Fronda nr 7
MAKSYM GORKI
ROSYJSKIE OKRUCIEŃSTWO
Wiele okrucieństw przeżyłem i widziałem. Nigdy nie mogłem znaleźć
uzasadnienia dla ich istnienia. Całe życie męczyło mnie: Skąd pochodzi to
ludzkie okrucieństwo?
Kiedyś zdarzyło mi się
czytać książkę z fatalnym nagłówkiem: "Postęp, rozwój okrucieństwa".
Autor próbuje przy pomocy bardzo kunsztownie zestawionych i objaśnionych przykładów
dowieść, że postęp ludzkości prowadzi do ujawniania tajemniczej, właściwej
człowiekowi przyjemności: katować swojego bliźniego, jego ciało, duszę.
Przeczytałem książkę z odrazą, nie przekonała mnie ani trochę, a jej
paradoksy nie za długo zniknęły mi z pamięci.
Ale teraz, po strasznym
szaleństwie wojny europejskiej, po krwawej orgii rewolucji, znowu zaczynam się
zastanawiać nad tymi paradoksami. Przy tym trzeba zauważyć: co się tyczy
rosyjskiego okrucieństwa - to tutaj nie widać absolutnie żadnego postępu,
formy pozostały niezmienione.
W początkach XVII w.
stosowano takie tortury; usta ofiary napełniano prochem, który potem zapalano.
Kobietom przewiercano piersi, przez usta przeciągano sznur, na którym potem
wieszano ofiary.
W 1918 i 1919 robiono to
samo nad Donem; na Uralu czerwoni i biali katowali swoje ofiary tak długo, aż
te nie zmarły.
Wydaje mi się, że
najbardziej jaskrawą cechą moskiewskiego narodowego charakteru jest właśnie
okrucieństwo, tak jak humor - angielską. To specyficzne okrucieństwo - to
jednocześnie wymyślona z zimną krwią miara dla określenia wytrwałości i
oporu w cierpieniu, jakie może osiągnąć człowiek; swego rodzaju próba życiowej
siły.
Najciekawszą cechą
rosyjskiego okrucieństwa jest jego diabelska finezja, powiedziałbym, wyszukana
estetyka. Nie sądzę, by te osobliwości można objaśnić takimi słowami jak
"psychoza", "sadyzm" lub podobnymi. W istocie rzeczy niczego one nie
wyjaśniają. Następstwo alkoholizmu? - Jednak nie myślę, żeby rosyjski lud
był mocniej zatruty alkoholem niż inne narody europejskie. Chociaż trzeba
przyznać, że wpływ alkoholu na psychikę Rosjanina jest szczególnie fatalny,
gdyż lud nasz odżywia się gorzej niż inne.
Mówię tutaj nie o okrucieństwie,
które pojawia się sporadycznie, jako wybuch chorej bądź perwersyjnej duszy.
To wyjątki, które zajmą lekarza-psychiatrę: mówię tutaj o masowej
psychologii, o duszy narodu, o zbiorowym okrucieństwie.
W pewnej syberyjskiej wiosce
chłopi wpadli na pomysł: wykopali kilka jam, wrzucili do nich na łeb na szyję
wziętych do niewoli czerwonoarmistów, a potem zasypali te jamy do połowy tak,
że spod ziemi sterczały od kolan nogi zakopanych. Następnie chłopi z ciekawością
przyglądali się drgawkom nóg.
W tambowskiej guberni wziętych
do niewoli komunistów przybijano ćwiekami do drzew. Ale gwoździe wbijano
tylko w lewe ręce i nogi i zabawiano się, przyglądając się, jak ci na wpół
ukrzyżowani, w śmiertelnych konwulsjach poruszali nie przybitymi rękami i
nogami.
Inni jeńcy zaznali takich
tortur: rozpruto im brzuchy, wyciągnięto koniec kiszki i przybijano ją ćwiekiem
do drzewa lub słupa telegraficznego. Potem goniono nieszczęśnika dookoła
drzewa, przypatrując się, jak się rozwijały jelita.
Oto oddział wziętych do
niewoli oficerów całkowicie bez ubrań. Z ramion wycięto im kawałki skóry,
wielkości pagonu, w miejsce gwiazdek wbijano gwoździe. Potem powycinano im na
nogach pasy ze skóry w formie kozackich czerwonych lampasów. Powoli ta
operacja weszła w powszechne użycie i została nazwana "ubieraniem
munduru". Oczywiście, że wymagała dużo czasu i precyzji. Podobne i jeszcze
gorsze łajdactwa stawały się coraz częstszymi ostatnimi laty w Rosji.
Kto był bardziej okrutny:
biali czy czerwoni? W rzeczywistości jedni i drudzy w tej konkurencji byli równi,
bo jedni i drudzy to Rosjanie. A gdy chodzi o stopień okrucieństwa, to można
z pewnością stwierdzić, że ci są najokrutniejsi, którzy posiadają najwięcej
energii i władzy w rękach.
Nie wiem, czy jest gdzieś
na Ziemi miejsce, gdzie tak okrutnie i nieubłaganie obchodzi się z kobietami,
jak na rosyjskiej wsi. A to już całkiem pewne, że nigdzie, jak w Rosji, nie
ma takiej masy ohydnych przysłów: "Żonę kocha się dwa razy: jak wchodzi
zaręczona do domu i jak ją niosą na cmentarz", "Dla bab i zwierząt nie
ma sądu", "Chcesz, żeby ci smakowało jedzenie, stłucz trochę żonę".
W rosyjskich wsiach są setki podobnych przysłów, wyrażających nazbieraną
przez stulecia mądrość. To słyszą dzieci, z nimi wyrasta młodzież.
Podobnie na wsi znęca się
nad dziećmi. Kiedy niedawno zainteresowałem się statystyką przestępstw w
guberni moskiewskiej i przejrzałem akta rozpraw karnych za lata 1901-1910,
przeraziła mnie ogromna ilość okrucieństw, których ofiarami były dzieci i
przestępstw popełnionych na młodzieży. W Rosji na ogół prawie każdy z
rozkoszą bije kogoś. "Ludowa mądrość" zauważa w karze cielesnej coś
człowiekowi potrzebnego i korzystnego. Wyrazem tego jest przysłowie: "Za
bitego dwóch dają".
Często pytałem się
uczestników wojny domowej, czy ich nie brzydziło wzajemne zabijanie. Odpowiedź
zawsze była jednakowa: "W tym nie ma niczego obrzydliwego. Oni mają broń,
my też, i my i oni w takim samym położeniu. Komu to przeszkadza, że zabijamy
się nawzajem? Jeszcze wielu naszych braci pozostało na świecie".
To same pytanie postawiłem
raz pewnemu żołnierzowi, który brał udział w Wojnie Światowej, a później
był wyższym oficerem w Armii Czerwonej. Dał mi dziwną odpowiedź: "Co to
wojna domowa? Wojna z obcymi, to całkiem coś innego, to wzrusza duszę. Powiem
wam całkiem otwarcie, towarzyszu, zabić Rosjanina, jakie to ma znaczenie? Ich
tylu, że nawet się nie zauważy, jeśli jakichś zabraknie. Spójrzcie na
przykład na te wioski: one mogą zniknąć z powierzchni ziemi, gdy tylko
zechcemy, na co one potrzebne?
A zresztą, niech czort weźmie
całe nasze chłopstwo i wszystkie nasze sprawy. Ot, w Prusach, tam wszystko było
inne. Gdy tam wkroczyliśmy, aż mi było żal. Co za wsie, co za miasta, jaka
organizacja! My to wszystko zniszczyliśmy. I po co, na co? Od tego można było
oszaleć. Czułem się prawie szczęśliwy, gdy zostałem ranny i nie mogłem więcej
brać udziału w tym szaleństwie... Później byłem pod Judeniczem na
Kaukazie. Tam widzieliśmy Turków i innych diabłów, wszystkie nędzne narodki,
ale i ich było szkoda..." Ten człowiek był na swój sposób bardzo
humanitarny; dowodził swoimi ludźmi, którzy go lubili i szanowali bardzo i
lubił swoje wojskowe rzemiosło.
Gdy mówimy o rosyjskim
okrucieństwie, to nie można pominąć milczeniem pogromów żydowskich. Fakt,
że te pogromy organizowano w porozumieniu z durnowatymi przedstawicielami władzy,
niczego i nikogo nie usprawiedliwia. Ci durnie i kanalie, pozwalający zabijać
i grabić Żydów, nie nakazywali ich męczyć, gwałcić kobiety, zabijać
dzieci, wbijać gwoździe w ludzkie głowy. Cała ta krwawa zgroza wychodziła z
instynktu samych mas.
Jednak, można się
ostatecznie zapytać, gdzież jest ten rosyjski chłop, rozważny, dobry, ten
niezmordowany poszukiwacz prawdy i sprawiedliwości, którego tak pięknie i
przekonywująco wymalowała nasza literatura XIX wieku?
W mojej młodości szukałem
z uniesieniem tego człowieka po całej rosyjskiej ziemi i nie znalazłem go.
Zawsze natrafiałem tylko na grubiańskiego realistę, chytrego wieśniaka, który
udaje głupiego, gdy wydaje mu się to korzystne. Z natury swej ten chłop nie
jest głupi i on o tym doskonale wie. Utworzył wiele smutnych pieśni, wiele
surowych, dzikich i krwawych legend, wymyślił tysiące przysłów, w których
wyraził swoje twarde życiowe doświadczenie. On wie, że "sam mużyk nie
durak" tylko "mór jak owca", i że "świat mocny jak potok, a głupi
jak świnia". On powie: "Nie bój się czorta, a bój się człowieka" i
"bij swoich, bój się obcych". Nie ma respektu przed prawdą: "Prawdą się
nie najesz" - powie. Ma masę podobnych przysłów i robi z nich użytek przy
każdej okazji. Słyszy je od małego i od małego wyczuwa ich całą twardą
prawdę, gorzki smutek i całą nienawiść do ludzi, która siedzi w nich.
Niejeden - szczególnie mieszkańcy miast - przeszkadza spokojnemu biegowi życia
chłopa i chłop uważa ich za niepotrzebnych na ziemi, na tej ziemi, którą on
kocha mistyczną miłością i w którą on wierzy mistyczną wiarą. Ta ziemia,
do której jest przytwierdzony swoim życiem, ciałem i duszą, która jest jego
"przyrodzoną właściwością", tę ziemię zagrabili jemu rozbójnicy. Długo
już przed Byronem wiedział rosyjski chłop, "że pot chłopa więcej warty
od Bożego gruntu".
Narodnicki nurt naszej
literatury z jego idealizowanym chłopem dążył do pewnego politycznego celu.
Ale już, na przykład, pod koniec XIX w. nastąpił przełom w literaturze
zajmującej się wsią i chłopem: stała się mniej miłosierną, więcej
szczerą. Antoni Czechow w swoich "Chłopach" dał nam nowy obraz ludu. W
pierwszej połowie XX w. pojawia się "Wieś" Iwana Bunina, mistrza
rosyjskiego stylu. W jego opowiadaniach, szczególnie w nocnej rozmowie, widać
już nowy punkt widzenia chłopa, prawie krytyczny, prawdę tu pokazano bez żadnych
ozdób. Zarzucono Buninowi, że jest arystokratą, bo odnosi się do chłopów z
obojętnością, a nawet wrogością. To nieprawda. Bunin jest przede wszystkim
artystą i tylko artystą.
W najnowszej współczesnej
literaturze znajdujemy jeszcze straszniejsze przykłady duchowej ciemnoty, w
jakiej tonie rosyjska wieś. Szczególnie zwróciłbym uwagę na opowiadania chłopa
Iwana Bolnogo w "Junosti", na moskwianina Siemiona Podiaczewa i sybiraka
Wsiewołoda Iwanowa. Z pewnością żadnemu z tych pisarzy nie można zarzucić
jakiejś arystokratycznej wrogości do chłopa: sami oni są chłopami i są związani
ze wsią duszą i ciałem. Lepiej, jak kto inny, rozumieją i znają życie
prostych ludzi, nieszczęścia i zwyczajne radości wsi, duchową ślepotę chłopa
i okrucieństwo jego psychiki.
Zakończę małą historyjką,
którą usłyszałem od członka pewnej ekspedycji naukowej w 1921 r. na Uralu.
Chłop z wioski, gdzie zatrzymała się misja, zapytał mego informatora: "Wy
uczeni, więc objaśnijcie mi taką sprawę. W zeszłym tygodniu jeden Baszkir
zabił moją krowę. Rozumie się, zabiłem Baszkira, a potem ukradłem jego
krowę. Więc powiedzcie mi: czy można mnie pokarać za tę krowę?" Gdy go
zapytali, czy on się nie boi, że szybciej będzie ukarany za zabójstwo
Baszkira, chłop, z pełnym spokojem ducha, odpowiedział: "A teraz ludzie nic
nie kosztują!" Słowo "rozumie się" warte uwagi. Zbrodnia staje się częsta
i zwyczajna.
A to inny przykład tego
samego porządku, pokazujący, jak wiejska świadomość "dostraja się" do
nowych idei. Pewien nauczyciel ludowy, chłopski syn, pisze mi: "Znany uczony
Darwin dowiódł naukowo konieczność nieubłaganej walki o byt. Przez to, że
on nie protestuje przeciw temu, by skrócić życie słabych i niepotrzebnych
ludzi, przez to, że i ludzie pierwotni pozostawiali starych na śmierć z głodu
w ich jaskiniach, lub wieszali na wysokich drzewach - to chciałbym zaproponować
wyniszczenie jakimś ludzkim sposobem tych, którzy się stali niepotrzebnymi
dla życia, gdyż jestem przeciw wszelkiemu okrucieństwu. Proponuję truć ich
jakąś smaczną trucizną. Ta metoda złagodzi walkę o byt... Zastosować ją
trzeba wobec słabych na umyśle, idiotów, wobec wszystkich pokrzywdzonych
przez naturę: kalek, ślepych, a także wobec nieuleczalnie chorych. Podobne
prawo, normalnie, nie spodoba się naszej inteligenckiej młodzieży, ale
przyszedł czas, kiedy nie należy już zwracać uwagi na tych
"idealistycznych" reakcjonistów i kontrrewolucjonistów. Utrzymanie
niepotrzebnych zbyt drogo kosztuje naród, trzeba te wydatki obniżyć do
zera".
Wiele podobnych listów
otrzymuję z teraźniejszej Rosji, podobnych pytań i propozycji. Bolesne wrażenie,
ale, pomijając ich dzikość, wydaje się, że myśl w rosyjskiej wsi już się
zbudziła, i chociaż jeszcze młoda i toporna, ale już czyni próby wyjścia w
kierunku do tej pory jej obcym: wieś zaczyna myśleć o państwie i jego
zadaniach.
Maksym
Gorki
przedruk
za: Literaturno - Naukowyj Wiestnik, 1923, s.167-177, tom DXXIX, tłum. na
podst. tekstu ukraińskiego - Nasz Kłycz 1991, tom I, s.59-62
tłum.
Piotr Gursztyn
Maksym Gorki
ROSJA