleficarum precyzuje to dosyć wyraźnie: "Wszystkie czary mają swój początek w cielesnym pożądaniu, które w przypadku kobiet jest nienasycone [...] Dla zaspokojenia swoich żądz zadają się nawet z diabłami".
Kobiety uważano za zdolne do miłości lesbijskiej lub posługiwania się sztucznymi członkami dla folgowania własnym zachciankom pod nieobecność mężczyzn. Uznawano, że spośród wszystkich czarownic najbardziej seksualnie aktywne były kobiety liczące już wiele wiosen. Koncepcja "czarownic - starych panien" przeniknęła do nas w postaci bajek o starych wiedźmach czy współczesnych karykatur, na których czarownice są zawsze przedstawiane jako staruchy latające na miotłach. Podczas sabatu wiekowe czarownice nie znajdowały się w dużo lepszym położeniu, gdyż sądzono, że diabeł powinien uprawiać seks z "ładnymi czarownicami od przodu, a z brzydkimi od tyłu".
Ponadto wierzono, jakoby u starszych kobiet, których piersi nie wytwarzały już mleka, pojawiały się na całym ciele, szczególnie na udach, brodawki sutkowe, które diabeł lub inne zwierzęta mogły ssać. Brodawek tych szukano często na procesach czarownic i każdy pieprzyk, jęczmyk lub kawałki luźno zwisającej skóry uznawano za dodatkową brodawkę sutkową.
W końcu, jakby uprzedzenia co do wieku nie były wystarczającym złem wyrządzanym kobietom, ich codzienna praca mogła również stać się przyczyną podejrzeń. Szczególnie niebezpieczne było zajęcie akuszerki lub niańki, która opiekowała się matką i dzieckiem w pierwszych tygodniach po jego narodzinach. Ponieważ kobiety te kojarzono z dziećmi składanymi w ofierze podczas sabatu, mogły one zostać uznane za winne każdej krzywdy, jaka przytrafiła się matce lub dziecku w ciągu miesięcy, a nawet lat od momentu narodzin. Powiadano, że czarownice były zdolne ofiarować nowo narodzone dzieci płci żeńskiej diabłu bez zezwolenia matek, wówczas dziewczynki, kiedy wchodziły w wiek dojrzewania, same stawały się czarownicami. Były także bardziej narażone na ataki inkuba. Wierzono również, że akuszerka może zamienić lub ukraść dziecko matce, podkładając na jego miejsce identyczne. Stąd też znajdowała się na łasce i niełasce kobiet, którymi się opiekowała, i mogła zostać łatwo oskarżona o uprawianie czarów tylko dlatego, że ośmieliła się nie zgodzić ze swoją panią.
W okresie gdy procesy czarownic dobiegły końca, przy życiu pozostało bardzo niewiele kobiet, które mogłyby wyrazić jakiekolwiek pragnienie seksualne bez obawy o swoją reputację, a nawet życie. Chociaż z biegiem lat sytuacja ta ulegała zmianie, gdy po okresie seksualnej prowokacyjności końca XVIII wieku nastąpiła epoka tłumionego seksualizmu społeczeństwa wiktoriańskiego, wiele zabobonów i postaw tamtej epoki można dostrzec w seksualnych postawach doby współczesnej. Nielubiane kobiety nadal powszechnie określa się mianem czarownic, a o starych kobietach mówi się wiedźmy. Wyobrażenie kobiety w charakterze kusicielki lub wampa jest także dzisiaj bardzo aktualne.
Nawet po upływie kilku dziesięcioleci od czasu zalegalizowania równouprawnienia płci dzieli nas jeszcze długa droga od społeczeństwa, w którym postawa mężczyzn wobec kobiet będzie prawdziwie wyważona.
Koniec procesów czarownic
Polowanie na czarownice zakończyło się w połowie XVII wieku. Odeszło w przeszłość równie szybko, jak powstało. Jednak aż do czasu wybuchu drugiej wojny światowej istniały przypadki uwieńczonych powodzeniem prześladowań za uprawianie czarów. Fala paranoi, zabobonów i prześladowań, które charakteryzowały procesy czarownic, pochłonęła w całej Europie setki ludzkich istnień (Wielka Brytania, prawdopodobnie ze względu na swój nieluterański protestantyzm, okazała się mniej skłonna do stawiania czarownic przed sądem). Zjawiska te przekroczyły nawet brzeg Oceanu Atlantyckiego i rozprzestrzeniły w Ameryce. Najsłynniejszy proces czarownic miał miejsce w Salem w stanie Massachusetts.
Wiara w czarownice, w średniowiecznym sensie tego słowa, jest wciąż silnie zakorzeniona w wielu częściach Afryki. W czarnych gettach Republiki Południowej Afryki motłoch nadal dokonuje samosądów na ludziach podejrzewanych o uprawianie czarów. Fale paniki w Afryce Zachodniej spowodowane porwaniami penisów sprawiły, że wiele osób oskarżonych o czary salwowało się ucieczką, ratując życie (p. rozdział 10).
Mimo iż procesy czarownic dobiegły kresu, w Europie oraz w Ameryce przetrwały wierzenia dotyczące czarów i oddawania czci diabłu. Ze względu na często paranoidalny charakter zarówno rządu, jak i społeczeństwa, nad którym sprawuje on władzę, w każdym pokoleniu zawsze będzie istniał odpowiednik procesów czarownic. W Ameryce lat pięćdziesiątych XX wieku symbolizowały je antykomunistyczne polowania senatora McCarthy'ego, w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zaś na całym świecie pojawiła się fala procesów satanistów (p. rozdział 8). W Wielkiej Brytanii ostatni uwieńczony powodzeniem proces o uprawianie czarów miał miejsce w 1944 roku, kiedy zastała aresztowana spełniająca rolę medium Helen Duncan, ponieważ obawiano się, że posłuży się swoimi mocami psychicznymi, aby wyjawić wojskową informację o zbliżającym się lądowaniu aliantów, czyli słynnym D-Day.
Czas procesów czarownic może się wydawać inną epoką w historii ludzkości, ale zawsze istnieje potencjał, dzięki któremu mogą się odrodzić. Jak wynika z przeprowadzonych przeze mnie badań, wiele osób z radością powitałoby ich powrót.
ROZDZIAŁ 7
Moc pożądania
Od czasów procesów czarownic koncepcje dotyczące mocy, jaką seks i seksualność mogą wywierać na jednostkę, uległy znaczącej zmianie. W miejsce poglądu Kościoła, że seks jest potężną złą siłą duchową i może zmniejszyć szanse jednostki na przekroczenie progu nieba, pojawiły się bardziej ezoteryczne wyobrażenia na temat faktycznego istnienia jakiejś formy mocy zdolnej do kierowania zarówno emocjonalnymi, jak i fizycznymi stronami seksu.
Po fali naukowych odkryć, między innymi elektryczności, w wyniku których nadeszła epoka rewolucji przemysłowej, uczeni końca XIX wieku zaczęli zwracać uwagę na kwestię poznania ludzkiego umysłu. Pierwsi psychologowie, szczególnie Zygmunt Freud, byli przekonani, że klucz do osobowości człowieka znajduje się w seksualności i seksualnym doświadczeniu jednostki. Seks przestał być postrzegany jako czynnik wywierający niekorzystny wpływ na duszę, stał się czymś, co może zafałszować (a przynajmniej ukształtować) psychologiczną osobowość jednostki. Jednocześnie zaczęto sobie uświadamiać, że seks stanowi też istotny czynnik w całościowym funkcjonowaniu społeczeństwa. Poczyniono wiele porównań pomiędzy sposobami organizowania się zwierząt wokół potrzeby spółkowania i płodzenia potomstwa a metodami - niewątpliwie bardziej subtelnymi - praktykowanymi w tym zakresie przez społeczność ludzką.
W początkach XX wieku badacze zjawisk parapsychologicznych stwierdzili istnienie związku między mocami psychicznymi obserwowanymi u ludzi a ich seksualnością. Podczas wielu seansów odbywających się w okresie fali największego spirytualistycznego szaleństwa epoki wiktoriańskiej zawsze dochodziły do głosu ukryte seksualne podteksty. Niemniej nowe pokolenie badaczy zjawisk parapsychologicznych uważało, że istnieje coś bardziej namacalnego związanego z ludzką seksualnością, a szczególnie z samym aktem seksualnym.
Wierzono, że seks stanowi tak silne doświadczenie emocjonalne, iż może wytworzyć własną, odrębną moc psychiczną, która, podobnie jak elektryczność, choć pozostaje niewidzialna, jest jednak autentyczna. Moc tę uznawano za wyjątkowo potężną. Przy nadarzającej się okazji mogła wypełnić ciało tak obficie, że zaczynała wydostawać się na zewnątrz, powodując miejscowe spustoszenie. Złapana w potrzask wewnątrz ciała groziła zniszczeniem zdrowia jednostki. Poczyniono wiele prób w celu przebadania skutków, jakie ta energia seksualna wywiera na jednostkę. Usiłowano także ją zmierzyć, a nawet zmagazynować.
Porusza się ziemia
Piętnasty grudnia 1977 roku nie był szczęśliwym dniem w domu Har-perów położonym w północnej części Londynu. Przez blisko trzy miesiące rodzinę nękał poltergeist - hałaśliwy i złośliwy duch, który nie tylko przeszukiwał dom, ale także koncentrował swe działania na najstarszej córce Harpera, Janet. Tego szczególnego dnia poltergeist przemówił szorstkim, mrukliwym głosem, co w podobnych przypadkach zdarza się bardzo rzadko. Stwierdził mianowicie, że Janet Harper została przeniesiona na wskroś przez solidną ścianę do stojącego w sąsiedztwie domu. Chcąc udowodnić, że tam była, zostawiła w tym miejscu książkę, którą zaledwie moment wcześniej widziano w jej sypialni. Oprócz tego - jak się wydaje - cudownego przeniesienia, w powietrzu ukazały się przedmioty latające bądź też dowolnie pojawiające się i znikające. Zgromadzeni przed domem świadkowie utrzymywali, że nie tylko widzieli Janet lewitującą w sypialni, ale także jej poduszki materializujące się na dachu.
Zgodnie z zeznaniem osoby wezwanej w celu zbadania tego zjawiska parapsychologicznego, jakie dotknęło dom Harperów, piętnastego grudnia 1977 roku poltergeist osiągnął apogeum swej mocy. Podczas tego krótkiego dnia zaobserwowano więcej dziwnych zjawisk niż kiedykolwiek w ciągu czternastu miesięcy, gdy poltergeist przebywał z rodziną Harperów. W tym samym dniu Janet Harper osiągnęła dojrzałość płciową, czyli zaczęła miesiączkować. Mówiono, że jedno z pytań, które poltergeist zadał tego dnia, brzmiało: "Dlaczego dziewczęta mają okres?".
Niemal sto lat wcześniej, dwudziestego ósmego sierpnia 1878 roku, osiemnastoletnia Esther Cox z Amherst w Nowej Szkocji została poddana ciężkiej próbie. Wieczorem tego dnia zgodziła się pojechać na przejażdżkę konnym zaprzęgiem z Bobem McNealem. Para udała się w kierunku odległego, porośniętego lasem terenu, gdzie McNeal zaczaj przedkładać Esther seksualne propozycje. Nalegał, by poszła z nim do lasu. Kiedy Esther odmówiła, rozgniewany McNeal wymierzył do niej z broni i rozkazująco powtórzył swoje żądanie. Esther była przekonana, że McNeal chciał ją zgwałcić. Udało jej się uratować tylko dzięki pojawieniu się na drodze innego pojazdu. Esther uchodziła za wrażliwą dziewczynę i wypadek ten wprawił ją w stan wielkiego niepokoju.
Gdy w tydzień później Esther leżała w łóżku ze swoją siostrą Jennie, ponownie ogarnął ją lęk. Przedtem nikomu nie mówiła o incydencie z McNealem, ale niespodziewanie zdecydowała się zdradzić tajemnicę. Opowiedziała całą historię Jennie, która długo pocieszała siostrę, po czym zdmuchnęła świecę. W ciągu zaledwie kilku sekund dziewczęta usłyszały dźwięki przypominające odgłos skrobania. Przekonane, że do łóżka zakradła się mysz, zaczęły krzyczeć i ponownie zapaliły świecę. Nie znalazły żadnego gryzonia, ale nadal słyszały skrobanie. To samo powtórzyło się następnej nocy. Tym razem hałasy prowadziły do pudła stojącego pod łóżkiem. Dziewczęta wyciągnęły je na środek pokoju, a wtedy pudło wzniosło się w powietrze. Ich krzyki sprowadziły do sypialni brata. Ten jednak stwierdził, że siostrom wszystko się śniło.
W ciągu następnych tygodni wydarzyły się jeszcze dziwniejsze rzeczy. Przy kilku okazjach pościel została nocą zerwana z łóżka dziewcząt, ze wszystkich stron domu dochodziły odgłosy stukania, a na ścianach wypisywano niezgrabnym pismem osobliwe zdania. Widziano też, jak różne domowe sprzęty same się poruszały. Największy problem stanowiło podkładanie przez poltergeista ognia pod meble, sama Esther omal nie spłonęła. Wszystkie te wydarzenia związane były z Esther. Jakby na potwierdzenie, że przyczyną obecnych problemów stała się próba gwałtu, Esther wpadła w "trans" i powiedziała całej rodzinie o zajściu, które miało miejsce w lesie. W końcu poltergeist poinformował Esther, że ma na imię Bob, tak jak McNeal.
Opisane przypadki stanowią klasyczne przykłady kłopotliwego zjawiska parapsychologicznego znanego jako nawiedzanie domu przez poltergeista. Do stosunkowo niedawnych jeszcze czasów powszechnie uważano, że poltergeis-ty są wrogimi duchami, które przywiązują się do określonej osoby, wysysając z niej energię i powodując psychiczny chaos. Słowo poltergeist pochodzi od niemieckich słów polter (hałaśliwy) i Geist (duch). Kiedy jednak rozpoczęto kompleksowe badania tego zjawiska, okazało się, że większość przypadków z poltergeistami ma wiele cech wspólnych i odpowiada jednemu, dającemu się przewidzieć wzorowi. Niemal wszystkie podobne incydenty koncentrowały się wokół nastolatek. Wielu parapsychologów zaczęło się wówczas zastanawiać, czy poltergeisty mają więcej wspólnego z okresem dojrzewania płciowego, czy raczej z duchami uwolnionymi od powłoki cielesnej.
Moc psychiczną przyczyniającą się - jak sądzono - do powstawania zjawiska nawiedzeń przez poltergeisty określono nazwą "rekurencyjnej samoistnej psychokinezy" lub w skrócie RSPK. Z chwilą gdy dopatrzono się związku z okresem dojrzewania płciowego, zaczęto sugerować, że RSPK może być energią lub siłą psychiczną wynikającą z chemicznych procesów zachodzących w obrębie ludzkiego ciała. Wydawało się, że istnieją dobrze udokumentowane dowody dla potwierdzenia tej tezy. Janet Harper, na przykład, znana była z tego, że obsesyjnie interesowała się fikcyjnymi postaciami detektywów Starsky'ego i Hutcha z serialu telewizyjnego, podczas gdy poltergeist Esther Cox czynił niekończące się aluzje do wydarzeń w lesie, kiedy jej dziewictwo zostało zagrożone. Potwierdzają to także inne historie związane z poltergeistami.
Inny poltergeist, z Somerset w Anglii, skoncentrował się na czteroosobowej rodzinie i powodował wiele typowych dla tych duchów zjawisk, takich jak poruszające się przedmioty, odgłosy stukania i rozchodzenie się dziwnych zapachów. Poproszone o pomoc osoby zajmujące się zjawiskami parapsychologicznymi automatycznie zakładały, że centrum zainteresowania tych duchów stanowiły nastoletnie dzieci. Jakżeż wielkie było ich zdziwienie, gdy okazało się, że faktycznie chodziło o 49-letniego ojca rodziny. Jak wynikało z przeprowadzonych rozmów, mężczyzna ten cierpiał na impotencję spowodowaną stresami w pracy. Po leczeniu, które miało na celu przywrócenie sprawności seksualnej, poltergeist przestał wykazywać aktywność. Niemal identyczny przypadek zdarzył się, gdy w centrum zainteresowania przesuwającego meble poltergeista znalazł się 48-letni mężczyzna. Badania medyczne wykazały, że jest impotentem. Po zastosowaniu leczenia paranormalne zjawiska niemal natychmiast zanikły.
Jeszcze dziwniejsze są przypadki tak zwanych "duchów psujących innym zabawę", kiedy rezydujący w domu duch najwyraźniej przeciwstawia się wszelkim formom seksualnej aktywności, gdy jest przy tym obecny. "Daily Mirror" zamieścił na swych łamach historię 21-letniej dziewczyny, która wynajęła mieszkanie w Londynie. Najwidoczniej zamieszkiwał w nim poltergeist nie znoszący obecności mężczyzn. Kiedy urzędnicy miejscy przychodzili, żeby odczytać liczniki, byli napastowani przez jakąś niewidzialną siłę, która wyrywała im urządzenia pomiarowe i zrzucała je ze schodów. Jeszcze gorsze rzeczy się działy, kiedy dziewczyna przyprowadzała mężczyzn na noc. Coś zrywało z nieszczęśników pościel, a następnie ściągało ich z łóżka na podłogę. Lokatorka podjęła próbę rozwiązania problemu. Urządziła seans spirytystyczny. W jego trakcie objawił się duch dawnej służącej, który oświadczył, że nie pozwoli, by seks uprawiano na oczach jej dziecka.
Znanych jest wiele wypadków, kiedy wokół spółkujących ze sobą par niemal dosłownie "poruszała się ziemia", przedmioty spadały ze ścian lub poruszały się same. Mąż medium Friedy Weisl skarżył się kiedyś badaczowi zjawisk parapsychicznych Harry'emu Price'owi, że wszystkie przedmioty stojące na gzymsie kominka spadają na ziemię, kiedy Frieda osiąga orgazm.
Wiele sławnych spirytualistycznych mediów najwyraźniej doświadczało pewnej formy seksualnego podniecenia w czasie transu. W miarę jak seans posuwał się naprzód, wydawane przez media jęki nabierały coraz bardziej seksualnego charakteru. W momencie gdy medium osiągnęło orgazm, przedmioty zaczynały same się poruszać i pojawiać nie wiadomo skąd. Historyk Alex Owen ukazał wiele powiązań między seksualnością epoki wiktoriańskiej a zachowaniami kobiet w salonach spirytystycznych. Sytuację tę łączył głównie z nastrojami społecznymi, nie zaś z siłą psychiczną. Inni wolą jednak sądzić, że między medium i seksem zachodzi relacja natury psychicznej, co może tłumaczyć istnienie podobieństwa zjawisk w salonach spirytystycznych z przypadkami poltergeistów.
Przypadki te, zakładając, że były dokładnie opisane oraz że została potwierdzona współzależność między wiekiem dojrzewania a pojawianiem się poltergeistów, sugerują istnienie powiązania między ludzką seksualnością a psychiczną siłą RSPK. Jeżeli jest tak w istocie, który aspekt seksualności może to powodować? Pierwsi psychiatrzy zajęli się tym problemem w początkach XX wieku i wszyscy należeli do uczniów Zygmunta Freuda, twórcy i propagatora psychoanalizy. W owym czasie Freud, podobnie jak i dzisiaj, był najbardziej znany ze swych twierdzeń, że wiele codziennych lęków i nerwic można bezpośrednio powiązać z seksualnymi problemami jednostki. Freudowski pogląd na seksualność został rozszerzony na teorię RSPK.
Psycholog i psychiatra Fodor Nandor uważał, że działalność poltergeistów powodowały energie seksualne. Jego poglądy podzielali inni uczeni, między innymi Carl Jung, Colin Wilson i William Roli. Nandor uważał, że frustracja seksualna stanowi główną przyczynę RSPK, stąd też uwaga poltergeistów skupia się zazwyczaj na nastolatkach. Jest to także powód, dla którego istniało, statystycznie rzecz biorąc, małe prawdopodobieństwo, że wcześniej wspomniani impotenci znajdą się w centrum zjawisk paranormalnych. Badacz zjawisk parapsychicznych Benjamin Walker pisze:
Badacze zjawisk parapsychicznych wielokrotnie dowodzili, że poltergeist skupia się często na osobie wytrwale się masturbującej. Uważają oni, że poltergeist otrzymuje energię biomagnetyczną podczas uwalniania się seksualnego napięcia, kiedy osoba dokonująca samogwałtu osiąga orgazm. Nieumiarkowana masturbacja była również podawana jako przyczyna występowania innych, niewyjaśnionych zjawisk parapsychicznych.
Niektórzy uczeni są pewni, że RSPK jest wywoływana przez seksualną frustrację. Dlatego twierdzą, jakoby znaleźli świadectwo motywacji seksualnej we wszystkich najważniejszych przypadkach poltergeistów. Utrzymują na przykład, że Esther Cox była sfrustrowana, ponieważ faktycznie pragnęła stosunku seksualnego z Bobem McNealem, ale nie zdobyła się na taki krok (brak w tej sprawie pisemnych dowodów), podczas gdy inne osoby prześladowane przez poltergeisty zostały zdiagnozowane jako ofiary kazirodztwa lub gwałtu. Były wśród nich również takie, które chciały za wszelką cenę stracić dziewictwo.
Dowody potwierdzające te oskarżenia są w każdym z tych przypadków bardzo kruche. Istnieje zatem potrzeba doszukania się pojedynczych epizodów o podtekście seksualnym, gdzie pojawia się poltergeist, by wskazać wyraźne podobieństwo do przypadków osób, którym udało się przeżyć satanistyczne praktyki rytualne (omówimy te kwestie w rozdziale 8). Prawda jest taka, że jakkolwiek wydaje się istnieć niezaprzeczalny związek pomiędzy okresem dojrzewania płciowego a aktywnością poltergeistów, nie sposób udowodnić jakiegokolwiek związku z odczuciami seksualnymi. Praktycznie wszyscy młodzieńcy i dziewczyny oraz wielu osób dorosłych przeżywają frustracje seksualne, ale jedynie część z nich staje się obiektem zainteresowania poltergeistów. Jeżeli zaakceptujemy prawdziwość tezy o związanej z wiekiem młodzieńczym RSPK, to przyczyna leży poza zwyczajną frustracją seksualną.
Bardziej współcześni badacze zjawiska poltergeistów nie koncentrują już uwagi na ściśle określonej przyczynie seksualnej. Jedna z cieszących się największą popularnością teorii głosi, że tego typu aktywność może zostać wyzwolona przez sytuacje stresowe lub nawet zły stan zdrowia któregoś z mieszkańców domu. Opiera się ona w dużym stopniu na badaniach dowodzących, że nieproporcjonalnie duża liczba przypadków poltergeistów pojawia się w źle funkcjonujących rodzinach. W Wielkiej Brytanii najwięcej takich przypadków ma miejsce w rodzinach rozwiedzionych mieszkających w domach komunalnych (sugerowano, że niektóre opowieści zostały zmyślone w celu wymuszenia zmiany mieszkania). W Stanach Zjednoczonych również znaleziono związki między częstotliwością występowania zjawiska poltergeistów a alkoholizmem, rodzinami niepełnymi lub takimi, gdzie stosowana jest przemoc fizyczna. Chociaż wspomniane wzory, jak i wiele innych, można odróżnić od przypadków poltergeistów, nikomu nie udało się znaleźć klucza do tego zjawiska, a zwłaszcza wyodrębnić jakiegoś określonego elementu seksualnego.
Osoby nastawione sceptycznie do uznania poltergeistów za autentyczne zjawisko parapsychiczne sugerowały, że można znaleźć inny powód, dla którego tak wiele tego typu przypadków zdarza się w wieku młodzieńczym. Zgodnie z powszechnym przekonaniem nastolatki skupiające uwagę poltergeistów nie wykazują RSPK, lecz raczej inny klasyczny efekt uboczny okresu dojrzewania, a mianowicie chęć zwrócenia na siebie uwagi. Osiągają ten cel, stosując fałszywe sztuczki w stylu poltergeista.
Istnieje faktycznie wiele dowodów, iż dzieci posługują się sztuczkami odgrywanymi wobec swojej rodziny lub badaczy zjawisk parapsychicznych we współczesnych przypadkach poltergeistów. Szereg badaczy zjawisk parapsychicznych, którzy odwiedzili rodzinę Harperów, było przekonanych, że Janet Harper ucieka się do stosowania różnych trików dla wywołania licznych zjawisk obserwowanych w jej domu. Prawdą jest też, że wiele z najbardziej spektakularnych wyczynów poltergeistów odnotowanych przez dwóch głównych badaczy tych przypadków miało miejsce, kiedy byli oni odwróceni plecami lub kiedy Janet znajdowała się poza zasięgiem ich wzroku. Przy innych okazjach zauważono, że dzieci chowają się lub rzucają różnymi przedmiotami, walą butami w ściany, a czasem same spadają z łóżek na podłogę. Kiedy jednak zostają przyłapane na kłamstwie, większość z nich tłumaczy z uporem, że chociaż podczas badań aranżowali niektóre zjawiska, to jednak wszystko, co obserwowano na początku epizodu z poltergeistem, faktycznie miało miejsce. Identyczną wymówkę stosowały często osoby spełniające rolę mediów podczas XIX-wiecznych seansów spirytystycznych, przyłapane na oszukiwaniu.
Podsumowując, mamy niewątpliwie do czynienia z istnieniem związku pomiędzy poltergeistami a początkiem dojrzałości seksualnej u ludzi. Nie wiadomo, czy związek ten należy przypisać RSPK, uwolnionym od powłoki cielesnej duchom, czy też potrzebie znalezienia się w centrum uwagi. Dysponujemy świadectwami na poparcie każdej z tych trzech teorii, chociaż do tej pory żadna z nich nie została udowodniona. Kwestia poltergeistów ilustruje podstawowe ludzkie przekonanie, że może istnieć energia związana z seksualnością lub nawet z samym aktem seksualnym. Teoria RSPK zakłada, że energia ta może być wprzęgnięta w coś bardziej namacalnego niż krążące w ciele hormony. Badacze wysunęli ideę, że może istnieć energia związana z ludzkim popędem seksualnym, a niektórzy twierdzili nawet, że potrafią ją zgromadzić.
Gromadzenie energii orgonalnej
Uważa się, że poltergeisty stanowią przykład spontanicznego ulatniania się energii seksualnej człowieka; jeżeli jednak każdy z nich jest w stanie wytwarzać taką energię, musi istnieć również sposób zmierzenia jej, a nawet gromadzenia.
Pionierem gromadzenia energii związanej z energią seksualną był niewątpliwie Wilhelm Reich, ekscentryczny austriacki psychoanalityk, który gorliwie szedł śladem nauk Zygmunta Freuda. W latach dwudziestych bieżącego stulecia był on bardzo aktywną postacią w austriackich kręgach psychologicznych, zyskując swego czasu miano najzdolniejszego ucznia Freuda. Reich interesował się szczególnie siłą napędową stojącą za ludzką seksualnością i doszedł do wniosku, że "seksualność jest ośrodkiem, wokół którego obraca się całe życie społeczne i wewnętrzne życie jednostki".
Pod koniec lat dwudziestych Wilhelm Reich znacznie odszedł od konwencjonalnej freudowskiej psychologii. Był przekonany, że seksualność stanowi siłę samą w sobie, porównywalną z elektrycznością lub nawet siłą ciężkości. Jak twierdził, energia seksualna przepływa przez ciało i może zostać nagromadzona w podobny sposób jak energia elektryczna w baterii. Uwolnienie tego zapasu seksualnej energii następuje podczas orgazmu. Orgazm, stwierdził Reich, polega na "zdolności całkowitego rozładowania zatamowanego podniecenia seksualnego poprzez mimowolne skurcze ciała". Osoby nie będące w stanie osiągnąć orgazmu zachowują nadmiar seksualnej energii gromadzącej się w ich ciałach, która może ostatecznie spowodować poważne problemy psychiczne, łącznie ze schizofrenią i depresją. Reich uważał, że wiele powszechnie występujących zaburzeń dałoby się rozwiązać, gdyby zatamowana energia seksualna mogła zostać wyładowana.
Początkowo Reich próbował zmierzyć energię seksualną przez dokonywanie pomiaru energii elektrycznej wydzielanej przez genitalia, zarówno kiedy znajdowały się w stanie pobudzenia, jak i gdy były wyciszone. Wykorzystując do badań wolontariuszy, Reich doszedł do wniosku, że podniecenie seksualne rzeczywiście powoduje "wyładowanie bioelektryczne". Ten stan, wydawało się, redukował w człowieku poziom stresu i niepokoju. Seksualne pobudzenie, zdaniem Reicha, było jak burza, a orgazm niczym uderzenie pioruna, uwalniające całą nagromadzoną w ciele energię seksualną.
W latach trzydziestych Reich musiał na pewien czas zaprzestać badań. Został wówczas zmuszony do ucieczki z nazistowskich Niemiec, których autorytarny reżim nie akceptował wyobrażeń Reicha dotyczących energii orgonalnej. Reich zbiegł do Norwegii, ale w początkach drugiej wojny światowej wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Do czasu, kiedy się tam osiedlił, opracował już kilka godnych uwagi nowych teorii opartych na własnych badaniach orgazmicznej chmury burzowej.
Przed opuszczeniem Europy Reich złożył deklarację o odkryciu nowych form żywej materii, które nazwał bionami. Twierdził, że są to mikroskopijne pulsujące pęcherzyki energii z pogranicza materii żywej i martwej. Biony mogły rozmnażać się w sposób spontaniczny i były zdolne - jak utrzymywał - przekształcać się w jednokomórkowe formy życia. W myśl teorii istniały dwa główne gatunki bionów, błękitne i czerwone. Umieszczone razem pod mikroskopem wzajemnie się zwalczały. Ponadto Reich oznajmił, że znalazł źródło tajemniczej energii seksualnej, a nawet że był w stanie ją obserwować. Nazwał tę seksualną siłę energią orgonalną (od "orgazmu" i "hormonu") i porównał ją z "siłą życiową" alchemików. Utrzymywał, że energię orgonalną można zaobserwować w postaci błękitnej aury wokół kopulujących żab. Twierdził też, że można ją zmierzyć licznikiem energii orgonalnej, który był jego wynalazkiem.
Chociaż Reich miał stosunkowo dużą liczbę zwolenników, nie było wśród nich przedstawicieli świata nauki. Wymyślona przez ekscentrycznego Austriaka idea energii seksualnej spotkała się z kpiną i sceptycyzmem. Reich był jednak przekonany, że energia orgonalną stanowi odpowiedź na problem zatamowanej energii seksualnej. Znane stało się jego stwierdzenie, że ludzkie ciało może być postrzegane jako "worek płynów i energii", któremu zaaplikowanie energii orgonalnej pozwoli uleczyć raka oraz inne choroby, w tym zaburzenia psychiczne. Gdy Reich zauważył, że w metalowych pojemnikach da się zgromadzić energię orgonalną, przystąpił do pracy nad zaprojektowaniem akumulatora energii orgonalnej. Akumulatory te były dużymi skrzyniami składającymi się naprzemiennie z warstw materiału organicznego, przeważnie drewna, i materiału nieorganicznego, najczęściej metalu. Umieszczano w nich pacjentów w pozycji siedzącej, aby mogli wchłonąć pewną ilość energii orgonalnej. Zabieg często powodował w pacjentach uczucie mrowienia lub przynosił ulgę w bólu.
Kwestia energii orgonalnej i leczenia poprzez energię seksualną przyciągała uwagę władz, których entuzjazm dla tej idei okazał się nieco mniejszy niż Reicha. Jego upadek zaczął się w 1947 roku wraz z publikacją artykułu w czasopiśmie "The New Republic". Dawano w nim do zrozumienia, że Reich ze swojego laboratorium w Maine kieruje kultem seksu. Artykuł zwrócił uwagę Amerykańskiego Wydziału Żywności i Leków, który natychmiast rozpoczął potajemne dochodzenie dotyczące działalności Reicha.
W tym okresie Reich wykazywał oznaki przedawkowania własnej energii seksualnej. W swoich książkach wysuwał tezę, jakoby energia orgonalną stanowiła fundamentalny, budujący blok życia ("kosmiczny orgazm"). Twierdził, że wszyscy wielcy przywódcy w historii, łącznie z Chrystusem, cierpieli na brak umiejętnego kierowania energią orgonalną. Zaczął przeprowadzać coraz dziwniejsze i coraz bardziej niebezpieczne eksperymenty, z których wiele wymagało posłużenia się radioaktywnością, uważaną przez Reicha za biegunowe przeciwieństwo energii orgonalnej (rodzaj antyorgonu). W rezultacie jednego z takich doświadczeń ("doświadczenia Oranur") wiele osób uległo poważnemu napromieniowaniu. Osoby te, mimo podejmowanych przez Reicha prób wyleczenia ich za pomocą orgonu, poważnie zachorowały.
W oczach Amerykańskiego Wydziału Żywności i Leków była to kropla, która przelała miarę. Instytucja zdobyła sądowy nakaz zabraniający Reichowi dalszych doświadczeń z orgonem i zmuszający go do zniszczenia znacznej części urządzeń. Reich wpadł we wściekłość i oskarżył rząd o chęć ukrycia jego prac, co świadczyło o narastającej u niego z biegiem lat paranoi. Zdecydował się kontynuować badania. Został przyłapany na przenoszeniu akumulatora energii orgonalnej przez granicę okręgu, w rezultacie czego ponownie wezwano go do sądu. Stwierdził, że będzie bronił się sam, i wygłosił z ławy oskarżonych serię długich, paranoidalnych przemówień. Nie wywarło to skutku. Został uznany za winnego sprzedawania oszukańczych urządzeń (akumulatorów energii orgonalnej) i skazany na dwa lata więzienia.
Więzienie nie okazało się niestety dobrym akumulatorem energii orgonalnej. Trzeciego listopada 1957 roku Reich zmarł po odbyciu dziewięciu miesięcy kary. Jego idee zyskały jednak wielu zwolenników wśród wyznawców New Age i nowo narodzonej społeczności badaczy UFO. Niektórzy po dziś dzień propagują przekonania austriackiego psychoanalityka. Orgonalne Laboratorium Reicha w Maine przekształcono w muzeum.
Odbywają się tu regularne orgonalne sympozja i dyskusje o najnowszych postępach w dziedzinie energii seksualnej.
Chociaż zapatrywania Reicha dotyczące energii seksualnej oraz orgonalnej mogą wydawać się ekscentryczne, a nawet ekstremistyczne, nie był on odosobniony w swoich wierzeniach. Wielu współczesnych okultystów posługuje się "magią seksu", próbując osiągnąć wyższe poziomy duchowe. Wierzą oni, że akt seksualny jest "pełen magicznych darów". Żyjący w XVI wieku okultysta Aratus powiedział: "Podobnie jak fizyczny związek między mężczyzną i kobietą rodzi owoc powstający z wzajemnego połączenia, w taki sam sposób wewnętrzne i tajemne połączenie mężczyzny i kobiety stanowi spółkowanie męskiej i żeńskiej duszy, a jego zadaniem jest wytworzenie odpowiedniego owocu boskiego życia".
Średniowieczni alchemicy również wierzyli w siły zwierzęce związane z ludzką seksualnością oraz w to, że energia seksualna może odegrać rolę w prowadzonych przez nich poszukiwaniach "kamienia filozoficznego" o magicznej mocy. Wyznawcy wielu współczesnych kultów twierdzili też, że znaleźli duchową lub rzeczywistą energię w akcie seksualnym. Większość z tych sekt wymaga od swoich wyznawców ścisłego przestrzegania kodeksu seksualnego, niezależnie od tego, czy jest to wolna miłość, czy celibat.
Szunamityzm
Jedno z najbardziej niezwykłych wierzeń w moc ludzkiej seksualności odnosi się raczej do wartości dziewictwa niż aktu płciowego. Oddawanie czci dziewicom nie jest nowym zjawiskiem. Kościół katolicki oddaje cześć Najświętszej Marii Dziewicy, a starożytne społeczeństwa miały swoje świątynne dziewice, eunuchów i oczywiście legendarne westalki. Osoby te uważano za uosobienie boskiej mocy, gdyż potrafiły powstrzymać się od seksu. Nawet we współczesnym społeczeństwie dziewica jest nadal uznawana za symbol czystości i majestatu. Gdy chcemy opisać pewne zjawiska lub rzeczy jako czyste, dodajemy do nich przymiotnik "dziewiczy" - dziewiczy śnieg, dziewicza oliwa z oliwek itp.
Szunamityzm jest praktyką okultystyczną, która - wierząc w seksualną energię - posuwa się o stopień dalej. Uznaje, że dzięki bliskiemu kontaktowi możliwe jest przeniesienie energii z jednej osoby na inną. Szunamityzm wyraźnie odwołuje się do przenoszenia świeżej energii z młodej dziewicy do starszej osoby poprzez sam akt leżenia obok siebie. Zarówno dziewica, jak i druga osoba powinny leżeć nagie jedna obok drugiej. Zabroniony jest jednak stosunek płciowy między nimi. Taki akt "uziemnił-by" seksualną energię zgromadzoną w dziewicy, a tym samym przeniesienie siły życiowej nie byłoby możliwe.
Wzmiankę dotyczącą tej praktyki znajdziemy w Starym Testamencie:
Z biegiem czasu sędziwy król Dawid tak się zestarzał, że nie mógł się rozgrzać, choć okrywano go kocami. Wówczas powiedzieli mu jego słudzy: "Trzeba, aby wyszukano panu memu, królowi, młodą dziewicę, a ona będzie przy królu czuwać i mieć o niego staranie. I będzie spała na twym łonie, a przez to ogrzewała pana mego, króla". Szukano więc pięknej dziewczyny w całym kraju izraelskim, aż wreszcie znaleziono Szunemitkę Abiszag i przyprowadzono ją do króla. Dziewczyna ta była nadzwyczaj piękna. Choć miała staranie o króla i obsługiwała go, król się do niej nie zbliżył.
Przykłady szunamityzmu można znaleźć w stosunkowo niedawnych czasach sięgających starożytnego Rzymu. Wiadomo, że Rzymianin Klaudiusz Hermippus żył 115 lat dzięki temu, że spał z dziewicami, lecz nie uprawiał z nimi seksu. Papież Innocenty VIII, z którego inicjatywy rozpoczęły się polowania na czarownice (p. rozdział 6) - jak mówiono - korzystał w późniejszych latach swego życia z pieszczot młodych chłopców.
W mniej odległym historycznie okresie Madame Janus z Paryża prowadziła w XVIII wieku dom szunamityzmu, w którym zatrudniała przeszło czterdzieści dziewic. Klientami tego domu byli wyłącznie mężczyźni. Kąpano ich, robiono masaż, a następnie kładziono do łóżka pomiędzy dwie dziewice. Każdy przyłapany na próbie pozbawienia dziewcząt dziewictwa musiał zapłacić ogromną grzywnę.
Szunamityzm miał także swoją ciemną stronę. Mordercy dzieci Gilles de Rais i Elizabeth Bathory mieli opinię osób, które piją lub kąpią się w krwi dziewic w przekonaniu, że dzięki temu się nie zestarzeją, a ponadto zyskają nadprzyrodzone moce. Znane są również przerażające eksperymenty przeprowadzane w nazistowskich obozach koncentracyjnych, które noszą wyraźne piętno podobieństwa do praktyk szunamityzmu. Przytoczony wyjątek pochodzi z listu skierowanego do Heinricha Himmlera o doświadczeniach, których dokonywano na więźniach obozu koncentracyjnego Dachau:
Osoby poddane doświadczeniom zostały schłodzone do temperatury minus 86 stopni [...] Osiem spośród nich położono między dwoma nagimi kobietami na szerokim łóżku. Kobiety poinstruowano następnie, żeby przytuliły się jak najmocniej do schłodzonej osoby. Kiedy poddane testowi osoby odzyskały przytomność, nigdy nie traciły jej ponownie. Szybko orientowały się w swojej sytuacji i tuliły się do nagich ciał kobiet [...] Wyjątek stanowiły cztery poddane doświadczeniu osoby, które odbyły stosunek płciowy w temperaturze pomiędzy minus 86 a 89,5 stopnia. U tych osób po spółkowaniu nastąpił bardzo znaczny skok temperatury, porównywalny z tym, jaki się osiąga po zażyciu gorącej kąpieli.
Wniosek wyciągnięty z przeprowadzonego doświadczenia wskazywał, że osoby wychłodzone do niskich temperatur nie regenerowały się szybciej z nagimi kobietami niż przy zastosowaniu okryć lub zażyciu ciepłych kąpieli. Należy dodać, że te straszliwe eksperymenty wykonywano usiłując znaleźć najlepszą metodę przywracania do aktywnego życia lotników, którzy spadli do morza i ulegli wychłodzeniu w wodzie. Według naszej oceny podobne doświadczenia wydają się dowodzić, że szunamityzm nie ma żadnych podstaw naukowych.
Paul Chambers "Zjawiska paranormalne i seks", 2001 r.