Fantastyka - luty 1987
Louis Pauwels, Jacques Bergier
Rzeczywistość fantastyczna
Jest kwiecień 1942 roku. Niemcy rzucają do walki wszystkie swoje siły. Wydawać by się mogło, że nic nie jest w stanie oderwać techników, uczonych i wojskowych od ich bezpośrednich zadań.
Tymczasem, w wielkiej tajemnicy opuszcza Rzeszę ekspedycja, zorganizowana za zgodą Goeringa, Himmlera i Hitlera. W ekspedycji tej bierze udział kilku najwybitniejszych specjalistów w dziedzinie radaru. Pod kierunkiem doktora Heinza Fishera, znanego ze swych prac nad promieniami podczerwonymi, przybywają oni na bałtycką wyspę Rugię. Wyposażeni zostali w najbardziej udoskonalone radary. A przecież urządzenia te są jeszcze rzadkością i rozmieszcza się je w newralgicznych punktach niemieckiej obrony. Jednakże obserwacje, jakie mają być przeprowadzone na Rugii, uważane są w wysokim sztabie marynarki za sprawę o zasadniczym znaczeniu dla ofensywy, którą Hitler zamierza przeprowadzić na wszystkich frontach.
Zaraz po przybyciu na miejsce, doktor Fisher każe skierować anteny radarów na niebo, pod kątem 45°. Jak się wydaje, w obranym kierunku nie ma nic do wykrycia. Pozostali członkowie ekspedycji sądzą, że chodzi tu o jakąś próbę. Nie wiedzą czego się od nich oczekuje. Cel poszukiwań zostanie im wyjawiony później. Ze zdumieniem stwierdzają, że anteny radarów pozostają tak skierowane przez wiele dni. l wówczas dostają takie oto wyjaśnienie: Führer ma wszelkie podstawy przypuszczać, że Ziemia nie jest wypukła, lecz wklęsła. Nie zamieszkujemy zewnętrznej powierzchni globu, lecz jego wnętrze. Naszą pozycję porównać można z pozycją much, wędrujących we wnętrzu kuli. Celem ekspedycji jest naukowe Wykazanie tej prawdy. Przez odbicie fal radarowych rozchodzących się po linii prostej, uzyska się obraz punktów skrajnie oddalonych we wnętrzu kuli. Drugim zadaniem ekspedycji jest uzyskanie, drogą odbicia fal, obrazów floty angielskiej zakotwiczonej w Scapa Flow.
O tej szalonej przygodzie na wyspie Rugii opowiada Martin Gardner w swej pracy "In the Name of Science". Sam doktor Fisher musiał wspomnieć o niej po zakończeniu wojny. Profesor Gerard S. Kuiper z obserwatorium w Mount Palomar poświęcił w 1946 r. serię artykułów doktrynie wydrążonej Ziemi, która przyświecała tej ekspedycji. Pisał on w "Popular Astronomy": "W ważnych kręgach marynarki niemieckiej oraz lotnictwa wierzono w teorię o wydrążonej Ziemi. A nawet uważano, że może być ona przydatna do ustalenia położenia floty angielskiej, ponieważ wklęsła krzywizna Ziemi umożliwia obserwacje na bardzo duże odległości, za pomocą promieni podczerwonych, mniej zakrzywionych od promieni widzialnych". Te same fakty przytacza inżynier Willy Ley w swym studium z maja 1947 roku "Pseudonauki w krajach nazistowskich".
Niezwykłe, lecz prawdziwe: wysocy dygnitarze nazistowscy, eksperci wojskowi, zwyczajnie i po prostu zanegowali to, co jest rzeczą oczywistą dla małego dziecka z naszego cywilizowanego świata, to znaczy, że Ziemia jest wypełnioną w środku kulą, i że my znajdujemy się na jej powierzchni. Ponad nami, myśli małe dziecko, rozciąga się nieskończony wszechświat z miriadami gwiazd i galaktyk. Pod nami zaś jest skała. Czy będzie on Francuzem, czy Anglikiem, Amerykaninem, czy Rosjaninem, mały chłopczyk jest co do tego zgodny z oficjalną nauką, jak również z uznawanymi religiami i filozofiami. Nasza moralność, nasza sztuka, nasza technika, opierają się na tej wizji, którą doświadczenie wydaje się potwierdzać. Jeśli szukamy tego, co może najlepiej zapewnić jedność współczesnej cywilizacji, to znajdziemy to właśnie w kosmogonii. W kwestii zasadniczej, to znaczy miejsca człowieka i Ziemi we wszechświecie, wszyscy jesteśmy zgodni, czy będziemy marksistami, czy też nie. Tylko naziści byli odmiennego zdania.
Zdaniem zwolenników teorii o wydrążonej Ziemi, którzy zorganizowali słynną ekspedycję paranaukową na wyspę Rugię, mieszkamy wewnątrz kulistej sfery, otoczonej masą skalną, która rozciąga się w nieskończoność. Żyjemy na jej wklęsłej powierzchni. Niebo znajduje się w centrum tej kuli: jest ono masą niebieskawego gazu, z błyszczącymi punktami światła, które bierzemy za gwiazdy. Tymczasem, jest tu jedynie słońce, oraz obłok niebieski, lecz są one nieskończenie mniejsze niż twierdzą ortodoksyjni astronomowie. Do tego ogranicza się wszechświat. Jesteśmy sami i otoczeni skałą.
Zobaczmy w jaki sposób zrodziła się ta wizja: z legend, z intuicji, z iluminacji. W 1942 roku naród zaangażowany w wojnę, w której technika jest wszechwładna, żąda od nauki, by wsparła mistykę, zaś od mistyki by wzbogaciła technikę. Doktor Fisher, specjalista od podczerwieni, otrzymuje zadanie oddania radarów na usługi magów.
Czy to w Paryżu, czy w Londynie, wszędzie mamy ekscentrycznych myślicieli, odkrywców pomylonych kosmogonii, proroków wszelkiego rodzaju niezwykłości. Piszą oni broszury, przesiadują na zapleczach sklepików starych księgarzy, wygłaszają pogadanki w Hyde Parku czy w "La salle de geographie" na bulwarze Saint Germain. W hitlerowskich Niemczech widzimy, jak tego rodzaju ludzie mobilizują siły narodu oraz sprzęt techniczny armii toczącej wojnę. Widzimy, jak wywierają oni wpływ na wysokie sztaby wojskowe, na przywódców politycznych, uczonych. Rzecz w tym, że stoimy tu wobec całkiem nowej cywilizacji, opartej na pogardzie dla klasycznej kultury i dla rozumu. W cywilizacji tej intuicja, mistyka, iluminacja poetycka postawione są dokładnie na tym samym poziomie co badania naukowe i racjonalna wiedza. "Kiedy słyszę .o kulturze, wyjmuję rewolwer", mówi Goering. To groźne zdanie ma dwojaki sens: dosłowny, ukazujący Goeringa-Ubu rozbijającego głowy intelektualistom, oraz sens głębszy, a zarazem oddający bardziej realne zagrożenie dla tego, co nazywamy kulturą, ukazujący Goeringa strzelającego pociskami wybuchowymi, w postaci kosmogonii horbigerowskiej *[Hans Horbiger, ur. w 1860 r. w Tyrolu, po studiach technicznych w Wiedniu pracował w Budapeszcie. Stworzył doktrynę znaną pod nazwą Wel (Wel - Welteislehre, czyli doktryna wiecznego lodu). Stanowiła ona wyjaśnienie Wszechświata sprzeczne z oficjalną astronomią oraz matematyką, lecz uzasadniające dawne mity. Horbiger utworzył potężny ruch, z własną służbą informacyjną, biurami rekrutacji członków itd., organizujący akcje propagandowe, meetingi. W ciągu paru lat wydał trzy duże prace o swej doktrynie, 40 popularnych książek, setki broszur. Zwerbował dziesiątki tysięcy członków swego ruchu. Hitler wierzył w jego teorię i popierał jego dzieła. Doktryna Horbigera stanowi kompletną wizję historii i ewolucji kosmosu, wraz z powstaniem Systemu Słonecznego, Ziemi oraz samego życia, a także historii ludzkości, od czasów najdawniejszych aż po odległą przyszłość. Wszystko opiera się na idei wiecznej walki pomiędzy lodem i ogniem, siłą odpychania i przyciągania. Ta walka, to zmieniające się napięcie pomiędzy przeciwstawnymi elementami; ta wieczna wojna na niebie będąca prawem planet rządzi również Ziemią i żywą materią, oraz determinuje historię ludzkości. Dzieje Ziemi i jej mieszkańców kształtują się cyklicznie, składają się z serii kolejnych kataklizmów, oddzielających okresy wielkich, baśniowych cywilizacji, olbrzymów, nadludzi. Opis Horbigera odpowiadał teorii o rasie aryjskiej i ustalał jej nadzwyczajne pochodzenie: oto niegdyś zeszła ona z gór zamieszkałych przez nadludzi z dawnych epok i jej przeznaczeniem jest panować nad planetą, nad całym kosmosem.], doktryny o wydrążonej Ziemi, czy mistyki grupy Thule *["Grupa Thule" - jedno z tajnych stowarzyszeń, kryjących się za ideologią narodowego socjalizmu. Należeli do niego m.in. Karl Haushoffer, Rudolf Hess, Adolf Hitler. Legenda Thule odnosi się do "praźródeł germanizmu". Thule, to zaginiona wyspa, gdzieś na dalekiej Północy, która rzekomo miała stanowić magiczne centrum zaginionej cywilizacji: oto bowiem, 30 czy 40 wieków temu, istniała na terenie Gobi rozwinięta cywilizacja; w wyniku katastrofy, być może atomowej, Gobi przekształcona została w pustynię, a pozostali przy życiu ludzie wywędrowali, jedni na północ Europy, inni - w kierunku Kaukazu (istniały też inne wersje tej legendy, wg których ocalali z kataklizmu "nadludzie" schronili się w podziemnych grotach w Himalajach). "Wtajemniczeni" z "grupy Thule" byli przekonani, że emigranci z Gobi stanowili fundamentalną rasę ludzką: jej gałąź aryjską. Jednocześnie uważali, że nie wszystkie sekrety tamtej cywilizacji zaginęły: istoty pośredniczące pomiędzy człowiekiem a inteligencją "z Zewnątrz" dysponują zasobem sił, z których można czerpać, by dać Niemcom panowanie nad światem, by uczynić z nich naród będący zalążkiem przyszłych nadludzi, przyszłych mutacji rasy ludzkiej. Takimi właśnie mitami, taką "sekretną doktryną" karmili od 1920 roku Adolfa Hitlera prorocy socjalizmu magicznego, członkowie "grupy Thule": Dietrich Eckardt i Alfred Rosenberg.] .
*
Doktryna wydrążonej Ziemi zrodziła się w Ameryce, na początku XIX w. 15 kwietnia 1818 roku wszyscy członkowie Kongresu Stanów Zjednoczonych, dyrektorzy uniwersytetów oraz niektórzy wybitni uczeni otrzymali list następującej treści:
Saint Louis, Missouri
Ameryka Północna
10 kwietnia
Do całego świata!
Oświadczam, że Ziemia jest wewnątrz pusta i jej wnętrze nadaje się do zamieszkania. Zawiera ona szereg kul o charakterze stałym, położonych koncentrycznie jedna wewnątrz drugiej, i jest otwarta na biegunie, pomiędzy stopniem 12 i 16. Zobowiązuję się dowieść prawdziwości tego twierdzenia, i gotów jestem zbadać wnętrze Ziemi, jeśli świat zgodzi się mi pomóc w mym przedsięwzięciu.
Jno. Cleves Symmes
były kapitan piechoty z Ohio
Sprague de Camp i Willy Ley, w ich ciekawej pracy "Od Atlantydy do Eldorado", przedstawiają teorię oraz poczynania byłego kapitana piechoty następująco:
"Symmes twierdził, że wszystko na tym świecie jest wydrążone, zarówno kości, włosy, łodygi roślin, itd., jak i planety, oraz że na przykład w przypadku Ziemi wyróżnić można pięć kul znajdujących się jedna w drugiej, z których każda nadaje się do zamieszkania, tak po stronie wewnętrznej, jak i zewnętrznej, a wszystkie one posiadają na biegunach duże otwory, poprzez które mieszkańcy każdej z nich mogą przemieszczać się z dowolnego punktu do innego, również na zewnątrz danej kuli, podobnie jak mrówka biegająca po wewnętrznej, a następnie po zewnętrznej stronie czarki porcelanowej... Symmes organizował swe objazdy z odczytami na wzór kampanii wyborczych. Po swojej śmierci pozostawił stosy notatek, oraz przypuszczalnie mały, drewniany model globu Symmesa, który obecnie znajduje się w Akademii Nauk Przyrodniczych w Philadelphii. Jego syn, Americ Vespucius Symmes, będący jednym z jego adeptów, bezskutecznie próbował zebrać te notatki w spójną całość. Dodał on do nich także własne przypuszczenie, że kiedy czas się dopełni, to odnalezionych zostanie dziesięć zagubionych Plemion Izraela, żyjących prawdopodobnie po wewnętrznej stronie zewnętrznej ziemskiej sfery".
W 1870 roku inny Amerykanin, Cyrus Read Teed ogłasza ze swej strony, że Ziemia jest wydrążona. Teed był umysłem o dużej erudycji, specjalizował się w badaniach nad literaturą alchemiczną. W 1869 roku kiedy pracował w swoim laboratorium i medytował właśnie nad Księgą Izajasza, doznał objawienia. Zrozumiał, że mieszkamy nie na Ziemi, lecz w jej wnętrzu. Jako że wizja ta przywracała znaczenie dawnym legendom, stworzył on coś w rodzaju religii i rozpowszechnił swą doktrynę, zakładając gazetkę o nazwie "Ognisty Miecz". W 1894 roku zgromadził już ponad cztery tysiące fanatyków. Jego religia nosiła nazwę Koreshismu. Zmarł w 1908 roku oświadczywszy, że jego zwłoki nie ulegną rozkładowi. Jednakże już po dwóch dniach jego wierni musieli kazać je zabalsamować.
Idea wydrążonej Ziemi wiąże się z tradycją, którą odnaleźć można we wszystkich epokach i we wszystkich miejscach. Najstarsze dzieła literatury religijnej mówią o osobnym świecie znajdującym się pod powierzchnią Ziemi, będącym miejscem pobytu zmarłych oraz duchów. Kiedy Gilgamesh, legendarny bohater starożytnych Sumerów oraz epopei babilońskich udaje się w odwiedziny do swego przodka Utnapishtima, schodzi do wnętrza Ziemi, i tutaj również udaje się Orfeusz w poszukiwaniu Eurydyki. Ulisses, osiągnąwszy granice Zachodu, składa ofiarę, ażeby duchy przodków powstały z głębin Ziemi i przybyły udzielić mu rady. Pluton króluje w głębi Ziemi nad duchami zmarłych. Pierwsi chrześcijanie zbierają się w katakumbach i czynią z podziemnych otchłani miejsce pobytu potępionych dusz. Legendy germańskie zsyłają w głąb Ziemi Venus. Dante umieszcza piekło w dolnych kręgach. Folklory europejskie lokują pod ziemią smoki, a Japończycy wyobrażają sobie żyjącego w trzewiach ich wyspy potwora, którego gniew wywołuje trzęsienia ziemi.
Mówiliśmy wcześniej o pewnym tajnym bractwie przedhitlerowskim, stowarzyszeniu Vrila, które wprowadziło do tych legend zamęt w postaci tez, wysuwanych przez angielskiego pisarza Bulwera Lyttona w jego powieści "The Coming Race". Według członków tego stowarzyszenia, w jaskiniach znajdujących się we wnętrzu Ziemi mieszkają istoty o wyższych niż nasze zdolnościach psychicznych. Pewnego dnia wyjdą one stamtąd, by nad nami panować *[ "Stowarzyszenie Vrila" - tajne stowarzyszenie berlińskie, zwane także "Lożą Świetlistą". Wyznawana przez jego członków teoria pochodziła bezpośrednio z powieści B. Lyttona. Uważali się oni za posiadaczy sekretów, dzięki którym, drogą koncentracji oraz całej złożonej "gimnastyki wewnętrznej", mogli stać się równi "nadludziom" z głębi Ziemi. Twierdzili, że "Vril" to rodzaj ogromnej energii, potencjalne źródło naszej boskości, którego w zwyczajnym życiu wykorzystujemy jedynie znikomą cząstkę. Ten, kto zdoła nad nim zapanować, stanie się panem samego siebie, panem innych, panem świata. To właśnie jest jedyny, nadrzędny cel, do którego należy dążyć; jeśli nie zdołamy go osiągnąć, to gdy Nadludzie wyjdą z głębi Ziemi - nie będziemy im równi, lecz staniemy się ich niewolnikami.].
Przy końcu l wojny światowej, młody niemiecki lotnik Bender, zatrzymany we Francji, odkrywa stare egzemplarze gazety Teeda "Ognisty Miecz" oraz broszury propagandowe mówiące o wydrążonej Ziemi. Zafascynowany tym kultem, jako kolejny który "doznał objawienia", uściśla i rozwija tę doktrynę. Po powrocie do Niemiec, zakłada ruch pod nazwą "Hohl Welt Lehre". Wznawia badania, jakie prowadził inny Amerykanin, Marshall B. Gardner, który w 1913 roku opublikował pracę mającą na celu wykazanie, że Słońce nie znajduje się ponad Ziemią, lecz w jej centrum, i że wysyła ono promienie wywierające ciśnienie, które utrzymuje nas na wklęsłej skorupie ziemskiej. Według Bendera, Ziemia jest kulą tej samej wielkości co i w geografii ortodoksyjnej, lecz jest ona pusta w środku i życie rozwinęło się na jej wewnętrznej powierzchni, utrzymywane tu dzięki specjalnemu rodzajowi promieniowania słonecznego. Wokół nas jest tylko skała, rozciągająca się w nieskończoność. Wewnątrz Ziemi, warstwa powietrza rozciąga się na przestrzeni 60 km, a dalej rozrzedza się, przechodząc w centrum w absolutną próżnię, w której znajdują się trzy ciała: Słońce, Księżyc, oraz pozorny Wszechświat. Ów pozorny Wszechświat jest kulą niebieskawego gazu, w której błyszczą punkty świetlne, nazywane przez astronomów gwiazdami. Kiedy ta błękitna masa przesłania Słońce, na części wklęsłej powierzchni Ziemi zapada noc, a cień tej masy na Księżycu powoduje zaćmienie. Wierzymy w znajdujący się ponad nami, zewnętrzny Wszechświat, ponieważ promienie świetlne nie rozchodzą się w linii prostej: ulegają one zakrzywieniu, z wyjątkiem promieni podczerwonych. Teoria Bendera miała stać się popularna około roku 1930. Przywódcy Rzeszy, wyżsi oficerowie marynarki i lotnictwa, wierzyli w doktrynę wydrążonej Ziemi.
*
Wydaje się zupełną niedorzecznością, by ludzie przewodzący całemu narodowi mogli częściowo opierać się w swym postępowaniu na mistycznych objawieniach, negujących istnienie naszego Wszechświata. Trzeba jednakże zauważyć, że dla prostego człowieka, dla przeciętnego Niemca, o duszy nadszarpniętej porażką militarną oraz nędzą, pomysł wydrążonej Ziemi nie był właściwie, koło roku 1930, bardziej szalony od teorii, w myśl której okruch materii zawierał nieograniczone źródło energii, lub teorii czterowymiarowego Wszechświata. Od końca XIX wieku nauka wkraczała na drogę, która nie była drogą zdrowego rozsądku. Dla umysłów prostych, nieszczęśliwych i skłonnych do mistycyzmu, wszelka niezwykłość stawała się dopuszczalna, a najłatwiej niezwykłość zrozumiała i pocieszająca, jak wydrążona Ziemia. Hitler i jego towarzysze, ludzie wywodzący się z ludu i wrogo nastawieni do czystej inteligencji, musieli uważać teorie Bendera za łatwiejsze do przyjęcia od teorii Einsteina, który odkrywał Wszechświat nieskończenie złożony i wymagający nieskończonej subtelności umysłu. W koncepcji Bendera świat był z pozoru równie szalony, jak i świat einsteinowski, lecz zrozumienie go wymagało zaledwie szaleństwa pierwszego stopnia. Objaśnienie wszechświata przez Bendera, oparte na szalonych założeniach, rozwinięte było w sposób racjonalny. Szaleniec postradał wszystko, z wyjątkiem rozsądku.
Ruch "Hohl Welt Lehre", czyniący ludzkość jedyną inteligencją obecną we Wszechświecie, sprowadzający ów Wszechświat jedynie do rozmiarów Ziemi, dający człowiekowi poczucie, że jest osłonięty, ukryty, bezpieczny, jak płód w łonie matki, zaspokajał pewne potrzeby nieszczęśliwej duszy, zasklepionej we własnej dumie i pełnej złości do świata zewnętrznego. Co więcej, była to jedyna teoria niemiecka, którą można było przeciwstawić Żydowi Einsteinowi.
Teoria Einsteina opiera się na doświadczeniu Michelsona i Morleya, wykazującym, że prędkość światła rozchodzącego się w kierunku obrotu Ziemi jest taka sama, jak prędkość światła prostopadłego do tego kierunku. Einstein wyprowadził stąd wniosek, że nie istnieje jakiś określony ośrodek "przenoszący" światło, lecz że składa się ono z niezależnych cząsteczek. Wychodząc od tego stwierdzenia, Einstein zauważa, że światło ulega skurczeniu w kierunku swego ruchu i że jest ono skondensowaniem energii. Tworzy teorię o względności ruchu światła. W systemie Bendera, wydrążona Ziemia jest nieruchoma. Nie występuje tu efekt Michelsona. Wydaje się więc, że teza o wydrążonej Ziemi równie dobrze oddaje rzeczywistość, jak i teza Einsteina. W owych czasach nie doszło jeszcze do żadnej eksperymentalnej weryfikacji myśli Einsteina, bomba atomowa nie wykazała jeszcze jej słuszności w sposób ostateczny i przerażający. Przywódcy niemieccy schwycili okazję zanegowania wszelkiej wartości prac genialnego Żyda i rozpoczęło się prześladowanie uczonych izraelskich oraz oficjalnej nauki.
Einstein, Tyller, Fermi i wiele innych wybitnych umysłów musiało opuścić kraj. Spotkali się oni z dobrym przyjęciem w Stanach Zjednoczonych, gdzie otrzymali do dyspozycji pieniądze i doskonale wyposażone laboratoria. Stąd wzięła się amerykańska potęga atomowa. To właśnie narastanie sił okultystycznych w Niemczech dało Amerykanom energię atomową.
Najważniejsze centrum badawcze armii amerykańskiej znajduje się w Dayton, w stanie Ohio. W 1957 roku ogłoszono, że w laboratorium, w którym pracowano tutaj nad bombą wodorową, udało się uzyskać temperaturę miliona stopni. Uczonym, któremu powiodło się to niezwykłe doświadczenie był doktor Heinz Fisher, człowiek, który kierował ekspedycją na wyspę Rugię dla sprawdzenia hipotezy o wydrążonej Ziemi. Od 1945 roku pracował on swobodnie w Stanach Zjednoczonych. Zapytany przez prasę amerykańską o swoją przeszłość, oświadczył: "Naziści kazali mi wykonywać pracę szaleńca, co w znacznym stopniu zakłóciło moje własne badania". Można sobie postawić pytanie, co by się stało i jak potoczyłyby się losy. wojny, gdyby badania doktora Fishera nie zostały przerwane na rzecz mistyki Bendera...
*
Po ekspedycji na wyspę Rugię, zmniejszył się autorytet Bendera w oczach dygnitarzy nazistowskich, pomimo poparcia Goeringa, który darzył sympatią tego byłego bohatera lotnictwa. Horbigeriańczycy, zwolennicy wielkiego wszechświata, w którym panuje wieczny lód, uzyskali nad nim przewagę. Bender został wtrącony do obozu koncentracyjnego, gdzie poniósł śmierć. W ten sposób wydrążona Ziemia zyskała swego męczennika.
Jednakże już na długo przed ową szaloną ekspedycją, zwolennicy Horbigera szydzili z Bendera i żądali zakazu publikacji dzieł traktujących o wydrążonej Ziemi. System Horbigera jest na miarę ortodoksyjnej kosmogonii, a nie sposób wierzyć równocześnie w kosmos, w którym lód i ogień toczą wieczną walkę, oraz w wydrążoną Ziemię, uwięzioną w skale, która rozciąga się w nieskończoność. O rozsądzenie tej sprawy zwrócono się do Hitlera. Jego odpowiedź zasługuje na uwagę:
"Zupełnie nie potrzebujemy - powiedział Hitler - jakiejś spójnej koncepcji świata. l jeden i drugi może mieć rację".
Nie chodzi o spójność i zgodność poglądów, lecz o obalenie systemów opartych na logice i racjonalnym rozumowaniu, o mistyczny dynamizm i siłę wybuchową intuicji. Skrzący się mrok magicznego umysłu pomieści więcej niż jedną iskrę.
Przekład i przypisy Barbara Okólska